- 
				 Being needed feels like power. Being needed feels like power.
 Being loved feels like a risk. nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiwhateverpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiwhateverpostaćautor
Perella wolał ten właśnie duet – papli z sercem na dłoni – niż mniej rozmownego macho, takiego jak chociażby Jalen Salinger, z którym czasami miał wątpliwą przyjemność dzielić kantynę i audycję. Nie znosił chuja, facet był pretensjonalny, z irytującą afektacyjną manierą wyrażania się i werbalnie i gestem, udawał erudytę zabierającego głos, gdy uważał, że miał szansę zabłysnąć (i jak na złość zwykle robił wrażenie, Leo nie mógł mu tego odmówić), mimo to wszystko co można było od niego usłyszeć brzmiało jak wyrwany z kontekstu ogólnikowy slogan. Ponadto był wzrostu Orpheusa, a Perella z natury nie przepadał za ludźmi patrzącymi na niego z góry w jakikolwiek sposób, czy to dosłowny czy metaforyczny.
Dwie zawoalowane oferty wspólnego wyjścia olał tak, jak Ophelia olewała czasami jego wyciągnięte z kanapy ręce zachęcające do podejścia bliżej, dwie kolejne i bezpośrednie odrzucił zasłaniając się brakiem wolnego czasu, ale czuł, że wkrótce znów znajdzie na swoim biurku karnecik z zaproszeniem do najsztywniejszej restauracji w Toronto, albo inną bzdurę podobnego rodzaju.
Nie przejmując się biernością ze strony Orpheusa, Leo sam się rozgościł i prowadził rozwlekły pocałunek złożony z wianuszka drobniejszych, lądujących miękko i na ustach mężczyzny i w okolicach kącików warg, jakby próbował w ten sposób wywabić uśmiech.
Grateau smakował cytrusową herbatą i kokosanką, połączeniem zaskakująco pasującym do kogoś tak czułostkowego i Perella odkrył, że bardzo mu to odpowiada, podobnie jak kilka piegów wyglądających, jakby natura rzuciła mu je na odchodne bez precyzji. Rozsypały się mu na nosie, kilka osiadło mu na policzkach i skroniach.
Zaciskające mu się na kaszmirowym swetrze dłonie też nie przeszkadzały. Z dotychczasowych doświadczeń Leo zdecydowanie częściej gościł podczas pocałunków ręce partnera na skórze niż ubraniu, zatem było w tym coś odświeżająco nowego i ciekawszego, nawet, jeżeli całkowicie statycznego.
W potwierdzeniu wyłapanym gdzieś pomiędzy ostatnimi skubnięciami warg dosłyszał przekonanie, uznał to więc za wystarczająco dobry znak jak na początek. Odchylił się nieznacznie i obie dłonie zaplecione dotąd za plecami Orpheusa złożył mu na karku, klarownie dając do zrozumienia, że na ten moment wystarczy.
Spodziewał się kolejnej dziecinnej dwuznaczności, może jakiegoś dukanego żartu, zamiast tego przyszło mu unieść wzrok i brew w wyrazie trwającego ledwie kilku sekund zaskoczenia. Grateau chyba jeszcze nigdy w jego obecności nie brzmiał na tak bezbronnego i pozbawionego wiary w samego siebie jak w tym momencie, przez co krótki dysonans poznawczy na krótką chwilę sprawił, że Perella zaniemówił, mimo że miał uchylone usta gotowe do udzielania odpowiedzi.
一 Słuchaj... 一 zaczął tak, jakby nie do końca wiedział jak wyłożyć mu coś, co dla niego było oczywiste. Być może właśnie tylko dla niego i musiał wziąć to pod uwagę. Palcami odgarnął mu krnąbrny loczek wywinięty inaczej niż reszta, spojrzał na niego badawczo spod rzęs i poruszył się mu na kolanach w poszukiwaniu łaskawszej pozycji dla swoich obolałych od wczorajszej jogi ud. 一 Ja wiem, że bywam trochę apodyktyczny, ale to nie oznacza, że chciałbym, żebyś się do mnie dopasowywał. Gdybym chciał ulepić sobie faceta wynająłbym sobie escorta.
To wyjaśnienie być może wystarczyłoby komuś, kto miałby choć nikłe pojęcie o dynamice związku, jednak z tego co Leo wyczytał między wierszami wynikało, że w przypadku Orpheusa znajomość tych interpersonalnych meandrów była albo niewielka albo wręcz żadna.
一 Nie zgodziłem się z litości, rozumiesz? To znaczy, że jest w tobie coś, co mnie przekonało, a jeżeli będziesz próbował dostosować się pode mnie na siłę, to coś po prostu zniknie, w przeciwieństwie do mnie. Powiedz mi, byłeś z kimś kiedykolwiek?
Wolał ustalić to na wstępie, chcąc dopasować odpowiednią taryfę ulgową do warunków jakimi dysponowali. Cierpliwość nie do końca należała do jego mocnych stron, jednakże Perella był w stanie przyjąć pewne ustępstwa i zmienić nieco podejście. Skoro dał mu szansę zamierzał to przynajmniej zrobić porządnie i sprawiedliwie, a nie na pół gwizdka.
一 Nie szkodzi 一 wyklarował natychmiast i palcami dłoni znajdującej się za głową Orpheusa zwiedził sobie jego płytkie potyliczne zagłębienie utopione wśród sprężystych loków. 一 Póki co to ja zorganizuję ci randkę. Oglądałeś kiedyś „W deszczowy dzień w Nowym Jorku“ z Seleną Gomez?
Po tysiąckroć wolał spędzić długi wieczór na kanapie z opakowanym w gips i młodzieńcze kompleksy Orpheusem niż słuchać monologów Salingera nad symboliczną porcją molekularnej wariacji kucharza na temat zwykłego tatara za bezcen.
Cierpliwie przeczesał mu włosy całą dłonią, od grzywki w tył, tak, jakby głaskał nadstawiającego się psiaka; nie miałby nic przeciwko temu, aby wygłaskać go tak na zapas, najlepiej mając go wyłożonego głową na kolanach, w trakcie filmu, który pewnie oglądałby najwyżej jednym okiem. Właściwie to właśnie taki miał plan, tylko nie podzielił się nim jeszcze w szczegółach z Orpheusem.
一 Zrobiłbym więcej herbaty, ty byłbyś na tyle uprzejmy, by nie rozpraszać mnie aż tak 一 zaakcentował ostatnie słowa znacząco obniżając wzrok na coraz bardziej nęcącą go klatkę piersiową Grateau. Uśmiechnął się przy tym wystraczająco jednoznacznie, by nawet otumaniony lekami przeciwbólowymi Orpheus pojął aluzję. 一 I założyłbyś koszulę może? Wierz mi, nie miałbym nic przeciwko zrekompensowaniu ci tej niedogodności i szpitalnych perturbacji, ale wydaje mi się, że bliżej ci dzisiaj do wsiąkania w kanapę niż...
Spojrzenie Perelli automatycznie podskoczyło ku górze, gdzie na krótki moment nawiązał bez skrępowania kontakt wzrokowy z Orpheusem. Dla efektu, być może jakiejś delikatniejszej złośliwości, nawet zassał się na krótko na swojej dolnej wardze.
orpheus grateau

- 
				 Do you want the house tour? Do you want the house tour?
 I could take you to the first, second, third floor
 And I promise none of this is a metaphor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkion/jegopostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkion/jegopostaćautor
I może było to efektem właśnie tego niedoświadczenia w związkach i ogólnego obycia z drugą osobą. Owszem, miał przecież okazję, tylko nigdy z niej nie skorzystał. Finalnie decydował się na samotne życie, raczej bojąc się ewentualnego bólu, jakie mogłoby spowodować rozstanie. Nie chciał przejść romantycznej przemiany niczym bohaterowie irlandzkich tekstów, ani tym bardziej nie chciał zawieść się na swoim pierwszym związku. Miał w końcu za wzór dziadków, idealne małżeństwo, które przetrwało już ze sobą prawie pół wieku. Był naiwny, wierząc, że i jemu uda się odnaleźć taką miłość.
一 A mogę nie odpowiedzieć na to pytanie...?一 zapytał, wyraźnie chcąc wymigać się od udzielenia odpowiedzi. Nawet jeżeli Leo by go nie wyśmiał (a przynajmniej miał taką nadzieję), tak po prostu wstydził się tego, że w wieku dwudziestu czterech lat nadal nie miał żadnego doświadczenia jeżeli chodziło o bycie w związku. I to najbardziej go niepokoiło. Nie uda mu się sprostać oczekiwaniom Perelli i straci przez to szansę na jedyny, w pełni przez niego pożądany, związek. 一 Po prostu... nigdy nie było idealnej osoby, jasne? To nie tak, że nie jesteś idealny, bo jesteś i to w każdym calu, ale po prostu... no po prostu nie było okazji! Ale teraz jest, prawda? 一 potok słów, które opuściły jego usta, miał ukryć niepewność. Był jednak pewny, że Leo to widział i nie bez powodu próbował mu jakoś pomóc. Niespodziewana dla niego zabawa włosami, odrobina tego fizycznego kontaktu, które być może jego ciało tak bardzo potrzebowało, dość szybko rozganiało mroczne chmury, jakie zalęgały się w jego głowie. A jego małe, prywatne słońce, właśnie siedziało na jego udach.
NO WŁAŚNIE. NA UDACH.
I może Orpheus by nawet na to jakoś szczególnie nie zwrócił uwagi, gdyby Leo nie zaczął się poprawiać. Przełknął lekko ślinę, nie odsuwając go jednak i z całych sił powstrzymując się przed niepotrzebną w tym momencie reakcją organizmu. Zagryzł lekko wargę, zaraz też trącając swoim nosem ten należący do Perelli, by odwrócić jego uwagę od ewentualnego problemu, któremu zdążył zaradzić, nim ten na dobre się pojawił.
一 Och, w moich wyobrażeniach raczej nie przypuszczałem, że lubisz leniwe wieczory na kanapie 一 lekkie zaskoczenie, które wymalowało się w jego oczach, dość szybko ustąpiło tym charakterystycznym, dzikim ognikom, świadczącym, że miał wobec Leo jeszcze kilka planów. A skoro ten zaproponował film, zamierzał skorzystać z okazji i po prostu... trzymać go cały czas blisko siebie. Tylko tyle. No, oczywiście były tam pocałunki, trącenia nosem, błądzące dłonie po policzkach i być może kilka pytań, które mogłyby się pojawić podczas oglądania, niekoniecznie w kwestii fabuły. 一 Pod warunkiem, żeeeee.... 一 przedłużył ostatnią samogłoskę nieco dynamiczniej i mocniej łapiąc Leo za uda, aby podnieść mężczyznę do góry. Czuł osłabienie w mięśniach, być może był to skutek uboczny zaaplikowanych mu leków, ale jeszcze trochę sił miał, aby podroczyć się z sąsiadem. Utrzymał go w takiej pozycji, aby teraz to twarz Leo była nad jego i nie mógł zaprzeczyć, że ten widok mu się bardzo podobał. Odczuł też, że Perella jest dość lekki, co w ewentualnych dalszych przekomarzaniach, mogło być całkiem dobrą kartą przetargową (chociaż zamknięcie go w air jailu byłoby co najmniej nie na miejscu). 一 Jak już ubiorę koszulę, to nie będziesz mi odmawiać pocałunków 一 odpowiedział, szeroko się uśmiechając i niczym rasowy złodziej skradł krótkiego całusa z ust Leo. Cieszył się jak dziecko, zaraz jednak odkładając starszego mężczyznę z powrotem na swoje uda, co widocznie było efektem irytującego bólu, jaki zaczął się rodzić w jego lewym ramieniu.
I nawet jeżeli Orpheus zrozumiał aluzję, o którą chodziło Perelli, postanowił zachować ją dla siebie. Faktycznie też dostosował się do jego prośby, zarzucając na swoje ramiona pierwszą lepszą flanelową koszulę. Podciągnął też koc, którym przykrył swoje nogi, jakby chcąc przygotować miejsce do ich pierwszej, prawdziwej randki.
Tej, którą zapamięta już na zawsze niekoniecznie z uwagi na Selenę Gomez, ale przez słodko-cytrusowy smak ust Leo, których zasmakował zdecydowanie zbyt mało, zanim przymknął oczy, śniąc o obrazach, o których raczej na głos by nigdy nie powiedział.
zt x2
Leo V. Perella

 
				