-
🎄There's frost on every window, oh, I can't believe my eyes
And in my bones I feel the warmth that's coming from inside🧿
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiKtyp narracji3osczas narracjiPrzeszłypostaćautor
Rozdzielili się stosunkowo szybko, czego głównym powodem był... głód. Emir i Mavi ze zgodnością uznali, że na głodnego nie ma mowy nawet o samym spacerze. Niby wiedzieli, gdzie Cem i Eden zmierzali, więc teoretycznie mogli później do nich dołączyć.
Poprowadził ją w stronę cieśniny, wiedząc gdzie szukać otwartej do bardzo późna kebabiarni. Nie było sensu brać taksówki, czekało ich tylko kilka minut spaceru. Pod osłoną nocy, kiedy miasto było spokojniejsze, a od Bosforu bił aż przyjemny chłód, szkoda byłoby nie skorzystać z uroków, jakie miał do zaoferowania Stambuł.
Knajpa nie należała do tych wielkich, nie miała nawet jako taki wnętrza, wszystkie stoliki stały na zadaszonym, odgrodzonym białym płotkiem tarasie. Naprzeciwko wejścia, oddalona o dwa metry, znajdowała się barierka chroniąca przechodniów przed spadnięciem do Bosforu. Krzesła niekoniecznie zachęcały do siadania, szczególnie mając na sobie wieczorowe kreacje, ale zapach i niewielka kolejka sugerowały, że jakość serwowanego jedzenia wynagradza ewentualne niedogodności.
Stanęli w trzyosobowym ogonku, sprawnie obsługiwanym przez dwóch kucharzy. Nad ladą widniał podświetlony szyld z nazwami, zdjęciami i cenami, oferty menu z frytkami i napojem. Wzbudzali zainteresowanie. Jakby nie patrzeć, byli elegancko ubraną parą stojącą w ciasnej przestrzeni, nie przejmując się resztkami jedzenia leżącymi na ziemi, papierkami leżącymi na najbliższym stole i bryzą mierzwiącą włosy.
- Wolisz durum, czy doner? - Wskazał na główne opcje podania do wyboru, czyli zawijany placek, albo pita. - Mają do wyboru dwa rodzaje mięsa, można też wziąć mieszane i dodatki, jakie chcesz. Sos też możesz sobie wybrać, chociaż nie jest to jakaś szczególnie szeroka paleta. - Wskazywał Mavi wszystko po kolei o czym mówił. Niejednokrotnie byli w podobnym miejscu, nawet jeśli nie tym konkretnym i kiedyś wiedział co jej zamawiać. Mógłby strzelać i teraz, ale nie chciał spudłować, jeśli zmieniły się jej upodobania. I tak to na niego spadał obowiązek zamawiania, bo sprzedawcy niekoniecznie mówili po angielsku. Nie było to problemem, a właściwie z automatu umysł uznał to jako coś naturalnego.
Mavi Ayers

-
„Now I have a machine gun. Ho-ho-ho.” — Die Hard
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiżeńskietyp narracjityp narracjiczas narracjiprzeczytaj posty to się dowieszpostaćautor
Lubiła Stambuł nocą. Miasto miało wtedy zupełnie inny klimat, niż za dnia. W towarzystwie Emira zawsze czuła się bezpiecznie, dlatego z chęcią przystała na spacer. Czuła się trochę jak kopciuszek, bo gdzieś w tyle głowy wiedziała, że kradnie ich wspólny czas. Z drugiej strony, nie robiła nic złego. Jeśli wrzuci go do przegródki "wakacyjne znajomości" to wszystko będzie okej. Spędzą mile czas, a rano każde wróci do swoich spraw. Emir z pewnością miał co robić, choć w między czasie zdążył ponowić zaproszenie na poranne zakupy na bazarku, opowiadając o nowej cukierni. A ona się zgodziła.
Mavi była jedną z tych kobiet, które lubiły jeść i nie tyły. W Turcji szczególnie się to uwypuklało, bo nic jej tak nie smakowało jak wypieki i wszelkie wyroby. Kebaba uwielbiała, dlatego kiedy tylko w nozdrza uderzył znajomy zapach, skierowali tam kroki. Przystanęła przy Emirze, nie patrząc za specjalnie na pozostałych klientów, którzy byli mężczyznami. Zachowywała się zachowawczo, doskonale wiedząc, że zbyt długie spojrzenie lub uśmiech może zostać źle odebrane. Już i tak jej sukienka zwracała uwagę. Zapach frytury wzmagał apetyt, czuła jak brzuch zaczyna burczeć. Żeby mieć płaski brzuch, od rana piła jedynie wodę. Patrząc na tablice z menu, miała ochotę na kebaba XXXL.
- Doner, z baraniną w chlebku pita... Sos... Jest czosnkowy? Albo o... pamiętasz jak kiedyś jedliśmy kebaba z takim sosem... Nie, to chyba była sałatka podana osobno... z drobno posiekanych pomidorów, zielonej papryki, cebuli, ziół i przypraw... - usiłowała sobie przypomnieć nazwę, ale była turecka, więc oczywiście nie potrafiła jej powtórzyć. Acılı Ezme było cholernie pikantne i dla Mavi bardzo smaczne.
- I coś do picia - nie wyrywała się z chęcią zapłaty, mając na uwadze kwestie kulturowe.
Objęła się ramionami przy chłodniejszym podmuchu z nad Bosforu. Z jednej strony woda, z drugiej ciepło lokalu i nagrzanej ziemi. Czuła na sobie spojrzenia, ale nie reagowała. Jedynie zbliżyła się do Emira bardziej, tak aby odebrano ich jako parę.

-
🎄There's frost on every window, oh, I can't believe my eyes
And in my bones I feel the warmth that's coming from inside🧿
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiKtyp narracji3osczas narracjiPrzeszłypostaćautor
Spojrzał na nią, kiedy wspomniała o sosie i wcale nie musiał sięgać do przywołanego wspomnienia - a przyszło mu to bardzo łatwo - żeby wiedzieć o czym mówiła. Uśmiechnął się z nostalgią i pokiwał głową.
- Acılı Ezme. Okej. Woda? Czy napój? Mają też ayran. - Tradycyjny napój na bazie jogurtu najlepiej sprawdzał się w ciągu dnia, kiedy upał dawał się we znaki i ciało potrzebowało orzeźwienia. Nie mniej przy pikantnych daniach mógł być zbawienny w razie zbyt intensywnej ostrości.
Zauważył to drżenie przy mocniejszym podmuchu od Bosforu i to, jak przysunęła się bliżej. Aż jemu zrobiło się cieplej, co wytłumaczył sobie nagłą świadomością, jak wiele spojrzeń spoczywało teraz na Mavi. Męskich spojrzeń. Niektórych zbyt nachalnych, jak na jego gust. Zdjął z siebie marynarkę i bez pytania, czy tego potrzebowała, zarzucił ją na jej ramiona. Poprawił, ułożył, przygładził, tym samym przesuwając dłonią w dół jej pleców, zatrzymując rękę na wysokości talii. Nie zrobił tego z konkretną intencją, a instynktownie, jakby to miało być dodatkowa ochroną przed chłodem i tak wieloma zwróconymi na nią oczami, co wewnątrz paliło go nieprzyjemnie, nie podobało mu się na zbyt osobistej płaszczyźnie.
Zamówił ich kebaby, dla siebie biorąc klasyczny durum z mięsem mieszanym i wszystkimi dodatkami, również z sosem ostrym i dla zrównoważenia jogurtowym. Do tego dla siebie wziął napój herbaciany w puszce. Zapłacił za wszystko i odeszli kawałeczek na bok, żeby poczekać aż wszystko będzie gotowe.
- Zaproponowałbym, żebyś usiadła, ale chyba bezpieczniej będzie jednak postać. - Spojrzał na krzesła w zasięgu wzroku, każde z nich wyglądające tak, jakby widziało czystsze dni. Nie były uwalone sosem ani z resztkami jedzenia, ale przez samo zużycie i wystawienie na słone powietrze i słońce, wyglądały na co najmniej niegodne usadowienia na nich zadka ubranego w coś eleganckiego. No i nasiedzieli się w kinie, film trwał ponad dwie godziny.
Odebrał ich jedzenie całkiem szybko i mogli wyjść z terenu kebabiarni, oprzeć się o barierki z widokiem na ciemne wody Bosforu i światła przeciwległego brzegu. Pierwszy gryz duruma był jak zbawienie. Emir dopiero teraz poczuł, że był aż tak głodny, dotychczas trzymały go nerwy, emocje i napięcie profesjonalnego podejścia do całego wydarzenia.
- Cholera, chyba jeszcze nigdy mi tak nie smakował zwykły kebab. - Pokiwał głową z uznaniem, spoglądając na Mavi z zaciekawieniem, czy i jej smakowało.
Mavi Ayers

-
„Now I have a machine gun. Ho-ho-ho.” — Die Hard
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiżeńskietyp narracjityp narracjiczas narracjiprzeczytaj posty to się dowieszpostaćautor
– A jaki byłby niezwykły? – zapytała żartobliwie, wycierając kącik ust chusteczką. Przeniosła wzrok na Bosfor, ale tylko na moment. Potem znów spojrzała na Emira z tym samym, mimowolnym zainteresowaniem, które wcześniej próbowała w sobie stłumić. Uświadomiła sobie, że nie tylko ona wyglądała dziś inaczej. W śnieżnobiałej koszuli, pod rozpiętą marynarką, z idealnie ułożonym kołnierzem i mankietami, wyglądał tak, że trudno było oderwać od niego wzrok. A przecież widziała go już tyle razy i to w różnych ciuchach, ale nigdy tak… eleganckiego. Pozwoliła sobie na krótkie, zupełnie niepotrzebne porównanie - był teraz jeszcze bardziej przystojniejszy niż dziewięć lat temu. Czas zrobił z nim to, co zwykle nie bywa sprawiedliwe dla kobiet, dodał mu tylko powagi i pewnego rodzaju męskości. Owinęła się mocniej jego marynarką, czując jak miękki materiał otula ramiona. Pachniała nim. Ciepło jego ciała i nuty perfum - lekko drzewne, z delikatnym akordem cytrusów - tworzyły mieszankę, która działała na nią zaskakująco silnie. Dyskretnie zaciągnęła się zapachem, jakby chciała zapamiętać go dokładnie taki, jaki był w tej chwili. W końcu tego wieczoru miała sobie pozwolić na więcej...
Na moment zamilkła, zajęta jedzeniem, choć bardziej chciała ukryć własne zakłopotanie. Premiera filmu dała im sposobność na spędzenie razem więcej czasu, na co Mavi w innym przypadku nie zgodziłaby się tak łatwo. Nie potrafiła do końca udawać, że wszystko jest w porządku. Wspomnienia były obusiecznym mieczem - napawały przyjemną nostalgią i równocześnie raniły. Bała się, że zrobi lub powie coś głupiego albo on i wtedy nie będzie wiedziała jak zareagować. Poza tym, za jakiś czas wróci do Kanady, a Emir zostanie. Nic tak naprawdę nie uległo zmianie przez te dziewięć lat.
- Tęskniłam za tym - powiedziała ciszej, spoglądając na kebaba, a potem na falujące odbicia świateł na wodzie. Nie sprecyzowała za czym dokładnie, za miejscem, za jedzeniem, czy towarzystwem Emira i ich spacerami po urokliwych uliczkach Stambułu.

-
🎄There's frost on every window, oh, I can't believe my eyes
And in my bones I feel the warmth that's coming from inside🧿
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiKtyp narracji3osczas narracjiPrzeszłypostaćautor
Nadal nie powiedział jej, że ma zostać ojcem i wcale się z tego powodu nie cieszy.
- Nie wiem. Te nowe wymysły z egzotycznymi dodatkami i mięsem dojrzewającym w zamkowych piwnicach, w placku z buraków i z jakimś fancy sosem o zbyt trudnej nazwie, żeby pamiętać co wywołało rewolucje żołądka. - Wzruszył lekko ramionami, żartując w taki sam sposób. Nie mówił poważnie, nie widział nigdzie takich kebabów (i chwała za to).
Wsparł się przedramionami o barierkę i niespiesznie rozwinął więcej folii aluminiowej, w której zabezpieczony był jego durum. Nie przerywając tej czynności, spojrzał na Mavi dużo łagodniej i bardziej... nostalgicznie. Głęboko wewnątrz poczuł gorącą spragnioną chęć, żeby to za spędzaniem czasu z nim tak tęskniła, ale nie robił sobie w tej materii nadziei. Nie powinien nawet robić, przecież Mavi nie mogła już być dla niego nikim więcej, jak siostrą najlepszego przyjaciela, może też odrobinę przyjaciółką, choć i to wydawało mu się stracone z jego winy.
- Miasto zdążyło się naprawdę zmienić przez ostatnie lata. I właściwie nie tylko Stambuł. Jak już pojedziesz do Ayvalik, to też zauważysz większą zabudowę. Miasteczko nadal ma swój urok, ale przedmieścia się rozrosły. - Może nie było to na taką skalę, jak wielka metropolia, w której obecnie przebywali, ale mimo wszystko postęp wdarł się wszędzie.
Zanim ugryzł kolejny kęs, przez krótką chwilkę obserwował profil Mavi. Od momentu, jak pojawili się przed kinem i bardzo rozpoznano w niej mamę, którą ledwo pamiętała, Emir nie mógł wyzbyć się bardzo gęstego zmartwienia. Wynikało to z troski, bo wiedział, jak bardzo brakowało jej mamy, mimo że praktycznie nie ma z nią wspomnień.
- Jak się czujesz ze swoją zaskakującą mini sławą? - Chciał zadać nieco inne pytanie, ale uznał to za zbyt bezpośrednie. Lepiej było przygotować pod to grunt.
Mavi Ayers

-
„Now I have a machine gun. Ho-ho-ho.” — Die Hard
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiżeńskietyp narracjityp narracjiczas narracjiprzeczytaj posty to się dowieszpostaćautor
– Mini sławą… – powtórzyła z lekkim rozbawieniem, jakby samo to określenie ją rozczuliło – To chyba przesadzone określenie, ale tak, byłam zaskoczona. Nawet bardzo – westchnęła cicho, spoglądając w ciemną taflę Bosforu, jakby to w niej chciała znaleźć odpowiedź, jak powinna się z tym czuć.
– Nie wiem, skąd w nich taka ekscytacja. To było… trochę nie fair wobec Cema. Mam nadzieję, że nie popsułam mu tym planów, bo wiesz, dbanie o wizerunek i te sprawy – jej brat może nie miał jej tego za złe, ale stojący za nim management już mógł. W końcu byli na premierze filmu, który musiał zwrócić zainwestowane pieniądze. Na chwilę zamilkła, spoglądając przed siebie. Fale uderzały delikatnie o nabrzeże, a chłodniejszy wiatr przynosił ze sobą słonawy zapach morza. W przeciwieństwie do swojego brata nie pamiętała niczego związanego z matką. Pusta biała kartka, którą zapełniały wspomnienia innych osób. Zdjęcia obcej, pięknej kobiety, które ostatecznie ojciec schował, jakby i on potrzebował zamknięcia tego rozdziału. Wujostwo lubiło podkreślać jej podobieństwo do Miray, ale zawsze brzmiało to dla Mavi jak pusty komplement pozbawiony emocji. Historie brzmiały podobnie - obco, jakby nie dotyczyły jej matki, a innej kobiety. Dorastając starała się dogonić ten nieoczywisty wzór próbując sił w tańcu i śpiewie, lecz szybko dotarło do niej, że pod tym względem nie odziedziczyła ani krzty talentu. Potrafiła jedynie ładnie rysować. Mentalnie zaczynała się odcinać od wizerunku matki, co w Kanadzie było bardzo proste, a w Turcji stopniowo przestało irytować, bo i tak nie znała języka, więc rozmowy z turecką rodziną polegały głównie na uśmiechaniu się i ganianiu z innymi dzieciakami.
– W każdym razie to moja pierwsza i ostatnia premiera, pojutrze już zapomną o moim istnieniu. Jeśli chcesz mogę dać ci autograf pięciominutowej sławy – przekrzywiła głowę, spoglądając na Emira z pozorną wesołością. Upiła kolejny łyk ayranu, zostawiając na ustach leciutkiego białego wąsa.

-
🎄There's frost on every window, oh, I can't believe my eyes
And in my bones I feel the warmth that's coming from inside🧿
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiKtyp narracji3osczas narracjiPrzeszłypostaćautor
- Cem i Eden na pewno byli wdzięczni za odwrócenie przynajmniej części uwagi od nich. Zanim przyleciałaś, rozmawiałem z nimi o tym, jak to wszystko rozegrać. Wiesz... jaką narrację stworzyć, żeby tabloidy i portale plotkarskie nie wrzuciły szturmem insynuacji, że Cemil pojawił się na premierze z nową partnerką. Eden bardzo to martwiło i mimo że stworzyliśmy odpowiedni scenariusz, to ostatecznie twoja obecność zdjęła z nich dużo ciężaru medialnej uwagi. - Owszem, Cem otrzymał należytą uwagę, jego towarzyszka tez nie uniknęła zainteresowania, ale nie zostali przytłoczeni wszystkim agresywnie. Duży procent świateł reflektorów spoczywał tego wieczoru na niespodziewanej obecności zjawiskowej córki równie zjawiskowej matki.
Zaśmiał się krótko i odwrócił w jej kierunku, bokiem do barierki. Uniósł brwi w rozbawieniu.
- Sugerujesz, że jak już będziesz sławniejsza, to przestaniesz się ze mną zadawać, wiec teraz to moja jedyna szansa na autograf? - Z jednej strony żartował, ale z drugiej... nie wiedział jak czułby się z nagłą sławą Mavi. Na pewno nie źle, ale coś głęboko w sercu zadrżało z niepokojem, ciągnąc agresywnie za te struny troski, którą zawsze ją otaczał. Wiedział, jak brutalny potrafi być showbiznes, widział to wielokrotnie na przykładzie swoich podopiecznych i najlepszego przyjaciela, obawiałby się, że mogłoby ją to za bardzo przytłoczyć. Szczególnie w kraju, którego języka za dobrze nie zna.
Jego wzrok mimochodem, niekontrolowanie zsunął się na jej usta, bo w całym jej obliczu pojawił się ten mały nienaturalny szczegół - biały wąs po napoju. Nie przemyślał tego - tak jak i wielu gestów, jakie przy niej wykonywał, bo przychodziły mu z przerażającą naturalnością - i przełożywszy swojego kebaba w jedną dłoń, drugą sięgnął do jej twarzy. Zbliżył się pół kroku i kciukiem starł tego wąsa. Mniej więcej w połowie gestu zorientował się co robi i spłynęło na niego lodowate, rozedrgane nerwowo, napięte przerażenie. Aż ręka lekko drgnęła, uśmiech trochę zbladł i gwałtownie podniósł spojrzenie z jej kształtnych ust, których smak pamiętał tak, jakby całował je wczoraj, na zielone oczy. W tej chwili odbijające oświetlenie knajpy, przy której stali. Wszystko wyostrzyło się tak bardzo, że wydawało mu się, że latarnie rozbłysnęły niczym flesz aparatu, krótko, gwałtownie. A szum wody, kroki, rozmowy i odgłosy z kebabiarni zlały się w jedną, nic nie znaczącą kakofonię.
- Miałaś tu... - Po ułamku zawahania, wytarł ayran do końca i odsunął dłoń, żeby pokazać jej biały ślad na swoim kciuku, Było mu trochę niezręcznie z tym, że z taką łatwością poddał się przyzwyczajeniu, bo już dawno powinno zniknąć, nie miało prawa bytu. Tak jak naturalne i odruchowe siadania obok niej, stawanie przy niej, podsuwanie jej krzesła, podawanie ulubionych potraw, protekcyjne obejmowanie i aż strategiczne zajmowanie pozycji tak, żeby łatwiej znaleźć się między nią i fotografami. - Przepraszam. - Spuścił spojrzenie, żeby odnaleźć wzrokiem róg papierowej serwetki, przez którą trzymał gorącego duruma zawiniętego w folię aluminiową.
Mavi Ayers

-
„Now I have a machine gun. Ho-ho-ho.” — Die Hard
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiżeńskietyp narracjityp narracjiczas narracjiprzeczytaj posty to się dowieszpostaćautor
- Nie, teraz miałbyś go za darmo - odparła z uśmiechem - Potem... Potem... - nie wpadła na nic elokwentnego więc zmieniła kierunek - Poza tym zostałbyś moim menadżerem, halo. Nie widziałabym nikogo innego w tej roli. No i jak na divę przystało to oczywiście miałabym cię na wyłączność.
Okej, nie powinna tak mówić. Dopiero jak słowa wybrzmiały między nimi, zdała sobie sprawę jak opacznie mógł to zrozumieć. Mieć go na wyłączność. Czując na sobie spojrzenie Emira poczuła jak robi się jej gorąco. Nie połączyła tego od razu z białym wąsem, za bardzo skupiona na tym, że są blisko, że na nią patrzy, że dotyka ją w ten sposób... Pragnęła go pocałować. Nieważne, że byli w trakcie jedzenia i nie powinni. Z jego ciemnych oczu zjechała na usta i znowu na oczy. Wciągnęła powietrze, a potem po prostu się zaśmiała nerwowo, starając się ukryć to jak ta chwila nią wstrząsnęła. Przełożyła kebaba do drugiej ręki i sięgnęła po serwetkę szybciej od niego, podsuwając pod palce, aby je otarł.
- Dzięki - powiedziała, pracując nad tym, aby odzyskać rezon - Nie masz za co przepraszać. Jeszcze trochę ayranu mi zostało, więc jeszcze zobaczysz mnie wąsatą. Naprawdę dobry ten kebab.
Pokiwała głową z zakłopotaniem, bujając się nieco na obcasach i uciekając wzrokiem. Zrobiło się niezręcznie, tak bardzo odmiennie od tego jak zachowywali się kiedyś. Wtedy by się z tego śmiali, a teraz...
- Będziesz miał jakieś korzyści z Ayersów na premierze? - zapytała po odchrząknięciu, zmieniając temat na bardziej neutralny.

-
🎄There's frost on every window, oh, I can't believe my eyes
And in my bones I feel the warmth that's coming from inside🧿
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiKtyp narracji3osczas narracjiPrzeszłypostaćautor
- Za ten autograf oddałbym się na wyłączność bez marudzenia. - Odbił piłeczkę może za bardzo nerwowo, chociaż udało mu się zachować lekkość tonu. Powinien te słowa przemyśleć, ale najwyraźniej popełnił ten sam błąd, co ona i najzwyczajniej w świecie dał się ponieść swobodzie i czemuś, co lata temu było dla nich normalne w rozmowie.
Od razu wytarł palce w podsuniętą chusteczkę, to na nią przenosząc uwagę.
- Dziękuję. - Na krótką chwilę mógł skupić wzrok na tej czynności, co trochę ratowało go przed utonięciem w spojrzeniu ślicznych oczu Mavi. Coraz bardziej zdawał sobie sprawę z tego, że stąpa po niebezpiecznie cienkim lodzie i mimo starań zatrzymania się na brzegu, nie potrafił zatrzymać każdego słowa, każdego odruchu i każdego spojrzenia. Jej obecność zachwiała jego światem w posadach, nie był na to gotowy.
Uśmiechnął się jedynie w odpowiedzi na komentarz o wąsach. W bardzo durny i egoistyczny sposób pomyślał, że w takim razie będzie miał jeszcze pretekst do dotknięcia jej. Zawstydziło go to od razu, więc desperacko ukrył się za kęsem kebaba.
Wzruszył lekko ramionami, zanim odpowiedział na pytanie. Najpierw przeżuł i przełknął.
- Raczej niekoniecznie. Chociaż nie zdziwiłbym się, jakby ktoś skontaktował się ze mną w twojej sprawie. Miałem tam być jako wsparcie menadżerskie dla Cema, bo dopóki tu jest i nie ma agenta, sam zaproponowałem mu pomoc, ale praktycznie cały czas spędziłem blisko ciebie, wyglądając jako twój menażer. - Nie zastanowił się nad tym wcześniej, ale patrząc na to z perspektywy tych kilku godzin, faktycznie mogło to zostać tak odebrane. Nie zakładał, żeby towarzyszenie Ayerson na premierze miało przynieść mu jakieś specjalne benefity, czy może nowych, bardziej znanych podopiecznych. Być może nie doceniał całego szumu, jaki wywiązał się wokół Cemila i Mavi. Milczał przez bardzo wymowne, ciężkie dwie sekundy, jakby od dłuższej chwili zastanawiał się, czy powinien powiedzieć to, co chodziło mu po głowie. - Zaskoczyłaś mnie tą sukienką. Czemu ostatecznie zmieniłaś zdanie? - Pamiętał które opcje rozważała, kiedy po obiedzie przeglądali ponownie katalogi. Mimo że razem z nim pojechała odebrać kreacje wybrane dla Cema i te dla niej, to nie chodzili wtedy po hali razem. A jak zobaczył ją z zamkniętym futerałem w rękach, myślał że po prostu zdecydowała się na któryś ze swoich wyborów. Dopiero kiedy zobaczył ją wysiadającą z samochodu przed kinem, szczęka niemalże mu opadła, serce zabiło jak szalone, spadło w pięty i podskoczyło do gardła, zaparło mu dech i aż spociły się dłonie.
Mavi niezmiennie robiła na nim wrażenie. I nie mógł nie przyznać, że w tej lejącej, czerwonej sukience podkreślającej jej figurę, wyglądała oszałamiająco i zjawiskowo. Nie mógł tak po prostu oderwać od niej wzroku, sam przyłapał się na tym, że bardzo często się jej przyglądał.
Mavi Ayers

-
„Now I have a machine gun. Ho-ho-ho.” — Die Hard
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiżeńskietyp narracjityp narracjiczas narracjiprzeczytaj posty to się dowieszpostaćautor
- Ach, czegóż mogą ode mnie chcieć - zapytała wesoło, spuszczając wzrok na końcówkę swojego kebaba. U Ayersów artystą był wyłącznie Cemil. To jego ciągnęło przed kamerę. Ona i Bradley trzymali się od tego z daleka. Nie umiała ładnie śpiewać, a choć była duszą towarzystwa i chętnie robiła sobie zdjęcia z przyjaciółmi, to publiczne występy ją peszyły. Zawinęła resztkę w pozłotko i odłożyła na murek, by otrzeć kąciki ust i palce.
- Odpowiedz im co chcesz - ufała mu w takich kwestiach; nie była stąd, nie znała tureckiego, więc dla tutejszych mediów nie powinna być atrakcyjna. Zerknęła ponad ich głowy, na ciemne niebo, które rozświetlała runa miejskich świateł. Pomyślała o Pierre Loti i o tym, jaki piękny musi być teraz widok ze wzgórza. Ile gwiazd by zobaczyli, za jedyne źródło światła mając księżyc w pełni. Pytanie o sukienkę i inny ton w głosie Emira sprawił, że na niego spojrzała. Nie powie mu prawdy. Nie chciała i po prostu nie powinna.
- Jak ją zobaczyłam na manekinie to wiedziałam, że to ta - odparła nie kłamiąc - Czyż czerwień nie oznacza szczęścia i pomyślności w twojej kulturze? Może przyniosła szczęście nam wszystkim i zasypią ciebie i Cema ofertami nowych projektów?
Siebie pominęła i nie brała pod uwagę. Zaciągnęła się nocnym powietrzem, chwytając się za barierkę i odchylając się. Wzrok ponownie powędrował do gwiazd, które były ledwo widoczne z tego miejsca.
