— Jasne, że tak — odparła niewzruszonym tonem, jakby ich zapoznanie było nieodłącznym elementem dalszej przyszłości Samuela. — Musi mieć ciotkę, która będzie go notorycznie rozpieszczać — dodała z uśmiechem, chociaż chyba wcale nie chciała, żeby dziecię było rozpuszczone jak dziadowski bicz. Już teraz wraz ze Swanson próbowały mu wpoić, że nie zawsze będzie otrzymywał na zawołanie wszystkiego, czego zapragnie i że na niektóre rzeczy trzeba zapracować sobie wywiązywaniem się z obowiązków i dobrym zachowaniem. — Możemy ustawić się w jakiś weekend i wziąć go na spacer do parku, dopóki mamy jeszcze fajną pogodę — zaproponowała, bo w tym roku na razie jesień była wyjątkowo łaskawa i przede wszystkim ciepła.
Widząc ten pewny uśmieszek, parsknęła w swoje drinka i odpowiedziała przyjaciółce tym samy, choć akurat jej kąciki ust uniosły się raczej pobłażliwie.
— Nikt nie jest ode mnie bardziej cool — zaznaczyła, ale w sumie w oczach Sammy'ego, to Evina preścigała ją na tym stanowisku. Co z tego, że obie pracowały w policji, jak to tylko Swanson była prawdziwą detektywką i to dopiero było cool, a nie jakieś tam sekcje zwłok. — Ale na pewno błyskawicznie wkupisz się w jego łaski — powiedziała, bo pomimo że dziewięciolatek uchodził za nieokiełznaną kulę niespożytej energii, to zawsze okazywał dużo wdzięczności. Choćby za to, że ktoś poświęcał mu swój czas, czego nie miał na co dzień w sierocińcu.
Upiła kilka łyków drinka i w pierwszej chwili dostrzegła cień wątpliwości, który pojawił się w jej oczach, jednak trwało to dosłownie ułamek sekundy, bo zaraz poczuła jej dłoń na swoim ramieniu, co dodało Miller jakiejś pewności, że koniec końców jednak postępuje słusznie.
— Nie potrzebuję być wspaniałą matką — odezwała się, zakręcając słomką w kolorowym trunku. — Wystarczy mi, że będę po prostu dobra i że temu dzieciakowi niczego nie zabraknie. Doznał w swoim krótkim życiu już wystarczająco dużo rozczarowań — westchnęła pod nosem, bo z tego, co zdążyły się zorientować, Młody trafił do domu dziecka w wieku trzech lat i przez ten czas nikt nawet nie zainteresował się jego adopcją. W dodatku nie był już niemowlakiem, a jednak ludzie, decydując się na taki krok, woleli wziąć pod swój dach znacznie młodsze pociechy.
Zaylee znów upiła kilka łyków alkoholu i podparła głowę na ręce, przyglądając się uważnie
— No ale co u ciebie? — zapytała z naciekiem, jednocześnie wracając do wcześniejszego pytania o strażaczkę z nadzieją, że im Helena była bardziej wstawiona, tym łatwiej będzie wyciągnąć od niej jakiekolwiek informacje.
helena peregrine

 
				
