34 y/o, 180 cm
prokurator w superior court of justice
Awatar użytkownika
I wish I never ever told you all about it, but I just had to let you know I never meant to hurt you though
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Cassian uniósł brwi, pozwalając sobie na coś, co u niego niemal uchodziło za uśmiech, pół milimetra więcej ironii w kąciku ust. Przeniósł wzrok na talerz i bez słowa zaczął jeść swój obiad, nie zaszczycając jej zaczepki odpowiedzią.
Jak miło, że moja osoba wciąż cię inspiruje do analiz. Może powinnaś zostać biegłą sądową od mojej psychiki — rzucił spokojnie, nie odrywając spojrzenia od widelca. — Choć przyznaję, próbujesz dzielnie.
Nie zamierzał po raz kolejny tłumaczyć, dlaczego nie wnioskował o ugodę. Życie nie było tak proste. Nie dla niego. Każda decyzja była plątaniną przepisów, analiz i odpowiedzialności. Człowieczeństwo? To nie było w rubryce jego obowiązków. Sięgnął po szklankę z wodą, upił łyk.
Tak — powiedział sucho. — Twój klient, swoją drogą, przyznał się, bo był pewny, że nikt mu nie udowodni pełni winy. Naiwność to nie skrucha. — Zamilkł na moment. Gdy odezwał się ponownie, głos miał spokojny, ale twardszy. — A jeśli chodzi o zakład… — Nachylił się lekko, jakby chciał jej zdradzić jakąś tajemnicę. — Zaskakujesz mnie. Myślałem, że już dajesz z siebie wszystko. Ale skoro dopiero się rozkręcasz… cóż, poczekam. Wiesz przecież, że mam cierpliwość.
Wzrok zsunął mu się na jej rękę, potem na kosmyk włosów, który właśnie założyła za ucho. Znowu do jej oczu.
Jeśli wygram, chcę jednego. Ciszy. Takiej, w której twoje ego nie istnieje. Jednej godziny, tylko nas dwoje. Bez togi, bez akt sprawy, bez udawania, że cię nie ciekawie. — Pauza. Wracał spojrzeniem jakby odwrotnie: z oczu, które go wręcz hipnotyzowały, przez włosy, aż do dłoni trzymającej widelec. — A jeśli przegram, zniknę. Mam możliwości. Zniknę z twojego biurka, z planu dnia, z głowy. Nawet z koszmarów. W końcu, dla ciebie, jestem najgorszym ścierwem ludzkości, prawda? Bez empatii. — Upił kolejny łyk wody, wciąż nie odrywając od niej wzroku. Nie słyszał innych rozmów, nie zauważał ludzi wokół. Obraz się zawęził, jakby świat zewnętrzny przestał istnieć, została tylko ona. Scena jak z filmu. — Zgoda?
Gdy tylko wypowiedział te słowa powrócił do swojej wcześniejszej pozycji, tym razem posyłając jej uśmiech, chyba jeden z najszczerszych, od kiedy się znali. Czym prędzej zjadł swój posiłek, ponownie sprawdził zegarek i podniósł się z krzesła. Zgarnął talerz, sztućce i szklankę.
Pani Mecenas wybaczy, papieros wzywa. Smacznego życzę.

Charlotte Kovalski
0 y/o, 0 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Cassian Lennox

— Trochę zbyt wąska ta specjalność — rzuciła spokojnym tonem, obserwując jego twarz. Interesowała ją jego mimika. Nie wydawała się dla niej zbyt prosta. Wydawał się skomplikowanym człowiekiem, a rozpracowanie go dawało jej dziwny rodzaj satysfakcji. Spotykała się z różnymi mężczyznami, ale tylko on dawał jej dziwne poczucie satysfakcji — mało pieniędzy by z niej było — wzruszyła ramionami. Hobbystycznie mogło wydać się to całkiem interesujące, ale poza tym? Nie widziała w tym nic ciekawego. Miała w sobie błysk w oku. Takie rozmowy wzbudzały w niej żywe zainteresowanie.
— A myślisz, że będziesz w stanie mu ją udowodnić? — spytała całkiem szczerze, przeżuwając zieleninę, jak prawdziwy roślinożerca — czytałeś akta, to bezsensowny wydatek podatników — marnotrawienie czasu jej, mężczyzny oraz samych podatników. Sprawa wydawała się zbyt prosta dla niej samej. Wczytywała się w nią popołudniami dla samego odpowiedniego przygotowania — chyba pan prokurator lubi ze mną rywalizować — może oboje znaleźli swoje hobby. Lubiła go prowokować. Obserwować. Nawet spożywany przez niego posiłek zaczął ją interesować. Rzadko ktoś wprowadzał ją w taką postawę czystej rywalizacji. Dla niej to było najgorsze, co mogło się zadziać, ale podobało się jej to. Zwłaszcza kiedy usłyszała, że zgodził się na zakład. Uśmiechnęła się szerzej. Teraz ta sprawa zaczynała być sprawą czystego honoru.
— Zgadzam się na twoją wygraną — nie miała powodów, by się nie zgadzać. Cisza między nimi byłaby pełna napięcia i ekscytująca. Adrenalina była jedną z rzeczy, do których mogłaby się skłaniać — ale jak ja wygram, chcę, żebyś wziął mnie na randkę. Taką prawdziwą, w której będziesz musiał ze mną rozmawiać — to był jej warunek nie do zatrzymania. Nie widziała innej opcji w tym wszystkim. Była spokojna, a na jej twarzy malował się uśmiech. Czuła w swojej wygranej pewien rodzaj upokorzenia dla Cassiana — źle mnie odczytujesz, panie prokuratorze. Ja Cię polubiłam przy pierwszym papierosie — jednocześnie się nim brzydziła i interesowała. Był trudną osobą do rozgryzienia, a to jeszcze bardziej ją bawiło — Pasuje? — wyciągnęła rękę w jego kierunku, patrząc mu prosto w oczy. Była wręcz pewna, że się na to nie zgodzi. Prokuratorom raczej nie przystoi spotykanie się po godzinach z mecenesami.
— Miłego posiłku dla twojego nowotworu płuc i bardzo dziękuję! — była kulturalna. Całe to przedstawienie wokół innego personelu sądu zaczynało ją odrobinę bawić — powodzenia na dalszej części rozprawy — rzuciła mu na odchodne. Teraz nie miała tylko sprawy do wygrania, a coś dużo bardziej znaczącego. Jej honor.
I randkę.
gall anonim
34 y/o, 180 cm
prokurator w superior court of justice
Awatar użytkownika
I wish I never ever told you all about it, but I just had to let you know I never meant to hurt you though
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Jesteś zdolna, dałabyś sobie radę — skwitował krótko i skupił się na swoim obiedzie, bo czas go gonił. Może gdyby znowu go nie zagadywała, zdążyłby zrobić wszystko, co zaplanował, a tak, będzie musiał spalić papierosa w biegu. Zjadł kolejnego ziemniaka. Obiady na stołówkach smakowały lepiej, gdy były ciepłe.
Zależy ci tylko na pieniądzach? — zapytał. Raczej sądził, że do zawodu adwokata szło się z misją ratowania ludzkich istnień (albo dlatego, że nie dostało się na medycynę, a miało się potrzebę robienia czegoś dobrego dla świata). Na samym początku zarobki były wręcz śmieszne, biorąc pod uwagę ilość nauki i czasu, które trzeba było poświęcić. Trzeba było mieć w sobie jakąś pasję, żeby w ogóle wytrwać - a co dopiero zacząć dobrze zarabiać.
Westchnął cicho, słysząc jej kolejne słowa. Nie był pewien, czy zdoła udowodnić cokolwiek już w pierwszej instancji. Mógł przekładać suche fakty, przygotowywać przemowy łapiące za serce - a i tak ostatecznie liczyła się ta strona, która lepiej przekonała ławników. Nienawidził tego. Bliższy był mu system prawa kontynentalnego, który rozumiał doskonale. Ale mieszkali tam, gdzie mieszkali. Sam nie mógł zmienić prawa, mógł jedynie się dostosować i wykorzystywać je na swoją korzyść. Dziękował w duchu, że istniała apelacja.
Ostatecznie wzruszył ramionami. Nie chciał mówić zbyt pewnie o czymś, co budziło w nim zwątpienie. I nawet jeśli wątpił to dał się wrobić w zakład. Czuł w kościach, że będzie tego żałować.
Gdy usłyszał jej warunki wygranej, zakaszlał. Omal się nie zadławił, wytrzeszczył oczy i - po gorączkowym przełknięciu - otworzył usta, gotów stanowczo odmówić. Pomysł randki brzmiał jak najgorszy z możliwych scenariuszy. Ale zanim się odezwał, coś w głowie podpowiedziało mu, że powinien zachować pewność siebie. Jak zawsze.
Zgoda — mruknął.
Uścisnął jej rękę, mając wrażenie, że tym gestem podpisywał pakt z diabłem. Kiwnął głową na pożegnanie, odniósł talerze na miejsce i ewakuował się z pomieszczenia, nie obdarzając jej nawet spojrzeniem. Musiał zapalić, odetchnąć i jeszcze raz wytłumaczyć sobie samemu, w jakie bagno się wpakował. Zaczynała mu powoli mieszać w głowie.
Po zakończeniu przerwy, gdy weszli z powrotem do sali posiedzeń, unikał jej spojrzenia jak ognia. Miał stuprocentową pewność, że wygra tę sprawę.
I przeliczył się.
Musiał iść na randkę.
Boże, jak to paskudnie brzmiało.


[z/t]x2
Charlotte Kovalski
ODPOWIEDZ

Wróć do „Superior Court of Justice”