ODPOWIEDZ
30 y/o, 175 cm
policjantka Toronto Police Service HQ
Awatar użytkownika
You don't own me, I'm not just one of your many toys.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

June nie była dotąd stałym bywalcem w gabinecie Letexiera, a już na pewno nie po to, by za cokolwiek zbierać opieprz. Gdy miał jej coś do przekazania, robił to telefonicznie albo po prostu na forum grupy i zwykle łapał ją gdzieś na korytarzach komendy, bez konieczności chowania się z czymkolwiek po kątach. Wezwanie jej do siebie wydawało jej się więc znowu podejrzanie zbyt oficjalne i choć mogłaby pomyśleć, że było to związane z nową sprawą, do jakiej została w ostatnich dniach przez niego zaangażowana, teraz nie była już tego taka pewna.
Swoją drogą nadal nie wiedziała czemu między innymi to właśnie ona została w ten sposób wyróżniona i wtajemniczona do całej akcji. Zrobił to z litości? Zrobiło mu się żal głodnej awansu podwładnej i rzucił jej coś na pocieszenie? Nie, to chyba do niego niepodobne. A może rzeczywiście jej ufał i dostrzegał w niej coś więcej niż reszta przełożonych? Sama uważała, że była dobrą policjantką, czasem może nawet zbyt zaangażowaną w swoją robotę, ale kochała to. Powierzone jej zadania zawsze wykonywała należycie, starała się jak mało kto. Jej życie prywatne mogło być w totalnej rozsypce, ale to zawodowe? Nie pozwalała sobie w nim na żadne potknięcia.
Harrison, masz się stawić u zastępcy komendanta. Natychmiast. — to właściwie wszystko co usłyszała od kadrowej, żadnych szczegółów. Zignorowała zupełnie to, że stojący niedaleko policjanci zaczęli nagle między sobą szeptać, jakby wiedzieli więcej albo zaczynali dopiero snuć własne teorie.
Coś w głosie kobiety ją zaniepokoiło, ale nie miała w tamtym momencie czasu na pytania. Zresztą pewnie i tak usłyszałaby, że dowie się wszystkiego na miejscu od samego zainteresowanego, więc bez zbędnego odwlekania tego co i tak nieuniknione, udała się prosto do pomieszczenia, w którym rezydował Scott. Z duszą na ramieniu zapukała cicho do drzwi i niepewnie nacisnęła na klamkę.
Chciał mnie pan widzieć, komendancie? — odezwała się, po tym jak uchyliła drzwi i zajrzała do środka, stojąc nadal w progu. Przyglądała się przez chwilę mężczyźnie, który siedział za biurkiem, pochylony nad teczką z dokumentami. Milczał, jedynie gestem dłoni zachęcił, by weszła i spojrzał na nią dopiero, gdy zamknęła za sobą drzwi. — Coś się stało?


scott letexier
june
jakoś się dogadamy, tylko nie uciekaj
42 y/o, 185 cm
Zastępca komendanta Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
Hard-boiled detective, cop and policeman
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiKe/bab
postać
autor

Scott kolejny raz czytał skargę złożoną na June, którą prześwietlił już kilkanaście razy. Wiele rzeczy mu się tu nie zgadzało, zwłaszcza zarzuty o despotyczności czy braku dbałości o detale, które przecież nijak miały się do jednej z bardziej lubianych przez niego policjantek. Niemniej jednak Letexier zachowywał czysty umysł i nie oceniał tego, póki nie otrzymał relacji z każdej ze stron. Chciał wierzyć w to, że funkcjonariusz nie zawracałby mu dupy, gdyby faktycznie nie miał poważnych zarzutów w kierunku Harrison.
Wezwał ją do siebie, gdy tylko recepcja potwierdziła mu, że blondynka jest dostępna. Wolał wziąć ją z zaskoczenia, by nie miała szansy przygotować się na te spotkanie. Wierzył bowiem w spontaniczność, że to wtedy wychodziło wszystko co najlepsze... i najgorsze z człowieka. Kiedy więc usłyszał pukanie do swoich drzwi, wiedział, że to ona.
- Wejść - rzucił spokojnym, niskim tonem, jednak na tyle głośnym, by przebił się w hałasie całego posterunku.
Podniósł się od razu ze swojego siedzenia i skinieniem głowy potwierdził, że chciał ją widzieć, jednocześnie wskazując na jedno z wolnych krzeseł przed sobą.
- Usiądź, June - odezwał się do niej po imieniu, jak to często miał w zwyczaju przy policjantach, których lubił, szanował i którym przede wszystkim ufał.
Obszedł stolik i stanął naprzeciw pustego krzesła obok niej, jednocześnie opierając się pośladkami o blat. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i westchnął cicho, nim zebrał się do zadawania pytań.
- Została złożona na ciebie skarga przez jednego z funkcjonariuszy - przybliżył temat i spojrzał na blondynkę. - Według niej, podczas ostatniej sprawy dotyczącej napadu na jubilera, nie wykonywałaś należycie swoich obowiązków. Byłaś lekkomyślna, pominęłaś wiele istotnych szczegółów i kwestionowałaś opinię wszystkich pozostałych policjantów - wypowiedział to niemal jak jakiś robot, nie siląc się zupełnie na jakiekolwiek głębsze emocje, po czym przechylił lekko głowę i westchnął znów cicho. - Brzmi jak 90% gliniarzy tutaj... z czego ty należysz do tych 10, do których to nie pasuje w ogóle - przyznał i rękami podparł się blatu, przechylając głowę tym razem w drugą stronę.
- Jako zastępca komendanta muszę potraktować to poważnie - przyznał. - Ale średnio chce mi się wierzyć, że zrobiłaś chociaż połowę tego, co jest ci zarzucane, więc... jak było naprawdę? - na potrzeby tej rozmowy przejrzał nawet raport z realizacji tego zadania, w którym nie dopatrzył się żadnych nieścisłości. Może więc ktoś ze zwykłej niechęci czy nawet zawiści chciał podkopać autorytet June? Nie byłaby to pierwsza i ostatnia osoba, która chciała ją zdyskredytować i blokowała chociażby jej awans na detektywa.

June Harrison
30 y/o, 175 cm
policjantka Toronto Police Service HQ
Awatar użytkownika
You don't own me, I'm not just one of your many toys.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

W tamtym momencie spodziewałaby się już chyba wszystkiego, z wyjątkiem tej nieszczęsnej skargi. Nie była to żadna zarozumiałość z jej strony, chyba po prostu niezachwiana pewność, że wszystko robiła jak należy i nie było szansy, by coś przeskrobała. Faktycznie, nie miała na posterunku zbyt wielu szczególnie przychylnych jej osób - wręcz było kilku policjantów, którzy niespecjalnie kryli się z tym, że jej zwyczajnie nie lubili. June starała się tym nie przejmować. Uważała, że nie musieli koniecznie za sobą przepadać - mieli tylko ze sobą współpracować i traktować z szacunkiem. Tylko tyle i tyle, najwyraźniej... Z drugiej strony to, że Scott darzył ją zaufaniem i jakąś - choćby i niewielką - sympatią, dużo dla niej znaczyło.
Posłusznie zajęła wskazane przez niego miejsce i momentalnie poczuła jak całe jej ciało się napina. Gdy podszedł bliżej i oparł się o biurko, niemal automatycznie odchyliła się na oparcie krzesła. Chciała sprawić wrażenie totalnie wyluzowanej i zrelaksowanej, ale tak naprawdę próbowała stworzyć możliwie jak największy dystans między sobą a przełożonym, jakby pragnęła uciec i schować się przed jego badawczym spojrzeniem. Wyraźnie wyczuwała kłopoty, bo nie wyglądał na zadowolonego. Doceniała jednak, że mimo wszystko zachowywał spokój i nie stwarzał wrogiej atmosfery, przez co czułaby się jak na prawdziwym przesłuchaniu.
Przez jednego z funkcjonariuszy — powtórzyła cicho i lekko zagryzła wargę, przetwarzając w głowie informacje, które mężczyzna powoli jej przekazywał. Mimo tego, że początkowo nie spodziewała się co będzie tematem ich rozmowy, tak w tym momencie, słysząc o złożonej na nią skardze, nie zdziwiła się jakoś mocno. Była przyzwyczajona do podcinania jej skrzydeł, jednak do tej pory były to niegroźne docinki albo plotki krążące po komendzie - teraz sprawa zaczynała być poważna, a June mogła mieć z tego tytułu niemałe kłopoty.
Podniosła wzrok na rozmówcę, gdy wyczytywał dokładnie wszystkie zarzucane jej czyny. Miała ochotę krzyczeć i od razu wszystkiemu zaprzeczyć, ale wiedziała, że dla własnego dobra, powinna opanować nerwy. Letexier, nadal śmiertelnie poważny, dodał jej nieco otuchy, przyznając, że nie wierzył w ani jedno przeczytane przez siebie słowo. Pokiwała twierdząco głową na znak, że doskonale rozumie to, że musiał każdą oficjalną skargę potraktować poważnie - nieważne jak bzdurna by była.
Komendancie, ja… — nie wiedziała do końca co powiedzieć. Oczywiście to wszystko kłamstwa, oboje to wiedzieli, jednak niczego to nie zmieniało. Cokolwiek by powiedziała - to nadal tylko jej słowa przeciwko słowom osoby, która ją o to wszystko oskarżała.
Wszystko to co wtedy zaszło, jest w raporcie. Nie wiem co jeszcze mogę dodać, poza tym, że to co zostało na mój temat napisane to brednie — kąciki jej ust drgnęły delikatnie, nie tyle z rozbawienia, co ze zdenerwowania — Być może znajdzie się jakiś bezstronny świadek, który to potwierdzi — chyba do końca sama w to nie wierzyła, jednakże skoro już musiał przeprowadzić swoje małe dochodzenie w tej sprawie, to może warto było spróbować.
Owszem, czasami podważam słowa lub działania swoich… kolegów — przyznała, wypowiadając ostatnie słowo z lekkim prychnięciem — Nie jestem jednak despotką i niczego na siłę nie narzucam. Nie sądzę, by to, że miewam odmienne zdanie było jakimś poważnym naruszeniem, wymagającym złożenia skargi do przełożonego. Czy się mylę? — przechyliła delikatnie głowę i uniosła brew, spodziewając się jaka będzie jego odpowiedź. Nikt o zdrowych zmysłach by się z tym nie kłócił.
Czegoś tu jednak nie rozumiem — odezwała się znów, nagle, nim zdążył zabrać głos — Proszę wybaczyć, ale nie do końca sprawiedliwe jest to, że ktoś może mi nasrać w papiery, pozostając przy tym zupełnie anonimowym. Skoro ten ktoś ma odwagę opowiadać kłamstwa na mój temat, to niech ma też odwagę się ujawnić.


scott letexier
june
jakoś się dogadamy, tylko nie uciekaj
42 y/o, 185 cm
Zastępca komendanta Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
Hard-boiled detective, cop and policeman
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiKe/bab
postać
autor

Takie sprawy nigdy nie były łatwe, o czym Scott zdążył już się wielokrotnie przekonać. June nie była pierwszą i na pewno nie będzie też ostatnią policjantką, która zjawiła się w jego gabinecie, by złożyć wyjaśnienia dotyczące skargi. Niemniej jednak, Letexier znał już kobietę od lat i wiedział, że większość wymienionych zarzutów była wyssana z palca, a ta, która mogłaby się jakkolwiek zgadzać, pasowała do niej jedynie w niewielkim procencie - przy "odpowiednich warunkach", jeśli tak można nazwać arcystresową sytuację, być może nawet zagrażającą życiu.
Scott skrzyżował ręce na klatce piersiowej i słuchał uważnie blondynki, która mogła mieć uzasadnione pretensje. Choć sam starał się zawsze być pełen spokoju i rozwagi, co często było postrzegane również jako chłód, tak nigdy nie krytykował innych za emocjonalne zabarwienie wypowiedzi. Nie inaczej było w tym przypadku, gdy to Harrison trochę uniosła swój głos z frustracji i gniewu. Inni wysocy postawieni ludzie mogliby to odebrać jako coś nietaktownego, na szczęście zastępca komendanta nie należał do tej grupy.
Poczekał cierpliwie, aż policjantka zakończy swoją wypowiedź. Skorzystał też z okazji, by powiązać jej słowa z zarzutami wypisanymi na skardze, by móc odnieść się do tego w niedalekiej przyszłości, gdy przyjdzie mu podejmować decyzje z tym związane.
Letexier wciągnął powietrze do nosa i przymknął na moment oczy. Wypuścił je dopiero po chwili, spoglądając tym samym, twardym, jednak nie oceniającym wzrokiem na June.
- Nie wierzę w ani jeden zarzut z tej listy, June - zapewnił ją, by wiedziała, że ma w jego osobie wsparcie. Miała wystarczająco dużo wrogów i nieprzychylnych sobie osób w całej policji, które w dodatku blokowały jej awans, na który już dawno sobie zapracowała.
- Spójrz na to szerzej - odniósł się do ostatniego pytania. - W przeszłości wielu dobrych gliniarzy ukrywało takie rzeczy, żeby nie narazić się na ostracyzm lub inne konsekwencje w naszym środowisku. Wśród policjantów też są zawistni ludzie, więc anonimowe skargi to pewna forma ochrony. Niemniej... jak wszystko, tego również zaczyna się nadużywać - przyznał jej tylko częściowo rację, bo choć sam stawiał przede wszystkim na szczerość i bezkompromisowość, tak rozumiał, iż świat nie zawsze był czarno-biały i trzeba było się do tego dostosować.
Odepchnął się pośladkami od blatu i znów obszedł biurko, zajmując miejsce na swoim fotelu. Oparł się wygodniej i położył jedną rękę na podłokietnik, o którą od razu oparł też część swojej głowy.
- Jesteś dobrą policjantką i ani na moment w ciebie nie wątpiłem - znów to podkreślił. - Dla mnie ta skarga nadaje się tylko do niszczarki, ale zanim to się stanie, proszę o to, żebyś się zastanowiła - dodał po chwili. - Czy naprawdę nie było nic takiego, co mogło zniechęcić tego kogoś do ciebie? Tak jak nie wierzę w to, że jesteś nieznośna, tak nie chcę też wierzyć w to, że ktoś pisze skargi na ciebie, bo nie wiem... dałaś mu kosza - wzruszył ramionami, posiłkując się pierwszym przykładem, który przyszedł mu do głowy. Zranione osoby często były skłonne do wyrządzenia krzywdy komuś innemu, więc może skarga była tylko nietrafioną odpowiedzią na coś poza pracą? Nie żeby wnikliwie śledził życie uczuciowe Harrison, jednak nie można było zaprzeczyć, że była jedną z najatrakcyjniejszych policjantek w całym Toronto i na pewno nie tylko on tak ją postrzegał.
Napił się łyka zimnej kawy, na którą wręcz się skrzywił, chyba za bardzo przeszła goryczkowym smakiem.
- Jeśli uważasz, że nie dałaś żadnego pretekstu do takiej skargi, zniszczę ją tu i teraz w twojej obecności - pomachał kartką, która leżała na jego biurku od momentu wejścia kobiety do jego gabinetu.

June Harrison
30 y/o, 175 cm
policjantka Toronto Police Service HQ
Awatar użytkownika
You don't own me, I'm not just one of your many toys.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

June zdawała sobie sprawę, że taką reakcją pewnie niezbyt sobie pomogła. Starała się panować nad nerwami, choć w tym przypadku wydawały się jej w pełni uzasadnione. Z jednej strony była już zmęczona tym ciągłym rzucaniem jej kłód pod nogi, a z drugiej nie chciała pokazać komukolwiek, a chyba w szczególności Letexierowi, że coś takiego było w stanie ją złamać. Może i nie miała nerwów ze stali, jak jej przełożony, ale chciała, by ludzie wokół niej wiedzieli, że mogą na niej polegać, że jest właściwą osobą na właściwym miejscu.
Nie mogła dopuścić do tego, by Scott pomyślał, że się co do niej mylił.
Sprawa napadu na jubilera, do której nawiązywała skarga nie była skomplikowaną akcją, a tym bardziej nie było w niej nic, co mogłoby zostać uznane za sytuację zagrażającą życiu. Harrison nie przypominała sobie też absolutnie niczego, co w jej zachowaniu mogłoby przez pozostałych policjantów zostać odebrane za nieodpowiednie. Przez jakiś czas milczała, odtwarzając sobie w głowie nawet najmniejsze szczegóły z tamtego dnia, ale nadal nie potrafiła tego do końca rozgryźć. Nie wiedziała wciąż także - co chyba było najbardziej dla niej frustrujące - który ze współpracowników był tym, który na nią naskarżył. Po co to robił? Czy naprawdę była tak nieobiektywna, że nie widziała we własnych czynach i słowach nic złego, kiedy powinna? Czy może ktoś robił to ze zwyczajnej zawiści i tylko po to, by jeszcze bardziej utrudnić jej awans albo co gorsza, by się jej stamtąd pozbyć? Niestety, ale każda z opcji wydawała jej się równie możliwa. Skarga może i nie była w stanie sprawić, by June kompletnie się załamała, aczkolwiek doprowadziła do tego, że kobieta trochę w siebie zwątpiła. Co jeśli rzeczywiście nawaliła, ale tego zwyczajnie nie dostrzegała?
Zastępca komendanta kolejny już raz wyraził swoje zdanie co do stawianych zarzutów wobec June, zapewniając ją, że nie wierzył w żadne napisane tam słowo. Podtrzymywało ją to mocno na duchu, jednak gdy mężczyzna stał nad nią przy biurku, spoglądała na niego trochę tak jak dziecko, które zdecydowanie coś przeskrobało i czekało w strachu na nadchodzącą karę. Dopiero kiedy się oddalił i znów usiadł na swoim fotelu, wyraz jej twarzy zmienił się i przerażenie zostało zastąpione czymś znacznie bardziej bojowym. Nie oczekiwała, że zostanie potraktowana łagodniej niż ktokolwiek inny. Nie chciała żadnej taryfy ulgowej, bo - znając jej pecha - taka postawa przełożonego wobec niej mogłaby również w przyszłości zostać tematem plotek, a przecież to ostatnie czego teraz oboje potrzebowali.
Szczerze mówiąc… nie mam pojęcia. Jeśli tak właśnie było, to chyba dość słaby powód, by się na kimś w ten sposób mścić? — odezwała się już spokojniej, wzruszając lekko ramionami. Wcześniej nawet o tym nie pomyślała, bo nie podejrzewałaby nikogo o to, że będzie uprzykrzał jej życie z powodu urażonej dumy. Teraz jednak, słysząc to z ust samego Letexiera, nie wydawało jej się już tak nieprawdopodobne jak wcześniej. Znalazłoby się kilku takich policjantów, których zaloty musiała odrzucić i którzy dali jej za to popalić, ale nie chciała rzucać podejrzeniami i zaprzątać głowy komendantowi tą dziecinadą, nie mając absolutnie żadnych dowodów.
To chyba nie jest pytanie do mnie. Powinien pan zapytać o to osobę, która tę skargę złożyła. Ja nie wiem kto to, a tym bardziej nie wiem co tym kimś kierowało. Jedyne co mam, to domysły, a to za mało — stwierdziła po chwili i zaraz zaczęła kręcić głową na jego słowa — Nie ma znaczenia co ja uważam. Fakty są takie, że działałam zgodnie z poleceniami. Dlaczego dopiero z anonimowej skargi dowiaduję się, że ktoś miał jakieś zastrzeżenia do mojej pracy? Następnym razem może trzeba wyhodować jaja i powiedzieć to wprost? — westchnęła ciężko, zawiedziona samą sobą i tym, że znów nie zdołała w jego obecności ugryźć się w język. Zdenerwowanie brało górę, bo czuła się w tej sytuacji kompletnie bezradna. Zamiast powiedzieć coś przekonującego na swoją obronę, dała się łatwo wyprowadzić z równowagi. Zbyt łatwo. — Przepraszam… Mam już czasem tego po prostu dość.


scott letexier
june
jakoś się dogadamy, tylko nie uciekaj
ODPOWIEDZ

Wróć do „Toronto Police Service Headquarters”