-
Christmas is doing a little something extra for someone.
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracji1os (bio), 3os (reszta)czas narracjiprzeszłypostaćautor
Narzekać jednak nie zamierzała. Co prawda była dość przeciążona bodźcowo, gdy przemierzała ogromne tłumy we własnym domu, ale za wszelką cenę starała się nie poddać strachowi i stchórzyć. Próbowała nawet naśladować zachowanie gospodarzy z różnych nastoletnich seriali, którzy na jej nieszczęście ociekali pewnością siebie i charyzmą. Nie radziła sobie tak źle, rozdając słodycze czy komplementując piąty z kolei strój ducha, składający się jedynie z prześcieradła. Wiedziała jednak, że stać ją na więcej. Ale to nie był jeszcze ten etap, gdzie dosłownie brylowała w centrum uwagi. Nie miała stuprocentowej pewności, czy do tego właśnie dążyła w swoim życiu. I dzisiaj nie miała planów, by się o tym przekonać.
Dość szybko zmęczyła się socjalizacją z obcymi, więc dla odmiany zaczęła szukać w tłumie jakiejś znajomej twarzy. Zajęło jej to trochę - po drodze znalazła kolejne multum osób, których nie znała lub kojarzyła z social mediów. Ba, nawet odszukała wzrokiem kogoś, kto na głowie miał faktyczną dynię z wyciętą twarzą. Nawet nie wyobrażała sobie zapachu, który ten ktoś musiał czuć. Szybko przeniosła wzrok gdzie indziej, by o tym nie myśleć... I wreszcie trafiła na kogoś znajomego. Aż odetchnęła z ulgą, natychmiast przeciskając się w stronę Carissoniego.
— Hej, dzięki że wpadłeś. — rzuciła na powitanie, wyginając usta w sympatycznym uśmiechu. Po krótkim zastanowieniu zdecydowała się również na krótki, powitalny uścisk. W jej przypadku było to jednak dobrze wyćwiczone, lekkie muśnięcie.
Filippo Carissoni
-
Wszystkiego nawzajem!
nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkityp narracjityp narracjiczas narracji-postaćautor
Filippo długo zastanawiał się nad kostiumem jaki założy na imprezę - przez jego głowę przebijało się mnóstwo pomysłów, od wrogów z uniwersum DC, po zabójców z gry Dead by Daylight, lecz koniec końców nim się zorientował, został dzień do imprezy, więc musiał kupić to, co oferowały lokalne sklepy. Mógł być albo wampirem albo szkieletem, więc ostatecznie wybrał opcję b) szkielet, ponieważ im mniej dodatków tym lepiej - bo nie będzie musiał się martwić, że coś zgubi, a to byłoby wręcz bardzo prawdopodobne. W sumie, zawsze jeszcze mogłem wybrać ducha i po prostu zarzucić na siebie prześcieradło. raz czy dwa nawet tak zrobił, by oszczędzać hajs - a prześcieradła drogie nie były, więc w zależności od stanu w jakim wracał, prześcieradło albo szło do wyrzucenia, albo do prania... lub kilku prań.
Ciekawiło go, ile osób będzie i czy impra będzie do białego rana - kij, że miał wieczorem do pracy, najwyżej będzie leciał w okularach przeciwsłonecznych zapodając sprawdzone kawałki. Chociaż od jakiegoś czasu zastanawiał się, czy nie wziąć udziału w kursie baristy, bo choć kochał puszczać kawałki i miksować przy djce, to jednak mógłby robić coś więcej i np. przed wskoczeniem za konsoletę, przygotowywał by kawkę dla klientów - aczkolwiek trochę go przerażało ile mleka było aktualnie do zaproponowania i że jedne były dodatkowo płatne, a inne nie.
Żeby nie było, na imprezę nie przyszedł z pustymi rękami, tylko przyniósł dwa likiery kawowe, a na etykiecie było napisane "Black Widow" (by było tematycznie).
Filip nie byłby Filipem, gdyby przybył na czas, dlatego zapukał do drzwi będąc spóźnionym mniej więcej dziesięć minut. Zmieściłem się w kwadransie studenckim. W sumie ciekawiło go, czy drzwi były zamknięte skoro była impreza, czy może Leia nie bawiła się w środki ostrożności... no ale nie mógł się przekonać, ponieważ zaraz zobaczył jak otwiera drzwi. Chwilę wcześniej też ściągnął maskę, by Leia miała pewność, że on to on, bo nie był pewien, czy rozpoznałaby go po oczach, aczkolwiek zawsze jeszcze zostawał lekko zniekształcony przez maskę głos i trzymał ją w wolnej dłoni.
- Hej. Dzięki za zaproszenie. - powiedział, odwzajemniając powitalny uścisk. Zrobił wielkie oczy, gdy zobaczył przystrojony dom. Miał wrażenie, jakby znajdował się w horrorze.
- Mega dekoracje, a i gdzie to zostawić? - zapytał, podnosząc torbę w dynie - w której rzecz jasna znajdowały się trunki.
- Tylko uważaj, bo w środku są dwie Czarne Wdowy. - powiedział poważnie, lecz zaraz parsknął śmiechem. Słysząc kawałek jaki leciał z głośników, zaczął poruszać głową do przodu i do tyłu.
- Dobra nuta leci. - odrzekł.
Leia Royce
-
Christmas is doing a little something extra for someone.
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracji1os (bio), 3os (reszta)czas narracjiprzeszłypostaćautor
Carissoni nie był pierwszą i ostatnią osobą, która coś przyniosła. Leia tego nie rozumiała – zaprosiła ludzi na imprezę, nie na zbiórkę charytatywną. Była jednak zbyt nieśmiała, by po prostu odmówić. Zresztą, rodzice zawsze powtarzali jej, żeby brała wszystko co jej dają. Ale skoro sama miała pieniądze, po co ludzie się dokładali? Była jeszcze chyba za młoda (i za bogata), by zrozumieć kryjące się za tym przesłanki.
Zdjęcie maski zdecydowanie pomogło. Zanim poznałaby kogoś po oczach, pewnie musiałaby przeznaczyć na to kilka minut. Nie czułaby się również swobodnie, gdyby przyszło jej stać i bezczelnie gapić się na kogoś tylko po to, by go rozpoznać.
— Nie ma sprawy. Fajny masz kostium. — powiedziała z uśmiechem. Od razu zaczęła się zastanawiać, czy była potrzeba, by odzywać się z tymi słowami. Zwłaszcza z komplementem, który był strasznie oklepany. Czasami miała takie myśli, które nie dawały jej spokoju. Komentarz zwrotny jednak sprawił, że poczuła się trochę lepiej. Wymamrotała też podziękowania, bo sam uśmiech był zbyt skromny.
— Jasne. A nazywają się kolejno Natasha i Yelena? — spytała wesoło, oczywiście przyłączając się do żartu. Rozejrzała się po pomieszczeniu, choć przez ilość ludzi trudno było cokolwiek dostrzec. — Daj mi to, proszę. I dziękuję. — gdy udzielił zgody, wzięła od niego torbę i zatrzymała jednego z przechodzących kelnerów, by zabrał to na zaplecze. I problem z głowy.
— To prawda. Nie kojarzę co to za artysta. — przyznała, skinieniem zachęcając Filippo do ruszenia za nią w jakieś mniej zatłoczone miejsce. Muzyka muzyką, ale uświadomiła sobie właściwie, że część piosenek zna głównie ze słyszenia, a ich wykonawcy byli dla niej zagadką. Chyba pora na upgrade wiedzy muzycznej.
— Uważaj! — momentalnie ktoś na nich wpadł, nie patrząc gdzie idzie. Leia z trudem wyminęła gościa pod wpływem, który zataczając się, przeszedł w dalszą część pokoju. Dla pewności zerknęła też, czy czasem jej towarzysz nie był poszkodowany. Nie omieszkała pokręcić głową, a potem ciężko westchnąć. Widać było, że tłumy nie były jej żywiołem.
Filippo Carissoni
-
Wszystkiego nawzajem!
nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkityp narracjityp narracjiczas narracji-postaćautor
Uśmiechnął się, gdy usłyszał miłe słowo od Lei.
- Dzięki. Ty też. - mówił serio. Z tego co się orientował, niewiele osób wybierało przebranie upadłego anioła - górowały bardziej wampirzyce, szalone doktorki albo czarownice.
- Przynajmniej w tłumie będę Cię mógł odnaleźć dzięki aureoli. - powiedział, wskazując na to, co Leia miała na głowie. Chociaż jej makijaż kojarzył mu się też trochę z Czarnym Łabędziem - tak, przypomniał sobie Natalie Portman w tej roli.
- O kurde, skąd wiedziałaś? - zapytał zaskoczonym tonem, a po krótkiej chwili parsknął śmiechem. Zastanawiał się, czy nie zacząć śpiewać Black Widow (piosenki śpiewanej przez Iggy Azazelę i Ritę Orę) ale ostatecznie tylko zaczął udawać, że pająk łazi mu po ręce - pająk, którego "stworzył" z własnych palców drugiej ręki.
- Brzmi jak... Adam Levine. Ciekawe, czy będzie leciała Shakira. - odparł, wyjąc krótko (to miało być nawiązanie do She Wolf) bo bardzo lubił jej piosenki, ale nie aż tak, jak oczywiście tych, którzy tworzyli piosenki należące do gatunku EDM. Jego ulubieńcami byłli: Alan Walker, David Guetta, Martin Garrix i kilku innych - ale tych to raczej usłyszy (byłby zaskoczony, gdyby okazało się inaczej). Z zastanawiania się, kto możliwe, że będzie leciał z głośników, wyrwał go krzyk Lei. Filip odskoczył, a gość wylądował na ziemi.
- Coś mi się wydaje, że ten gość to zaraz albo właściwie już zakończył imprezę. - powiedział, wskazując leżącego typa, który po minucie lub dwóch, spróbował wstać.
- A i ten no... dzięki. Dzięki Tobie uniknąłem przygniecenia i w ogóle kontaktu z tym typkiem. - dodał zaraz, zastanawiając się, czy spróbować pomóc nieznajomemu, lecz nagle znalazło się przy nim kilka osób To chyba paczka znajomych. pomyślał, idąc dalej za Leią i próbując być bardziej czujnym, by w razie co, uchronić i ochronić Leię. Nagle zaczął tańczyć, bo jego ciało samo zareagowało na kolejny utwór.
Leia Royce
-
Christmas is doing a little something extra for someone.
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracji1os (bio), 3os (reszta)czas narracjiprzeszłypostaćautor
— Dziękuję. — czując kwitnącą czerwień na własnych policzkach ukłoniła się, by jakoś to zamaskować za lekko przychyloną głową. Cieszyła się, że komuś podobał się jej strój. — O, faktycznie. Nie pomyślałam o tym nawet. — jej ręka automatycznie powędrowała do aureolki, by mimowolnie ją dotknąć. Słowa przyjaciela oraz ten machinalny gest sprawiły, że cicho się zaśmiała.
— Mam wtyki. — żeby zabrzmieć bardziej tajemniczo, nachyliła się w kierunku Carissoniego i przekazała mu zdanie cichym głosem prosto do ucha. Po chwili zawtórowała koledze śmiechem. — Ale spodziewałam się też Zimowego Żołnierza. Zawiódł mnie, bo jednak nie przyszedł. — nawet udała obrażoną na sam koniec. Ale dziwić jej się? Większość kobiet, młodszych czy starszych, miała jakąś słabość do odgrywającego jego rolę aktora.
Parsknęła śmiechem znowu widząc, jak Filippo prezentuje swój mały, pajęczy pokaz.
— Powinna. Chociażby She Wolf pasuje do klimatu imprezy. A jeśli nie to najwyżej pójdziemy zastraszyć DJ’a. — obiecała całkiem szczerze, nie mogąc jednak powstrzymać cisnącego się na usta rozbawionego uśmiechu. Jej gust muzyczny był bardzo zróżnicowany. Klubówki pewnie znała przez rodzeństwo, a sama nawet miała fazę na kpop, która obecnie trochę przyhamowała w kwestii zapału. Miała również pewną słabość do muzyki techno i trance. Możliwe, że miała to po którymś z braci.
— Ojej. — wyrwało jej się, najpierw patrząc na upadającego gościa niczym na scenę w zwolnionym tempie, a następnie rejestrując, że nie podnosi się od razu. Choć chwilę się wahała, prawie natychmiast podeszła bliżej, by typowi pomóc. Sama jednak nie była wstanie go dźwignąć, zwłaszcza, że on sam chyba się już poddał. Nie podobało jej się to, dokąd zmierzała ta impreza. Jej rodzeństwo mogło być w niebie, ale nie ona.
— Nie ma za co. — odpuściła natychmiast, gdy chyba znajomi tego ziomka pojawili się obok niego i udało im się go dźwignąć. Dobrze, że chociaż nie panowała tutaj znieczulica. Przeszli dalej, ale jakoś nie mogła wyzbyć się wcześniejszego obrazu z głowy. Dlatego też, gdy Filippo zaczął tańczyć, ona jedynie przystanęła, rozglądając się z lekką obawą.
Filippo Carissoni
-
Wszystkiego nawzajem!
nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkityp narracjityp narracjiczas narracji-postaćautor
- Uuu... jaka tajemnicza, no ładnie, ładnie. - odpowiedział, cmokając i krzyżując dłonie na piersiach. Słysząc o tym, że Zimowy Żołnierz nie przybył, twarz Carrisoniego przybrała smutny wyraz.
- Może otrzymał jakieś arcyważne zadanie... a jak nie, to cóż, jego strata. - odparł, próbując tymi ostatnimi słowami pocieszyć Leię - nieważne, że pewnie wcale nie potrzebowała pocieszenia, no ale Filip po prostu zareagował na tę obrażoną minę.
- TAK! - pokiwał energicznie głową - to tak odnosiło się zarówno do tego, że She wolf pasowało do klimatu oraz wyrażało zgodę na zastraszenie DJa, znaczy, że on rzecz jasna pomoże jej w zastraszaniu albo nawet i przegonieniu go z miejsca.
- Jakby nam się udało... to w sumie sam mogę wskoczyć za konsoletę. - dodał, obmyślając iście okrutny plan, by przegonić DJ'a i samemu zacząć zapodawać muzykę. O dziwo jego pomysły zawierały albo pojedynek na rękę, albo wsypanie jakiegoś środka nasennego do szklanki, dzięki czemu gość odpowiedzialny za muzykę, padłby jak kłoda i spał prawdopodobnie do białego rana.
Najpierw przeżył szok, a potem widząc upadek, zaczął nucić "meow meow meow" (w sensie piosenkę Billie Eilish tylko kocią wersję).
Oczywiście, że jest za co. pomyślał, próbując wymyślić w jaki sposób mógłby się odwdzięczyć.
- Przynieść Ci coś? Jakieś ciastko? Coś do picia? - spytał, bo skoro go w pewnym sensie uratowała, czuł potrzebę zrobienia czegoś miłego - bo raczej nie zapowiadało się, by miał ją uratować chociaż... pijani ludzie są dość nieprzewidywalni. Ostatecznie zawsze mógł spróbować zamówić piosenkę z dedykacją lub może nawet samemu zaśpiewać.
- Ciekawe, czy zaraz ktoś też wyląduje na podłodze. - rzucił nagle, rozglądając się po pokoju, jakby szukał ochotników.
Leia Royce
-
Christmas is doing a little something extra for someone.
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracji1os (bio), 3os (reszta)czas narracjiprzeszłypostaćautor
Choć uśmiechnęła się na wzmiankę o „byciu tajemniczą”, poczuła też delikatne zawstydzenie. To była jej naturalna reakcja na takie pogawędki.
— Ta impreza miała być dla niego arcyważnym zadaniem. — wtrąciła, starając się przybrać najbardziej obrażony ton głosu na jaki ją było stać. Skrzyżowała też ręce na piersiach, w finale wydając z siebie krótki dźwięk typowy dla przerysowanego i udawanego focha. Dość szybko jednak jej zachowanie wróciło do normy.
— O, to byłoby super! Musiałabym jednak wymyślić jak się pozbyć starego DJ’a, bo chyba rodzice mu zapłacili na tą imprezę. — możliwe nawet, że było to znane w specyficznej grupie nazwisko, ale Royce jak zwykle nie była wtajemniczona. I nie chciała być – każda taka znajomość była ryzykiem, że ktoś zechce wybić się wyżej na znanym nazwisku. Na żarty mogła sobie jednak pozwolić, bo chyba niekoniecznie dotarło do niej to, że Filippo mógł mówić serio. Tym bardziej nie sądziła, że mógłby chcieć zawalczyć o tę fuchę niczym rycerze o księżniczkę.
Chwilę później jeden z rycerzy akurat poległ, ale nie w walce o czyjąś rękę, a w pogoni za utrzymaniem się w pionie. Grawitacja była jednak brutalnym przeciwnikiem, o czym dość szybko się przekonał.
— Nie, naprawdę nie trzeba. — rozbawiło ją to zaangażowanie w odwdzięczenie się za właściwie drobnostkę. Picia i jedzenia mieli tu pod dostatkiem, zresztą ona nigdy nie musiała na to narzekać. Były jednak rzeczy, których brak jej doskwierał od czasu do czasu. Teraz, na przykład, tęskniła za możliwością skorzystania ze spokoju i ciszy. — Jak chcesz się jakoś przysłużyć to możesz mi towarzyszyć przy wyjściu na zewnątrz. Chyba muszę złapać trochę świeżego powietrza. — wyszła z propozycją dość nagle, ale uznała ten moment za świetny na taką możliwość.
— Stawiam, że efekt domina to tylko kwestia czasu. — przyznała, rozglądając się po otaczających ich ludziach, ale bardziej z obawą wymalowaną na twarzy. Szczerze? Chyba nie chciała widzieć wywracających się gości. Liczyła raczej na pozytywny fun, nie na jakąś libacyjną katastrofę.
Filippo Carissoni
-
Wszystkiego nawzajem!
nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkityp narracjityp narracjiczas narracji-postaćautor
- Ajj... no to przypał. Ciekawe czy dostanie opierdziel za olanie tak... arcyważnego zadania. - odparł i szczerze? Naprawdę zaczął dywagować w swojej głowie, czy gdyby taka sytuacja miała miejsce naprawdę, to Zimowy Żołnierz otrzymałby reprymendę - o ile rzecz jasna jego przełożony lub ktokolwiek z jego otoczenia, dowiedziałby się o jego wybryku.
- Aaa... czaje, czaje. To faktycznie powstają schody. I to nie w dół. - stwierdził, łapiąc się pod boki. Ciekawe ile mu zapłacili.... pomyślał sobie, choć zaraz zaczął się zastanawiać, czy gdyby jemu zaproponowano by jakąś sumkę, to ponieważ byli to rodzice jego psiapsi, nie zacząłby negocjować stawki w dół. Ach te dylematy... No ale dzięki temu, że nie otrzymał propozycji, mógł wziąć udział w imprezie bez przejmowania się tym, że ludzie nie tańczą do zapodawanych przez niego kawałków.
Skinął głową, przyjmując odpowiedź Lei do wiadomości i westchnął cicho.
- Zaraz wracam. - rzucił i podszedł do stolika, na którym znajdowało się wiele tematycznych przekąsek. Wziął sobie na talerzyk ciasteczko z czekoladowym pająkiem, galaretkę z żelkowymi robakami i babeczkę z trumną.
- Jakbyś jednak zmieniła zdanie i chciała wziąć gryza, to mów. - powiedział po powrocie do Lei, zaczynając od konsumpcji ciasteczka.
Słysząc o to, jak mógłby spłacić swój dług skinął głową, zgadzając się. Nie miał nic przeciwko wyjściu na zewnątrz. Poza tym zgadzał się z tym, że mająca niedawno miejsce sytuacja, mogła rozpocząć serię niefortunnych zdarzeń.
Dokończył jeść ostatnią słodką przekąskę - oczywiście talerzyk zostawił na pobliskiej komodzie, a następnie ruszył w kierunku drzwi wyjściowych.
- Przejdziemy się, czy wolisz postać przed domem? - spytał, kiedy już znaleźli się na zewnątrz.
Leia Royce
-
Christmas is doing a little something extra for someone.
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracji1os (bio), 3os (reszta)czas narracjiprzeszłypostaćautor
— Lepiej niech się na niego szykuje. Nie odpuszczę mu za taką zdradę. — prychnęła z udawanym fochem. Chciałaby móc pogrozić palcem takiemu przystojniakowi, ale niestety realia prezentowały się zgoła inaczej. Nawet jeśli miałaby taką okazję, pokonałaby ją pewnie niepewność siebie. Mimo wszystko ktoś z Royce’ów wziąłby sprawę we własne ręce wiedząc, że ich najmłodsza pociecha poczuła się dotknięta przez taki brak szacunku. Tak czy siak, gdyby faktycznie jej rodzina prowadziła układy z Zimowym Żołnierzem, ten miałby już przechlapane.
— Niestety. Ale następnym razem spróbuję się wtrącić i polecić Ciebie. — obiecała, notując sobie w myślach tę informację. Przygotowania do Halloween minęły zdecydowanie za szybko by w ogóle pomyślała o takiej ewentualności, ale na przyszłość może uda się gdzieś wcisnąć Carissoniego, by nie czuł się poszkodowany.
Pokiwała głową i odprowadziła go wzrokiem do samego stolika, gdzie znajdowały się apetycznie wyglądające przekąski. Leia nie była jakoś szczególnie głodna, zresztą próbowała już kilku przysmaków wcześniej.
— Okej. — mimowolnie się uśmiechnęła, ale nie zmieniła zdania w kwestii jedzenia. Przynajmniej na razie. W głowie też już miała wizualizację tego, jak ogromne resztki zostaną po tej imprezie. Wtedy też będzie mogła się poczęstować zanim to wszystko zniknie w mgnieniu oka.
Czekała cierpliwie aż Filippo skończy jeść, obserwując w milczeniu bawiący się tłum. Poczuła lekkie ukłucie zazdrości przy obserwowaniu naprawdę zróżnicowanych grupek przyjaciół – czyli czegoś, czego ona zdecydowanie nie posiadała. Kilka znajomych na krzyż a coś takiego to diametralna różnica.
— Możemy się przejść jeśli nie masz nic przeciwko. — szczerze? Wykorzystywała każdą możliwą okazję, by opuścić ściany ogromnego domostwa, w którym przyszło jej mieszkać. Teraz nie przeszkadzała jej nawet wieczorna pora, gdzie na ulicach zapadał mrok, a okoliczne lampy jedynie rozpraszały go w małym stopniu. Ruszyła od razu w kierunku drzwi, nawet nie obracając się za siebie. O imprezę się nie martwiła – na pewno było tutaj ludzi pod dostatkiem, by pilnowali porządku.
Filippo Carissoni
-
Wszystkiego nawzajem!
nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkityp narracjityp narracjiczas narracji-postaćautor
- Ostatecznie zgłaszam się na modela, jeśli byłaby jakaś sesja. - bo czemu nie? Występował w klubach, więc wiedział co znaczy pełen profesjonalizm (choć to nie zawsze mu wychodziło) - czasami, gdy w klubach był fotograf, lubił przeglądać zdjęcia by zobaczyć, czy na którymś został uchwycony.
- Prawidłowo! Nie można mieć litości! A... czy będę mógł to nagrać? Tak na pamiątkę. - wyjaśnił, robiąc oczy kota ze Shreka, wielkie jak pięć złotych. Oczami wyobraźni już wyobrażał sobie taką scenę - Leia vs. Zimowy Żołnierz (brzmiało jak tytuł filmu). Normalnie jak Avengers.
- Trzymam za słowo. - powiedział, wyciągając w stronę przyjaciółki mały palec, w celu wykonania tak zwanego pinky promise. Miał jakąś tam nadzieję, że zostanie uwzględniony przy kolejnym wyborze DJ'a lecz oczywiście, domyślał się, że ze względu na fakt, iż nie był jeszcze aż tak popularnym, można było go nie brać na poważnie. Dlatego chciał to zmienić. Chciał by świat o nim usłyszał, latać po świecie, uczestniczyć w festiwalach, mieć collaby z innymi artystami no i żeby jego rodzinka była z niego dumna. Wiedział, że zanim to osiągnie, będzie musiał przejść długą drogę. Ale był gotów - a przynajmniej tak czuł.
Uśmiechnął się w kierunku Lei, gdy powiedziała okej, a następnie wziął wspomniane wcześniej przekąski, zjadł i nim opuścili dom, zostawił talerzyk, bo znając jego, gdzieś by zostawił przez co Leia byłaby stratna, a naczynia byłyby wybrakowane. Pewnie planowałby odkupienie tegoż naczynia - nawet jeśli by nie musiał.
- Dobrze. - zgodził się, idąc przed siebie.
- Wszystko okej? - spytał nagle, bo miał wrażenie, jakby przyjaciółka była jakaś taka... smutna? A on nie chciał, żeby była smutna.
Szli i szli, aż nagle Filip dostrzegł dokąd doszli i cóż... tego się nie spodziewał. Szczególnie, że zrobiło mu się jakoś tak chłodniej. Czuł jakiś taki lekki niepokój, gdy dość późną porą stał przed cmentarzem, oświetlanym przez znicze.
- Nie jest Ci zimno? - spytał nagle.
Leia Royce