ODPOWIEDZ
30 y/o, 172 cm
psycholog kliniczny w Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
empatyczna i wrażliwa, nie mająca szczęścia w związkach
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor

Obrazek Obrazek


Jak tylko znalazła się na pokładzie samolotu poczuła ulgę. Czuła jakby dosłownie zostawiała za sobą dotychczasowe życie i miała zacząć nowe na innym kontynencie. Do końca nie wiedziała, czy na pewno poleci i czy palenie za sobą wszystkich mostów było dobrym pomysłem. Posprzeczała się z Amy, zbierając się w końcu na odwagę i mówiąc prawdę - nie podobało się jej postawienie w sytuacji w której musiała mieć stały kontakt z Marwanem, ani to, że ślub miał być tak szybko. Poza tym, nie chciała brać udziału w przygotowaniach weselenych. Nie miała do tego ani chęci, ani głowy. Jakiekolwiek obcowanie z Marwanem było bolesnym przypomnieniem uczuciowej porażki, bo był jednym z nielicznych mężczyzn do których żywiła przekonanie, że to coś poważnego. W pracy wzięła urlop, który dano jej z ucałowaniem ręki, jakby pozbywali się niesfornego dzieciaka puszczając go na kolonie i licząc, że już nie wróci. Znalazła dla swoich papug opiekuna na czas swojej nieobecności. Dopilnowała ostatnich najważniejszych spraw i o to, zajmowała miejsce przy oknie i spoglądała na obłoczki chmur. Czekał ją dziewięciogodzinny lot, a potem jet lag, którego niała od... Bardzo dawna. Podczas lotu czytała książkę i drzemała, zastanawiając się co poczuje, gdy odwiedzi te same miejsca w Stambule, co kiedyś.
Pierwszy problem jaki napotkał lot TK18 to front burzowy nad Francją, co opóźniło lot o ponad dwie godziny. Później okazało się, że samolot nie może lądować w Stambule i z przyczyn technicznych zostaje przekierowany do Ankary. W tej sposób podróż nieoczekiwanie się wydłużyła, a Mavi zaczęła się zastanawiać jaka jest odległość pomiędzy tymi dwoma miastami. Z lotniska miał ją odebrać kuzyn.


Jak tylko miała już bagaż przy sobie i mogła skorzystać z telefonu, wybrała numer swojego kuzyna. Lotnisko w Ankarze wyglądało dla niej obco, choć nie odbiegało znacząco poziomem od tego w Stambule, czy Toronto. Zamówiła kawę i usiadła przy jednym ze stolików. Miała nadzieję, że pora nie jest późna i Eren po nią przyjedzie tak, czy siak.
— Hej, kuzynie! Samolot miał opóźnienie, a potem przekierowano go do Ankary. Dasz radę przyjechać? Mogę w razie czego wziąć taksówkę — wypaliła do słuchawki automatycznie, zapominając, że powinna mówić wolniej. Szczególnie, że angielski Erena nie był jego głównym językiem. Po locie była jednak zmęczona i nie do końca przytomna. W innym wypadku zorientowałaby się, że wybrała nie to imię na liście kontaktów, niż powinna.


Emir Saylan
Obrazek
pepsi cola
ścian tekstu, bo męczą oczy || błędów logicznych || ignorowania czynności postaci || narzucania reakcji/zachowania
36 y/o, 180 cm
PR & talent manager, Samozatrudniony
Awatar użytkownika
🧿
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiK
postać
autor

Pomimo rozmowy z Cemem i chwilowego uczucia zrzucenia części ciężaru z barków, Emir wciąż mielił w myślach wszystko, co nie dawało mu spokoju. Próbował porozmawiać z Edą i zaproponować jej żeby poszli do lekarza sprawdzić czy wszystko jest w porządku, w końcu to już był koniec trzeciego miesiąca ciąży, ale rozlazło się to pomiędzy innymi istotnymi tematami związanymi z ich nową sytuacją. Musieli przemyśleć kwestię wspólnego zamieszkania i... ślubu. Chociaż to drugie było nadal na tyle przytłaczające, że Emir sam wycofał się z rozmowy, prosząc swoją partnerkę, żeby porozmawiali o tym "na dniach". Nie mógł wiecznie uciekać, wiedział o tym doskonale, ale udawanie, że ma jeszcze czas było tak kuszące, że w chwilach zbyt dużego napiętrzenia emocji chwytał się tego jak ostatniej deski ratunku. Nie był z tego dumny i nie czuł się jak odpowiedzialny, dorosły mężczyzna z takim uciekaniem w inne sprawy, ale to wynikało z naprawdę ogromnego zagubienia. Całe szczęście mógł zająć sobie głowę sprawami Cema, znalezieniem mu dobrego agenta, pomocą teraz na miejscu, inaczej trochę by zwariował.

Był akurat na wieczornym spacerze z Zeytin, kiedy telefon w kieszeni bluzy rozdzwonił się nieoczekiwanie. W pierwszej chwili pomyślał, że to może być Eda i aż spiął się nieznacznie. Jakież było jego zdziwienie, jak na ekranie widniało podświetlone MAVI, wraz z jej zdjęciem przypisanym do kontaktu. Zatrzymał się, tym samym nieco zaskakując wciąż idącego obok psa. Zagapił się moment na uśmiech i radosne oczy widoczne na zdjęciu sprzed kilku lat, jak przyleciała zrobić mu niespodziankę na urodziny. Nie rozłączyła się, więc to raczej nie było przypadkowe wybranie numeru, a pamiętał jak Cem wspominał coś o możliwym przylocie siostry. Może chciała mu too powiedzieć? Może chciała się spotkać? Nie widzieli się odkąd ich związek zakończył się w boleśnie zbyt łatwy sposób, bo złamali się pod naporem odległości. Odebrał, przykładając od razu słuchawkę do ucha. Zanim powiedział choćby słowo, usłyszał jej głos. Ten sam co zawsze, może nieco bardziej zmęczony. Kiedy ostatni raz rozmawiali przez telefon? To były już chyba miesiące, ograniczali się raczej do wiadomości, rozmowy stały się bardzo sporadyczne, niezobowiązujące i krótkie.
Już po pierwszych jej słowach zrozumiał, że to jednak musiała być pomyłka. Znał jej kuzyna, Erena, złe wybranie numeru nabierało tym bardziej sensu. Nie wiedział, czy to, co poczuł w sercu było bardziej radością, że ją słyszy, i że przyleciała do Turcji, czy może jednak smutkiem, że to nie do niego chciała zadzwonić. Mimo wszystko uśmiechnął się sam do siebie, czując jak coś ściska się pod mostkiem prawie boleśnie, z emocji.
- Myślę, że Eren nie zrozumiałby co mówisz, bo chyba nie podszlifował aż tak angielskiego. Cześć, Mavi. - Głos zadrżał mu lekko, zdradzając rozbawienie i nerwowość. A to przywitanie padło tak łagodnie, jakby mówiło znacznie więcej niż samo "cześć". - Za taksówkę z Ankary zapłacisz majątek, przyjadę po ciebie. - Zaproponowanie jej tego przyszło mu w pełni naturalnie. Mimo bólu, smutku i niezamkniętych spraw, nie zostawiłby jej w potrzebie. Wciąż się o nią troszczył, nawet jeśli wszystko co było między nimi zostało w przeszłości i nie zdołali wrócić do zażyłej przyjaźni.

Mavi Ayers
gall anonim
Nie będę nikogo ograniczać, ale nie lubię przerostu formy nad treścią
30 y/o, 172 cm
psycholog kliniczny w Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
empatyczna i wrażliwa, nie mająca szczęścia w związkach
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor

Mavi aż zesztywniała, kiedy w słuchawce zamiast głosu kuzyna usłyszała ton, który natychmiast przywołał lawinę wspomnień. To jedno „cześć, Mavi” sprawiło, że na moment zabrakło jej powietrza w płucach. Serce podskoczyło boleśnie, jakby nie potrafiło rozróżnić, czy powinno się cieszyć, czy bronić przed tym nagłym powrotem do przeszłości. Dłoń odruchowo zacisnęła się mocniej na papierowym kubku z kawą, tak że niemal rozlała kilka kropel na stolik.
— Emir…? — wymknęło jej się cicho, bardziej jak półszept niż przywitanie. Poczuła się niezręcznie, wręcz przyłapana na czymś. Odetchnęła głębiej, starając się szybko odzyskać rezon, ale jej głos i tak zabrzmiał o ton wyżej niż zwykle — Och… przepraszam. Palec musiał mi się omsknąć. Eren, Emir... — zaśmiała się nerwowo.
Rozejrzała się po lotnisku, jakby szukając wśród tłumu ratunku przed tym niespodziewanym obrotem spraw. Hala przylotów pachniała świeżo mieloną kawą, przeplataną wonią perfum i lotniskowej klimatyzacji, która była tak charakterystyczna, że kojarzyła się jej ze wszystkimi podróżami. Obce głosy w tle mieszały się w jedną, gwarliwą melodię.
Kiedy zaproponował, że po nią przyjedzie, Mavi niemal automatycznie zaprzeczyła:
— Nie, nie, naprawdę nie musisz. Nie kłopocz się. To tylko… taksówka, poradzę sobie. Pieniądze to nie problem — brzmiała uparcie, wręcz defensywnie, jakby próbowała udowodnić, że jest dorosła i w pełni samodzielna. Nawet jeśli w środku miała wrażenie, że grunt usuwa jej się spod nóg. Sama myśl, że miałaby znowu zobaczyć Emira twarzą w twarz, tak nagle, bez żadnego przygotowania, była dla niej równie kusząca, co przerażająca. Powrócił obraz jego uśmiechu, znajomego spojrzenia, i coś w niej zadrżało, choć jednocześnie chciała to natychmiast zdusić. Zbyt wiele rzeczy zostało między nimi niedopowiedzianych i niezakończonych, a ona przecież właśnie uciekała od własnych emocji. Upiła łyk kawy, gorący i gorzki, jakby chciała przepalić nim ścisk w gardle. Po raz pierwszy od wylądowania dotarło do niej, że jest tu sama, że Ankara to nie Stambuł, gdzie choćby częściowo czuła się pewniej.
— Naprawdę, dam radę — powtórzyła ciszej, choć już mniej stanowczo — Na pewno jesteś zajęty, masz co robić. Muszę zadzwonić do Erena, może po mnie przyjedzie. To chyba nie jest tak daleko? Zaraz wygogluję...

Oboje mieli świadomość, że Mavi słabo mówiła po turecku i łatwo mogła paść ofiarą nieuczciwego taksówkarza. Jej samej średnio uśmiechała się taka przygoda, więc Emir miał ułatwione zadanie.


Emir Saylan
Obrazek
pepsi cola
ścian tekstu, bo męczą oczy || błędów logicznych || ignorowania czynności postaci || narzucania reakcji/zachowania
36 y/o, 180 cm
PR & talent manager, Samozatrudniony
Awatar użytkownika
🧿
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiK
postać
autor

Dziwny dreszcz połączenia nerwów i radości przebiegł mu po ramionach. Napięcie, jakie czuł w ciele przez sam fakt, że Mavi znowu była w Turcji, musiało zmartwić Zeytin, bo pies pisnął cicho, trącił rękę trzymającą smycz nosem i zamachał ogonem, bezustannie obserwując Emira. Pogłaskanie psiego łba było w tej chwili odruchem, niż świadomą chęcią uspokojenia pupila.
Serce biło mu mocniej i tak bardzo skupił się na słuchaniu głosu po drugiej stronie telefonu, że przestał słyszeć i widzieć otoczenie. Stał na środku chodniku w parku, całe szczęście nikomu jeszcze nie przeszkadzając.
- To są cztery godziny drogi samochodem, taksówka naprawdę nie jest dobrym pomysłem, Mavi. - Nie pouczał jej, ton pozostał łagodny, choć było w nim słychać to napięcie wywołane chyba tym samym, co i dla niej było źródłem zakłopotania. - Daj spokój, nie ma sensu żebyś męczyła swojego kuzyna, tylko by się zestresował. A ja i tak nie poszedłbym spać szybko. - Rozejrzał się na boki, kiedy zaskoczyła go wymijająca młoda dziewczyna na wieczornym joggingu. Bez większego zastanowienia, skierował swoje kroki w kierunku domu, bo też w tej chwili uderzyła go świadomość, że jeśli miał po Mavi pojechać, to ma przed sobą cztery godziny drogi. Czyli ona będzie musiał spędzić te cztery godziny sama na lotnisku, nie mówiąc zbyt dobrze po turecku. Tyle dobrze, że w takim miejscu raczej mówiono po angielsku i mogła się jakoś dogadać. - Tym bardziej bym nie zasnął, wiedząc że jesteś na lotnisku w Ankarze, albo w jakiejś niezidentyfikowanej taksówce, jadąc być może nawet nie do Stambułu. - Może przesadzał, może dramatyzował, ale już sama myśl, że Mavi miałaby jechać ponad cztery godziny taksówką, napawała go niepokojem. Bez znajomości języka mogła łatwo wpaść w jakiekolwiek kłopoty, szczególnie będąc samotną kobietą podróżującą na dużą odległość w nocy.
Nie odrywając telefonu od ucha, przyspieszył kroku.
Martwił się i nadal niezmiennie troszczył, nawet jeśli ich relacja nie była nawet w jednej czwartej tym, czym była kiedyś. Nadal miała szczególne miejsce w jego sercu i pomimo zdystansowania była bardzo bliska.
To wszystko bolało, ale nie miało siły przebicia ponad to, jaką odpowiedzialność za jej bezpieczeństwo się w nim obudziło.

Mavi Ayers
gall anonim
Nie będę nikogo ograniczać, ale nie lubię przerostu formy nad treścią
30 y/o, 172 cm
psycholog kliniczny w Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
empatyczna i wrażliwa, nie mająca szczęścia w związkach
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor

Mavi przez dłuższą chwilę milczała, wpatrując się w malejący poziom kawy w papierowym kubku. Serce miała ściśnięte, a w głowie kłębiło się tysiąc myśli naraz. Emir brzmiał tak przekonująco, że cała jej początkowa obrona traciła sens. Wiedziała, że ma rację – cztery godziny nocnej podróży taksówką, w kraju, którego język znała zaledwie w podstawowym stopniu, były igraniem z losem. Jeszcze raz rozejrzała się po hali lotniska, pełnej podróżnych, neonowych szyldów kawiarni i sklepików. Obcość tego miejsca przygniotła ją bardziej niż chciała się przyznać.
– Dobrze… – wymknęło się jej w końcu, cicho, zrezygnowanie mieszające się z ulgą – Poczekam – przygryzła lekko wargę, a zaraz potem dodała nieco głośniej, żeby zagłuszyć drżenie głosu:
– Ale to szaleństwo, wiesz o tym, prawda?
Zakończyli rozmowę, a Mavi przez moment siedziała nieruchomo, jakby próbując oswoić się z myślą, że naprawdę go zobaczy. Po latach. W zupełnie innych okolicznościach. Dreszcz emocji przebiegł jej po plecach.

Cztery godziny do zagospodarowania. Nie mogła ich spędzić, gapiąc się w telefon. Zebrała się więc, zabierając torbę podręczną i walizkę, i skierowała się w stronę toalety. Znalazła tę oznaczoną jako „family room” – była przestronniejsza i cichsza od zwykłej. Zamknęła drzwi za sobą i oparła się plecami o ścianę, przez moment po prostu oddychając. Z torby wyciągnęła świeżą koszulkę i szybko się przebrała, ciesząc się z tego prostego komfortu. W zlewie opłukała twarz chłodną wodą, a potem ostrożnie rozczesała włosy. Nie była pewna, czy na lotnisku w ogóle znajdzie suszarkę – więc tylko je odświeżyła, upięła w koński ogon, starając się, żeby wyglądały w miarę schludnie. Zrobiła też świeży makijaż – podkład, tusz, trochę szminki, żeby zetrzeć z twarzy oznaki zmęczenia. Gdy spojrzała w lustro, nie wyglądała już jak kobieta po kilkunastogodzinnej podróży.
Zebrała swoje rzeczy, poprawiła ramiączko torby i wyszła. Umówili się na konkretne miejsce, więc wróciła z powrotem do kawiarni. Czekanie ciągnęło się niemiłosiernie, choć wciąż miała do zabicia kilka godzin. Udawała, że czyta książkę, ale tak naprawdę co chwila zerkała w stronę ruchomych schodów, nerwowo bawiła się palcami, poprawiała włosy. Złościła się na siebie, że tak się denerwuje – przecież powinna traktować to zwyczajnie, jak spotkanie z dawnym znajomym. A jednak jej serce podpowiadało coś zupełnie innego. Bała się tego, lecz jednocześnie cieszyła się, że za kilka godzin naprawdę znów zobaczy Emira. Uzmysłowiła sobie, że bardzo za nim tęskniła.
Zamówiła dwie kawy na wynos, gdy tylko Emir potwierdził swoją obecność na lotnisku. Ostatnie spojrzenie w lusterko, psiknięcie perfumami i próba uspokojenia własnego serca, co wcale nie było takie łatwe. Zacisnęła palce na telefonie, podrygując nogą. Zaraz się zobaczą...



Emir Saylan
Obrazek
pepsi cola
ścian tekstu, bo męczą oczy || błędów logicznych || ignorowania czynności postaci || narzucania reakcji/zachowania
36 y/o, 180 cm
PR & talent manager, Samozatrudniony
Awatar użytkownika
🧿
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiK
postać
autor

Gdyby nie to, że nie zabierał kluczyka do samochodu na spacer z psem, to nawet nie wszedłby do mieszkania. Zeytin zdezorientowany napięciem Emira stał przy drzwiach wejściowych z wciąż założonymi szelkami i unosząc ciekawsko uszy śledził wzrokiem swojego opiekuna. Wyczuwał, że działo się coś, czego nigdy jeszcze nie doświadczył, nerwowa energia wzmagała jego czujność.
Emir wrzucił do plecaka pospiesznie swój portfel z dokumentami, silikonową składaną psią miskę i butelkę wody, po czym zarzucił go na ramię, nie chcąc tracić czasu na przebieranie się w coś potencjalnie wygodniejszego do wielogodzinnej jazdy. Zapiął psu smycz, nie chcąc zostawiać pupila samego po niedokończonym spacerze - poza tym jego towarzystwo z pewnością pomoże w trasie - chwycił kluczyki do samochodu i z domu wyszedł w pośpiechu.
Nie dał sobie czasu na zastanawianie się, czy to na pewno dobra decyzja, czy powinien jechać do Ankary i czy może powinien też poinformować o tym Edę, bo poczucie winy z pewnością dogoniłoby go zbyt szybko. I nawet nie byłby wtedy pewien, czy to wina przez nie wtajemniczanie Edy, że jedzie odebrać swoją byłą dziewczynę z lotniska oddalonego wiele kilometrów, czy może jednak związana z tym, jak lata temu nie miał siły walczyć o ten związek.

Jechał ostrożnie. Kiedy mógł i się zapomniał, przekraczał trochę prędkość, korygując to w momencie, jak zdawał sobie sprawę z popełnianego wykroczenia. Na trasę puścił sobie ebooka biografii jednego ze znanych tureckich aktorów, żeby nie oddawać się przesadnemu wałkowaniu wspomnień, myśli i zdarzeń z ostatnich tygodni. Komentował niektóre fragmenty, spoglądając w lusterku wstecznym, lub odwracając się na moment, żeby zerknąć na leżącego na tylnym siedzeniu, nic nie rozumiejącego psa. Móc otworzyć usta do drugiej żywej istotny było naprawdę zbawienne i pomagało na rosnące podświadomie nerwy.

Zatrzymał się przed wejściem na lotnisko, tuż obok kosza na śmieci i popielniczki. Nie zawahał się przed wejściem, ale odkąd wysiadł z samochodu, emocjonalny ciężar zbliżającego się spotkania osiadał coraz mocniej na jego barkach. Musiał zapalić. I wypalił aż dwa papierosy pod rząd, w międzyczasie pisząc do Mavi wiadomość, że już jest na lotnisku. Przyjrzał się swojemu odbiciu w szklanych drzwiach i poprawił włosy zmierzwione podczas podróży. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że ma na sobie najzwyklejsze jeansowe spodnie, buty sportowe, prosty ciemny tiszert i szarą bluzę, którą miał wrzucić do prania po powrocie ze spaceru z psem. Odetchnął ze zrezygnowaniem i lekkim skrzywieniem, po czym wszedł do budynku.
Kawiarnię znalazł na planie znajdującym się przy wejściu. Przywołał podekscytowanego nowym otoczeniem Zeytin bliżej nogi i skierował się do najbliższych schodów, z których do miejsca docelowego miał mieć dosłownie kilka metrów. Wybrał te normalne, nie ruchome - ze względu na psa. Pokonując każdy kolejny stopień, czuł jak serce zaczyna bić mocniej, wyraźniej. A może biło tak cały czas, a on dopiero teraz zaczął to zauważać? Zrobiło mu się nieco gorąco z nerwów, oddech spłycił się i nawet nie zauważył, że zaczął nerwowo skubać zębami dolną wargę.
Zauważył ją jeszcze zanim dotarł na szczyt schodów. Jak tylko podszedł na tyle wysoko, że mógł widzieć znajdujące się naprzeciwko stoliki kawiarni, jakby instynktownie wzrok powędrował nieco w bok i zatrzymał się na znajomej sylwetce. Mocniej zacisnął palce na psiej smyczy i prawie potknął się o kolejny schodek.
Siedziała przy stoliku, w oczekiwaniu i spięciu, które rozpoznał w pozycji ramion i podrygującej nieznacznie nodze. Nie widzieli się dziewięć lat, a jednak nadal potrafił rozpoznać jej odruchy i tiki.
Tęsknota uderzyła go równie mocno, jak niepewność, a serce zabiło aż boleśnie, jak w końcu go zauważyła. Uśmiechnął się niepewnie, zbliżając do niej powoli. Dziwnie czuł się ze świadomością, że chciał do niej pobiec, ale przecież nie powinien. Zatrzymał się w przyzwoitej odległości, pozwalając psu nawiązać pierwszy kontakt, bo... czy powinien ją przytulić? Podać rękę? Pocałować w policzek? Zeytin był tu doskonałym łamaczem niepewności.
- Cześć... - Przywitał się drżącym od emocji głosem, starając się to ukryć odchrząknięciem. Wyglądała... mimo wielogodzinnej podróży i oczekiwania, wyglądała po prostu ładnie. Zawsze była ładna. Wydoroślała, dojrzała, w jej niespotykanie zielonych oczach widać było zmęczenie, ale i zawsze tam obecną iskrę radości. Emir poczuł, jak jego własne oczy zaczynają niebezpiecznie piec. Zamrugał energicznie. - Nie uprzedziłem, że przylecę z towarzystwem, przepraszam. To Zeytin. Jest przesadnie energiczny i przytłaczająco towarzyski, będzie domagał się twojej uwagi pewnie przez większość podróży. - Trochę przesadzał, ale znalazł w pupilu bardzo dobry bufor tego nerwowego spotkania.

Mavi Ayers
gall anonim
Nie będę nikogo ograniczać, ale nie lubię przerostu formy nad treścią
30 y/o, 172 cm
psycholog kliniczny w Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
empatyczna i wrażliwa, nie mająca szczęścia w związkach
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor

Mavi zauważyła go wcześniej, niż sama chciała to przed sobą przyznać. Kiedy wynurzył się ze schodów, w pierwszej chwili poczuła, jakby żołądek zawiązał się jej na supeł. Serce waliło tak mocno, że niemal bolało, a oddech stał się płytki, przyspieszony. Przez sekundę miała absurdalne wrażenie, że nie powinna tu być, że powinna się schować, zniknąć, bo to spotkanie było zbyt nagłe, zbyt intensywne. A potem zobaczyła jego uśmiech — ten sam, znajomy, który tak bardzo kiedyś pokochała. Nie wiedziała, co zrobić. Podnieść się, uśmiechnąć, podać rękę? Uściskać go? Każda opcja wydawała się i zbyt bliska, i zbyt daleka jednocześnie. Na szczęście wtedy Zeytin, podekscytowany nowym towarzystwem, pociągnął smycz i podszedł do niej radośnie, merdając ogonem z taką energią, jakby właśnie odnalazł dawno zaginionego członka stada.
— Ojej… — wymknęło się Mavi, a na jej twarzy rozkwitł szczery, spontaniczny uśmiech. Od razu przykucnęła obok psa, odkładając torbę na bok, i wyciągnęła do niego dłonie. Zeytin obwąchał je w ułamku sekundy, po czym zadecydował, że absolutnie zasługuje na natychmiastową porcję sympatii. Oparł się o nią łapami, podskoczył lekko i polizał jej policzek, nim zdążyła zareagować. Mavi zachichotała, trochę skrępowana, ale bardziej rozczulona — A cóż to za śliczny kawaler — zaśmiała się, drapiąc go za uszami.
To była idealna ucieczka od niezręczności. Mogła skupić się na zwierzaku, a nie na tym, że Emir stał tuż obok niej, że czuła jego obecność tak wyraźnie, jakby znowu miała dwadzieścia lat i serce bijące tylko dla niego. Wstała w końcu, głaszcząc jeszcze psa po karku, żeby nie poczuł się zignorowany, i uniosła spojrzenie. Ich oczy spotkały się na moment i aż zbyt wyraźnie poczuła, że krew napłynęła jej do policzków. Odchrząknęła szybko, próbując zakryć zakłopotanie lekkim półuśmiechem. Zrobiła krok i uścisnęła go, ale bardzo krótko i od razu wzięła kubki z kawą.
— Pomyślałam, że chociaż tak się odwdzięczę. Taka jak lubisz, o ile się nic nie zmieniło — uśmiechnęła się, choć wewnątrz w niej wszystko wrzało — Jest cudowny — powiedziała, wskazując brodą na psa, który nadal wiercił się u jej nóg. Lubiła zwierzęta, miała papugi i czasami opiekowała się psem sąsiadów. Zeytin zaszczekał, czym zwrócił uwagę pobliskich osób i było swoistym sygnałem żeby się ruszyć. Pozwoliła sobie pomóc z bagażem, przejmując smycz. Podążyła za Emirem, uznając, że zna drogę powrotną do swojego auta. Kiedy minęli postój taksówek, przeszedł ją dreszcz. Kierowcy nie wzbudzali zaufania.


Emir Saylan
Obrazek
pepsi cola
ścian tekstu, bo męczą oczy || błędów logicznych || ignorowania czynności postaci || narzucania reakcji/zachowania
36 y/o, 180 cm
PR & talent manager, Samozatrudniony
Awatar użytkownika
🧿
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiK
postać
autor

Serce spadło mu w pięty, a w żołądku poczuł ciężką zimną kulę, bo rozpoznał jej perfumy, jak tylko tak na moment, bardzo przelotnie objęła go na powitanie. To był ten sam zapach, który lata temu wybrał dla niej i podarował na urodziny. Wciąż ich używała. Wzruszyło go to na tyle, że w niekontrolowanym odruchu ściągnął nieco brwi, w geście wyraźnego poruszenia. Jednak szybko poświęcił uwagę psu, żeby zamaskować to, jak bardzo emocjonujący był to moment. Poklepał Zeytin po psim zadku, po czym wyprostował się i znowu spojrzał na Mavi. Jej obecność wywoływała drżenie całego ciała, jakby oblazło go stado mrówek i nie przestawało się kręcić. To krótkie objęcie nie było wystarczające, ale też nie sądził, że cokolwiek więcej mogłoby być na miejscu.
Uśmiechnął się z wdzięcznością i wziął podany kubek z kawą, kiwając tylko, że nic się w tej kwestii nie zmieniło, nadal pił taką, jak lata temu.
- Zaadoptowałem go dwa lata temu. Ma coś około czterech lat teraz. - Pupil był zdecydowanie bezpiecznym tematem na początek tego spotkania, mentalnie Emir poklepał się po ramieniu za decyzję zabrania go ze sobą.
Podał Mavi smycz, samemu biorąc jej walizkę i opuścili lotnisko w atmosferze nadal nerwowej i niepewnej.

Zanim wsiadł do samochodu, zdjął bluzę i zarzucił ją na oparcie swojego fotela, bo jakby rzucił ją na tylne siedzenie, to z pewnością zostałaby przejęta przez psa, mimo że miał swój koc. Napoił pupila, pozwolił mu obsikać krzaki rosnące przy parkingu, zapakował walizkę Mavi do bagażnika i po chwili już wjechali na autostradę.
- Co cię skłoniło, żeby w końcu przylecieć znowu do Turcji? - Milczenie było napięte, a przez Emira przemawiała szczera ciekawość. Chciał zapytać ją o wiele rzeczy, ale nie czuł się uprzywilejowany do poruszania pewnych zbyt dociekliwych zagadnień. A to pytanie zdawało mu się naturalne i neutralne. Zerkał co chwilę w kierunku swojej pasażerki, zastanawiając się, czy serce przestanie mu tak mocno bić, jakby chciało wyskoczyć z piersi.

Mavi Ayers
gall anonim
Nie będę nikogo ograniczać, ale nie lubię przerostu formy nad treścią
30 y/o, 172 cm
psycholog kliniczny w Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
empatyczna i wrażliwa, nie mająca szczęścia w związkach
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor

Mavi przez chwilę patrzyła na drogę przed nimi, zauważając, że ruch jest o wiele mniejszy, niż do którego przywykła w Toronto. Dłonie miała złożone na kolanach, palce mimowolnie splatały się i rozplatały. Czuła przyspieszone bicie serca i napięcie w ramionach, jakby ciało nie mogło się zdecydować, czy ma się rozluźnić, czy usztywnić. Kawa w kubku lekko drżała, więc przesunęła go w uchwyt, żeby nie rozlać. Plama na ciuchach i tapicerce to ostatnie czego potrzebowali. Zeytin przesunął się bliżej, wysuwając łeb pomiędzy fotele. Sięgnęła do niego dłonią, odwracając lekko głowę. Zwierzak był idealnym rozpraszaczem.
Kątem oka zerknęła na Emira. Siedział skupiony, ręce trzymał na kierownicy, światła mijających aut co chwilę oświetlały jego profil. Był jej bliski, ale jednocześnie obcy, jak ktoś, kogo zna się z dawnego zdjęcia. To uczucie budziło w niej cichy niepokój. Nie wiedziała jak odpowiedzieć na jego pytanie. Usta otworzyły się i zamknęły, a dłoń wciąż gładziła Zeytin po szyi. Skupiła wzrok na psie, żeby ukryć lekkie wahanie.
— Potrzebowałam zmiany... — bo praca mnie przytłacza, wdałam się w bezsensowny romans, facet okazał się totalnym dupkiem, a cała wina za romans w pracy spadła na mnie. Na dodatek moi przyjaciele stwierdzili, że wezmą ślub i będę świadkową wraz ze swoim ex, którego zdawało mi się, że kochałam, a on kochał mnie, ale oczywiście znowu mi nie wyszło. Najwidoczniej nie jestem warta tego, aby mnie kochać. Nie chcę mieć z nim do czynienia. Najchętniej bym zniknęła. Mam wszystkiego dość. Siebie mam dość. Tego, że nie potrafię być twardsza, lepsza, odporniejsza na ciosy. Powinnam lepiej dobierać partnerów, jestem w końcu psychologiem, a popełniam proste błędy. Czuję się wszystkim zmęczona. Tak bardzo zmęczona — Otoczenia. Cem tyle nawijał o Turcji. Pomyślałam, że wesprę go podczas premiery. Odwiedzę rodzinę mamy. Poopalam się i nawpycham w siebie baklawy.
Uśmiechnęła się delikatnie, nie przerywając drapanka Zeytin, ale patrzyła na Emira. Z bliska wyglądał na jeszcze bardziej przystojnego. Ciekawe spostrzeżenie. Wyczuwała woń dymu papierosowego, więc nadal musiał palić. Przyjemne perfumy. Włosy przycięte, bez uroczego baranka, którego kiedyś bardzo lubiła. Chciała mu o wszystkim powiedzieć, zwierzyć się, schować w jego ramionach. Świadomość, że nie mogła tego zrobić była bolesna.



Emir Saylan
Obrazek
pepsi cola
ścian tekstu, bo męczą oczy || błędów logicznych || ignorowania czynności postaci || narzucania reakcji/zachowania
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Świecie”