-
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczynanieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Barney ścisnął w dłoni latarkę, którą podała mu Evina, i nacisnął przycisk. Najpierw rozbłysło jedynie krótkie mrugnięcie, a potem słaby, żółtawy strumień przebił mrok. Lepsze to niż nic. Snop światła przesunął się po śliskich, pokrytych mchem ścianach tunelu. Na chwilę zatrzymał go na przemoczonej sylwetce Swanson, która ruszyła przed siebie z nadętymi ramionami. Co jak co, ale ta kobieta była uparta do granic.
— Widzisz coś? — zapytał, a echo niosło każde słowo wzdłuż betonowych ścian, rozciągając je i zniekształcając. Woda była zimna i nieprzyjemna. Przeciekała przez szwy butów i oklejała nogawki spodni wodorostami. Każdy krok rozchodził się głuchym chlupotem, który był stanowczo zbyt głośnym w tej przeniliwej ciszy.
W pewnym momencie wydało mu się, że usłyszał coś poza ich własnym oddechem i pluskiem – odległe kapanie, ale też skrzypnięcie? Jakby ktoś dalej w ciemności przesunął butem po betonie. Zamarł i uniósł rękę, żeby zatrzymać detektywkę.
— Poczekaj... — wyszeptał, nachylając latarkę w głąb tunelu. Promień światła załamywał się tam między wysoką ścianą a wąskim przejściem.
Caleb Foster mógł być dokładnie w tym miejscu. Albo kryły się tam tylko szczury i wyobraźnia Smitha. Woda poruszyła się tuż obok ich nóg. Najpierw pomyślał, że to szczur, może ryba, jeśli coś takiego w ogóle żyło w tym brudzie. Ale potem usłyszał, już o wiele wyraźnie, chlupot pochodzący z głębi tunelu. Szybkie i nierówne kroki, rozbryzgujące wodę.
— Tam! — Barney uniósł latarkę i skierował ją w stronę, skąd dobiegał dźwięk. Strumień światła zatańczył po ścianach, odbił się w wodzie, aż wreszcie uchwycił ruch, a właściwie cień, który zniknął za zakrętem kilkanaście metrów dalej.
Biegł pierwszy, z latarką w lewej ręce i pistoletem w prawej. Strumień światła skakał nerwowo po ścianach, a woda rozpryskiwała się na wszystkie strony. Echo kroków mieszało się w jeden chaotyczny huk, który utrudniał odróżnienie ich pościgu od ucieczki Fostera. Za zakrętem tunel zwężał się gwałtownie, prowadząc w ciemniejszy, niemal klaustrofobiczny korytarz. Barney zwolnił, czując, jak serce tłucze mu się w gardle. Zbliżył się do ściany. Beton był wilgotny, a po lewej stronie widniała ledwie widoczna szczelina, jakby wejście do boczne korytarza.
— Wcisnął się tędy — Barney oświetlił szczelinę. Była wąska, prowadziła w dół do starszej, zapomnianej części systemu.
Evina J. Swanson
— Widzisz coś? — zapytał, a echo niosło każde słowo wzdłuż betonowych ścian, rozciągając je i zniekształcając. Woda była zimna i nieprzyjemna. Przeciekała przez szwy butów i oklejała nogawki spodni wodorostami. Każdy krok rozchodził się głuchym chlupotem, który był stanowczo zbyt głośnym w tej przeniliwej ciszy.
W pewnym momencie wydało mu się, że usłyszał coś poza ich własnym oddechem i pluskiem – odległe kapanie, ale też skrzypnięcie? Jakby ktoś dalej w ciemności przesunął butem po betonie. Zamarł i uniósł rękę, żeby zatrzymać detektywkę.
— Poczekaj... — wyszeptał, nachylając latarkę w głąb tunelu. Promień światła załamywał się tam między wysoką ścianą a wąskim przejściem.
Caleb Foster mógł być dokładnie w tym miejscu. Albo kryły się tam tylko szczury i wyobraźnia Smitha. Woda poruszyła się tuż obok ich nóg. Najpierw pomyślał, że to szczur, może ryba, jeśli coś takiego w ogóle żyło w tym brudzie. Ale potem usłyszał, już o wiele wyraźnie, chlupot pochodzący z głębi tunelu. Szybkie i nierówne kroki, rozbryzgujące wodę.
— Tam! — Barney uniósł latarkę i skierował ją w stronę, skąd dobiegał dźwięk. Strumień światła zatańczył po ścianach, odbił się w wodzie, aż wreszcie uchwycił ruch, a właściwie cień, który zniknął za zakrętem kilkanaście metrów dalej.
Biegł pierwszy, z latarką w lewej ręce i pistoletem w prawej. Strumień światła skakał nerwowo po ścianach, a woda rozpryskiwała się na wszystkie strony. Echo kroków mieszało się w jeden chaotyczny huk, który utrudniał odróżnienie ich pościgu od ucieczki Fostera. Za zakrętem tunel zwężał się gwałtownie, prowadząc w ciemniejszy, niemal klaustrofobiczny korytarz. Barney zwolnił, czując, jak serce tłucze mu się w gardle. Zbliżył się do ściany. Beton był wilgotny, a po lewej stronie widniała ledwie widoczna szczelina, jakby wejście do boczne korytarza.
— Wcisnął się tędy — Barney oświetlił szczelinę. Była wąska, prowadziła w dół do starszej, zapomnianej części systemu.
Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
-
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apartnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Zawsze było to lepsze niż nic. Przynajmniej tak mogli widzieć nieco dalej niż kilka metrów przed sobą. Biorąc pod uwagę to jak wszystko niosło się w tunelach to i tak Foster zapewne był doskonale świadom ich obecności oraz położenia. Światło zatem ich nie zdradzi, a mogło jedynie pomóc go dostrzec.
Podziemna przestrzeń faktycznie ciągnęła się na rozległym terenie. Trudno było stwierdzić jak daleko sięgały te tunele. Zdawały się też znajdować tutaj od zawsze. Czerwona cegła, która ciągnęła się po obu ich stronach wydawała się niemal zabytkowa. Woda mogła skrywać niemal wszystko, ale Evinie zależało tylko i wyłącznie na tym, aby dorwać mężczyznę, który odpowiedzialny był za zbrodnie popełniane na koronerach.
Każdy zakręt mógł kryć za sobą jakaś pułapkę lub być potencjalną drogą ucieczki mordercy. Broń trzymała pewnie. Nawet jeśli zziębnięte palce chciały odmówić posłuszeństwa. Musiała go znaleźć. Tylko ta jedna myśl ją napędzała i doprowadzała do szaleństwa.
Również to usłyszała. Jej uwaga od razu skierowała się w punkt, gdzie mógł kryć się ich zbieg. Oczy starały się złapać wyraźny obraz w nikłym świetle, a stopy samoistnie przesuwały się w tamtą stronę, starając się nie wzburzać za bardzo wody i nie powodować niepotrzebnych hałasów.
W końcu jednak wychwycili ruch i puścili się w pościg. Może i Forest zniknął, ale mniej więcej wiedzieli gdzie. Widniejąca szczelina była naturalną drogą ucieczki, a Swanson nie miała żadnych wątpliwości, co do tego, że właśnie tam powinna się zapuścić.
- Wchodzę tam - oświadczyła tonem nieznoszącym sprzeciwu, spoglądając na Smitha. - Ubezpieczaj mnie.
To był durny pomysł, ale i tak dotarła już daleko. Nie mogła tego zaprzepaścić wycofując się w takim momencie. Otarła się o ściany tunelu, przeciskając się w zwężenie. Musiała ostrożnie stawiać stopy. Wokół śmierdziało stęchlizną, a ona skupiała się na dźwięku przed sobą, który odbijał się od wnętrza podziemi.
zaylee miller
Podziemna przestrzeń faktycznie ciągnęła się na rozległym terenie. Trudno było stwierdzić jak daleko sięgały te tunele. Zdawały się też znajdować tutaj od zawsze. Czerwona cegła, która ciągnęła się po obu ich stronach wydawała się niemal zabytkowa. Woda mogła skrywać niemal wszystko, ale Evinie zależało tylko i wyłącznie na tym, aby dorwać mężczyznę, który odpowiedzialny był za zbrodnie popełniane na koronerach.
Każdy zakręt mógł kryć za sobą jakaś pułapkę lub być potencjalną drogą ucieczki mordercy. Broń trzymała pewnie. Nawet jeśli zziębnięte palce chciały odmówić posłuszeństwa. Musiała go znaleźć. Tylko ta jedna myśl ją napędzała i doprowadzała do szaleństwa.
Również to usłyszała. Jej uwaga od razu skierowała się w punkt, gdzie mógł kryć się ich zbieg. Oczy starały się złapać wyraźny obraz w nikłym świetle, a stopy samoistnie przesuwały się w tamtą stronę, starając się nie wzburzać za bardzo wody i nie powodować niepotrzebnych hałasów.
W końcu jednak wychwycili ruch i puścili się w pościg. Może i Forest zniknął, ale mniej więcej wiedzieli gdzie. Widniejąca szczelina była naturalną drogą ucieczki, a Swanson nie miała żadnych wątpliwości, co do tego, że właśnie tam powinna się zapuścić.
- Wchodzę tam - oświadczyła tonem nieznoszącym sprzeciwu, spoglądając na Smitha. - Ubezpieczaj mnie.
To był durny pomysł, ale i tak dotarła już daleko. Nie mogła tego zaprzepaścić wycofując się w takim momencie. Otarła się o ściany tunelu, przeciskając się w zwężenie. Musiała ostrożnie stawiać stopy. Wokół śmierdziało stęchlizną, a ona skupiała się na dźwięku przed sobą, który odbijał się od wnętrza podziemi.
zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
-
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczynanieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Niewątpliwie to był durny pomysł, ale jak niby miał ją od tego odwieść? Czy ktokolwiek w ogóle potrafił? Może gdyby była tu Miller, to przemówiłaby jej jakimś cudem do rozsądku, ale on mógł tłumaczyć, a to wszystko było i tak jak krew w piach, bo Swanson nie słuchała.
Wypuścił powietrze z ust i poczekał, aż przeciśnie się pierwsza, po czym zrobił to samo. Metalowa klamra od kabury zazgrzytała o beton. Latarka w jego dłoni zamigotała, ale po chwili znów zapaliła się stabilnym blaskiem. Wąski korytarz opadał w dół, prowadząc do niewielkiej komory o niskim sklepieniu. Cuchnęło stęchlizną.
Światło zatrzymało się na ciemnej sylwetce w rogu. Caleb Foster siedział skulony, z kolanami podciągniętymi do piersi, jak więzień w celi. Nie miał ucieczki. Za plecami tylko ściana, a przed nim oni.
— Koniec drogi, Foster — powiedział Barney, unosząc pistolet. — Podnieś się powoli. Ręce na widoku.
Evina stanęła obok, trzymając broń w gotowości. Mierzyła prosto w pierś mordercy. Smith widział lekki drżenie dłoni, ale to nie był strach, tylko gniew.
Foster uśmiechnął się krzywo.
— Zaylee Miller — zaczął, jakby smakował każde słowo. — Ach, jak cudownie się wiła. Kiedy ją kopałem, za każdym razem upadała trochę inaczej. Raz bokiem, a raz twarzą. Zawsze tak wdzięcznie.
— Przestań — rzucił ostro Smith. — Zamilcz, Foster.
Foster spojrzał na niego z udawaną obojętnością, a potem wrócił wzrokiem do Swanson.
— Jak kopnąłem ją w brzuch, to aż się zapowietrzyła i nie mogła złapać oddechu — Caleb przechylił głowę, uśmiechając się szerzej. — Trochę jak pies, który nie wie, że już powinien leżeć. A gdy trafiłem w żebra, usłyszałem trzask. Ten dźwięk był niczym muzyka.
— Dość — próbował przerwać mu Barney. — Jeszcze jedno słowo i skończysz z kulą w kolanie.
Ale Foster ciągnął dalej, zupełnie go ignorując.
— A potem — mówiły głosem łamiącym się od rozkoszy wspomnienia. — Patrzyłem, jak pluje krwią i próbuje wykrztusić twoje imię. Co ciekawe — morderca podniósł palce w udawanym zamyśle. — Ani razu nie wołała o pomoc i nie błagała, żebym przestał.
Latarka w dłoni Smitha zadrżała niebezpiecznie. Wiedział, że Swanson balansuje na granicy, z której za chwilę nie będzie odwrotu. Kątem oka dostrzegł, jak jej palec niebezpiecznie osuwa się ku spustowi. Foster też to widział. Chciał tego. Grał na niej jak na instrumencie.
— Evina — powiedział Smith spokojniej, niż w rzeczywistości się czuł. — Patrz na mnie. Nie na niego.
Foster zachichotał, a niski, gardłowy śmiech odbił się echem po komorze.
Evina J. Swanson
Wypuścił powietrze z ust i poczekał, aż przeciśnie się pierwsza, po czym zrobił to samo. Metalowa klamra od kabury zazgrzytała o beton. Latarka w jego dłoni zamigotała, ale po chwili znów zapaliła się stabilnym blaskiem. Wąski korytarz opadał w dół, prowadząc do niewielkiej komory o niskim sklepieniu. Cuchnęło stęchlizną.
Światło zatrzymało się na ciemnej sylwetce w rogu. Caleb Foster siedział skulony, z kolanami podciągniętymi do piersi, jak więzień w celi. Nie miał ucieczki. Za plecami tylko ściana, a przed nim oni.
— Koniec drogi, Foster — powiedział Barney, unosząc pistolet. — Podnieś się powoli. Ręce na widoku.
Evina stanęła obok, trzymając broń w gotowości. Mierzyła prosto w pierś mordercy. Smith widział lekki drżenie dłoni, ale to nie był strach, tylko gniew.
Foster uśmiechnął się krzywo.
— Zaylee Miller — zaczął, jakby smakował każde słowo. — Ach, jak cudownie się wiła. Kiedy ją kopałem, za każdym razem upadała trochę inaczej. Raz bokiem, a raz twarzą. Zawsze tak wdzięcznie.
— Przestań — rzucił ostro Smith. — Zamilcz, Foster.
Foster spojrzał na niego z udawaną obojętnością, a potem wrócił wzrokiem do Swanson.
— Jak kopnąłem ją w brzuch, to aż się zapowietrzyła i nie mogła złapać oddechu — Caleb przechylił głowę, uśmiechając się szerzej. — Trochę jak pies, który nie wie, że już powinien leżeć. A gdy trafiłem w żebra, usłyszałem trzask. Ten dźwięk był niczym muzyka.
— Dość — próbował przerwać mu Barney. — Jeszcze jedno słowo i skończysz z kulą w kolanie.
Ale Foster ciągnął dalej, zupełnie go ignorując.
— A potem — mówiły głosem łamiącym się od rozkoszy wspomnienia. — Patrzyłem, jak pluje krwią i próbuje wykrztusić twoje imię. Co ciekawe — morderca podniósł palce w udawanym zamyśle. — Ani razu nie wołała o pomoc i nie błagała, żebym przestał.
Latarka w dłoni Smitha zadrżała niebezpiecznie. Wiedział, że Swanson balansuje na granicy, z której za chwilę nie będzie odwrotu. Kątem oka dostrzegł, jak jej palec niebezpiecznie osuwa się ku spustowi. Foster też to widział. Chciał tego. Grał na niej jak na instrumencie.
— Evina — powiedział Smith spokojniej, niż w rzeczywistości się czuł. — Patrz na mnie. Nie na niego.
Foster zachichotał, a niski, gardłowy śmiech odbił się echem po komorze.
Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
-
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apartnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Nie miała pojęcia jak długo to trwało nim w końcu dotarli do końca. Najwyraźniej sam uciekinier nie znał za dobrze tych tuneli, bo w końcu został zapędzony w kozi róg. To był koniec gry w kotka i myszkę. Nawet jeśli zdawało się, że Foster ma jeszcze coś w zanadrzu. Uśmiechał się tak jakby wcale nie został przez nich dorwany, a jakby byli dokładnie tam gdzie chciał.
Bawił się. Robił dobrą minę do złej gry. Przynajmniej tak uważała Evina, celując w niego z własnej broni, która niebezpiecznie zadrżała w zziębniętych palcach przez co musiała jeszcze raz poprawić i ustabilizować swój chwyt. Woda w tym miejscu sięgała już nieco wyżej. Może do połowy łydki. Znajdowali się jeszcze głębiej niż dotychczas, a Caleb drwił z nich jak tylko mógł.
Prowokował ją. Wiedziała, że powinna pójść za radą Smitha i nie słuchać tego, co morderca miał jej do powiedzenia, ale nie mogła pozostać głuchą. Chciał tego. Chciał, aby w końcu pękła, ale nawet jeśli tak było to były pewne rzeczy, które musiała zrobić dla własnej satysfakcji. I tak znajdowała się już na krawędzi.
Wystrzał wybrzmiał niczym potężny grzmot wewnątrz tunelu, a kawałki gruzu spadły do wody kilka kroków przed Fosterem, który powiódł spojrzeniem do kuli, którą detektywka posłała w sklepienie tunelu. Nim zdążył cokolwiek dodać gruchnął kolejny hut strzału, ale tym razem został precyzyjnie wymierzony w nogę niedoszłego koronera, który się zachwiał.
- Był ostrzegawczy - rzuciła sucho do Barneya, który mógł chcieć ją jeszcze powstrzymać, ale nie zamierzała pozwolić na to, aby mężczyzna przytrzymał ją w miejscu.
Podeszła do Fostera. Ostrożnie lecz szybko. Wymierzyła mu kopniaka prosto w przestrzelone kolano, a kiedy tylko to ugięło się pod nim, skorzystała z okazji do tego, aby wcisnąć jego twarz do wodę. Chciała nasycić się tym widokiem. Tym jak walczył o to, aby wyrwać się z jej uścisku. Nie zamierzała go utopić. O nie. Chciała mu tylko dać to, co sam próbował zgotować Miller...
zaylee miller
Bawił się. Robił dobrą minę do złej gry. Przynajmniej tak uważała Evina, celując w niego z własnej broni, która niebezpiecznie zadrżała w zziębniętych palcach przez co musiała jeszcze raz poprawić i ustabilizować swój chwyt. Woda w tym miejscu sięgała już nieco wyżej. Może do połowy łydki. Znajdowali się jeszcze głębiej niż dotychczas, a Caleb drwił z nich jak tylko mógł.
Prowokował ją. Wiedziała, że powinna pójść za radą Smitha i nie słuchać tego, co morderca miał jej do powiedzenia, ale nie mogła pozostać głuchą. Chciał tego. Chciał, aby w końcu pękła, ale nawet jeśli tak było to były pewne rzeczy, które musiała zrobić dla własnej satysfakcji. I tak znajdowała się już na krawędzi.
Wystrzał wybrzmiał niczym potężny grzmot wewnątrz tunelu, a kawałki gruzu spadły do wody kilka kroków przed Fosterem, który powiódł spojrzeniem do kuli, którą detektywka posłała w sklepienie tunelu. Nim zdążył cokolwiek dodać gruchnął kolejny hut strzału, ale tym razem został precyzyjnie wymierzony w nogę niedoszłego koronera, który się zachwiał.
- Był ostrzegawczy - rzuciła sucho do Barneya, który mógł chcieć ją jeszcze powstrzymać, ale nie zamierzała pozwolić na to, aby mężczyzna przytrzymał ją w miejscu.
Podeszła do Fostera. Ostrożnie lecz szybko. Wymierzyła mu kopniaka prosto w przestrzelone kolano, a kiedy tylko to ugięło się pod nim, skorzystała z okazji do tego, aby wcisnąć jego twarz do wodę. Chciała nasycić się tym widokiem. Tym jak walczył o to, aby wyrwać się z jej uścisku. Nie zamierzała go utopić. O nie. Chciała mu tylko dać to, co sam próbował zgotować Miller...
zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
-
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczynanieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Chciał zatrzymać Swanson tuż po ostrzegawczym strzale w kolano i nawet złapał ją za ramię, ale to nie wystarczyło, żeby zatrzymać pęd jej gniewu. Chwilę później Foster leżał już w wodzie z wykrzywioną twarzą, a jednak wciąż emanował tą samą pewnością siebie, jakby prowokowanie detektywki było jego ulubioną rozrywką.
— Evina! — krzyknął, ale jego głos zginął w huku plusku. Evina świadomie, wcisnęła głowę mordercy pod powierzchnię. — Stop!
Foster wydał z siebie gardłowy odgłos, przez chwilę nawet próbował wyrwać się, ale Swanson trzymała go twardo i nieugięcie. Każdy ruch seryjnego wydawał się bezcelowy wobec jej zdecydowania. Barney poczuł chłód w kościach, patrząc na ten obraz — był świadkiem zemsty w najczystszej, brutalnej postaci, ale wiedział, że musi działać, zanim emocje wymkną się spod kontroli.
— Evina! — zawołał ponownie, tym razem bliżej, stawiając krok naprzód i łapiąc jej ramię. — Już wystarczy! — oświadczył stanowczo, wyczuwając pod palcami każdy napięty mięsień. — Patrz na mnie — powiedział twardo, zmuszając ją, aby odwróciła głowę. — Nie pozwól mu cię złamać. Kontrolujesz sytuację. Ty decydujesz, nie on.
Chłodna woda chlupotała wokół ich nóg, rozpryskując się przy każdym ruchu, a Foster kaszlał, próbując nabrać powietrza. Barney mocniej uchwycił ramię Swanson i odciągnął ją w tył, żeby puściła jego twarz spod wody.
— Teraz się odsuń — mruknął i odpiął od szlufki kajdanki, które nałożył na nadgarstki mordercy, bezlitośnie wykręcając mu dłonie. Foster wydał z siebie zduszony jęk i ponownie zaniósł się kaszlem. Był ranny, ale przytomny. — Wyciągnij mój telefon i powiedz im, gdzie jesteśmy — spojrzał na Evinę, której oczy błyszczały w półmroku tunelu, a woda wciąż spływała jej po rękach. — Wyprowadźmy go na zewnątrz — powiedział i podciągnął mężczyznę na nogi. Ten zachwiał się i zaparł na jednej kończynie, odmawiając współpracy. W odpowiedzi Smith popchnął go, a Foster stracił równowagę i znów wylądował w wodzie. Policjant prychnął pod nosem. To będzie długa droga.
Woda, która sięgała już prawie kolan, chlupotała pod ich stopami, a odgłos kroków mieszało się z odgłosami kapiącej wody ze stropu. Barney kontrolował każdy ruch Fostera, upewniając się, że nie ma żadnej możliwości nagłego ataku.
— Mogłem od razu zabić tę sukę — wycedził przez zęby morderca, nawiązując do Miller. Smith i Swanson wiedzieli, że nie zrobił tego tylko dlatego, że działał według schematu, a wszystkie jego ofiary kończyły tak, jak ich ostatnie przypadki z autopsji.
Evina J. Swanson
— Evina! — krzyknął, ale jego głos zginął w huku plusku. Evina świadomie, wcisnęła głowę mordercy pod powierzchnię. — Stop!
Foster wydał z siebie gardłowy odgłos, przez chwilę nawet próbował wyrwać się, ale Swanson trzymała go twardo i nieugięcie. Każdy ruch seryjnego wydawał się bezcelowy wobec jej zdecydowania. Barney poczuł chłód w kościach, patrząc na ten obraz — był świadkiem zemsty w najczystszej, brutalnej postaci, ale wiedział, że musi działać, zanim emocje wymkną się spod kontroli.
— Evina! — zawołał ponownie, tym razem bliżej, stawiając krok naprzód i łapiąc jej ramię. — Już wystarczy! — oświadczył stanowczo, wyczuwając pod palcami każdy napięty mięsień. — Patrz na mnie — powiedział twardo, zmuszając ją, aby odwróciła głowę. — Nie pozwól mu cię złamać. Kontrolujesz sytuację. Ty decydujesz, nie on.
Chłodna woda chlupotała wokół ich nóg, rozpryskując się przy każdym ruchu, a Foster kaszlał, próbując nabrać powietrza. Barney mocniej uchwycił ramię Swanson i odciągnął ją w tył, żeby puściła jego twarz spod wody.
— Teraz się odsuń — mruknął i odpiął od szlufki kajdanki, które nałożył na nadgarstki mordercy, bezlitośnie wykręcając mu dłonie. Foster wydał z siebie zduszony jęk i ponownie zaniósł się kaszlem. Był ranny, ale przytomny. — Wyciągnij mój telefon i powiedz im, gdzie jesteśmy — spojrzał na Evinę, której oczy błyszczały w półmroku tunelu, a woda wciąż spływała jej po rękach. — Wyprowadźmy go na zewnątrz — powiedział i podciągnął mężczyznę na nogi. Ten zachwiał się i zaparł na jednej kończynie, odmawiając współpracy. W odpowiedzi Smith popchnął go, a Foster stracił równowagę i znów wylądował w wodzie. Policjant prychnął pod nosem. To będzie długa droga.
Woda, która sięgała już prawie kolan, chlupotała pod ich stopami, a odgłos kroków mieszało się z odgłosami kapiącej wody ze stropu. Barney kontrolował każdy ruch Fostera, upewniając się, że nie ma żadnej możliwości nagłego ataku.
— Mogłem od razu zabić tę sukę — wycedził przez zęby morderca, nawiązując do Miller. Smith i Swanson wiedzieli, że nie zrobił tego tylko dlatego, że działał według schematu, a wszystkie jego ofiary kończyły tak, jak ich ostatnie przypadki z autopsji.
Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
-
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apartnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Pozostawała głucha na nawoływania kolegi po fachu. Zręcznie wymsknęła się z jego uścisku, gdy tylko chciał ją powstrzymać w pierwszym odruchu. To było coś, co musiała zrobić, aby jej ulżyło. Potrzebowała tej chwili. Czuła w swoim uścisku jak Foster się dusi i krztusi, a z każdym takim odgłosem ją napełniał coraz większy spokój. W końcu dostał to na co zasługiwał. Przynajmniej odrobinę traktowania, które dawał swoim ofiarom.
Przy kolejnym krzyku Smitha, zaszczyciła go tylko pojedynczym hardym spojrzeniem. Nie wtrącaj się tyle zdołała mu przekazać w niewerbalnej formie, gdy na chwilę wyciągnęła głowę mordercy spod tafli wody. Wszystko po to, aby pozwolić mu na nerwowe zaczerpnięcie tchu i wykasływanie wody nim ponownie wepchnęła po go pod powierzchnię, wznawiając to wszystko.
- Wiem i właśnie decyduję - odparła chłodno, bo to od niej teraz zależało, co właściwie stanie się z Fosterem.
Trzymała go. Kontrolowała jego dopływ powietrza. Mogła zrobić z nim wszystko, co tylko chciała. Zadziwiało ją jak bardzo była w stanie oczyścić swój umysł ze wszystkich zbędnych myśli oraz emocji, bo może na zewnątrz wydawało się jakby była niezwykle emocjonalna i wytrącona z równowagi, ale w jej oczach było to wykalkulowane na chłodno działanie.
Wszystko jednak musiał przerwać Barney. Przez moment miała mu to za złe, ale uświadomiła sobie, co przed chwilą robiła. Możliwe, że faktycznie to wystarczy. Przynajmniej na moment Foster mógł poczuć to samo, co koronerka, którą próbował utopić. Choć w nieco innym wydaniu. Nie było tu mostu, z którego by został zrzucony, a jedynie silna dłoń trzymająca go u szczytu karku.
Nie lubiła podążać za instrukcjami, ale sięgnęła po telefon. Całe szczęście widziała na nim kreskę zasięgu, którego mogło brakować pod ziemią. Dzięki temu mogła podać pozostałym jednostkom jak najbardziej szczegółowe koordynaty miejsca, w którym będą czekać z ujętym zbiegiem.
- Będą też medycy. Możesz ich potrzebować - powiedziała beznamiętnie, spoglądając na Fostera po czym zwróciła telefon do kieszeni Barneya.
Taktycznie Smith bronił jej dostępu do ich więźnia. Prawdopodobnie obawiał się tego, że jeszcze będzie czegoś próbowała, ale rozluźnił się, gdy zobaczył, że Evina zdawała się faktycznie odpuścić. Tylko, że sam Caleb nie planował jej tego ułatwiać.
Jeden komentarz. To wystarczyło do tego, aby po pokonaniu zwężenia chwyciła go za włosy z tyłu głowy i uderzyła jego twarzą o ceglaną ścianę. Towarzyszył temu głuchy chrzęst informujący o tym, że nos mordercy ustąpił pod naporem kamienia. Krew płynęła z niego niemal strumieniem, ale Swanson w ogóle to nie wzruszyło.
- Pamiętaj o kim mówisz - syknęła do niego, a Barney po raz kolejny wyglądał jakby zamierzał wskoczyć między nich i rozdzielić ich zanim dojdzie do poważniejszych rękoczynów.
To jednak było tyle. Skończyła. Teraz musiała jedynie wyjść z powrotem na powierzchnię i odczekać w pobliżu włazu na posiłki, które miały przejąć Fostera. Wyciągnięcie go po drabinie wymagało nie lada wysiłku, ale w końcu się udało.
Szczerze mówiąc to miała ogromną ochotę zapalić. Pierwszy raz od dawna mogła poczuć żal związany z brakiem paczki papierosów pod ręką. W końcu odkąd związała się z Zaylee zawsze któraś z nich miała ją pod ręką.
Ratownicy opatrzyli pospiesznie skutego mężczyznę, a Swanson przeprowadziła krótką rozmowę z innymi policjantami. To właśnie wtedy dowiedziała się, że poprzednia karetka zabrała już Miller do szpitala na obserwację. Nie dziwiło jej to. Nie miała pojęcia jak mocno kobieta oberwała w trakcie porwania przez Fostera. Wiedziała tylko tyle, że mogło być gorzej. Całe szczęście trafiła ostatnimi czasy na topielca, a nie kogoś po przejściach.
Widziała ją. Zdawała sobie sprawę z jej stanu, a mimo wszystko dalej nie mogła wyzbyć się z głowy słów Caleba. Była niemal boleśnie świadoma współczującego i pełnego dezaprobaty spojrzenia Smitha, gdy ruszyła w stronę wiaduktu, aby wrócić do samochodu, który porzuciła po drugiej stronie rzeki koło garaży. W końcu musiała teraz pojechać i upewnić się, co działo się z jej narzeczoną. Oby tylko nie zjadły ją wyrzuty sumienia...
zaylee miller
Przy kolejnym krzyku Smitha, zaszczyciła go tylko pojedynczym hardym spojrzeniem. Nie wtrącaj się tyle zdołała mu przekazać w niewerbalnej formie, gdy na chwilę wyciągnęła głowę mordercy spod tafli wody. Wszystko po to, aby pozwolić mu na nerwowe zaczerpnięcie tchu i wykasływanie wody nim ponownie wepchnęła po go pod powierzchnię, wznawiając to wszystko.
- Wiem i właśnie decyduję - odparła chłodno, bo to od niej teraz zależało, co właściwie stanie się z Fosterem.
Trzymała go. Kontrolowała jego dopływ powietrza. Mogła zrobić z nim wszystko, co tylko chciała. Zadziwiało ją jak bardzo była w stanie oczyścić swój umysł ze wszystkich zbędnych myśli oraz emocji, bo może na zewnątrz wydawało się jakby była niezwykle emocjonalna i wytrącona z równowagi, ale w jej oczach było to wykalkulowane na chłodno działanie.
Wszystko jednak musiał przerwać Barney. Przez moment miała mu to za złe, ale uświadomiła sobie, co przed chwilą robiła. Możliwe, że faktycznie to wystarczy. Przynajmniej na moment Foster mógł poczuć to samo, co koronerka, którą próbował utopić. Choć w nieco innym wydaniu. Nie było tu mostu, z którego by został zrzucony, a jedynie silna dłoń trzymająca go u szczytu karku.
Nie lubiła podążać za instrukcjami, ale sięgnęła po telefon. Całe szczęście widziała na nim kreskę zasięgu, którego mogło brakować pod ziemią. Dzięki temu mogła podać pozostałym jednostkom jak najbardziej szczegółowe koordynaty miejsca, w którym będą czekać z ujętym zbiegiem.
- Będą też medycy. Możesz ich potrzebować - powiedziała beznamiętnie, spoglądając na Fostera po czym zwróciła telefon do kieszeni Barneya.
Taktycznie Smith bronił jej dostępu do ich więźnia. Prawdopodobnie obawiał się tego, że jeszcze będzie czegoś próbowała, ale rozluźnił się, gdy zobaczył, że Evina zdawała się faktycznie odpuścić. Tylko, że sam Caleb nie planował jej tego ułatwiać.
Jeden komentarz. To wystarczyło do tego, aby po pokonaniu zwężenia chwyciła go za włosy z tyłu głowy i uderzyła jego twarzą o ceglaną ścianę. Towarzyszył temu głuchy chrzęst informujący o tym, że nos mordercy ustąpił pod naporem kamienia. Krew płynęła z niego niemal strumieniem, ale Swanson w ogóle to nie wzruszyło.
- Pamiętaj o kim mówisz - syknęła do niego, a Barney po raz kolejny wyglądał jakby zamierzał wskoczyć między nich i rozdzielić ich zanim dojdzie do poważniejszych rękoczynów.
To jednak było tyle. Skończyła. Teraz musiała jedynie wyjść z powrotem na powierzchnię i odczekać w pobliżu włazu na posiłki, które miały przejąć Fostera. Wyciągnięcie go po drabinie wymagało nie lada wysiłku, ale w końcu się udało.
Szczerze mówiąc to miała ogromną ochotę zapalić. Pierwszy raz od dawna mogła poczuć żal związany z brakiem paczki papierosów pod ręką. W końcu odkąd związała się z Zaylee zawsze któraś z nich miała ją pod ręką.
Ratownicy opatrzyli pospiesznie skutego mężczyznę, a Swanson przeprowadziła krótką rozmowę z innymi policjantami. To właśnie wtedy dowiedziała się, że poprzednia karetka zabrała już Miller do szpitala na obserwację. Nie dziwiło jej to. Nie miała pojęcia jak mocno kobieta oberwała w trakcie porwania przez Fostera. Wiedziała tylko tyle, że mogło być gorzej. Całe szczęście trafiła ostatnimi czasy na topielca, a nie kogoś po przejściach.
Widziała ją. Zdawała sobie sprawę z jej stanu, a mimo wszystko dalej nie mogła wyzbyć się z głowy słów Caleba. Była niemal boleśnie świadoma współczującego i pełnego dezaprobaty spojrzenia Smitha, gdy ruszyła w stronę wiaduktu, aby wrócić do samochodu, który porzuciła po drugiej stronie rzeki koło garaży. W końcu musiała teraz pojechać i upewnić się, co działo się z jej narzeczoną. Oby tylko nie zjadły ją wyrzuty sumienia...
zaylee miller
Koniec
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.