34 y/o
CHRISTMASSY
171 cm
koronerka w toronto police service
Awatar użytkownika
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Znała swoją kobietę. Wiedziała, jaką katorgą było spędzanie czasu w tym sztywnym towarzystwie, które niekiedy nijak różniło się od denatów, których Miller gościła na swoim stole sekcyjnym. Odnosiła wrażenie, że nawet oni są o wiele bardziej żywotni niż ci wszyscy dostojnicy, z zaciśniętymi szczękami i martwymi spojrzeniami. W takich sytuacjach nie pozostawało nic innego, jak zachować pozory w postaci chłodnego uśmiechu i uprzejmego skinienia głową. Wszystko, byle wtopić się w tłum i rzucać się w oczy.
Zdradzę panu tajemnicę, panie Matthews — pochyliła się konspiracyjnie w stronie sierżanta. — W żadnym wypadku nie wolno dopuszczać do głodu nikotynowego — oznajmiła z poważną miną, chociaż jej ton wskazywał na rozbawienie.
Zaylee doskonale znała negatywne skutki palenia. Wielokrotnie przeprowadzała sekcję zwłok nałogowych palaczy, które były aż czarne od okładanej sadzy i tysięcy związków chemicznych z dymu tytoniowego. Dym powodował również przewlekłe zapalenia, przez co tkanka płucna stawała się mniej elastyczna, zgrubiona i bliznowata. Nie wspominając o zniszczeniu ścian pęcherzyków, których nie dało się naprawić. Ale czy to odwiodło ją od rzucenia nałogu? Nie. Tak samo, jak nowotwory i inne choroby.
Odprowadziła narzeczoną wzrokiem w kierunku posterunkowego Fullera, po czym na powrót odwróciła się do Matthewsa. Przez chwilę patrzyła na niego w milczeniu, aż w końcu skrzyżowała ręce na piersiach i przestąpiła ze zniecierpliwieniem z nogi na nogę.
O co chodzi? — zapytała, przyglądając się uważnie mężczyźnie. — Upewnia się pan, czy detektyw Swanson dobrze wybrała? To jakaś specjalna weryfikacja, czy przypadkiem nie sprowadzam jej na złą drogę? — zapytała, bo nie rozumiała, skąd ta chęć pilnowania dawnej podopiecznej. — Oboje wiemy, jak bardzo Evina nie znosi takich uroczystości — wymownie zerknęła na narzeczoną, która męczyła się niemożebnie w rozmowie z Fullerem, do której dołączył jeszcze jakiś inny funkcjonariusz. — Niech pan już skróci tę udrękę i pozwoli nam miło spędzić czas. Ostatnie miesiące były naprawdę podłe i proszę mi uwierzyć, że detektyw Swanson nie potrzebuje wymuszonych, kurtuazyjnych konwersacji. Po co aż tak ją torturować? — uniosła wysoko brwi, próbując odczytać intencje w spojrzeniu sierżanta Matthewsa.
Co właściwie nim kierowało? Czy naprawdę chciał uciąć sobie pogawędkę z narzeczoną swojej adeptki, czy po prostu, tak jak Zaylee, lubił mieć kontrolę nad sytuacją? Jej myśli nieustannie krążyły między zniecierpliwieniem a irytującym poczuciem absurdalności całego zdarzenia.
Znów zerknęła na narzeczoną, której nienaturalna uprzejmość sprawiała widoczną trudność. Tym bardziej nie potrafiła pojąć, dlaczego sierżant Matthews uważał, że musi jej pilnować. Przez tyle lat Swanson nie zmieniła swojego podejścia, więc niby dlaczego teraz miałoby być inaczej? W tym momencie jego obecność wydawała się niepotrzebną przeszkodą w tym, co dalej powinno być już prostym, zwykłym wieczorem.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
48 y/o
CHRISTMASSY
168 cm
detektywka wydziału zabójstw w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The Grinch stole Christmas and so did I
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Prowadzenie tych kurtuazyjnych rozmów było jednym z rodzajów tortur, którym Evina musiała się co jakiś czas poddawać. Kontakt ze współpracownikami wydawał się w tym momencie naprawdę wielką udręką. Zwłaszcza, że chwilowo wydawało się, że żadne z nich nie ma nic ciekawego do powiedzenia.
- Z pewnością jest to cenna lekcja, ale najlepiej byłoby po prostu unikać nałogu - odpowiedział, zachowując kamienną twarz.
Nie ulegało wątpliwości, że ktoś z wykształceniem medycznym doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak wielkim zagrożeniem dla zdrowia był podobny nałóg. Zwłaszcza, gdy ktoś podobnie jak Miller i Swanson potrafił wypalać jedną fajkę za drugą w czasie nocnych posiedzeń nad papierami, gdy frustracja sięgała zenitu, bo ciągle coś się nie zgadzało i nie układało w logiczną całość. Wtedy to najbardziej detektywkę ciągnęło do używek. Wszystko, aby utrzymać umysł w stanie zwarcia i gotowości.
Chwilowo Evina na pewno marzyła o papierosie oraz o szklance czegoś mocniejszego do wypicia. Nie cierpiała Fullera, który był jej zdaniem po prostu pierdołowatą gadułą, ale przynajmniej na razie musiała jakoś znosić jego obecność. Podobnie było z plotkarą Jane, która wydawała się być kolejną osobą rodem z koszmarów Swanson. Liczyła jednak na to, że wkrótce całe przyjęcie dobiegnie końca, bo już zdawało się trwać wieczność.
- Wierzę w to, że detektyw Swanson jest w stanie dokonywać odpowiednich wyborów. Zarówno w życiu zawodowym jak i prywatnym - odpowiedział spokojnym tonem, na chwilę uciekając wzrokiem w kierunku detektywki, która rozmawiała z dwójką współpracowników. - Nie stoi to jednak na przeszkodzie, aby nieco lepiej się poznać.
Jerome Matthews zdawał się nie odpuszczać. Nie miał w sobie ani grama litości dla dawnej podopiecznej, której cały czas pilnował niczym surowy ojciec, trzymający krnąbrną córkę na rodzinnej uroczystości.
- Wiem, że nie było wam łatwo, ale nie może zapominać o swojej powinności - odparował. - Pewne rzeczy bywają niezmienne. Taki już ich urok, a gdy coś zaburza ten rytm... wtedy robi się nieswojo.
Matthews zdawał sobie sprawę z tego jak bardzo Swanson nie nawidzi takich uroczystości. Swoista zabawa w kotka i myszkę była jednak ich pewną tradycją. Zapewne gdyby jej zabrakło to detektywka mogłaby poczuć, że coś się stało. Być może podświadomie uznałaby, że sierżant jej odpuścił... być może z powodu współczucia lub czegokolwiek innego, a oboje chyba z Zaylee wiedzieli jak bardzo Evina nie cierpiała tego jak ktoś się nad nią litował.
Co jakiś czas detektywka zerkała w ich kierunku. Być może szukała wyjścia z całej tej sytuacji. Może liczyła na to, że rozmowa rozproszy na tyle jej dawnego mentora, że będzie mogła się szybko ukradkiem wymknąć z pomieszczenia. Wszystko jednak na marne, bo wciąż była uważnie obserwowana. Musiała zatem mocno analizować wszelkie plany ucieczki.

zaylee miller
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o
CHRISTMASSY
171 cm
koronerka w toronto police service
Awatar użytkownika
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Była przekonana, że gdyby wspięła się na szczyt swojej determinacji, zdołałaby rzucić palenie. Sęk w tym, że nie chciała. Poza pracą, kawą i seksem była to jedna z nielicznych rzeczy, które autentycznie sprawiały jej przyjemność. A papieros najlepiej smakował w połączeniu z wcześniej wymienionymi. Nie dało się nie zauważyć, że paliła więcej od Swanson, która chyba rozpaliła się (dosłownie i w przenośni) na dobre będąc w związku z Miller, choć ta nie przykładała jej skalpela do skroni i nie kazała zaciągać nikotyną. Miały te swoje zwyczaje — papieros podczas ślęczenia nad papierami, papieros po orgazmie. Czasami paliły też na pół, wyjmując sobie szluga spomiędzy rozchylonych warg. Miało to swój urok, z którego Zaylee nie zamierzała rezygnować. Chyba że kiedyś sama usiądzie i stwierdzi, że najwyższa pora rzucić to gówno.
Nic nie wskazywało na to, że przyjęcie zakończy się stosunkowo szybko. Nawet Miller odnosiła wrażenie, że ciągnęło się w nieskończoność, zanim w ogóle zdążyło się na dobre rozkręcić. Na razie wręczono założonym policjantom nagrody, a Zaylee już kątem oka widziała, że w trakcie bankietu na scenie szykują się kolejne przemowy.
Przynajmniej co do jednego Matthews i on byli zgodni — Evina potrafiła podejmować właściwe decyzje. Choć to, czy za taką decyzję można było uznać jej relację z Millerem, pozostawało już kwestią sporną. O ile one uważały, że się dopełniają, to byli tacy, którzy twierdzili, że mają zbyt mocne charaktery, żeby to mogło się udać. A jednak oto były — trzymały się razem uparcie, na przekór światu, który zdążył już postawić nad nimi krzyżyk. Może to była naiwność, a może odwaga, trudno orzec. Niewątpliwie miało to bezpośredni związek z miłością. Ale fakt pozostawał faktem, bo mimo wszystkich przewidywań, ich relacja trwała, coraz silniej zakorzeniając się w życiu obu kobiet.
Powinność? — powtórzyła po mężczyźnie, zerkając w kierunku narzeczonej. — Pan się nad nią zwyczajnie znęca i sprawia to panu przyjemność — stwierdziła z lekkim rozbawieniem. Bo czy sama nie robiła podobnie, tylko sytuacja dotyczyła zupełnie czegoś innego? Czy z czystą satysfakcją i nieczystym sumieniem nie dręczyła jej w łóżku? No właśnie.
Naprawdę chciała uwolnić Swanson spod bacznego wzroku sierżanta Matthewsa, aby obie mogły się stąd ewakuować. Zaylee również miała w tym swój cel, więc jakoś nie widziało jej się pozostawianie narzeczonej na wydarzeniu, kiedy tak naprawdę sama mogła po prostu wyjść. Nie sądziła, aby stojący naprzeciwko mężczyzna próbował ją zatrzymać, bo tutaj wcale nie chodziło o nią. Jednak Miller nie miałaby serca porzucać ukochanej na pastwę losu. Nie bez powodu chciała zaciągnąć ją do prosektorium.
Musiała sprawiać sporo kłopotów, co? — wskazała podbródkiem na Evinę, która co rusz przestępowała z nogi na nogę. Nie dało się nie zauważyć, że obmyślała, co zrobić, żeby jak najszybciej móc się ewakuować.
Oczami wyobraźni widziała młodą, krnąbrną Swanson z tym charakterystycznym błyskiem w oku i drażniącą pewnością siebie. Na pewno od zawsze była typem, który milczy, kiedy trzeba coś powiedzieć i mówi, kiedy wszyscy życzą sobie, żeby wreszcie zamilkła. No i ta wrodzone stawianie na swoim. Ale nie z głupoty, lecz z przekonania, że jeśli wystarczająco mocno zapracuje, zdoła przetrwać wszystko.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
48 y/o
CHRISTMASSY
168 cm
detektywka wydziału zabójstw w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The Grinch stole Christmas and so did I
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Może wspólnie nawet byłyby w stanie razem rzucić palenie, gdyby chciały. Swanson niestety miała za sobą już kilka nieudanych prób. W zasadzie jedynie w czasie ciąży potrafiła powstrzymać się od sięgnięcia po papierosy przez dłuższy okres czasu, ale wtedy miała zupełnie inną motywację. Finalnie jednak nigdy nie była w stanie pozbyć się chociażby okazjonalnego sięgnięcia po paczkę fajek, gdy tylko stres i frustracja brały górę. Przy Miller paliła zdecydowanie więcej niż wcześniej. Głównie dlatego, że był to ich swoisty rytuał. Poza tym na komendzie dzięki temu mogły znaleźć dla siebie choćby te pięć minut, by rozkoszować się wspólnie nikotyną.
Bankiet trwał w najlepsze. Chwila przerwy pozwoliła na zmianę organizacji tego, co działo się na scenie, a Evina miała nadzieję, że dzięki temu znajdzie choćby odrobinę czasu na to, aby wymknąć się spod kurateli swojego dawnego mentora.
Ciężko było nazwać ich związek decyzją ponieważ po prostu wszystko stało się bezwiednie. Na początku nie panowały nad tym wszystkim, a jednak wydawało się, że każdego dnia na nowo podejmowały decyzję, że jednak chcą być razem. Za każdym razem, gdy pojawiały się przeciwności, decydowały się na to, aby dalej przy sobie trwać. Może był to upór, może prawdziwa miłość lub połączenie obu... Najważniejsze, że były razem szczęśliwe.
- Nie znęcam się. Po prostu dbam o to, aby wypełniała należycie swoje obowiązki - odpowiedział, bo nie ulegało wątpliwości, że dla Jerome'a Matthewsa udział w gali był wpisany w obowiązki służbowe.
Sama zainteresowana w tym czasie uważnie i dyskretnie starała się raz jeszcze przyjrzeć pomieszczeniu w poszukiwaniu drogi ucieczki lub też elementu, którego mogłaby użyć, aby rozproszyć swojego mentora i wykorzystać ten moment do opuszczenia sali. Było to jednak o wiele trudniejsze niż przypuszczała.
- Nieco - przyznał sierżant po tym jak również na chwilę spojrzał w kierunku detektywki. - Zawsze lubiła robić wszystko po swojemu. Nie zawsze wychodziło to jednak jak chciała. Była jednak pełna ambicji, lubiła wyzwania i udowadniać innym swoją wartość. To chyba się nie zmieniło...No, ale niektórzy muszą walczyć bardziej niż inni, aby zasłużyć na szacunek.
Sam zdawał się coś o tym wiedzieć. Nie dało się też nie zauważyć tego, że pomiędzy tą dwójką znajdował się obopólny szacunek. Mimo wszystko Matthews również zdawał się trzymać Swanson w wysokim poważaniu. Być może przez te wszystkie lata zdołali się czegoś nauczyć od siebie nawzajem. To z kolei przekładało się na jedne z bardziej wartościowych relacji.

zaylee miller
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o
CHRISTMASSY
171 cm
koronerka w toronto police service
Awatar użytkownika
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nie uważała, żeby uczestniczenie w tego typu wydarzeniach było obowiązkiem. Nikt nie zjawiał się na gali pod groźbą, że przez nieobecność nie otrzyma świątecznej premii. Może miało to związek z tym, co wypadało zrobić, żeby inni nie gadali, ale widocznie Jerome Matthews miał zupełnie inne podejście. Niewątpliwie był starej daty i chyba uchodził za służbistę.
Świat nie zawsze traktował je równo. Kobiety, takie jak one, często musiały ciężej pracować, żeby zdobyć uznanie. Każde osiągnięcie wymagało podwójnego wysiłku, a każdy sukces podwójnej walki o szacunek. Mimo to w takich sytuacjach Miller nie traciła determinacji, bo wiedziała, że jej wartość nie zależy od tego, czy ktoś ją od razu doceni, lecz od tego, jak wytrwale potrafiła realizować się przy stole sekcyjnym. Zresztą obie ze Swanson każdego dnia pokazywały, że profesjonalizm i pasja nie znają płci.
Nie zmieniło się — przyznała sierżantowi rację i znów popatrzyła w kierunku narzeczonej, tym razem z nieukrywaną czułością.
Odkąd poznała Evinę widziała, jak ta konsekwentnie dąży do wyznaczonych celów, ale dopiero gdy zaczęły spędzać ze sobą znacznie więcej czasu, co działo się podczas rozpracowywania wspólnoty chrześcijańskiej, mogła dokładnie przyjrzeć się jej pracy, która niewątpliwie zrobiła na niej wrażenie. Nie każdy potrafił niestrudzenie przesiedzieć całą noc i analizować zebrane dokumenty do momentu, aż nie znalazł punktu zaczepienia i nie połączył faktów.
W takim razie dobrze, że był ktoś, kto miał na nią oko — Zaylee wróciła spojrzeniem w obręb twarzy mężczyzny i uśmiechnęła się łagodnie. — Postaram się, żeby nie pakowała się w tarapaty. Albo przynajmniej obiecuję, że nie będzie w nich sama — mrugnęła porozumiewawczo do Matthewsa. Do tej pory nie mogła zrozumieć, jak to było, że nawet jeśli trzymały się z daleka od problemów, te i tak zawsze potrafiły je odnaleźć. — Zdradzi mi pan sekret, co powinnam zrobić, żeby była trochę bardziej posłuszna? — zapytała, chociaż to wcale nie tak, że pragnęła utemperować Swanson, bo to tak nie działało. Nie chciała jej zmieniać, chociaż czasami starała się narzucać jej swoją rację, co wynikało z równie trudnego charakteru z Miller. — Musi mieć pan na nią jakiś patent. Ja wiem, że tak się nie robi, że nie wystawia się swoich ludzi, ale przyjemnością przyjmę każdą, nawet najprostszą radę — ponownie uraczyła sierżanta uśmiechem, choć nie mówiła tego całkiem poważnie. Nie było niczego, co chciałaby zmienić w Evinie, a już na pewno nie chciałaby sprawować nad nią władzy. Chyba właśnie to, że były do siebie tak bardzo podobne sprawiało, że ich związek funkcjonował. Gdyby któraś z nich była bardziej uległa i skora do kompromisów, ta druga by ją stłamsiła. A jeżeli coś działa i działa naprawdę dobrze, to po co cokolwiek zmieniać?

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
48 y/o
CHRISTMASSY
168 cm
detektywka wydziału zabójstw w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The Grinch stole Christmas and so did I
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Mogli mieć różne podejście do podobnych spraw, ale według Matthewsa jeśli wydarzenie odbywało się w godzinach pracy, a funkcjonariusz otrzymał na nie oficjalne zaproszenie to w jego obowiązku było stawienie się na gali. Wyjątek stanowiłaby sytuacja, w której pojawiłoby się nagłe wezwanie służbowe. Wtedy jak najbardziej można było opuścić przed czasem salę. W innym wypadku po prostu nie wypełniał swoich obowiązków.
Świat powoli się zmieniał. Nie wyglądał już tak samo pod pewnymi względami jak dwadzieścia lat temu, ale niektóre rzeczy uległy zmianie jedynie pozornie. Swanson z trudem, ale zdołała sobie wypracować pewną pozycję. Może i niekoniecznie była przez to lubiana w środowisku współpracowników, ale przynajmniej wiedzieli, że jest dobra w tym, co robi.
Matthews przytaknął głową jakby właśnie tego się spodziewał. Chyba sam zdołał wystarczająco dobrze poznać Evinę i pracować z nią wystarczająco często przez te wszystkie lata, aby zdawać sobie sprawę z tego, że pomimo upływu lat pewne cechy pozostawały u niej niezmienne.
- Wolałbym, aby raczej żadna z was nie pakowała się w kłopoty, doktor Miller - odparł z pełną powagą Jerome, który najwyraźniej nie był w stanie do końca wychwycić swoistego żartu w jej tonie. - Cieszy mnie jednak to, że ma przy sobie kogoś kto tak ją wspiera.
Mężczyzna wyraźnie ściągnął brwi i namyślił się, gdy tylko Zaylee poprosiła go o przekazanie patentu na detektywkę. Trudno było powiedzieć czy waha się z udzieleniem odpowiedzi czy może jednak nie posiada jej na podorędziu. Dopiero po jakimś czasie odezwał się ponownie.
- Na nią nie ma sposobu. Musisz jedynie liczyć na to, że twoje argumenty przekonają ją, co do tego, że popełnia głupotę... i że według niej jednak nie warto jest podejmować tego wykalkulowanego ryzyka - stwierdził w końcu.
Przez wszystkie te lata przekonał się wyłącznie o tym, że ta żelazna logika potrafiła być kluczem do tego, aby odwieźć Swanson od jej zamiarów. Należało po prostu wyłożyć przed nią wszystkie fakty i liczyć na to, że uzna ich zasadność.

zaylee miller
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o
CHRISTMASSY
171 cm
koronerka w toronto police service
Awatar użytkownika
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Gdyby to było takie proste. To całe unikanie kłopotów. Mogły dwoić się i troić, a i tak zawsze musiały wpierdolić się w jakieś gówno. W dużej mierze wszystko zaczęło się od Nowego Początku, gdzie Miller zaczęła współpracować ze Swanson w terenie. A potem pociągnęło to za sobą serię niefortunnych zdarzeń. I nawet jeśli Zaylee starała się nie wychylać poza prosektorium, kiedy nie musiała, wtedy nagle na horyzoncie zjawiał się seryjny morderca koronerów, który mordował jej kolegów po fachu. A teraz jeszcze Blythe pragnący zemsty, który obrał sobie za cel nie tylko Evinę, ale również ważne dla niej osoby. To nie było normalne. Ba, niektórzy stwierdziliby, że takie rzeczy się nie zdarzają, ale one były doskonałym przykładem tego, że kłopoty się ich imają. No i w ich relacji nic nie mogło być normalne. Jeżeli kiedykolwiek tak się stanie, Miller poważnie zacznie się niepokoić.
Nie sądzę, żeby było to możliwe, sierżancie Matthews — posłała mężczyźnie lekki, ale ciepły uśmiech. Chyba pierwsze lody mieli za sobą, chociaż dalej ubolewała nad faktem, że ten nie pozwolił im w spokoju opuścić sali. — Nie wiem, jak to się dzieje, ale jesteśmy magnesem na kłopoty — zaśmiała się krótko, ale nie było w tym żadnego sensownego i logicznego wytłumaczenia. W pewnym momencie Zaylee po prostu przestała w to wnikać i rozkładać na czynniki pierwsze większości wydarzeń, mimo że miała taką tendencję.
Miała również to do siebie, że przez całe życie kierowała się faktami. To na nich budowała swoje decyzje, przekonania i sposób poruszania się po świecie. W faktach znajdowała stałość, a słuszność takiego podejścia była dla niej oczywista. Bo fakty nie oszukiwały. Nie zmieniały się pod wpływem chwilowych emocji. Pozwalały jej odróżniać to, co możliwe, od tego, co jedynie życzeniowe. Dawały narzędzia do podejmowania decyzji, które nie opierały się na domysłach, a na tym, co sprawdzone i rzeczywiste. Dlatego była przekonana, że w większości sytuacji zdoła przemówić ukochanej do rozsądku, przedstawiając jej słuszne argumenty oraz pokazać jej, czym można zapłacić za zbytnią niefrasobliwość i brawurę. Nawet jeśli nadmierna ostrożność wcale nie była od nich lepsza.
Nigdy nie oczekiwałam, że będzie łatwo — stwierdziła po wywodzie sierżanta, który tylko jeszcze bardziej utwierdził ją w tym, że stanowiła dość trudny przypadek. Na szczęście Miller kochała wyzwania i szybko się nudziła, kiedy robiło się mniej skomplikowanie. Dobrze, że przy Swanson nic podobnego jej nie groziło. — A jak nic nie będzie robiła sobie z moich argumentów? Mam uznawać je za nietrafne, wyzywać ją od ignorantek, szantażować czy pozwolić jej, żeby się sparzyła? — z ust Zaylee wyrwał się krótki śmiech, bo właśnie zdała sobie sprawę z tego, jak absurdalnie to brzmiało. Przecież jak Evina upierała się przy swoim, to ciężko było jej cokolwiek wyperswadować.
Znów zerknęła w kierunku stołu, gdzie śledcza wdała się z w dyskusję z kolejnym kolegą z pracy. Chociaż trudno to nazwać dyskusją, kiedy tylko potakiwała głową. Ich spojrzenia spotkały się na moment, więc Miller puściła do niej oko.
Czy to jest ten moment, gdzie w końcu ratuję ją z opresji? — zapytała, bo te grzecznościowe pogawędki już trochę trwały. Nie miała jednak pojęcia, czego właściwie Matthews oczekiwał od Swanson. Może wolał, żeby spędziła tutaj cały wieczór?

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
48 y/o
CHRISTMASSY
168 cm
detektywka wydziału zabójstw w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The Grinch stole Christmas and so did I
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Ostatnimi czasy ze względu na dziecko starały się bardziej unikać kłopotów, ale te znajdowały je same. Swanson obiecała narzeczonej, że będzie naprawdę starała nie ładować się w nic niebezpiecznego, ale nie miała wpływu na to jakie wezwanie może dostać... Lub czego też będzie wymagała od niej sytuacja.
- Słyszałem... Wpierw Foster, a teraz Blythe - rzucił w zamyśleniu.
Przez moment jakby sam zagubił się we własnych myślach i być może związanych z nimi wspomnieniach. Wydawało się jakby osobiście kojarzył postać mordercy, co nie byłoby tak zaskakujące, biorąc pod uwagę fakt, że jednak był mentorem Swanson przez wiele lat. Nie byłoby to zatem niczym dziwnym, gdyby był obecny podczas śledztwa i procesu w sprawie Blythe’a.
Nie dało się zaprzeczyć, że zarówno dla Zaylee jak i Eviny fakty były czymś na czym opierała się cała ich profesja. Obie szukały cały czas dowodów, poszlak, a zwykle domysły ich wcale nie zadowalały. Wiecznie musiały szukać czegoś, co w jakiś sposób poparłoby ich teorie i wykazało, że wcale nie były bezpodstawne. Tylko w ten sposób ich praca mogła się obronić. Nic dziwnego, że w życiu prywatnym również starały się bazować wszystko nie na emocjach, a właśnie na czymś, co było zrozumiałe i logiczne. Tylko, że bywały momenty, w których Swanson decydowała się na to, aby podjąć z całą świadomością konsekwencji wybór, który nie był do końca racjonalny. Czasami, gdy brakowało śladów musiała pójść za przeczuciami, które bazowały na statystykach, poprzednich doświadczeniach i czymś, co po prostu podpowiadało jej prawidłowy kierunek działania. Wtedy trudno było jej przemówić do rozsądku. Bo zrobiłaby rozsądną rzecz, gdyby tylko się dało.
- I tak zrobi, co chce, więc możesz pozwolić, by nauczyła się na swoich błędach. Tylko dopilnować, aby jej to nie zabiło... Albo co gorsza zapewniło zwolnienie - odparł, spoglądając jeszcze w kierunku detektywki.
Ewidentnie Matthews był ojcem, który preferował trudną miłość i dawał swoim podopiecznym popełniać błędy o ile tylko nie mogły się dla nich skończyć zbyt tragicznie.
- Jeśli chcesz do niej dołączyć to nie będę ci tego bronił. Dziękuję za miłą pogawędkę. Mam nadzieję, że będziemy mieć w przyszłości nieco więcej okazji - odpowiedział, nie zamierzając trzymać narzeczonych z dala od siebie.
Wydawało się, że spełnił swoją misję, która polegała wyłącznie na tym, aby pilnować drzwi sali niczym Cerber zejścia do Hadesu po to, aby Swanson na pewno nie wymknęła się z pomieszczenia przed czasem. Teraz jednak ewidentnie utknęła w wymianie zdań z innymi śledczymi. Zadanie Matthewsa było zatem wykonane.

zaylee miller
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o
CHRISTMASSY
171 cm
koronerka w toronto police service
Awatar użytkownika
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Na wzmiankę o obu mordercach, Zaylee poczuła, jak dreszcz przebiega jej wzdłuż kręgosłupa. Działali zupełnie inaczej, a jednak przez obu przemawiała chęć zemsty. Miller nie potrafiła nawet dłużej ukrywać, że była tym zmęczona. Ledwo co pozbierały się po wydarzeniach z Fosterem, a już w pobliżu czaił się Blythe, przez co funkcjonowały bez chwili wytchnienia. Musiały być cały czas czujne, a przez takie wydarzenia, jak gala rozdania nagród, czujność bardzo łatwo uśpić.
Nie skomentowała słów mężczyzny. Odniosła wrażenie, że wypowiedział je bardziej do siebie, niż do niej. Nie wykluczała jednak, że sierżant Matthews uczestniczył w sprawie Anthony'ego Blythe, którego Swanson wsadziła za kratki. To wszystko miało miejsce, zanim Miller zaczęła pracować dla policji, więc nie znała szczegółów. O samym mordercy wiedziała tyle, co z opowieści narzeczonej i raportów sprzed lat.
Parsknęła pod nosem, bo czasami wydawało jej się, że dla Eviny faktycznie gorsze od wizji śmierci byłoby zwolnienie z pracy. Niby powtarzała, że już lata świetlne kariery miała za sobą, ale wystarczyło na nią spojrzeć, że zawieszenie podczas rozpracowywania wspólnoty chrześcijańskiej poruszyło ją nie mniej niż Zaylee, która tak naprawdę dopiero rozkręcała się w medycynie sądowej.
Zrobię, co w mojej mocy, żeby jak najdłużej utrzymać ją przy życiu — odparła, uśmiechając się do sierżanta. — Ale jeśli znów wdepnie w jakieś gówno, chyba będę zmuszona zwrócić się o pomoc — spojrzała na niego wymownie, dając do zrozumienia, że w takich sytuacjach jego pomoc będzie nieoceniona. Miller nie miała żadnych wpływów ani większych znajomości w policji. Co najwyżej mogła naskoczyć na Sloana, ale i to nie zawsze przynosiło zamierzone skutki.
Skinęła głową, co oznaczało, że teraz zamierzała dołączyć do narzeczonej. A raczej odciągnąć ją od kurtuazyjnych rozmów, przez które tak cierpiała.
Ja również dziękuję, panie Matthews — jeszcze raz tego wieczoru uścisnęła mężczyźnie dłoń. — Na pewno jeszcze będzie niejedna okazja, żeby to powtórzyć. Do zobaczenia — rzuciła, bo mimo wszystko pracowali w tym samym miejscu. A teraz, skoro już się znali, zawsze będzie to dobry powód, żeby zamienić na korytarzu kilka słów. Albo przy kawie, o ile sierżant pijał kawę.
Odwróciła się i ruszyła do stolika, gdzie Evina już od dłużej chwili próbowała zakończyć rozmowę z Denisem Fullerem i dwójką innych funkcjonariuszy, więc można by rzec, że Zaylee zjawiła się w odpowiednim momencie.
Panowie — zwróciła się do mężczyzn, którzy na jej widok uchylili czapki policyjne. — Kochanie, nie sądzisz, że na nas już czas? — tym razem spojrzała na Swanson. — Zrobiło się trochę późno — dodała, co oczywiście było totalną bzdurą, bo nie dochodziła nawet dwudziesta. Funkcjonariusze nie musieli jednak wiedzieć, że wcale nie wybierały się do domu.
Doktor Miller, a próbowała już pani przystawek? — zapytał jeden z nich, którego nazwiska nie znała. Albo nie chciała pamiętać.
Oczywiście, że próbowałam — powtórzyła przesadnie entuzjastycznie, choć Evina doskonale wiedziała, że jej narzeczona jedynie udawała, jakoby tknęła cokolwiek po tym, jak sama zareklamowała przekąski, określając je mdłymi. W rzeczywistości miała po prostu ochotę na coś innego. A raczej na kogoś. — Wyborne. Naprawdę wyborne.
Prawda? — odezwał się Fuller, wyraźnie ożywiony. — Pani doktor na pewno ma świetne wyczucie! Co pani jadła?
To, co było zielone — odparła natychmiast. — I trochę chrupało — z opisu wynikało, że Zaylee właśnie zjadła kawałek ogórka. Nie miała ochoty na wykazywanie się większą inwencją twórczą, a dałaby sobie rękę uciąć, że wśród przystawek był jakiś ogórek owinięty w inne zielsko. — Skarbie? — oczami dała znać narzeczonej, że lepszego momentu na ewakuację nie będzie. W innym wypadku zostaną wciągnięte w bezsensowne rozmowy, w których żadna z nich nie chciała uczestniczyć.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
48 y/o
CHRISTMASSY
168 cm
detektywka wydziału zabójstw w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The Grinch stole Christmas and so did I
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Zdawał sobie sprawę z tego, że poruszał drażliwy temat. Nie miał jednak na tyle wyczucia, aby się od tego powstrzymać. Być może sierżant Matthews nie należał do tej neurotypowej części społeczeństwa, gdyż w jego głosie nie dało się wyczuć żadnej złośliwości. Po prostu zawsze mówił to, co jego zdaniem było w dany momencie odpowiednie.
Sprawa Anthony'ego Blythe'a pochodziła jeszcze z czasów, gdy Swanson była dalej dosyć świeżą krwią w szeregach policji Toronto. Mężczyzna zdołał już odsiedzieć cały swój wyrok, a zamiast postarać się jakoś wykorzystać pozostałe mu lata życia to jednak chciał zemścić się za cały ten czas, który spędził w zamknięciu. Praktycznie prosił się o to, aby znowu go wsadzić za kratki, ale najwyraźniej w jego mniemaniu nie miał nic do stracenia, a mógł jedynie zyskać satysfakcję wynikającą z pozbycia się kogoś kto dowiódł o jego winie.
Nie dało się nie zauważyć tego jak obie przeżywały zawieszenie. Nie mogły znaleźć dla siebie miejsca. Jasne, mogły w tym czasie wybrać się na jakąś wycieczkę i spędzić parę dni w wynajętym domku nad jeziorem czy w końcu wspólnie obejrzeć jakiś serial, którego jeszcze nie miały okazji zobaczyć, ale poza tym po prostu szalały z braku zajęcia. Starały się mimo wszystko i tak rozpracowywać w zaciszu gabinetu Swanson sprawę, od której zdecydowanie je odsunięto, aby nie oszaleć. Właśnie z ego względu Evina obawiała się emerytury. Bała się tego, że jednak nie będzie mogła się odnaleźć w rzeczywistości, w której nie miała pracy stanowiącej jej główne hobby.
- O ile tylko będę w stanie jakoś wam pomóc - Matthews wzruszył ramionami, ale prawda była taka, że dbał wystarczająco o swoich ludzi, aby w sytuacji patowej zrobić, co mógł, aby wyciągnąć ich z kłopotów.
Jerome uścisnął dłoń koronerki i raz jeszcze pożegnał się z nią, nie zamierzając stać jej na drodze do tego, aby dołączyła do narzeczonej, która zdecydowanie potrzebowała teraz jej wsparcia. Zwłaszcza, że została wciągnięta w jakąś nudną wymianę zdań.
Nie sposób było opisać sposobu w jaki Evina spojrzała na koronerkę, gdy tylko poczuła na ramieniu jej dłoń i uświadomiła sobie, że ukochana właśnie przybyła jej na ratunek. Mogłaby przysiąc, że w tym momencie kochała ją jeszcze mocniej.
- Nie sądziłam, że jest już tak późno - odpowiedziała, licząc na to, że ten durny zabieg faktycznie wystarczy do tego, aby przekonać funkcjonariuszy, że powinna już się stąd zbierać.
Miller wymieniła jeszcze z nimi kilka uwag na temat przystawek, których z pewnością nie tknęła po tym jak Swanson podarowała jej niezwykle szczerą recenzję. Przynajmniej wiedziała czego się spodziewać.
- A tak... Wybaczcie panowie, ale sami rozumiecie - uśmiechnęła się do nich porozumiewawczo i czym prędzej ewakuowała się z ich przestrzeni.
Dopiero wtedy mogła odetchnąć z ulgą. Ujęła koronerkę pod ramię i najchętniej ucałowałaby ją za wywabienie z opresji, gdyby tylko zbyt czuły gest nie wywołał fali oburzenia pośród bandy snobów, która zawsze trzymała się nawet od ukochanych na stosowny dystans.
- Dzięki. Jesteś najlepsza - wymruczała tuż przy jej uchu, zadowolona z tego, że przynajmniej na chwilę uwolniła się od tych wszystkich kurtuazyjnych wymian zdań.

zaylee miller
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Toronto Police Service Headquarters”