36 y/o
Mark your calendar for Canada Day
180 cm
PR & talent manager, Samozatrudniony
Awatar użytkownika
🎄There's frost on every window, oh, I can't believe my eyes
And in my bones I feel the warmth that's coming from inside🧿
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiK
typ narracji3os
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Zabawnym było to, jak Mavi nie doceniała tureckiego show biznesu i swojego własnego powiązania nie z jedną, ale z dwiema znanymi osobistościami. Poza rozpoznawalnym bratem, przede wszystkim jej mama była kiedyś uwielbianą gwiazdą, a teraz - nawet jeśli nie była tego w pełni świadoma i być może wcale tego nie chciała - wyglądała bardzo podobnie do wciąż cenionej piosenkarki. Ona sama sobie umniejszała, ale Emir aż obawiał się tego, jak wiele uwagi może zacząć zwracać się w jej kierunku. Obiecał sobie, że zadba o jej wizerunek i bezpieczeństwo, nawet jeśli miało to oznaczać zarywanie nocy i oddelegowywanie pewnych obowiązków.
Nie byłby w stanie po prostu zostawić ją na pastwę wygłodniałego tłumu żądnego skandali, jak i wielu gwiazd, które z pewnością chciałyby popławić się w blasku córki legendy.
Uśmiechnął się szerzej, na moment odwracając spojrzenie na trzymaną w dłoni końcówkę kebaba. Wyglądał trochę tak, jakby speszyło go, że został na czymś przyłapany, mimo że przecież jedynie mówili o jej czerwonej sukience. Pokiwał powoli głową.
- Oznacza też odwagę i determinację. Cała nasza flaga jest czerwona, to ważny kolor. Tym bardziej przyciągnęłaś tak wiele uwagi. - Prawie dodał, że to też był ulubiony kolor jej mamy, co wiedział od Cema, ale uznał, że to mogłoby zachwiać dobry nastrój, przypadkiem wywołać jakieś niechciane myśli. Mavi zasługiwała w pełni na to, żeby to ją widziano, a nie odbicie jej mamy.
Skończył swojego kebaba, przetarł usta i wycierając dłonie, spojrzał również w górę, na rozgwieżdżone niebo, przyćmione zanieczyszczeniem świetlnym miasta. Westchnął głęboko przez nos, myślami uciekając do wspomnień bezpośrednio związanych z tym, jak obserwowali gwiazdy. Nie wiedząc, że jego ścieżka myślowa pokrywa się z tą w głowie Mavi, przywołał w pamięci miejsce, obrazy i uczucia towarzyszące im w takich romantycznych chwilach.
- Jesteś bardzo zmęczona? Mam pewien pomysł... - Odezwał się trochę znienacka, tonem sugerującym, że sam się zaskoczył. Spojrzał na nią z nadzieją i radosnym, odrobinę zadziornym błyskiem w oku, co mogło jej zasugerować planowaną przygodę i coś, co jej się spodoba.

Nie mieli daleko do przystani promów przecinających Bosfor. Pozwolił Mavi otulić się swoją marynarką, dzielnie znosząc chłód nocnego wiatru nad wodą, a kiedy dopłynęli na miejsce, poprowadził ją w kierunku znanej jej ścieżki prowadzącej na wzgórze oferujące spektakularne widoki zarówno w dzień, jak i nocą.
- Dawno tu nie byłem. Mam nadzieję, że nie pozostawiali sztucznego oświetlenia i nadal widok na gwiazdy będzie najlepszy w całym centrum Stambułu. - Przed nimi rozciągała się dróżka prowadząca na szczyt Pierre Loti. O tej porze wyciąg linowy już nie funkcjonował, więc pozostawało im pokonać tę trasę na piechotę.

Mavi Ayers
Obrazek
gall anonim
Nie będę nikogo ograniczać, ale nie lubię przerostu formy nad treścią
30 y/o
Welkom in Canada
172 cm
psycholog kliniczny w Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
„Now I have a machine gun. Ho-ho-ho.” — Die Hard
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjityp narracji
czas narracjiprzeczytaj posty to się dowiesz
postać
autor

Ochoczo przystała na plan Emira, domyślając się już na promie dokąd zmierzają. Przysunęła się blisko niego, aby oboje utrzymali nieco więcej ciepła, bo od wody niemiłosiernie bił chłód. Mavi nie chciała sobie nawet wyobrażać co to by było, gdyby prom zatonął, a oni musieliby płynąć do lądu. Głębia Bosforu przerażała ją w ten najgorszy, możliwy sposób. Nie spodziewała się, że Emir pomyśli o tym samym co ona, dlatego przez chwilę zastanawiała się, czy o Pierre Loti nie wspomniała na głos. Z tym miejscem wiązało się wiele przyjemnych wspomnień, zarówno sprzed czasu, gdy byli parą, jak wtedy, gdy chodzili za rękę i wydrapywała ich inicjały na ławce. Pomimo późnej pory, nie byli jedynymi żywymi istotami w pobliżu. Jednak wyróżniali się ubiorem, sama Mavi pomyślałaby na ich widok, że tu chyba gdzieś kręcą telenowelę. W pewnym momencie ujęła Emira pod rękę. Jej buty na obcasie utrudniały wspinaczkę. Póki co szli do przodu, nie skarżyła się i nawiązywała luźne tematy, bo sama informacja o tym, że dawno tu nie był wywołała przedziwny ucisk w żołądku. Dawno temu, czyli dziewięć lat temu? Czy jednak zabierał tu inne dziewczyny, może nawet o niej wspomniał mimochodem i patrzył na ich zachody słońca? Poczuła się zazdrosna o wyimaginowane kobiety, które równie dobrze mogły istnieć tylko w jej głowie. Od Cema wiedziała, że Saylan po rozstaniu rzucił się w wir pracy.
- Ze wszystkich miejsc w Stambule to chyba to zapamiętałam najbardziej - powiedziała, poprawiając kosmyk włosów za uchem - Kiedy byłeś tu ostatnim razem? - nie mogła się powstrzymać przed zadaniem tego pytania, przed poruszeniem tematu, choć wiedziała co usłyszy. A może Emir ją zaskoczy? Może miał z tym miejscem związane nowe wspomnienia? Bez niej. Niespodziewanie jęknęła, mocniej uczepiwszy się jego ręki. Stopa w obcasie niebezpiecznie się przechyliła na nierówności na ścieżce, wprawiając ją w chwilową grozę. Zwichnięcie czegokolwiek było ostatnią rzeczą, której potrzebowała. Szczególnie w Turcji.


Emir Saylan
Obrazek
mavielous
ścian tekstu, bo męczą oczy || błędów logicznych || ignorowania czynności postaci || narzucania reakcji/zachowania
36 y/o
Mark your calendar for Canada Day
180 cm
PR & talent manager, Samozatrudniony
Awatar użytkownika
🎄There's frost on every window, oh, I can't believe my eyes
And in my bones I feel the warmth that's coming from inside🧿
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiK
typ narracji3os
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Mógłby tu przychodzić wcześniej. Mógłby tu wybrać się na spacer choćby z Edą, przecież spotykali się od jakiegoś czasu i spray między nimi miały się dobrze, dopóki nie wręczyła mu testu ciążowego z pozytywnym wynikiem. Może nawet powinien ją tu zabrać, b to romantyczne miejsce, nastrojowe, doskonałe na spacery, spędzenie quality time razem, jako para.
Ale nie, nie przyszedł tu nigdy z Edą, klasyfikując to wzgórze jako miejsce stricte jego i Mavi. Było ich kilka na liście i chronił je przed "tworzeniem nowych wspomnień", bo absolutnie nie chciał spychać tamtych bardzo dobrych z piedestału. Mavi bezustannie zajmowała bardzo ważne miejsce w jego sercu, nawet jeśli romantycznie między nimi nic już nie miało prawa istnieć.
Był tutaj ostatnio... naprawdę dawno temu. Nie było to aż dziewięć lat, ale w chwilach bardzo głębokiej tęsknoty, kiedy trudy codzienności odbijały się na nim i potwornie żałował, że nie może się jej już zwierzyć jak kiedyś, porozmawiać, czy nawet razem pomilczeć na kamerze, patrząc jak śpi, czy jak robi cokolwiek, odnajdywał skrawek komfortu w takich właśnie "ich" miejscach. I wtedy z nią rozmawiał. W myślach, wyobrażając sobie co by odpowiedziała. I tęskniąc jeszcze bardziej.
Zanim zdążył odpowiedzieć, zatrzymał się zaalarmowany jej jękiem i nagłym mocniejszym chwytem za ramię. Spojrzał w jej kierunku czujnie, zaraz orientując się gdzie leży problem.
- Wszystko w porządku? - Drgnął tak, jakby chciał się pochylić i na własne oczy sprawdzić, czy nic sobie nie skręciła. Powstrzymał się, czując przy tym zimny dreszcz spływający po kręgosłupie, bo przerażało go jak bardzo odruchowe gesty chciał wykonywać sam z siebie. Powiódł spojrzeniem po brukowanej ścieżce, zdecydowanie nie nadającej się na spacer w obcasach. Przygryzł kącik ust od środka, zastanawiając się nad oczywistym pomysłem bardzo krótko. W końcu ponownie spojrzał na Mavi. - Obcasy to niebezpieczny środek transportu w tych warunkach. Choź, wezmę cię na barana. Tylko zdejmij buty, nie chce przypadkiem zostać dźgnięty szpilką. - Uśmiechnął się lekko na swój własny żarcik, troszkę nerwowo. Ale jednocześnie już gestykulując, że weźmie ją uwieszoną jak małpkę.

Poczekał aż podkasa sukienkę i trzymając szpilki w jednej ręce, obejmie go jednym ramieniem za szyję, kiedy schylił się, żeby złapać ją wygodnie pod kolanami. Zrobił sobie z niej "plecak", podtrzymując stabilnie, żeby nie zsuwała się i nie musiała uwieszać na nim niewygodnie. I w ten sposób ruszyli dalej. Dopiero teraz odpowiedział na jej pytanie.
- Ostatnio byłem tu chyba... pięć lat temu. A odkąd mam Zeytin, często myślę o tym, żeby zabrać go tu na spacer, ale... nie wiem co mnie powstrzymuje tak naprawdę. - Nie była to tak do końca prawda. Podejrzewał, że podświadomie kierowały nim dokładnie te same powody, dla których nie przyszedł tu z Edą. Ani z żadną inną kobietą. To miejsce było w pełni jego i Mavi i... chyba był masochistą i jednocześnie sadystą, że zabrał ją na spacer właśnie tutaj i właśnie teraz. W nocy. Oglądać gwiazdy.
Cholera, to całe neutralne i koleżeńskie pielęgnowanie znajomości chyba nie do końca mu się udawało.

Mavi Ayers
Obrazek
gall anonim
Nie będę nikogo ograniczać, ale nie lubię przerostu formy nad treścią
30 y/o
Welkom in Canada
172 cm
psycholog kliniczny w Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
„Now I have a machine gun. Ho-ho-ho.” — Die Hard
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjityp narracji
czas narracjiprzeczytaj posty to się dowiesz
postać
autor

Poderwała gwałtownie głowę, gdy Emir wystosował swoją propozycję. Z automatu zrobiło się jej cieplej, choć starała się odpierać wszelkie uczucia i wspomnienia. Kiedyś często nosił ją na barana, niekoniecznie z powodu potencjalnego skręcenia kostki. Bywała zmęczona i marudna, nie lubiąc drałować pod górkę albo iść z górki. Miewała kapryśne dąsy, które Emir umiejętnie zwalczał. Pamiętała bardzo dobrze bliskość spowodowaną stykiem ciał, więc odruchowo odmówiła, twierdząc, że da radę, aż w końcu się ugięła, mając nadzieję, że Emir niczego po niej nie pozna. Całkiem zgrabnie wskoczyła mu na plecy, obejmując nogami i rękoma, przy czym w jednej trzymała szpilki. Przez chwilę była spięta, próbując zignorować ciepłe jego ciała i przyjemny zapach, który był mixem wszystkiego co lubiła w Turcji - palonej kawy, łaźni, dymu papierosowego, słodkości i przypraw. Korzystając z tego, że Emir nie może jej widzieć, ukradkiem wciągnęła nosem jego zapach, który rozbudził miłe wspomnienia. Byli razem tacy szczęśliwi...
Poczuła dziwne ukłucie w sercu, gdy w końcu odpowiedział na jej pytanie. Pięć lat temu... Od razu pomyślała o jakiejś kobiecie, którą mógł tu przyprowadzać. W końcu miejscówka była idealna na randki, a Emir potrafił być romantyczny i czuły i... Zdała sobie sprawę, że jest zazdrosna o coś do czego nie mogła już rościć sobie praw. Mógł tu przyprowadzać kogo chciał. Po części żałowała, że tu przyszli, lecz z drugiej strony to prawdopodobnie ostatni raz kiedy są tu razem i mają sposobność spojrzeć na rozgwieżdżone niebo i nocną panoramę Stambułu, przeciętą pokrętną nitką Bosforu.
- Pewnie korki, praca i brak czasu - odpowiedziała za niego gładko, jakby nieświadomie chcąc zdjąć z niego ten ciężar, który był spowodowany wspomnieniami - Za młodziaka wszystkiego miało się więcej, a i tyle rzeczy nie irytowało... Fajnie, że nie ingerowano w to miejsce... Widzę, że prawie nic się tu nie zmieniło. W Toronto sprzedano podobne miejsce pod deweloperkę - powiedziała nieco przygnębiona, bo lubiła tamto miejsce, a protesty mieszkańców zdały się na nic.

Niósł ją do samej ławki i nie wiedziała na ile to świadomy wybór, a na ile pamięć, odruch. Poprawiła sukienkę i marynarkę, po czym siadając na ich ławeczce, założyła szpilki. Wzrok skierowała od razu do miejsca, która ponad dziewięć lat temu wydrapała scyzorykiem... Nadal tu było, choć przez lata przybyło innych inicjałów. Nic nie powiedziała, przesuwając opuszkami po chropowatej warstwie, aż odwróciła wzrok w stronę miasta. Ciszę przerwał dopiero odgłos używanej zapalniczki, podniosła na niego wzrok, gdy zaciągał się papierosem. Niewiele myśląc, z całkowitą swobodą sięgnęła do jego dłoni, muskając ją i zabierając papierosa, aby samej zapalić. Wypuściła dym w górę, próbując ułożyć z niego kółeczka, po czym wyciągnęła dłoń w jego stronę, aby odebrał swoją własność. Nie była palaczką, bardziej okazyjną i tylko na imprezach. Nikotyna nie pomagała jej na zdenerwowanie tak jak Emirowi, choć zawsze uważała, że po prostu wpadał w pułapkę uzależnienia, które napędzało potrzebę stałego sięgania po papierosa.
- No co? - zapytała z uśmiechem - Sam już się nauczyłeś tak robić? To wcale nie jest tak łatwe.



Emir Saylan
Obrazek
mavielous
ścian tekstu, bo męczą oczy || błędów logicznych || ignorowania czynności postaci || narzucania reakcji/zachowania
36 y/o
Mark your calendar for Canada Day
180 cm
PR & talent manager, Samozatrudniony
Awatar użytkownika
🎄There's frost on every window, oh, I can't believe my eyes
And in my bones I feel the warmth that's coming from inside🧿
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiK
typ narracji3os
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Odetchnął płytko, przez nos i uśmiechnął się sam do siebie. Poczuł... wdzięczność. Jej słowa zdjęły z niego przynajmniej część ciężaru i na chwilę wszystko inne stało się łatwiejsze.
- Tak, to pewnie to, masz rację. - Odwrócił nieznacznie głowę, ale i tak nie mógł na nią spojrzeć, mógł jedynie zasygnalizować chęć tym niewielkim gestem. Nie chciałby niechcący potknąć się i narobić szkód i sobie i jej. - Miasto i tak jest już ogromne, wiec wszelkie rozbudowy skupiają na obrzeżach. Nikt tego miejsca nie ruszy. - Nie miał co do tego stuprocentowej pewności, ale patrząc na to, jak zachowywano wiele takich miejsc, to nie było się czego obawiać.
Wspinał się na wzgórze poniekąd automatycznie. Znał tę drogę bardzo dobrze, lata temu w ten właśnie sposób pokonywali ją razem z Mavi przynajmniej trzy razy w trakcie jej pobytu w Turcji. I teraz nie skupiał się na stawianiu kroków, a na tym, jak jej ciepło otula go lepiej, niż marynarka, którą wciąż miała na sobie żeby nie marznąć. Kroczenie tą ścieżką wspomnień było pokrzepiające i rozbudzające, jakby właśnie otrząsał się z wieloletniego letargu. Jednocześnie było bolesne, ale mimo to nie pozbył się masochistycznej chęci brnięcia w tę chwilę i przeciągania jej możliwie jak najdłużej.
Zatrzymał się dopiero przy ławeczce, którą zajmowali zawsze, kiedy spędzali tu czas. osadził ją, nie chcąc żeby na boso stawała na zimnej ziemi i dopiero jak upewnił się, że jest bezpieczna, podniósł się do pionu i rozciągnął mięśnie odrobinę zastane przez konieczność utrzymywania jednej pozycji. Nawet jeśli w pewnym momencie spacer zaczął być dla niego bardziej męczący, bo niósł Mavi, to nie dał tego po sobie poznać. Nie miał na co narzekać.
Spojrzał na nią ponownie akurat w momencie, kiedy poświęcała uwagę ich wydrapanym inicjałom. To było tak dawno temu... a jednak wspomnienie wciąż pozostawało bardzo żywe. I zaatakowało nie tylko obrazami jej uśmiechu, kiedy z entuzjazmem wyskrobywała "E", trochę nerwowo rozglądając się, czy nikt ich na tym nie przyłapie. Dużo większe wrażenie zrobiło na nim to, co właśnie teraz poczuł - to pełne niespodzianek ciepło, którego brakowało mu kiedy był z Edą. Przełknął, bo niespodziewane nerwy wysuszyły mu gardło (i spacer z obciążeniem też) i wyciągnął z kieszeni spodni paczkę papierosów. Odpalił jednego i usiadł obok Mavi, zachowując między nimi grzeczny, przyzwoity dystans. Bo tak wypada.
Tylko że ona ten dystans znowu usunęła, tak bezpośrednio i bez pytania sięgając po jego papierosa. Subtelny dotyk jej palców na dłoni wywołał dreszcz wspinający się w górę ramienia, zostawiający za sobą ścieżkę gęsiej skórki. To było zbyt przyjemne i... zbyt znajome z innych sytuacji w przeszłości. Wpatrywał się w nią jak urzeczony, z nostalgią rosnącą z każdą chwilą, tęsknotą odbijającą się na mocno bijącym sercu. Tak jak myślał, że pogodził się już ze stratą jej lata temu, tak teraz coraz mocniej uświadamiał sobie, że wcale nie.
Drgnął lekko i ocknął się z chwili zawieszenia w oczarowaniu. Z szerszym, rozbawionym uśmiechem zakrywającym nerwowość, sięgnął po swojego papierosa.
- Palę już prawie dwadzieścia lat, kółka to jeden z pierwszych trików, na jakie wpada znudzony palacz. - Dla demonstracji zaciągnął się trochę głębiej i zaraz odpowiednio układając usta wypuścił kilka marnych kółek dymu pod rząd, ostatecznie wydychając resztę. - To trochę za mało gęsty dym, żeby mogły być widowiskowe. Dużo lepsze wychodzą z shishy. - Nie popisywał się, chociaż wszelkie uznanie, czy nawet lekkie spojrzenie podziwu Mavi przyjmował bardzo chętnie. - Nie będę cię nawet próbował uczyć robić kółek, palenie jest okropne, nie wpadaj w ten nałóg. - Już lata temu zdarzyło jej się w podobny sposób zaciągnąć jego papierosem, wiedział że nie jest palaczem i szczerze miał nadzieję, że nigdy nie stanie się taką ofiara nałogu, jak on. Ile razy starał się rzucić i myślał, że mu się udało, to nerwy, stres i presja udowadniały mu na nowo jak łatwo poddaje się tej potrzebie nikotynowego, chwilowego rozluźnienia.

Mavi Ayers
Obrazek
gall anonim
Nie będę nikogo ograniczać, ale nie lubię przerostu formy nad treścią
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Świecie”