- 
				 professional bullshitter professional bullshitter nieobecnośćniewątki 18+niezaimkiżeńskiepostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkiżeńskiepostaćautor
Wolfie kochał chaos, bo ten był dla niego swoistym źródłem odnawialnej energii i najchętniej pakowałby się w sytuacje, które tylko go potęgowały, ale jakimś cudem miał w sobie odrobinę zdrowego rozsądku i wiedział, że to nie zawsze było możliwe — tak było i tym razem, gdy zamiast wybierać najbardziej kolorowy, głośny i tętniący życiem lokal, zdecydował się na coś nieco spokojniejszego, bo jednak wolał spędzić ten wieczór w towarzystwie, zamiast je spłoszyć, bo jego przyjaciel zdecydowanie powinien nosić kamizelkę z napisem flight risk.
— Na początku chciałem cię wyciągnąć do klubu, ale uznałem, że jeszcze zszedłbyś mi na zawał. — Przyznał szczerze, gdy udało im się znaleźć wolny stolik. On i August zdawali się być swoimi przeciwieństwami, a mimo tego Wolfie nigdy nie zastanawiał się, jak ta ich przyjaźń miała prawo istnieć, bo dla niego miała mnóstwo sensu — on wciągał Augusta w sytuacje, w których ten by się pewnie inaczej nie znalazł, a August z kolei trochę hamował go, by przedwcześnie nie zajął miejsca w rodzinnym grobie, co dla Wolfiego było wyznacznikiem przyjaźni idealnej. — Ze wszystkich barów ten wydawał się najbardziej kameralny. Ale następnym razem mogę zabrać cię na kręgle. — Posłał mu szeroki uśmiech, jakby chciał go ostrzec, że w sumie to już poczynił takie plany i August musi po prostu czekać na wiadomość, że ma sobie zwolnić wieczór — Wolfie może i przyjmował odmowy, ale nie znaczyło to, że nie pokazywał, co o nich myślał.
august yearwood
- 
				 in a room full of people, i look for you, would you avoid me or would you look for me too? in a room full of people, i look for you, would you avoid me or would you look for me too? nieobecnośćniewątki 18+niezaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkiona/jejpostaćautor
— Dzięki, bo bardzo możliwe, że rzeczywiście tak by się to skończyło — odpowiedział, śmiejąc się cicho. Naprawdę to doceniał. On i Wolfie byli właściwie zupełnie różni od siebie, a jednak jakimś cudem udawało im się przyjaźnić i to chyba między innymi dzięki takim gestom. W końcu bardzo dobrze się znali, może właśnie dlatego, że tak wiele ich dzieliło. Z drugiej strony wiele też łączyło, bo inaczej pewnie nie byliby w stanie znieść swojego towarzystwa. W każdym razie Wolfie był jedną z tych osób, dzięki którym horyzonty Yearwooda zdecydowanie się poszerzały, chociaż czasami doznawał przy tym ogromnego szoku i zawału serca (a było ono bardzo delikatne). — Jest w porządku. Właśnie jak wchodziłem, to pomyślałem, że w sumie lepiej tu niż w zwykłym barze, podoba mi się klimat — przyznał szczerze z lekkim uśmiechem na ustach. — Tobie też? — dopytał, bo w sumie martwił się, czy Wolfie będzie się tu dobrze bawił. Wiedział przecież, że przyjaciel woli trochę inne klimaty.
Po złożeniu zamówienia — August skusił się na kolorowego drinka — mogli się wygodnie rozsiąść. Augustine pomyślał, że rzeczywiście fajnie byłoby iść na kręgle. Lubił tego typu aktywności, a nawet nie pamiętał, kiedy był na nich ostatnio. — Co tam u ciebie ostatnio? — zapytał. Zdawał sobie sprawę z tego, że pewnie nie mógł wymyślić bardziej banalnego pytania, ale nigdy nie był dobry w zadawaniu tych oryginalnych i wymyślnych, a poza tym Wolfie już go dobrze znał i pewnie się tego po nim spodziewał. August czuł się swobodnie w jego towarzystwie, aczkolwiek czasami zastanawiał się, czy mężczyzna się przy nim nie nudził.
Wolfie Houghton
- 
				 professional bullshitter professional bullshitter nieobecnośćniewątki 18+niezaimkiżeńskiepostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkiżeńskiepostaćautor
— Cieszy mnie to. — Odwzajemnił jego uśmiech, bo nawet mimo wszystkich zaczepek i żarcików, które czasem rzucał w stronę Augusta w związku z tym jego bardziej domatorskim stylem życia, to nigdy nie chciałby go świadomie zaciągnąć w jakieś miejsce czy sytuację, która sprawiłaby mu dyskomfort, czy zepsuła mu humor — nawet jeśli czasem trochę się zapominał. — Trochę tu cicho, wiesz? Mam wrażenie, że zaraz zacznę słyszeć swoje myśli. — Głośna muzyka w klubach, w których zazwyczaj bywał, zawsze je zagłuszała, chociaż Wolfie był pewien, że wtedy absolutnie nic nie tracił. — Ale następnym razem ty możesz nam wybrać lokal, tak dla rewanżu. I zabierzemy ze sobą Artiego, żeby przypadkiem nie poczuł się wykluczony. — August był jedną z niewielu osób w jego życiu, której Wolfie mógł zaproponować coś takiego i wiedzieć, że nie znajdzie się przypadkowo w jakimś podziemnym klubie bokserskim z szemranym towarzystwem dookoła — tego samego nie mógł za to powiedzieć o swoim drugim przyjacielu, który jeszcze nie wiedział, że właśnie zgłosił go do spędzenia popołudnia w bibliotece, albo na rybach. August zawsze wydawał mu się być kimś, kto kocha łowić ryby.
— A wiesz, po staremu — ojciec jest zawiedziony, że prowadzenie galerii jakoś mi idzie i nie przybiegam do niego po rady, matka próbuje mnie swatać z córkami swoich przyjaciółek... typowy wtorek. Bo dzisiaj wtorek, nie? — Wzruszył ramionami, jakby nielogiczność i swatkowe zapędy jego rodziców były czymś tak normalnym, jak narzekania na nieposkładane pranie czy brak odwiedzin w domu u innych rodzin. Na przestrzeni lat przywykł jednak do tego tak bardzo, że praktycznie nie zwracał na to uwagi i zamiast się tym jakoś przejmować, to szukał pomysłów, jak wykorzystać to przeciwko nim, licząc przy tym, że nie dostanie rykoszetem (bo nie byłby to pierwszy, ani na pewno ostatni raz). — A co w cyferkowym świecie? Nic ciekawego, czy może odkryłeś, że ratusz defrauduje grube pieniądze? — Mimo że spodziewał się raczej tej pierwszej opcji, to nie mógł nic poradzić na to, że oczy mu się lekko zaświeciły na wizję wspólnego odkrywania spisków w szeregach lokalnych urzędników.
august yearwood
- 
				 in a room full of people, i look for you, would you avoid me or would you look for me too? in a room full of people, i look for you, would you avoid me or would you look for me too? nieobecnośćniewątki 18+niezaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkiona/jejpostaćautor
— O nie, tylko nie to — wypowiedział te słowa tak pozbawionym emocji głosem, jakim tylko był w stanie. — I co wtedy? Dziesiąty krąg piekielny? — zaśmiał się. Nie wiedział, jak to jest nie dopuszczać do siebie żadnej myśli, bo on swoje słyszał często, o ile nie non stop i to było dla niego normalne. Nie wiedział, jaki mógłby być inny stan, bo ten konkretny był dla niego domyślny. — W porządku, tylko potem na mnie nie narzekajcie, okej? Od razu uprzedzam — zastrzegł sobie, bo on nie znał właściwie żadnych szczególnie fascynujących miejsc ani takich, gdzie można porządnie dać sobie po mordach czy co tam Artemis i Wolfie lubili robić. — Ostatnio widziałem matkę z dzieckiem na smyczy i pomyślałem, że w sumie dla was to też mogłoby być dobre wyjście. Przynajmniej miałbym was pod kontrolą — zażartował. Szczerze mówiąc, wątpił, aby udało mu się utrzymać dwóch dorosłych mężczyzn.
— Akurat trafiłeś. Czyli rozumiem, że w inne dni twoi rodzice męczą cię na inne sposoby? — Wcale mu nie zazdrościł. Nie miał pojęcia, co by zrobił, gdyby jego mama zaczęła go umawiać z jakimiś kobietami. Prawdopodobnie zapadłby się pod ziemię i wyjechał z miasta, bo zażenowanie byłoby dla niego nie do zniesienia. — Czyli randkowanie na razie odpada w twoim przypadku? — zapytał z ciekawości. Wolfie był jego przyjacielem, więc to oczywiste, że jego życie romantyczne również go interesowało. Nie, że w jakiś dziwny sposób, tylko po prostu troszczył się o kumpla, okej? — Chętnie zabawiłbym cię jakąś historią, ale niestety nudy jak zawsze — odparł. Wątpił, aby opowiadanie o cyferkach zachwyciło mężczyznę. — Ale… — zaczął, choć nie był pewien, czy w ogóle powinien zaczynać ten temat. Z drugiej strony z kim, jak nie z przyjacielem? — Wiesz, Mary-Lou spotyka się teraz z jakimś typem — powiedział wyraźnie niepocieszony, choć on sam pewnie sądził, że w ogóle niczego nie było po nim widać.
Wolfie Houghton
- 
				 professional bullshitter professional bullshitter nieobecnośćniewątki 18+niezaimkiżeńskiepostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkiżeńskiepostaćautor
— Ej chwila, ale jak mnie zapniesz na smycz, to jak niby będę biegać za wiewiórkami? — Udał oburzenie, nawet jeśli wizja Augusta próbującego opanować swoich dwóch kumpli biegających we wszystkie strony była naprawdę zabawna. — Poplątalibyśmy ci je w jakieś pięć sekund, nie wiem, czy chcesz się bawić w rozwiązywanie supełków, kiedy mi grozi złapanie wścieklizny od jakiejś przyjaznej wiewiórki. — Pokręcił głową, jakby był faktycznie zniesmaczony taką skrajną nieodpowiedzialnością jego przyjaciela, tak jakby na barkach Augusta faktycznie spoczywał ciężar pilnowania, by jemu i ich równie nadpobudliwemu przyjacielowi nie stała się żadna krzywda podczas wspólnych wypadów, bo może i faktycznie tak było, ale to już nie była jego wina, że August wylosował sobie rolę matki grupy — lepsze to, niż jakby wybrał bycie ojcem, co wyszedł po mleko i nie wrócił, chociaż Wolfie czasem czuł, że nic jeszcze nie było przesądzone (i dlatego właśnie nie zabierał go do klubów, żeby się biedak nie spłoszył).
— W inne dni po prostu z nimi nie rozmawiam. — Wzruszył ramionami, upijając trochę swojego drinka, który był bardziej słodki niż alkoholowy, ale sam dobrze wiedział, że gdyby było na odwrót, to August za kilka minut faktycznie musiałby go niańczyć. — Już chyba przywykłem do tego, że oni mają jakieś inne wyobrażenie o mnie i usilnie próbują do niego dążyć. — Jak smutno by to nie brzmiało, dla Wolfiego już dawno stało się codziennością, która jakoś za bardzo go nie dobijała, a przynajmniej wtedy, gdy zbytnio się nad nią nie zastanawiał — no i dodatkowo dawała mu możliwość działania im na przekór, bo czemu niby miał się nie zachowywać jak dziecko, kiedy oni go jak takowe traktowali? (Nawet jeśli i bez tego był dość niedojrzały). — Randkowanie może i nie odpada, ale na pewno nie z córkami koleżanek mojej matki. Czułbym się tak, dla niej szpiegowały. — Aż wzdrygnął się na samą myśl, że gdyby faktycznie zacząłby się z jakąś spotykać, ta mówiłaby wszystko swojej matce, która potem relacjonowałby to jego własnej, a jednak wolałby, żeby ona nie wiedziała zbyt wiele o jego prywatnym życiu, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że nie za bardzo pasowało jej to, jak wiele przed nią ukrywał, ale nie mógł nic poradzić na to, że lubił swoją wolność i trzymanie jej w tajemnicy.
— Mam wrażenie, że w twoim przypadku nudy są lepsze od akcji. — Zaśmiał się lekko, bo nie wyobrażał sobie życia Augusta wypełnionego zawirowaniami i szaleństwami. Zaraz jednak zmarszczył brwi, gdy usłyszał kolejną informację, która wcale nie brzmiała jak coś, co po prostu mówiło się i przechodziło dalej z rozmową. — Aha... jakiś krzywy frajer? Chcesz go wystalkować na instagramie? — Zaproponował, unosząc zarówno szklankę do ust, brwi ku sufitowi jak i swój telefon, którym lekko pomachał, jakby chciał przekonać Augusta do swojego pomysłu. Nie znał się z Mary-Lou, kojarząc ją bardziej jako przyjaciółkę jego przyjaciela, ale skoro August wspominał mu o tym jej facecie, to musiało znaczyć, że ten nie był dla niej odpowiedni, a dla samego Wolfiego brzmiało to tak, jakby przyjaciel w pokrętny sposób prosił go o pomoc w znalezieniu na to dowodów.
august yearwood
- 
				 in a room full of people, i look for you, would you avoid me or would you look for me too? in a room full of people, i look for you, would you avoid me or would you look for me too? nieobecnośćniewątki 18+niezaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkiona/jejpostaćautor
— Możliwe, że moi rodzice będą mieli, mogą ci pożyczyć albo nawet po prostu dać — zaproponował. Z tego co pamiętał, oni już z tego nie korzystali, więc wątpił, aby mieli z tym jakikolwiek problem. A sprzęt, choć na pewno nie był pierwszej nowości, to wciąż robił swoje, przynajmniej kiedy ostatnio był włączany.
— Na tyle, na ile ci pozwolę — zaśmiał się. Wizja takiej kontroli na pewno była kusząca, choć jednocześnie niewątpliwie niebezpieczna. Augustine wierzył jednak w to, że nie wykorzystałby tego w niecnych celach, tylko po to, żeby rzeczywiście zadbać o bezpieczeństwo swoich przyjaciół. — E tam, myślę, że byśmy się po prostu do tego przyzwyczaili z czasem — stwierdził po chwili zastanowienia, wciąż się śmiejąc. Niestety wizja Wolfiego i Artemisa na szelkach była po prostu zbyt zabawna i był pewien, że zostanie z nim na bardzo, bardzo długo. Wolfie w sumie mógłby wręcz pomyśleć, że coś go opętało, bo zazwyczaj się tak nie śmiał.
— Przykro mi — przyznał szczerze. Uważał, że Wolfie to świetny facet i był dumny z tego, że zajmował się tym, co naprawdę chciał robić. Zdawał sobie sprawę z tego, że to wcale niełatwe. — Ale ty wiesz, że jesteś równy gość? — Ni to stwierdził, ni zapytał. Wyrażanie swoich emocji i myśli niejednokrotnie było dla niego bardzo trudne, ale w momentach, kiedy uważał to za naprawdę ważne, tak jak teraz, był w stanie stanąć na wysokości zadania, a przynajmniej starał się. — Cóż, pewnie właśnie by tak było, więc to bardziej nie jak związek, tylko jak trzymanie pod kluczem — stwierdził. On na pewno nie byłby w stanie wytrzymać w takiej relacji.
— No… w sumie oboje go znamy, w sensie ja i Mary-Lou, więc nawet nie trzeba go stalkować — powiedział, a po chwili wyciągnął swój telefon, otworzył Instagrama i włączył na ekranie odpowiedni profil, a następnie podał komórkę przyjacielowi. Nie, wcale nie miał go w ostatnich wyszukiwaniach (tak naprawdę to miał). — Znamy się w trójkę ze szkoły i Mary-Lou już raz się na nim przejechała. Co gorsze, typ też pracuje w ratuszu. — Westchnął głośno, kręcąc ze zrezygnowaniem głową. Następnie pociągnął duży łyk swojego drinka, jakby to miało pomóc mu w jego bolączkach. — I co myślisz? — zapytał z wyczekiwaniem, kiedy Wolfie oglądał Instagrama mężczyzny.
Wolfie Houghton
- 
				 professional bullshitter professional bullshitter nieobecnośćniewątki 18+niezaimkiżeńskiepostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkiżeńskiepostaćautor
— Równy? A lekarz mi ostatnio groził, że niby mam początki skoliozy. — Wyszczerzył się, bo obrócenie jego skomplikowanej relacji z rodzicami w żart wydawało mu się dużo lepszym pomysłem, niż rozpakowywanie tego wszystkiego w środku powoli zapełniającego się lokalu; był pewien, że sztywniakom w garniakach przy stoliku obok, którzy najwyraźniej popisywali się tym, że mogą pić czystą whisky czy inny nudny zwykły alkohol bez automatycznego zwijania się pod krzesłem, nie za bardzo widziało się bierne słuchanie jego historii — a co gorsza, mogliby być z gatunku tych sztywniaków, którzy znali jego ojca i wtedy miałby tylko więcej problemów (o ile odebrałby telefon).
Wyjaśnieniom Augusta towarzyszyła seria pomruków, gdy Wolfie w niebywałym skupieniu przeglądał Instagrama nowego (ale starego?) faceta Mary-Lou, jakby patrzeniem na te specyficznie wybrane skrawki z jego życia chciał zajrzeć mu w głąb duszy i sprawdzić, czy w ogóle się do czegoś nadawał. — Ale frajer. Do niczego się nie nadaje. — Zawyrokował, krzywiąc się przy tym do ekranu, jakby sam fakt, że ten typek istniał jakoś rażąco go degustował. — Myślę, że musisz jej go obrzydzić, szkoda, żeby drugi raz ją zranił. Albo nie wiem, daj jej jakąś lepszą opcję. — Wzruszył ramionami i oddał mu telefon, przy okazji posyłając mu znaczące spojrzenie, jakby chciał zasugerować, że to August mógłby być tą lepszą opcją. — Wiesz, tak na moment, żeby ten przychlast ją zostawił w spokoju.
august yearwood

 
				