—
 Język, Swanson! — huknął Sloan, spoglądając na detektywkę spod byka. —
 Nie zapominaj, z kim rozmawiasz — zwrócił jej uwagę, na co Zaylee prychnęła pogardliwie.
Całe to przesłuchanie schodziło na niewłaściwe tory. Zamiast skupić się na konkretach, nagle zaczęto insynuować, że Evina mogłaby mieć cokolwiek wspólnego z uprowadzeniem Miller, która nie przewidziała, że może stać się kolejną ofiarą Fostera i nie zachowała wystarczającej ostrożności. Prokuratorka zachowywała się tak, jakby próbowała zrzucić na nie winę i chociaż Zaylee często powtarzała, że sama wepchała się seryjnemu w łapy, podczas terapii pracowała nad tym, żeby nie mieć zbyt dużych wyrzutów sumienia. 
—
 Caleb Foster mordował koronerów, a biorąc pod uwagę wykonywany zawód, doktor Miller powinna mieć się na ciągłej baczności — kontynuowała Graham, dalej zawzięcie notując coś w kajeciku. — 
Jeszcze nie skończyliśmy — dodała, nawet nie patrząc na Swanson, która wyprostowała się na krześle. — 
Co pamięta pani z momentu, kiedy Foster zaatakował? — tymi słowami zwróciła się do Zaylee. Ta ściągnęła brwi i wzruszyła lekko ramionami.
— 
Niewiele — oznajmiła, zresztą zgodnie z prawdą. — Wróciłam na chwilę do samochodu, deszcz lał jak z cebra, a później coś twardego uderzyło mnie w głowę. Może pięść, może jakiś kamień. Ocknęłam się, jak Foster wyciągnął mnie z bagażnika.
—
 Czy już wtedy wiadomo było, z kim ma pani do czynienia?
— 
Oczywiście, że nie— pokręciła głową. — 
Przez większą czasu twarz zakrywał chustą. Dopiero później ją ściągnął. Chciał, żeby go rozpoznała.
— 
Dlaczego? — prokuratorka rzuciła jej krótkie spojrzenie znad notatek.
— 
Bo go znałam i chciał mi dać nauczkę? — w ton Miller wdarło się wyraźne rozdrażnienie. Dla niej to było oczywiste. Będąc w szpitalu, wspomniała policji, jakie miała powiązania z Fosterem. —
 Mścił się na wszystkich, którzy przyczynili się do jego niepowodzeń. Horan przeprowadzał konsultacje na uniwersytecie w Ottawie, Becker nie dopuścił go do egzaminów... Nie do końca wiem, jaka relacja łączyła go z Voss i Liftonem, ale chyba również niezbyt przyjacielska — dokończyła ironicznie, krzyżując ręce na piersiach. 
Graham w milczeniu pokiwała głową. Nikt nie odzywał się przez dłuższy czas, a w pomieszczeniu zapanowała nienaturalna cisza. Miller zabębniła palcami o poręcz krzesła. 
— 
Urazy, jakich pani doznała, to tylko wstrząśnienie mózgu, złamanie dwóch żeber, rozcięta stopa, warga i lekkie stłuczenia?
Zaylee uniosła wysoko brwi. 
— 
Tak, kurwa — wyrzuciła z siebie. — 
Nic takiego. Parę siniaków. Moja psychika też ma się wyśmienicie, jeśli ma to jakiekolwiek znaczenie —  jej ust znów wyrwało się pogardliwe prychnięcie. Tylko to. Bo wiadomo, ciało się po skleja, ale głowy jej nikt nie zagipsuje. Sloan zgromił ją wzrokiem.
— 
Detektyw Swanson — tym razem Graham zerknęła na Evinę. — 
W jakim stanie znalazła pani doktor Miller, kiedy dotarła na miejsce? — zapytała z chłodną manierą służbistki. 
Zaylee naprawdę miała ochotę wstać i wyjść. Zamiast zachować powagę, roześmiała się głośno, nie kryjąc już rozbawienia tą absurdalną sceną. Sloan nachylił się w jej kierunku.
— 
Dlaczego wy dwie zawsze musicie sprawiać jakieś problemy? — wysyczał, zaciskając usta w wąską linię, a Zaylee z ledwością powstrzymała się od bezmyślnego odparowania, że w sumie ją też to zastanawia. 
Evina J. Swanson