— Nie chciałem was zawieść — powiedział cicho, a Zaylee nie pozostało nic innego, jak rzucić mu pobłażliwe spojrzenie. A więc o to chodziło. Samuel po prostu chciał, żeby były z niego dumne, co swoją drogą było urocze, ale chyba obie wolałby, aby mówił im o swoich obawach i lękach, niż domyślać się, czy faktycznie coś go nie przerastało. Tym bardziej, że szybko się wydał tym swoim strachem, ale na pewno nie można było mu odmówić samozaparcia.
— To musisz wiedzieć, że nigdy tak się nie stanie, kiedy będziesz z nami szczery — zapewniła go Zaylee, a Młody westchnął pod nosem i pokiwał głową w obietnicy poprawy. Musiał w końcu zrozumieć, że nie mógł mieć przed nimi większych tajemnic, bo wtedy łatwiej będzie im się porozumiewać.
Wzmianka o wężach sprawiła, że Sam uniósł wysoko brwi i spojrzał na Swanson z nieukrywanym niedowierzaniem. Chyba naprawdę nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
— Serio? — zamrugał nieco zbity z tropu. — Zwykłych węży? — zachichotał pod nosem.
— Hej, ty się boisz zwykłych horrorów — przypomniała mu Miller, więc mina szybko mu zrzedła.
Musiała jeszcze wyznać, czego ona się bała, ale nic sensownego nie przychodziło jej do głowy. Przynajmniej nic z takich rzeczy, które można opowiedzieć dziewięciolatkowi. Wszystko, o czym pomyślała, nie było obawami, którymi chciała dzielić się z kimkolwiek, a już na pewno nie dzieckiem. Musiała więc wymyślić coś na poczekaniu, jednak wszystko brzmiało absurdalnie.
— Boję się, że mnie zwolnią z pracy — powiedziała w końcu i była to szczera prawda. Zaylee, jak na pracoholiczkę przystało, cholernie bała się, że mogłaby kiedyś po prostu zostać wywalona na zbity pysk, pomimo że przełożeni mieli już okazję ją zawiesić.
Kiedy Sam już się uspokoił, pozostał jeszcze wybór animacji. Zastanawiał się między Coraline, Wendell & Wild i The Nightmare Before Christmas, z czego zdecydował się na ten ostatni. A potem jeszcze namówił Zaylee i Evinę na ParaNormana, aż zasnął na kanapie, wtulony w ramię Swanson. Oczywiście nie miały serca go budzić, ale musiał się jeszcze przebrać ze stroju Vadera, więc finalnie na wpół przytomny podreptał na górę, gdzie pokój gościnny coraz bardziej zaczynał przypominać jego własne miejsce.

 
				
