***
You're harboring a fugitive (that ass)
And my justice will be punitive (I'ma smash)
ken & barbie
Złota zasada głosiła: nigdy nie sypiaj z tą samą panną dwa razy.
Oczywiście - czasami go kusiło. Ale ilekroć zbliżał się do przekroczenia tej magicznej linii dzielącej go od zupełnie innego świata, przed oczami na czerwono drukowanymi literami malowało się Kenowi słowo: K-O-N-S-E-K-W-E-N-C-J-E.
Wtedy momentalnie robiło się mu zimno, jakby lodowaty oddech potencjalnej przyszłości omiatał kark. Jeżeli umówiłby się z kimś po raz drugi, istniało wysokoprocentowe ryzyko, że zrobiłby to również po raz trzeci. A dalej? Dalej mogłoby być już tylko gorzej; zamiast pomidorów malinowych zacząłby sadzić kwiaty (!!!), maniakalnie sprawdzać wiadomości na Messengerze i recytować miłosne poematy w świetle księżyca. Bo tak chyba zachowywali się ludzie w... w... z w i ą z k a c h.
Przemierzając dziarskim krokiem ulicę prowadzącą ku jego ulubionemu barowi, odruchowo mocniej opatulił się skórzaną kurtką, ponieważ samo to słowo wywoływało u niego nieprzyjemne dreszcze. Wszystko co piekielnie złe zaczynało się na literę Z - związek, zobowiązania, zaangażowanie. Trzy rzeczy, których Kenny unikał jak ognia.
Dlatego - nie, nie sypiał z nikim dwa razy, nawet jeżeli przemawiały za tym s o l i d n e argumenty. To byłoby okrutnym oszustwem z jego strony, znacznie gorszym niż te nieszkodliwe kłamstwa, którymi regularnie czarował kobiety. Bo okej, może i mówił, że niedługo zadzwoni, bo okej, może i prawił kwieciste komplementy, że czuł się oczarowany, ale znikając tuż po jednej nocy, na swój sposób chronił je przed czymś znacznie gorszym - bolesnym przywiązaniem do kogoś, kto nie był w stanie zaoferować nic więcej ponad jednonocną przygodę.
Czy to czyniło z niego b o h a t e r a?
— Bourbon dla mnie i blue Kamikaze dla tej Pani — rzucił nonszalancko do barmana, zajmując miejsce na stoliku barowym obok blondynki, która chwilowo obrócona była do niego plecami. Nim jednak na dobre zdążył rozkręcić się ze swoim profesjonalnym manewrem, kobieta w końcu zaszczyciła go swoim spojrzeniem, a on aż z niedowierzania chwycił się za nasadę nosa. — Nie. To się nie dzieje — burknął z ewidentnym rozczarowaniem w głosie, twarz ukrywając w dłoniach, ponieważ Latino King najwyraźniej postanowił go opuścić tego wieczoru.
barbie schmidt

 
				
 
									 
				
