ODPOWIEDZ
28 y/o, 168 cm
kobieta pracująca i wokalistka w punkowym zespole toxic
Awatar użytkownika
all eyes on me
in the center of the ring
just like a circus
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiona/jej
postać
autor

2# Izzy Zaleski & Alice Krueger
Mój otępiały wzrok skierowany był ku górze, w stronę jarzeniówki, która od mojego ostatniego pobytu w tym przeklętym przybytku, nieustannie migała, jakby nie mogąc zdecydować pomiędzy dalszym życiem, a zakończeniem swego marnego jestestwa. Dobrze znałam to miejsce, me nocne, wielogodzinne eskapady już kilkukrotnie kończyły się na posterunku; brud obdrapanych ścian czy nienaturalne zimno, kojarzące się z kostnicą, nie sprawiały więc na mnie najmniejszego wrażenia. W końcu, nigdy nie zatrzymali mnie za niewinność, chociaż miałam wrażenie, że większość z nich szukała wymówki do tego by mnie zatrzymać. Nie wiem, może ciągle brakowało im towarzystwa, a może byłam kolejnym przypadkiem, jakiego używali do poprawy swoich statystyk, w końcu w moim zwyczaju nie leżało uciekanie od odpowiedzialności.
Wokół panowała wrzawa, pracownicy krzątali się w pośpiechu, goniąc za kolejną sprawą, nie zwracając na mnie uwagi. Znudzona, przymknęłam oczy, rozsiadając na niewygodnym krześle, zmiana pozycji nie przysporzyła memu zmęczonemu ciału nawet grama komfortu. Bardzo dobrze wiedziałam przy którym biurku siedzę, a pozłacana tabliczka z imieniem i nazwiskiem mej oprawczyni, błyszczała złowieszczo z każdym migotaniem niesfornej żarówki. Nie mogłam zdecydować, jakiego rodzaju uczuciami darzyłam Krueger, z jednej strony była niechęć związana z zawodem, jaki wykonuje, z drugiej strony solidarność jajników, nie pozwalała mi jej swobodnie nie lubić - zresztą, mój masochistyczny mózg pragnął tych naszych wymiany zdań i z dwojga złego wolałam trafić na nią, niż na jednego z męskich przygłupów, którzy również tam pracowali.
Gdy siadła przede mną uśmiechnęłam się drapieżnie, znów zmieniając pozycje, teraz wysunięta byłam do przodu w jej stronę, założyłam nogę na nogę, odsłaniając skrawek zakrytego czarnymi rajstopami uda.
- Witaj Alice, - rzekłam spokojnie, z mych warg nawet na chwilę nie znikał uśmiech - Widujemy się zdecydowanie zbyt rzadko, zbyt rzadko - zaznaczyłam wyraźnie, spoglądając w oczy równolatki - już myślałam, że znalazłaś sobie coś lepszego do roboty niż prześladowanie niewinnych obywateli Toronto - gdyby nie kajdanki, których zimna powierzchnia wbijała się w nadgarstki, skrzyżowałabym ręce na wysokości swych piersi, krępowały one jednak ruchy.
- Naprawdę, jeśli chciałaś się ze mną zabawić, mam na myśli kajdanki, sznury i tego typu sprawy, mogłaś mnie poszukać, przecież dobrze wiesz, gdzie mieszkam - zakończyłam sugestywnie unosząc jedną brew do góry, chociaż pewnie nie powinnam prowokować byka, machając mu przed oczami czerwoną szmatą.

Alice Krueger
Ostatnio zmieniony wt lip 22, 2025 4:19 pm przez Izzy Zaleski, łącznie zmieniany 1 raz.
sałata
byleby nie AI
28 y/o, 169 cm
wydział śledczy what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

-2- Izzy Zaleski

Minął rok. A dokładnie czternaście miesięcy, odkąd Alice Krueger przestała być sobą i nauczyła się grać pozorami.

Nieobecność w papierach? Żadna. Codziennie podpisywała dokumenty, odbierała raporty, czasem nawet pojawiała się w jednostce na kilka godzin, uśmiechając się sztucznie do kolegów i koleżanek z wydziału.
Ale nikt nie pytał, czemu jej oczy wyglądały jak puste komory przesłuchań.
Nikt nie pytał, czemu nagle przestała strzelać na treningach.
Czemu zapominała wyłączyć telefonu na dyżurze, choć wcześniej była perfekcjonistką.
Nikt nie pytał, bo nikt nie chciał usłyszeć odpowiedzi.

Bo co powiedzieć, kiedy policjantka z wydziału śledczego zakochuje się w synu człowieka, który właśnie pierze pół budżetu tego kraju?
Co powiedzieć, kiedy z dumnie wyprostowanej funkcjonariuszki staje się narzeczoną potwora?

Gdy leżała na podłodze — krwawiąca, pobita, z żebrem przebijającym oddech i myślą, że straciła owoc ich miłości na zawsze — wiedziała jedno: jeśli przeżyje, nie będzie już tą samą kobietą.
I nie jest.
Zabrała mu wszystko. Nie złoto. Nie auta. Nie posiadłości.
Zabrała mu fundamenty — jego grzechy w plikach PDF, kłamstwa w logach rozmów, kontrakty podpisywane z fałszywych kont, zdjęcia z tajnych spotkań.
Uciekła.
Zniknęła mu z radaru, żyjąc jak cień.
Ale cień, który wraca — jak feniks, który z popiołu powstaje na nowo. Silna. Choć wciąż z małymi pęknięciami w środku.

Dzisiaj, na komisariacie, gdy staje przed lustrem w szatni, przez chwilę widzi tam siebie sprzed lat.
Tę, która potrafiła patrzeć oskarżonym w oczy z chłodem, jakby miała lód zamiast tęczówek.
Ale to tylko odbicie. Stare i wypłowiałe.

Prawda jest taka, że Alice nie wróciła. Jeszcze nie.


Wkłada czarną koszulę, zapiętą na ostatni guzik. Pistolet. Odznaka.
Zwyczajność. Procedury.
Ale gdy zamyka oczy, wciąż widzi jego usta, szepczące: „Jesteś moja”, i kopniak, który rozdarł ją nie tylko fizycznie.
Nie może oddychać. Ale musi.
Dlatego otwiera oczy i rusza.

Dłoń na klamce.
Wydech.
I... wejście.


Pokój jak zawsze zimny.
Metalowe krzesła.
Stół.
Kamera z czerwoną diodą.
I ona — Izzy.
Ulubiona oskarżona Alice. Nie dlatego, że była łatwa do złamania.
Właśnie przeciwnie.
Zbyt pewna siebie. Zbyt bezczelna. Zbyt… wolna.
Alice siada naprzeciwko niej.
Zapięta. Sztywna. Jakby nadal miała na sobie kamizelkę kuloodporną, choć nie nosiła jej od miesięcy.
Wie, czego się spodziewać. A mimo to... coś się zmienia.
– Izzy – mówi w końcu. Głośno, ale z cieniem w głosie.
Nie tym samym tonem, co kiedyś.
Nie tym, który zabijał rozmowę zanim się zaczęła. Ten głos drży. Prawie niewidocznie, ale jednak.
– Może... oszczędźmy sobie tych gierek – dodaje, patrząc jej w oczy.
Jest w tym spojrzeniu coś nowego. Nie rozkaz. Nie strach. Prośba?
Jakby to Izzy trzymała teraz karty.
Jakby Alice właśnie oddała kontrolę.
Świadomie.

– Ale ty też się chyba stęskniłaś
– mówi wolniej. – Trafiłaś przecież właśnie na mój dyżur. -przełyka ślinę. – Opowiedz... co cię tutaj tym razem sprowadza.
28 y/o, 168 cm
kobieta pracująca i wokalistka w punkowym zespole toxic
Awatar użytkownika
all eyes on me
in the center of the ring
just like a circus
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiona/jej
postać
autor

Zaciekawiona, powoli przeciągam wzrok po sylwetce Alice, ma głowa przechyla się w bok, mimowolnie marszczę brwi, zaskoczona. Przywykłam do zimnych słów, które jak sztylet przeciągają po mym gardle, próbując zranić, wyciągnąć z najgłębszych zakamarków duszy najpotrzebniejsze informacje. Człowiek, który siedzi teraz przede mną jest całkowicie inny, jakby maska, którą na co dzień dzierży, opadła, wyzwalając spod membrany skóry niepewności. Drżenie głosu tylko potęguje to uczucie. Nie czuję się dobrze, altruistyczna osobowości chce przeprosić, zapytać co się dzieje. Z trudem duszę nieznane mi dotąd uczucia w zarodku, bo przecież nie było pomiędzy nami ani krztyny sympatii, stałyśmy po dwóch stronach barykady i znów wiercę się na krześle, bo niepewność siedzącej na przeciwko mnie kobiety, udziela się i mi.
- Nie wiem czego oczekujesz - odpieram znudzona, pierwszy raz nie potrafiąc spojrzeć jej w oczy - Jak zawsze znajdowałam się w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiednim czasie, nie znam nikogo z kolesi, którzy nie potrafili się zachować i zaczęli rozróbę, tak naprawdę nie wiem po co mnie zgarnęliście. - kłamie, bo nie umiem inaczej, zresztą prawda niczego by nie zmieniła; lokal, w jakim tamtego wieczora graliśmy słyną z podejrzanej klienteli, ale miłość do muzyki i wszystkiego co chociaż odrobinę nielegalne i niewłaściwe, uzależniała, dlatego, gdy zdarzyła się okazja, razem z zespołem graliśmy wszędzie, gdzie ktoś chciał nas słuchać. Wiem, że mi nie wierzy, nigdy nie należała do łatwowiernych osób, nie jest też jednym z swoich kolegów, mających mnie za kompletną idiotkę. Manipulowanie mężczyznami przychodzi mi z łatwością; wystarczy ciepły uśmiech, trzepot rzęs czy kilka słodkich słów i z łatwością łykają każde moje słowo. W tym momencie niesamowicie współczuje jej tego, że musi męczyć się z bandą niereformowalnych, przepełnionych testosteronem małp, ale najwyraźniej wszystkie kobiety muszą nieść na swoich barkach ten przeklęty krzyż.
- Wszystko w porządku? - coś w tym pokoju zmusza mnie do zadania kolejnego pytania, zupełnie jakby role się odwróciły - Ludzie gadają, że mieszkasz na West End i że... - zatrzymuje się na chwilę niepewnie, swe oczy kieruję w stronę kamery i czerwonego światełka, ma dłoń mimowolnie sięga w stronę kartki papieru i długopisu, leżących gdzieś na powierzchni starego stołu w pokoju przesłuchań. Przez chwilę biję się z myślami, to co za chwilę zrobię może być dla mnie bardzo niebezpieczne, sama nie wiem czy to prawda, bo doświadczenie nauczyło mnie, że nie warto wierzyć w plotki, pomimo wszystko nie chce by coś jej się stało. Kierowana przeklętą dobrocią, zapisuję trzy słowa.
Ktoś Cię szuka.
Me serce bije oszalałe, jakby próbując wyrwać z klatki piersiowej, dalej nie potrafię ocenić słuszności mego zachowania, czy w tym momencie powinnam obawiać się i o własne bezpieczeństwo? W końcu macki zła sięgają głęboko, ciastko oplatając serca i jej współpracowników.

Alice Krueger
sałata
byleby nie AI
28 y/o, 169 cm
wydział śledczy what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

-Izzy Zaleski -

Wszystko w niej drżało, choć na zewnątrz wciąż siedziała nieruchomo. Jak cień kobiety, która kiedyś była gotowa walczyć o każde dobro tego świata
Alice słyszała głos Izzy, ale nie słowa. Słowa były gdzieś dalej. Jakby za szybą, przez którą ktoś stukał. Za każdą z tych sylab krył się inny impuls - do ucieczki, do płaczu, do krzyku. Żaden nie wypłynął na powierzchnię.
Było coś niepokojąco znajomego w sposobie, w jaki Izzy unikała jej wzroku. Jakby to nie ona była przesłuchiwana. Jakby zamieniły się miejscami. Jakby to Alice siedziała po tej niewłaściwej stronie stołu.

I tak się właśnie czuła.


Jak oszustka. Przebrana w mundur, którego nie potrafiła już nosić z godnością. Jak kobieta, która sprzedała własną siłę za dotyk, który później ją zniszczył.

Nie powinna tu być.

Nie powinna wracać.


A już na pewno nie powinna siadać naprzeciwko Izzy– tej przeklętej Izzy – z którą zawsze łączył ją tylko jad i napięcie. A teraz? Teraz Izzy wydawała się jedyną osobą w tym zimnym, bezdusznym pokoju, która widziała. Naprawdę widziała. - To sprawiło, że Alice chciała uciec.
Ale nie mogła. Miała broń. Odznakę. I obowiązek. Zbyt wiele lat życia, by teraz się cofnąć.
Kiedy Izzy zapisała coś na kartce, Alice obserwowała każdy ruch jej dłoni z chęcią ucieczki — choć wiedziała, że i tak by nie uciekła - i nie zrobiła tego.

Ktoś cię szuka.


Te słowa wdarły się do niej jak lód. Ramiona Alice momentalnie zesztywniały, a plecy oparły się mocniej o oparcie krzesła, jakby jej ciało miało nadzieję, że stół stanie się tarczą.
- Skąd wiesz? — zapytała cicho, ale słowa ugrzęzły gdzieś w połowie drogi. W głowie powrócił jego głos. Ten sam szept, którym przyklejał jej duszę do ściany

„Zawsze cię znajdę.”

Po chwili Spojrzała na Izzy. I po raz pierwszy... nie widziała rywalki. Nie widziała aroganckiej dziewczyny, która za patrolowych czasów podważała każdy jej rozkaz. Widziała kobietę, która — mimo pogardy, mimo wszystkiego — pochyliła się nad nią w chwili, kiedy była najbardziej naga.
I to... bolało jeszcze bardziej.
Alice nie była gotowa na współczucie. Nie była gotowa na troskę. Bo te rzeczy pękają szybciej niż kości.
Nie podziękowała. Nie zapytała. Nie poprosiła. - Zamiast tego... spuściła wzrok
Po raz pierwszy od lat to nie ona patrzyła w oczy podejrzanej, tylko szukała ucieczki w zagięciu własnej koszuli, w liniach na stole, w każdej innej rzeczy niż to, co właśnie się wydarzyło.

Przesłuchanie - Zwykłe, procederowe przesłuchanie.
Tylko że to nie Izzy była przesłuchiwana. - To Alice siedziała na krześle, bezbronna w środku, z automatyczną przegraną w oczach.
– Powiedz mi prawdę, Izzy. – Jej głos był cichy. Niegroźny. Wręcz błagalny. – Nie dlatego, że muszę ją znać. Tylko… bo nie wiem, czy dam radę znieść jeszcze jedno kłamstwo. - spojrzała w jej oczy. To, co działo się teraz w Alice, było trudne do opisania. Gniew? Smutek? Gorycz? Złość? Nienawiść? Poddaństwo? Zrezygnowanie? Może wszystko naraz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Porzucone”