ODPOWIEDZ
30 y/o, 190 cm
mechanik samochodowy Morton Motors Inc.
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimęskie
postać
autor

1.

Gniew otulał umysł zasłoną narkotycznej przyjemności w poczuciu odreagowania napięcia, które narastało po ciężkim dniu i nieciekawej sytuacji w pracy, był przytłumiony, gdy wychodził z windy, kiedy jego dłonie zaciskały się na koszuli tego mężczyzny, od którego cuchnęło alkoholem, jego błędne spojrzenie i grymas twarzy w momencie, gdy go wyrzucał z budynku przez drzwi frontowe zdradzały przerażenie – wcale mu się nie dziwił. Wiedział, jak nieprzyjemny potrafił bywać, a chociaż hamował się i nie pozwalał unieść fali prowokacji, to i tak odnosił wrażenie, że to, czego nie zrobił nadrabiał miną, spojrzeniem, gestami.
Miał ochotę na więcej; zabawić się losem człowieka, którego nie znał, który wręcz był mu obojętny, bo wystarczyło, że uruchomiony mechanizm poszedł w ruch, ten schemat przemocy skierowany w stronę jego sąsiadki, nawet jeśli wyłącznie werbalny, tak jednak uderzył w niego personalnie. A skrywane podskórnie pokłady, może nie tyle, co empatii, jak płaszczyka ochronnego – protektoratu, nad mieszkańcami, tego miejsca, z jakimi tworzył wspólnotę, to może niewiele znaczyło i było pozbawione głębszego sensu – w jego odczuciu; w tamtym momencie, jednak urastało do wagi na tyle istotnej, że interweniował. W momencie, jak mu się wydawało, a całkiem nieźle czytał grę agresji wyniesioną z ulicznych zakamarków, był to ostatni akt przed wykorzystaniem gorszych argumentów, o jakich Nick wolał nawet nie myśleć.
June w jednej chwili, więc stała się dla niego kimś, kogo miał bronić za wszelką cenę, ale nie porwał się tej przyjemności w pełni, wbrew pozorom potrafił panować nad swoim gniewem, nawet jeśli z boku wyglądało to, nieco inaczej.

(...)

Po wyrzuceniu śmiecia zaproponował jej herbatę, chciał, by ochłonęła, to było naturalne, prawda? Nawet jeśli tydzień temu wystawiła mu mandat za złe parkowanie, nawet jeżeli cztery dni wcześniej odpłacił jej ripostą w windzie, po jakiej jej policzki miały odcień głębokiej czerwieni, a opuszczając windę, posłała w jego stronę mordercze spojrzenie… nawet jeśli…
Westchnął, lekko i przywołał na zmęczoną twarz uśmiech. Wieczór był tego dnia piękny; ciepły, a jednocześnie rześki w pewnym momencie nawet zaproponował sąsiadce by wyszli na balkon. To była jedna z zalet tego mieszkania, chociaż wykorzystywana wyłącznie od maja do września, tak miał tam nawet kilka kwiatów i ziół posadzonych, a przyjemne meble ogrodowe i klimatyczne lampki solarne o ciepłym świetle nadawały temu miejscu magicznego wyrazu, jaki bardzo sobie cenił, gdy wieczorami wychodził z kubkiem gorącej herbaty i leżał, a czasem zasypiał na miękkich poduszkach ławeczki, dopełnieniem tego wszystkiego była huśtawka wisząca swobodnie obok kompletu meblowego.

To nie był dobry facet — skrzywił się, wyraźnie unosząc kubek z ciepłą herbatą do ust. Patrzył na ciastka na stole i zastanawiał się, czy wypada mu powiedzieć, że sam je piekł, czy też sąsiadka uzna to za popisowe przechwałki i uzna, że ją próbuje podrywać?
Do tego dnia żyli przecież jak pies z… kotem? Cóż więcej docinek w windzie miał chyba wyłącznie ze starym woźnym, który mieszkał pod nim i narzekał na hałasy dobiegające z jego mieszkania w środku nocy. To też ona była na podium jeśli chodziło o osoby, jakie go tolerowały ze smutnej, zdaje się konieczności, a teraz siedzą tu w nocy i piją herbatę, a ona okrywa się kocykiem, który jej dał.
Dziwne to życie.
Mam nadzieję, że nie będzie stwarzał ci problemów — mruknął, bo zważywszy na pracę kobiety, mógł sięgnąć po takie zagrywki, o ile był na tyle bezczelny, aby to zrobić. Wprawdzie niczego jej nie udowodnił, ale rycerski sąsiad, mógłby oberwać po łapach. Dlatego uniósł na nią spojrzenie piwnych niewinnych oczu, tak odmiennych od tych, jakie widziała podczas zajścia na parterze.



June Harrison
Nick
30 y/o, 175 cm
policjantka Toronto Police Service HQ
Awatar użytkownika
You don't own me, I'm not just one of your many toys.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

1
Mogła mieć pretensję tylko do siebie.
Przecież już w barze poczuła, że coś było z nim nie tak. Tyler, bo tak właśnie delikwent miał na imię, pił zdecydowanie za dużo i zbyt szybko. Z każdym kolejnym drinkiem robił się coraz głośniejszy, coraz bardziej nachalny i nie do zniesienia. June chciała jak najszybciej zakończyć to spotkanie, a wraz z nim swoje męki. Nie robiła sobie wielkich nadziei. Nie łudziła się, że wyjdzie z tego coś poważnego, bo była to dopiero ich druga randka, ale mimo to czuła jakieś dziwne ukłucie zawodu i totalnego zrezygnowania.
Chciała dać temu szansę. Ostatnio była całkowicie skupiona na pracy, a jej życie towarzyskie praktycznie nie istniało. Mężczyznę, z którym się umówiła poznała przez znajomą z pracy. Mówiła o nim w samych superlatywach, miał być inteligentny, spokojny i… „zupełnie niegroźny”. Zbyt łatwo dała się namówić, ale chyba powoli zaczęła doskwierać jej samotność.
Słuchaj, skoro mieszkasz niedaleko to może przeniesiemy się już do ciebie? Sądzę, że tam będzie można w spokoju porozmawiać — zasugerował, na co od razu wzdrygnęła się lekko. Doskonale wiedziała co kryło się za propozycją „rozmowy w spokoju” i wcale nie musiała w tym momencie na niego patrzeć i widzieć jak porusza sugestywnie brwiami, wypowiadając to ostatnie słowo. Walczyła ze sobą, by nie skrzywić się, zdegustowana tą sytuacją. Na szczęście na jej twarzy pojawił się delikatny, doskonale wyćwiczony, fałszywy uśmiech, po czym pokręciła powoli głową.
Dzięki, ale… może innym razem. Zaraz i tak miałam się zbierać, jutro muszę wstać o świcie — kłamstwo, ale za to jakie skuteczne. A przynajmniej taką miała nadzieję. Nie chcąc tego przeciągać, stwierdziła, że to dobry moment, by się ulotnić. Chwyciła za torebkę i podniosła się z miejsca, a on zaraz za nią - zbyt szybko i nieuważnie, prawie strącając szklankę ze stolika. Nie chciała robić scen. Ludzie i tak już zerkali w ich kierunku.
Hej, nie wygłupiaj się, zaczekaj. Odprowadzę cię.


Zgodziła się, by towarzyszył jej w drodze powrotnej tylko po to, by jak najszybciej zakończyć ich wspólny, mało udany jej zdaniem, wieczór i by w końcu się go pozbyć. Wiedziała, że gdyby się nie zgodziła, pewnie tak łatwo by nie odpuścił i nie dałby jej spokoju.
Odetchnęła niemalże z ulgą, gdy w końcu skręcili w uliczkę prowadzącą bezpośrednio już do miejsca jej zamieszkania. Tyler jednak nie dawał za wygraną. Nadal się narzucał, co raz podrzucał kolejny argument za tym, że powinna zaprosić go do siebie. Wszedł za nią do budynku, a potem do windy, mimo tego, że uparcie mówiła mu „n i e”. Niestety nie dotarło. Nalegał że odprowadzi ją pod same drzwi mieszkania.
Daj spokój! Czemu jesteś taka sztywna? Noc jeszcze młoda, możemy się zabawić. Nie masz ochoty na więcej? No przyznaj — złapał ją mocno za nadgarstek, gdy już znaleźli się na jej piętrze i nachylił się bardzo blisko, jakby chciał ją pocałować. Całe jej ciało zesztywniało. Zawahała się na ułamek sekundy – nie dlatego, że nie wiedziała, co zrobić, czy się bała, ale dlatego, że nie chciała używać przemocy. Nie, jeśli dało się tego uniknąć. A jednocześnie była już tak zmęczona tym natrętnym zachowaniem, że miała coraz większą ochotę na to, by skopać mu tyłek.
Puść mnie — powiedziała tylko. Nie próbowała się wyrywać, a jej głos był spokojny. Miała nadzieję, że załatwią to po dobroci, że Tyler ostudzi nieco swoje zapędy i grzecznie sobie pójdzie.
Ej, co jest? Jesteś mi coś winna — warknął niezadowolony, zwiększając ucisk na jej ręce, aż syknęła z bólu.
Tego już za wiele.
Nie zdążyła jednak zrobić już nic więcej, bo nagle odsunął się od niej, a raczej ktoś to zrobił za niego. Sąsiad. Nick. Rozmasowując nadgarstek, oglądała tylko całe zajście, niczym scenę w filmie akcji. Zanim drzwi windy zamknęły się za mężczyznami, usłyszała jeszcze ledwo wyraźny bełkot Tylera - kilka niezbyt miłych epitetów kierowanych w stronę Nicholasa oraz to, że „ta szmata jeszcze tego pożałuje”.


Po jakimś czasie siedziała już wygodnie na balkonie swojego wybawcy i otulona kocem, powoli popijała herbatę. Nie przypuszczała, że ten wieczór zakończy się dla niej w ten sposób. Na słowa Falcone, uśmiechnęła się lekko i skinęła głową. Nie wiedziała co powiedzieć. Że była naiwna i głupia? Że była sama sobie winna, przyprowadzając Tyler’a tutaj, pomimo tego, że nie miała przecież najmniejszego zamiaru wpuścić go do mieszkania, a tym bardziej iść z nim do łóżka.
Dziękuję za pomoc — odezwała się w końcu i uciekła wzrokiem, rozglądając się po balkonie, na którym panowała wręcz romantyczna atmosfera — Nie wiem co się ze mną stało. Ja… totalnie mnie zmroziło, gdy… — przyznała i nagle ucięła swoją wypowiedź, napotykając znów jego spojrzenie — Nie chcę nawet myśleć o tym co by się stało, gdyby nie ty. Dziękuję.


nicholas falcone
june
jakoś się dogadamy, tylko nie uciekaj
30 y/o, 190 cm
mechanik samochodowy Morton Motors Inc.
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimęskie
postać
autor

Nie był bohaterski, nawet nie próbował udawać, że chce taki być, nigdy nie było w nim tego pierwiastka heroizmu, o którym wszyscy wokół mówili. On był zwyczajnym facetem, który nie przepadał za wychylaniem się i pomaganiem w konfrontacjach, jakie go nie dotyczą, owszem czasem przytrafiały mu się różne sytuacje, lecz zwykle próbował deeskalować problem, aniżeli go potęgować, jednakże bywały chwile, takie jak ta, kiedy najzwyczajniej w świecie potrzebował wyładować swoją agresję i w tym celu posłużył się natarczywym typem, który stanął mu na drodze, to było zbawienne, ale i niosło pewne konsekwencje, a rozmowa z sąsiadką miała nieco go uspokoić w tym względzie, lecz także zależało mu na niej dlatego zaproponował, by to spotkanie – sądził, że tego właśnie potrzebowała, chociaż nie znał się za bardzo na relacjach damsko-męskich i nie był człowiekiem obdarzonym nadmierną empatią, tak próbował wykrzesać z siebie coś więcej ponad sympatię, aby June widziała w nim sojusznika.
Chyba ta sztuka mu się udawała, bo kobieta zdawała się być dość swobodna, o ile tak można to określić, bo mało kto zachowałby spokój w tak nieprzyjemnej sytuacji, jaka ją spotkała. Nick patrzył na nią od czasu, do czasu starając się wyczytać z jej twarzy emocje lub przebłyski tychże, jakby chciał zrozumieć, co tliło się pod kopułą ciemno-blond włosów.
Miał tylko nadzieje, że nie żywiła do niego pretensji o sposób, w jaki pozbył się natręta, ani też do samej siebie, że pozwoliła tej sytuacji na rozwój.
Poradziłabyś sobie… — wciął się stanowczo z pewnością tlącą się w oczach. — Zdecydowanie poradziłabyś sobie, jesteś policjantką, co więcej co rano widzę cię, jak biegasz, widuje cię na siłowni, jesteś wyszczekana i charakterna. Myślę, że chciałaś być po prostu miła i za długo go tolerowałaś — uśmiechnął się, chociaż zimny dreszcz strachu oraz czegoś jeszcze, czegoś niezrozumiałego, acz mrożącego krew w żyłach przemknęło mu po karku i spłynęło wzdłuż kręgosłupa – zapewne wiatr… Wieczory nawet w Kanadzie bywały chłodnawe.
Wiesz co? Może poleje nam czegoś mocniejszego i zamówię jakieś jedzenie? Jeśli oczywiście chcesz… możemy też pomilczeć i posiedzieć tak jak teraz — speszył się, odrobinę tym ile nagle słów wypłynęło z jego ust. Był typem introwertyka, który poza pracą i otoczeniem półświatka nie specjalnie się socjalizuje. Ludzie nie byli mu potrzebni do szczęścia, to być może niewłaściwe, ale taki już był. Choć jak przyznawał blok i najbliższych sąsiadów darzył uczuciem sympatii zmieszanej z dzieleniem wspólnej przestrzeni mieszkaniowej – tworząc, wspólnotę w jakimś sensie wykazywał dobrą wolę do każdego i starał się być pozytywnie odbieranym przez innych.
Wstał z miejsca i podszedł do barierki, opierając się o nią plecami. Po jakimś czasie odnalazł jej spojrzenie i uśmiechnął się lekko.


June Harrison
Nick
30 y/o, 175 cm
policjantka Toronto Police Service HQ
Awatar użytkownika
You don't own me, I'm not just one of your many toys.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Ciało June jeszcze nie wyszło z trybu gotowości, w całości napięte - kark i ramiona kompletnie sztywne, zaciśnięta żuchwa oraz palce, które mocno, boleśnie oplatały kubek z herbatą. Tak, jakby podświadomość nie ufała, że niebezpieczeństwo minęło. Jakby coś w niej ciągle wypatrywało zagrożenia.
Z zewnątrz mogła wyglądać na zupełnie spokojną, ale to zasługa świetnego maskowania. Tak naprawdę przepełniała ją mieszanka bardzo różnych lecz intensywnych emocji. Nadal siedział w niej lekki strach, wstyd, złość. Była zła nie tylko na Tylera, ale też - a może głównie - na siebie. Za to, że nie zakończyła tej randki szybciej, że zareagowała za późno oraz za to, że taką pasywnością dała mu ciche przyzwolenie na to, by tak ją potraktował. Jakby była rzeczą, kawałkiem mięsa, z którym mógł zrobić co chciał. Wciąż miała w sobie jego głos. Tamten ton, tę protekcjonalną pewność, że wystarczy kilka słów, kilka zbyt odważnych ruchów, kilka drinków, by kobietę złamać i podporządkować sobie i swoim zachciankom.
Czuła obrzydzenie na samą myśl.
I ten wstyd.
Bo dała się podejść i pozwoliła, by strach ją sparaliżował. Pokazała słabość, co często się nie zdarzało. Chciała uchodzić za twardą sztukę - za kobietę, która nie daje sobie w kaszę dmuchać i którą nie jest łatwo onieśmielić. Nicholas do tej pory znał ją pewnie tylko z tej strony, jako kogoś silnego i opanowanego niezależnie od sytuacji. Nie miała pewności co widział teraz, gdy tak się jej przyglądał. Podejrzewała, że jego opinia o niej zmieniła się diametralnie - że teraz postrzegał ją jako małą, kruchą istotkę, która potrzebowała wybawienia z opresji. Żałowała, że dopuściła do tego, że ktokolwiek zobaczył ją w takim stanie - roztrzęsioną, bezbronną i odartą z tej całej skorupy, którą do tej pory skrupulatnie budowała.
Czuła coś jeszcze - ulgę. Była wdzięczna, że sąsiad pojawił się w pobliżu w odpowiednim momencie i zareagował. Mógł to przecież kompletnie zignorować, nie mieszać się, bo tak pewnie postąpiłaby większość na jego miejscu. Szczególnie, że nie łączyła go z June jakaś specjalna zażyłość - wręcz mógł żywić do niej niechęć, biorąc pod uwagę krótką historię ich relacji. To, jak oschle witała się z nim, gdy mijali się w windzie czy na korytarzu albo to, jak bez mrugnięcia okiem, nie tak dawno, wlepiła mu mandat. A jednak, mimo wszystko postanowił jej pomóc i wkroczył do akcji.
Uśmiechnęła się znowu delikatnie na jego słowa. Nie była pewna czy mówił szczerze, czy może tylko po to, by dodać jej otuchy, ale właśnie tak to zadziałało. Poczuła kolejną falę ulgi, co pozwalało jej powoli się przy nim rozluźnić. Nie znali się dobrze, właściwie niewiele o sobie nawzajem wiedzieli, ale w tamtym momencie poczuła się przy nim bezpiecznie. A to coś nowego.
Fakt, zbyt długo byłam grzeczna i uprzejma. Powinnam była go spławić dużo wcześniej. To było głupie i bardzo nierozsądne z mojej strony — przyznała dość niechętnie, patrząc na niego w taki sposób jakby próbowała mu przekazać co czuła bez konieczności używania konkretnych słów. Tak, jakby mówiła „nie powinieneś był tego widzieć”.
Uniosła brwi, słysząc jego propozycję. Nie chciała być teraz nieuprzejma wobec niego, po tym jak bardzo jej pomógł i zaopiekował się nią, ale z drugiej strony ta nieudana randka zasiała w niej na nowo pewną niechęć do obcowania z płcią przeciwną - nawet jeśli miała być luźna pogawędka z sąsiadem przy pizzy i winie.
Wiesz, już i tak dużo dla mnie zrobiłeś. Nie chce sprawiać ci więcej kłopotu, więc chyba dopiję herbatę i pójdę sobie — wybrnęła bardzo dyplomatycznie, jednak widząc jak się speszył zadając jej to pytanie, coś w niej pękło. Próbował być miły. Może powinna to docenić. Może nie powinna mierzyć wszystkich jedną miarą.
Właściwie to… chętnie bym coś zjadła, ale za alkohol dziękuję — powiedziała po chwili, zmieniając zdanie. Uniosła wzrok i upiła kilka łyków ciepłego napoju, śledząc kroki mężczyzny — Na co masz ochotę?
Nie przyznałaby tego na głos, ale chyba właśnie tego potrzebowała. Towarzystwa, odrobiny ciepła i troski - tego wszystkiego, co zapewnił jej tego wieczoru Nick. W jej przypadku samotność nie była wyborem, ale raczej czymś, do czego przywykła z czasem, była niedobrym nawykiem. W jakimś sensie może też mechanizmem obronnym, który zaczął wydawać się jej wygodny i bezpieczny. Na dłuższą metę taka izolacja jest jednak niezdrowa i Harrison zdała sobie z tego sprawę. Nie mogła bez końca zamykać się na ludzi i oddawać bez reszty pracy. Tyle że za każdym razem, gdy próbowała coś zmienić, wyjść ze strefy komfortu - spotykało ją rozczarowanie.


nicholas falcone
june
jakoś się dogadamy, tylko nie uciekaj
30 y/o, 190 cm
mechanik samochodowy Morton Motors Inc.
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimęskie
postać
autor

Spokój nocy rozlewał się harmonijnym wybrzmieniem po udręczonej duszy mechanika. Potrzebował oddechu, a balkon w tym celu był idealny, zwłaszcza gdy zaopiekował się o ten skrawek swojego mieszkania i urządził go wedle swojej wizji na tyle przytulnie, iż chętnie tu przysiadywał podczas wieczorów takich jak ten.
Słowa June spływały miękko po nim przyjmował je do wiadomości, jednocześnie mając wrażenie, że kobieta wewnętrznie przechodzi przez mały kryzys i jest rozdygotana emocje wychodziły w takich momentach, gdy adrenalina przestawała działać. Sytuacja, w jakiej ta się znalazła była i owszem nieprzyjemna, lecz starał się nie myśleć o tym, co by było, gdyby nie zareagował, to już historia, z której jednakże należało wyciągnąć lekcje.
Myśl o alkoholu jako powierniku sekretów stanowiła miły akcent, lecz stawiała pod znakiem zapytania morał historii, bo właśnie to on stanowił największy problem i uwalniał demony kryjące się w człowieku. Nie chciał pokazywać sąsiadce, że w ten sposób załatwia problemy, jego słowa w tej sytuacji zdawały się być naturalne, bo poszukiwał rozładowania napięcia i ucieczki niejako od myśli, jakie mogą prześladować umysł kobiety, lecz ta okazywała przytomność, a przede wszystkim rozsądek.
Uśmiechnął się do niej z lekka przepraszająco: — Więc bez alkoholu, nie ma sprawy — zakomunikował jasno, bez tajonej pretensji, czy jakichkolwiek wyrzutów. Jej wahanie, to jak w całym tym kotle emocji, było zupełnie normalne, ale czekał cierpliwie nie narzucając żadnego z rozwiązań w tej sytuacji, to ona miała prawo do decydowania o wszystkim, a jego jakakolwiek ingerencja w tę decyzję, mogłaby wyrządzić jedynie więcej szkód w pewności radzenia sobie z różnymi typami mężczyzn i ich nieraz cwanymi zagrywkami. Daleki był od manipulacji, czy zasłaniania się bohaterską odsieczą, to było dla niego zachowanie absolutnie normalne, wręcz kulturalne, wobec kogoś z kim dzieli się przestrzeń mieszkalną, ta mała wspólnota dla Nicka była istotna. Chociaż do tej pory nie zdawał sobie z tego, aż takiej sprawy. Bo sytuacja z June uświadomiła go, iż dla innych zrobiłby to samo… no może bez aż takiej ingerencji argumentów fizycznych, ale wkroczyłby i z zamiarem deeskalacji konfliktu, zagrożenia. To jak na nią w tej chwili spoglądał i to jaką ją widział, było zupełnie innym zwierciadłem, niżeli poznawanie siebie wzajem na klatce schodowej czy w windzie.
Była obdarta ze skorupki tajemniczości, tej prywatności, jaką człowiek zakłada wychodząc z domu. Miał okazję poznać ją lepiej, to jaka była, a dziwnym trafem chciał tego popychany instynktownie, jakby brakowało mu towarzystwa, bo żyjąc w swojej bańce, zamykał się niejako, często nieświadomie na poznawanie ludzi z zewnątrz.
Pizza wydaje się takim komfortowym rozwiązaniem, co ty na to? — obrócił się bokiem do barierki, a jej drewniana poręcz znalazła się pod jego łokciem. Wsparty lekko na niej patrzył to na June, to na pogrążone we wczesnej nocy miasto. Nie mieli zbyt wielu opcji wyboru jedzenia o tej porze. — Mogę zadać osobiste pytanie? — zagadnął patrząc na kobietę kątem oka, bo jego cała sylwetka już praktycznie skierowana była na panoramę przed nimi. — Co kobiety widzą w takich mężczyznach? — Rozumiał pociąg do adrenaliny, czy niebezpiecznych facetów, ale ona? Przecież pracowała w policji… to już samo w sobie powinno jej wystarczyć, a ten gość, którego przyprowadziła, był… westchnął pod nosem do własnych myśli. Obejrzał się na nią. — Czasem nie rozumiem kobiet, ani ludzi ogólnie — spojrzał w górę na niebo i ponownie westchnął. Nie chciał być wścibski w jego pytaniach kryła się zawoalowana chęć podtrzymania rozmowy i chęć zrozumienia, a także poznania sąsiadki lepiej.


June Harrison
Nick
30 y/o, 175 cm
policjantka Toronto Police Service HQ
Awatar użytkownika
You don't own me, I'm not just one of your many toys.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Początkowo, przez jakiś czas siedziała wyprostowana, z ciałem napiętym jak struna, zupełnie jakby była na przesłuchaniu i to nie w roli policjanta. Nie była to w jakimkolwiek stopniu wina sąsiada, bo mimo tego, że June była zdenerwowana i ważyła każde słowo, on nie naciskał. Z każdym kolejnym łykiem herbaty, zaczynała się stopniowo rozluźniać, czując jak gorący napój przyjemnie ją rozgrzewa. Było w tym coś cudownie kojącego. Jej ramiona opadły powoli, gdy przyglądała mu się w ciszy.
Uśmiechnęła się, z pewną wręcz ulgą, gdy mężczyzna wykazał się zrozumieniem i nie próbował być nachalny. Niczego nie narzucał, a jedynie grzecznie proponował, próbując wyczuć co takiego jeszcze mógł zrobić, by przynieść jej komfort. Nie pozostało to przez nią niezauważone, czy zignorowane - bardzo to doceniała. Chyba do tej pory oceniała go zbyt pochopnie. Nie wiedziała przecież o nim wiele i praktycznie bezpodstawnie wydała osąd na temat jego osoby. Może to za wcześnie, by jednoznacznie stwierdzić, że się całkowicie co do niego myliła, ale był na dobrej drodze, by udowodnić jej, że tak właśnie było. Biorąc pod uwagę jedynie ich wcześniejsze, krótkie i niezbyt miłe interakcje oraz niestety jego wygląd miała go za kogoś kto nie był zbyt empatyczny i czuły. Oczywiście nie była dumna z tego, że oceniła go po pozorach, w dodatku tak surowo.
Pizza. Zgadzam się w zupełności! Choć pewnie jutro będę zmuszona przez to pobiegać trochę dłużej — z radością przystanęła na jego propozycję i zaśmiała się cicho, chyba po raz pierwszy tego wieczoru. Zaczęła zastanawiać się czemu sterczał przy barierce, zupełnie jakby chciał zachować bezpieczną odległość, zamiast zająć którekolwiek z wygodnych miejsc. Odezwał się jednak pierwszy, nim zdążyła o to zapytać, czy też go tu temu zachęcić.
Jasne, śmiało — potwierdziła szybko, ciekawa jakie to osobiste pytanie zrodziło się w jego głowie. Znowu spoważniała, zastanawiając się zaraz nad odpowiedzią i wzruszyła lekko ramionami.
To chyba nie do końca jest tak jak myślisz — zaczęła, wpatrując się w jego plecy, gdy jeszcze przez chwilę był kompletnie od niej odwrócony — Nie mogę się oczywiście wypowiadać w imieniu wszystkich kobiet, ale mnie taki typ faceta zupełnie nie pociąga. Wiesz, on… był na początku naprawdę czarujący, a dziś poczułam się tak jakby na spotkanie przyszedł ktoś zupełnie inny — przyznała, marszcząc czoło na wspomnienie zachowania Tylera na randce. Nadal nie rozumiała jakim cudem nie zauważyła wcześniej jakim naprawdę był palantem.
Okazał się zbyt pewny siebie i do tego był za bardzo przekonany, że moje „nie” oznacza „spróbuj mocniej”… Może to wina tego, że za dużo wypił. Nie staram się go usprawiedliwić, po prostu staram się zrozumieć — mówiła spokojnie, wyjaśniając swój punkt widzenia i uśmiechnęła się lekko, gdy Nick ponownie zwrócił na nią swoje spojrzenie.
Mój problem polega na tym, że nie zauważyłam wcześniej nic niepokojącego. Być może poza pracą nie zwracam uwagi na szczegóły. Teraz wiem, że powinnam. Cóż… człowiek przez całe życie uczy się na swoich błędach — zakończyła swój wywód, przekonana o tym, że ten wieczór miał być dla niej kolejną lekcją. Wiedziała jednak też, że na jakiś czas pewnie odpuści sobie randkowanie…
Kilka minut później zamówienie poszło w eter, a oni nadal siedzieli na zewnątrz, rozmawiając już o nieco mniej poważnych sprawach. Starała się nasuwać przyjemniejsze tematy, stroniąc od tych, które nawiązywałyby jakkolwiek do relacji damsko-męskich - w tamtym momencie miała już dość rozmyślania o tych kwestiach. Zamiast tego, skupiła się na nieco bliższym poznaniu sąsiada.
Dostawca przyjechał szybciej, niż się spodziewali. Nick wrócił z kartonem w rękach, a gdy zapach sera i przypraw dotarł do nozdrzy kobiety, poczuła, jak żołądek odzywa się głośnym protestem.


nicholas falcone
june
jakoś się dogadamy, tylko nie uciekaj
30 y/o, 190 cm
mechanik samochodowy Morton Motors Inc.
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimęskie
postać
autor

Z rozbawieniem pokręcił głową, jej komentarz w sprawie pizzy był, absolutnie uroczy i niewątpliwie w innych okolicznościach Nick postarałby się o to, by zapewnić ją, że wygląda wspaniale i absolutnie nie musi się przejmować nadprogramowymi kaloriami, bo te niczego nie zmienią, ale obawiał się wstępować na grunty fizyczności, zwłaszcza iż mogłaby to odebrać dwojako, a zupełnie nie uśmiechało mu się teraz potęgowanie rezygnacji, względem mężczyzn i ich intencji. Było na to za wcześnie i niepotrzebnie zdradziłby się, że spoglądał na nią w taki sposób. Dlatego zachował bezpieczną granicę kultury i starannie ominął ten temat, acz nie potrafił opanować uśmiechu, dlatego tylko tak zareagował na jej słowa, tym bardziej, że zechciała się z nim podzielić swoimi przemyśleniami, a to w danej chwili stanowiło dla niego priorytet, dlatego też oparł po tym jak złożył zamówienie oparł się wygodniej o balustradę balkonu przodem zwracając się do June, aby mógł na nią patrzeć, chciał czytać jej emocje piszące się podskórnie podczas gdy będzie odpowiadała, tak jakby próbował zrozumieć działania, motywy oraz wszelkie inne kwestie, które sprawiły, że dzisiejszy wieczór skończył się katastrofą. W jego ocenie June była trzeźwo myślącą do bólu zdrowo-rozsądkową kobietą, jaka nie nabierze się na tanie sztuczki, dlatego zastanawiało go, jakim sposobem, ktoś taki znalazł się u jej ramienia podczas tego wyjścia. Wybory kobiet niejednokrotnie dawały mu znaki, że wątpliwym było zrozumienie kryteriów, pod jakimi te dokonywały wyborów, a wszelkie oznaki sugerujące, iż jest czegoś pewien, wobec danej dziewczyny zwykle okazywały się wydmuszką pozorów. Dlatego starał się polegać wyłącznie na faktach oraz… co zaskakujące, także na intuicji. Lecz nie wszystko można odczytać i przewidzieć, stąd takie sytuacje jak dziś, bo był absolutnie przekonany, iż jego sąsiadka – policjantka, doskonale potrafi zwęszyć dupka, nawet jeśli ten kryje się za zasłoną sztucznych uśmiechów i komplementów.
Gorzko się uśmiecha na tę myśl zastanawiając się mimowolnie, co myśli o nim? A raczej, co by pomyślała, gdyby wiedziała, czym się zajmuje?
Westchnięcie samoistnie pcha się na usta, kiedy June skończyła mówić swoją historię i odczucia związane z niedoszłym partnerem.
Nie jestem jakimś specem w tych sprawach — zaznaczył wyraźnie — ale wydaje mi się, że alkohol odkrył i uwydatnił, te cechy jego charakteru, które zwykle są uśpione — uśmiecha się smutno, dość jasno czując w sobie ciężar swoich słów i tego jak one mogły zabrzmieć. Mógł podejrzewać, że June miała względem mężczyzny cieplejsze uczucia, być może była nim zauroczona, ale teraz? Wiedział z doświadczenia, że wiele kobiet wybacza takie potknięcia, tłumaczą sobie, że on taki nie jest… szukają miliona usprawiedliwień, a wniosek jest tak banalnie prosty i wcale nie wymaga wiele, aby go odkryć. Tylko niewiele osób znajduje w sobie odwagę, a także chyba chęć zajrzenia pod tę śliczną maskę, by dostrzec prawdę, wolą się okłamywać, bo to czasem łatwiejsze.
Nie mogę ci niczego doradzić, bo też… to jakby nie patrzeć nie moja sprawa, to twoja relacja, a ja jestem nikim i nie mam prawa wypowiadać się — uśmiecha się, lekko, czule przeciągając słowa i lustrując kobietę wzrokiem. — Chciałem tylko powiedzieć, żebyś nie była zbyt surowa dla siebie, każdy ma prawo do pomyłek — jego uśmiech wciąż tli się niewyraźnie na linii kształtnych ust, a złączone dłonie na szerokim, muskularnym torsie delikatnie opadają wzdłuż ciała. Kontakt wzrokowy przerywa dzwonek do drzwi, a Nick odbiera jedzenie i płaci, następnie przechodzi przez kuchnię by zgarnąć talerze i puszkę z chłodnym napojem gazowanym. Kiedy kładzie karton na stoliczku ogrodowym nie patrzy w stronę kobiety, ale wyraźnie czuje w nozdrzach jej zapach odurzony nim, i tą bliskością odsuwa się z puszką chłodnego napoju na poprzednio zajmowane miejsce. — Smacznego — z sykiem otwiera puszkę, by zażegnać suchość w przełyku.
June — jego głos przerywa ciszę, w której trwali przez jakieś dziesięć minut. — Cieszę się, że zdecydowałem się wynieść te śmieci — uśmiech na jego twarzy jest teraz, nieco mocniejszy niż wcześniej, a w oczach jawią się iskierki rozbawienia. — Czasem odwlekam takie pierdoły w czasie, to moja największa wada — uśmiecha się całym garniturem białych zębów, nieco przebiegle.


June Harrison
Nick
30 y/o, 175 cm
policjantka Toronto Police Service HQ
Awatar użytkownika
You don't own me, I'm not just one of your many toys.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Nie pomyślała nawet, że mógłby się nią w ten sposób zainteresować. Nie szukała z jego strony komplementów, a jej komentarz miał jedynie na celu rozładowanie napięcia i może też chciała tym samym zmienić temat, byle już nie rozpamiętywać tej koszmarnej randki. Chciała skupić się na czymś innym, wykorzystać tę nieprzyjemną sytuację w taki sposób, by przyniosła im coś pozytywnego. Skoro już wylądowali razem w jego mieszkaniu i rozmawiali ze sobą, po raz pierwszy tak długo, chciała choć trochę go poznać bliżej. Po pierwsze, po prostu dobrze jest znać swoich sąsiadów, a po drugie… chyba miała wyrzuty sumienia przez to, że do tej pory była do niego uprzedzona i to tak właściwie bez żadnego konkretnego powodu. To akurat może być kolejny dowód na to, że nie do końca była tą trzeźwo myślącą i do bólu zdroworozsądkową kobietą za jaką Nicholas ją uważał.
Pierwsze spotkanie z Tylerem wcale nie zapowiadało tego, co wydarzyło się później, a wręcz przeciwnie - wyglądało zaskakująco normalnie. On zdawał się być normalny.
Poznali się przez wspólną znajomą, której swoją drogą należał się solidny opieprz od June, bo po tych przeżyciach sama na pewno nie nazwałaby go “niegroźnym” ani też “spokojnym”. Od początku był pewny siebie, ale w taki subtelny sposób, że nie raziło to kobiety tak bardzo. Rozmowa z nim była lekka, swobodna, nie brakowało żartów i śmiechu. Tyler dużo mówił o sobie, o swojej pracy - przy czym trochę przechwalał się swoimi wynikami, ale robił to w sposób, który June jeszcze wtedy odebrała jako uroczy. Słuchała go z uśmiechem. Jej uwadze nie umknęło to, że nie bardzo się nią interesował i nie zadawał jej żadnych pytań, ale tamtego wieczoru nie przeszkadzało jej to tak bardzo. Zwalała wszystko na stres związany z pierwszą randką, która często potrafi być bardzo niezręczna - niektórzy z nerwów trajkoczą bez przerwy, a inni są bardziej wycofani, małomówni. Rozumiała to i w sumie to cieszyła się, że nie musi ciągnąć całej rozmowy za dwoje.
Wieczór skończył się wtedy spacerem do jej samochodu. Tyler zaproponował, że ją odprowadzi i zrobił to z nienachalną uprzejmością. Nie naciskał, nie próbował złapać jej za rękę. Grzecznie, z pięknym uśmiechem podziękował jej za spotkanie i oznajmił, że chciałby to powtórzyć. Tylko tyle. Właśnie dlatego zgodziła się na kolejną randkę. Nie było w tym może fajerwerków, ale nie było też nic co mogłoby zwiastować kłopoty, czy ją zaniepokoić. Wracała do domu z myślą, że może to właśnie będzie wyjątek od jej dotychczasowych porażek na tym polu. Nie wiedziała jeszcze, że tamta ujmująca pewność siebie przerodzi się tak szybko w arogancję, a poczucie humoru w szyderstwo.
Dopiero teraz, gdy pokazał swoją prawdziwą twarz, do June zaczęły wracać wspomnienia z pierwszego spotkania, które odbierała już zupełnie inaczej. Nie była tak ślepa na szczegóły i ostrzegawcze znaki, które były tam od samego początku. Mówił właściwie tylko o sobie, przerywał jej w połowie zdania, jakby sam wiedział lepiej co Harrison chciała powiedzieć. Gdy tylko wspomniała coś o swojej pracy, rzucił jakiś głupi tekst o tym, że nie miałby nic przeciwko temu, by zakuła go w kajdanki. Niby to tylko żart, ale ile razy to już słyszała? Dlaczego się uśmiechnęła, zamiast się zirytować? Prawda jest taka, że Tyler wcale nie był tak czarujący, jak się jej wydawało. Wtedy nie chciała tego widzieć ani przyznać. Chciała dać komuś szansę, bo była zmęczona samotnością. Była taka g ł u p i a. Tyler od początku pokazywał jej kim był, ale ona zdecydowała się zignorować własny instynkt.
Byłam z nim na dwóch randkach, więc ciężko mówić tu o jakiejkolwiek relacji. Zresztą, nawet jeśli, to już wszystko skończone — powiedziała zdecydowanie i przypieczętowała to skinieniem głowy. Odwzajemniła uśmiech, słysząc jego dalszą wypowiedź, ale nie do końca chyba potrafiła się do tego zastosować. Nie uważała, że jest w swoim myśleniu surowa wobec siebie - zachowała się bardzo głupio, nierozsądnie i należało wyciągnąć wnioski z tej sytuacji.
Zadowolona, przesunęła się na brzeg ławki, by móc otworzyć karton leżący na stoliku. Zamruczała, czując zapach pizzy jeszcze intensywniej i od razu nałożyła kawałek na jeden z talerzy. Przez chwilę jedli w ciszy, a gdy głód został wstępnie zaspokojony, Nick odezwał się jako pierwszy. Na dźwięk swojego imienia, zwróciła oczy ku mężczyźnie i uniosła brwi, dopijając resztki, chłodnej już herbaty. Odstawiając pusty kubek na stolik, uśmiechnęła się szeroko.
Ja też się cieszę, bo przy okazji wyniosłeś moje — zaśmiała się cicho i śmiało sięgnęła po kolejny kawałek pizzy. Przeżuwając kęs, zmrużyła lekko oczy, które nadal skupione były na blondynie.
Masz kogoś, Nick? — spytała bardzo bezpośrednio i bez żadnego skrępowania — Oczywiście nie musisz mówić, jeśli nie chcesz. Po prostu jestem ciekawa, bo sam przyznałeś wcześniej, że nie jesteś specem w randkowaniu, poza tym… nie zauważyłam, żeby mieszkała tu jakaś Pani Falcone…


Nicholas Falcone
june
jakoś się dogadamy, tylko nie uciekaj
30 y/o, 190 cm
mechanik samochodowy Morton Motors Inc.
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimęskie
postać
autor

Z jednej strony chciał jej słuchać, by zagłębić się w tą historię, której koniec końców był w końcu świadkiem i niejako bohaterem drugoplanowym, miał ponadto wrażenie, że June potrzebuje wyrzucić z siebie te słowa, które nawarstwiały się w jej umyśle, a im szybciej zażegna sprawę tego faceta, tym szybciej powróci do normalności – tak mu się przynajmniej wydawało. On tak działał preferował szybkie oderwanie plastra, niż powolne rozczulanie się nad decyzją, którą koniec końców trzeba podjąć i żyć dalej.
Uśmiechnął się lekko.
Gdyby tylko wiedziała, jak wiele ich różni, gdyby kobieta siedząca przed nim miała pojęcie komu zawdzięcza pomoc i z kim tak naprawdę rozmawia.
Westchnął, czując dziwne napięcie w klatce piersiowej.
Drgnął na pytanie o to, czy kogoś ma, mimowolnie odwrócił wzrok ustawiając twarz profilem w jej kierunku. Zastanawiał się przez moment nad odpowiedzią popijając zimny napój z puszki. By po kilku sekundach odwrócić się do niej twarzą i odpowiedzieć na to proste pytanie. Odkrywające część jego życia prywatnego.
Nie… nie mam nikogo. — Cóż innego mógłby jej powiedzieć, że lubi samotność? Że boi się zaufać? Że ma problemy z zawieraniem znajomości? — Nie ma żadnej pani Falcone, spokojnie. — Nikt jej stąd nie wytarga za włosy, chociaż to byłoby dość abstrakcyjne. Tak jednak spojrzał nieco inaczej na June i odepchnął się od barierki.
Zrobił kilka kroków i usiadł obok niej, a po chwili sięgnął do kartonowego pudełka z pizzą i wyjął kawałek. Po pierwszym kęsie pokiwał głową na znak, że ta była dobra. — Niezła — z uznaniem kiwa głową, po czym wraca do gościa. — Jestem wolny jeśli o to pytasz — uśmiecha się rozbrajająco szczerze zachowując przy tym idealny balans i utrzymując wybuch wesołości na wodzy. Ta chwila względnej powagi przeciąga się niebezpiecznie długo dlatego kontynuuje: — Ty wygląda na to, że też jesteś wolna — w jego oczach błyskają iskierki rozbawienia, kiedy bierze kolejny kęs pizzy i bawi się w te podchody.
Czy to było właściwe?
Zdecydowanie nie.
Czy bawi go to?
Odrobinę.
Swoją drogą, co musiałbym przeskrobać, by na ciebie trafić w pracy? — kolejny kęs, kolejny uśmiech, a nad tym wszystkim góruje rozbawiony z lekka wzrok, jakby prowokował i jednocześnie chciał flirtować z sąsiadką. Ale nie wstydził się tego, czując się swobodnie odgrywa,, tę rolę, tak jakby wcale mu nie zależało, ale czy na pewno?
Pytam na przyszłość, jakbyś nie mogła na mnie krzywo w windzie spojrzeć, to muszę mieć jakąś alternatywę, by się z tobą spotkać, prawda? — brnie w to dalej, kończąc kawałek pizzy popija go napojem z puszki i sięga po serwetkę. Jednocześnie jego łobuzerski wzrok nie daje za wygraną i obserwuje June w napięciu.


June Harrison
Nick
30 y/o, 175 cm
policjantka Toronto Police Service HQ
Awatar użytkownika
You don't own me, I'm not just one of your many toys.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Nie chciała być wścibska. Jednak dopiero, gdy słowa opuściły jej usta, dotarło do niej, że to pytanie mogło być trochę nie na miejscu, a może raczej to w jaki sposób je zadała. Tak bezpośrednio i nagle, do tego potem jeszcze ten słowotok, jakby próbowała się usprawiedliwić. Nie pomogło. Ugryzła się w język za późno. I tak, pytanie o to czy Nick jest w związku nie powinno być niczym dziwnym. Naturalnie wręcz nasunęło się jej na myśl w rozmowie, jednak reakcja Nicholasa sprawiła, że nie była już taka pewna czy przypadkiem nie przekracza tym jakiejś granicy.
Spokojnie? — spytała cicho, marszcząc lekko brwi i zaraz zdała sobie sprawę co mógł mieć na myśli, odpowiadając w ten sposób Nie obawiała się gniewu potencjalnej partnerki sąsiada ani też nie próbowała „wybadać terenu”, jakby była nim zainteresowana. Nie wiedziała jednak co powiedzieć i w jaki sposób mogłaby zapewnić go o tym, że nie miała najmniejszego zamiaru go podrywać. Z drugiej strony skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie był w jej typie.
Ulżyło jej, gdy w końcu usiadł obok niej i obdarzył ją uśmiechem. Wyglądał na rozluźnionego, a po jakiejkolwiek niezręczności nie było już śladu.
Tak, ja też… jak widać — nie mogła się powstrzymać, by nie parsknąć śmiechem i pokręciła głową, zakrywając usta i przeżuwając dokładnie kolejny kęs pizzy. Gdy skończyła, odstawiła talerz na stolik i znów rozsiadła się wygodnie na ławce, trochę zdziwiona jego pytaniem.
Są na to lepsze sposoby, Nick. Lepiej żebyś był grzeczny — powiedziała po krótkiej chwili zastanowienia i przechyliła lekko głowę, dokładnie mu się przyglądając — Wiesz, zawsze możesz przyjść, by pożyczyć szklankę cukru — wzruszyła ramionami, podając mu oczywiste rozwiązanie i znów cicho się zaśmiała — Tak naprawdę, możesz widywać mnie kiedy tylko zechcesz. Nie potrzeba tu żadnego durnego pretekstu…


Koniec.

nicholas falcone
june
jakoś się dogadamy, tylko nie uciekaj
ODPOWIEDZ

Wróć do „#3”