-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkimęskiepostaćautor
Praca w produkcji była dość upierdliwa, tyle mógł powiedzieć po kilku latach w tej branży. Zdecydowanie wolał być po tej drugiej stronie kamery. Martwić się tylko o to czy dobrze wyjdzie to ujęcie, ewentualnie czy dostanie dzisiaj przypadkowo po pysku dwa, trzy czy pięć razy. Cała reszta nie miała większego znaczenia. Ktoś go ubrał, ktoś zrobił makijaż, a ktoś inny wrzeszczał jeszcze na niego jak ma się wykrzywić kiedy dostaje w wątrobę. To ostatnie oczywiście od człowieka, który nigdy takiego ciosu nie przyjął, ale wiedział lepiej. Teraz? To on był facetem, do którego wszyscy przychodzą z problemami. Przede wszystkim tymi finansowymi. Potrzeba było pieniędzy na kostiumy, kamerzystów, nowy plan. Tu opóźnia się dostawa cateringu, tam spóźnił się dźwiękowiec. Każdego dnia zdarzało się kolejne gówno, a on chociaż częściowo był odpowiedzialny za sprzątanie tego bałaganu w przerwach od robienia za bankomat.
Najgorszą fuchą były jednak te wszystkie spotkania, które wydawały się nie mieć końca. W każdej minucie swojego dnia pracy był już spóźniony na jakieś spotkanie. Nawet jeśli większość z nich mogło być jakimś mailem bądź smsem. Ludzie po prostu uwielbiali gadać, a on w takich gadkach nigdy mocny nie był. To by tłumaczyło dlaczego musiał zaszyć się w Kanadzie. Miejscem, które dla kogoś, kto odniósł już swój sukces w Hollywood było końcem świata. Tutaj mieli dla niego pracę, tutaj jeszcze częściowo go doceniali, chociaż i to mogło się z dnia na dzień zmienić.
Pomimo wszystkich swoich narzekań, gdzieś tam w środku, nie przyznając się przed nikim, doceniał to, że nadal mógł być w to wszystko zaangażowany. Zostanie gwiazdą było jego dziecięcym marzeniem. Marzeniem, które osiągnął, spieprzył, ale jedno, którego nikt nie mógł mu odebrać. Już nie. Na zawsze zapisał się w historii kinematografii. Teraz... Teraz po prostu pomagał tworzyć coś nowego. Coś, w czym nie do końca był dobry ponieważ telewizja śniadaniowa i dziennikarska nie była czymś, co kiedykolwiek było w kręgu jego zainteresowań, a jednak stał się tutaj producentem. Miał nawet pod swoimi skrzydłami dziewczynę, która mogła być wschodzącą gwiazdą. Jeśli dobrze to rozegrają oczywiście.
Na razie rozgrywali to całkiem dobrze. Oglądalność stopniowo im wzrastała, a sama dziewczyna dobrze się prezentowała przed kamerami kiedy właśnie oglądał ją z reżyserki. Co by nie dał by jeszcze raz być w jej wieku, mieć jej predyspozycje. Już kilka razy próbował ją namówić by spróbowała swoich sił w aktorstwie, a nie dziennikarstwie, lecz na razie była dość oporna. On natomiast nie zamierzał się poddać. Nie tak łatwo.
- Dobra, mamy to. Przygotujcie prognozy na kolejne wejście. - pokierował planem wydając jeszcze kilka dodatkowych komend - Bronte, mogę Cię na chwilę prosić? - skinął na blondynkę zapraszając ją do pustej, na tę chwilę, reżyserki.
Mieli trochę czasu przed jej kolejną wejściówką, a wypadało przegadać co będzie następne. Po schodach wspiął się pierwszy trzymając dla niej drzwi jak na porządnego faceta przystało.
- I co myślimy o dzisiaj? Wszystko w porządku? Coś do poprawy? - oparł się o pulpit, gdzie przez przypadek wyłączył część oświetlenia na planie, czego oczywiście w pierwszej chwili nie zauważył dopóki nie usłyszał komunikatu w swojej słuchawce.
Uśmiechnął się do swojej towarzyszki rozbawiony odpychając się od pulpitu i włączając światła z powrotem. Stanął teraz nieco bliżej niej ponownie skupiając na niej całą swoją uwagę.
Bronte Rosenthal-Murray
-
karierowiczka z przypadku, która wybiła się na nazwisku faceta, który jej mężem był dosłownie przez kilka sekund; zapowiada pogodę i rozprawia na banalne tematy w lokalnej telewizji śniadaniowej
nieobecnośćniewątki 18+niezaimkiżeńskiepostaćautor
Gdy prezentowała pogodę, także nie czuła się najpewniej. Wiedziała, że wówczas nikt nie bazował na jej t a l e n c i e (
Zgadzać miała się przede wszystkim wysoka oglądalność.
Miała nadzieję, że współpraca z Shepherdem w końcu coś zmieni. Kiedy to jemu przydzielono realizację tej części programu, dla którego kluczowa była ona, naprawdę łudziła się, że poczuje się w tym miejscu po prostu lepiej, a choć częściowo tak było, nadal nie mogła powiedzieć, że uwierzyła w siebie.
A przecież wiedziała, że mogła okazać się dobra.
To uczucie spotęgowane zostało głównie za sprawą ostatnich wydarzeń, które dotyczyły jej życia osobistego. To właśnie w nim Bronte miała okazję stać się dziennikarką z prawdziwego zdarzenia, dokopując się do informacji, które miały kogoś zdemaskować. Choć było to na swój sposób niepokojące, bo dotyczyło kogoś, kogo znała naprawdę, jednocześnie nie była w stanie pozbyć się tego przyjemnego dreszczyku emocji, który jej wówczas towarzyszył.
Podobało jej się to. Podobało jej się prowadzenie dochodzenia na własną rękę i stopniowe odkrywanie prawdy, która mogła tak wszystko zmienić. Nawet jeżeli miała okazać się przerażająca.
I to właśnie tym chciała się zajmować. Chciała stać się dziennikarką z prawdziwego zdarzenia, jednak w tym kierunku z jakiegoś powodu nie chciano jej popchnąć. Nikt ze stacji zdawał się nie dostrzegać tego, że nadawała się do czegoś więcej, niż zapowiadanie pogody w kolejnej obcisłej kiecce.
Kiedy Max poprosił ją na stronę, wzruszyła tylko lekko ramionami i bez słowa pomaszerowała za nim, w myślach przeklinając te cholerne schody. Naprawdę wpakowali ją dziś w coś, w czym ciężko było się poruszać. — Te bezsensowne żarty w trakcie prognozy… One naprawdę są konieczne? — zapytała, kiedy stworzył jej ku temu okazję. Nie patyczkowała się. Nie zamierzała udawać, że podobało jej się tutaj w s z y s t k o, choć gdyby zapytał o to ktoś z góry, prawdopodobnie nie zająknęłaby się ani słowem, ponieważ nie chciała, żeby w okamgnieniu zastąpili ją kimś innym, a przecież ładnych dziewcząt w tej branży było na pęczki.
Wypuściła głośniej powietrze i potarła dłonią własny kark. — Nie zrozum mnie źle… Robicie tu kawał dobrej roboty, ale czasami mam wrażenie, że staję przed kamerą i robię z siebie idiotkę. Taka praca, ale… — nie dokończyła, tylko wzruszyła lekko ramionami. Zaakceptowanie tego, że większość kraju mogło mieć ją za typową blondynkę z żartów trochę jej jednak uwłaczało.
Max Shepherd
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkimęskiepostaćautor
Jeśli to było swego czasu ciosem to przeprowadzka do Kanady? Prawdziwy i właściwie fatalny cios w wątrobę, który zakończył jego karierę oraz chęć dalszej walki. Poniekąd pogodził się ze swoim losem, nawet jeśli chwilę to zaczęło. Spoczął na swoich laurach i po prostu... Działał dalej. Nie z chęci, a raczej z nawyku. Nie znał niczego innego. Może poza pracą na ranczu, aczkolwiek do tego się jeszcze nie przymierzał, może za kilka lat. Więc od dłuższego czasu robił to co musiał, to co wypadało. Zajmował się produkcją, ogarnianiem planów telewizyjnych, rzeczami z dnia na dzień.
To wszystko nieco się zmieniło gdy stacja postanowiła przydzielić mu rozkładówkę śniadaniówek oraz pogody. Poniekąd to było dla niego nowe dno. Jeszcze przydzielili go do jakiegoś nowego programu mentoringowego narzuconego odgórnie na każdą osobę zaznajomioną z show biznesem. Tak oto trafił na Bronte, z którą początki były nieco wyboiste, lecz wyglądało na to, że znaleźli już wspólny język. Przynajmniej sądząc po tym jak swobodnie się przy nim czuła.
- Hej, nie patrz na mnie. Ja odpowiadam za to żeby to wszystko jakoś szło do przodu. - uniósł ręce w obronnym geście z rozbrajającym uśmiechem - Takie zażalenia to już do reżyserów i scenografów. Czy my w ogóle mamy tu scenografów..? - spojrzał na nią pytająco lekko przekręcając głowę, aczkolwiek to pytanie było z tych retorycznych.
Rozumiał jej frustrację, a przynajmniej tak mu się wydawało. Też nie zawsze był zadowolony z każdej swojej roli. W pewien sposób działali w tej samej gałęzi. Rozrywka. On musiał się nagimnastykować na ekranie, rzucić kilka śmiesznych linii i dostać po twarzy. Ona natomiast musiała się ładnie prezentować przed kamerami w tych bardziej, lub mniej obcisłych sukienkach. Oboje polegali na swoim ciele. Może byli sobie bliżsi niż mogli na początku myśleć.
- Taka praca. - przytaknął jej słowom wzruszając lekko ramionami - Opierdzielę tych od kostiumów, widziałem Cię w lepszych kolorach. I coś mniej ciasnego, prawda? - nawet nie próbując ze sobą walczyć jego wzrok przesunął się po jej świetnej sylwetce.
Kolor może rzeczywiście nie był jej, ale do jej figury pasowała idealnie. Może trochę zbyt ciasna w okolicy dekoltu, ale czy jakiś facet kiedykolwiek na to narzekał? On na pewno nie zamierzał. Starał się też nie wpatrywać się w te rejony zbyt długo. Upominając sam siebie wrócił wzrokiem do jej twarzy.
- Więc rozumiem, że uważasz, że jesteś gotowa na coś więcej? W końcu dasz mi się zaprosić na jakiś casting do serialu albo filmu? - uniósł pytająco i nieco wyzywająco brew bo to nie pierwszy raz kiedy o tym rozmawiali.
Bronte Rosenthal-Murray