32 y/o, 187 cm
sprawdź, czy jeszcze masz portfel
Awatar użytkownika
i'm here just to establish an alibi
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Za to on bawił się świetnie! Nie miało dla niego żadnego znaczenia, czy na koniec wieczoru podejdzie do baru, by uregulować tylko swój rachunek, czy będzie musiał też — z czystej przyzwoitości, o którą trudno go podejrzewać — pokryć koszty bezwzględnie koniecznej terapii stojącej przed nim brunetki.
Sama myśl zdawała się go bawić, bo wyobrażając ją sobie na kozetce w gabinecie jakiegoś podstarzałego psychoterapeuty, szybko uznał, że o wiele prostsze byłoby sprezentowanie jej nowego układu nerwowego. Z drugiej jednak strony, nie potrafił powstrzymać myśli, że sama się o to wszystko prosiła, skoro pchała się w tę konfrontację z uporem... godnym o wiele lepszej sprawy.
Dlaczego niby zapędziła go do ciasnego schowka? Zrozumiałby, gdyby miała zamiar go tutaj wepchnąć i zamknąć, na długie godziny, ale weszła tutaj za n i m. W dodatku… przekręciła zamek w drzwiach. Przez moment pomyślał nawet, że zwyczajnie zapomniała, że powinna zostać po drugiej stronie drzwi!
Przez dobrą chwilę nie odezwał się ani słowem, stał naprzeciwko niej, nonszalancko oparty łokciem o jedną z półek — gdy to zrobił, stojące na niej butelki zakołysały się lekko, na moment zwracając jego uwagę, let’s take that on the way out, ale prędko wrócił do niej spojrzeniem — i przyglądał jej się z rozbawieniem. Patrzył na nią jak ktoś, kto właśnie znalazł się w pierwszym rzędzie na niezapowiedzianym przedstawieniu i absolutnie nie zamierzał wychodzić przed jego końcem!
Wysłuchał całej jej tyrady, ale choć nie odezwał się ani razu, jego twarz była… cóż, wybitnie ekspresyjna, nazwijmy to tak! Uśmiech kryjący się w kąciku ust, uniesiona lekko brew, powolne kiwanie głową — jedyny dowód na to, że rzeczywiście słuchał!
Randkę? Wiesz w ogóle co to?
Masz rację — odezwał się w końcu. — Nie mam ochoty na randkę z tobą. — Skoro nie doprecyzowała, a przynajmniej nie powiedziała tego na głos, zamierzał to wykorzystać. Cóż, jego bawiło!
Ale nie tak bardzo jak to nieporadne „ja… nie… ty… co?”, które wyrwało się z jej ust. Wow. Zdaje się, że wbrew pozorom miała w sobie jakieś śladowe ilości instynktu samozachowawczego! Roześmiał się, widząc jak nagle cofa się i wpada na drzwi. Mimowolnie, zrobił krok do przodu, sprawiając, że przestrzeń między nimi skurczyła się do zaledwie kilkunastu centymetrów — wystarczająco, by mógł usłyszeć jej oddech i dostrzec, jak zaciska zęby. Ze złością. Nie podejrzewał ją o strach, choć… patrząc na sytuację, w której się znaleźli, powinien. Powinna się bać.
Naprawdę tego nie przemyślałaś, co? — Nachylił się, opierając dłoń o drzwi obok jej głowie, by powiedzieć to tuż przy uchu; zaraz się jednak odsunął, z tym samym kpiącym uśmiechem, który mówił jasno, że doskonale się bawi! Aktorstwo na najwyższym poziomie! Ale i ją zaczynał o to podejrzewać, gdy klucz z brzękiem wylądował na podłodze. Tuż obok jego stopy.
Spojrzał w dół na klucz. Nie ruszył się. Nie próbował po niego sięgnąć. Nie zamierzał. Zamiast tego oparł ręce na biodrach i podniósł pojrzenie z powrotem na jej twarz, z miną, która zdawała się mówić: naprawdę?
Co właściwie próbujesz tutaj osiągnąć, Constance? — zapytał, siląc się przy tym na poważny ton i przeciągając jej imię w sposób, który miał ją tylko zirytować, ale hej! To jej imię. Upiera się przy nim od dwudziestu minut!

Constance May
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
reece
no AI shenanigans, pls;
ODPOWIEDZ

Wróć do „Emptiness”