Galen dawno nie widział się z Charlotte, nawet nie odwiedziła go w szpitalu po tym zawale, co miał jej trochę za złe, ale z drugiej strony ona prowadziła wtedy jakieś jego sprawy i to całkiem pro bono, więc jej to wybaczył...
I przelew swoją drogą też zrobił.
Zadzwonił do niej wczoraj i nagle się okazało, że rozmowa im się kleiła tak, że Galen swoją piętnastominutową przerwę w pracy, wydłużył do dwóch godzin, a oni wciąż nie zdążyli sobie powiedzieć wszystkiego, co się ostatnio wydarzyło. A to pewnie dlatego, że Galen bardzo długo rozwodził się nad tym, że Cherry nazwała jego penisa słodziakiem i terapeutka mu powiedziała, że jego reakcja nie była przesadzona. Rozwodził się nad tym półtorej godziny, a później powiedział Lotte, żeby spotkali się na drugi dzień. U niego, na neutralnym gruncie, na tej ziemi niczyjej, która teraz wyglądała tak sterylnie jakby nikt tutaj nie mieszkał, bo właściwie nie mieszkał, Galen przecież teraz siedział u Cherry. Chociaż czasami tęsknił za tym miejscem, za tym zapachem, który unosił się w powietrzu i tym spokojem, gdy mógł usiąść na tej wygodnej kanapie ze szklaneczką whisky, sam, ze swoimi myślami.
I dzisiaj właśnie to robił kiedy czekał na Kovalski, siedział na tej skórzanej, ogromnej kanapie z ciężką szklanką w ręce. Whisky z wodą, na które nie pozwalał sobie od zawału. Nienawidził rozwodnionego whisky, on nawet nie pijał go z lodem, tylko w temperaturze pokojowej, ale jak się nie ma co się lubi... Musiał się zadowolić tym.
Skrzywił się kiedy upił łyk.
Zawiesił niebieskie tęczówki na panoramie miasta rozciągającej się przed nim w tym dużym oknie. Na zewnątrz było już ciemno, światła miasta sprawiały, że myśli rzeczywiście biegły jakimś spokojniejszym rytmem, a może to to, że Galen dzisiaj miał tutaj spać. Oczywiście powiedział Cherry, że ma się spotkać z Charlotte, ale na szczęście o nią nie była zazdrosna. W końcu Wyatt i Kovalski znali się od czasów studiów i pewnie gdyby coś miało między nimi być, to już dawno by się wydarzyło. Chociaż może się wydarzyło?
Tego jednak Galen postanowił Charity nawet nie tłumaczyć.
Odwrócił się dopiero, kiedy Lotta weszła do apartamentu, ale nawet nie wstał, tylko spojrzał na nią przez ramię.
- No wreszcie, myślałem, że już o mnie zapomniałaś... Cassian Cię tak zajął? - rzucił od razu i obserwował ją, kiedy przechodziła przez korytarz, a później usiadła obok niego na kanapie. Oddał jej swoją szklankę, a sobie nalał wody, której się napił. Bo już sam nie wiedział, czy ta woda nie była lepsza niż rozwodniona whisky. Chociaż to pewnie się okaże, bo jednak nie wszystkie informacje dało się przyswoić, czy z siebie wyrzucić... na trzeźwo.
Charlotte Kovalski