ODPOWIEDZ
24 y/o, 178 cm
junior software engineer at AG Industries
Awatar użytkownika
Blue screen? Oh well...
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

#8

Eric od jakiegoś czasu myślał o pójściu na Bingo dla czystego funu - oczywiście, mógł też kupić bingo i skrzyknąć znajomych albo rodzinę ALE jakoś tak zabierał się za to jak pies do jeża, przez co koniec końców - nie spodziewając się, że Lu także będzie chętna - faktycznie miał możliwość wejścia do domu kultury, gdzie odbywały się tygodniowe rozgrywki w tę klasyczną grę. Oczywiście nie mógłby, gdyby nie miał przebrania - bo razem z Lu, uderzali w Bingo dla seniorów a obydwoje byli jeszcze piękni i młodzi. Szczerze? Mega się ucieszył, gdy usłyszał, że Lucky także jest chętna na wspólny wypad, nawet jeśli oznaczało to skołowanie ciuchów, typowych dla starszych osób.
Gdyby byli na Litwie lub w Korei, Stones ogarnąłby wdzianko "pożyczając" od jednego ze swoich dziadków a tak, jedyne co wziął, to stary sweter - z tego co pamiętał, to jego ojciec go miał, bo dziadek mu go kiedyś dał (w sensie dziadek Erica). Na głowę założył czepek bez włosów, dzięki czemu można było pomyśleć, iż Stones był całkowicie łysy. Do brody i pod nos, przykleił sobie sztuczną siwą brodę.
- Już sam nie wiem, co mnie bardziej łaskocze, czy ten sweter, czy ta broda... - powiedział, drapią się po ręce.
- Jak Ci idzie? Mi zostały już tylko spodnie, okulary i... myślę nad czapką. - odparł zgodnie z prawdą. Tak więc, wpierw zgarnął szare spodnie, które po chwili szybko założył - oczywiście nie obyło się bez czarnego paska - a potem, założył okulary zerówki na nos.
- Ta da! Od teraz mów mi dziadku mrozie. - powiedział, poprawiając sobie okulary, bo miał wrażenie, że leżały krzywo oraz wykonując obrót o 360 stopni, by pokazać się z każdej strony.
- Myślisz, że nikt nas nie nakryje? - zapytał, jeszcze raz patrząc na siebie w lustrze.
- W sumie żałuję, że nie kupiłem dłuższej brody, by upodobnić się do Gandalfa z Władcy Pierścieni... - westchnął. Chociaż nie wiem, czy wejście w pelerynie z kapturem oraz fajką wodną byłoby dobrym pomysłem. To przecież był dom kultury a nie Cosplay Con. powiedział do siebie w myślach, siadając w fotelu, gdzie grzecznie czekał, aż Lu skończy swoje przebranie.
- Za mniej więcej piętnaście minut musimy wychodzić. Zamówić taksę czy jedziemy komunikacją? - spytał, bo jemu to było szczerze całkowicie obojętne.

Lucky Martino
Ostatnio zmieniony ndz sie 31, 2025 11:43 pm przez Eric Stones, łącznie zmieniany 1 raz.
OIIA OIIA
do ustalenia/dogadania
23 y/o, 166 cm
studentka lingwistyki/kurier rowerowy
Awatar użytkownika
Forza!
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiona/jej
postać
autor

Ten wypad na bingo to była jej osobista vendetta. Nie uważała się za mściwą, na pewno nie na tyle by chcieć przeciwko komuś wykraczać realnie na ścieżkę wojenną. Kiedy jednak pewna starowinka postanowiła zadrzeć z jej babcią, krytykując i sabotując rodzinny biznes prowadzony od dziesiątek lat, cierpliwość Lucky sięgnęła zenitu. Jej dziadkowie byli zbyt ułożeni i kulturalni, by wziąć sprawy w swoje ręce; uważali zresztą, że najlepszą odpłatą za podłość będzie odniesienie sukcesu i zapewne mieli rację. Gorąca krew wnuczki dawała jednak o sobie znać i uznała, że wrednej babie trzeba po prostu utrzeć nosa. Wiedziała, że ta wiedźma regularnie chodzi na bingo i jest przywiązana do tej rozrywki, a zapuszczając wędkę to tu, to tam, zdołała dowiedzieć się, kiedy rozgrywana jest jakaś ważniejsza sesja. W końcu przegrana musi boleć odpowiednio dotkliwie.
Chociaż cel zdawał się nieomal złowieszczy, Lucky była w doskonałym humorze. Jasne, miała zamiar zepsuć komuś popołudnie, ale samo wykonanie zapowiadało się jak doskonała zabawa. No i tak naprawdę nawet gdyby jakimś cudem się nie udało, to nie traciła nic — zawsze jeszcze mogła spróbować czegoś innego. Za to pomysł wkradnięcia się na bingo dla seniorów w przebraniu, w które nie uwierzyłby nikt o zdrowych zmysłach, bawił ją do łez. Całe szczęście, że pewnie większość uczestników miała problemy ze wzrokiem!
Mogę ja cię połaskotać, wtedy dylemat się rozwiąże — rzuciła rozbawiona. Jeszcze nie wiedziała, jak dokładnie będzie wyglądał efekt tych przebieranek, ale samo wyobrażenie kumpla w sztucznej łysinie i z doklejoną brodą wywoływało śmiech. Sama nie zamierzała zostawać w tyle; skończyła już skrupulatny makijaż podkreślający zmarszczki, naciągnęła perukę z siwoszarych loczków i powiesiła na szyi okulary na sznurku z kolorowymi koralikami. Garderobę wypożyczyła od babć, od pastelowej bluzki i ręcznie dzierganego swetra aż po spódnicę długa do ziemi. Tylko w buty zaopatrzyła się w lumpeksie, żeby na pewno miały dobry rozmiar, choć wynalazła oczywiście parę najbardziej wygodnych, beznadziejnie brzydkich pantofli, jakie tylko była w stanie znaleźć.
W sumie to jestem gotowa — zasygnalizowała, upychając już tylko swoje rzeczy do wyszywanej koralikami torebki. Przerwała, żeby podnieść spojrzenie na Erica, a potem zanieść się gromkim śmiechem. — Wyglądasz jak swój własny dziadek! — O ile tylko przymrużyło się lekko powieki i nie zwracało zbyt wiele uwagi na detale. No ale przecież nie szli na ten konkurs po to, żeby rzucać się w oczy.
Myślę, że jeśli nie będziemy specjalnie zwracać na siebie uwagi, to mamy szanse. — Może wystarczy zająć miejsca z tyłu i nie wchodzić w niepotrzebne konfrontacje z innymi uczestnikami, żeby nie zaczęli się nimi za mocno interesować. Ktoś by w końcu mógł zauważyć młodzieńcze buźki pod przebraniem albo rozpoznać, że nie zachowują się wystarczająco starczo. Ale to nie było zmartwienie na teraz.
Za Gandalfa to się możesz przebrać na konwent, teraz próbujemy wtopić się w tłum — przypomniała, ale i tak rozbawił ją ten pomysł. Może powinni się kiedyś wybrać na zjazd dla geeków? Też brzmiało jak całkiem niezła zabawa.
Możemy pociąć autobusem. Zobaczymy, czy ktoś nam ustąpi miejsca — zaśmiała się. Wątpiła, żeby ich kostiumy mogły być aż tak skuteczne, ale z drugiej strony... nie przekonają się, dopóki nie sprawdzą.

Eric Stones
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
Wu (dc: dziarski_tuptacz)
24 y/o, 178 cm
junior software engineer at AG Industries
Awatar użytkownika
Blue screen? Oh well...
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Podczas przebierania, Eric nagle wpadł na pewien pomysł.
- Wiesz co, myślę, że powinniśmy mieć wpiętą jakąś kamerkę i to nagrać, by potem gdy wrócimy do domu, obejrzeć. Tylko musiałaby być to bardzo mała kamera... i nie wiem gdzie umieszczona, bo na pewno nie w widocznym miejscu. - tak, tego nie przemyślał ale już i tak było za późno na takie rzeczy.
- W sumie możesz, to przy okazji sprawdzimy, czy wszystko trzyma się tak jak powinno. - powiedział, zastanawiając się, czy Lu faktycznie go połaskota, czy tak po prostu rzuciła taką propozycję, by ostatecznie się wycofać. Czy miał łaskotki? Owszem. Stopy były jego czułym punktem, o którym niewiele osób wiedziało - ale spokojnie, miał skarpetki, więc jedyną odsłoniętą częścią ciała, była szyja No chyba, że jakimś cudem udałoby jej się dostać do moich pach. spokojnie, przed założeniem podkoszulka i swetra, użył całkiem sporo dezodorantu Choć ciekawe czy wytrzymał po spotkaniu z zapachem szafy.
Parsknął śmiechem, gdy usłyszał do kogo był podobny.
- Dzięki. Za to Ty mogłabyś grać swoją babcię. - powiedział z uśmiechem, przyglądając się przyjaciółce, lustrując ją od dołu do góry. By mieć pamiątkę, stanął obok i zrobił zdjęcie swoim telefonem - ba, kilka zdjęć z różnymi pozami, poważnymi oraz niepoważnymi.
- Myślę, że powinniśmy dostać Oscary. Albo ogólnie jakąś nagrodę za wierne odzwierciedlenie swoich dziadków. - dodał, wyobrażając sobie, jak nagle zostają odczytane ich imiona wraz z nazwiskami, przed ogromną publicznością, a po dotarciu na scenę, otrzymują nagrodę w kategorii "Oscar za najlepszą charakteryzację genealogiczną". Zszedł ze sceny i wrócił do rzeczywistości, gdy usłyszał słowa Lucky.
- Racja. Po prostu nie wychodźmy z ról a będzie dobrze. - stwierdził, czując lekki stresik - czuł się tak, jakby właśnie miał występować przed totalnie nieznajomymi ludźmi, którzy będą ich oceniać albo nawet i wytykać palcami. Pamiętaj, bolą Cię kolana i kręgosłup. powtarzał sobie.
- Zapamiętam to i gdy jakiś będzie się zbliżał, to Ci o tym przypomnę... choć pewnie po drodze, wpadnie mi kilka innych pomysłów na przebranie. - odparł, doskonale wiedząc, że w sumie oprócz Gandalfa, to na już miał kilka innych pomysłów - jednym z nich, był Spiderman albo żołnierz ze Squid Game (ostatnio nawet widział go na promce i był bardzo blisko kliknięcia "kup teraz".
- Jeszcze jedno.. udajemy parę, czy idziemy jako przyjaciele? - spytał by mieć pewność, jak się do Lu zwracać oraz w jaki sposób zachowywać.
Eric skinął głową, zgadzając się na wybór transportu; tak więc grzecznie zaczął iść w stronę przystanku, (oczywiście upewniając się, że Lucky szła obok). Po dotarciu na przystanek, usiadł na ławeczce przystankowej - bo przecież "nie miał siły stać".
- Oby zaraz coś przy... - nie dokończył, bo w tym momencie akurat przyjechał autobus.
- O. A to niespodzianka. - rzucił, wchodząc do środka za Lu. Jakiś młodzieniec nagle wstał, a Eric z całych sił próbował się nie zaśmiać.

Lucky Martino
OIIA OIIA
do ustalenia/dogadania
23 y/o, 166 cm
studentka lingwistyki/kurier rowerowy
Awatar użytkownika
Forza!
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiona/jej
postać
autor

Hm, nie mam takiej kamerki — odparła trzeźwo. Nie przyszłoby jej w ogóle do głowy, żeby trzymać taki sprzęt na podorędziu. W podświadomości założyła, że to droga impreza, a do tego nigdy nie była jej potrzebna możliwość dyskretnego nagrywania. Czasami by się przydało, gdy musiała pokłócić się z klientami o stan dostarczanego towaru, albo z innymi uczestnikami ruchu drogowego, ale nigdy nie były to sytuacje na tyle poważne, by naprawdę rozważała zaopatrzenie się w dodatkową elektronikę. Szkoda kasy i zachodu.
Nie było jej za to szkoda prowokacji, bo każde, nawet drobne wyzwanie to była woda na jej młyn. Nie trzeba jej było powtarzać dwa razy, zaraz doskoczyła do kolegi, wciskając palce w boczki i pod żebra, szukając odpowiednio łaskotliwego miejsca. W akompaniamencie własnego chichotu popróbowała przez chwilę, zanim uznała tę karę za nieodpowiedni dobór słów za wystarczającą.
Nic nie odpadło — stwierdziła z uznaniem, odsunąwszy się na odległość wyciągniętych ramion, oceniając uważnym okiem stan przebrania. Wszystko trzymało się nadal na swoim miejscu, co bardzo dobrze świadczyło o jakości podjętych przygotowań. Oby tylko przetrwały tez próbę czasu.
Zapozowała grzecznie do zdjęć, przypomniawszy też że chce je dostać, po czym poprawiła ułożenie swetra i raz jeszcze sprawdziła, czy siwa peruczka dobrze się trzyma. Spędziła nad nią sporo czasu, ale wyglądała dzięki temu bardziej realistycznie, chociaż całkowicie zmieniała wygląd Lucky. Nie poznawała się w lustrze i nawet nie do końca potrafiła uwierzyć, że tak mogłaby wyglądać za kilkadziesiąt lat. Może dlatego, że nigdy nie zrobiłaby sobie loczków, ale akurat tylko taka fryzura była na stanie w sklepiku z kostiumami.
Tak, Nagroda Akademii za charakteryzację już na pewno się nam należy — potaknęła wesoło. Na występ aktorski czas miał przyjść już lada moment, to była zresztą ta trudniejsza część — przekonać widownię, nie wypaść z roli i umknąć niezauważonymi, akcja przypominała bardziej akcję szpiegowską niż projekt artystyczny. Brakowało jeszcze tylko spuszczania się na linie pomiędzy czujnikami laserowymi.
Można zrobić też coś nowego, jestem za. — Bo ostatecznie paradowanie po konwencie w przebraniu własnej babci byłoby zabawne, jednak nie aż tak wybitne, by nie pokonał tego żaden inny pomysł. Już same postaci z popkultury stanowiły tak liczną bazę, że nie sposób wybrać jednej, a przecież równie dobrze można się było pokusić o jakiś bardziej abstrakcyjny lub metaforyczny koncept. Decyzja mogła się okazać o wiele trudniejsza niż wykonanie.
Oj skarbie — odezwała się, ewidentnie rozbawiona, wypróbowując przy okazji zmodulowany nieco głos mający przypominać zmęczoną życiem staruszkę. — Dopiero co mieliśmy czterdziestą trzecią rocznicę, zapomniałeś? — Wyszczerzyła się wesoło, pogrzebała chwilę w przepastnej torebce i wyciągnęła pudełeczko, do którego wcześniej w domu zapakowała trochę biżuterii — zarówno swojej własnej, jak i zdobytej niedawno po taniości. Wybrała jeden z prostych, złotych pierścionków, na nią z pewnością za duży, po czym podała go Ericowi. — Powinien pasować, ale i tak lepiej nie pokazywać rąk za bardzo. — w końcu bez charakteryzacji mogły okazać się zdradliwe, gdyby ktoś się przyjrzał i zauważył, że skóra jest nieco trochę zbyt gładka jak na emerytów. Co jednak pełny kostium, to pełny kostium! Sama też zaopatrzyła się w ozdobę przypominającą obrączkę, a na koniec dopięła w uszy klipsy ze sztucznych perełek.
Charakteryzacja musiała być naprawdę wybitna, skoro ledwo zdążyli znaleźć się w autobusie, a już jakiś przypadkowy podróżujący dał się nabrać. Lucky stłumiła śmiech, podziękowała i zajęła miejsce, zmuszając się do patrzenia przez okno, żeby nie było za bardzo po niej widać rozbawienia. Uspokoiła się z trudem, odliczając kolejne przystanki, zanim nadszedł moment wysiadania. Pilnowała się jak mogła, żeby nie wychodzić z roli nawet wtedy, kiedy przechodzili kawałek ulicą do odpowiedniego budynku.
Lecim z tematem — mruknęła sama do siebie, prowadząc przez drzwi do ośrodka i dalej za tabliczką ze strzałką, która wszystkim chętnym do udziału wskazywała, iż sesja bingo odbywać się będzie w pobliskiej sali na parterze. To był ostatni moment na odwrót, ale nie było mowy, żeby miała teraz stchórzyć.

Eric Stones
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
Wu (dc: dziarski_tuptacz)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Eastview Neighbourhood Community Centre”