Zablokowany
24 y/o
For good luck!
182 cm
zawodzę rodzinę, serwuję kawę w Sam James Coffee Bar
Awatar użytkownika
goodnight, sleep tight, don't let the dead bite. wrap a rope around your head and watch you as you take flight
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiw sumie obojętnie, może być ona/ich
typ narracji3 osoba
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Charles "Charlie" Marlow
Loic Williams
homeprofilebiopermits
Obrazek
data i miejsce urodzenia
07/11/2001; Toronto, Kanada
zaimki
on/jego
zawód
(dla rodziny) | barista
miejsce pracy
Sam James Coffee Bar
orientacja
panseksualny
dzielnica mieszkalna
parkdale
pobyt w toronto
od urodzenia
umiejętności
▶︎ świetny pływak, chociaż strasznie to zaniedbał i nie trenuje od szesnastego roku życia;
▶︎ prawo jazdy kategorii G; dobrze radzi sobie za kółkiem, nawet w stresowych sytuacjach;
▶︎ zaskakująco dobry kucharz, z pieczeniem też o dziwo radzi sobie nie najgorzej;
▶︎ doskonały słuchacz; wyłapie nawet drobne szczegóły i będzie o nich pamiętać;
▶︎ robi genialną kawę, zarówno w pracy, jak i w warunkach domowych;
▶︎ dogada się z praktycznie każdym, zazwyczaj szybko wyłapuje vibe od drugiej osoby i po prostu z nim płynie;
▶︎ dobry wokalista, potrzebowałby to nieco doszlifować, ale jak na szpanowanie na karaoke, to jest naprawdę dobry.
słabości
❚❚ podatność na uzależnienia, dotyka go chyba najmocniej, chociaż bardzo dobrze udaje mu się to zwalczać;
❚❚ problem z asertywnością; nie zawsze potrafi otwarcie i stuprocentowo odmówić przede wszystkim osobom, które są mu bliskie;
❚❚ ma problem z wyrażaniem emocji, jak i z poprawnym ich nazywaniem, więc po prostu udaje, że ich nie posiada;
❚❚ nie potrafi opowiadać o tym, jak się czuje, co czuje i dlaczego tak czuje;
❚❚ migreny, męczące go od kiedy rzucił narkotyki, przez które bierze za dużo leków;
❚❚ za wysoko stawia sobie poprzeczkę, skutecznie pracując albo trenując ponad swoje siły, do tego nieświadomie; jak się go upomni, to się nawet ogarnie.
trigger warning
znaczna część pisana jest w drugiej osobie - nie jest to kierowane (brońcie bogowie!) do czytającego! dodatkowo: przekleństwa, użycie narkotyków, myśli samobójcze, motywy samobójstwa, wyzwiska, motyw pobicia i odrzucenia
ᴄʟᴏsᴇʀ — ɴɪɴᴇ ɪɴᴄʜ ɴᴀɪʟs
𝟶:𝟸𝟺 ──●───────── 𝟼:𝟷𝟺
⇆ㅤ ||◁ㅤ❚❚ㅤ▷||ㅤ ↻


Mówią, że kiedy jesteś na dnie, czujesz się, jakbyś był na samym szczycie. Niedotykalny. Nieosiągalny. Siedzisz na swoim tronie, na ludzi patrzysz z wyższością. Pozjadałeś absolutnie wszystkie umysły, a teraz czujesz się jak młody bóg. Możesz tak wiele. Możesz właściwie wszystko, prawda? Miałeś dziewięć lat, kiedy w telewizji po raz pierwszy pojawiło się “Good luck, Charlie!” i od tego czasu ten głupi tytuł dudni w twojej głowie w każdej możliwej sytuacji. Szydzi z ciebie; tak to odczuwałeś. Ludzie przecież rzucali te słowa w chwilach, kiedy bolało najmocniej. Tylko wtedy nie wiedziałeś, że boli. Nie rozróżniałeś tego szyderstwa od faktycznie miłych słów. Nie wyczuwałeś sarkazmu. Śmiałeś się, pamiętasz? Miałeś zawsze taki durny, szeroki uśmiech. Smiley podkreślało, jak białe były twoje zęby. Jak to możliwe, że były aż tak śnieżnobiałe? I jeszcze wszystkie twoje? Tyle jeszcze odpierdolisz, Charlie. Czasem mi ciebie po prostu żal. Z drugiej strony, możesz żreć gówno, wiesz? Z to wszystko, co odjebujesz. To jedyne danie, na które ten poryty łeb zasługuje.

ᴏᴍᴇɴ — ᴛʜᴇ ᴘʀᴏᴅɪɢʏ
𝟶:𝟸𝟺 ──●───────── 𝟹:𝟹𝟽
⇆ㅤ ||◁ㅤ❚❚ㅤ▷||ㅤ ↻


Siema, jestem Charlie— Cześć Charlie!…
Masz szesnaście lat, kiedy pierwszy raz trafiasz na odwyk. Jest marzec, więc w sumie to dalej piętnaście. Rodzice cię na niego odstawili. Wtedy jeszcze się łudzili, że to ci cokolwiek dopomoże. Mieli nadzieję, że to nic poważnego. Wybryk. Coś, nad czym nie potrafili zapanować, ale specjalistyczna pomoc na pewno da radę. Płakałeś całą drogę, jak już cię wieźli do ośrodka. Szkoda, że kiedy na twoim języku lądowała kolejna działka, daleko ci było do płaczu. Klepali cię po barku; mówili: “powodzenia, Charlie”. Wpychali ci kubki z alkoholem do ręki; coś chyba do nich dosypywali, ale też nie masz stuprocentowej pewności. A na następny dzień czujesz się paskudnie, chociaż i tak pojawiasz się na zawodach. Pamiętasz, jak trener na ciebie patrzył? Martwił się o ciebie, stary. Znał cię znacznie lepiej niż twój własny ojciec i widział, kiedy coś było nie tak. Ty nalegałeś, żeby cię dopuścił. Powiedział, że jak coś odpierdolisz, to będzie ostatni raz. Pamiętasz, co było dalej?
Pierdolnąłeś życiówkę po półtora tygodnia braku treningu. Sędziowie nie zauważyli, ale trener już tak. I miałeś cholerne szczęście, że nie robili wtedy testów narkotykowych. Wróciłeś do domu ze złotem… i trenerem, który matce i ojcu powiedział wszystko. A oni wtedy zadecydowali, że idziesz na odwyk. Do zamkniętego ośrodka. Wtedy nie wiedziałeś, że wchodziłeś po raz ostatni do basenu. Nie miałeś prawa wiedzieć. Tak samo, jak nie miałeś prawa wiedzieć, jak bardzo wypierdolisz się na mordę.

ᴡʜᴇʀᴇ’s ʏᴏᴜʀ ʜᴇᴀᴅ ᴀᴛ — ʙᴀsᴇᴍᴇɴᴛ ᴊᴀxx
𝟶:𝟸𝟺 ──●───────── 𝟺:𝟺𝟼
⇆ㅤ ||◁ㅤ❚❚ㅤ▷||ㅤ ↻


Dwa dni. Tyle wystarczyło, żebyś stracił zęba. I to już po wyjściu z odwyku. Kto by pomyślał, że odmowa wspólnego ćpania skończy się tak tragicznie? Całe szczęście, rodzicom jeszcze wtedy na tobie zależało, więc nie musiałeś długo czekać, żeby odzyskać zęba. A przecież to nie jedyny, który stracisz. Ten tylko bolał najbardziej. Pierwszy raz zawsze boli najbardziej, ale tu nie miałeś świadomości, że to był pierwszy upadek twojej dumy. Tych doświadczysz zdecydowanie więcej, nawet jeżeli nie do końca będziesz tego świadomy. Tylko nie strać głowy! A nie, czekaj… Powodzenia, Charlie.
Przecież gdybym tylko wiedział, co wtedy będziesz… będę… robił i jakie będą tego konsekwencje, to bym całkiem inaczej postępował. Młody człowiek w naturze ma bycie głupim, skrajnie nieodpowiedzialnym i niemyślącym o tym, co będzie później. A szkoda, że nikt ciebie tego nie nauczył. Nie zatrzymał; nie powiedział ci kilku mądrych słów. Trener nie miał na ciebie wpływu, jak nie chodziłeś na pływalnię. Ojciec? Był nieobecny. Jak matka. Rodzeństwa i tak nie miałeś zamiaru słuchać, ale przecież też mieli wyjebane. Jakby tak nie było, to by dzwonili. Pytali, co tam i w ogóle jak się czujesz, a nie całkiem zamilkli, razem z kolejnymi zniknięciami, przedawkowaniami, odwykami…
Nawet nie wiesz, kiedy zostałeś sam, bo przestali mieć jakąkolwiek nadzieję. Ty chyba też, co?

ᴅʀᴀɢᴜʟᴀ — ʀᴏʙ ᴢᴏᴍʙɪᴇ
𝟶:𝟸𝟺 ──●───────── 𝟹:𝟺𝟹
⇆ㅤ ||◁ㅤ❚❚ㅤ▷||ㅤ ↻

Dziewiętnaście lat. Cztery odwyki, dwie próby samobójcze, puste mieszkanie na Greektown, w którym umieścili cię starzy z dietą pudełkową, żebyś nie miał problemów z żarciem. Nie martwisz się czynszem czy rachunkami, a jednocześnie pieniędzmi, bo te dostajesz, jeżeli stawisz się na wizycie u terapeuty. Dostajesz ich za dużo, więc i tak stać cię na kilka działek, które zaspokoją głód. Działek, których miałeś już nie brać. Przez które znowu wylądujesz na dnie, ale już nie możesz nad tym za bardzo zapanować, co? Za bardzo cię to kusi. Za bardzo chcesz poczuć ten haj, ten wzwyż, jakbyś latał. Jakby stopy nie dotykały podłoża, jakbyś lewitował kilka centymetrów nad ziemią i nie mógł z niej zejść, bo głowa tak dobrze się czuje, kiedy może bujać w obłokach.
Ciało czuje się tragicznie, Charlie. Ciało ma dosyć. Chce spokoju. Chce, żebyś przestał, bo ma dosyć. Nie widzisz tego, kiedy głowa czuje się tak dobrze. Nie czujesz, że powoli upadasz. Na zdrowiu. Na psychice. Nie możesz czasem oddychać, bo płuca zachowują się tak, jakby miały ci się zaraz zapaść. Zwinąć się i zwiędnąć. Opaść do twojego żołądka, który… właśnie, kiedy ostatnio coś jadłeś? Jesteś chudy. Wyglądasz jak zombie. Z tymi tatuażami to już w ogóle. Można policzyć ci żebra. Dawno nie masz smiley ani tego ikonicznego, szerokiego uśmiechu. Zęby już nie są białe, trochę pożółkły, bo zapomniałeś o ich myciu. Zresztą, masz trzy sztuczne, na całe szczęście nawet nie widać różnicy, ale plułeś krwią, kiedy wybili ci te dwa z lewej strony. Pamiętasz ten ból, bo miałeś wtedy jeszcze złamany nos. I nagle cały haj poszedł się jebać, a ty wylądowałeś na dnie. Może tutaj zawsze było twoje miejsce, skoro nie potrafisz nad sobą zapanować? Nie potrafisz nic ze sobą zrobić pożytecznego. Nawet myśleć nie potrafisz bez tych narkotyków, co? Powodzenia, Charlie.

ʙɪɢ ᴍᴀɴ, ʟɪᴛᴛʟᴇ ᴅɪɢɴɪᴛʏ — ᴘᴀʀᴀᴍᴏʀᴇ
𝟶:𝟸𝟺 ──●───────── 𝟺:𝟸𝟷
⇆ㅤ ||◁ㅤ❚❚ㅤ▷||ㅤ ↻


Byłeś gotowy skoczyć. Patrzyłeś na wodę i myślałeś, jakie to musi być uczucie, żeby w nią tak po prostu chlusnąć. Zniknąć. Co byś musiał wtedy czuć? Czy twoje płuca wypełniłyby się wodą? Czy ta miałaby co wypełnić? To miała być ostatnia próba. Tym razem udana. Niby do trzech razy sztuka, ale ty próbujesz już piąty. Żałosne, że nawet zabić się nie potrafisz. I zawsze jesteś problemem dla kogoś, kto musi cię wyciągać.
… Nie, nie mogę tak o tym myśleć. Byłem zagubiony, zjarany, naćpany… byłem w złym miejscu. Nie mogę siebie za to obwiniać. Nie mogłem wtedy znać konsekwencji. Wtedy myślałem, że jak z tym wszystkim skończę, to moich problemów też nie będzie. Nic nie czułem. Nie chciałem walczyć. Nie mogłem powstrzymać się od agresji wobec samego siebie. Odpierdalałem równo i gdyby nie pomocna dłoń, nigdy bym się nie dowiedział, jak smakuje normalne życie. Bo kto by pomyślał, że niejaka pani Norma po prostu się przy mnie zatrzyma, wyciągnie w moim kierunku dłoń i zaproponuje chwilę rozmowy. Herbatę, ciepły posiłek, miejsce do spania. Będzie jak matka, o której miłości dawno zapomniałem. Matka, którą ostatni raz widziałem, jak wypierdalała mnie razem z ojcem z mieszkania, które sami mi dali. Bo przestałem chodzić na terapię. Dlatego chciałem skoczyć. Skończyć. Norma stała się darem od losu. Osobą, której zależało; która chciała mnie pokierować w odpowiednim kierunku. I całkiem nieźle jej to wyszło.

sᴛʏʀᴏғᴏᴀᴍ ᴄᴀᴛʜᴇᴅʀᴀʟ — ᴏғ ᴍᴏɴsᴛᴇʀs ᴀɴᴅ ᴍᴇɴ
𝟶:𝟸𝟺 ──●───────── 𝟹:𝟻𝟺
⇆ㅤ ||◁ㅤ❚❚ㅤ▷||ㅤ ↻


Wyszedłem na prostą. Cztery lata, wizyty u psychiatry, psychoterapeuty. Odwyk. Nie dotknąłem narkotyków od ponad czterech lat. Od kiedy Norma otuliła mnie kocem i dała termos z gorącą czekoladą do ręki. Czasami łapię się na myśleniu, że równie dobrze mogła być seryjnym zabójcą, a ja jej tek po prostu zaufałem. Wszedłem do jej samochodu i… ta podróż, rozmowa, ciepły posiłek i sen zmieniło moje życie. Jakby ktoś zobaczył we mnie kogoś… ludzkiego. Normalnego. Istotę żywą. Tchnęła we mnie jakąś chęć pracy nad sobą. Chęć rozwoju. Złapania wiatru w żagle.
I jej wyszło. Naprawdę wyszło. Wyglądam zdrowiej. Mam pracę. Płacę rachunki. Wynajmuję niewielkie mieszkanie. No i mam dziewczynę. Cindy jest słodkim cukiereczkiem, za który mogę być wdzięczny losowi. Może i się klei jak toffi do podniebienia, ale tak poza tym, to nie jest przecież taka zła. Przecież mnie kocha. Ostatnio tylko jak do mnie wydzwania na facetime w nocy i widzę, że ma czerwone oczy, to zaczynam się trochę bardziej martwić. Może właśnie to mi tak skutecznie spędza sen z powiek. I dodaje takiego wyrazu twarzy, że muszę się pilnować, żeby klientów nie wystraszyć. Przecież prezentuję firmę, dobrą firmę, z dobrą kawą. Muszę wyglądać. Nawet jeżeli mam wrażenie, że ta moja druga połówka coś przede mną ukrywa…
zgoda na powielanie imienia
tak
zgoda na powielanie pseudonimu
tak
Zgody MG
poziom ingerencji
średni
zgoda na śmierć postaci
tak (ale mnie zapytajcie)
zgoda na trwałe okaleczenie
tak
zgoda na nieuleczalną chorobę postaci
tak
zgoda na uleczalne urazy postaci
tak
zgoda na utratę majątku postaci
tak
zgoda na utratę posady postaci
tak
opos
czytanie w myślach i kierowanie postacią; metagaming (jak na przykład używanie wiedzy gracza, nie postaci); AI w każdej formie; bardzo szczegółowe opisy wymuszeń na tle seksualnym, jak i bardzo szczegółowe opisy samych zbliżeń
0 y/o
Prepare to be a seasoned local
0 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Witamy na forum Charlie Marlow
Dobra wiadomość – Twoja karta postaci została zaakceptowana i możemy powitać Cię po tej stronie kanadyjskiej granicy! Przypominamy, że na rozpoczęcie rozgrywki masz 7 dni! W temacie kto zagra? możesz znaleźć użytkowników, którzy chętnie Ci w tym pomogą. Jednocześnie zachęcamy do założenia relacji, kalendarza i informatora. Powodzenia w Toronto!
Zablokowany

Wróć do „gentlemen”