28 y/o, 162 cm
Asystentka Dyrektora Strategii w Avalon Global Industries
Awatar użytkownika
I don't pay attention to the world ending. It has ended for me many times, and began again in the morning.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Niagara na pewno będzie zajmować specjalne miejsce w jej serduchu, ale może to dlatego, że nie tylko była piękna sama w sobie, ale także dlatego, że była tak naprawdę pierwszym miejscem, które zrobiło na niej aż takie wrażenie. W Seulu nie było co zwiedzać, a wychodziło na to, że jej zwiedzanie świata zaczynało się od Kanady i to w najlepszym możliwym stylu. Może nieco nielegalnym jakby na to spojrzeć z boku, bo jednak w swoim domu była uważana za zaginioną, ale… kto by się tam nimi przejmował? Ona. Ona się przejmowała, nawet jeśli nie powinna, bo chociaż zrobili z jej życia piekło, to jednak była do nich na pewien sposób przywiązana. Nie oznaczało to jednak, że żałowała swojej decyzji o porzuceniu dawnego życia. W przeciągu tych kilku tygodni już się przekonała, że przeprowadzka wyszła jej na dobre.
Bo czuła, że żyje, bo czuła, że odzyskuje siły i samą siebie.
Wystawne życie, wycieczki, drogie prezenty oraz wolność były dodatkową korzyścią. Nie wiązała tego jednak z czymś większym. Może z faktem, że faktycznie chciał przeprowadzić swój własny eksperyment i skoro zobowiązał się dać jej nowe życie, to po prostu wypełniał obietnicę. Nie musiał tego robić w taki sposób, niemniej była mu wdzięczna za czas oraz poświęcaną uwagę. W końcu zawsze mógł zostawić ją samą sobie, a jednak dało się zauważyć, że pomimo natłoku pracy, był w stanie znaleźć chwilę, aby uciec z nią nad Niagarę. I na kolację ze śniadaniem do hotelu.
Musiała też przyznać, że zabiegi, które jej zapewnił, mocno wpłynęły na jej samopoczucie. Zdecydowanie się rozluźniła i zrelaksowała. Długi czas nie dbała o siebie w taki sposób, albo raczej - o nią tak nie dbano. Musiała robić wszelkie zabiegi sama, bo miała bezwzględny zakaz chodzenia do mężczyzn, którzy zajmowali się profesjonalnym masażem. Jej mąż był bardzo zazdrosny i zaborczy, ale jak widać, miał o co się obawiać. Wystarczyło, że zaczęła pracować dla jego szefa i jak to się skończyło?
Zaginęła bez śladu. Ciekawe czy dalej jej szukał. I czy w ogóle to robił.
Mogła podejrzewać, że przede wszystkim pracował. Czasami się zastanawiała czy jak wychodził, to jechał tylko do biura czy do klientów, czy może zahacza jeszcze o jakieś miejsca. I ludzi. W tym kobiety. W końcu był bardzo atrakcyjny i nic go nie zatrzymywało, aby tego nie wykorzystywać. Nawet na spotkaniach, gdy mu swego czasu towarzyszyła, widziała jak kobiety taksują go spojrzeniem, kokietują i robią wszystkie te niewinne gesty, którymi chciały uwieść drugą stronę. Znała wszystkie te chwyty. Każdy jeden.
Kącik ust jej drgnął w delikatnym, ale wymownym uśmiechu.
Tak z dwa miesiące, nie pamiętam już dokładnie, to było dawno temu — powiedziała z zastanowieniem, wracając pamięcią do pamiętnego masażu, który otrzymała w jego wykonaniu. Od tamtego czasu wiele się zmieniło, chociaż jakby spojrzeć na to z innej strony, to dalej dla niego pracowała. I dalej była mężatką. Formalnie. Porzuciła tylko za sobą Koreę oraz… kilka, drobnych szczegółów, które mocno ją ograniczały. — Muszę jednak przyznać, że Kevin — bo tak miał na imię jej opiekun w SPA, który zajmował się masażem oraz wszelkimi zabiegami na ciało, a wiedziała to, bo zauważyła naszywkę na jego piersi — miał naprawdę sprawne, silne ręce — przyznała, zajmując miejsce na podłokietniku fotela naprzeciwko mężczyzny, krzyżując nogi w kostkach. — Myślę, że pan również by był zadowolony — dodała, nie spuszczając z niego swojego dość wymownego, wyzywającego spojrzenia. W końcu Kevin miał spore umiejętności oraz siłę, więc potrafił ugnieść odpowiednie partie mięśni. Ona co prawda była mała i drobna, więc nie trzeba było dużo tej siły, ale jakby chodziło o jej… szefa, no to tam już trzeba było się trochę bardziej postarać. — Zarezerwować panu termin? — Jako jego asystentka, kiedyś umawiała mu spotkania firmowe. To nie było firmowe, ale też mogła je umówić.
Oczywiście, że nie spodziewała się, aby Renoir poszedł na jakikolwiek masaż. Chyba, że wykonywałby go ktoś inny. Mogłaby kiedyś spróbować, ale to nie leżało w jej obowiązkach pracy. Jak wiele innych rzeczy, które przy nim oraz z nim robiła.

Giovanni Salvatore
36 y/o, 189 cm
Dyrektor strategii w AG Industries
Awatar użytkownika
Living in your mind now, too late 'cause you're mine now. I will make you free when you're all part of me.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her/bitch
postać
autor

Widział, że Navi podchwyciła to, co sam zarzucił. Aluzję. Niedwuznaczną. Problem pojawił się jednak chwilę potem, gdy zakręciła z toru i wybrała ścieżkę, która może miałaby dobre przełożenie w innym przypadku, ale nie w jego. Innego mężczyznę. Który facet chciałby słuchać o innym mężczyźnie? I który facet miałby się nakręcić dalej, kiedy kobieta sprowadza temat wspólnego masażu to obcego faceta i komplementuje jego ramiona. Może niepewny swojej pozycji młokos zafiksowałby się na tym i uwiesił na temacie, zaraz odczuwając potrzebę udowodnienia jej, że to on jest lepszy niż wspomniany masażysta.
Ale on był starszy, bardziej doświadczony i mniej narwany. Również przekonany o własnym statusie i możliwościach. Zbyt wyważony, by potraktować to jako zapalnik do ostentacyjnego działania.
Nie był jak Subin, bo jego zazdrość nabierała nieco innej formy.
Z niezmąconym wyrazem na twarzy przechylił lekko głowę, przyglądając się jej. Przez krótką chwilę w apartamencie panowała cisza. W tej jednej chwili poczuł coś więcej; coś nieprzyjemnego, kłującego, niemal fizycznego, niczym drzazga, która utkwiła głęboko pod skórą i nie dało jej się prędko usunąć.
Kevin.
Imię tego mężczyzny wybrzmiało w jego umyśle jak zgrzyt widelca na talerzu. Nieprzyjemnie. Bardzo szybko jednak przekalkulował to, co usłyszał i uznał, że wie, z czym ma do czynienia. Z prowokacją. Prostą, banalną wręcz. Zbyt słaba jednak, aby poruszyć jego maskę. Problem polegał jednak na tym, że pod tą maską rzeczywiście coś drgnęło. Bardzo subtelnie, na poziomie, którego sam jeszcze nie potrafił dokładnie określić.
Nie chodziło tu o zazdrość, a przynajmniej nie w typowym tego słowa znaczeniu. Chodziło raczej o instynktowne poczucie naruszenia jego własności. Poczuł coś nieprzyjemnego, piekącego wręcz, ale jednocześnie nie dał po sobie niczego poznać. Nigdy nie tracił kontroli nad tym, co grało na jego twarzy.
Kącik jego ust uniósł się bardzo powoli, w grymasie tyle samo zimnym, co i pobłażliwym. Odchylił się na swoim siedzeniu, układając rękę na oparciu. Dopiero po chwili podniósł na nią spojrzenie, idealnie maskując burzę, która szalała pod jego czaszką.
Dwa miesiące? Cóż, to faktycznie długo — odpowiedział spokojnym tonem. — Ale jednak zostawiło to niezatarte wrażenie, skoro wciąż pamiętasz. — Subtelnie podkreślił słowo "niezatarte", dając jej znać, że z łatwością potrafi obrócić jej broń przeciwko niej samej. To była gra, ich wspólna, bo on ją podjął zaraz za nią.
Ale obawiam się, że z Kevinem łączy mnie tylko tyle, że obaj posiadamy dwie sprawne ręce i wiemy jak dotknąć— ciągnął dalej, nie spiesząc się zbytnio. Świadomie dobierał słowa, nadając wypowiedziom odpowiedni sens. Nie tak dobitnie wprost, ale dostatecznie zrozumiały — Ale nie przepadam za męskim dotykiem. Powiedzmy, że przywykłem do kobiecych dłoni — zawiesił głos, dając jej jasno do zrozumienia, że nie była pierwszą, choć zdawał sobie sprawę, że z tego zdawała sobie sprawę. Nie on jednak otworzył tym razem ogień. On odpowiedział jednak tym samym, choć nieco bardziej przysuwając do niej płomień. — Ale żadna z nich nie została na tyle długo, by pamiętać jej imię. Żadna z nich nie dbała, żebym zjadł śniadanie czy miał świeżo zaparzoną kawę. Żadna nie próbowała być cicho rano, by mnie nie obudzić, ani nie witała mnie kolacją wieczorem — wypowiedział te słowa spokojnie, pozwalając by jego słowa nie brzmiały jak oskarżenie. Ale jak komplement. Coś, co miało ją wyróżnić. Coś, co miało być lodem, na to niewinne poparzenie, które chciał jej zaserwować chwilę temu.
Ostateczny cios przyszedł jednak dopiero teraz, kiedy znów spojrzał jej prosto w oczy. Z pełną świadomością efektu, jaki na niej wywrze.
Więc nie ma potrzeby, abyś cokolwiek mi rezerwowała, Navi. Jeśli będę potrzebował czyjegokolwiek dotyku, poproszę o to osobiście. — Albo nawet nie poprosi. Po prostu sam go weźmie. Lub rozegra partię tak, aby go dostać. Cóż powiedzieć – chwilę temu nawet próbował, ale Navi zagrała tak, że dotyk stał się sprawą drugorzędną. Zazdrość była jednym, ale nie pozwalał jej się pokazac. Nawet, jeśli byłaby dobrym zapalnikiem do aktu.
Chodziło o to, że to nie działało. Chodziło o komunikat, że jeśli go chciała – to chciał prawdy. Pokazania tego wprost i nie uciekania się do czczych zagrywek rodem z romansidła. Bo nie był modelową postacią z takiej książki (wcale). Był bardziej złożony, niż agresywny i wybuchowy badass z 365. A mimo to, kiedy było potrzeba, był brutalny.
Wyciągnął się zaraz wygodniej na swoim miejscu. Spojrzał na swój markowy zegarek na lewym nadgarstku.
Za osiemdziesiąt minut musimy wyjść. W sypialni zostawiłem ci prezent. Załóż go. — Nie poprosił. Ale też nie rozkazał. To było coś pomiędzy. Coś, w czym była stanowczość, ale jednocześnie coś, co nie było prostą i bezmyślną dyrektywą.
Jego spojrzenie przeniosło się z powrotem na jego telefon, tak jakby zakończył właśnie rundę ich potyczki. Można było stwierdzić, że to był jego walkower. Ale z drugiej strony zbyt cichy i zbyt niedookreślony, by tak go nazwać. Zbyt precyzyjny.

Navi Yun
pies (canine.west)
metagaming. meta-kurwa-gaming. całą resztę dzielnie zniosę.
28 y/o, 162 cm
Asystentka Dyrektora Strategii w Avalon Global Industries
Awatar użytkownika
I don't pay attention to the world ending. It has ended for me many times, and began again in the morning.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

To nie była próba zaciągnięcia go do łóżka. Nie oczekiwała zazdrości, ani żadnego zdenerwowania, bo przecież nic ich nie łączyło. Na pewno nie w sposób romantyczny. Mieli dość skomplikowaną relację, ale nie umiała jej w pełni czytać, bo jak tylko wydawało jej się, że rozumie, to okazywało się, że się myliła i wskazówki prowadziły do ślepej uliczki. Zaczęła przekomarzankę, ale też nie oczekiwała po niej niczego więcej. Może tego, że da jej ona jakieś podpowiedzi. Bo chociaż lubiła czytać ludzi, to nie miała w tym takiego doświadczenia co on. I gdy chodziło o czytanie jego, to było to o wiele bardziej złożone niż z kimkolwiek innym.
Nie lubię zapominać o rzeczach, które były przyjemne. — Zwłaszcza, że w jej życiu nie było ich przez długi czas zbyt wiele. Musiała jednak przyznać, że tamten wyjazd, a także, tamten masaż były czymś dziwnie niezapomnianym. I nie chodziło o samo uciskanie odpowiednich miejsc, ale ten dziwny, hipnotyzujący dotyk. Mógł równie dobrze trzymać po prostu ręce na jej plecach i to byłoby podobnie dobre doświadczenie. Fakt, że jednak robił więcej robiło z tego doświadczenia o wiele przyjemniejsze zjawisko.
Nie porównywała go z Kevinem, bo tu nie było co porównywać. Pan masażysta był dobry w swojej pracy, ale nie przenosił jej na inny poziom poprzez sam dotyk. Renoir miał w sobie o wiele więcej… czegoś nienazwanego. O wiele silniejszego niż cokolwiek innego, co mogłaby znaleźć u innej osoby. Nie chodziło o samą aurę, ale też coś więcej. Więc jak dla niej, tu nie było porównania, bo to było niebo, a ziemia.
Jestem pewna, że znajdzie pan odpowiednik, który panu przypasuje — odpowiedziała, nie spuszczając z niego swojego spojrzenia. Nie była głupia, oczywiście, że wiedziała, że miał za sobą wiele, zapewne cudownych i pięknych kobiet, które grzały niejednokrotnie jego łóżko. I chociaż była tego świadoma, to z jakiegoś powodu poczuła lekkie ukłucie w żołądku. Ukłucie… niezadowolenia? A może faktycznej, lekkiej zazdrości, która nie powinna była się pojawiać, bo przecież nic ich ze sobą nie łączyło. Oficjalnie. Poza pociągiem fizycznym oraz zafascynowaniem.
I może też czymś jeszcze, do czego lepiej było się nie przyznawać otwarcie. Dla własnego spokoju psychicznego i emocjonalnego.
Niemniej zamknął jej usta, gdy wymienił wszystkie te rzeczy, które dla niego robiła, chociaż nie musiała. I z jakiegoś powodu, ukłucie w serduchu było nieco mocniejsze niż wcześniej. Bo wydawało się, że to były drobne, codzienne rzeczy, które wiele nie znaczyły, ale fakt, że je zauważał było dziwnie miłe. Wcześniej raczej nikt, patrz Subin, na to nie zwracał uwagi, bo to było zwyczajną codziennością i jej zasranym obowiązkiem. Ale nie tutaj. Tutaj robiła to ze zwyczajnej troski oraz chęci dbania o drugą stronę.
Nie umiała więc opisać dokładnie co to było. To coś, co się działo między nimi. Bo dbali o siebie na sposób, który każdy umiał, ale nie było to tak oczywiste. I można powiedzieć, że w pewien sposób była do niego przywiązana, także emocjonalnie, to obawiała się, że może to być błąd patrząc na to kim był. Oraz jaki był. A ze względu na swoją historię, wolała uważać.
W to nie wątpię. Oby druga strona była wtedy równie chętna. — Mógł to być każdy, bo domyślała się, że z jego aurą, praktycznie żadna kobieta mu nie odmówi. Ale jeśli chodziło o nią… to mogło być różnie. Bo chociaż była mu wdzięczna, a też była nim fizycznie zafascynowana i mocno zainteresowana, to należało pamiętać, że Navi wiele razy była zwyczajnie wykorzystana i nikt jej o zdanie nie pytał czy chciała iść do łóżka. Teraz miała być na tyle wolnym człowiekiem, aby mieć swoje zdanie. Podobno.
Brew jej delikatnie drgnęła na jego słowa, a dokładniej na stwierdzenie, że w sypialni czeka na nią pakunek. Kolejna niespodzianka.
Prezent? — powtórzyła za nim. Niby mówił jej, że czeka ją jeszcze kilka niespodziewanych sytuacji, ale chyba nigdy do tego nie przywyknie. Może dla niego nie było to rozpieszczanie, ale dla niej? Jak najbardziej. Każda kolacja, każdy prezent i wycieczka to było więcej niż kiedykolwiek od niego czy kogokolwiek oczekiwała. — Będę gotowa — powiedziała.
Wstała ze swojego siedzenia i skierowała się do sypialni, gdzie na łóżku czekało na nią dość spore pudełko z midi sukienką w środku. Elegancką, ale zwiewną, w doskonałym stylu, który jej mocno pasował. Akurat tego mogła się spodziewać, bo gdy chodziło o gust, to mieli go mocno podobny. Do tego były też buty na obcasie. Niezbyt wysokie, ale odpowiednio dobrane, zakryte. Chcąc nie chcąc, musiała przyznać, że Renoir miał smak, jeśli chodziło o dobór ubrań. I nie tylko.
Wyjęła sukienkę i nawet nie wiedziała kiedy uśmiechnęła się pod nosem, jak jej oczy lustrowały nowy nabytek. Miała osiemdziesiąt minut na przygotowania. Zwykle tyle nie potrzebowała. Niemniej wykorzystała dany jej czas. I gdy wszystko było gotowe, a dokładniej - ona była gotowa, założyła podarowaną jej bardzo kobiecą sukienkę, której gorset związała od tyłu. Doskonale ułożone włosy, delikatnie spięte, ale jednak poszczególne pasma spływały płynnie po jej ramionach. Odpowiedni makijaż, który nie był ciężki, ale podkreślający jej urodę. Zawsze lubiła dobrze wyglądać, ale kiedy wychodziła gdzieś z szefem, chciała postarać się bardziej niż zwykle.
Opuściła więc sypialnię, aby poddać się męskiej ocenie.
Może być? — zapytała, zatrzymując się w miejscu, kiedy już poczuła jego spojrzenie na sobie. Nie potrzebowała jego opinii, ale chciała ją usłyszeć. W końcu sam wybierał sukienkę, na oko, nie wiedząc jak będzie leżeć. Ale jakby pytać ją o zdanie - leżała idealnie.

Giovanni Salvatore
36 y/o, 189 cm
Dyrektor strategii w AG Industries
Awatar użytkownika
Living in your mind now, too late 'cause you're mine now. I will make you free when you're all part of me.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her/bitch
postać
autor

  Uśmiechnął się. Delikatnie, ale nie było to protekcjonalne. Tak jakby widział, a może po prostu wiedział, że jego słowa – to, że zauważył tak małostkowe rzeczy i wypowiedział je na głos – będą coś znaczyły. Bo wcześniejsze jego słowa być może świadczyły o tym, że miał wybujałe ego, że nie była jedyną. Ale kolejne wskazywały, że to ją obserwował. I że to ona, w istocie, była przy jego boku najdłużej. Więcej niż jedna, dwie czy trzy noce. Navi była więcej. Mieszkała przy nim, a tego nie zapewnił nawet własnej rodzinie – komuś, kto dzielił z nim tę samą krew. Chodziło o głębię, choć pewnie nie taką, o jaką można było go podejrzewać. O złożenie relacji.
I o potrzebę kontroli.
  Navi stała się jego obsesją, jeszcze zanim zdał sobie z tego sprawę. I nie było sposobu, aby wyjaśnić dlaczego. Nie było konkretnej cechy charakteru, ani aspektu urody, które by to wyjaśniły. Po prostu była. Od fascynacji, która pojawiła się cicho i niezapowiedzianie. Do momentu, w którym nie wyobrażał sobie, żeby zniknęła mu z pola widzenia. Wyszła spod jego kontroli. Ale ta była subtelna. Ledwie namacalna. Dawała miraż wolności, choć tak naprawdę zamykała kobietę w siatce. W jego oczach.
  Nie przeszkadzał jej w przygotowaniach. Zajął się sobą. Zajął się pracą. Nie tłumaczył też, co to za prezent, gdy go o to zapytała, bo uznał to za zbyteczne. Sama mogła się łatwo przekonać, kiedy znajdzie się we wspomnianym przez niego miejscu.
  Nie siedział przez osiemdziesiąt minut w miejscu. Kilkanaście, a może kilkadziesiąt nawet minut przed wyznaczonym przez niego czasem sam przeszedł do swojej sypialni, a z niej do łazienki, by się przygotować. Wziąć szybki, krótki i, przede wszystkim, zimny prysznic, a potem ubrać się elegancko i nałożyć na siebie zapach. Charakterystyczny dla niego. Ostre, szyprowe perfumy.
  Przechodząc z łazienki do wspólnego salonu poprawił jeszcze mankiety koszuli. Spojrzenie podniósł powoli i bez nagłości, kiedy usłyszał, poprzedzony krokami, głos Navi. Przesunął wzrokiem po jej sylwetce, oceniając jej wygląd. Estetykę. I musiał przyznać, przed samym sobą pierw, że podobało mu się to, co widział. Navi była piękna. Jej uroda z kolei była dla niego czymś egzotycznym i przez to może tak interesującym. Niby nie był wybredny – sam mówił, że nie ma preferencji jako takich. Ale potrafił docenić, jeśli już coś się spodobało.
  — Wyglądasz zjawiskowo, Navi — odpowiedział, pozwalając by na jego usta wpłynął niewielki, subtelny uśmiech. — Chociaż to żadna nowość przy tobie. Nawet skołtuniona i niewyspana wyglądasz dobrze. — Specjalnie zdecydował się na tak skromny epitet. Aby uniknąć przesadzenia. I aby wybrzmiało to dobrze – to właśnie teraz miała się czuć najpiękniejsza.
  Widział, gdy przechodzili przez przedpokój do wyjścia, że komponowali się idealnie. A jemu się to podobało. Lubił estetykę.
  Dotarli na kolację i, można powiedzieć, miło spędzili czas. Jedzenie było dobre, ale nie nazwałby jej wybitną. Jadał lepsze. On jednak był dość wybredny. I bardzo wymagający. Swojej niechęci jednak nie wylewał zbyt gęsto. Jedzenie, jego struktura czy smak, nie wywoływały w nim większych skrajnych emocji. Ale jedno smakowało bardziej, inne mniej.
  Gdy wrócili do hotelowego pokoju było już raczej późno. Gio przejął do Navi okrycie i odwiesił je, samemu też ściągając marynarkę od swojego garnituru. Przeszedł niespiesznie w kierunku drzwi tarasowych, za szkłem których rozciągał się widok na otoczoną nocą Niagarę.
  Odwrócił głowę, by spojrzeć na Navi.
  — Masz ochotę na jacuzzi? — Kazał je podgrzać jeszcze zanim przyjechali. Aby nie skończyli jak pewnie YouTuber, który zapłacił dwa i pół tysiąca za pokój, a jacuzzi było niewłączone, a woda w nim zimna.

Navi Yun
pies (canine.west)
metagaming. meta-kurwa-gaming. całą resztę dzielnie zniosę.
28 y/o, 162 cm
Asystentka Dyrektora Strategii w Avalon Global Industries
Awatar użytkownika
I don't pay attention to the world ending. It has ended for me many times, and began again in the morning.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Lubiła wyglądać ładnie, ale też chciała tego. Potrzebowała wyglądać dobrze, bo zwyczajnie, egoistycznie chciała, aby zawiesił na niej oko. Aby zlustrował ją tym spojrzeniem, aby powiedział co uważa. Szczerze. Bo chociaż jako kobieta dbała o siebie, to często robiła to dla samej siebie. Nie obchodziło ją zdanie Subina, chociaż musiała na nie zważać przy wyborze ubioru czy nawet przy makijażu. Jej mąż bardzo otwarcie komentował jej styl, często każąc jej się przebrać, kiedy nie pasowała do jego wyobrażenia. W pewnym momencie nawet do tego przywykła, albo raczej - nauczyła się, co przypadnie mu do gustu, nawet jeśli nieco to odbiegało od jej normy. Przy Renoir zauważyła, że gusta w tym przypadku mieli bardzo podobne. I cokolwiek jej się podobało, podobało się także jemu. A przynajmniej takie wrażenie sprawiał.
Jej to pasowało. Czuł się w końcu swobodnie i dobrze. Jak ona.
Dlatego też słysząc komplement, kąciki ust powędrowały jej do góry w bardzo subtelnym, ale wdzięcznym uśmiechu.
Kłóciłabym się z tym, ale dziękuję — odpowiedziała. Kultura nakazywała, aby zaprzeczyć, niemniej poczuła się mile połechtana, kiedy stwierdził, że nawet o poranku wyglądała dobrze. To była miła odmiana. Mogła podejrzewać, że mówił to co chciała usłyszeć. Że mówił rzeczy, które nie były prawdą, ale sprawiały, że była zadowolona. Brała pod uwagę brak szczerości, ale w tym momencie brzmiało to po prostu dobrze. I może chciała wierzyć, że faktycznie tak uważał. — Miło to słyszeć. — Jak raz. Bo jej mąż wiecznie ją krytykował i to do tego stopnia, że zmuszona była wstawać przed nim, aby nie widział jej bez pielęgnacji, makijażu oraz odpowiedniego ubrania. Nie mogła chodzić jak niektórzy w wyciągniętych t-shirtach i krótkich, dresowych spodenkach. Nie mogła mieć normalnego koka, przeciągniętych o jeden dzień włosów czy nieogolonych nóg. Zawsze musiała być idealna.
I to było męczące, nawet jeśli problem wydawał się być błachy. Bo kto normalnie by narzekał, że musi o siebie dbać, chodzić do kosmetyczki i fryzjera, aby wyglądać dobrze? Większość pragnęłaby takiego życia, ale dla niej to była męczarnia. Może gdyby sama o tym decydowała, to faktycznie sprawiałoby jej przyjemność.
Miło było więc się od tego oderwać i być traktowaną z szacunkiem, a także pewnym podziwem. Zupełnie jakby faktycznie się komuś podobała. I mogłaby podejrzewać Gio o kolejną grę, ale… ta gra trwała już długo. I każdego dnia się pogłębiała. Kolacja nie była też wyjątkiem. Bo jak towarzyszyła mu cały wieczór, tak ani razu nie poczuła się do czegoś zmuszona. Nie była znudzona rozmową, przytłoczona. Nie chciała uciec, nie myślała o tym, aby wieczór się skończył i mogli wrócić do pokoju. Czas leciał szybko i nawet nie zauważyła kiedy kolacja dobiegła końca. Bo chociaż jedzenie nie zrobiło największego wrażenia, to nie o nie tutaj chodziło.
Przynajmniej nie jej.
Po powrocie do pokoju oddała swoje okrycie, za co podziękowała i przeszła wgłąb apartamentu. Dzisiejszy dzień był bardzo intensywny, więc była nieco zmęczona, ale to było to pozytywne zmęczenie. Takie, które napawało jeszcze energią. Przeszła więc w kierunku mężczyzny, zatrzymując się przy nim, co by móc zerknąć na parujące jacuzzi, które już na nich czekało.
Żal nie skorzystać — odpowiedziała, zerkając na mężczyznę z boku. Skoro już woda została nagrzana… to przecież nie mogła się zmarnować, prawda?
Otworzyła drzwi na taras, czując ten przyjemny, ale w miarę ciepły wiatr wieczoru. Podeszła do podgrzanego zbiornika i zanurzyła ostrożnie palce w wodzie, która była odpowiednio gorąca, że niemalże czuła jej ciepło na ciele, a nawet się jeszcze nie zanurzyła. Nie miała co prawda stroju kąpielowego… ale to raczej nie miało być problemem.
Miała zawsze bieliznę. Dopasowany komplet, bo tylko takie nosiła.
Odwróciła głowę w kierunku mężczyzny i zgarnęła rozpuszczone, czarne włosy z tyłu, na jedno ramię.
Pomoże pan? — spytała, prosząc go tym samym o rozwiązanie gorsetu sukienki, który na sobie nosiła. Może i mogłaby sobie poradzić sama, ale… co to za przyjemność rozbierać się samemu?

Giovanni Salvatore
36 y/o, 189 cm
Dyrektor strategii w AG Industries
Awatar użytkownika
Living in your mind now, too late 'cause you're mine now. I will make you free when you're all part of me.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her/bitch
postać
autor

  Czuł, jak atmosfera powoli zgęstniała. W ten subtelny i znaczący sposób. Nie reagował na jej pytanie. Nie mówił niczego. Ale też nie rozciągał tego momentu od jej słów, do jego działania jakoś szczególnie długo. Na tyle, na ile było to potrzebne, aby coś zaczęło przeskakiwać w atmosferze. Jakby elektryczny impuls. Pierwszy taki. Ruszył jednak w jej stronę w ciszy i bez większego pośpiechu. Bez zbędnego dramatyzmu w tej chwili, ale jednocześnie na tyle znacząco, aby panująca atmosfera nie ulotniła się.
  Jego dłonie bezbłędnie odnalazły wiązanie gorsetu, aby niespiesznie je opracować. Nie dopytywał, czy jest tego pewna. Znali się już na tyle i łączyło ich tyle, że taka prośba była w zasadzie niczym wielkim. A jednocześnie czymś wielkim. Pewnym znakiem zaufania. I może też zaproszeniem. Nie trwało to długo, bo ponoć wystarczyło jedno poluzowanie i już szło. Zrobił to, ale też pomógł jej poluzować materiał. Na tyle, by sama suknia zsunęła się po jej skórze, odsłaniając jej plecy, biodra, pośladki i nogi. Aż dotarła na sam dół.
  Przesunął niespiesznie spojrzeniem po jej półnagiej sylwetce. Widok sprawiał mu satysfakcję. W jego oczach na moment zatliła się chłodna fascynacja, której nie próbował ukryć. Bo nie musiał, bo nie chciał. Bo i tak tego nie widziała – a nawet jeśli widziała jego spojrzenie odbite w szklanych drzwiach tarasowych, to dobrze.
  Jego dłoń osiadła na jej karku, a potem leniwie zsunęła się wzdłuż linii jej kręgosłupa w subtelnym zawłaszczeniu. W dotyku, który miał być równie delikatnym przypomnieniem dla jej skóry. Pamiętał o czym rozmawiali parę godzin temu. I pamiętał jak snuła insynuację, że jej pamięć co do ich kontaktu już się zaciera. Nie sięgał po nią już teraz – gdy tylko dotarł na wysokość jej krzyża, zatrzymał się.
  — Pójdę po szampana. — Trudno, aby podczas kąpieli w jacuzzi, z takim widokiem, zabrakło złotego napoju z bąbelkami. — Nie czekaj. Zmarzniesz. — A byłaby szkoda. Chociaż z drugiej strony – mógłby ją rozgrzać. Ale chyba nie o to chodziło. Chodziło o subtelną grę. Bo on ją rozpoczął i raczej zdawał obie sprawę, że ona to czuje.
  Navi była bystra. I to w niej doceniał. Bo była też dla niego wyzwaniem. Bo niczym wielkim było rozgrywać kogoś, kto nie orientował się za dobrze w tym, co się działo.
  Schylił się, by podnieść jej sukienkę, aby ona nie musiała tego robić. Odłożył ją na oparcie sofy. Przeszedł przez salon i dodał do minibarku, skąd wyciągnął szampana. Przygotowane już wcześniej przez obsługę, na ich powitanie, kieliszki ustawił na blacie biurka, a potem odkorkował butelkę i rozlał pewną ilość szampana do szkła. Zebrał je w jedną rękę, a butelkę w drugą, aby dołączyć do Navi na tarasie.
  Odstawił przedmioty na niewielki stolik przy jacuzzi. A potem ściągnął z siebie ubranie, odsłaniając na początku górną część swojego korpusu, a potem dolną, ostatecznie zostając w samych bokserkach w odcieniu Danon. Jakkolwiek źle to nie brzmiało.
  Wsunął się do zbiornika wypełnionego gorącą wodą, na panelu pod ręką uruchamiając przycisk od bąbelków. Następnie przesunął się na tyle, by sięgnąć po kieliszki. Gorąca woda i alkohol, zwłaszcza z bąbelkami, to musiał być świetny pomysł.
  Podał szkło kobiecie, a potem usadowił się wygodnie. Pozwolił, aby gorąca woda otoczyła jego mięśnie, z wolna sprawiając, jak błogie rozluźnienie rozbijało je, jeden po drugim. Potrzebował tego. Potrzebował, aby coś rozluźniło jego ciało. I zdecydowanie potrzebował, aby nie były to dłonie Kevina.
Otworzył oczy, które przymknął na ten moment, w którym oddał się pierwszej rozkoszy z kąpieli. Jego spojrzenie padło na kobietę. Uniósł nieznacznie kieliszek, w niemym sygnale do toastu, a potem pochylił głowę. Tak, jakby dając jej do zrozumienia, że pije jej zdrowie. Wychylił dwa, może trzy łyki, a potem odstawił szkło na krawędź jacuzzi.
  — To może — zaczął spokojnie — opowiesz mi o sobie nieco więcej niż ostatnim razem. — Ostatnim razem po zdarzeniu w Tajlandii. — Wiem już o tobie trochę. Trochę z wierzchu, co sama chciałaś pokazać. Trochę z własnych obserwacji. Trochę z tego, co mówiłaś. Mam pytać? Będę pytał. Jaka jest jedna guilty pleasure, z powodu której nie czujesz się winna?

Navi Yun
pies (canine.west)
metagaming. meta-kurwa-gaming. całą resztę dzielnie zniosę.
28 y/o, 162 cm
Asystentka Dyrektora Strategii w Avalon Global Industries
Awatar użytkownika
I don't pay attention to the world ending. It has ended for me many times, and began again in the morning.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

To była gra. Ich gra. Subtelna, ale bardzo wymowna.
Czuła jak się zbliża. Jak jego dłonie dotykają materiału gorsetu, który miała zawiązany na plecach. Jak palce suną po sznurkach, które pod jego wpływem powoli zaczynają się rozwiązywać, a ona czuje luz w okolicy klatki piersiowej. Wiedziała co robiła. Wiedziała co on robił. Każdy ruch był świadomy, tak samo jak słowo oraz decyzja. Mogła się sama rozebrać, bo to nie była filozofia, aby pociągnąć za odpowiednie wiązanie… ale wolała, aby on to zrobił. Chodziło o ten gest oraz to wyczuwalne napięcie, które było wręcz wyczuwalne, kiedy dystans pomiędzy nimi stał się mniejszy. I chociaż nie mógł tego widzieć, jej kącik ust jej drgnął w zadowoleniu, bo czuła na sobie jego ciężkie spojrzenie, kiedy materiał sukienki odsłonił jej porcelanową skórę. Nie musiała patrzeć w bok, aby wiedzieć, że na nią patrzył. I w jaki sposób to robił.
Przez jej ciało przeszły delikatne ciarki, kiedy bezpośrednio na skórze wyczuła jego palce. Przyjemna fala ciepła rozlewała się po każdym centymetrze jej skóry, którą dotykał. Od karku, aż przez całą długość kręgosłupa. Pozostawiał za sobą ścieżkę, którą odczuwała jeszcze jakiś czas. Jego dotyk był czymś, czego oczekiwała i czego chciała. Nawet jej własny mąż, przez te wszystkie lata, nie wzbudzał w niej takich odruchów. Takich wewnętrznych emocji.
I rozochocenia. Samym dotykiem, a czasem nawet spojrzeniem.
Zerknęła na niego przez ramię, kiedy zabrał rękę ze stwierdzeniem, że idzie po szampana. Idealny napitek na dzisiejszy wieczór. I chociaż do kolacji pili już wino, to nie mogła się przecież oprzeć propozycji. Chociaż nawet nie pytał jej o zdanie.
Gdy wrócił się do salonu, kącik ust jej drgnął raz jeszcze. Odprowadziła go spojrzeniem, po czym skierowała się do jacuzzi. Zanurzyła stopę w gorącej, przyjemnej wodzie, a potem kolejną i zanurzyła się w pełni. Jej ciało potrzebowało tego opływu ciepła. Mięśnie tego potrzebowały, a także zwykła, ludzka podświadomość, która mogła się zrelaksować. Subin nigdy o to nie dbał, więc miała raz kolejny wyraźną różnicę między dwójką mężczyzn. I ich traktowaniem.
Oparła się frontem o jedną ze ścianek jacuzzi, tą która miała widok na Niagarę i skrzyżowała na niej przedramiona. Ułożyła brodę na rękach i wlepiła spojrzenie w szumiącą wodę oddalonego wodospadu, chyba w dalszym ciągu nie mogąc trochę uwierzyć, że jej życie się nagle tak drastycznie zmieniło. Że już nie prała gaci męża i nie wysłuchiwała jego obelg, a także bezpodstawnej krytyki, którą podkopywał jej zdanie o samej sobie, tylko leżała w gorącym jacuzzi, z widokiem na Niagarę, w pieprzonej Kanadzie. Nie mówiąc o tym, że to ona czekała, aż niesamowicie przystojny mężczyzna, dyrektor strategii wielkiej firmy, przyniesie jej szampana.
Jakby ktoś się jej kiedyś powiedział, że to tak będzie wyglądać, to by go wyśmiała.
Gdy wrócił, nie odrywając przedramion od ścianki, odwróciła lekko głowę w bok, aby na niego spojrzeć. Na to jak rozpinał koszulę, aby odsłonić swój świetnie zbudowany tors. Rozbudowane ramiona i plecy. Nie mówiąc o tyłku, bo musiała przyznać, że ten również robił wrażenie.
Przejęła od niego kieliszek z szampanem, dziękując przy tym. Uniosła go wyżej w niemym geście toastu, a potem wraz z nim upiła dwa łyki.
Guilty pleasure? — powtórzyła, zaraz jednak na dłużej się zamyślając nad jego pytaniem. — Kiedyś uwielbiałam kupować bieliznę, której nigdy nie założyłabym przy mężu. — Trzymała ją ukrytą w szufladzie. Nie dla niego, ale dla siebie. Jako taki symbol wolności i wyzwolenia. — No i czasami, jak potrzebuję się dowartościować, to tańczę. W samotności. Do głośnej muzyki. — I nie był to hip hop czy żaden typowy taniec, który można było zobaczyć. Akurat ona wiedziało, że jej ciało mogło być bronią. Czuła często na sobie spojrzenie obcych mężczyzn, gdy wychodziła na spotkania z mężem. Dlatego, jak znowu została obrażona, dowartościowywała się i przypominała sobie, że jest wystarczająco dobra. Przynajmniej dla samej siebie. — Nie mówię, że robię to dobrze, ale staram się być na tyle kobieca, na ile to możliwe. — Czyli bardzo. Nie miała doświadczenia tanecznego, ale jak chciała, to potrafiła robić… rzeczy. Widziała wystarczająco dużo, aby niektóre rzeczy powtarzać samemu, a niekoniecznie przy mężu. Najważniejsze jednak było to, że zwyczajnie jej to pomagało.
Poruszyła się i oparła bokiem o ściankę, zwracając frontem do niego. Między palcami wciąż trzymała kieliszek z szampanem, który musował w szkle.
Gdzie przebiegają pańskie granice? — psychiczne, emocjonalne… może też seksualne. O ile jakieś miał, chociaż podobno każdy miał. — I co się stanie jeśli je przekroczę? — spytała, nie spuszczając z niego spojrzenia. Była ciekawa, a także zafascynowana. I jak się okazywało, lubiła balansować na granicy nie tylko przyzwoitości, ale również bezpieczeństwa.


Giovanni Salvatore
36 y/o, 189 cm
Dyrektor strategii w AG Industries
Awatar użytkownika
Living in your mind now, too late 'cause you're mine now. I will make you free when you're all part of me.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her/bitch
postać
autor

  Wyczekiwał jej odpowiedzi, przez cały czas lustrując ją uważnie spojrzeniem. Jego wzrok z wolna ześlizgiwał się po ciele zanurzonym w gorącej wodzie, jednak nie zatrzymywał się nigdzie szczególnie długo. Nie na tyle, aby można było uznać to za nieprzyzwoite. I nie na tyle, aby można było mówić o taksowaniu wzrokiem. Robił to, ale subtelnie. Podziwiał ją, bo była piękna. I jej uroda bardzo przyjemna dla oka. Estetyczna, nawet półnaga. A on bardzo lubił wszystko to, co estetyczne. Zwłaszcza, jeśli niosło za sobą również intelekt
  Jej odpowiedź – cóż. Może nie powinna, ale rozczarowała go. W pewnym promilu, ale poczuł coś w umyśle, co załaskotało go pod czaszką. Być może spodziewał się czegoś większego, może na to liczył. A może właśnie zakładał, że nie padnie nic tak ogromnego i demaskującego, bo mógł ją hamować prosty, ludzki wstyd.
  — To są twoje guilty pleasure? — spytał, unosząc przy tym wymownie brew. Układ mięśni na jego twarzy był zaplanowany, aby w pełni mógł przedstawić zdziwienie. Nie odczuwał go jako takiego, nie tak głębokiego. Ale własne reakcje nierzadko musiał przerysować, aby dla innych były po prostu ludzkie. — Taniec i zakup bielizny? To raczej coś, czego nie powinnaś robić w domu Subina, ale to nie jest zwykły guilt. Co innego, gdyby ten taniec był… no nie wiem – choćby nago czy po prostu erotyczny. To o czym mówisz, w mojej ocenie, według ciebie powinno być tym, co budzi poczucie winy, a tak naprawdę nie jest, to wynik schematu w którym żyłaś. To, co robisz, jest jak najbardziej naturalne. I nie wpisuje się w ramy „guilty pleasure”, więc — mówiąc to wszystko sięgnął do kieliszka, by schwycić go i przysunąć do ust — zastanów się lepiej. Jeśli niczego nie znajdziesz, to chyba będę musiał zmienić pytanie. — Wychylił spokojne dwa łyki szampana, nie odrywając spojrzenia od kobiety. Takiego, w którym zamknięta była drobna, ledwie namacalna prowokacja. Wystarczająca dla niej, by mogła ją zrozumieć.
  Odstawił kieliszek na ramę jacuzzi, operając się oburącz o brzegi. Ten wyraz twarzy i to spojrzenie, które przywdział chwilę temu, wciąż pozostawały na miejscu. To tak, jakby teraz naprawdę rozważał zmianę tego pytania.
  Ale Navi przyszła ze swoimi pytaniami, jeszcze zanim on sam zdołał się odezwać. Lub może po prostu na to czekał.
  — To ty miałaś mi opowiadać o sobie, Navi. To ty jesteś moją fascynacją. — Już kiedyś powiedział jej o tym wprost, więc nie wahał się, tak jak i wtedy, by w ten sposób o niej powiedzieć. Poprawił to, w jaki sposób siedział. — Nie przypominam sobie, być mówiła o mnie w ten sam sposób. — Posłał jej minimalistyczny uśmiech. — Poza tym, twoje pytanie było bardzo otwarte. To drugie nawet całkiem intrygujące. — Uśmiechnął się w tym momencie lekko, kącikiem ust. Nawet trochę filuternie, trochę też zagadkowo. Ale jego postawa sugerowała raczej, że nie otrzyma odpowiedzi, a na pewnio nie teraz. Tak, jak już zaznaczył i jak powiedział wcześniej – miało chodzić o nią.
  Domyślał się, że mogła chcieć o nim wiedzieć więcej i zamierzał jej co nieco dać. Tyle ile mógł, a przy okazji tyle, aby mogła myśleć, że faktycznie się odsłonił. Nie mógł mówić jej prawdy, na pewno nie całej. I nie w każdym zagadnieniu. To, o co zapytała teraz było jak temat rzeka. I nawet sam, gdyby chciał odpowiedzieć szczerze, to nie wiedziałby od czego zacząć. Mógł odpowiedzieć w każdy sposób i zaczepić o wiele tematów. W tym również o seks.
  — Mówiłaś, że tańczysz — podjął. To mu zdradziła jeszcze wtedy, kiedy usiedli, aby porozmawiać po całym zdarzeniu w Tajlandii. — I chyba nawet podpowiadałaś mi, że to całkiem zmysłowy taniec. Skoro teraz przy tym jesteśmy, i wiedząc czym to dla ciebie jest, to nie ukrywam, że chętnie bym to zobaczył.
  Nie zamierzał tego ukrywać. Zwłaszcza, że decyzja była tak naprawdę jej. Czy się przełamie i mu to pokaże. Bo, tak jak powiedziała, do tej pory robiła to w samotności. W momencie, w którym chciała samą siebie dowartościować. A chyba znała go już na tyle, że zawsze był obok, by zrobić to za nią. By szepnąć odpowiednie słowo, które powoli będzie odbudowywać jej pewność siebie. I poczucie własnej wartości. Ta, z kolei, nie powinna zaczepiać o opinię innych, ale wiedział, jak to było. Niby mówiło się, że najważniejsze było to, co samemu się o sobie myślało, a jednak – dla człowieka istotnym było to, co inni myśleli. I to jak nas widzieli. To się wiązało z potrzebą odczucia pasowania. I on nie był w tym skrajnie różny. Też działał tak, aby społeczeństwo widziało go jako „swojego”.
  Jednak w jego przypadku chodziło o coś zupełnie innego.

Navi Yun
pies (canine.west)
metagaming. meta-kurwa-gaming. całą resztę dzielnie zniosę.
28 y/o, 162 cm
Asystentka Dyrektora Strategii w Avalon Global Industries
Awatar użytkownika
I don't pay attention to the world ending. It has ended for me many times, and began again in the morning.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

To co dla niej mogło być guilty pleasure, dla niego mogło być ledwie dziecięcą żenadą. Nie uważała jednak, że to co powiedziała miało być gorsze od innych. Każdy miał swoje granice, każdy miał swoje przeżycia, więc dla każdego co innego będzie definicją „guilty pleasure”. Ona była przez lata kobietą zamkniętą w domu, czterech ścianach i dla niej najprostsze rzeczy były czasem wyzwaniem, więc można się było też spodziewać, że jej odpowiedź na pytanie także nie będzie… niewiadomo jak satysfakcjonująca i zmieniająca wszystko.
Nie jestem przyzwyczajona do tego, żeby ktoś uznawał moje pragnienia za naturalne — stwierdziła spokojnie, odwracając od niego spojrzenie i przerzucając je na krajobraz wodospadu. — Kiedy żyjesz długo w miejscu, gdzie twoje ciało nie należy do ciebie, a twoje potrzeby są śmieszne albo niewygodne... to nawet bielizna w szufladzie staje się aktem buntu. — powiedziała, zerkając na niego z boku, w palcach obracając kieliszek z szampanem. — Więc jeśli to dla pana niewystarczające, w takim razie muszę pana rozczarować i prosić o zmianę pytania. — Najwyraźniej była nudniejsza niż mógł zakładać i nie była tak zaskakująca.
Nie powinno być jednak zadziwiające, że ona także chciała coś o nim wiedzieć, bo gdyby mieli porównać swoje informacje, to… on wiedział o niej o wiele więcej. Ona znała podstawy, jak się nazywał, kim był, gdzie mieszkał i pracował. A i tak nie było to wszystko, bo sporej części nawet nie była świadoma. On, w przeciwieństwie do niej, miał znacznie więcej informacji. Czułą więc pewien niedosyt.
Mogła więc się też spodziewać, że jej nie odpowie, a przynajmniej nie na początku, chociaż przecież zarzekał się, że jeśli zapyta, to będzie z nią szczery. Więc może wystarczyło sprecyzować pytanie.
Panie Salvatore, jest pan intrygującą, bardzo inteligentną postacią. — A z takimi wcześniej nie miała wiele do czynienia. Wyróżniał się mocno na tle przeciętności w której swego czasu przyszło jej żyć. — Musi się pan domyślać, że jestem panem bardzo zafascynowana, i to na tyle, aby zaryzykować więcej, niż powinnam oraz aby zostać dłużej, nawet jeśli wiem, że wyjście będzie trudniejsze niż wejście. — Bo to z nim pojechała do Kanady, porzucając wszystko co znała. Zaryzykowała dla nowego życia, ale gdyby propozycja padła od kogokolwiek innego, nigdy by jej nie przyjęła. I co ważniejsze, zostawała przy nim, nawet jeśli, jako wolna osoba, mogła przecież się wyprowadzić. Poszukać czegoś małego, ciasnego, ale własnego.
A jednak zostawała. Mieszkała z nim. I to nie ze zwykłej, ludzkiej wygody.
Powiedział pan, że pytanie było intrygujące. Ale nie odpowiedział pan na nie, nawet częściowo. A ja pytam, ponieważ chcę wiedzieć, czy jest coś, czego pan się boi. — Bo wydawał się być niewzruszony na nic, a przecież był tylko człowiekiem, prawda? Musiał się czegoś bać. No chyba, że miał zaburzone odczuwanie strachu. I nawet jeśli, to byłaby dla niej kolejna, cenna informacja, bo chociaż swoje widziała i mogła wyciągać pewne wnioski, to nie mogła bezpośrednio stwierdzać z kim ma do czynienia. — Albo… czy są takie granice, które jeśli przekroczę, sprawią, że w końcu przestanie pan kontrolować sytuację. — Bo nigdy tego nie robił. Nie widziała go zdenerwowanego. Nawet wtedy, na tarasie, gdy mówił wszystkie te okropne rzeczy, doskonale wiedział co robił. Był spokojny, opanowany… i całkowicie kontrolował sytuację. Jak praktycznie zawsze. Nic więc dziwnego, że chciała wiedzieć czy było coś, co mogłoby go z tej idealnej równowagi wyprowadzić.
Zerknęła na niego z boku, a kącik ust jej niemalże niezauważalnie drgnął. Ukryła jednak ten gest w kieliszku do szampana, biorąc kolejny łyk alkoholu.
Tańczę, kiedy nikt nie patrzy. Wtedy, kiedy mogę być całkowicie naga. — Nie tylko ciałem. Usiadła do niego bokiem, podpierając się jedną ręką o podparcie jacuzzi, w drugiej trzymając kieliszek. — Chce pan to zobaczyć po to, żeby mnie podziwiać? Czy może po to, żeby ocenić? A może, żeby to sobie wyobrazić potem, kiedy już nie będzie pan ze mną w tej wodzie? — spytała, nie spuszczając z niego ciemnego spojrzenia. — Każda z tych opcji jest kusząca, ale żadna nie wystarczy, żebym się rozebrała z tego, co dla mnie najintymniejsze. — Nawet jeśli dla niego miało to być coś zwyczajnego, to ona nie była nim. Przez lata tego nikomu nie pokazywała, zatrzymując to dla samej siebie. Samo to, że się do tego na głos przyznała, było osiągnięciem. — Chce pan to zobaczyć? To musiałby pan pokazać mi swoją wersję. Pokazać co pan robi tylko wtedy, kiedy myśli, że nikt nie patrzy — dodała, uśmiechając się lekko, jakby z odrobiną wyzwania. Czemu tylko ona miała się obnażać? Zwłaszcza, że widział ją już w wielu różnych stanach, nawet wtedy, gdy była najsłabsza. — Inaczej będę tylko kolejną kobietą, która się rozebrała, bo mężczyzna ładnie poprosił. — A ona już nie chciała być „kolejną”.
36 y/o, 189 cm
Dyrektor strategii w AG Industries
Awatar użytkownika
Living in your mind now, too late 'cause you're mine now. I will make you free when you're all part of me.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her/bitch
postać
autor

  Tego akurat się domyślał. W swoim wielkim zbiorze schematów i oduchów ludzkich potrafił bardzo łatwo przypisać odczucia, które mogły wywołać jego słowa. I pewien algorytm zachowania. Tak, jak powiedziała, dla niej to był guilt. I tak, jak on powiedział, rozumiał z czym ów guilt mógł się wiązać, a konkretniej z domem Subina. To było środowisko tak toksyczne, że nawet za oddychanie mogłaby odczuwać poczucie winy. Wiecznie upominana, wiecznie niedowartosciowana, wiecznie ograniczana. Dochodziło do etapu, w psychice ludzkiej, w którym żyło się w strachu i kwestionowało się własne, dla innych – typowo ludzkie, działania.
  I ona była tego dobrym przykładem.
  — Zmienimy więc pytanie — powiedział ze spokojem. — Nie dlatego, że to, co powiedziałaś, jest niewystarczające. — Należało zaznaczyć, że to nie to było powodem. Mógł być rozczarowany, owszem. Chociaż ciężko mówić w jego przypadku o jakiekolwiek emocji, takiej głębszej i nieudawanej. Może bardziej właściwym słowem byłoby „niezaskoczony” bo jej odpowiedź zdawała się być przewidywalna. Nie w samej zawartości, tym że kupowała seksowną bieliznę czy tańczyła, ale w tym, że nie były to rzeczy iście złe. Faktycznie guilty.
  Trudno jednak szukać czegoś bardziej winnego w kimś, kto winny czuł się za wszystko.
  Przyjął to, co wydawało się być komplementem. Swojego rodzaju pochlebstwem. I musiał przyznać, choć zrobił to w ciszy, że miała rację. Samo to, że zdecydowała się wyjechać na drugi koniec świata było wyjątkowo wymowne. Ale znów, jako ktoś, kto lubił rozpatrywać jeden przypadek na mnóstwo logicznych sposobów, mogło nie chodzić tylko o niego, a o tę wolność, której dawał jej coraz więcej już wtedy i z którą ją zapoznawał. Ale przy tym wszystkim – pewne przywiązanie, które wynikło z traumy. Bo w końcu to on przybył po nią i wyciągnął z Tajladnii. Psychika ludzka, choć złożona, to pewne schematy miała proste. W tym momencie on był jej wybawcą, więc ufała mu. Mniej lub bardziej, ale ufała.
  — Nie ma — odpowiedział. Ni to fałsz, ni to prawda. Nie widział opcji, w której straciłby kontrolę nad sytuacją. Nawet we wściekłości, choć rzadkiej u niego, nie tracił rezonu. Wszystko było zaplanowane, jeśli plan zawodził, to w jego miejsce pojawił się inny. Nie widział opcji, w której w ogóle by stan rzeczy, bez kontroli, zaakceptował. Miał w tym pewną przewagę, bo brak odczuwania głębiej emocji było tyle samo zaletą, co i wadą. Nic nie działo się pod wpływem impulsu, a dzięki temu, nie szło tak łatwo wytrącić mu kontroli z ręki.
  Chociaż z perspektywy drugiej osoby, która o tym wszystkim nie wiedziała, nasuwała się na myśl pyszałkowatość. I wybujałe ego. Rażąca, zbytnia pewność siebie.
  Pozwolił sobie na niewielki, minimalistyczny uśmiech, którym najpierw skwitował jej słowa. Podobało mu się, jak sprytnie odwracała sytuację i nie poddawała mu się w pełni. Owszem, lubił absolutne poddaństwo, ale nie w dyskusji. Bo w takim momencie tracił kompletnie zainteresowanie, a później szacunek.
  — Czy mówimy teraz o mojej statystyce? Zdaję się, że przy tej powinnaś wiedzieć, że uplasowałaś się, niezmiennie, na wysokim miejscu. Jesteś pierwsza, dalej długo-długo nic. Jedyna, którą pamiętam. Nie z ciała, a z imienia, z pasji, zainteresowań, małych gestów. — Chociaż z ciała także, tego również nie zapominał. Ale nie stawiał tego na najważniejszym miejscu.
  Wypił szampana i odstawił kieliszek na ramę jacuzzi, zaraz jedną ręką opierając się na całej długości o nią, a drugą zginając w łokciu i podpierając na dłoni swoją głowę.
  — Niech będzie. Podoba mi się, jak grasz i szanuję cię Navi. — To było spore osiągnięcie. Nie był z tych, którzy twierdzili, że każdemu szacunek się należał. Chociaż każdemu ten pozór dawał. — Co zrobisz, jeśli powiem ci, że nie czuję? Nie jak modelowy bohater typowego smuta, ale po prostu. Nie przeżywam emocji. Nie tak głęboko jak ty. Że kiedy inni czują strach, albo złość, ja mam w mózgu tylko komunikat. Że to powinno być straszne. To powinno zdenerwować. Nie ma impuslu, nie ma działać według impulsu. — Powiedzenie tego nie było zaraz odkryciem jakiejś większej tajemnicy, w żaden sposób technicznie nie mogło mu zaszkodzić. Co najwyżej mogło zmienić jej myślenie o nim, ale jemu z tego tytułu żadna krzywda by się nie stała, a jego interesy nie byłyby zagrożone. — Nie czuję, nie dlatego, że uodporniłem się na to. Że zbiegłe wydarzenia wypruły mnie z emocji i uczuć. Nie czuję, bo taki się urodziłem.

Navi Yun
pies (canine.west)
metagaming. meta-kurwa-gaming. całą resztę dzielnie zniosę.
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Kanadzie”