- 
				 bozia dała piękną gębę - nie moja wina bozia dała piękną gębę - nie moja wina
 lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— To znaczy, że teraz będziemy widywać się cały czas? — zapytał, wodząc wzrokiem od Eviny do Zaylee. W jego głosie nadzieja mieszała się z niedowierzaniem. Miał tylko dziewięć lat, potrzebował bezustannych zapewnień. Albo wyprowadzenia z błędu. I ta niewdzięczna rola przypadła właśnie Miller, która musiała spokojnie wyjaśnić mu, jak to najprawdopodobniej będzie wyglądać w najbliższej przyszłości
— Nie przez cały czas — zaczęła ostrożnie, żeby Młody znów nagle nie posmutniał. — Ale najczęściej, jak to będzie możliwe. Porozmawiamy o tym z panią Rose, na jakiej miałoby to być zasadzie. I musisz pamiętać, Sam, że dużo pracujemy, więc nie zawsze będziemy mogły cię odwiedzić, czy zabrać do siebie.
Chłopiec skinął powoli głową, przetwarzając te informacje w swojej głowie. Miał już przedsmak tego, jak długo musiał wyczekiwać obiecanego maratonu Gwiezdnych Wojen, kiedy to ze względu na prowadzone sprawy, Miller i Swanson przekładały spotkanie. I musiał przywyknąć, że nie zawsze będą na jego zawołanie, ale zrobią wszystko, żeby nieco przeorganizować swoje życie.
— Jesteście super — wypalił szczerze Sam. — Każde dziecko chciałoby z wami zostać — dodał i w końcu na jego piegowatej buzi pojawił się delikatny, ale niewymuszony uśmiech.
Zaylee podniosła się z przysiadu i usiadła na łóżku. Samuel przysunął się tak blisko jej, jak to tylko możliwe, więc otoczyła go ramieniem i odruchowo zmierzwiła mu włosy. Jego kręcone włosy wyglądają tak, jakby jakiś ptak uwił sobie w nich gniazdo. Beznadziejny przypadek. Przypadek wyswobodził się z uścisku Miller i przycisnął głowę do ramienia Eviny.
— Chciałbym, żeby wszystko szybko się udało — powiedział cicho i przez chwilę trwał tak z, wtulając się w Swanson, aż w końcu podniósł na nią niebieskie ślepia. — A czy przed tym tymi lodami ciasteczkami zamówimy pizzę?
Miller nie mogła powstrzymać uśmiechu. To niesamowite, jak szybko potrafił przechodzić z jednych emocji w drugie. Trochę pod tym względem przypominał jej samą siebie.
— Zamówimy — powiedziała, wymieniając wcześniej porozumiewawcze spojrzenie ponad ramieniem Młodego.
— I będzie dużo sera? — upewnił się.
— Tak jest — zgodziła się bez szemrania.
— I bez papryki?
— Bez papryki.
— I duża?
— Wielka — zapewniła Zaylee, dźgając go palcem pod żebra. — Taka wielka, że jak zjesz, to pękniesz.
Sammy kwiknął głośno i przysunął się bliżej Eviny, żeby ta broniła go przed łaskotkami.
— Nie pęknę — odparł szybciutko. — Muszę dużo jeść, żebym był duży.
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Musiały jeszcze zadbać o to, aby przypadkiem chłopiec nie żywił wobec nich zbyt wygórowanych oczekiwań i żeby wyobraźnia zbytnio go nie poniosła w związku z tym, co teraz miało się dziać. W końcu wtedy również mógłby zaliczyć bolesne sprowadzenie na ziemię, gdy okaże się, że wszystko wygląda zupełnie inaczej niż się tego spodziewał.
- Będziemy się starać jak możemy, ale ostrzegałyśmy cię już, że mamy często bardzo dużo pracy. Zresztą zdążyłeś się już o tym przekonać - dodała jeszcze, aby wesprzeć narzeczoną w tym niewdzięcznym zadaniu uświadamiania dziewięciolatka odnośnie tego jak to wszystko będzie wyglądało.
Uśmiechnęła się smutno, gdy tylko usłyszała, że każdy chciałby z nimi zostać. Nie była, co do tego taka pewna. Dotychczas Samuel po prostu wypracował sobie jakiś wyidealizowany obraz tego jak wyglądało ich życie oraz to jak funkcjonują rodziny.
- Sam... Musisz być jeszcze świadom tego, że rodzina jest na dobre i na złe. Jest od tego, aby się wspierać i robić razem mnóstwo fajnych rzeczy, ale też wiąże się z tymi niefajnymi rzeczami i obowiązkami - powiedziała ostrożnie, mając nadzieję, że nie zniechęci zbytnio chłopca. - Nie będziemy mogły zgadzać się na wszystko, co tylko będziesz chciał. Będą nam się zdarzały kłótnie i gorsze momenty, ale zawsze będziemy mogli na siebie liczyć.
W końcu nie zawsze wszystko mogło być w jak najlepszym porządku. Sam musiał mieć tego świadomość, bo nie chodziło tylko o to, aby się razem wspólnie bawić, ale o to, aby faktycznie stworzyć dom, który składał się zarówno z dobrych jak i złych elementów.
Mogła się spodziewać tego, że Sam zażyczy sobie pizzy do filmu. Podobnie jak tego pierwszego wieczora, który spędził u nich. Tylko, że tym razem chciał się upewnić w tym czy na pewno w składzie znajdą się wyłącznie elementy, które lubił, a nie jakaś przeklęta papryka. Evina naprawdę miała ochotę zaśmiać się na te przekomarzanki pomiędzy dziewięciolatkiem, a koronerką.
Nie zamierzała rzecz jasna ratować przyciśniętego do jej boku Sama przed atakiem łaskotek, który przypuszczała na niego Miller. Nie mogła go przecież ratować przed wszystkim.
- Dzisiaj ty wybierasz wszystkie składniki na pizzy - zapewniła go i zdradziecko otoczyła go ramieniem, aby móc go przytrzymać i umożliwić Zaylee przypuszczenie jeszcze jednego ataku na jego żebra. - Tylko się nie przyzwyczajaj. Nie możemy cię wiecznie niezdrowo karmić.
Musiał mieć świadomość tego, że pizza nie będzie stanowiła podstawy jego diety, gdy będą już wspólnie mieszkali. Owszem, nadarzała się do takich okazji jak urządzane co jakiś czas seanse filmowe, ale lepiej było, aby ktoś w jego wieku nie przyzwyczajał się zbytnio do tego, że będzie się zajadać w ich domu wyłącznie fastfoodami.
Wymieniła jeszcze jedno spojrzenie z narzeczoną, upewniając się czy na pewno nie przesadziła i nie dobijała zbytnio dziewięciolatka sprowadzaniem go co chwila na ziemię. Nie chciała być popsuj zabawą w takim momencie.
zaylee miller
- 
				 bozia dała piękną gębę - nie moja wina bozia dała piękną gębę - nie moja wina
 lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Będę robił wszystko, co mi każecie — oznajmił pewnie, a Miller zaprzestała łaskotek i spojrzała na niego pobłażliwie, po czym rzuciła narzeczonej rozbawione spojrzenie. W teorii fajnie do brzmiało, ale w praktyce z pewnością nie będzie aż tak kolorowo. Już teraz dało się wywnioskować, że Młody był wspaniałym, bystrym dzieciakiem, ale miewał też swoje humory, więc to było do przewidzenia, że w niektórych momentach zacznie się buntować i sprawiać problemy wychowawcze. — Nawet jak będę grzeczny? — wlepił w Swanson oczy odnośnie tego, że nie będą zgadzać się na wszystkie jego zachcianki.
Zaylee dostrzegła, że narzeczona nie zamierza bronic Młodego przed masowym atakiem łaskotek, więc znowu wykorzystała okazję, aby trochę mu podokuczać, co wiązało się z głośnym, śmiechem. Przestała dopiero, jak Samuel nie mógł złapać powietrza.
— Nawet jak będziesz grzeczny, to nie zwalnia cię to z obowiązków — wyjaśniła, biorąc stronę Eviny. Nie mogły już od samego początku dawać wchodzić sobie na głowę, bo później dzieciak będzie to wykorzystywał. — Ale na razie jesteś u nas gościem, więc masz małe przywileje — puściła do niego oczko i wyciągnęła z kieszeni bluzy telefon i włączyła aplikację do zamówienia jedzenia, żeby chłopiec mógł wybrać do pizzy ulubione dodatki.
Jak się okazało, nie był zbyt wymagający, bo poza pieczarkami, pepperoni, boczkiem i podwójnym serem i nie było tam nic nadzwyczajnego. Miller ukradkiem przemyciła tam cukinię, żeby dorzucić przynajmniej odrobinę warzyw. Jeśli Sam faktycznie miał z nimi zamieszkać, musiały bardziej dbać o to, co jadły na co dzień i wprowadzić więcej zdrowych nawyków w swoim jadłospisie. Dzisiejsze popołudnie było wyjątkiem, przeprowadzili trudną rozmowę, dzieciak był smutny, więc można było trochę poszaleć.
Reszta dnia minęła im względnie spokojnie — zjedli pizzę, wspólnie dokończyli rysunek ze smokiem i napisali list do Finna (oczywiście Zaylee wywracała oczami za każdym razem, kiedy dziewięciolatek robił jakiegoś babola), a potem obejrzeli kolejne części Gwiezdnych Wojen, zajadając się lodami. Wieczorem Sammy poległ dosyć wcześnie, więc miał trochę więcej czasu dla siebie, a nazajutrz odwiozły go do Wierzbowego Zakątka, przy okazji wdając się w krótką pogawędkę z panią Rose, podczas której wspomniały jej o tym, że chłopiec jest nękany przez starszych kolegów. Wstępnie przedstawiły jej też wizję przyszłości dla Samuela, ale na dłuższą rozmowę zabrakło już czasu, więc umówiły się na inny dzień, żeby spokojnie porozmawiać o adopcji.

 
				