ODPOWIEDZ
34 y/o
GOLDEN BOY
182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Święta, święta i po świętach...
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane ze słabą komedią.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimki
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

- 51 -



Galen dawno nie widział się z Charlotte, nawet nie odwiedziła go w szpitalu po tym zawale, co miał jej trochę za złe, ale z drugiej strony ona prowadziła wtedy jakieś jego sprawy i to całkiem pro bono, więc jej to wybaczył...
I przelew swoją drogą też zrobił.
Zadzwonił do niej wczoraj i nagle się okazało, że rozmowa im się kleiła tak, że Galen swoją piętnastominutową przerwę w pracy, wydłużył do dwóch godzin, a oni wciąż nie zdążyli sobie powiedzieć wszystkiego, co się ostatnio wydarzyło. A to pewnie dlatego, że Galen bardzo długo rozwodził się nad tym, że Cherry nazwała jego penisa słodziakiem i terapeutka mu powiedziała, że jego reakcja nie była przesadzona. Rozwodził się nad tym półtorej godziny, a później powiedział Lotte, żeby spotkali się na drugi dzień. U niego, na neutralnym gruncie, na tej ziemi niczyjej, która teraz wyglądała tak sterylnie jakby nikt tutaj nie mieszkał, bo właściwie nie mieszkał, Galen przecież teraz siedział u Cherry. Chociaż czasami tęsknił za tym miejscem, za tym zapachem, który unosił się w powietrzu i tym spokojem, gdy mógł usiąść na tej wygodnej kanapie ze szklaneczką whisky, sam, ze swoimi myślami.
I dzisiaj właśnie to robił kiedy czekał na Kovalski, siedział na tej skórzanej, ogromnej kanapie z ciężką szklanką w ręce. Whisky z wodą, na które nie pozwalał sobie od zawału. Nienawidził rozwodnionego whisky, on nawet nie pijał go z lodem, tylko w temperaturze pokojowej, ale jak się nie ma co się lubi... Musiał się zadowolić tym.
Skrzywił się kiedy upił łyk.
Zawiesił niebieskie tęczówki na panoramie miasta rozciągającej się przed nim w tym dużym oknie. Na zewnątrz było już ciemno, światła miasta sprawiały, że myśli rzeczywiście biegły jakimś spokojniejszym rytmem, a może to to, że Galen dzisiaj miał tutaj spać. Oczywiście powiedział Cherry, że ma się spotkać z Charlotte, ale na szczęście o nią nie była zazdrosna. W końcu Wyatt i Kovalski znali się od czasów studiów i pewnie gdyby coś miało między nimi być, to już dawno by się wydarzyło. Chociaż może się wydarzyło?
Tego jednak Galen postanowił Charity nawet nie tłumaczyć.
Odwrócił się dopiero, kiedy Lotta weszła do apartamentu, ale nawet nie wstał, tylko spojrzał na nią przez ramię.
- No wreszcie, myślałem, że już o mnie zapomniałaś... Cassian Cię tak zajął? - rzucił od razu i obserwował ją, kiedy przechodziła przez korytarz, a później usiadła obok niego na kanapie. Oddał jej swoją szklankę, a sobie nalał wody, której się napił. Bo już sam nie wiedział, czy ta woda nie była lepsza niż rozwodniona whisky. Chociaż to pewnie się okaże, bo jednak nie wszystkie informacje dało się przyswoić, czy z siebie wyrzucić... na trzeźwo.

Charlotte Kovalski
zgrozo
stania w miejscu; nudnego, miłego życia
27 y/o
Welkom in Canada
169 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho.
Gdzie choinka?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Galen L. Wyatt

Życie Charlotty wydawało się być pod wielkim znakiem zapytania. Im bardziej zaczynała się zastanawiać nad Cassianem, tym bardziej żałowała wyboru, który dokonała. Głównie przez wzgląd na ich znajomość. Cokolwiek by nie powiedziała, to zaczynało jej powoli na nim żałować. Chciała móc poznać go jeszcze mocniej, bardziej. Tak jakby to była najważniejsza rzecz na świecie. Może dlatego tak ucieszyła się na telefon od Galena? Potrzebowała męskiej perspektywy, a on był w stanie ją jej ofiarować bez mrugnięcia okiem. Czasami takie gesty wydawały się być najważniejsze.
Dlatego mimo pracy zjawiła się w jego apartamencie. Zdążyła odwiesić swoją skórzaną kurtkę na wieszak, a na jej twarzy już pojawił się uśmiech. Mieli całkiem sporo do nadrobienia. Im obu siedziało coś w głowie, co warte było rozważenia.
Sam się nie odzywałeś — skwitowała krótko, a na jej twarzy pojawił się charakterystyczny, cwany uśmiech. Siadając na kanapie, wzięła od niego szklankę i zanurzyła w niej usta. Niemalże od razu zdążyła się skrzywić. Rozwodniona whiskey. Ohyda. Dla niej samej wydawała się być to pomsta do nieba — nie wszyscy mają pracowników, którym mogą wszystko zlecać, wiesz? — zagadnęła finalnie. Kovalski pracowała z mężczyznami, którzy nie do końca ją szanowali. W jej planach było zrobienie własnej renomy, a później... później mogłaby otworzyć własną kancelarię i sama zatrudniać ludzi. Do tego potrzebowała doświadczenia. Akurat je miała w zaczepianiu Galena, stąd bez żadnego skrępowania powiedziała do niego — słodziaku, ty mój — i parsknęła śmiechem, kręcąc głową. Na ławę odłożyła to rozwodnione whiskey. Przy kumplu zawsze potrafiła się odnaleźć. Nieważne, co działoby się dookoła, Galen dawał jej bezpieczną przestrzeń bez zbędnego oceniania. W końcu byli do siebie całkiem podobni.
Stęskniłam się za Tobą — rzuciła, wzdychając ciężko — widok twojej mordy jednak poprawia mi humor — jedna z przyjemniejszych, które widziała w swoim życiu. Zbyt długo się znali, by oceniać nawzajem własne zachowania — ale to jest stanowczo za słabe dla nas — pokazała palcem na szklankę i pokręciła z niesmakiem głową.
34 y/o
GOLDEN BOY
182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Święta, święta i po świętach...
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane ze słabą komedią.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimki
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Kiedy Charlotte wyrzuciła mu to, że sam się nie odzywał, to te niebieskie oczy zatoczyły takie koło, że omiótł nimi chyba cały apartament.
- No przepraszam cię bardzo Lottie, ale miałem zawał - rzucił i pokręcił głową, bo może ona nie zauważyła, że Galen Wyatt to był trochę zajęty, ale nie dlatego, że obracał jakieś nowe panienki, trzy na raz czy coś, tylko walczył o życie?
Może nie zauważyła, bo jednak dla niego typowa, to była ta pierwsza opcja, a nie druga.
Kiedy dał jej to whisky wymieszane z wodą i kiedy tak się skrzywiła, to Galen aż parsknął.
- Za słabe? - zapytał, a potem znowu napił się swojej wody, opróżnił szklankę, napełnił ją whisky i znowu zrobił podmiankę. Przecież wiedział jaka z Charlotte jest agentka, czego on się spodziewał? A no w sumie nie spodziewał się niczego więcej niż tego, że będzie jej rano trzymał włosy, kiedy będzie klęczała... no nie przed Wyattem, tylko przed kiblem.
- Jak to? Nie każdy ma swojego sługusa? - aż postawił oczy, no ale Galen to jednak wiedział, że nie każdy jak on się pławi w luksusach i ma od wszystkiego swoich ludzi. Nawet od układania ubrań w szafie, czy coś. Chociaż wydawało mu się, że Charlotta mogłaby mieć, jakąś sekretarkę od rzeczy nieważnych, ale najwidoczniej nie miała.
Już chciał poklepać miejsce obok siebie, żeby przysiadła się bliżej, ale ona wtedy wypaliła z tym słodziakiem, aż opadł plecami na oparcie kanapy.
- Czyli od razu przechodzimy do jakiś marnych prowokacji? Mam już wyjść, a może ściągać spodnie? - a mógł jej nie opowiadać o tej akcji w samochodzie...
I tak by jej opowiedział, bo akurat Lotcie to Galen mówił wszystko, a ona wszystko komentowała i w ten sposób czasem dochodzili do jakiegoś konsensusu, albo świetnego pomysłu, jak na przykład wtedy, żeby rzucił kostkami. Rzucił, wypadła Cherry.
- Poczekaj... Stęskniłaś się? To jednak sentymentalnie, co jest? - od razu uniósł jedną brew. Mogli sobie czasem słodzić, ale to raczej po pijaku... Albo kiedy czegoś od siebie chcieli, tak jak na przykład Galen z każdym prawniczym problemem zwracał się do Lotty, a jak się dzisiaj miewa najlepsza i najpiękniejsza pani adwokat w całym Toronto. Ale dzisiaj to w zasadzie nie miał do niej żadnych takich spraw, dzisiaj może chciał tylko z nią posiedzieć i pogadać o pierdołach.
Kiedy powiedziała, że to jest dla nich za słabe, to aż syknął.
- Po zawale mogę pić to, albo czystek... Chociaż ostatnio lekarz wykreślił z listy zakazanych przedmiotów herbatę... Zaparzyć? - najlepiej w jakiś maleńkich filiżaneczkach, żeby mogli sobie zrobić jakieś przyjęcie, chociaż... w tym lepsza była chyba Charity.
- Czyli co? Zamierzasz się dzisiaj schlać? Cassian? - zapytał, bo to był ostatnio jej temat rzeka, tak jak Galena jego narzeczona.

Charlotte Kovalski
zgrozo
stania w miejscu; nudnego, miłego życia
27 y/o
Welkom in Canada
169 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho.
Gdzie choinka?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Galen L. Wyatt

Parsknęła, widząc jego minę. No tak, kontakt działał w dwie strony, a ona musiała zapierdalać, by móc się utrzymać bez pomocy ojca.
Mogłeś napisać — skwitowała krótko, unosząc oba kąciki ust — myślałam, że obracasz trzy panienki na raz i masz seks maraton po wyjściu z aresztu — to było bardzo w stylu Galena. Mógł wylosować jedną kobietę, a chwilę później skakał z kwiatka na kwiatek. Az była ciekawa, czy tą Cherry miał jeszcze kontakt. Nie spodziewałaby się po nim zaręczyn, chociaż... po Galenie mogła spodziewać się akurat wszystkiego.
Zdecydowanie, już tanie drinki są lepsze — mruknęła ze skrzywioną miną. Nawet rozwodnione piwo smakowało lepiej. Wszystko przez atmosferę, w której było pite. W jego apartamencie rozmawianie na trudne tematy musiało odbywać się przy mocnym alkoholu. Inaczej nie byłaby w stanie tego znieść.
Nie Galen — miała już pewną renomę, ale też za szefa miała kutasa. Czego mógłby się spodziewać Wyatt? Na pewno nie sekretarki, albo uroczych praktykantów, których miałaby szkolić — miałabym siedzieć w firmie ojca, a tak jestem sama ze sobą — i z tego była całkiem zadowolona. W firmie ojca mogłaby mieć własne wielkie biuro z widokiem na Toronto, ale jej wcale na tym nie zależało — zdziwiony? — spytała, unosząc zaledwie jedną ze swoich brwi ku górze. Sama też nikogo nie zatrudniła do pomocy. Raz na jakiś czas wypożyczała praktykantów, ale zdecydowanie częściej mieli ich bardziej doświadczeni prawnicy.
Ściągaj spodnie — parsknęła, chociaż nie byłby to widok, który chciałaby widzieć — powinieneś jej powiedzieć, że od nazywania mężczyzny słodziakiem kutas zmniejsza się o centymetr za każdym razem — powiedziała krótko Charlotte, wpatrując się w przyjaciela. To brzmiało prawie jak śmierć jednego jednorożca na kuli ziemskiej. Po prostu musiało podziałać. Na nią by zadziałało. Może byłoby to zwykłym kłamstwem, ale mimowolnie bałaby się o penisa partnera. Mógł przecież... nie stanąć.
Mam zjebane życie, to zrobiłam się sentymentalna — aż westchnęła ciężko i jak dostała dobry trunek, to upiła z niego łyk — to chyba ten wiek Galen, co? — starość, nie radość. Im powoli dni mijały, a wraz z każdym kolejnym zbliżali się do jednego... śmierci. Czasem warto było się zatrzymać, przez moment przemyśleć co się działo.
Wykreślił Ci herbatę? — nie była w stanie ukryć parsknięcia. Serce mu stanęło i nagle zachowywał się jak emeryt. Aż kusiło ją spytać, czy przynajmniej ruchać może. Tylko się powstrzymała — oh, skarbie... Może zmień lekarza, to przepisze Ci alkohol? — spytała, rozkładając ręce. Już miała dla niego gotową historię — mojej babce lat 80 lekarz powiedział, by nie rzucała jarania szlugów, to Tobie pozwoliłby na szklankę whiskey z przyjaciółką — historia prawdziwa. Różni lekarza pojawiali się w gabinetach. Galen trafił na takiego... przejmującego się jednak.
Tak i tak — schlanie się wraz z Cassianem w jednym zdaniu przywoływało kłopoty — przesłuchałam jego byłą narzeczoną na rozprawie, by udowodnić konflikt interesów — aż wypiła całą zawartość nalanej szklanki na raz. Wiele słów mogłaby teraz wypowiedzieć, ale najzwyczajniej w świecie ją to bolało — jak myślisz, jak się z tym czuję? — spytała, odwracając głowę w jego stronę. Czekała na osąd. Konkretne stwierdzenie. Czuła się jak najgorsza szmata.
34 y/o
GOLDEN BOY
182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Święta, święta i po świętach...
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane ze słabą komedią.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimki
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Wolałby mieć. Ale nie miał, już nawet chciał powiedzieć, że jak go ratowali, to nie wsunęli mu w palce telefonu, żeby sobie napisała do niej smska, że umiera. W ogóle przez kilka dni nie miał wtedy telefonu, ale zwątpił. Westchnął ciężko, nie będą się teraz kłócić kto mógł pierwszy napisać i kto miał ku temu jakąś lepszą sposobność. Bo Galen miał kiepską, gdy leżał na Oddziale Intensywnej Terapii. Ale on z drugiej strony mógł się do niej nie odzywać tygodniami, więc... nie mogła wyczuć, że coś jest nie tak, chyba, że jakimiś kosmicznymi fluidami.
- Dobre i tanie... Moje ulubione połączenie - mruknął, chociaż Wyatt w zasadzie to lubił wszystko co drogie, to whisky też pewnie kosztowało krocie. Ale przed Lotte to się nie będzie tym chwalił.
- No to ja wolę siedzieć w firmie ojca i mieć sługusów - stwierdził, chociaż chyba nie powinien tak mówić o swoich pracownikach. Nigdy nie mówił, szanował ich, a teraz tak po prostu sobie gadał, bo przecież z Lotte mógł sobie pozwolić. Tak jak mógł sobie pozwolić na to, żeby tę swoją pracę oddelegować innym, na przykład po to, żeby wziąć sobie dwa dni wolnego i wypić z nią kilka drinków. Chociaż to był weekend, on i tak miał wolne.
Sięgnął do paska, kiedy powiedziała mu, że ma ściągać spodnie.
- No to co, teraz będziemy go mierzyć czy coś? - zapytał unosząc brew, ale zaraz opadł plecami na oparcie kanapy - a nie uważasz, że skoro ona wie, że mnie to irytuje, to może nie powinna tego powtarzać? - zapytał, no bo Galen tak uważał, tylko, że przecież nie powie tego Cherry. W ogóle jej nie powie o co mu chodzi, bo to by było zbyt proste, a Wyatt jest na to za dziecinny.
- Dlaczego zjebane? Miesiąc temu, kiedy chlaliśmy w tej knajpie do porzygu było zajebiste... - aż uniósł jedną brew patrząc na Charlotte, bo oczekiwał jakiś wyjaśnień. Co takiego się wydarzyło, że tak nagle to życie się zmieniło, chociaż podejrzewał, że mogło być coś na rzeczy z Cassianem.
Tego wieku nie skomentował, bo akurat Wyatt w ostatnim czasie, to się poczuł bliżej tej śmierci niż kiedykolwiek, poczuł na szyi jej oddech, na klatce piersiowej, a najgorzej, że to wcale nie było przyjemne. Zerknął na Charlotte tymi niebieskimi ślepiami i nalał sobie trochę whisky. Trochę, bo chociaż Galen nie do końca się pilnował zaleceń lekarza, to jednak ryzykować za bardzo też nie chciał.
- Sam sobie przepisałem, ale tylko szklanka dziennie, ty będziesz za nas nadrabiać - stwierdził i zamoczył usta w tym piekielnie pysznym trunku. Popatrzył na Charlotte, bo może on rzeczywiście sobie jakiegoś trefnego lekarza wybrała... Niby najlepszego, ale kto go tam wie.
- Jakbym miał 80 lat Lottie to miałbym wyjebane, czy coś mnie zabije, czy nie - stwierdził, bo taka prawda, a że Galen był przed czterdziestką, to chciał jeszcze trochę pożyć.
Ale teraz to chciał też usłyszeć o co chodziło z tym Cassianem, wiec skupił się na Lotte opierając sobie szklankę z whisky na kolanie.
- Zabolało go? Potrzebuję więcej szczegółów. Dlaczego we wszystko była zamieszana jego eks? - dopytał, bo jednak Galen lubił mieć jasność sytuacji. Chociaż to jak się z tym czuła Charlotta była jasne.
- Ale to on spierdolił pozwalając w tym uczestniczyć swojej byłej, według mnie - wiadomo, że on by zawsze stanął po jej stronie, a nie jakiegoś Cassiana. Co to zresztą za pomysł, żeby mieszać do sprawy swoją byłą? To zawsze kończyło się źle, to nawet Galen to wiedział, chociaż on przecież nie miał byłych, tylko jakieś... jednorazowe przygody.

Charlotte Kovalski
zgrozo
stania w miejscu; nudnego, miłego życia
27 y/o
Welkom in Canada
169 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho.
Gdzie choinka?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Galen L. Wyatt

Powinien zrobić jakąś klauzulę. W razie zagrożenia życia dzwońcie do niej. Nigdy go nie opuściła. Nieważne, co by zrobił. Mógłby zostać osądzony o handel ludźmi, a ona i tak by go obroniła w sądzie. Sprawiłaby, że każdy by go pokochał tak bardzo jak ona.
Tanie drinki nie są dobre — skwitowała Charlotte, robiąc grymas na twarzy. Nie tego potrzebowała od życia. Mocny drink z alkoholem był zdecydowanie lepszy. Dało się poczuć to pierdolnięcie — tylko rozwodnione jak ta whiskey — wymruczała Kovalski, unosząc wzrok na Galena. Nie pamiętał jak narzekali na to? Alkohol powinien mieć procenty i kopać. Tak jak ją mocno kopało życie. Jeden cios z jednej strony, drugi z drugiej... wtedy dało się znowu chodzić w miarę równo.
Wcale jej to nie dziwło. Galen i jego sługusy. Ona sama chciałaby je mieć. Tylko postanowiła sobie jedno. Sama dojdzie do wszystkiego. Była odrobinę nepo baby. Zdawała sobie z tego doskonale sprawę, ale własną reputację musiała już sama ogarnąć.
Sprawdzimy, czy nie zmalał od ostatniego razu, gdy go widziałam — parsknęła śmiechem i pokręciła wesoło głową. Musiała go widzieć. Nawet jeśli tylko w trakcie dziecięcych zabaw, gdy bawili się w doktora — a ty nigdy nie mówiłeś na nią w sposób, który się jej spodobał? — spytała, unosząc jedną brew. Takie przepychanki w związku jakoś nie robiły na niej żadnego wrażenia. Po prostu były, choć cała historia wydawała się jej przezabawna. — Galen, daj spokój, życie jest za krótkie, by przejmować się takimi bzdetami — takie było zdanie Lotty w sprawie słodziaka. Nic nie warty spór, który warty był zapomnienia. Były dużo gorsze sprawy, o które ludzie mogli się ze sobą dochodzić nawzajem.
Życie kopie w dupę mój drogi — wymruczała pod nosem Charlotte. Wiele się zmieniło od ich ostatniego spotkania, gdzie losowali partnerkę Galena za pomocą kostek. Życie przewróciło ich do góry nogami i jeszcze mocno trzęsło.
Nie wiem, czy chcesz bym nadrabiała... — parsknęła Charlotte. Miała mocną, polską głowę do alkoholu, ale każdy człowiek miał swoje limity. Już we dwoje pili dużo, to co dopiero jakby miała przyjąć jego porcję alkoholu — jeszcze wyjdę stąd, czołgając się — wymruczała Kovalski, unosząc wzrok na Galena. Oczami wyobraźni widziała już, jak trzyma jej włosy. Chociaż im dłużej rozmawiali, tym mniej miała okazji do popijania trunku. Usta się jej w ogóle nie zamykały — nie miałbyś. Chciałbyś zobaczyć swoje wnuki, czy tam prawnuki — i aż westchnęła ciężko — moja babka czeka za prawnukami. Liczy, że coś ze mnie wyjdzie — cały czas rozmowa o tym samym. Gdzie ten kawaler? Kiedy ślub? Kiedy wnuki? A może z Galenem by Ci się w końcu ułożyło?
Bo brał ją do spraw jako medyka sądowego — stwierdziła, wzruszając ramionami — a ja udowodniłam, że jest skończonym chujem, który zostawił narzeczoną w trakcie chemioterapii — bolało ją dalej wywlekanie spraw cudzego związku na sali sądowej. To nie był jej styl zwyciężania. Była dużo bardziej dosadna, niż można by się tego po niej spodziewać. Inne dowody mogłyby się okazać bardziej kluczowe dla sprawy — nawet nie wiem, czy chcę jeszcze mieć z nim cokolwiek do czynienia — dodała finalnie, spuszczając wzrok i dopijając kolejną porcję alkoholu. Szybko nachyliła się, by nalać sobie kolejnej szklanki. Dowiedziała się o tej historii w sposób najbardziej brutalny. Nie zdążyła nawet poznać wersji Cassiana. Ona mogła okazać się dla niej najbardziej znaczącą.
A ja tym że mogłam go ostrzec, albo odmówić sprawę i przyznać się do randek z nim — stwierdziła kobieta, spoglądając na przyjaciela poważnym wzrokiem. Westchnęła finalnie, jakby tchu jej finalnie zabrakło — Galen w relacjach nigdy nie jest tak, że to jedna osoba jest wszystkiemu winna — powiedziała to finalnie Charlotte. Cassian też jej wytknął pewne rzeczy, które zdążyła wziąć sobie do serca. Naprawdę mogła go, chociażby go ostrzec. Zmiana prokuratora w ostatniej chwili nic by mu nie dała, a wiedziałby na co ma się przygotować. Na rzeź — ja i on jesteśmy szmaciurami, taka prawda — stwierdziła finalnie, zamykając powieki. Czuła się winna. Ciążyło jej to zbyt mocno na sercu.
34 y/o
GOLDEN BOY
182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Święta, święta i po świętach...
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane ze słabą komedią.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimki
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Galen miał podpisane coś takiego, że w razie zagrożenia życia, decyzje za niego miał podejmować adwokat rodziny, on miał decydować o jego być, albo nie być. Może powinien jednak tam wpisać Charlotte, przecież ten adwokat jego rodziny to był jakiś dziadek, który pewnie szybciej niż Wyatt się przekręci.
- Właśnie do tanich drinków leją dużo alkoholu, żeby szybko się upić i kupować ich więcej, co ty nie wiesz jak działają kluby Lottie? - zapytał wbijając w nią spojrzenie. Chociaż niby skąd Galen miał wiedzieć? Może zadawał się z jakimiś właścicielami klubów, ale przede wszystkim to był dobrym obserwatorem i widział, jak te tanie drinki działają na jego towarzyszki, kiedy wychodził z nimi do klubu, szybko uderzały do głowy.
- Nigdy go nie widziałaś - powiedział od razu i strzelił oczami -co jest aż dziwne, bo kilka miesięcy temu, to kobiety gotowe były o to walczyć i szarpać się za włosy, żeby go zobaczyć. A Ty tyle razy miała okazję i nic... - aż pokręcił głową. Ale z tym szarpaniem za włosy to wcale nie było aż tak koloryzowane, bo raz pobiły się o niego dwie takie modelki. A może pobiły się o to, że on wtedy przespał się z jedną i drugą, a one się przyjaźniły? To wciąż o niego? Nieważne. Ważne, że wyszarpały się wtedy za włosy.
- Mała, ale czy to jest jakoś źle? Jest mała, mniejsza ode mnie - stwierdził i przejechał ręką po torsie wygładzając tę swoją bajecznie drogą koszulę. Dla Galena to mała nie było wcale jakąś uszczypliwością, a już na pewno nie taką jak słodziak.
- Mój psychoterapeuta powiedział mi, że mam prawo do negatywnych emocji Charlotte, że to nic złego - stwierdził z powagą, a trzeba wspomnieć, że dla Galena to co mówił jego terapeuta, to była rzecz święta. Niepodważalna. Dobrze, że jednak Mara była po jego stronie i starała się go zrozumieć, w przeciwieństwie do Lotty.
- Zawsze kopało - rzucił tylko, bo może wszystkim dookoła się wydawało, że oni to mieli akurat te swoje życia jak z bajki, a prawda była zgoła inna. Ale... no o tym wiedzieli, bo najczęściej się spotykali właśnie w takich momentach, gdy to życie ich kopało po tyłkach.
- Możesz tu spać, możesz nawet tutaj, na serduszku - poklepał się po klacie, przecież nie raz kończyli tak, że zasypiali tam gdzie siedzieli, bo film się urywał i Galen był na to gotowy. To znaczy nie jeśli chodzi o niego, bo on jednak dzisiaj miał się ograniczać, ale Lottę to by może nawet zaniósł do łóżka, jakby już zezgonowała.
- Chyba jakiś... demon na egzorcyzmie - rzucił strzelając oczami, kiedy Charlotte powiedziała o tym, że babka liczy, że coś z niej wyjdzie, bo Galen sobie nic innego nie wyobrażał. Zresztą oni kiedyś, jak jeszcze byli piękni i młodzi, bo teraz to tylko piękni, jak rozmawiali o przyszłości, to wcale nie widzieli w niej zmieniania pampersów, ale może teraz to wszystko się pozmieniało? Jemu trochę się pozmieniało.
Na jej kolejne słowa Galen sięgnął do czoła i podrapał się po nim.
- A to w ogóle nie jest jakiś konflikt interesów, że on swoją byłą brał na medyka sądowego? - zapytał bo się za bardzo na tym nie znał, no tak, wyleciał szybciutko z prawa, zanim jeszcze zajrzał do kodeksu karnego pewnie, za to dobrze wtedy poznał... Lotta już doskonale wiedziała kogo on wtedy dogłębnie poznał.
- Ale kutas, zostawił narzeczoną w czasie chemioterapii? - aż sam się zdziwił, bo nigdy by nie pomyślał, że Cassian może być aż taką gnidą. No ale w zasadzie nie widzieli się sto lat, wtedy Galen był gorszy, ale to się mogło przecież pozmieniać. Na to co powiedziała później Wyatt tylko podniósł do ust swoją szklankę z alkoholem, upił mały łyk. Brzmiało to kiepsko, facet, który zostawia narzeczoną w tak ciężkim czasie.
- Jak się tłumaczył? - zapytał Galen, bo to też było ważne, chociaż czy tutaj jakiekolwiek tłumaczenie było w stanie coś z tym zrobić. To już nawet zepsuty Galen Wyatt nie zrobiłby czegoś takiego.
- Czasami jest, bo czasami jedna osoba okazuje się chujem, a druga cierpi - powiedział jakby się na tym znał, chociaż co Galen mógł wiedzieć o związkach? Jak on nigdy w żadnym nie był. A jednak... kiedy on wymieniał te dziewczyny jak rękawiczki, to przecież... To on był tym chujem, a one cierpiały. Nie wszystkie, ale niektóre na pewno. Niektóre nie omieszkały mu nawet o tym powiedzieć.
- Chyba to jest w ogóle nielegalne, żeby kogoś ostrzegać? A jak on wziął tą swoją byłą na biegłego, to mógł się liczyć z tym, że ktoś mu dowali, nie Ty, to ktokolwiek inny - takie zdanie miał na ten temat Wyatt. Ale może dlatego, że on jakoś nie lubił tego Cassiana, za nic nie wziąłby jego strony.

Charlotte Kovalski
zgrozo
stania w miejscu; nudnego, miłego życia
27 y/o
Welkom in Canada
169 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho.
Gdzie choinka?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Galen L. Wyatt

Galen, ale jak nie czujesz alkoholu, to kupujesz go więcej, by go poczuć — skwitowała krótko Charlotte, wbijając w niego intensywne spojrzenie — co za barman chce sprzątać po najebanych ludziach? — spytała, wzruszając ramionami. Dla niej sprawa wydawała się być banalnie prosta. Więcej wypijesz, więcej bar zarobi. Dodatkowo jeszcze było to znacząco oszczędniejsze. Stąd tak ceniła odpowiednio drogie drinki. Za nie byłaby w stanie zabić. Nie za jakieś szczochy o zapachu alkoholu.
Wywróciła na wzmiankę o kobietach Wyatta. Kiedyś to były czasy. Wchodziła do jego apartamentu, a przed wieżowcem stała kolejka, czekająca na jego kutasa. Bezpieczniej się dziś czuła, odkąd miał jedną partnerkę. Żadna się na nią nie rzuci, bo Galen mógł ją przelecieć, a jeszcze portier ją znał.
Nie wiem Galen... Nie siedzę w jej głowie. Rozmawiałeś z nią w ogóle o tym? — spytała, upijając łyka whiskey. Jak tak dalej pójdzie, będzie musiała się upić. Zwłaszcza gdy usłyszała stwierdzenie o terapeutce. Aż wywróciła teatralnie oczyma — bo masz prawo. Tak samo jak ona. Serio Galen, jakby mnie mężczyzna zepchnął, jakbym mu robiła loda, to już by mnie nie zobaczył — prychnęła, kręcąc głową. To jednocześnie bawiło i wkurwiało ją w całej opowieści. Charlotte była zdecydowanie więcej butna. Może posiadała w sobie coś, co nazywało się dumą? Albo nigdy nikogo tak nie kochała, by zrozumieć takie zachowanie.
Tylko teraz życie szczególnie mocno ich pokopało. Charlotte od dawien dawna nie zafascynowała się żadnym mężczyznom na tyle, by chcieć kosztować jego ust. Czasem miała kilku kumpli, z którymi lubiła uprawiać seks. Na tym u nich to się kończyło, a Lennox wzbudzał w niej ciekawość, zafascynowanie. Pragnęła poznać go bardziej, wiedzieć, co dokładnie się u niego dzieje. Czy chociażby odrobinę się otrząsnął po tej całej sprawie w sądzie... Westchnęła cicho na stwierdzenie o serduszku. Normalnie by spała. Tylko że ona chciała leżeć na kogoś innego sercu.
Powiem Ci to następnym razem, jak będziesz potrzebował adwokata — wycedziła Kovalski, patrząc na niego z powagą. Ona miała sporo czasu do dzieci. Była młoda, dzieliło ich kilka dobrych lat, a ona chciała korzystać z życia. Samodzielnie chciała dojść do czegoś... sensownego. Jednak gdzieś tam w głowie, kiedyś, za bardzo długą przyszłość chciałaby zostać mamą. Tylko do tego potrzebowała odpowiedniego partnera.
No jest... a ja go zdemaskowałam przed sądem — powiedziała ciężkim tonem, finalnie spuszczając głowę. Chociażby chciała o tym rozmawiać, to się bała. Czuła się źle sama ze sobą. Tamtej prośby od kolegi z pracy nie mogła odmówić. Dostała ją, bo była najlepsza. Miała zmasakrować Lennoxa i to właśnie zrobiła. Bez żadnego mrugnięcia okiem, a on przecież coś zaczynał dla niej znaczyć.
Przy końcu chemioterapii — poprawiła go — zresztą, kiedy byłby dobry moment, by kogoś zostawić? — spytała, unosząc głowę i wbijając w Galena twarde spojrzenie. Ile miał ją zwodzić za nos? Potrafiła go zrozumieć. Chciał mieć pewność, że nie przestanie przez niego walczyć z chorobą. Oszustwo w dobrej wierze.
Nie tłumaczył się, nie rozmawiałam z nim — mruknęła pod nosem. Widziała, ale pod sądem. Wtedy już było praktycznie po wszystkim. Nic nie było się w stanie zmienić. Był paskudnym oszustem, a jednak jej serce dalej biło w jego stronę. Nieświadomie go broniła. Za każdym, pierdolonym razem. A co on takiego zrobił?
Zagrał na pianinie.
Próbował się otworzyć, a ona go zniszczyła.

Honey, ale my nie znamy jego strony. Co jeżeli ta cała Cynthia to jakaś chodząca suka? — spytała całkiem wprost, przekręcając głowę. Nie znała prawdy, mogli jedynie gdybać — ale go zabolało, że ja to zrobiłam... Otwierał się przede mną — i pierwszy raz głos jej zadrżał. Odłożyła szklankę alkoholu i schowała twarz w dłoniach, czując jak do jej oczu powoli napływały łzy — a ja zniszczyłam mu życie — była na niego wściekła. Zrzucił na nią taką odpowiedzialność. Było to zrzędzenie losu, że akurat ona została wybrana do wykonania brudnej roboty. Mogła odmówić, zachować się inaczej. Jak partnerka, którą chciała być. Nie zdążyła mu tego powiedzieć Galenowi. Chciała się z nim związać. Tylko on ją odsuwał, byle nie zrobił tego samego błędu co z Ward.
34 y/o
GOLDEN BOY
182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Święta, święta i po świętach...
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane ze słabą komedią.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimki
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Galen sam nie wiedział kiedy był dobry moment, żeby kogoś zostawić. Bo przecież on wciąż walczył z uczuciami. Przecież tyle poświęcił dla Cherry, i trwał przy niej i kochał ją, mimo wszystko. Ale z drugiej strony czuł się jak w złotej klatce.
Lew uwięziony w klatce z wątpliwości, w klatce z kłamstwa.
A zresztą co taki Galen Wyatt mógł w ogóle powiedzieć o związkach? O miłości. O szczęściu. Skoro on w swoim życiu doświadczył więcej cierpienia i zawodu, niż jakiegokolwiek szczęścia, a jak przez chwilę był szczęśliwy w Wendys, to to był tak ogromny problem, że on w końcu postanowił, że nie będzie szczęśliwy. Bo kochał.
Ale nie był wcale specjalistą od związków i może nawet nie powinien się w tym temacie wypowiadać, pouczać jej.
- Nie wiem Charlotte, musicie to załatwić między sobą - powiedział w końcu i wstał z kanapy, przeszedł się po tym swoim bajecznym apartamencie. Zatrzymał dopiero przy tym ogromnym oknie, spojrzał na miasto z góry. Toronto miało w sobie coś. A może to chodziło o to, że wciąż była tu Pilar. A Galen ostatnio o niej myślał coraz częściej. Fiksował się na jej punkcie, na punkcie tego chwilowego szczęścia, które mu dała przy kurczakach.
I chociaż to nie był jedyny szczęśliwy moment w jego życiu, bo na Lanzarote on też był szczęśliwy, i gdy zakładał na palec Cherry pierścionek zaręczynowy był pewny przecież, że ona kiedyś zostanie jego żoną, chciał z nią mieć dzieci.
A teraz nie był pewny niczego.
No może oprócz tego, że nie chciał tutaj wcale siedzieć. Odstawił na stolik swoją szklankę z niedopitym whisky.
- Wiesz co Lottie, muszę coś załatwić... Widzimy się... kiedyś tam - powiedział i podszedł do niej, żeby cmoknąć ją w czubek głowy na pożegnanie. Mrugnął do niej jednym okiem, a później złapał swoją marynarkę i po prostu wyszedł z apartamentu.
Wyszedł w to miasto gdzie może szukał nowego sensu życia, albo po prostu poszedł do Wendys, żeby posiedzieć trochę i pomyśleć?
Albo wreszcie podjął decyzję i postanowił porozmawiać z Cherry, kiedyś musiał to zrobić. Chociaż czuł, że to nie będzie przyjemna rozmowa.
Nic miłego.
Ale jego życie nigdy nie było miłe. Bo Galen Wyatt to przecież postać tragiczna.

/zt

Charlotte Kovalski
zgrozo
stania w miejscu; nudnego, miłego życia
ODPOWIEDZ

Wróć do „#7”