Kiedy Miles dostał telefon, że Paige została napadnięta, to rzucił wszystko od razu. Powiedział tylko Pilar, że musi jechać, nie zagłębiał się w szczegóły, zostawił jej samochód i złapał z portu taksówkę. Po drodze rozmawiał jeszcze podniesionym głosem z policjantem, który został wezwany na miejsce do szpitala. Chciał go wypytać o każdy szczegół, ale facet powiedział, że to nie jest rozmowa na telefon.
Ścisnęło go w dołku, napadnięta w szpitalu, przecież takie rzeczy się nie dzieją. A gdzie była ochrona? A gdzie był... ktokolwiek? Przecież w szpitalach jest pełno ludzi. Nikt tego nie zauważył? Złość mieszała się w nim z uczuciem bezsilności, ale też... troski? Całą drogę pytał taksówkarza czy nie może jechać szybciej, a ten dwie przecznice przed szpitalem zagroził, że jeszcze raz się odezwie, to go wysadzi. Finalnie dojechali na miejsce i Miles dał mu napiwek, za to, że jednak go dowiózł, a nie wywalił po drodze. Szybko wszedł do szpitala, jakby jego nogi znały tę drogę, jakby pokonywały ją setki razy, bo może kiedyś tak było?
Kiedyś często przychodził po nią do szpitala, albo do niej, żeby zobaczyć ją między dyżurami, żeby przynieść jej ulubioną kawę. Dzisiaj jednak nie szedł tam napić się z nią kawy, dzisiaj szedł zobaczyć jak ona się czuje. Kolega zapewnił go, że wszystko jest w porządku, ale Miles chyba do końca w to nie wierzył. Musiał ją zobaczyć.
Od razu skierował kroki do pokoju socjalnego, po drodze jeszcze zatrzymał się ze znajomym policjantem, zapytał go o szczegóły, a kiedy tamten zaproponował, że sprowadzą policjantkę, która porozmawia z Paige, bo tak będzie łatwiej, Waits pokręcił głową, poprosił, żeby to on porozmawiał z nią pierwszy. Z automatu przy wejściu wziął jej ulubioną kawę i z tym parującym kubeczkiem wszedł do środka. Kiedy zobaczył ją siedzącą przy tym stoliku, przy którym pewnie setki razy rozmawiała z rodzinami swoich pacjentów, to ścisnęło go w sercu, jakby zacisnęła się na nim jakaś niewidzialna ręką. Podszedł powoli do stolika, postawił na nim kawę, a później...
Pochylił się w jej kierunku, oparł dłoń na jej ramieniu.
- Paige… nic ci nie jest? Jesteś cała? - zapytał, a później kucnął przed nią, żeby oprzeć duże dłonie na jej policzkach i spojrzeć jej w oczy, żeby obejrzeć ją. Z prawej strony, z lewej, oprzeć dłonie na jej kolanach, sprawdzić, czy rzeczywiście jest cała, czy ten włamywacz nic jej nie zrobił. Bo chociaż powiedział jej wtedy, że to koniec, to nigdy by nie chciał, żeby stała jej się krzywda.
Paige Ellery