Wrócił zmęczony, czy raczej znużony irytującym snuciem się po korytarzach oraz tkwieniem w stanie gotowości i pierwsze co, to wziął prysznic i udał się na drzemkę. Przebudził się momentalnie na dźwięk przychodzącej wiadomości i wpół przytomnym wzrokiem odczytał zapowiedź siostry o rychłych odwiedzinach. Czy znała jego grafik i wiedziała, że będzie dziś wieczór w domu? A może postawiła na łut szczęścia? Graham przestał podważać logikę i doszukiwać się odpowiedzi w ramach własnych myśli. Poruszał się po skąpanym w półmroku domu odziany w szare, dresowe spodnie i prosty t-shirt. Ciepłe, przydymione światło rozświetlało pomieszczenia na parterze, choć trochę łagodząc pustkę na meblach. Przez ostatnią dekadę mieszkał wspólnie z żołnierzami, mając praktycznie zerowe miejsce na jakiekolwiek zbieractwo. Brakowało pamiątek, czy ozdób, a to, co zawierało się w wyposażeniu domu, zostało już krytycznie przez Michaela przetrzebione. Pozbył się wszystkiego, co wyglądało tandetnie, czy przywodziło na myśl irytujące skojarzenia, przez co dom momentami sprawiał wrażenie niezamieszkałego.
Blisko umówionego czasu rozległ się dzwonek do drzwi i Michael zatrzymał się jeszcze w przedpokoju, by upewnić się, że jasne włosy nie noszą już śladu popołudniowej drzemki.
— Już myślałem, że się zgubiłaś — przywitał ją w przejściu i wpuścił do środka, tuż po przekroczeniu progu zamykając na moment w ciasnym uścisku. Pachniała mrozem, świeżością swoich perfum i czymś jeszcze, czego w pierwszej chwili nie potrafił nazwać. — Gdzie się szlajałaś? — spytał podejrzliwie, nawet jeśli nie zamierzał prawić jej żadnych morałów — a raczej, zanim zdążył ugryźć się w język. Ruby dochodziła już do trzydziestki, ale w oczach Michaela w dalszym ciągu była młodszą siostrą, wokół której należało roztoczyć opiekuńczy woal.
— Czym się dzisiaj trujemy? Whisky, wino, czy może gin, jeśli nie zdążyłaś jeszcze wyplenić z siebie pompatyczności Oxfordu? — sięgnął do żartobliwego tonu, kiedy przeszli oboje do kuchni, by przygotować szkło. — Założyłem, że będziesz głodna, więc zamówiłem sushi z twojej ulubionej knajpy.
Brak umiejętności gotowania przez rodzeństwo Grahamów był dość powszechnie znany. Kiedy się spotykali, jasnym było, że żadne z nich nie będzie niczego pichcić w obawie przed puszczeniem domu z dymem.
Ruby J. Graham