-
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apartnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Minęło naprawdę sporo czasu odkąd widziała się z Tiffany. Wiedziała, że nie powinna jej zaniedbywać, ale jakoś samo tak wyszło. Głównie ze względu na to, że obie nie mogły znaleźć dla siebie chwili, aby spotkać się i porozmawiać ze sobą na spokojnie. Po prostu za dużo się działo. Jak zwykle.
Zarówno przez to co działo się w jej pracy i życiu prywatnym nie miała nawet głowy do tego, aby chociaż napisać lub zadzwonić do dziewczyny. Zresztą było tak zawsze, gdy tylko coś ją pochłaniało. Dopiero po jakimś czasie uświadamiała sobie, że milczała tygodniami i należałoby coś z tym zrobić.
Dlatego właśnie siedziały w jednej z restauracji, aby zjeść pierwszy od dawna wspólny posiłek. Przed chwilą kelner odszedł od ich stolika, zebrawszy od nich zamówienia, a Evina uśmiechnęła się do swojej towarzyszki, zastanawiając się jak właściwie powinna zacząć tę niezwykle niezręczną w jej mniemaniu rozmowę.
- Może powiesz mi, co ostatnio u ciebie słychać? - zapytała, starając się skupić całą swoją uwagę na Tiff.
Nie miała pojęcia o co dokładnie powinna ją zapytać. Swanson nie korzystała zbytnio z social mediów, które były dla niej jedynie stratą czasu, którego i tak często już jej brakowało. Dlatego nie orientowała się w ogóle w internetowych aktywnościach Harris, które były dla niej prawdziwą zagadką.
Tiffany Harris
Zarówno przez to co działo się w jej pracy i życiu prywatnym nie miała nawet głowy do tego, aby chociaż napisać lub zadzwonić do dziewczyny. Zresztą było tak zawsze, gdy tylko coś ją pochłaniało. Dopiero po jakimś czasie uświadamiała sobie, że milczała tygodniami i należałoby coś z tym zrobić.
Dlatego właśnie siedziały w jednej z restauracji, aby zjeść pierwszy od dawna wspólny posiłek. Przed chwilą kelner odszedł od ich stolika, zebrawszy od nich zamówienia, a Evina uśmiechnęła się do swojej towarzyszki, zastanawiając się jak właściwie powinna zacząć tę niezwykle niezręczną w jej mniemaniu rozmowę.
- Może powiesz mi, co ostatnio u ciebie słychać? - zapytała, starając się skupić całą swoją uwagę na Tiff.
Nie miała pojęcia o co dokładnie powinna ją zapytać. Swanson nie korzystała zbytnio z social mediów, które były dla niej jedynie stratą czasu, którego i tak często już jej brakowało. Dlatego nie orientowała się w ogóle w internetowych aktywnościach Harris, które były dla niej prawdziwą zagadką.
Tiffany Harris
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Spotkanie z matką było jedną z rzeczy znajdujących się na samym dole listy. Z drugiej strony jednak raz na jakiś czas mogła się przełamywać i poświęcić jej trochę czasu. Chociaż nie robiła tego z przyjemnością, wciąż nie wyzbywając się wielu złych emocji jakie towarzyszyły jej, gdy rodzice się rozwodzili.
Korona jej z głowy na szczęście nie spadła, gdy kierowała się na miejsce spotkania. Miała nadzieje, że odbędą rozmowę o niczym i rozejdą się w swoje strony, a ona będzie mieć czyste sumie, że spełniła swój obowiązek. I na jakiś czas w sumie będzie mieć to z głowy o ile nie wystąpią jakieś losowe sytuacje. Tego jednak bardzo mocno nie chciała.
Widząc matkę w sumie nie widziała jakie towarzyszyły jej emocje. Wyglądała na zdrową, to może i dobrze, bo nie szykował się żaden pogrzeb czy inne wymagające rodzinnych spotkań wydarzenia.
Najprostsze w tym spotkaniu było przywitanie się, a potem to już raczej z górki nie pójdzie. Tego była pewna na sto procent. Nigdy nie była dobra w relacje rodzinne odkąd rodzice się rozwiedli i żadne z nich nie wyraziło uznania na wybór jej ścieżki kariery.
- U mnie spokojnie, nie dziej się nic niespodziewanego - zapewniła. Chociażby się waliło i paliło to prośba o pomoc byłaby ostatnią rzeczą, jaką by zrobiła. Wolała, żeby rodzice wiedzieli o jej życiu jak najmniej. Jakoś radziła sobie sama i tak też powinno pozostać, dla dobra ich wszystkich. - Ty za to wyglądasz zadziwiająco szczęśliwie.
Mogło to zabrzmieć jak wyrzut, że Evina była szczęśliwa bez dzieci w swoim nowym życiu. Teoretycznie powinna się cieszyć szczęściem mamy, ale jakoś nie potrafiła się na to zdobyć.
Evina J. Swanson
Korona jej z głowy na szczęście nie spadła, gdy kierowała się na miejsce spotkania. Miała nadzieje, że odbędą rozmowę o niczym i rozejdą się w swoje strony, a ona będzie mieć czyste sumie, że spełniła swój obowiązek. I na jakiś czas w sumie będzie mieć to z głowy o ile nie wystąpią jakieś losowe sytuacje. Tego jednak bardzo mocno nie chciała.
Widząc matkę w sumie nie widziała jakie towarzyszyły jej emocje. Wyglądała na zdrową, to może i dobrze, bo nie szykował się żaden pogrzeb czy inne wymagające rodzinnych spotkań wydarzenia.
Najprostsze w tym spotkaniu było przywitanie się, a potem to już raczej z górki nie pójdzie. Tego była pewna na sto procent. Nigdy nie była dobra w relacje rodzinne odkąd rodzice się rozwiedli i żadne z nich nie wyraziło uznania na wybór jej ścieżki kariery.
- U mnie spokojnie, nie dziej się nic niespodziewanego - zapewniła. Chociażby się waliło i paliło to prośba o pomoc byłaby ostatnią rzeczą, jaką by zrobiła. Wolała, żeby rodzice wiedzieli o jej życiu jak najmniej. Jakoś radziła sobie sama i tak też powinno pozostać, dla dobra ich wszystkich. - Ty za to wyglądasz zadziwiająco szczęśliwie.
Mogło to zabrzmieć jak wyrzut, że Evina była szczęśliwa bez dzieci w swoim nowym życiu. Teoretycznie powinna się cieszyć szczęściem mamy, ale jakoś nie potrafiła się na to zdobyć.
Evina J. Swanson
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Star
-
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apartnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Nie mogła się dziwić ich rzadkim kontaktom skoro sama nie umiała zadbać o ich utrzymywanie. Praca zawsze była u niej na pierwszym miejscu, a poza nią często po prostu chciała odpocząć zarówno fizycznie i mentalnie przez co rzadko myślała o czymkolwiek, a już na pewno trudno było jej uświadomić sobie jak wiele czasu upłynęło od tego, gdy ostatni raz kontaktowała się z tą czy inną osobą z rodziny. Utrzymywanie bliskich relacji od dawna było jej słabą stroną.
Zdarzało się jednak, że faktycznie pomyślała o kimś kim faktycznie warto byłoby się zainteresować. Tak jak teraz, gdy uważnie wyselekcjonowała nieco czasu z dnia wolnego po to, aby spotkać się z Tiffany. Głównie dlatego, że czasem w Evinie odzywało się sumienie i żal, że jej życie rodzinne potoczyło się w taki, a nie inny sposób.
- To chyba dobrze, co? - zagadnęła, nie bardzo wiedząc jak w zasadzie powinna pociągnąć tę rozmowę. - Ważne, że wszystko w porządku. A jak z pracą?
Może i uderzała w czulsze punkty, ale nie dało się tego uniknąć. Jakby nie patrzeć miała przed sobą dorosłą dziewczynę, która powoli powinna dbać o to, aby jakoś sobie poradzić w życiu oraz samodzielnie się utrzymać. Nie mogła wiecznie liczyć na to, że ktoś zrobi to za nią.
- Czemu tak sądzisz? - zapytała nieco zbita z tropu stwierdzeniem, że wygląda na szczęśliwą.
Czyżby była to ina tego krótkiego spojrzenia i uśmiechu posłanemu kelnerowi, który wrócił z zamówionym przez nią do posiłku winem? Nie miała pojęcia. Od jakiegoś czasu zmęczenie i stres wydawały się być jedynym, co czuła, ale czy była poza tym szczęśliwa? Chyba tak chociaż nie przypuszczała, aby na co dzień było to jakoś szczególnie widoczne.
Tiffany Harris
Zdarzało się jednak, że faktycznie pomyślała o kimś kim faktycznie warto byłoby się zainteresować. Tak jak teraz, gdy uważnie wyselekcjonowała nieco czasu z dnia wolnego po to, aby spotkać się z Tiffany. Głównie dlatego, że czasem w Evinie odzywało się sumienie i żal, że jej życie rodzinne potoczyło się w taki, a nie inny sposób.
- To chyba dobrze, co? - zagadnęła, nie bardzo wiedząc jak w zasadzie powinna pociągnąć tę rozmowę. - Ważne, że wszystko w porządku. A jak z pracą?
Może i uderzała w czulsze punkty, ale nie dało się tego uniknąć. Jakby nie patrzeć miała przed sobą dorosłą dziewczynę, która powoli powinna dbać o to, aby jakoś sobie poradzić w życiu oraz samodzielnie się utrzymać. Nie mogła wiecznie liczyć na to, że ktoś zrobi to za nią.
- Czemu tak sądzisz? - zapytała nieco zbita z tropu stwierdzeniem, że wygląda na szczęśliwą.
Czyżby była to ina tego krótkiego spojrzenia i uśmiechu posłanemu kelnerowi, który wrócił z zamówionym przez nią do posiłku winem? Nie miała pojęcia. Od jakiegoś czasu zmęczenie i stres wydawały się być jedynym, co czuła, ale czy była poza tym szczęśliwa? Chyba tak chociaż nie przypuszczała, aby na co dzień było to jakoś szczególnie widoczne.
Tiffany Harris
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
W rodzinne relacje Tiff też nie była dobra, więc musiało to być dziedziczne. Nie ułatwiało to jednak sprawy żadnej z nich. Nie pogniewałaby się, jakby darowały sobie te szopki z utrzymywaniem rodzinnych kontaktów.
NIe musieli już mdlić oczu sąsiadom czy nikomu innemu, że u nich wszystko pięknie jak z obrazka. Zatem całkowicie nie miała pojęcia, co też kierowało Eviną, że zachciało jej się widzieć tą swoją wyrodną córkę.
- Pewnie, że dobrze. Zawsze może być gorzej - brakowało jej chociażby szklanki z wodą, żeby chociaż na chwilę móc się zająć czymś innym. - Daję sobie radę, nie musisz się martwić - zapewniła.
Miewała wrażenie, że pokolenie jej rodziców nie uznawało innego rodzaju zatrudnia niż siedzie w siedzibie firmy od rana do wieczora. A świat pędził na przód i standardy oraz formy pracy też się zmieniały. Tiffany była współczesnym dzieckiem wychowującym się ze smartfonem w dłoni. Jeśli istniała możliwość zarabiania w inny sposób niż siedzenie za biurkiem to czemu nie skorzystać. Problem był taki, że to nie jej obecna praca nie liczyła się do stażu pacy ani emerytury na stare lata. A o tym mając dwadzieścia parę lat się jeszcze nie myślało. Przynajmniej ona tego nie rozważała.
- Jakoś tak mi się wydaje, jak na ciebie patrzę - kobieca intuicja czy coś w tym rodzaju, nie potrafiła tego sensownie wyjaśnić. - Mogę się mylić, ale taka nie wiem, jaka aura czy coś wokół ciebie jest.
Było to tylko niejasne przeczycie, więc nie była tego absolutnie pewna na sto procent. Mimo wszystko jakoś tak miała wrażenie. I jeśli miała rację to jej się to tak średnio podobało.
Evina J. Swanson
NIe musieli już mdlić oczu sąsiadom czy nikomu innemu, że u nich wszystko pięknie jak z obrazka. Zatem całkowicie nie miała pojęcia, co też kierowało Eviną, że zachciało jej się widzieć tą swoją wyrodną córkę.
- Pewnie, że dobrze. Zawsze może być gorzej - brakowało jej chociażby szklanki z wodą, żeby chociaż na chwilę móc się zająć czymś innym. - Daję sobie radę, nie musisz się martwić - zapewniła.
Miewała wrażenie, że pokolenie jej rodziców nie uznawało innego rodzaju zatrudnia niż siedzie w siedzibie firmy od rana do wieczora. A świat pędził na przód i standardy oraz formy pracy też się zmieniały. Tiffany była współczesnym dzieckiem wychowującym się ze smartfonem w dłoni. Jeśli istniała możliwość zarabiania w inny sposób niż siedzenie za biurkiem to czemu nie skorzystać. Problem był taki, że to nie jej obecna praca nie liczyła się do stażu pacy ani emerytury na stare lata. A o tym mając dwadzieścia parę lat się jeszcze nie myślało. Przynajmniej ona tego nie rozważała.
- Jakoś tak mi się wydaje, jak na ciebie patrzę - kobieca intuicja czy coś w tym rodzaju, nie potrafiła tego sensownie wyjaśnić. - Mogę się mylić, ale taka nie wiem, jaka aura czy coś wokół ciebie jest.
Było to tylko niejasne przeczycie, więc nie była tego absolutnie pewna na sto procent. Mimo wszystko jakoś tak miała wrażenie. I jeśli miała rację to jej się to tak średnio podobało.
Evina J. Swanson
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Star
-
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apartnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Trudno było mówić o dziedziczności w przypadku nawyków czy też cech charakteru, które po części jej własne dzieci musiały po niej przejąć. Oznaczało to jedynie tyle, że na pewno potrafiłyby sprawić naprawdę spory kłopot przy próbie współżycia z kimkolwiek.
Evina nie należała do tych, których obchodziło szczególnie cudze zdanie. Nie robiła niczego ze strachu przed tym, co ludzie powiedzą, ale kierowała się raczej swoimi wewnętrznymi potrzebami oraz odruchami wynikającymi z często zbyt głęboko skrytych emocji. Nikt nie wymagał od niej tego, aby starała się podtrzymywać kontakty z dziećmi, ale mimo wszystko była ich matką. Czuła taką potrzebę. Może i niezbyt często i przychodzącą najczęściej pod postacią wyrzutów sumienia, ale zawsze.
- Chyba nie będę potrafiła się nie martwić. Tak to już po prostu jest - stwierdziła dosyć swobodnie, wzruszając ramionami.
Chciała, żeby mieli dobre życie i jakoś sobie w nim radzili. Nie mogła się na nich złościć za wybieranie innej ścieżki niż tak, która wydawała się być tą standardową w obecnym społeczeństwie, ale nawet przy spełnianiu marzeń musieli brać na poprawkę, że warto było mieć jakieś inne zabezpieczenie i plan awaryjny, gdyby jednak coś nie wypaliło.
- Aura, powiadasz? Czyżbyś dołączyła do tych wszystkich dziewczyn zachwycających się tarotem, ezoteryką i podobnymi rzeczami? - zapytała, sięgając po kieliszek wina, który postawił przed nią kelner. - Chociaż... może coś w tym jest.
Sama nie wiedziała czy było to faktycznie widoczne, ale czuła, że jej życie faktycznie stało się nieco stabilniejsze odkąd tylko zaczęła je z kimś dzielić. W końcu miała kogoś z kim mogła wzajemnie o siebie dbać i kto potrafił zrozumieć jej pracoholizm bez robienia jakichkolwiek wyrzutów.
Tiffany Harris
Evina nie należała do tych, których obchodziło szczególnie cudze zdanie. Nie robiła niczego ze strachu przed tym, co ludzie powiedzą, ale kierowała się raczej swoimi wewnętrznymi potrzebami oraz odruchami wynikającymi z często zbyt głęboko skrytych emocji. Nikt nie wymagał od niej tego, aby starała się podtrzymywać kontakty z dziećmi, ale mimo wszystko była ich matką. Czuła taką potrzebę. Może i niezbyt często i przychodzącą najczęściej pod postacią wyrzutów sumienia, ale zawsze.
- Chyba nie będę potrafiła się nie martwić. Tak to już po prostu jest - stwierdziła dosyć swobodnie, wzruszając ramionami.
Chciała, żeby mieli dobre życie i jakoś sobie w nim radzili. Nie mogła się na nich złościć za wybieranie innej ścieżki niż tak, która wydawała się być tą standardową w obecnym społeczeństwie, ale nawet przy spełnianiu marzeń musieli brać na poprawkę, że warto było mieć jakieś inne zabezpieczenie i plan awaryjny, gdyby jednak coś nie wypaliło.
- Aura, powiadasz? Czyżbyś dołączyła do tych wszystkich dziewczyn zachwycających się tarotem, ezoteryką i podobnymi rzeczami? - zapytała, sięgając po kieliszek wina, który postawił przed nią kelner. - Chociaż... może coś w tym jest.
Sama nie wiedziała czy było to faktycznie widoczne, ale czuła, że jej życie faktycznie stało się nieco stabilniejsze odkąd tylko zaczęła je z kimś dzielić. W końcu miała kogoś z kim mogła wzajemnie o siebie dbać i kto potrafił zrozumieć jej pracoholizm bez robienia jakichkolwiek wyrzutów.
Tiffany Harris
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Sama nie była rodzicem, więc nie miała jak się odnieść to uczuć rodzicielskich. Nie, żeby jej było spieszno do zostania matką, jeśli kiedykolwiek to nastąpi. Wówczas raczej ani matki, ano ojca o żadne rady nie poprosi. Na ich wychowaniu, jej zdaniem, za wiele nie wyniosła.
- To na to nic nie poradzę, ale u mnie jest spokojnie. Żadnych powodów do zmartwień - usadowiła się wygodniej, zakładając pod stołem nogę na nogę. - Jestem dorosła, więc możesz się jak ci się przypomni - dodała lekko, żeby matka chociaż na pokaz jej uwierzyła.
W szkole średniej zazdrościła koleżanką tej możliwości rozmawia z mamą o chłopach, pomoc w wyborze sukienki na bal, na zakończenie szkoły. Czy nawet takie zwykłe zakupy w centrum handlowym. I na sam koniec pretensje od obu rodziców, że taki słaby wynik na zakończenie studiów. Wtedy miała dużo większy problem niż uczelnia. Lepiej, że rodzina żyła w niewiedzy.
- Nie, ja nie z tych. Dla nie to są same bzdury, ale jak ktoś chce w nie wierzyć, to czemu nie - zapewniła patrząc jak kelner stawia przed nimi ich zamówienia. Nie po to studiowała matematykę, żeby wierzyć w takich rzeczy.- Powiedziałabym, że to raczej kobieca intuicja, ale mogę się mylić.
W sumie jak Evina była szczęśliwa to jej nic do tego. Nie musiała się zagłębiać w szczegóły, Tiffany to nie interesowało. Ale każdy temat był lepszy niż dopytanie, co u niej. Przemknęło jej przez myśl, że może znalazła sobie nowego faceta i sprezentuje jej przyrodnie rodzeństwo. Takie odchowane i dorosłe jakoś może zniesie, bo nie będzie się z nimi zadawać. A takiego młodszego jeszcze nienagrodzonego już w ogóle wykluczała.
Evina J. Swanson
- To na to nic nie poradzę, ale u mnie jest spokojnie. Żadnych powodów do zmartwień - usadowiła się wygodniej, zakładając pod stołem nogę na nogę. - Jestem dorosła, więc możesz się jak ci się przypomni - dodała lekko, żeby matka chociaż na pokaz jej uwierzyła.
W szkole średniej zazdrościła koleżanką tej możliwości rozmawia z mamą o chłopach, pomoc w wyborze sukienki na bal, na zakończenie szkoły. Czy nawet takie zwykłe zakupy w centrum handlowym. I na sam koniec pretensje od obu rodziców, że taki słaby wynik na zakończenie studiów. Wtedy miała dużo większy problem niż uczelnia. Lepiej, że rodzina żyła w niewiedzy.
- Nie, ja nie z tych. Dla nie to są same bzdury, ale jak ktoś chce w nie wierzyć, to czemu nie - zapewniła patrząc jak kelner stawia przed nimi ich zamówienia. Nie po to studiowała matematykę, żeby wierzyć w takich rzeczy.- Powiedziałabym, że to raczej kobieca intuicja, ale mogę się mylić.
W sumie jak Evina była szczęśliwa to jej nic do tego. Nie musiała się zagłębiać w szczegóły, Tiffany to nie interesowało. Ale każdy temat był lepszy niż dopytanie, co u niej. Przemknęło jej przez myśl, że może znalazła sobie nowego faceta i sprezentuje jej przyrodnie rodzeństwo. Takie odchowane i dorosłe jakoś może zniesie, bo nie będzie się z nimi zadawać. A takiego młodszego jeszcze nienagrodzonego już w ogóle wykluczała.
Evina J. Swanson
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Star
-
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apartnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Jeśli czegoś Evina dowiedziała się na swoim przykładzie to na pewno tego, że nie każda kobieta nadawała się do macierzyństwa. Nie miała pewności czy to uległoby zmianie, gdyby świadomie zdecydowała się na posiadanie dzieci na późniejszym etapie życia. Możliwe że nie, bo musiałaby zrezygnować na jakiś czas z rozwoju kariery, która znajdowałaby się na dalszym etapie. Na pewno nie było to łatwe zagadnienie.
- Dobra. Powiedzmy zatem, że ci wierzę by tego nie ciągnąć w nieskończoność. Wiedz tylko, że jakby było coś nie tak to możesz śmiało mi o tym powiedzieć. Postaram się nie oceniać - zapewniła, bo jednak nie mogła obiecać całkowitego braku osądu, bo zawsze może trafić się coś, co jednak trudno będzie jej przemilczeć.
Nie była świadoma tego jak wielki żal do niej skrywała Tiffany. Być może dlatego, że sama nie miała aż tak wielkich nastoletnich potrzeb związanych z obecnością rodziców, gdy chodziła do liceum. O większości spraw rozmawiała ze swoimi koleżankami i wolała przemilczeć je w obecności rodziców. To właśnie rówieśniczki i niewiele starsze od niej dziewczyny wydawały jej się prawdziwą wyrocznią oraz skarbem.
- Mhmm... Mam podobnie. Co prawda zawierzanie całego swojego życia kartom czy świecącym kamieniom jest dla mnie idiotyzmem, ale jeśli komuś to faktycznie pomaga - stwierdziła, wzruszając ramionami po czym upiła łyk wina i skinęła głową kelnerowi, który akurat przyniósł ich zamówienie.
Zanim jednak zabrała się za jedzenie spojrzała jeszcze na córkę znad brzegu kieliszka, starając się sobie ułożyć w głowie kwestię, którą chciała właśnie wypowiedzieć.
- Chociaż masz rację po części. Jest coś o czym chciałam ci powiedzieć osobiście - zaczęła, odstawiając naczynie i spojrzała tym razem wprost na Tiffany. - Zaręczyłam się.
Na razie była ciekawa jej reakcji. Nie chciała zdradzać wszystkiego na raz. Wszystko w swoim czasie.
Tiffany Harris
- Dobra. Powiedzmy zatem, że ci wierzę by tego nie ciągnąć w nieskończoność. Wiedz tylko, że jakby było coś nie tak to możesz śmiało mi o tym powiedzieć. Postaram się nie oceniać - zapewniła, bo jednak nie mogła obiecać całkowitego braku osądu, bo zawsze może trafić się coś, co jednak trudno będzie jej przemilczeć.
Nie była świadoma tego jak wielki żal do niej skrywała Tiffany. Być może dlatego, że sama nie miała aż tak wielkich nastoletnich potrzeb związanych z obecnością rodziców, gdy chodziła do liceum. O większości spraw rozmawiała ze swoimi koleżankami i wolała przemilczeć je w obecności rodziców. To właśnie rówieśniczki i niewiele starsze od niej dziewczyny wydawały jej się prawdziwą wyrocznią oraz skarbem.
- Mhmm... Mam podobnie. Co prawda zawierzanie całego swojego życia kartom czy świecącym kamieniom jest dla mnie idiotyzmem, ale jeśli komuś to faktycznie pomaga - stwierdziła, wzruszając ramionami po czym upiła łyk wina i skinęła głową kelnerowi, który akurat przyniósł ich zamówienie.
Zanim jednak zabrała się za jedzenie spojrzała jeszcze na córkę znad brzegu kieliszka, starając się sobie ułożyć w głowie kwestię, którą chciała właśnie wypowiedzieć.
- Chociaż masz rację po części. Jest coś o czym chciałam ci powiedzieć osobiście - zaczęła, odstawiając naczynie i spojrzała tym razem wprost na Tiffany. - Zaręczyłam się.
Na razie była ciekawa jej reakcji. Nie chciała zdradzać wszystkiego na raz. Wszystko w swoim czasie.
Tiffany Harris
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Teoretycznie miło takie słowa usłyszeć od własnej matki, ale ciężko jej było tak na sto procent w nie uwierzyć. Jednakże wydawało jej się, że na pewne rzeczy po prostu trzeba przytaknąć, a i tak wiedzieć swoje.
- Będę pamiętać, - sięgnęła po swoje wino. Było go za mało, żeby przetrwać, chociaż nie służyło tu do upić się, tylko jako dodatek do serwowanych potraw.
Koleżanki były ważne, czy to rówieśniczki czy te starsze. Jednak pewnie sprawy chciałoby się poruszyć z matką. Albo chociaż to zwykłe narzekanie koleżanek czy przyjaciółek na ich matki, nie mogła w tym uczestniczyć. Jej rodzicielka poszła w siną da. Czasy szkolne przeminęły, a Tiff jeszcze tego nie przepracowała. Powinna, może wówczas sama zaczęłaby szukać bliższego kontaktu.
- Jeśli jest nie szkodliwe dla otoczenia to jak najbardziej. Chociaż w jednej kwestii jak na razie mamy takie samo zdanie.
Czuła się w pewnym stopniu zaskoczona tym faktem. Określone rzeczy dziedziczyło po rodzicach, ale nie spodziewała się, że poglądy na określone tematy.
- Aha.
Taką rewelację, wypadało stosownie skomentować, co jej nie wyszło. Bardziej była zaskoczona tym faktem, ponieważ się tego absolutnie nie spodziewała. Snuła takie najbardziej oczywiste scenariusze, choć nie brała ich na poważnie.
- To w sumie chyba dobrze - poprawiła się. Evinie udało się zbić ją z tropu na całego. - Znaczy gratuluje, dość niespodziewana informacja - kusiło wypicie kieliszka na raz. - Kim jest szczęśliwy wybranek?
Zawiła nad nią konieczność znalezienia partnera na ślub i odpowiedniej kreacji. Jakby ostatnimi czasy miała za mało atrakcji. W tym wszystkim nie do końca potrafiła się cieszyć szczęściem własnej mamy, za to raczej dobrze wyjdzie jej pokazywanie, że tak właśnie jest. Ojca to pewnie nie obejdzie, czemu się nie dziwiła. Za to ona jako ich dziecko znalazła się w bardzo dal niej nie korzystnym położeniu.
Evina J. Swanson
- Będę pamiętać, - sięgnęła po swoje wino. Było go za mało, żeby przetrwać, chociaż nie służyło tu do upić się, tylko jako dodatek do serwowanych potraw.
Koleżanki były ważne, czy to rówieśniczki czy te starsze. Jednak pewnie sprawy chciałoby się poruszyć z matką. Albo chociaż to zwykłe narzekanie koleżanek czy przyjaciółek na ich matki, nie mogła w tym uczestniczyć. Jej rodzicielka poszła w siną da. Czasy szkolne przeminęły, a Tiff jeszcze tego nie przepracowała. Powinna, może wówczas sama zaczęłaby szukać bliższego kontaktu.
- Jeśli jest nie szkodliwe dla otoczenia to jak najbardziej. Chociaż w jednej kwestii jak na razie mamy takie samo zdanie.
Czuła się w pewnym stopniu zaskoczona tym faktem. Określone rzeczy dziedziczyło po rodzicach, ale nie spodziewała się, że poglądy na określone tematy.
- Aha.
Taką rewelację, wypadało stosownie skomentować, co jej nie wyszło. Bardziej była zaskoczona tym faktem, ponieważ się tego absolutnie nie spodziewała. Snuła takie najbardziej oczywiste scenariusze, choć nie brała ich na poważnie.
- To w sumie chyba dobrze - poprawiła się. Evinie udało się zbić ją z tropu na całego. - Znaczy gratuluje, dość niespodziewana informacja - kusiło wypicie kieliszka na raz. - Kim jest szczęśliwy wybranek?
Zawiła nad nią konieczność znalezienia partnera na ślub i odpowiedniej kreacji. Jakby ostatnimi czasy miała za mało atrakcji. W tym wszystkim nie do końca potrafiła się cieszyć szczęściem własnej mamy, za to raczej dobrze wyjdzie jej pokazywanie, że tak właśnie jest. Ojca to pewnie nie obejdzie, czemu się nie dziwiła. Za to ona jako ich dziecko znalazła się w bardzo dal niej nie korzystnym położeniu.
Evina J. Swanson
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Star
-
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apartnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Nie miała właściwie pojęcia, co jeszcze mogłaby powiedzieć, aby jakoś dotrzeć do swojej córki. Wiedziała, że się od siebie oddaliły. Temu nie dało się zaprzeczyć. Chciała być jakoś obecna w życiu swoich dzieci, ale nie za bardzo jej to wychodziło. Bywało, że praca naprawdę mocno ją przytłaczała ogromem zajęć, a kiedy w końcu miała wolną chwilę o chciała po prostu odpocząć i zregenerować w samotności swoje baterie.
Czuła, że jej słowa nie były zbyt przekonujące dla Tiff, ale nie chciała się narzucać, ani zapewniać jej o tym, że mówiła szczerze. Jeśli zajdzie taka potrzeba to dziewczyna sama postanowi czy zamierzała jej zawierzyć. Choć chyba obie miały nadzieję, że taka potrzeba nie nadejdzie.
- Zapewne nie tylko to, ale o tym musiałabyś się już sama przekonać. Na pewno jednak mamy ze sobą więcej wspólnego niż myślisz - odpowiedziała, walcząc z przemożną chęcią zamówienia całej butelki wina do stolika i opróżnienia jej.
Sama Evina nie do końca dogadywała się ze swoją matką, ale nie potrafiła zaprzeczyć temu, że były kwestie, w których były do siebie niezwykle podobne. Zwłaszcza jeśli chodziło o upartość i bezkompromisową potrzebę postawienia na swoim, która sprawiała tak wiele problemów w życiu z innymi ludźmi.
To proste aha było rozczarowujące, ale na pewno było dużo lepsze niż jakieś zdecydowanie dużo mniej przychylne słowa ostrej krytyki i dezaprobaty. Wiedziała, że była to zaskakująca nowina. Swanson sama nie spodziewała się po sobie tego, że jeszcze kiedyś rozważy związanie się z kimś tak naprawdę na stałe. Nie sądziła, że będzie do tego zdolna, ale jednak to robiła i czuła się z tym całkiem dobrze.
- Koronerka z TPS - odpowiedziała, opróżniwszy do końca kieliszek wina, który odłożyła obok talerza z obiadem. - Współpracowałam z nią przy jednej sprawie. No i... Połączyło nas niespodziewanie coś więcej niż praca.
Nie sądziła, aby musiała podawać więcej szczegółów, bo jednak nie bardzo nadawały się do podzielenia z własnym dzieckiem. Zresztą Tiffany i tak musiała jeszcze przetworzyć jakoś informację na temat tego, że jej matka postanowiła związać się na stałe z inną kobietą. W dodatku młodszą o kilkanaście lat, ale tego jeszcze nie wiedziała.
Tiffany Harris
Czuła, że jej słowa nie były zbyt przekonujące dla Tiff, ale nie chciała się narzucać, ani zapewniać jej o tym, że mówiła szczerze. Jeśli zajdzie taka potrzeba to dziewczyna sama postanowi czy zamierzała jej zawierzyć. Choć chyba obie miały nadzieję, że taka potrzeba nie nadejdzie.
- Zapewne nie tylko to, ale o tym musiałabyś się już sama przekonać. Na pewno jednak mamy ze sobą więcej wspólnego niż myślisz - odpowiedziała, walcząc z przemożną chęcią zamówienia całej butelki wina do stolika i opróżnienia jej.
Sama Evina nie do końca dogadywała się ze swoją matką, ale nie potrafiła zaprzeczyć temu, że były kwestie, w których były do siebie niezwykle podobne. Zwłaszcza jeśli chodziło o upartość i bezkompromisową potrzebę postawienia na swoim, która sprawiała tak wiele problemów w życiu z innymi ludźmi.
To proste aha było rozczarowujące, ale na pewno było dużo lepsze niż jakieś zdecydowanie dużo mniej przychylne słowa ostrej krytyki i dezaprobaty. Wiedziała, że była to zaskakująca nowina. Swanson sama nie spodziewała się po sobie tego, że jeszcze kiedyś rozważy związanie się z kimś tak naprawdę na stałe. Nie sądziła, że będzie do tego zdolna, ale jednak to robiła i czuła się z tym całkiem dobrze.
- Koronerka z TPS - odpowiedziała, opróżniwszy do końca kieliszek wina, który odłożyła obok talerza z obiadem. - Współpracowałam z nią przy jednej sprawie. No i... Połączyło nas niespodziewanie coś więcej niż praca.
Nie sądziła, aby musiała podawać więcej szczegółów, bo jednak nie bardzo nadawały się do podzielenia z własnym dzieckiem. Zresztą Tiffany i tak musiała jeszcze przetworzyć jakoś informację na temat tego, że jej matka postanowiła związać się na stałe z inną kobietą. W dodatku młodszą o kilkanaście lat, ale tego jeszcze nie wiedziała.
Tiffany Harris
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Tiff potrafiła być pamiętliwa jeśli dotyczyło jej to bezpośrednio. I urazy chowała bardzo długo, co nie wychodziło jej na dobre. Niestety jeszcze nie doczekała się czegoś, przez co jej spojrzenie na to mógłby się zmienić.
- Może tak - odgarnęła kosmyk włosów za ucho-jednak na ten moment ich po prostu nie widzę - zapowiedziała szczerze.
Więcej widziała u siebie podobieństwa do ojca, ale to wynikało z faktu bycia przez niego wychowywaną do samej pełnoletności. Lub też chciała być do niego podobna, będąc z nim mocniej związana. Czy chciała mieć więcej wspólnego z Eviną, ciężko było jej określić. Zbyt wiele je na przestrzeni lat dzieliło, a dorosłe życie nie ułatwiało czasu na pielęgnowanie rodzinnych więzów.
-Zaraz, zaraz - na takie rewelacje nie była przygotowana. Wina dajcie, albo najlepiej coś znacznie mocniejszego.- Ale jak to kobieta? Coś mnie ominęło?
Czasy były postępowe i tak dalej, ale jakoś to nie pasowało jej do postaci własnej matki. Przecież miała męża, dzieci.
- To żeś mnie zaskoczyła - zabrało jej już słów, a nie zdarzało się to na co dzień.
Wzięła głęboki wdech nosem, a wypuściła powietrze ustami. Tak wiadomość na pewno nie dodała Evinie puntków na odbudowywanie relacji. Sama Tiff nie interesowała się tematem dopóki nie dotyczył jej bezpośrednio.
Chętnie by sobie teraz porządnie przeklnęła, ale znajdowała się w miejscu publicznym. Nie wypadało, bo przecież mogłby być gdzieś dzieci. Może wówczas poczułaby sobie nieco mniej wytrącona z równowagi, bo takiej rewelacji nie spodziewała się za nic w świecie.
- To będę mieć macochę - zauważyła, po czym wychyliła do dna kieliszek. Po raz kolejny utwierdzała się w przekonaniu, że nie zna własnej rodziny. I będą sobie teraz szczęśliwa patchworkową rodziną. - Nie wiem jak mam się do tego odnieść, naprawdę.
Evina J. Swanson
- Może tak - odgarnęła kosmyk włosów za ucho-jednak na ten moment ich po prostu nie widzę - zapowiedziała szczerze.
Więcej widziała u siebie podobieństwa do ojca, ale to wynikało z faktu bycia przez niego wychowywaną do samej pełnoletności. Lub też chciała być do niego podobna, będąc z nim mocniej związana. Czy chciała mieć więcej wspólnego z Eviną, ciężko było jej określić. Zbyt wiele je na przestrzeni lat dzieliło, a dorosłe życie nie ułatwiało czasu na pielęgnowanie rodzinnych więzów.
-Zaraz, zaraz - na takie rewelacje nie była przygotowana. Wina dajcie, albo najlepiej coś znacznie mocniejszego.- Ale jak to kobieta? Coś mnie ominęło?
Czasy były postępowe i tak dalej, ale jakoś to nie pasowało jej do postaci własnej matki. Przecież miała męża, dzieci.
- To żeś mnie zaskoczyła - zabrało jej już słów, a nie zdarzało się to na co dzień.
Wzięła głęboki wdech nosem, a wypuściła powietrze ustami. Tak wiadomość na pewno nie dodała Evinie puntków na odbudowywanie relacji. Sama Tiff nie interesowała się tematem dopóki nie dotyczył jej bezpośrednio.
Chętnie by sobie teraz porządnie przeklnęła, ale znajdowała się w miejscu publicznym. Nie wypadało, bo przecież mogłby być gdzieś dzieci. Może wówczas poczułaby sobie nieco mniej wytrącona z równowagi, bo takiej rewelacji nie spodziewała się za nic w świecie.
- To będę mieć macochę - zauważyła, po czym wychyliła do dna kieliszek. Po raz kolejny utwierdzała się w przekonaniu, że nie zna własnej rodziny. I będą sobie teraz szczęśliwa patchworkową rodziną. - Nie wiem jak mam się do tego odnieść, naprawdę.
Evina J. Swanson
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Star