Wyjścia z dziewczynami wydawały się kończyć zawsze w ten sam sposób. Claire zaczynała zdobywać nowe poziomy. Tylko nie były one jak w grze. Kiedy się je odblokowywało, skutkowały one coraz bardziej zbliżającą się katastrofą. Zgonem zakończonym modlitwą nad toaletą. Bardzo często ze zarzyganymi włosami. Uciekającym psem z powodu odoru jego właścicielki. Koło zataczało kręgi, a ona tkwiła w tym dziwnym marazmie alkoholowym.
Tego wieczoru było podobnie.
Pierwszy poziom kumpelki nazywały tańczącą Claire. Zamienia się ona wtedy w bardziej wyluzowaną wersję, częściej rzuca żartami z czarnym humorem oraz zaczyna tańczyć. Delikatnie, nieśmiało. Jednak ma przed tym wrodzoną niechęć. Drobne, kocie ruchy. Jeszcze delikatnie nieśmiałe, przez obawę o ocenę innych ludzi. Do drugiego poziomu wcale nie potrzeba było wiele.
Szczera Claire. Wtedy język zaczyna się jej rozplątywać. Przyznaje się do przedziwnych rzeczy. Raz opowiadała godzinę, jak odkryła, że rodzynki wcale nie rosną na drzewie rodzynkowym. Innym razem mówiła długo o tym, jak zbudowane są żeńskie zewnętrzne narządy rozrodcze. Ktoś mógłby spytać po co? Musiała wytłumaczyć się z biologicznej bzdury jej życia. Zawsze z jakiegoś powodu musiała wyciągać tampona przed sikaniem, aż na lekcji biologii dotarło do niej jak wielki błąd popełnia. Nawet mówiła o pytaniach, które kazał je zadać ktoś inny. Jak to dotyczące, uwaga, czy ilość stosunku zmniejsza płodność? Śmieszna sprawa, ale takie opowieści paplała na okrągło.
Trzeci level wcale nie był lepszy. Przerażona Claire miała w sobie coś z paranoika. Wyjmowała na stolik wszystkie swoje wyniki badań, a z lecących włosów próbowała zdiagnozować sobie nowotwór. Chociaż to była najmniejsza wersja jej samej. Gorzej, gdy zaczęła coś analizować. Tak przyssała się do myśli ostatniej próby. Analizowała każde słowo i bała się... co Lucas sobie o niej myślał.
Piąty poziom Price był tym imprezowym. To właśnie w jego trakcie wpadła na cudowny pomysł. Powrót do domu, a nikt nie był na tyle dobrym kompanem do tańczenia co Lucas. Nie zastanawiała się o jego dziewczynie, po prostu napisała. Później wyszła, czekając na niego przed klubem, licząc na wspólne imprezowanie. W głowie tańczyła w rytm muzyki. Pewnie jakaś umbrella od rihanny, czy jakieś kanadyjskie modelki.
— Lucaaas, patrz jestem jaskółką! — krzyknęła, gdy tylko zobaczyła jego auto i automatycznie przewróciła się. Piąty poziom łączył się z byciem napierdolonym jak szpadel.
—


 
				
