-
W ostatnie święta
Oddałem Ci serce
Ale już kolejnego dnia
Zwróciłaś mi je
W tym roku
By oszczędzić sobie łez
Ofiaruję je komuś wyjątkowemu
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkityp narracji3 osobaczas narracjiprzeszłypostaćautor
Elise ostatnimi czasy zaczęła chadzać na randki. Może nie na jakąś ogromną skalę, nie to, że wychodziła co wieczór, nie było też tak, że miała jakieś wielkie parcie na poznanie kogoś, związanie się z nim na całe życie itp. Raczej podchodziła do tego z otwartą głową, na zasadzie "poznamy się i zobaczymy co z tego będzie", nie była zafiksowana na punkcie znalezienia sobie potencjalnego męża numer dwa.
Jedna z jej klientek, która już od jakiegoś czasu przyprowadzała do Elise swoje czworonogi, wpadła ostatnio na genialny pomysł, żeby swatać swoją ulubioną panią weterynarz ze swoim synem. El poznała już wcześniej tego mężczyznę, bo któregoś razu przywiózł jednego z czworonogów matki, gdy ten pilnie potrzebował pomocy. Facet był przystojny i być może w innych okolicznościach zwróciłaby na niego uwagę, ale nie do końca uśmiechało jej się spotykanie się na randkę z synem jednej ze swoich stałych klientek. Szczerze mówiąc czuła się dość mocno zażenowana całym tym spotkaniem i nawet gdy stała przed lustrem, starając się wybrać coś ładnego na wieczór, to zastanawiała się czy przypadkiem nie dezerterować i nie powołać się na ból brzucha albo na to, że musi dłużej zostać w pracy. Potem sama skarciła się za to w myślach, bo przecież był to iście idiotyczny pomysł, a z drugiej strony wiedziała, że wyjście z domu jej się przyda.
Gdy wybrała już odpowiedni strój, w którym czuła się jednocześnie komfortowo i atrakcyjnie, wskoczyła jeszcze pod prysznic, bo potrzebowała się odświeżyć i zrelaksować. Chwilę spędziła w kabinie, po czym wytarła się, wysuszyła włosy i przebrała się w przygotowane wcześniej ciuchy. Przyjrzała się sobie jeszcze raz w lustrze, upewniając się, czy faktycznie wygląda w porządku, po czym zamówiła taksówkę, wylała na siebie trochę ulubionych perfum i pojechała do knajpki, w której byli umówieni.
Gdy zerknęła na zegarek odkryła, że do umówionej godziny spotkania miała jeszcze jakąś chwilę, więc stanęła w pobliżu lokalu i wyjęła z torebki e-papierosa (zwykłych raczej nie paliła, ewentualnie raz na jakiś czas) i pociągnęła kilka "buchów" w oczekiwaniu na to, aż zegarek pokaże moment "tuż przed" randką.
Michael Graham
-
święta, święta
i już zaraz znów wakacje
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjityp narracjiczas narracji-postaćautor
Na dzień randki wybrał ten, kiedy nie miał dyżuru w pracy. Jeszcze tego brakowało, by w trakcie spotkania zaczął przysypiać, albo w ogóle odebrał telefon z nagłym wezwaniem do szpitala. Na to drugie miał zresztą idealne rozwiązanie, bo wystarczyło wychylić lampkę wina i zasłonić się niedyspozycją. Ratowanie życia na pełnym zmęczeniu po dwudziestu czterech godzinach na nogach było przecież mniej ryzykowne od promila we krwi. Po ubraniu się w zestaw ciemnych spodni i butelkowozielonej marynarki przejrzał się przelotnie w lustrze. Prezentował się znacznie lepiej, niż z poszarzałą skórą i podkrążonymi ze zmęczenia oczami. Dziesięć godzin snu było zbawieniem, do którego z wolna się przyzwyczajał, bo jakże różne były to warunki od tych, do których przywykł.
Zamówił taksówkę, bo zakładał, że nawet jeśli sama randka pójdzie przeciętnie, to przynajmniej alkohol uprzyjemni cały proces. Oczywiście, że się denerwował, nie wiedząc, jak pójdzie to całe spotkanie i czy po wszystkim matka będzie mogła się pojawić u weterynarza bez wstydu. Michael czuł, że nie pojawia się wyłącznie po to, by reprezentować siebie, a wszystkich Grahamów. Wystawiony znów na pieprzony świecznik, zobowiązany do uprzejmych uśmiechów i grzecznych gestów, miał być wizytówką.
Na miejsce dotarł chwilę przed umówioną godziną i z dłońmi wciśniętymi w kieszenie płaszcza pojawił się przed drzwiami do eleganckiej restauracji. Już miał nacisnąć klamkę i wejść do środka, kiedy obejrzał się przez ramię i dostrzegł znajomy profil. To wtedy przeszedł go dreszcz zdenerwowania, mówiący, że ma jeszcze moment, aby się wycofać. Tyle że ucieczka nie była w jego stylu.
— Chwila na odstresowanie? — zagaił, wyłaniając się spomiędzy ludzi, by stanąć przed Elise z pogodnym uśmiechem. Sam unikał papierosów zwykłych i tych elektronicznych. Tytoniem raczył się niegdyś w postaci fajki, kiedy w leniwe, upalne wieczory arabskich ziem, zasiadał z drapiącym przysmakiem do pustynnego krajobrazu. Sam tytoń było o wiele łatwiej zdobyć, niż gotowe papierosy. — Sądzisz, że będzie aż tak źle? — Osadził wzrok na brunetce, dochodząc do wniosku, że to ciekawy zbieg okoliczności, że każda kobieta, która pojawiała się w jego życiu z jakimkolwiek planem matrymonialnym, odznaczała się ciemnymi włosami i oprawą oczu. Czy można to już uznać za jego typ?
Elise Ellis