34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

018.
Nie należała do osób, które przepuszczały okazję, żeby uczcić jakąś zmianę, nawet jeśli ta zmiana była owiana fikcyjnym ślubem, a teraz ironicznie nazywała się rozwodem. Dlatego tego wieczoru postanowiła towarzyszyć Grant Peregrine, która może nie była już świeżo uwolniona od małżeńskich więzów, ale do tej pory nie miały okazji tego opić. Obie pojawiły się w klubie, którego wnętrze pulsowało od kolorowych świateł i muzyki. Migające reflektory malowały roztańczone sylwetki imprezowiczów na tle czerni i granatu, a powietrze pachniało dymem, alkoholem i perfumami obcych kobiet.
Zaylee weszła pierwsza. Krok miała pewny, jakby znała każdy kąt tego miejsca, ale w rzeczywistość była tutaj pierwszy raz. Trudno było ją nazwać zwolenniczką głośnych klubów, już prędzej można było ją spotkać w jakimś barze, ale najczęściej i tak preferowała spożywać alkohol w domowym zaciszu. Ale Helena zażyczyła sobie wyjście do klubu, więc nie chciała jej od tego odwodzić.
Siadamy przy barze czy wolisz znaleźć jakąś wolną lożę? — zapytała, kiedy zostawiły już płaszcze w szatni i wygładziła materiał ciemnej, dopasowanej sukienki.
Od schwytania seryjnego mordercy koronerów minął ponad miesiąc i to był naprawdę trudny okres w życiu Miller. Dwa razy w tygodniu uczęszczała na terapię związaną z PTSD, co pozwoliło jej nie tylko wrócić do pracy, ale również wyjść do ludzi. Potrzebowała czasu, aby zrozumieć, że na zewnątrz nie czyha już na nią żadne niebezpieczeństwo. To był też jeden z tych wieczorów, kiedy Swanson musiała pracować do późna, ale ustaliły, że jak już Zaylee i Helena wleją w siebie wystarczającą ilość alkoholu i zapragną wracać do domu, wystarczył jeden telefon i odholuje je tam, gdzie trzeba. Taka narzeczona to był chodzący skarb.

helena peregrine
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
32 y/o, 165 cm
hakerka i informatyczka dla Toronto Police Service
Awatar użytkownika
My life was a storm since I was born
How could I fear any hurricane?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkijakikolwiek
postać
autor

11
Podobnie jak Miller, Helena raczej należała do tych, którzy woleli w spokoju sączyć swoją whisky w domowym zaciszu, najlepiej przy pracy, o ile akurat nie miała towarzystwa. Jedyne lokale, które znała i lubiła, były ciche, prawie podupadające i pozbawione tłumów, które zalewają parkiet w miejscu, które znała tylko z tego, że przejeżdżała obok niego w drodze do pracy i z powrotem i co noc dudniło na pół ulicy. Produkowało też wielu głośnych, zazwyczaj denerwujących przechodniów, których za głośne rozmowy w weekendy do późna w nocy odbijały się między budynkami.
Ale dzisiaj – dzisiaj okazja była jedyna w swoim rodzaju, nawet jeżeli do rozwodu doszło już ponad dwa miesiące temu. Wtedy zbyt wiele się działo, by Peregrine mogła w ogóle pomyśleć o uczczeniu zakończenia umowy, niby fikcyjnej, a jednak skutecznie komplikującej życie informatyczki. Ostatnio odwiedzała klub chyba kiedy miała jakieś dwadzieścia pięć lat i skrupulatnie prześledziła rytuał młodości: whisky jako bifor w trakcie przygotowań, strój, na który nie mogłaby sobie pozwolić przy żadnej innej okazji i schowany na później w torebce joint.
Podąża za Zaylee do wnętrza klubu i natychmiast uderza ją duchota, hałas i niekoniecznie przyjemny zapach skłębionych w tańcu ciał.
Do baru! — decyduje Helena, próbując przekrzyczeć muzykę. Zazwyczaj nie pozwalała sobie na zbyt wiele nieodpowiedzialności – wiedziała, że ryzyko potrafi wciągnąć ją zbyt szybko i zbyt głęboko – ale dzisiaj dopada ją jakiś nostalgiczny bakcyl, przez który uśmiecha się krzywo, wyraźnie z jakiś głupim planem na myśli. — Myślisz, że powinnyśmy znaleźć jakichś frajerów, którzy postawią nam obrzydliwe, kolorowe szoty? — pyta, poruszając zachęcająco brwiami. Stać ją co prawda na własny alkohol, ale stare nawyki nie umierały. Toruje dla nich obu drogę do dwóch wolnych stołków i rozsiada się wygodnie.— Mam wrażenie, że opijanie rozwodu powinno trochę przypominać kryzys wieku średniego. Jeśli nie zatańczę na barze, to nie powinno się liczyć.

zaylee miller
echo
AI, brak inicjatywy, wątki nierozwijające postaci
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Entuzjazm Heleny niezmiernie ją bawił, ale w pozytywnym sensie. Dawno nie miały okazji nigdzie razem wyjść, nie wspominając już o klubach, do których po prostu z reguły nie chadzały. W takich miejscach było zbyt głośno, zbyt tłoczno i zdecydowanie zbyt drogo. Nie, żeby Zaylee nie stać było na wypicie kilku fikuśnych drinków prosto z baru, ale w domu miałaby takich dwa razy więcej i do za połowę mniejszą cenę, bo każdy wiedział, że te zrobione przez barmana nawet nie były warte swojej kwoty.
Skinieniem głowy zakodowała, gdzie mają się udać i wymijając zręcznie obściskującą się parę, podążyła we wskazanym kierunku, upewniając się przez ramię, czy Grat Peregrine nie zgubiła się gdzieś w tłumie i na pewno za nią podąża.
A chcesz użerać się później z jakimiś napalonymi typami? — zapytała, kiedy już zajęła miejsce na wysokim stołku. — To znaczy, może i chcesz, ale nie wiem, co na to pani strażak — rzuciła niby ot tak, ale w jej głosie dało się wyczuć pewną zaczepność. Nie miała okazji dopytać, jak poszła wspomniana w wiadomościach randka, ale podejrzewała, że chyba całkiem nieźle. Albo przynajmniej nie na tyle fatalnie, żeby na nią narzekać.
Barman powiał je uśmiechem i zapewnił, że za chwilę do nich podejdzie, tylko obsłuży grupkę dziewczyn z wieczoru panieńskiego, co dawało śmieszny kontrast między tym, co świętowały one, a co świętowały Zaylee z Heleną.
Hellie — zaczęła, spoglądając na nią pobłażliwie. — Ale ty wiesz, że twój ślub nie był prawdziwy, prawda? — zapytała, unosząc jedną brew. — A co za tym idzie, rozwód też nie jest prawdziwy. No dobra, jest, ale ty i ten facet nie byliście ze sobą tak serio, więc nie rób z tego takiego wielkiego wydarzenia — zaśmiała się, ale bez złośliwości. Generalnie każdy powód był dobry do opijania, nawet jeśli była to relacja wyłącznie na papierze. — Walimy szoty? — zapytała nagle, bo tak ją natknęło, gdy patrzyła na te laski z panieńskiego. Po co w sumie miały się rozdrabniać jakimiś żałosnymi, kolorowymi drinkami, skoro mogły popróbować różnych setek, bez zbędnego rozdrabniania?

helena peregrine
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
32 y/o, 165 cm
hakerka i informatyczka dla Toronto Police Service
Awatar użytkownika
My life was a storm since I was born
How could I fear any hurricane?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkijakikolwiek
postać
autor

Nie chcę, ale cała sztuka polega na tym, żeby zniknąć im z oczu zanim w ogóle zorientują się, co takiego się stało — mówi, jakby to była najbardziej oczywista sprawa na świecie. Ale Zaylee ma rację – nie była pewna, czy jej się chciało. Jest już chyba za stara na takie rzeczy – a poza tym wspomnienie o strażaczce wytrąca ją trochę z rezonu i Peregrine próbuje na razie ominąć nieuniknione pytania o to, jak poszła randka. Wie, że prędzej czy później wejdą na ten temat i nie ma zamiaru go unikać, ale jednocześnie gdy wracała do tamtego wieczoru myślami, wciąż czuła dziwne, palące uczucie, które zwyczajnie ją przerażało, gdy Darling nie było w pobliżu. Musiała najpierw poukładać to sobie w głowie chociaż trochę.
Zapominam ciągle, że nie do końca wiesz, o co dokładnie chodziło z tym małżeństwem — mówi Helena z tajemniczym uśmieszkiem. Dopóki była mężatką, przez umowę NDA nie mogła nikomu zdradzać, na czym polegał jej układ z małżonkiem. Już informując Miller o tym, że małżeństwo było fikcją, łamała zasady umowy – ale na dzień dzisiejszy ta już wygasła. — Może i nie byliśmy ze sobą na serio, ale małżeństwo było jak najbardziej prawdziwe. I ubiłam na nim biznes życia — mówi, poruszając lekko brwiami. Teraz, gdy było już po wszystkim, a ona i były mąż uścisnęli sobie ręce i poszli w swoje strony, potrafiła już o tym w taki sposób myśleć, chociaż wcześniej miała na ten temat sporo wątpliwości.
Nie zdąża jednak wdać się w szczegóły, bo podchodzi do nich barman. Helena sięga szybko do karty, do której nawet nie zbłądziła dotąd spojrzeniem. Jeszcze przed chwilą mówiła o kolorowych szotach, ale najwyraźniej zdążyła zmienić swój plan, bo podnosi wzrok na Zaylee, a w spojrzeniu tańczy niebezpieczny błysk. — Tequila? — pyta z szerokim uśmiechem. Ewidentnie ma w planach intensywny wieczór. Zanim Zee zdąży odpowiedzieć, Helena już podejmuje decyzję. — Cztery szory tequili. Srebrnej — mówi z uciechą.

zaylee miller
echo
AI, brak inicjatywy, wątki nierozwijające postaci
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Ona chyba nigdy nie stosowała podobnych manewrów, żeby owijać sobie gości wokół palca i nagabywać ich na darmowe drinki. Wbrew pozorom, to zupełnie nie było w stylu Miller. Poza tym była zaręczona i absolutnie nie chciało jej się bawić w podobne numery. Jeszcze ktoś wyobraziłby sobie za wiele, a ona przecież była wierna jak suka.
Małżeństwo dla korzyści, to wciąż fikcyjne małżeństwo — zauważyła Zaylee, bo nie bez powodu określano je takim właśnie mianem. — Czegokolwiek na tym nie ugrałaś, to i tak działo się tylko w twojej głowie — w tym miejscu postukała się palcem w skroń i zanim zdążyła zareagować, Helena już zamówiła dla nich tequilę.
Oczywiście jej uwadze nie umknęło, w jaki sposób Grant Peregrine sprytnie wymigała się od tematu randki, o której wspominała w wiadomościach, jednak Miller nie zamierzała naciskać. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Ale nie mogła obiecać, że po kilku takich szotach nie zacznie wiercić jej dziury w brzuchu.
No dobrze — odchrząknęła, sięgając po kieliszek, po czym uniosła go w geście toastu, żeby zaraz przyłożyć go do tego, które znalazł się w dłoni Heleny. — W takim razie twoje zdrowie — oznajmiła. — Oby twoje następne małżeństwo miało więcej sensu — zaśmiała się i przechyliła szkło. Trunek zapiekł ją w gardło. — I na drugą nóżkę — zadecydowała, opróżniając zawartość drugiego kieliszka, który jeszcze bardziej wykrzywił jej usta.
Zaylee nigdy nie miała wybitnie mocnej głowy. Nigdy też nie była zbyt wielką koneserką alkoholu. Kiedyś częściej sięgała po wino, zresztą teraz raczej również, jeśli już musiała wybrać rodzaj alkoholu, ale wystarczyły trzy lampki, żeby zaczęło szumieć jej w głowie, co było swoją drogą bardzo ekonomiczne. Teraz tą tequilą Helena sprowadzała ją na złą drogę. Jak tak dalej pójdzie, to skończy się tak, że w przeciągu dwóch godzin będzie musiała prosić Swanson o szybką ewakuację.
I na razie to by było na tyle — uniosła ręce w obronnym geście, dając Grant Peregrine do zrozumienia, że nie zamierzała dotrzymywać jej tempa, ale za to z przyjemnością dotrzyma jej towarzystwa.

helena peregrine
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
32 y/o, 165 cm
hakerka i informatyczka dla Toronto Police Service
Awatar użytkownika
My life was a storm since I was born
How could I fear any hurricane?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkijakikolwiek
postać
autor

Helena mruży lekko oczy. — No nie do końca tylko w mojej głowie. To była normalna prawna umowa, jak każde inne małżeństwo — stwierdza, trochę jakby zdezorientowana słowami Zaylee, bo nie rozumie, czym innym małżeństwo mogło być. Jej związek z mężem był wyłącznie fikcją, ale reszta wydarzyła się naprawdę – złożenie przysięgi przy świadkach, zmiana nazwiska, połączone konto bankowe. Nie można było nawet powiedzieć, że opierało się na kłamstwie, bo oboje byli zgodni co do tego, że miedzy nimi nie ma miejsca na jakiekolwiek głębsze uczucia. Każde widziało innego rodzaju korzyści płynące z tej umowy, którą dokładnie spisali pod postacią intercyzy, zanim zawarli związek małżeński. — To miało sporo sensu. Nie rozumiem, o czym mówisz, Miller — stwierdza bezradnie. Zupełnie bez przekąsu, zwyczajnie nie rozumie perspektywy koronerki.
Być może cynizm przesiąknął przez nią do cna i zwyczajnie nie potrafił postawić się w sytuacji przyjaciółki, która była zaręczona z miłością swojego życia. Helena podchodziła do małżeństwa bardzo pragmatycznie. Wie co prawda, że kiedy będzie pewna, że znalazła odpowiednią osobę, będzie chciała walczyć o to, by związek przetrwał jak najdłużej, ale nawet wyobrażanie sobie obiecywania tego zawsze uciskało niewygodnie na jej wnętrzności. Co nie oznacza, że by się nie ożeniła – ale tylko dlatego, że jako prawna umowa, małżeństwo dawało pewne przywileje.

No niech będzie. — Helena wywraca lekko oczami na ten toast, wysypując odrobinę soli na wierzch dłoni tuż nad kciukiem i chwyta skrawek cytryny. — I twoje! — dorzuca, po czym zlizuje sól, wychyla kieliszek tequili i zagryza cytrusem, który wybucha kwasem wewnątrz jej ust. Peregrine wzdryga się lekko, ale natychmiast w ślad za Miller sięga do kolejnego kieliszka. Unosi tylko lekko brew, bo nie spodziewała się, że Zaylee będzie chciała narzucać aż takie tempo. A jednak ta obwieszcza, że na tym na razie koniec. Helena nie ma zamiaru jej namawiać, chociaż sama pokazuje z oddali barmanowi, że może zacząć szykować kolejne dwa kieliszki dla niej.

A co z twoim małżeństwem, Zaylee? — pyta. Co prawda jej narzeczeństwo nie trwało szczególnie długo, ale zazwyczaj mniej więcej na tym etapie ludzie zaczynali już powoli planować ślub, albo przynajmniej wiedzieli, jak długo mają zamiar z nim zaczekać.

zaylee miller
echo
AI, brak inicjatywy, wątki nierozwijające postaci
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Obie wiedziały, że małżeństwo Heleny nie było na poważnie. Owszem, miało jakieś miejsce na papierze, kiedy dopełniała formalności, ale to wciąż była tylko umowa. Albo aż. Niewątpliwie dla Grat Peregrine było to coś ważnego i koniecznego, czego Zaylee nie zamierzała dalej kwestionować. To nie była jej sprawa. Zresztą i tak nie dogadałyby się w tej kwestii. Nic dziwnego, że ich związek skończył się dekadę temu.
Jeszcze rok temu Miller miała zupełnie inne podejście do małżeństwa. Szczerze powiedziawszy, przeszo rok temu chyba nie do końca nawet wierzyła w miłość. A potem jej droga skrzyżowała się z drogą Eviny i jej podejście zmieniło się diametralnie o sto osiemdziesiąt stopni. Była po uszy zajebana i z ręką na sercu mogła przyznać, że była po prostu szczęśliwa.
O ile sama spasowała, nie miała nic przeciwko, żeby Helena piła w najlepsze. W końcu opijały jej wolność, mimo że od rozwodu. Kolejne słowa Heleny sprawiły, że Miller uniosła wysoko brwi. Chociaż były zaręczone ze Swanson od kilku ładnych miesięcy, zbyt wiele ponakładało się do tego, aby zaplanować ślub. Pod żadnym względem nie mogły liczyć na chwilę wytchnienia, kiedy ich zawody wciągały je w serię niefortunnych zdarzeń. Tak to jest, kiedy dwie pracoholiczki decydują się na związek.
Nie mamy jeszcze zaplanowanej daty, jeśli o to pytasz — oznajmiła, poprawiając się na wysokim stołku i poparła głowę na ręce, obserwując, jak przyjaciółka zamawia kolejną kolejkę. Tym razem tylko dla siebie. Zaylee nie chciała przesadzać, bo nie miała wybitnie mocnej głowy, a później źle znosiła kace, więc jej towarzystwo musiało Helenie wystarczyć. — Ale chyba powinnyśmy, bo... — w tym miejscu urwała, bo przypomniała sobie o czymś cholernie istotnym. — Pamiętasz, jak pisałam ci, że nie zostaniesz ciocią? No to bardzo możliwe, że zostaniesz — wyprostowała się nieznacznie i sięgnęła po torebkę, z której wyjęła telefon. — To jest Sam — wybrała zdjęcie z galerii i pokazała je Helenie. — Chcemy go zaadoptować. Mamy już za sobą pierwsze rozmowy, ale przed nami jeszcze długa droga i szereg procedur — wyjaśniła i tak, jak obiecała, nie trzymała tego do ostatniej chwili. Ba, nie podzieliła się tą wieścią jeszcze z nikim w rodzinie. — Nie mam pojęcia, co będzie dalej, ale ten dzieciak... Nie wiem, Hellie, chyba nikt mnie tak jeszcze nie zdołał rozczulić — wyznała szczerze, bo każdy, kto znał Miller, wiedziała, że nie była pierwszym lepszym wrażliwce.

helena peregrine
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
32 y/o, 165 cm
hakerka i informatyczka dla Toronto Police Service
Awatar użytkownika
My life was a storm since I was born
How could I fear any hurricane?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkijakikolwiek
postać
autor

Może to i lepiej, że Zaylee i Evina decydowały się na długie narzeczeństwo. Ich zaręczyny trochę Helenę zaskoczyły, biorąc pod uwagę, że ich związek dopiero co się zaczął. Co prawda była w stanie zauważyć, że łączyło je coś naprawdę silnego (musiało, skoro Zaylee była w stanie oprzeć się urokom Peregrine), ale decyzja o narzeczeństwie była całkiem niespodziewana. Nie komentuje tego jednak, bo nie chce wtrącać się w te sprawy – jak już można było zauważyć, miały chyba zupełnie inne filozofie dotyczące małżeństwa i nie było potrzeby dyskutować na ten temat, bo i tak nie doszłyby do porozumienia.

Sądziła, że to koniec wieści w tym temacie – i dobrze, że nie zamówiła sobie żadnego fikuśnego drinka, bo naprawdopodobniej byłby to moment, w którym poszedłby jej nosem. Absolutnie żartowała, kiedy pisała Zaylee o zostaniu ciocią, bo nie wyobrażała sobie, że coś takiego wydarzy się w najbliższym czasie i w pierwszej chwili nie jest pewna, jak zareagować. Bierze od przyjaciółki telefon, by spojrzeć na Sama. — Jezu, jest przeuroczy — mówi, wybijając się z szoku. — No nieźle, Zee — posyła jej wciąż oniemiały uśmiech. — Jak to się stało? — mówi o rozczuleniu. — Zaczął opowiadać o krojeniu zwłok? — Barman, który akurat nalewa jej następną kolejkę, marszczy brwi i patrzy na nie z lekkim dystansem, ale Helena ledwo to zauważa. — To wspaniałe wieści. I faktycznie, chyba łatwiej będzie przejść przez wszystkie formalności po ślubie. — Peregrine nie zna się na tym, ale tyle idzie się domyślić.

Wciąż jest lekko oniemiała, mimowolnie przypominając sobie, jak kiedyś ona i Zaylee planowały swoją wspólną przyszłość. Wyglądało na to, że Zaylee była bliska dosięgnięcia tych planów, tyle tylko, że z inną kobietą u boku. Jeszcze jakiś czas temu taka świadomość byłaby jak cios pięścią prosto w żołądek, ale teraz jest w stanie cieszyć się szczęściem swojej pierwszej miłości. Bo Zaylee zasługiwała na najlepsze. — Gratulacje! — woła, bardzo skutecznie przekrzykując muzykę (barman okręca się podejrzliwie przez ramię, pewnie przekonany, że wciąż rozmawiają o denatach). — Twoje zdrowie! Nie, WASZE zdrowie! — dodaje, unosząc kieliszek i wychylając sprawnie jego zawartość. — Jakbyś kiedykolwiek potrzebowała porad, jak radzić sobie z małym chłopcem... — Peregrine pokazuje na siebie kciukiem, sięgając już do drugiego kieliszka. — Ile ma lat? Dziewięć, tak?

zaylee miller
echo
AI, brak inicjatywy, wątki nierozwijające postaci
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Dzieci nigdy nie miały dla niej sensu. Zostawiały wszędzie bałagan i miały naprawdę mały stopy. Jako młoda dziewczyna, kiedy była jeszcze szaleńczo zakochana w Helenie, wyobrażała sobie, że mogłyby stworzyć z nią prawdziwy dom. Zaopiekować się Tonym i może w przyszłości — pomimo tej niechęci do dzieci i sprzecznych emocji — powiększyć rodzinę. Wystarczyło, że patrzyła wtedy w jej oczy i wszystkie wątpliwości znikały. Bo kiedy słyszała jej śmiech, chciała słyszeć, jak zanoszą się nim te ich mniejsze wersje. A później zrozumiała, że taka wizja przyszłości nie była dla niej i po prostu bezwarunkowo oddała swoje serce pracy.
Z kolei z Eviną od początku mówiły o tym jasno i klarownie. Żadna z nich nie chciała mieć dzieci. Swanson miała już własne, dawno odchowane, a instynkt macierzyński Miller mieścił się w łyżce od herbaty. Ale kiedy w ich życiu nagle, całkiem znienacka pojawił się Sam, wszystkie postanowienia trafił szlag, bo dzieciak potrafił rozbroić ją jednym uśmiechem.
Co nie? — odparła, kiedy Grant Peregrine stwierdziła, że chłopiec jest przeuroczy. — Wygląda jak main character z jakiejś kreskówki — stwierdziła i odłożyła telefon na barowy blat. — Lepiej — parsknęła pod nosem. — Widział wiszące zwłoki na drzewie. Był świadkiem w sprawie seryjnego mordercy koronerów. Finalnie okazało się, że niewiele widział i jego zeznania nie były zbyt przydatne, ale w zamian za informacje obiecałyśmy mu wspólny maraton Gwiezdnych Wojen — wyjaśniła pokrótce, skąd taka decyzja. — Na początku uważałam, że to fatalny pomysł. No wiesz, z naszymi zawodami, gdzie częściej bywamy w domu, niż faktycznie w nim jesteśmy i ciągłym ryzykiem. Ale im więcej czasu zaczęłyśmy z nim spędzać, tym bardziej uświadomiłam sobie, jak ten dzieciak to nas pasuje — na twarzy Zaylee pojawił się szczery uśmiech zwiastujący autentyczne szczęście.
W teorii nie potrzebowały ślubu, żeby wraz z Eviną zaadoptować dziecko, ale w praktyce mogło to sporo ułatwić. Na pewno ludzie nadzorujący procedury spojrzą wtedy na nie nieco przychylniej. Zresztą dalej nie miały całkowicie zielonego światła i wciąż mógłby pojawić się ktoś, kto stwierdzi, że jednak nie nadają się na rodzinę zastępczą.
Miller obserwowała z rozbawieniem, jak Helena przechyla kieliszek i zaraz sięga po kolejny. Nie można było tego samego powiedzieć o barmanie, które łypał na nie spode łba. Z jednej strony wyglądał na takiego, co chciałby trochę podsłuchać o denatach, a z drugiej jednak nieco to go obrzydzało.
Dziewięć — skinęła głową, poprawiając się na wysokim krześle. — Jest strasznie dociekliwy i zadaje bardzo dużo pytań — dodała, a gdy Grant Peregrine wskazała na siebie kciukiem, Zaylee spojrzała na nią pobłażliwie. — Ale ty wiesz, że odkąd Tony był małym chłopcem, minęło już trochę czasu? O ile niektóre rzeczy się nie zmieniają, to pewnie zdążyła wypaść już z wprawy po tych swoich wojażach po świecie — skwitowała, choć oczywiście jeśli będzie potrzebowała jakichś porad, na pewno zwróci się do Heleny.
Spojrzała na barmana, a kiedy oczy spotkały się, Miller poprosiła o dwa drinki na bazie tequili. Chciałaby powiedzieć, że to tak, aby nie mieszać, jednak to chyba tak nie działało.
Myślisz, że to zły pomysł? — zapytała nagle, ale nie odnośnie alkoholu, a adopcji. Chciała wiedzieć, jak zapatrują się na to osoby trzecie, a nie miała jeszcze okazji porozmawiać o podjętej decyzji z nikim innym.

helena peregrine
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
32 y/o, 165 cm
hakerka i informatyczka dla Toronto Police Service
Awatar użytkownika
My life was a storm since I was born
How could I fear any hurricane?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkijakikolwiek
postać
autor

Uważnie słucha Zaylee, przytakując w odpowiednich momentach; mimowolnie sama uśmiecha się, widząc wyraz jej twarzy. To rozczulenie, o którym mówiła, odbija się w jej tęczówkach; wygląda po prostu na szczęśliwą, i chociaż Peregrine cieszy się z tego, sama nie potrafi powstrzymać tego, że na myśl przychodzi jej milion powodów, dla których Zaylee i Evina być może nie powinny adoptować; Miller wspomina o nich zresztą sama. Helena nie ma zamiaru przekonywać jej, że to zły pomysł – absolutnie. Rozważa raczej pod kątem samej siebie – myśli o tym, że to życie, o którym kiedyś sama marzyła, teraz napawa ją niepokojem, żeby nie powiedzieć: przerażeniem. Zna przecież smak odpowiedzialności za tak młodą osobę; wie też, jak to jest spierdolić to po całości.
I jest pełna podziwu, że mimo wszystkich przeciw, Zaylee wciąż wygląda na naprawdę szczęśliwą. Miłość potrafiła całkowicie zmienić człowieka. Przerażająca myśl.
Mimo wszystko, Helena szczerzy się w odpowiedzi do Miller. — Będę mogła go poznać? Jak już się przyzwyczai, oczywiście — pyta odrobinę ostrożnie. Przede wszystkim dlatego, że nie miała pojęcia, co na tym etapie sądzi o niej Evina. Wie tylko, że kiedyś była zazdrosna o dziwną przyjaźń Heleny i Zaylee.

Prycha na słowa Miller. — Przyznaj się po prostu, że obawiasz się, że będzie uważał, że jestem bardziej cool od ciebie — rzuca z pewnym siebie uśmieszkiem. Pewnych rzeczy się nie zapomina – Helena po swoich wojażach miała większy problem, by przyzwyczaić się do traktowania Tony'ego jak dorosłego człowieka. — Oho. — Gdy Zaylee zamawia dla nich drinki, Helena pospiesznie przyciąga do siebie pozostałą tequilę, by sprawnymi ruchami opróżnić kieliszki i nadrobić zaległości. Kolejne skórki cytryny lądują na macie barmańskiej, a Helena wzdryga się lekko od intensywnego smaku mniej więcej w tym samym momencie, w którym Zaylee zadaje pytanie.

Teoretycznie jest już wystarczająco wstawiona, żeby zgodnie z wcześniejszymi przemyśleniami powiedzieć: tak. Tyle że sprawa nie jest taka prosta; zamiast tego przygląda się przez chwilę Zaylee. Uśmiecha się lekko, myśląc o tym, że jej była dziewczyna jest najrozsądniejszą i najodważniejszą osobą, jaką zna. Nikt nie jest tak skłonny do poświęceń dla ukochanych osób, jak ona i nie zna drugiej osoby, która poważniej podeszłaby do podejmowanej odpowiedzialności. — Myślę, że będziesz wspaniałą matką. Zawsze tak sądziłam — mówi, kładąc dłoń na jej przedramieniu i ściskając lekko.

zaylee miller
echo
AI, brak inicjatywy, wątki nierozwijające postaci
ODPOWIEDZ

Wróć do „The Shop”