- 
				 easy, tiger, don't you cry easy, tiger, don't you cry
 people gonna love you, then thy're gonna leave you
 that's just the way of life nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Przydaje mi się jego doświadczenie — odparła z uśmiechem. — Jett jest bardziej stanowczy i wie, jak obchodzić się z upierdliwcami — dodała z myślą o właścicielu lokalu. To zdecydowanie nie powinno wyglądać tak, że przez jego skąpstwo i niesubordynację cały budynek był narażony na wybuch pożaru.
Rozwódka. Tyle zdołała zakodować ze słów Heleny. Był mąż i już go nie ma. To dobrze. To znaczy, niedobrze. Co teraz? Powinna powiedzieć, że jej przykro? Nie, to głupie. Wcale nie było powiedziane, że facet umarł.
— Rozumiem — skinęła lekko głową, trochę nerwowo zagryzając wargę. Przez te jej oczy w ogóle nie mogła się skupić. — Sprzedaż obrączki ślubnej zazwyczaj pozwala odzyskać od dwudziestu do sześćdziesięciu procent jej pierwotnej wartości detalicznej — wypaliła i chyba zaskoczyła samą siebie, że wie takie rzeczy. — Oczywiście ostateczna kwota zależy od takich czynników jak jakość diamentu i stan techniczny pierścionka — wyjaśniła pokrótce, bo jak już zaczęła, to wypadałoby dokończyć. — Po prostu lepiej ją sprzedać szybciej, zanim całkiem straci na wartości. Rynek jest bardzo niepewny.
Zajebiście. Może w ogóle powinna od razu wziąć obrączkę Heleny i upchnąć ją u jubilera? Skoro już tutaj była, to przynajmniej do czegoś by się przydała.
Propozycja złożona przez Helenę mocno ją zaskoczyła. Owszem, wiedziała sporo o elektronice, ale przypuszczała, że kobieta zechce jej pomocy.
— Mogę — odparła beztrosko, chociaż nie powinna się zgadzać. To nie wróżyło niczego dobrego. — Kup rzeczy z listy i daj znać. Zrobię, co mogę. Tylko pamiętaj, żeby wziąć albo stabilizatory napięcia, albo filtry kondensatorowe, albo zasilacze impulsowe z ochroną nadprądową. Nie wszystko naraz. Najlepsze będą stabilizatory, ale jak nie będzie, to zasilacze też będą w porządku — wyjaśniła skrupulatnie, wskazując podbródkiem na kartkę papieru, którą Helena trzymała w dłoni.
helena peregrine
- 
				 My life was a storm since I was born My life was a storm since I was born
 How could I fear any hurricane?nieobecnośćniewątki 18+takzaimkijakikolwiekpostaćautor
To pewnie przez te usta.
Unosi pytająco brwi.
— A więc znasz się na bezpieczeństwie pożarowym, elektronice i jeszcze do tego jubilerstwie? — pyta, a jej krzywy uśmiech poszerza się delikatnie. — Ciekawa kombinacja — mówi, a jej ton sugeruje, że zastanawia się, w jakich jeszcze zagadkowych tematach Teddy jest obeznana. — Ale to prawda, powinnam się za to wziąć. Nie wiem, po co ją trzymam. Nie jest szczególnie sentymentalna — wyjaśnia, jakby próbowała podkreślić, że jej małżeństwo to nie tylko przeszłość, ale i że nie wiąże z tym rozstaniem żadnego żalu ani nie wygrzebuje się z żadnego emocjonalnego bałaganu. Przynajmniej nie pod tym względem.
Przez chwilę przechodzi jej przez głowę, że być może niepotrzebnie zwodzi kobietę. To przecież nie tak, że jest emocjonalnie dostępna, że może jej coś obiecać. Z drugiej strony – dopiero na siebie wpadły, nic przecież nie musi obiecywać. Zresztą jej usta skutecznie rozpraszają Peregrine, odciągając ją od tych rozważań.
— Świetnie — mówi niskim, lekko wibrującym głosem. Prawdopodobnie poradziłaby sobie sama. Potrafiła przecież składać komputery z części, a remont domu w Whitby przeprowadziła od początku do końca samodzielnie, z niewielką pomocą Tony'ego. Na pewno nie brakowało też tutoriali, które wyjaśniłyby, co i jak. Ale nie może się powstrzymać. — Stabilizatory napięcia. Dobra. — powtarza za nią, powoli kiwając głową i przypinając notatkę do magnetycznej tablicy, przy pomocy której organizowała swoje życie. — Dam ci znać, kiedy to ogarnę. Pewnie niebawem — mówi, odwracając głowę i spoglądając na Darling znad ramienia.
teddy darling
- 
				 easy, tiger, don't you cry easy, tiger, don't you cry
 people gonna love you, then thy're gonna leave you
 that's just the way of life nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Zawsze możesz zrobić z obrączki użytek i przetopić ją na kolczyki — wzruszyła lekko ramionami. — Przynajmniej nie będzie leżeć bez sensu w szufladzie — dodała i ostrożnie spojrzała na dłonie Heleny, czy aby przypadkiem ta wciąż nie nosi pozornego symbolu miłości i wierności na palcu. Ale nie zobaczyła go tam.
Teddy odchrząknęła i zaczepiła kciukami o swoje szelki, jeszcze raz rozglądając się po mieszkaniu. Pochyliła się nad okablowaniem, żeby sprawdzić stan przepalonych przewodów, czy przypadkiem nie grozi im jakiś samozapłon, po czym wyprostowała się i ruszając w kierunku drzwi, przypadkowo ocierając się o Helenę ramieniem. Albo przynajmniej tak sobie to tłumaczyła.
— W porządku — przytaknęła, łapiąc za klamkę. — W takim razie zdzwonimy się i dogadamy odnośnie terminu — to akurat było dość istotne, bo Darling nie była dostępna na zawołanie, nawet dla kogoś, kto miał takie ładne oczy. Jej dyżury rozkładały się różnie, choć najczęściej pracowała przez całą dobę, żeby przez następne dwadzieścia cztery godziny móc trochę odpocząć. W teorii, bo dość często zostawała wezwana do wypadków już po godzinach pracy, kiedy brakowało rąk do pomocy. — Przekaż notatkę właścicielowi mieszkania, my spiszemy na dole numer do administracji — skinęła głową. — A i Helena? — już miała wyjść, ale jeszcze odwróciła się w jej stronę, uśmiechając się pod nosem. Trochę prowokująco i trochę tak, jakby chciała, żeby kobieta ją sprawdziła. — Jestem dobra w wielu rzeczach — rzuciła na odchodne, bez zbędnych pożegnań.
W połowie drogi spotkała się z Jettem, który wykonał krótki, ale konkretny telefon do administratora budynku, bo okazało się, że były też zastrzeżenia co do klap dymowych na dachu. Oczywiście nie omieszkał wspomnieć o właścicielu mieszkania numer dwadzieścia pięć, który dopuścił się niedbalstwa i według obietnic administratora, miał ponieść tego konsekwencje.

 
				