Było mu cholernie i nadzwyczaj głupio, że znowu nie dał rady sam ogarnąć tego, co ciążyło mu na barkach. Może gdyby jego życie nie zostało dosłownie wywrócone do góry nogami, jeszcze jakoś udałoby się poukładać naprędce harmonogram dnia. Tak by było, gdyby z samego rana nie został niespodziewanie poinformowany w pracy o przydzieleniu do nowej sprawy. Na początku był wściekły i długo odsuwał od siebie myśl o zapoznaniu się z aktami. Ale po rozmowie z
nową koleżanką i braku jakiejkolwiek zmiany partnera zrozumiał, że decyzja została już za niego podjęta. Niby lubił swoją stabilność i nie chciał awansować wyżej, bo dobrze mu się pracowało tu, gdzie był, ale miał już po dziurki w nosie takich zagrywek. Jego wydział zajmował się czymś zupełnie innym. Mógł co najwyżej służyć pomocą, a tymczasem został wrzucony na minę.
Dlatego też zadzwonił do Evans. Jeszcze za czasów jego małżeństwa pracowała u nich, opiekując się Lily, gdy oboje musieli zostawać po godzinach. Zawsze świetnie wywiązywała się ze swoich obowiązków. Później, gdy całkowicie zrezygnowała z dorabiania jako opiekunka, umówili się, że w razie kryzysu mogą do niej zadzwonić, a ona przyjedzie i im pomoże. Od rozwodu minęło już trochę czasu, a opieka naprzemienna sprawdzała się całkiem nieźle, aż do ostatniego miesiąca, który dosłownie zgniótł Nathaniela jak robaka. Evans była jego ostatnią deską ratunku. Dzięki niej nie musiał dzwonić do ex-żony i tłumaczyć się, że nie daje sobie rady. A naprawdę nie chciał tego robić, w końcu ona pracowała jako profilerka i pewnie miała nie mniej nadgodzin niż on. Nie chciał kolejnej bezsensownej kłótni przez telefon ani wizji, że młoda zostanie w przedszkolu sama aż do dwudziestej pierwszej. To nie wpływało najlepiej na psychikę dziecka. Odetchnął z ulgą, gdy dostał od Meeny informację zwrotną, że wszystkim się zajmie i ma się nie przejmować. Kamień spadł mu z serca, dzięki temu mógł sprawniej zająć się wszystkim, co jeszcze miał dziś do zrobienia.
I chociaż bardzo się starał, nie skończył przed momentem, w którym kobieta pojawiła się na wydziale z jego córką, śpiącą w jej ramionach. Uniósł głowę znad dokumentów i posłał jej przepraszające spojrzenie.
—
Mogłem dać ci klucze, abyś pojechała z nią do domu i nie musiała tutaj zostawać. Szczerze wątpię, że się wyśpi — rzucił od razu, drapiąc się po czole, gdy tylko zorientował się, jaką gafę popełnił. Już i tak był wdzięczny, że zdołała zajechać i odebrać Lily z przedszkola, zanim przedszkolanki obdzwoniłyby całą rodzinę, informując, że dziecko zostało porzucone.
—
Jeśli chcesz to możesz sobie usiąść, nie wiem czy fotel — kiwnął głową w stronę miejsca, o którym mówił —
nie jest wygodniejsze niż te krzesła. — Przeniósł swój wzrok szybko na monitor, wykonał kilka kliknięć, próbując podzielić swoją uwagę. Chciał już dzisiaj wyjść z czystą głową z pracy. —
I jeszcze raz dzięki, uratowałaś mi dupę. Gdyby nie ty, miałbym przejebane.
Meena Evans