Złościł? O n miałby się na nią za coś złościć? I to po takim długim czasie? Zmarszczył lekko brwi i nawet otworzył lekko usta, jakby chciał zapytać, czy nawet od razu zaprzeczyć takiemu scenariuszowi. Nie potrafił sobie nawet wyobrazić sytuacji, gdzie gniewa się na Mavi za to, że odległość z nimi wygrała, złamali się pod presją samotności, braku bliskości, różnicy czasu, ograniczonego kontaktu.
Czy żałował? Och, i to jak. Wciąż go to bolało i zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo jest to głęboka rana, dopiero mając Mavi znowu na wyciągnięcie ręki. Nie ważne ile lat minęło, pozostawili za sobą bardzo niedokończoną, zaniedbaną, pominiętą sprawę, która tkwiła w sercu na siłę ignorowana, umniejszana i nieleczona.  I teraz najwyraźniej to wszystko zamierzało zbierać żniwo.
Jakby Emir mało miał na głowie trosk.
Cholerne prawo Murphy'ego.
Zamiast konfrontacji tego wszystkiego, wybrał milczenie. 
Znowu wybrał milczenie, bagatelizując swoje emocje zaczynające kręcić się jak szalony chomik w kołowrotku. Nie był gotowy na tę rozmowę. Ha, nie był gotowy na ż a d n ą trudną rozmowę, ani z Mavi, ani z Edą. I w tym wszystkim miał świadomość, że nie może żadnej z nich uniknąć, musi wziąć odpowiedzialność za to wszystko, stawić czoła całemu temu bajzlowi. Był to winien i jednej i drugiej, powinien zadbać żeby zarówno Mavi zamknęła ten rozdział (choć wyglądała, jakby bardzo sprawnie zrobiła to już lata temu), jak i Eda nie czuła się odtrącana i traktowana niepoważnie.
Przytłaczało go to. Znowu wpadał w wir klasycznego overthinkingu, skupiając się na odczuciach innych, a nie swoich własnych. Znowu chciał zapalić, mimo że przed kilkoma minutami wypalił dwa papierosy pod rząd, praktycznie odpalając jednego od drugiego. Wsiadł za kierownicę, zanim ręce same sięgnęły do kieszeni po paczkę fajek i po słowach Mavi sprawdził swój telefon. Miał pełny zasięg i przesył danych aktywny.
-
 U mnie wszystko działa jak należy... Może to jakiś problem z aktywacją roamingu? - W pośpiechu mogła zapomnieć to zrobić, ale z drugiej strony czy kiedy lata temu latała, to nie miał go aktywowanego automatycznie? Spojrzał przy okazji na godzinę. Było już po północy. -
 Teraz już nie ma co dzwonić ani pisać do Cema, czy waszego kuzyna, przed nami jeszcze ponad dwie godziny drogi. - Odpalił silnik, ale jeszcze nie ruszył, ważąc w głowie słowa Mavi. 
Nie mógł zabrać jej o takiej porze do wujostwa, pewnie już dawno spali. Nie mógł zabrać jej do Cema... z kilku powodów. Nagabywanie kuzyna o takiej porze też nie było najlepszym pomysłem. Hotel... teoretycznie to było rozsądne rozwiązanie, tylko że zanim dojadą na miejsce, zanim Mavi się zarejestruje i położy spać, to będzie musiała zrywać się budzikiem, żeby opuścić pokój przed godziną wyrejestrowania. Nic by nie odpoczęła.
Spojrzał w jej kierunku z zatroskaniem pomieszanym z zamyśleniem, ale i nagłą determinacją.
-
 W hotelu się nie wyśpisz. Możesz zatrzymać się u mnie na tę noc, to żaden problem. - Nie planował oferowania jej noclegu, kiedy jechał ze Stambułu do Ankary. To było bardzo spontaniczne, ale i logiczne rozwiązanie tego małego problemu. Czuł, jak serce ściska się boleśnie, a powietrze umyka z płuc nieubłaganie, bo napięte nerwy utrudniały zaczerpnięcie oddechu. Denerwował się tym, że to mogła być nieodpowiednia propozycja, zbyt zuchwała, więc od razu zaczął się tłumaczyć. -
 Będzie ci wygodniej i możesz pospać dłużej, z hotelem byłoby teraz zamieszanie, a u mnie będziesz miała spokój. Zajmę kanapę, Zeytin nie będzie ci przeszkadzał, wyśpisz się bez stresu, że musisz opuszczać pokój w pośpiechu. - Ściśnięte serce zaczęło bić mocno, aż słyszał je w uszach.
Mavi Ayers