ODPOWIEDZ
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

16
She said no.
He translated it as ‘great.
Dwa dni, tyle wytrzymał tym razem.
A to wszystko właściwie dlatego, że wczoraj jeszcze sprzątali po tej imprezie, jeszcze Maddie mu siedziała na głowie i zrzędziła, że to jest głupi pomysł. Że on w ogóle nie powinien się spotykać z Pilar, bo ona jest psem, a jak wiadomo... Madox psem nie był.
To już dwie osoby, które uważały, że jednak te ich spotkania nie powinny się odbywać. Ale dwa, to wciąż mniej niż sam Madox, który uważał zupełnie inaczej, a na odchodne powiedział tylko do Maddie, żeby skończyła pierdolić i wyłączył telefon. Nie zamierzał od niej odbierać, a potem przez chwilę zastanawiał się czy nie napisać do Pilar, bo mogło jej po prostu nie być, ale Madox miał szczęście. Jakieś to swoje przeczucie, on zawsze wiedział kiedy się pojawić. I dzisiaj też zanim jeszcze skierował swe kroki do jej mieszkania, to pokręcił się trochę po jarmarku świątecznym, żeby zgubić ogon, jakby komuś przyszło do głowy go śledzić. Nawet nie rzucał się w oczy w jakiejś zgniłozielonej kurtce, a kiedy już wciągnął na głowę czarną kominiarkę, to wyglądał jak... bandyta. Chociaż nie był jedyny, bo mróz dzisiaj wyjątkowo szczypał w policzki, więc nawet dobrze się składa, że Madox sobie z tego jarmarku już wyszedł jakby nigdy nic...
Co prawda z choinką pod pachą i jakąś dużą torbą w drugiej ręce. Musiał na moment zdjąć tę kominiarkę, kiedy zamawiał ubera, bo akurat trafił mu się przejazd z kobietą i nie chciał jej straszyć, chociaż dziewczyna i tak patrzyła na niego wielkimi oczami, kiedy pakował jej do auta choinkę, a później sam pakował się obok niej na siedzenie pasażera.
- Chcę zrobić dziewczynie niespodziankę, będzie zaskoczona? - zapytał, i oczywiście wdał się w jakąś gadkę ze swoim kierowcą, bo Madox chyba nie byłby sobą, gdyby tego nie zrobił. On po prostu za dużo gadał, i teraz też już zaczął jej opowiadać o tym, że od kiedy przyjechał do Kanady to jeszcze ani razu nie ubierał choinki, że nawet nie ma żadnych ozdób, i nie wie też w sumie czy jego dziewczyna ma.
Tak, kiedy mówił o tej dziewczynie, to oczywiście miał na myśli Pilar, chociaż ona może jeszcze wcale tego nie wiedziała?
Ale dziewczyna prowadząca ubera już wiedziała, a potem nawet zrobiła jakąś smutną minę, gdy usłyszała o tej choince, a gdy już parkowała, to zatrzymała Madoxa i powiedziała, że ma w bagażniku takie pudełko z ozdobami, które miała wyrzucić, bo są stare...
Madox nic nie powiedział, aczkolwiek według niego ozdób na choinkę nie dyskryminowało to, że były stare, a nawet jakby jego ktoś zapytał o zdanie, to te oldskulowe miały jakąś taką duszę w porównaniu do tych nowych plastikowych. Kiedy oni wysiedli za samochodu, to już po chwili grzebali w tym pudełku z ozdobami, które rzeczywiście były stare, ale do tego też jedyne w swoim rodzaju, i Madox nawet znalazł tam meksykański kapelutek, który chyba od czegoś odpadł.
Chciał zapłacić za to tej dziewczynie, ale ona zaśmiała się uroczo, bo chyba w przeciwieństwie do Grincha Noriegi, to ona była jakimś świątecznym elfem. Wywaliła Madoxa z jego tobołami na krawężniku, a potem zniknęła, jak ta dobra wróżka z Kopciuszka, czy coś, a właściwie to zjechała z piskiem opon z krawężnika i wbiła się przed jakieś ładne Lambo, które zatrąbiło na nią energicznie, ale Madox już się wcale tym nie przejmował. Bo teraz miał misję, wejść do tego budynku i jeszcze zabrać się za jednym razem. Ale wyszło mu to całkiem dobrze, choinka pod pachę, torby w jednej ręce i to duże kartonowe pudełko w obu. Ruszył do wejścia i akurat w momencie, w którym stanął przed drzwiami, to dogoniła go jakaś miła staruszka, z którą Madox też zamienił dwa słowa. Zapytała go do kogo przyszedł, ale on odpowiedział jakoś tajemniczo, że do swojej dziewczyny, na co staruszka zacmokała tylko i zapytała, czy ma dla niej coś dobrego. Ale Madox nie miał, bo wcale o tym nie pomyślał, więc od razu powiedział to babci, która wrzuciła mu do tego pudła z ozdobami lukrowane pierniczki, które podobno sama upiekła i rozdawała koleżankom, z którymi grała w bingo, ale jedna nie przyszła i trochę ich jej zostało. Noriega nie chciał, ładnie podziękował, ale babcia była uparta, więc finalnie, to on stanął przed drzwiami Pilar z choinką, torbami, pudełkiem z ozdobami i jeszcze lukrowanymi pierniczkami, które pachniały tak intensywnie, że czuł ten zapach nawet w tej swojej kominiarce, aż mu kiszki marsza zagrały.
Nacisnął na dzwonek i schował się za drzewkiem, żeby nie widziała go przez judasza. Mogła zobaczyć tylko te zielone gałązki, a kiedy otworzyła, bo liczył na to, że jednak otworzy, to dopiero wyjrzał zza tej choinki, chociaż w tej swojej kominiarce mógł wyglądać jak jakiś bandyta. Bandyta o intensywnie brązowych oczach, które od razu spoczęły na jej twarzy.
- Musze do Ciebie przychodzić częściej... - rzucił od razu i zanim zdążyła coś powiedzieć to on już stał przy niej i wkładał jej w ręce ten karton, żeby móc jeszcze rozejrzeć się na boki, a później to już szarpnąć tę swoją kominiarkę i ją zdjąć.

Pilar Stewart
zgrozo
stania w miejscu
ODPOWIEDZ

Wróć do „#26”