-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Prawie nie spała tej nocy. Próbowała słuchania muzyki, oglądania wyciszających rzeczy na YouTube’ie, liczenia owiec. Wciąż miała wrażenie, że nie śpi, tylko przewraca się z boku na bok. Nie potrafiła się wyłączyć i przestać na nowo analizować wczorajszego wieczoru.
Gdy wstała po jedenastej wyglądała jak wypluta. W niczym nie przypominała tej wystrojonej siebie z poprzedniego dnia. Najbardziej było to widać od przekrwionych z nie wyspania oczy, tego nawet najlepszy makijaż nie zatuszuje, a nie będzie siedziała w okularach przeciwsłonecznych.
Na śniadanie ledwo wciągnęła smoothie przez szklaną słomkę, a i tak nie całe. Po prostu nie dało się przygotować na spotkanie, chociaż nie wiadomo jak bardzo by tego chciała. Wczoraj trzymała ją adrenalina i pierwszy szok. Dzisiaj w zasadzie mogłaby się znieczulić alkoholem, przecież i tak już stoczyła się na samo dno.
Mimo wszystko nie przyjmie Cyrusa w piżamie czy dresie, postanowiła ubrać się tak bardziej neutralnie. Nic prowokującego ani wyzywającego. Postawiła na koszulkową nieco luźniejszą sukienkę w czarno-czerwoną kratę, z podwiniętymi do łokci rękawami. Włosy puściła luzem, w razie czego będzie miała, co z rękoma zrobić. W kwestii makijażu to zrobiła takim delikatnym, żeby zakryć ziemistość cery po nieprzespanej nocy.
Włączyła telewizor, zasiadła na sofie i skakała po kanałach próbując dopić do końca śniadaniowe smoothie. Zawsze wchodziło bez problemu, a dzisiaj jakby wciągała przez słomkę niezidentyfikowaną breje.
To nie był jej dzień, tak samo jak trochę na spokojnie zrozumiała, że nie wyrzuć z głowy własnych uczuć. Może dla własnego sumienia powinna jak na spowiedzi powiedzieć wszystko i pozostawić decyzję Marshallowi. Nie miała bladego pojęcia, co z tym fantem ma zrobić.
Problemy dna codziennego rodziny Kardashianek wciągnęły ją na nieco dłużej, ukrócając tym samym czekanie. Nie wiedziała, o której Cyrus będzie, a ta nie pewność też dobijała. Wczoraj jakoś dawała radę z wymawianiem sobie, że jest dobrze jak jest. Dzisiaj już nie była tego pewna. Tęskniła za nim, za jego uśmiechem, dotykiem, obejmującymi ją ramionami. Za tymi szalonymi chwilami, tymi spokojnymi. Za tym wszystkim, co bezpowrotnie przepadło. Za Cyrusem jako osobą, która znała jej grzechy, ale nie oceniała.
Dźwięk dzwonka brutalnie przywołał ją do rzeczywistości. Podniosła się z sofy, odstawiła kubek na stolik i poszła na spotkanie przeznaczeniu.
- Cześć - serce jej przyspieszyło na jego widok w blasku dnia, nie wiedziała czy było to po niej widać.
Gdy wszedł, a ona zamknęła za nim drzwi, wzięła głęboki bezdźwięczny oddech, żeby się trochę uspokoić.
- Napijesz się czego? - Zapytała, gdy znaleźli się w salonie.
cyrus marshall
Gdy wstała po jedenastej wyglądała jak wypluta. W niczym nie przypominała tej wystrojonej siebie z poprzedniego dnia. Najbardziej było to widać od przekrwionych z nie wyspania oczy, tego nawet najlepszy makijaż nie zatuszuje, a nie będzie siedziała w okularach przeciwsłonecznych.
Na śniadanie ledwo wciągnęła smoothie przez szklaną słomkę, a i tak nie całe. Po prostu nie dało się przygotować na spotkanie, chociaż nie wiadomo jak bardzo by tego chciała. Wczoraj trzymała ją adrenalina i pierwszy szok. Dzisiaj w zasadzie mogłaby się znieczulić alkoholem, przecież i tak już stoczyła się na samo dno.
Mimo wszystko nie przyjmie Cyrusa w piżamie czy dresie, postanowiła ubrać się tak bardziej neutralnie. Nic prowokującego ani wyzywającego. Postawiła na koszulkową nieco luźniejszą sukienkę w czarno-czerwoną kratę, z podwiniętymi do łokci rękawami. Włosy puściła luzem, w razie czego będzie miała, co z rękoma zrobić. W kwestii makijażu to zrobiła takim delikatnym, żeby zakryć ziemistość cery po nieprzespanej nocy.
Włączyła telewizor, zasiadła na sofie i skakała po kanałach próbując dopić do końca śniadaniowe smoothie. Zawsze wchodziło bez problemu, a dzisiaj jakby wciągała przez słomkę niezidentyfikowaną breje.
To nie był jej dzień, tak samo jak trochę na spokojnie zrozumiała, że nie wyrzuć z głowy własnych uczuć. Może dla własnego sumienia powinna jak na spowiedzi powiedzieć wszystko i pozostawić decyzję Marshallowi. Nie miała bladego pojęcia, co z tym fantem ma zrobić.
Problemy dna codziennego rodziny Kardashianek wciągnęły ją na nieco dłużej, ukrócając tym samym czekanie. Nie wiedziała, o której Cyrus będzie, a ta nie pewność też dobijała. Wczoraj jakoś dawała radę z wymawianiem sobie, że jest dobrze jak jest. Dzisiaj już nie była tego pewna. Tęskniła za nim, za jego uśmiechem, dotykiem, obejmującymi ją ramionami. Za tymi szalonymi chwilami, tymi spokojnymi. Za tym wszystkim, co bezpowrotnie przepadło. Za Cyrusem jako osobą, która znała jej grzechy, ale nie oceniała.
Dźwięk dzwonka brutalnie przywołał ją do rzeczywistości. Podniosła się z sofy, odstawiła kubek na stolik i poszła na spotkanie przeznaczeniu.
- Cześć - serce jej przyspieszyło na jego widok w blasku dnia, nie wiedziała czy było to po niej widać.
Gdy wszedł, a ona zamknęła za nim drzwi, wzięła głęboki bezdźwięczny oddech, żeby się trochę uspokoić.
- Napijesz się czego? - Zapytała, gdy znaleźli się w salonie.
cyrus marshall
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Star
-
nic ciekawegonieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
Tiffany Harris
Cyrus dzisiaj obudził się z bólem głowy, kacem tym poalkoholowym oraz moralnym i jedyne na co było go stać to na powiadomienie siostry o tym, że nie da rady dzisiaj zjawić się w firmie, bo musi coś załatwić. Wczorajszy wieczór był totalnym rollercoasterem uczuciowym, spotkanie z Tiff, potem to z Maddie, czuł się źle, sam ze sobą i jedyne o czym marzył to zakopać się w pościeli i nigdy już nie wyjść z łóżka. Cała kłótnia z Lennox wciąż odbijała mu się echem w głowie, jej wszystkie słowa na temat Tiffany, które próbował wypierać, ale które coraz bardziej wierciły mu dziurę w sercu i sprawiały, że zaczynał w nie wierzyć. Nie chciał iść dzisiaj na spotkanie z Harris, nie chciał jej widzieć na oczy, ale kiedy na coś się z kimś umawiał, zawsze dotrzymywał danego słowa, więc chcąc nie chcąc, musiał zwlec się z łóżka i doprowadzić do stanu, w którym będzie wyglądał w miarę normalnie, choć było to bardzo ciężkie. Nieważne co by zrobił, zmęczenie i kac malowało się na jego twarzy kiedy patrzył w lustro, cóż, on w przeciwieństwie do Tiffany, nie ukryje tego pod warstwą makijażu.
Sporo czasu zajęło mu jeszcze zebranie się na odwagę i zdecydowanie na to, by odwiedzić swoją byłą w jej mieszkaniu. Zupełnie nie miał pojęcia jak będzie miała przebiegać ich rozmowa. Czuł się cholernie niezręcznie i był w nim ogromny dystans. Jeszcze wczoraj przed spotkaniem z Maddie chciał walczyć o Tiffany, dzisiaj, nie wiedział już co chciałby powiedzieć brunetce, co czuł i czego w ogóle od niej jeszcze oczekiwał.
Kiedy stanął pod drzwiami mieszkania Harris, kilkakrotnie się spod nich cofał i do nich wracał, denerwując się i zastanawiając się nad tym czy to dobry pomysł, ale nie mógł uciec, musiał się z tym zmierzyć i wyjaśnić wszystko, nie mógł zniknąć jak to zrobiła Tiff kiedy tylko zakuli go w kajdanki.
W końcu postanowił zadzwonić dzwonkiem do drzwi i nerwowo przeskakiwał z nogi na nogę, czekając, aż Harris w końcu się w nich pojawi i kiedy to zrobiła, przygryzł swoją wargę spoglądając na nią niepewnie.
- Cześć. - mruknął cicho i przez chwilę zawahał się czy w ogóle powinien przekraczać próg jej mieszkania, jednak zrobił to, wszedł do środka i skierował swe kroki do znajomego już sobie salonu. Przecież bywał w mieszkaniu Tiffany już nie raz, nic się tutaj nie zmieniło. Spojrzał na dziewczynę słysząc jej pytanie. - Nie, dzięki. - odparł i zajął miejsce na sofie wbijając wzrok w swoje splecione dłonie, bo ciężko mu było patrzeć na Tiff. Nie wiedział nawet jak zacząć rozmowę, od czego powinien ją zacząć? - Jak się czujesz? - rzucił, posyłając jej niepewne spojrzenie, szczerze mówiąc, sam nie wiedział czy interesuje go jej samopoczucie, nie po to tu przyszedł, ale rozmowa, która była przed nimi, była tą jedną z najcięższych, przez które musiał przejść. Lepiej taki pierwszy krok niż żaden prawda?
Cyrus dzisiaj obudził się z bólem głowy, kacem tym poalkoholowym oraz moralnym i jedyne na co było go stać to na powiadomienie siostry o tym, że nie da rady dzisiaj zjawić się w firmie, bo musi coś załatwić. Wczorajszy wieczór był totalnym rollercoasterem uczuciowym, spotkanie z Tiff, potem to z Maddie, czuł się źle, sam ze sobą i jedyne o czym marzył to zakopać się w pościeli i nigdy już nie wyjść z łóżka. Cała kłótnia z Lennox wciąż odbijała mu się echem w głowie, jej wszystkie słowa na temat Tiffany, które próbował wypierać, ale które coraz bardziej wierciły mu dziurę w sercu i sprawiały, że zaczynał w nie wierzyć. Nie chciał iść dzisiaj na spotkanie z Harris, nie chciał jej widzieć na oczy, ale kiedy na coś się z kimś umawiał, zawsze dotrzymywał danego słowa, więc chcąc nie chcąc, musiał zwlec się z łóżka i doprowadzić do stanu, w którym będzie wyglądał w miarę normalnie, choć było to bardzo ciężkie. Nieważne co by zrobił, zmęczenie i kac malowało się na jego twarzy kiedy patrzył w lustro, cóż, on w przeciwieństwie do Tiffany, nie ukryje tego pod warstwą makijażu.
Sporo czasu zajęło mu jeszcze zebranie się na odwagę i zdecydowanie na to, by odwiedzić swoją byłą w jej mieszkaniu. Zupełnie nie miał pojęcia jak będzie miała przebiegać ich rozmowa. Czuł się cholernie niezręcznie i był w nim ogromny dystans. Jeszcze wczoraj przed spotkaniem z Maddie chciał walczyć o Tiffany, dzisiaj, nie wiedział już co chciałby powiedzieć brunetce, co czuł i czego w ogóle od niej jeszcze oczekiwał.
Kiedy stanął pod drzwiami mieszkania Harris, kilkakrotnie się spod nich cofał i do nich wracał, denerwując się i zastanawiając się nad tym czy to dobry pomysł, ale nie mógł uciec, musiał się z tym zmierzyć i wyjaśnić wszystko, nie mógł zniknąć jak to zrobiła Tiff kiedy tylko zakuli go w kajdanki.
W końcu postanowił zadzwonić dzwonkiem do drzwi i nerwowo przeskakiwał z nogi na nogę, czekając, aż Harris w końcu się w nich pojawi i kiedy to zrobiła, przygryzł swoją wargę spoglądając na nią niepewnie.
- Cześć. - mruknął cicho i przez chwilę zawahał się czy w ogóle powinien przekraczać próg jej mieszkania, jednak zrobił to, wszedł do środka i skierował swe kroki do znajomego już sobie salonu. Przecież bywał w mieszkaniu Tiffany już nie raz, nic się tutaj nie zmieniło. Spojrzał na dziewczynę słysząc jej pytanie. - Nie, dzięki. - odparł i zajął miejsce na sofie wbijając wzrok w swoje splecione dłonie, bo ciężko mu było patrzeć na Tiff. Nie wiedział nawet jak zacząć rozmowę, od czego powinien ją zacząć? - Jak się czujesz? - rzucił, posyłając jej niepewne spojrzenie, szczerze mówiąc, sam nie wiedział czy interesuje go jej samopoczucie, nie po to tu przyszedł, ale rozmowa, która była przed nimi, była tą jedną z najcięższych, przez które musiał przejść. Lepiej taki pierwszy krok niż żaden prawda?
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
gall anonim