- 
				 bozia dała piękną gębę - nie moja wina bozia dała piękną gębę - nie moja wina
 lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— No dobrze — Graham zamknęła swój kajecik, omiatając obie kobiety obojętnym spojrzeniem. — Z mojej strony to wszystko. Poinformuję was, kiedy zostanie ustalona daty sprawy sądowej. Sloan, Calder — skinęła głową w kierunku mężczyzn, po czym podniosła się z krzesła. — Nie wstawaj — uprzedziła zastępcę komendanta, który zawiesił się w trakcie poderwania z miejsca. — Znam drogę do drzwi — oznajmiła, po czym okrążyła biurko i opuściła gabinet.
Miller już miała zrobić to samo, uznając przesłuchanie za skończone, ale Sloan odchrząknął głośno, żeby skupić na nich swoją uwagę.
— Muście w końcu zacząć się kontrolować — zaczął, a Zaylee wywróciła ostentacyjnie oczami. — Myślicie, że nie wiem o tym, jak Foster został potraktowany w kanałach pod wiaduktem? Albo co zafundowałyście mu w szpitalu?
— A nikogo nie obchodzi to, jak on potraktował mnie?! — wraz z gwałtownym podniesieniem się z krzesła podniosła również głos. — Nikt nie dba o to, że zanim został schwytany, zginęło czterech koronerów?!
— Spokojnie, Miller — mruknął Sloan, na co Zaylee tylko potrząsnęła głową.
— W chuju mam twój spokój!
— Nikt nie neguje tego, co zrobił ci Foster, ale my tak nie działamy — powiedział, lokując spojrzenie w obrębie twarzy Eviny. — Nie próbujemy w ramach zemsty utopić mordercy ani nie przestrzeliwujemy mu kolan, kiedy jest już obezwładniony — wyjaśnił, a to tylko potwierdzało, że Smith wysprzęglił się ze wszystkiego. Tak, jak policjanci warujący pod szpitalną salą Fostera. — Do rozprawy przynajmniej postarajcie się nie pakować się w kolejne gówno, zgoda?
Miller prychnęła i trąciła ręką stojąca na biurku dekoracyjną figurkę w kształcie sowy, która przetoczyła się po blacie i spadła na podłogę, roztrzaskując się na kawałki. Schyliła się po ten największy i przez moment obracała go w palcach, jakby rozważała, czy cisnąć nim w ścianę, czy może w twarz zastępcy komendanta. Sloan mówił o zasadach i procedurach, jakby seryjny morderca grał fair. W końcu odrzuciła fragment porcelany, odwróciła się gwałtownie i ruszyła do wyjścia. Nie oglądając się za siebie, szarpnęła za klamkę i wyrwała na korytarz jak pocisk. Drzwi trzasnęły za nią tak głośno, że w szyby okien zadrżały w ramach.
Na korytarzu jej gniew znalazł sobie nową przestrzeń. Nie potrzebował krzyku, wystarczyło, że Zaylee wrzała od środka. Przeszła kilka kroków i oparła się plecami o zimną ścianę, zaciskając mocno powieki.
— Kurwa — warknęła przez zęby, po czym odepchnęła się od ściany i uderzyła w nią pięścią. Nie raz, a dwa, aż poczuła wibrujący ból promieniujący po kostkach. Było jej wszystko jedno. Przynajmniej ten ból był uczciwy, bo był prosty i zrozumiały.
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Swanson skinęła na odchodne prokuratorce głową i już miała obwieścić, że w takim razie obie z Zaylee również zbierają się do wyjścia, ale oczywiście musiały zostać powstrzymane przez Sloana, który czuł przemożną potrzebę dania im bury niczym dwóm krnąbrnym uczennicom. Czasami miała go naprawdę dosyć. W zasadzie nawet częściej niż czasami.
- Nic mu się przecież nie stało - odparła, nawet nie mając siły na to, aby przybrać groźniejszy ton głosu. - I nie był obezwładniony, gdy strzelałam. Wciąż mógł nam spierdolić albo na nas się rzucić. Smith go ostrzegał. Oddałam strzał ostrzegawczy i potem mu strzeliłam w kolano.
Może i faktycznie podtapiała go po fakcie, ale przynajmniej do tego nie mogliby się przyczepić. Specjalnie oddała strzał w ścianę tunelu, aby można było mówić o potencjalnym trzymaniu się procedur, a z jej broni służbowej można było zaraportować dwie brakujące sztuki amunicji.
Sama panowała nad sobą o wiele lepiej niż Zaylee, ale trzeba było oddać to, że jednak chodziło tutaj o sprawy, które zrodziły konkretne traumy akurat dla koronerki. To ona była ofiarą Fostera. Evina jedynie złapała skurwysyna i próbowała wymierzyć mu sprawiedliwość na swój sposób. Trudno powiedzieć, co by się zadziało, gdyby miała nieco większą swobodę działania: narzędzia i czas na to, aby zająć się Calebem. Zapewne urządziłaby mu prywatne piekło. Wiedziała, że mimo wszystko siedziała w niej podobna wyrachowana brutalność.
Obserwowała to jak porcelanowa sowa stała się ofiarą wściekłości Miller. Było jej nawet żal figurki, bo była całkiem urocza, ale nie mogła dziwić się wybuchowi narzeczonej. Nie w momencie, gdy umniejszano jej traumom i obwiniano ją za wszystko.
- Wybaczcie... Ale w sumie byliście dupkami. Nie zasłużyła po tym wszystkim na podobne traktowanie - stwierdziła po czym podniosła się z krzesła i ruszyła ku drzwiom.
Wyszła z gabinetu przełożonego i rozejrzała się po pobliskim korytarzu. W samą porę, aby zauważyć to jak narzeczona cofała pięść po drugim uderzeniu w ścianę. Natychmiast zjawiła się obok i ujęła jej ramię. Miała nadzieję, że przynajmniej trochę ochłonęła po swoim wyjściu oraz nie zrobiła sobie niczego, uderzając w ścianę bez opamiętania.
- Chodź... Wezmę cię na lunch. Zasłużyłyśmy na przerwę - mruknęła miękko, prowadząc kobietę ku wyjściu z komendy.
Nie sądziła, aby którakolwiek z nich miała teraz coś, co wymagało ich obecności w biurze. Nawet Peterson mogła chwilę poczekać, bo przez te pół godziny na stole nie zajdą nagle zaawansowane procesy rozkładu. Mogły na spokojnie zjeść i odetchnąć, a dopiero potem wrócić do budynku, aby załatwić wszystko, co było konieczne.
zaylee miller

 
				