Kto by się spodziewał, że po urlopie w Kolumbii, w pięknym, intensywnym Medellin, Madox wyląduje w szpitalu i to jeszcze przed gabinetem Aislynne Lennox?
On na pewno na to nie liczył, bo po tym wyjeździe oczekiwał czegoś zgoła innego, raczej odpoczynku, jakiegoś takiego spokoju. Tego, że wróci z naładowanymi bateriami, a później przez rok będzie mógł sobie wspominać ten udany urlop. Bo co tam mogło pójść nie tak?
A no właśnie wszystko. Wszystko cały czas szło nie tak, do tego stopnia, że w pewnym momencie Noriega dostał w łeb metalową tacką, tak, że skończył na pogotowiu z wstrząsem mózgu. Tylko, że Madox wcale nie miał czasu tam leżeć na obserwacji, bo był właśnie świadkiem na bardzo intensywnym, wielkim, kolumbijskim weselu, więc od razu się wypisał na własne żądanie, kiedy tylko zrobiło mu się lepiej, kiedy tylko w głowie przestało się kręcić. Chociaż później pewnie kręciło mu się w niej jeszcze kilka razy, ale to już może za sprawą pewnej brunetki.
I teraz też mu się zakręciło, kiedy do swojego gabinetu zaprosiła go, ale blondynka. Tylko, że to była akurat taka dobrze mu znajoma blondynka. Czemu on tego nie skojarzył, kiedy skierowali go na konsultację do doktor Lennox?
Bo myślami wciąż był jeszcze gdzieś daleko stąd, a przede wszystkim to starał się bardzo sprawnie o tej pani doktor zapomnieć. Może tak jak ona o nim? Na pewno.
Tylko, że Madox z tym swoim zakichanym szczęściem, to był stałym bywalcem szpitala, mógł mieć tutaj jakąś złotą kartę stałego klienta, zbierać jakieś pieczątki i wymieniać je na proszki przeciwbólowe. Przydałyby mu się.
Bo kiedy wszedł do jej gabinetu, kiedy usiadł na tym niewygodnym krześle na przeciwko niej i utkwił te ciemne tęczówki w jej twarzy, tak mu dobrze znajomej, a jednak jakiejś takiej obcej, to przez chwilę tak tylko na nią patrzył zbierając myśli, i czuł, że głowa mu pęka. Właściwie to od kilku dni czuł te bóle głowy, ale zgonił je na jakiegoś jetlaga, albo może na to, że on tak to wszystko musiał w głowie poukładać po powrocie? Przetrawić to co się tam wydarzyło, a działo się dużo, tak dużo... że głowa mogła od tego rozboleć.
W pierwszej chwili nie chciał jej w ogóle przeszkadzać, kiedy ona tak patrzyła w te jego wyniki badań na ekranie komputera, ale to był Madox, on nigdy nie potrafił ugryźć się w język i teraz też odezwał się zanim jeszcze przemyślał sprawę.
- I co? Dopatrzyłaś się na tych zdjęciach mózgu, czy jednak kompletnie go brak, tak jak sugerowałaś ostatnio? - coś takiego mu wtedy powiedziała, chociaż Madox w tej chwili wcale nie mógł sobie dokładnie przypomnieć co. Ale na pewno sugerowała mu, że tego mózgu ma pół, albo nawet wcale. Oparł nogę na kolanie i postukał w nie palcami z jakimś zniecierpliwieniem, kiedy ona tak namiętnie patrzyła w komputer.
- Będę żył? - zapytał w końcu przechylając na bok głowę. Nie oderwał od niej wzroku nawet na moment, nawet wtedy kiedy ona w końcu na niego spojrzała. A może zwłaszcza wtedy, te jego ciemne tęczówki zatrzymały się na jej oczach. Wpatrywał się w nią intensywnie. Ale on wszystko tak robił, on tak po prostu żył, a akurat Lynne doskonale o tym wiedziała, bo nie pierwszy raz siedział w tym jej gabinecie i nie pierwszy raz konsultował uderzenie w głowę.
Szkoda tylko, że żadne z nich mu jeszcze nie pomogło, nie poprzestawiało czegoś na swoje miejsce.
Aislynne Lennox