- 
				 My life was a storm since I was born My life was a storm since I was born
 How could I fear any hurricane?nieobecnośćniewątki 18+takzaimkijakikolwiekpostaćautor
- 
				 My life was a storm since I was born My life was a storm since I was born
 How could I fear any hurricane?nieobecnośćniewątki 18+takzaimkijakikolwiekpostaćautor
- 
				 My life was a storm since I was born My life was a storm since I was born
 How could I fear any hurricane?nieobecnośćniewątki 18+takzaimkijakikolwiekpostaćautor
Uśmiecha się uprzejmie na jego uwagę. — Wiesz, że świat nie kręci się dookoła ciebie? — odpowiada. Łatwo jej zachować spokój, bo jeszcze niedawno z satysfakcją obserwowała, jak Percival stopniowo chmurnieje, doskonale wiedząc, że nie ma szans wybronić swojego klienta.
Drzwi windy zamykają się, a ta za chwilę z lekkim szarpnięciem zaczyna jechać w dół. Irytująco powoli. Helena wzdycha, ale nie traci humoru.
Dopóki nie następuje kolejne szarpnięcie, dużo gwałtowniejsze niż zwykle. Górne światło gaśnie, a zamiast niego zapalają się awaryjne ledy. — Nie... — cedzi, jakby próbowała zakazać windzie tego zatrzymania. Z cichym przekleństwem na ustach, Peregrine wyrywa się w stronę guzika alarmowego. Nawet nie patrzy w stronę Gardnera.
Jeszcze ma nadzieję na to, że światło za sekundę zapali się, a winda znów ruszy.
- 
				 My life was a storm since I was born My life was a storm since I was born
 How could I fear any hurricane?nieobecnośćniewątki 18+takzaimkijakikolwiekpostaćautor
Z drugiej strony pewnie tylko po alkoholu mogły być na tyle bezczelne, żeby z sukcesem wprowadzić w życie tak marny plan. Wprawdzie to pozostawia jeszcze opcję lepszego przemyślenia ów planu oraz wykonania tej akcji w inną noc, ale to już Helenie do głowy nie przychodzi. Pewnie dlatego, że wyczuwa napięcie w siedzącej obok śledczej i trochę zbyt mocno przejmuje się tym, by mogła poznać swoją przeszłość.
- 
				 My life was a storm since I was born My life was a storm since I was born
 How could I fear any hurricane?nieobecnośćniewątki 18+takzaimkijakikolwiekpostaćautor
— Peregrine. Idziesz na górę — mówi szybko. Ta zamiera w pół kroku.
— Co proszę?
— Idziesz na górę razem z saperem. Bomby są obsługiwane systemem zdalnym — równie dobrze mógłby mówić po hebrajsku.
Przygotowywała się raczej na to, że będzie musiała godzinami czekać, aż pozwolą jej i Judy zbadać miejsce zdarzenia. Za cud uznała już to, że nie kazali jej czekać na wieści na komendzie albo w domu.
A miała rozbrajać bombę?

