- 
				 Pani Prezesnieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor Pani Prezesnieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Cherry wysłała jedynie adres wraz z godziną: 21:37, błagam odbierz mnie. Wypiłam, choć nie planowałam. Krótka, treściwa i wystarczająca. Charity nie chciała denerwować narzeczonego. Dlatego wcześniej Galen jedynie wiedział, że... poszła do swojego przyjaciela, by przegadać sprawy dotyczące jej życia. Nie mówiła, że to TEN przyjaciel. Raczej wyglądało, jakby szykowała się na spotkanie towarzyskie ze swoją najlepszą przyjaciółką. Po części tak było.
Zawsze ubierała się do niego na biało. Tym razem nie było inaczej, marynarka zakrywała jej połowę ud, a sukienka ledwo sięgała za pośladki. W ten sposób zawsze wędrowała do niego. Znała go od wielu lat. Był jej najlepszym przyjacielem już za dzieciaka. Nie miała żadnych oporów, by do niego pójść. Wraz z plotkami napiła się jednego kieliszka wina, no może na dwóch się skończyło. Śmiała się głośno, żartowała i... twerkowała? Po prostu dobrze się bawiła, czując finalny relaks. Rzadko kiedy była w stanie poczuć coś tak ciepłego.
Poszła do toalety, a wtedy zabrzmiał dzwonek.
Galenowi drzwi otworzył mężczyzną jego wzrostu z delikatnym zarostem i piwnymi oczami. Od razu uśmiechnął się szeroko, choć zmierzył Wyatta wzrokiem. W niczym mu nie ustępował. Droga koszula kupiona za milion alpak, czy wielbłądów. Piekielnie drogi zegarek na nadgarstku, a także ten błysk w oku. Perfumy też mógł wyczuć. Jeszcze mocniejsze niż te Galena. Eliott pryskał się w ten sposób po wizytach w aresztach.
— Narzeczony Cherry? — spytał, wbijając w niego wzrok. Ten, w którym zdążył się już o nim sporo nasłuchać, niekoniecznie dobrych rzeczy — Elliott, jej były pan młody, partner w kancelarii — podał mu rękę i ścisnął zdecydowanie zbyt mocno. Jakby chciał właśnie zaznaczyć swój teren. Znajdowali się w jednej z bogatszych dzielnic Toronto, gdzie Elie mieszkał we własnej rezydencji. Wyatt'owie by się jej nie powstydzili — sika, ale chyba wypiliśmy trochę za dużo — skwitował, wpuszczając go do środka. Zaprosił głową, by wszedł do wielkiego korytarza, który oświecany był przez szklany, diamentowy żyrandol. Krzyczał on aż od przepychu tego miejsca.
— Myślałem, że wybierzesz jakąś, lepszą kancelarię — powiedział mimochodem, bo tak. Słyszał o aresztowaniu Galena, tylko debil by tego nie zrobił — CHERRY SKARBIE, TWÓJ STARY TU CZEKA — krzyknął finalnie, czekając, aż opróżni pęcherz. W końcu pojawiła się Marshall, cała radosna z wielkim uśmiechem na twarzy i z zarumienionymi policzkami od alkoholu. To nie była ta sama Charity, co parę dni temu, ta wręcz błyszczała od radości. Nic nie mówiąc, wtuliła się w objęcia Galena. Na to prawnik wywrócił teatralnie oczyma.
— Galen, stęskniłam... Chodź, musicie się poznać — rzuciła, ciągnąc go w stronę salonu. Dla niej zabawa jeszcze się nie skończyła — Elliott, zrób mu kawę. Będzie cudownie — w końcu musieli się poznać. Bez słowa sprzeciwu ciągnęła go na kanapę, na której jeszcze niedawno siedziała. Przed nią paliło się w kominku, a na ławie stały dwa kieliszki z winem — w ogóle... nie pokazywałam Ci, bo przyniosłoby to pecha, ale patrz — zaczęła Charity, wyjmując telefon i przekazując go przyjacielowi — tak miałam dla Ciebie wyglądać — powiedziała to cała zadowolona z siebie. Jej oczy aż błyszczały z ekscytacji. Czekała na jakieś słowa pochwały, gdy pokazywała mu sukienkę, którą prawie Galen z nią ściągnął. Oddał jej telefon z krótkim uśmiechem, zatwierdzającym całą wizualizację. Może pokusiłby się, by nic nie mówić.
— No, dla kobiet mi nie staje, ale dla takiej ślicznotki ubranej dla mnie, by to zrobił — zaśmiał się krótko — co ci zrobić Galen? Księżniczka tego chce, a jej się nie odmawia — stwierdził krótko Elliott, przenosząc wzrok na Charity — woda, herbata, kawa, whiskey? — znał jego zwyczaje, nie były dla niego niczym wyjątkowym. Elliott cały czas pracował z ludźmi przypominającymi Galena. Nie był dla niego wyjątkowy, jedne z wielu, ale z poważnymi oskarżeniami.
- 
				 Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty. Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
 Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
 Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
 Teraz stara się je poskładać.
 Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią. nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor
the way she tests me just to see if I’ll still show up.
Miał wysłać po nią szofera. I może dobrze by zrobił? Gdyby po prostu odebrał ją szofer i przywiózł do domu?
Ale w końcu wyszedł z mieszkania i wsiadł do Porsche, pojechał pod wskazany adres, pod dom... willę? Tego jej przyjaciela, z którym zamierzała się napić, nie wróć, zamierzała przegadać sprawy dotyczące jej życia.
Trzy razy pytał ją jakie to sprawy, kiedy się szykowała i trzy razy go zbyła. Nie miał zamiary drążyć, i nie miał zamiaru jej odbierać, a jednak stanął przed jego drzwiami. A jednak nacisnął na dzwonek i czekał rozglądając się po okolicy.
Nie w swojej koszuli za milion alpak, w zwykłym T-shircie i porwanych jeansach i może tylko ten drogi zegarek mieli teraz podobny, bo tak to byli zupełnie inni. Uniósł jedną brew widząc tego jej przyjaciela, a potem zmarszczył nos, gdy poczuł zapach jego perfum. Zdecydowanie zbyt mocny.
- Zgadza się, gdzie ona jest? - zapytał od razu z wzrokiem utkwionym w jego twarzy. Czy poczuł jakieś kłucie zazdrości? Nie, chyba nawet nie. Opuścił niebieskie tęczówki na jego rękę, gdy tak ochoczo wyciągał ją w jego kierunku.
Ach, czyli to ten przyjaciel. Uścisnął jego dłoń, normalnie, nie za mocno, pewnie, tak jak miał w zwyczaju.
- Galen, jej przyszły pan młody? - uniósł jedną brew - prezes... Nie mam partnerów, bo ja tam rządzę - powiedział jakoś tak spokojnie. Nie wiedział, czy teraz się licytują, czy chwalą, czy co?
Zabrał dłoń i podrapał się po policzku, kiedy Elliott powiedział, że Cherry sika, wszedł do środka i rozejrzał się po wnętrzu, ale bez jakiegoś większego entuzjazmu. Widział takich wiele w swoim życiu.
- I wybrałem lepszą - stwierdził odnośnie tej kancelarii, ale nawet nie spojrzał na Elliotta, według Wyatta Charllotte była najlepsza, zresztą on miał swoich prawników, więc po co mu jakaś kancelaria? Skrzywił się delikatnie na jego kolejne słowa, może na to skarbie, albo może na stary czeka?
Kiedy pojawiła się Cherry, to jego niebieskie tęczówki spoczęły na niej, przytulił ją lekko, a później też wywrócił oczami.
- Już się poznaliśmy, możemy iść - mruknął, bo on wcale nie czuł tego, że będzie cudownie. Zacisnął mocniej palce na jej ręce, jakby chciał jej dać do zrozumienia, że jednak powinni iść, ale Cherry ciągnęła go na kanapę. Usiadł na niej i zerknął na zegarek.
- Cherry... - zaczął i chciał jej powiedzieć, że jest późno, ale wtedy ona pokazała temu swojemu przyjacielowi tę sukienkę, która wybrała dla niego, a Galen mimowolnie się skrzywił. No kurwa. Jeszcze niech mu księżniczka pokaże tę bieliznę, którą wybrała na noc poślubną, bo może ją też już wybrała wcześniej, a teraz tak tylko powiedziała Galenowi?
- Nic - odpowiedział od razu na te propozycje co mu zrobić, a potem oparł dłoń na udzie Cherry - poczekam na Ciebie na zewnątrz, możesz się pożegnać? - wstał z kanapy. Był zazdrosny? Może. A może wcale nie, ale nie podobało mu się to księżniczkowanie? No i dzisiaj zamierzał jej odmówić. Chociaż wiedział, że Cherry zrobi mu z tego powodu kolejne wyrzuty, ale miał ją tylko odebrać, nie zgadzał się na żadne zapoznanie z jej przyjacielem gejem, byłym panem młodym. Którym wciąż przecież jeszcze go szantażowała. Nie miał na to najmniejszej ochoty, ani nawet humoru. Za to po Cherry widać było, że bawiła się wyśmienicie, ona i ten jej przyjaciel.
Cherry Marshall
- 
				 Pani Prezesnieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor Pani Prezesnieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
— Wiem, domyśliłem się — odpowiedział krótko, jakby wcześniej słyszał całą ich historię miłosną. Jakby wiedział stanowczo zbyt dużo, wszystkie szczegóły. Znał. Zdecydowanie. Charity musiała komuś się zwierzyć ze wszystkiego, co się działo. Ufała Elliottowi. Była w stanie wyjść za niego za mąż, bo znał ją dobrze, nie skrzywdziłby jej pod żadnym względem. Mógł mieć nawet chłopaka, a ona była dla niego jak młodsza siostra. Uśmiechnął się krótko na wzmiankę o partnerach. Galen zamiast nich miał zarząd, który go kontrolował.
— Kovalski? Daj spokój, przy niektórych sprawach liczy się przede wszystkim doświadczenie a nie dobry wygląd — prychnął, jakby znał Lotte. Pewnie znał. Nie traktował ją poważnie. Mało kogo traktował. Galena też przestał, gdy słyszał kolejne opowieści na jego temat. Chciał go poznać, dowiedzieć się o nim więcej... ale czy miało to jakiekolwiek znaczenie?
Widział Cherry, która jeszcze niedawno była uśmiechnięta, radosna. Taka Charity otoczona pozytywną aurą i niemym wsparciem. Może właśnie dlatego zaciągnęła Galena na kanapę. Pragnęła, by finalnie się rozluźnili. Usłyszała swoje imię i instynktownie drgnęła. Wykorzystywała go? Nie, chciała by jedynie poznał bliską dla niej osobę, która była dla niej rodzina. Może Elliott był dla niej nawet bliższy. Od dziecka przekazywała mu wszystkie sekrety, Było to dla niej naturalne, jak fale znikające na plaży. Jak patrzenie Galenowi w błękitną toń jego oczu, która była w stanie ją uspokoić.
Pokazałaby mu bieliznę, ale nie przy Galenie. Męskie-kobiece oko było dla niej wskazane. By móc się lepiej czuć, by mieć ten charakterystyczny błysk w oku. Kiedyś każdy outfit mu wysyłała przed wyjściem do pracy. Chciała by się poznali, polubili, ale Galen... musiał wyjść. No tak, często to robił. Wychodził, kiedy zaczynało robić się trudno. Cherry już chciała wstać, by pójść za narzeczonym, zniknąć w odmętach apartamentu, gdzie cisza była trudna do zniesienia. Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale zanim zdążyła, odezwał się Elliott.
— No tak — mruknął, rozsiadając się wygodniej fotelu ze skrzyżowanymi rękoma na piersi — pan prezes znowu ma spotkanie, zmęczenie po pracy doskwiera i nie może znieść widoku, że ktoś może lepiej zaopiekować się jego kobietą — skwitował krótko Elliott, przechylając głowę. Na jego twarzy malował się wredny uśmiech. Zobaczył zdecydowanie zbyt wiele. W ciągu tych kilku krótkich minut dla niego to wystarczyło.
— Elliott, nie — zaprotestowała, taksując go wzrokiem. Powinna wstać i ścisnąć Galena za rękę. Pierwszy raz nie wiedziała, co zrobić.
— Właśnie tak Cherry — mruknął miękkim tonem, przenosząc wzrok na Galena — bo przecież to twoje ulubione zajęcie, Galen. Wchodzić, udawać, że wszystko jest pod kontrolną, a gdy zaczyna się robić trudno, to uciekasz — gdy ktoś każe mu czekać, gdy ucieka w pracę, gdy nie mówi słów wystarczających dla niego — po co? By zamienić życie z nią na maile, kontrakty i jakieś ekskluzywne spotkania z inwestorami? — zamknęła oczy. Bała się reakcji Galena, ale z kimś potrzebowała omówić wszystko. Liczyła na to, że to spotkanie będzie kolorowe, pośmieją się ze wspólnych historii, ale Elliott próbował wszystko zepsuć — a kiedy ona próbuje Ci przedstawić część życia, faceta, któremu była w stanie zaufać na tyle, by wziąć z nim ślub, to wychodzisz, bo jesteś zmęczony po całym dniu — westchnął ciężko — idź, śmiało — pomachał mu ręką na odchodne. Nie przejmował się wypowiadanymi słowami, przecież.. Cherry i tak go zaprosi. Ich rodziny za mocno się znały.
— Eliott, przestań — powiedziała twardym, chłodnym tonem. Bała się tej konfrontacji, dlatego znowu wzdrygnęła.
— Nie, księżniczko — powiedział słodkim tonem — potrzebujesz, kogoś kto będzie Cię traktował, no właśnie, jak księżniczkę — utkwił w niej wzrok, a potem przeniósł na Galena — a nie kogoś kto ucieka, bo pokazujesz mu sukienkę, lub bo nie spodziewał się napić herbaty — i ciągnął dalej swój wywód — zwłaszcza że chciałaś, bym dał mu rady, co ma zrobić, by twój ojciec go polubił — Elliott znał go bardzo dobrze, za to Charity... bała się poprosić o takie spotkanie Galena. Wiedziała, w jaki sposób zareaguje, ale to co się działo, było jeszcze gorsze — daj spokój skarbie, skończy się jak z Madoxem. Nie będę Cię sklejał po kolejnym rozstaniu, jak on się zostawi — Cherry nic nie powiedziała. Wbiła w niego pusty wzrok, by wstać i chwycić Galena. Czuła, jakby została właśnie czyjąś laleczką vodoo.
- 
				 Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty. Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
 Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
 Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
 Teraz stara się je poskładać.
 Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią. nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor
Galen spojrzał na prawnika, kiedy powiedział o tym, że liczy się doświadczenie, a nie dobry wygląd i nawet zamrugał kilka razy, serio?
- Doświadczenie Charlotte idzie w parze z jej klasą... Ona nie musi na siebie wylewać pół butelki perfum, żeby zwrócić uwagę na swoje pojawienie się w sądzie - mruknął marszcząc nos. No kurwa gość wygląda jakby go wycięli z okładki magazynu dla mężczyzn i mądruje się, że nie liczy się dobry wygląd? Nawet Galen tego nie kupił.
Nudził się, był zły, zirytowany, nie chciał tu być. Nie chciał rozmawiać z Elliottem.
Chciał stąd wyjść i by to zrobił, poczekał na Cherry przed domem, gdyby ten cały Elliott się nie odezwał. Stanął w miejscu, gdzieś między kanapą a korytarzem, kilka kroków od Eliego i Cherry. Nie odwrócił się, tylko go słuchał. Zacisnął dłoń w pięść, chociaż Galen nie był nerwowy, Galen umiał nad sobą panować. Zacisnął zęby, aż szczęka poruszyła mu się nerwowo. Jakby wypił ze dwie szklanki whisky za dużo, to może by się nawet cofnął i go walnął, może nawet szarpnął by Cherry za rękę i kazał jej stąd wyjść.
Ale Galen był trzeźwy, był jakiś poddenerwowany, był nie w humorze, dzisiaj...
Odwrócił się, nawet nie spojrzał na Cherry, tylko na Elliotta.
- No to kurwa zajebiście... - przecież Galen ogólnie nie klnie, nie używa takich słów, bo to nie wypada, a dzisiaj użył dwóch, a to może nawet nie był jeszcze koniec - skoro tak doskonale wiesz jak zaopiekować się moją kobietą... Elliott, to może ją kurwa odstaw do domu, kiedy już skończycie sobie rozmawiać o sukienkach, kwiatkach i księżniczkach, bo ja kurwa nie mam na to czasu - wywrócił oczami - i nie pijam jebanej herbaty, ale możecie ją sobie zaparzyć, wypić z Madoxem i ojcem Cherry, zrobić sobie herbaciane przyjęcie, ale ja odpadam - ciężkie westchnienie wyrwało mu się z płuc, a dłoń, która do tej pory był zaciśnięta w pięść, wylądowała w kieszeni, druga zresztą też. Schował ręce do kieszeni i zerknął tylko w kierunku Cherry, z jakąś taką chłodną miną. Chłodną, ale nie złą, bo złość z niego zeszła wraz z tymi przekleństwami, których Galen na co dzień nie używał.
- Cherry, wracam do domu - to nie było pytanie, ale też nie tekst, który miałby sugerować, że ma wracać z nim, bo Galen jednak mimo wszystko nie był jakiś zaborczy, nie chciał jej ograniczać, czy robić wyrzutów ze względu na jej "przyjaciół". To była po prostu informacja. Ja wychodzę, a Ty rób sobie co chcesz.
Cherry Marshall
- 
				 Pani Prezesnieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor Pani Prezesnieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
— Masz rację, ona musi wylać cały flakon, żebym przysięgli nie spojrzeli na jej piersi — skomentował krótko Elliott z przepięknym uśmiechem, wręcz firmowym na twarzy. Co by nie powiedzieć, musiał się przecinać z Charlotte. Raczej się nie polubili, ale Elliott mało osób lubił. Szybko każdego komentował, o ile nie był w zasięgu jego zainteresowań.
— Raczej mało, co interesuje Cię jej życie i to jak się ona czuje — skwitował krótki, mierząc Galena ostatni raz. Dla niego był przegraną sprawą. Cokolwiek miałoby się zadziać, był gotowy na przyjęcie ciosu... może wtedy zmieniłby na jego temat zdanie.
— Elliott, daj spokój — powiedziała finalnie Cherry, taksując go wrogim spojrzeniem. Czasami miała wrażenie, że mogłaby się z nim zgodzić, ale nigdy nie wypowiedziałaby tych słów w przepływie złości, czy jakiekolwiek zemsty. Wolała sama porozmawiać z Galenem, powiedzieć mu, co dokładnie leżało jej na sercu, ale... nie w taki sposób.
Nawet się nie zastanawiała, gdy Galen poszedł w kierunku wyjścia. Ruszyła od razu za nim, aż nie złapała go mocno za rękę. Ciągnąc go, dopiero przed samym wejściem do auta. Wyglądała na zmartwioną, a wiele myśli krążyło jej po głowie. Co się stało, gdy jej nie było? Dlaczego atmosfera od razu zrobiła się taka ciężka i dlaczego... nikt nie był w stanie zaakceptować ich jako pary? Jego matka, jej przyjaciel, a i za pewne jej ojciec. Tym razem postanowiła walczyć o ich relację.
Kochała go.
— Co się stało, kochanie? — spytała miękkim tonem, pełnym zmartwienia, a jeśli Galen wsiadł do auta, automatycznie zrobiła to za nim — możesz mi powiedzieć, bo... ja naprawdę miałam nadzieję, że się polubicie. Elliotta znam od dziecka i tylko dzięki niemu jestem w tym miejscu, w którym jestem, jeśli chodzi o firmę. Wspierał mnie zawsze. Był jedyną osobą, która mnie wspierała, a jak mu opowiadałam o Tobie, to się cieszył — czuła jakby zawisła nad nimi jakaś dziwna niepisana zasada nienawiści. Każdy z kim mieli, chociażby cokolwiek do czynienia powodował, że ich relacja stawała się trudniejsza — ja... jestem po twojej stronie, skarbie. — położyła swoją dłoń na jego kolanie, gdy siedzieli w porsche. Próbowała spojrzeć mu w oczy. Jednak liczyła.. na inny przebieg tego spotkania.
- 
				 Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty. Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
 Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
 Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
 Teraz stara się je poskładać.
 Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią. nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor
Nic nie powiedział też na to stwierdzenia Elliotta, gdyby mógł to przychyliłby Cherry nieba, chciał żeby czuła się komfortowo, chciał być dla niej wsparciem, tylko może on rzeczywiście nie zawsze to potrafił? Może on w ogóle nie potrafił w jakieś takie piękne związki, które wyobrażała sobie Charity Marshall z tym całym Elliottem?
W jakiś ślub jak z bajki i herbatkę u jej przyjaciela geja.
No nie Galen jakoś średnio pasował do tego obrazka, dlatego chciał stąd iść.
Już nawet nie zaczekał na Cherry, wyszedł na zewnątrz i złapał w płuca to chłodne, nocne powietrze. Dopiero kiedy zapytała co się stało, to na nią spojrzał.
- Nic... - rzucił, chociaż cisnęło mu się na usta dużo różnych słów, między innymi takich, że może to jednak nie ma sensu? Wszyscy ich krytykują, jego matka, jej przyjaciel, jej ojciec na pewno też chętnie by to zrobił. Jakiś kurwa Madox o którym nawet nigdy nie słyszał. Ktoś jeszcze?
Wsiadł do samochodu, a kiedy Cherry też to zrobiła, to zawiesił na niej spojrzenie niebieskich tęczówek.
- I uważasz, że miał rację? Że to co powiedział, to jest prawda? - zapytał, kiedy zaczęła o tym Elliocie. Galen w ogóle nie rozumiał na co ona liczyła, że co zbije z nim piątkę, to świetnie, że miałeś być jej mężem, teraz będę nim ja? Że przekażą ją sobie jak jakąś pałeczkę w sztafecie, a potem będą rozmawiali o sukienkach? A może jeszcze Wyatt miał mu przyznać rację, tak kurwa, Ty to znasz się na kobietach Elliott, przyjacielu, ja się nie znam kompletnie?
Może się nie znał.
A może nawet...
- Czasem mi się wydaje Cherry, że my jesteśmy po dwóch zupełnie różnych stronach - powiedział i nie spuścił z niej wzroku, ale sięgnął do jej ręki na swoim kolanie, oparł na niej dłoń - jeśli chcesz to tam wróć, ja nie zabronię Ci spotkań z przyjacielem, ale nie zamierzam się z nim przyjaźnić - bo dla niego Elliott był jakiś... prostacki, te jego teksty na temat Charlotte, w ogóle na temat Wyatta, Galen nawet jak kogoś nie cierpiał, to tak się nie odzywał. A co dopiero gdyby miał tak mówić do narzeczonego swojej najlepszej przyjaciółki, nawet jeśli byłby dupkiem, to tak by się nie odezwał.
- Ja... nie dam z siebie robić dupka na siłę Cherry, i to jeszcze przez kogoś takiego - powiedział i puścił jej rękę, wsadził kluczyki do stacyjki - idź, baw się dobrze - rzucił jeszcze i czekał na jej decyzję.
Cherry Marshall
- 
				 Pani Prezesnieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor Pani Prezesnieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
— No powiedz, o co chodzi — bo dla niej pod nic zawsze coś się kryło. Nawet jeśli on nie chciał tego przyznać, to zdążyła go poznać, dowiedzieć się o nim więcej. Chciała wiedzieć o nim wszystko, każdy najmniejszy szczegół wydawał się być dla niej istotny — musimy rozmawiać, kochanie — no i się zaczyna, pierwszy poważny problem w związku. Takie rozmowy nieważne jak lekkie i proste by się wydawały, zawsze coś się pod nimi kryło. Nigdy nie było inaczej, a oni mieli własne potrzeby do przepracowania.
— Nie do końca? — zagadnęła, marszcząc przy tym brwi. Coś musiało się kryć w jego słowach, ale była na niego zła. To ona powinna wypowiadać te słowa, a nie on. Zdecydowanie nie on — chodzi oto, że... ja rozumiem, że są teraz rzeczy ważniejsze ode mnie — kontenery, handel ludźmi, walka o inwestorów naprawdę do rozumiała — ale mnie to boli, bo wszystko co się wokół nas dzieje, nas gniecie — zwłaszcza gdy odsunęli się od siebie od straty dziecka. Dawno tak nie cieszyła się jak przy Elliottcie, ale wolałaby poczuć się w ten sam sposób przy Galenie. On naprawdę był miłością jej życia, a ona miała zamiar oto powalczyć. O nich walczyć — a ja bym chciała, żebyś był obok, poszedł ze mną na randkę, przyniósł mi bukiet kwiatów — proste i kiedyś pewnie do tego dojdzie. Tylko ta bura codzienność z walką o biznes ją dołowała, podobnie jak oskarżenia wokół jej narzeczonego. Chciałaby łatwiej było im w życiu. Prościej, ale życie tak nie jest. Czasami kopas w dupas jak to mówią.
— Nie jesteśmy — odparła bez żadnego zastanowienia — jakbyśmy byli, to bym za Tobą nie wyszła — bo tego była pewna. Całą sobą chciała być z Galenem. Może liczyła na przyjemniejsze spotkanie, bardziej z gracją. Nie zawsze mieliśmy to, co pragnęliśmy. Za to Marshall wiedziała o jednym, chciała go — kocham Cię, Galen — spoglądała mu w te piękne, niebieskie oczy, licząc, że jej uwierzy. Mogli stać po dwóch stronach barykady niczym Julia i Romeo, ale teraz... nic się dla niej nie liczyło. Na pewno to spotkanie nie miało zakończyć się w ten sposób.
— Nie jesteś dupkiem. Mówiłam Ci, że zmieniłam zdanie i to już dawno temu — powiedziała miękkim tonem — na Lanzarote — dodała, bo tam wszystko wydawało się być łatwiejsze, prostsze. Jak za odjęciem magicznej różdżki znikały wtedy z nich wszystkie wątpliwości. Teraz tylko w nich tkwili. Mocniej niż mogłoby się wydawać. Spojrzała na niego z wyrzutem, gdy puścił jej dłoń... znowu uciekał — możesz przestać mnie od siebie odpychać? Chcę być tylko przy Tobie — mówiła błagalnym tonem, marszcząc brwi. Naprawdę liczył się tylko on. Jego uśmiech, bliskość, ciepło. Galen sprawiał, że czuła się szczęśliwa.
- 
				 Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty. Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
 Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
 Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
 Teraz stara się je poskładać.
 Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią. nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor
- Nie staje mu na widok kobiet, ale na Twój w tej sukience by mu stanął? - przecież chyba każdego ruszyły by takie słowa i tak dobrze, że Wyatt po prostu wyszedł, a nie naprawdę go uderzył. Postukał palcami w kierownicę słuchając jej słów, na moment odwrócił wzrok gdzieś w przód, ale po chwili znowu skierował go na nią.
- Rozumiesz to, ale jednak siedzisz ze swoim przyjacielem i opowiadasz mu wszystko, to, że nie mam dla Ciebie czasu, że nie potrafię się Tobą zaopiekować, że od Ciebie uciekam... - jego niebieskie oczy wpatrzone były w jej twarz, intensywnie, jakby szukał w niej jakiejś odpowiedzi. Może i Elliott był dupkiem, ale chyba sobie tego wszystkiego nie wyssał z palca? Według Galena nie, był pewny, że Cherry mu się zwierzyła. Może nawet nie powinien mieć jej tego za złe, ale trochę miał.
- Według mnie to się nie nazywa bycie po jednej stronie - stwierdził kręcąc głową i w końcu odpalił silnik Porsche, który zamruczał jak dziki kot, skoro już postanowiła nie wysiadać, to nie będą siedzieć w aucie i kłócić się pod domem Elliotta.
- Nie wiem Cherry, jak się kogoś kocha, to się w niego wierzy, a nie mówi o nim, że jest niewystarczający - mruknął, tylko na to jej kocham Cię. Mógł mieć do niej różne zarzuty, różne wątpliwości, ale nawet do najlepszego przyjaciela nie poszedłby i nie powiedział, że Cherry czegoś nie potrafi, że czegoś mu nie daje, że czegoś mu w niej brakuje. Potrafił nawet uderzyć Ryana, który źle się o niej wypowiedział. A ona nigdy nie potrafiła mu zaufać.
Niczego mu w niej nie brakowało, do tej pory. Bo teraz znowu się czuł zdradzony.
Kolejny już raz.
Wyjechał z podjazdu tej willi i wypuścił Porsche na drogę dojazdową do miasta.
- Zmieniłaś zdanie, ale jednak nie potrafisz mi zaufać tak jak Elliottowi, bo mnie mało interesuje co czujesz, czy to nie jest dupkowate Cherry? - odwrócił się znowu w jej stronę, żeby na nią spojrzeć i przyhamował trochę gwałtowniej, kiedy jakieś auto wyjechało mu na drogę, szarpnęła nimi delikatnie. Wciąż na nią patrzył z wyrzutem. Zajebiście miłe spotkanie im dzisiaj zorganizowała.
- Teraz przynajmniej wiem co czujesz, bo powiedziałaś to jemu, a on mnie. O to Ci chodziło? - tym razem jednak nawet na nią nie spojrzał, bo Porsche już wjechało na te bardziej zatłoczone ulice i musiał się trochę bardziej na tym skupić.
Nie chciał się skupiać na niej, bo im dłużej o tym myślał, tym wszystkim co powiedział jej najlepszy przyjaciel, tym bardziej miał jej to za złe.
Cherry Marshall
- 
				 Pani Prezesnieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor Pani Prezesnieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
— Ale ja nie każę Ci z nim rozmawiać, a ze mną — jeszcze niedawno usłyszała, że nic mu nie jest. Próbowała się nie denerwować, brać głębokie oddechy i odliczać do dziesięciu. Tak zalecił jej kiedyś terapeuta, który zbierał ją po związku z Madoxem — nie wiem Galen, do cholery nie wiem — bo była zła na Elliotta za wszystko, co powiedział. Nie oskarżała przy nim Wyatta. Radośnie opowiadała mu ich historię miłosną, w której on widział same red flagi. Momentami ją to dziwiło, ale za każdym razem wracała do tych najpiękniejszych słów dotyczących jej narzeczonego — czemu atakujesz mnie za słowa kogoś innego? — czuła, jakby właśnie dostawała rykoszetem za kogoś innego. Mógł być jej przyjacielem, ale próbowała protestować. W głowie w tamtej chwili prosiła, by się zamknął, nie kontynuował tematu, za to drążył go skutecznie. Prawie że do jakiegoś szalonego skutku.
— Oto chodzi? Zazdrosny jesteś? — spytała, unosząc obie brwi do góry — on jest dla mnie jak starszy brat, którego nigdy nie miałam — dlatego jego słowa nigdy jej nie ruszały. Potrafił jej powiedzieć, że wygląda jak dobra szmata, że by mu stanął, jakby wolał kobiety. Tylko to była codzienność ich relacji, nie spodziewała się takiej reakcji Wyatta — przepraszam za niego Galen — powiedziała finalnie, spuszczając głowę. Gdyby miała teraz, chociażby chwilę dla siebie rozpoczęłaby tyradę Elliottowi w SMS'ach. Może wysłałby Galenowi kosz przeprosinowy. Widocznie nie polubią siebie. Nic takiego się nie stanie.
— A wpadło Ci do twojej głowy, że mogłam nie wspominać o Tobie w złym świetle? — spytała cały czas intensywnie, patrząc w Galena. Wcale nie unikała jego spojrzenia. Wpatrywała się w niego cały czas, licząc na zrozumienie — że mogłam mówić o samotności, którą czuję, jak jestem w apartamencie, gdy Cię nie ma? — cały czas czuła się jak ten ptaszek w klatce. Teraz jeszcze bardziej, skoro zwierzyć się przyjacielowi już nie będzie mogła — albo o tym że musisz walczyć o firmę, a ja próbuję Cię w tym wspierać, choć jest trudno? Bo mimo wszystko cały czas się boję, że coś na Ciebie znajdą i Cię stracę? I ja wiem, że jesteś niewinny, wierzę w to, ale to irracjonalny lęk— próbowała już się tłumaczyć na każdym kroku. Bała się stracenia go. Galen był jak bańka mydlana. Wystarczyła chwila, by odleciał i zniknął. Za to Cherry lubiła mieć to, co jest najlepsze — dlaczego musisz doszukiwać się problemu we mnie? — bo była dla niego niewystarczająca, za mało go kochała, nie potrafiła go wspierać oraz nienawidziła wywłoki. Życie z Galenem wydawało się trudne, choć jeszcze trudniejsze byłoby bez niego.
— Nigdy tak o Tobie nie powiedziałam — powiedziała twardym głosem — to dla Ciebie moje kocham Cię były niewystarczające... — mruknęła ciszej, może odgłosy mruczenia porsche sprawiły, że to zniknęło. Charity miała wrażenie, że cały czas krążyli obok siebie jak planeta ze satelitą, ale trudno było im się spotkać. Tak jak gwiazdom na niebie. Piękne błyszczały w samotności.
— Nie powiedziałam nic takiego — znów zaprotestowała, miała powoli dosyć wiecznego bronienia własnego zdania — jak chcesz wiedzieć, to proszę. Powiedziałam, że nie chcę obarczać Cię moimi problemami, bo masz własne w firmie i poza nią, a ja chcę wspierać — być księżniczką dla swojego księcia. Tylko sama miała własne, których nie pokazywała. Jedne zostały zduszone przez jego matkę, ale w jej głowie dalej trwały — i nie robić Ci kolejnych w domu — by nie musiał słuchać, jak bardzo go zawiodła. Jaka kobieta nie potrafi donosić ciąży? Albo u których z nich zarodek zamiast macicy wybiera jajowód? Nie skomentowała nawet nagłego parkowania.
— Czyli to... zawsze ja muszę być tą złą, tak? — spytała słabym głosem, wręcz drżącym — chciałam porozmawiać, jak już się... — przerwała na moment. Na jej twarzy pojawił się delikatny grymas bólu. Chwyciła się za brzuch i nic nie powiedziała. Chodziła na badania, kontrolowała betę, była na to przygotowana, ale kurwa w takim momencie? Przegryzła policzek zębami, musiała się opanować — uspokoi — dodała finalnie, odwracając głową. Skurczyła się. Bolało. Tylko to nie było rozwiązanie wszystkiego. Nie powie mu o tym, dopóki... nie będzie normalnie.
- 
				 Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty. Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
 Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
 Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
 Teraz stara się je poskładać.
 Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią. nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkisąpostaćautor
Galen zaciskał palce na kierownicy tak mocno, że pobielały mu knykcie.
- Nie jestem zazdrosny - warknął, bo nie był. Bardziej był po prostu zraniony, że jakiś pierdolony Elliott - gej, przyjaciel, we wszystkim był lepszy od niego.
- Ja po prostu nie lubię takich tekstów, i takich ludzi... - odwrócił na moment głowę w jej kierunku, ale tylko na chwilę - i nie lubię już tego, że my się cały czas dochodzimy Cherry. Męczy mnie to - za dużo rzeczy skumulowało się na raz. Sprawa ze zwłokami, w którą Galena się zaangażował, może nawet ciut za bardzo, strata dziecka, ślub, ale za rok, albo na wiosnę. Jego matka, jej ojciec i jeszcze ten jej przyjaciel.
Nie mogliby wrócić na Lanazarote i myśleć tylko i wyłącznie o sobie?
Nic nie powiedział na jej słowa, nie chciał tego zaogniać, bo żadne z nich nie ustąpi, będą się kłócić i dochodzić do momentu aż na dobre połamią sobie serca. Może te ich kłótnie były nawet gorsze niż te z Madoxem, bo tamte wybuchały gwałtownie i gwałtownie się kończyły, w jednej chwili.
A te pomiędzy Galenem, a Cherry, mogły trwać i trwać i trwać. Za dużo mieli oboje do siebie pretensji.
Ona, że go nie ma, że się o niego boi, że doszukuje się w niej problemu. A on, że nie potrafi mu zaufać. To chyba było dla Galena najgorsze. Wiecznie mierzył się z tym brakiem zaufania, najpierw w domu, kiedy był jeszcze dzieckiem, ze strony matki, ojca, siostry. Potem w firmie, gdzie tak naprawdę nikt go nie szanował, gdzie pod jego nosem jego dyrektor logistyczny, jego przyjaciel chciał go wrobić w jakiś handel ludźmi. Teraz z nią, z kobietą którą kochał.
- Bo Ty mnie... - zaczął, ale nie skończył, ugryzł się w język, chociaż miał już te słowa w gardle, już po prostu czuł, że tak jest.
Czuł też, że te problemy się nawarstwiają, oni dobrze nie rozwiążą jeszcze jednego, a już jest kolejny i następny. Za dużo ich i za dużo tego wszystkiego.
Zaparkował pod jej apartamentem i przez chwilę chciał jej kazać wysiąść, jechać gdzieś, żeby to przemyśleć, ale kiedy wbił w nią spojrzenie i zobaczył ten grymas bólu na jej twarzy, to uniósł brew.
- Co Ci jest Cherry? - zapytał, nie umknęło jego uwadze, że chwyciła się za brzuch, ani to, że zwinęła się na siedzeniu - Cherry co jest? - powtórzył spokojniej, ale oddech miał płytki, a serce waliło mu zdecydowanie szybciej niż powinno.
Z piskiem opon zjechał z krawężnika, a po kilku minutach parkował Porsche przed jakąś ładną, prywatną kliniką. Tym razem to tak tego nie zostawi, bo już wtedy powinien zareagować, powinien wziąć ją do szpitala.
Wysiadł z auta i szybko obszedł je dookoła, żeby otworzyć jej drzwi.
- Wysiądź Cherry - nie wyciągnął ręki, stał tylko przy tych drzwiach z niebieskimi oczami utkwionymi w jej sylwetce. Jeszcze nie przeszła mu na nią złość, a jednak się o nią martwił. Nie chciał powtórki z rozrywki, nie chciał, żeby to wszystko znowu do nich wracało.
Jakby za pierwszym razem zawiózł ją do szpitala, to może byłoby inaczej?
W końcu... wyciągnął do niej rękę. Nie uciekał.
Jakoś będzie sobie musiał z tym poradzić, z tym wszystkim.
Cherry Marshall

