-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkion/jegotyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
Przeżył załamanie, choć starał się tego nie pokazywać w pracy ani reszcie rodziny - próbował przy innych funkcjonować tak, jak zwykle: w skupieniu, poświęcając się pracy i działając najlepiej, jak potrafił (również dlatego, że od tego zależało jego życie). W samotności jednak zamykał się w domu z butelką whisky i znieczulał się, żeby jakoś przeżyć kolejne godziny. Nieraz nachodziła go ochota, żeby pójść do Elise i błagać ją o kolejną szansę, ale przez te dwa lata powstrzymywał się przed tym, ograniczając jedynie do odwiedzin u syna, zabrania go na jakąś wycieczkę czy choćby na obiad (o ile on tego chciał - był na tyle dorosły, że mógł sam decydować, czy spędzać czas z ojcem, czy nie). Do byłej żony odnosił się wtedy z ostrożnością i kładł uszy po sobie, zawstydzony faktem, że przez niego rozpadło się małżeństwo.
Dziś jednak nie wytrzymał. Był trzeźwy (co ostatnio zdarzało się stosunkowo rzadko, gdy nie był akurat w pracy) i miał wielką ochotę się napić, ale nie zrobił tego. Za to złamał swoje postanowienie nie nękania żony, pojechał do sklepu i kupił jej nieduży, uroczy wisiorek w kształcie delfina, a później razem z nim (ładnie zapakowanym przez sprzedawcę), ruszył do niegdyś ich wspólnego domu. Zadzwonił do drzwi mając nadzieję, że Elise jest w domu i że nie zatrzaśnie mu tych drzwi na twarzy.
Elise Ellis
-
W ostatnie święta
Oddałem Ci serce
Ale już kolejnego dnia
Zwróciłaś mi je
W tym roku
By oszczędzić sobie łez
Ofiaruję je komuś wyjątkowemu
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkityp narracji3 osobaczas narracjiprzeszłypostaćautor
Elise wróciła do domu jakąś godzinę temu. Jak zwykle została dłużej w pracy - w sumie niemal zawsze zostawała po godzinach. Poświęcanie się opiece nad potrzebującymi zwierzakami pomagało jej chociaż na chwilę zapomnieć o swojej największej życiowej porażce - o małżeństwie.
To, co bolało ją w tym wszystkim najbardziej, to to, że na samym początku związku i małżeństwa nic nie wskazywało na to, że ich relacja będzie miała taki smutny finał. Mimo tego, że mężczyzna był teoretycznie głównym winnym rozpadu ich małżeństwa, to Elise szukała winy także w sobie. Może mogła coś zrobić, żeby Dalien nie znikał tak często? Może w pewnym momencie przestała być dla niego atrakcyjna, a on nie miał odwagi powiedzieć jej tego prosto w oczy? Wielokrotnie się nad tym zastanawiała, ale w czasie procesu rozwodowego i przygotowań do niego nic nie wskazywało na romans, nie było na to żadnych dowodów, a jeszcze z innej strony - czy ktoś, kto tak pięknie deklarował miłość byłby w stanie ją zdradzać i oszukiwać? Szczerze powiedziawszy, mimo że od rozwodu minęły już dwa lata, El bardzo często wracała myślami do tego rozstania i zastanawiała się czy mogła zrobić coś inaczej, żeby ten związek uratować. Problem w tym, że prawdopodobnie w tamtym momencie nie dane im było być razem i żadne z nich nie mogło zrobić nic, żeby to małżeństwo ocalić.
Siedziała właśnie na parapecie z kubkiem parującego kakao, patrząc na poruszające się po ulicy pojazdy. Starała się zrelaksować po długim dniu w pracy, włosy jeszcze wilgotne po prysznicu, ale los miał najwyraźniej wobec niej inne plany, bo nagle dostrzegła zbliżającą się w stronę jej drzwi wejściowych znajomo wyglądającą postać. Jej psiak z kolei momentalnie znalazł się przy drzwiach, ujadając na wpół panicznie, na wpół radośnie.
Elise zsunęła się z parapetu i wciąż z kubkiem w dłoni ruszyła w stronę drzwi, z duszą na ramieniu i mocno bijącym sercem. Silly, wciąż szczekając, odsunęła się posłusznie od drzwi, żeby dopuścić do nich swoją panią. Zanim El nacisnęła klamkę wzięła jeszcze głęboki oddech, na odwagę i uspokojenie jednocześnie - mimo to i tak gdy stanęła twarzą w twarz z byłym mężem dosłownie poczuła, jak miękną jej kolana.
- Dalien - odezwała się cicho, drżącym nieco głosem i przez chwilę po prostu na niego patrzyła, zanim wreszcie cofnęła się o półtorej kroku, dając mu tym samym znak, że może wejść do środka. Zabrała też rękę z futryny, żeby nie wyglądało na to, że wcale nie ma ochoty na jego towarzystwo. I może to dziwne, ale miała ochotę - może przez to, że wielkimi krokami zbliżały się święta, może to przez samotność, która dokuczała jej od kilku lat, nie tylko od rozwodu, a może dzięki temu, że Ellis dał jej czas na to, by ochłonęła, nie nachodził jej co chwilę i ona zdążyła się już po prostu stęsknić.
- Co tu robisz? - zapytała po chwili, starając się nie brzmieć na zbyt mocno ucieszoną. Trzeba było zachować choć trochę pozorów. W tym czasie, na widok Daliena, Silly dosłownie zgłupiała. Najpierw nagle przestała szczekać, zamilkła jak ogłuszona, a potem zaczęła wskakiwać na mężczyznę, odbijając się łapkami od jego ud i próbując sięgnąć możliwie jak najwyżej. Suczka miała już pięć lat, więc swego czasu mieszkała też z Dalienem i najwyraźniej jeszcze o nim nie zapomniała. A na dodatek chyba miała mu znacznie mniej za złe, niż Elise.
Dalien Ellis
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkion/jegotyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
- Elise - odpowiedział podobnym powitaniem, patrząc na nią jak terroryzowany kundel, spodziewający się w każdej chwili uderzenia kapciem. Przez chwilę czekał na jej dalszą reakcję na swój widok - najpewniej na informację, że się go nie spodziewała i że ma sobie iść - ale dłużej nie mógł już ignorować Silly, która robiła wszystko, żeby tylko go polizać w locie po twarzy i co chwilę prawie jej się to udawało. Dalien wreszcie zwrócił na nią uwagę i uśmiechnął się do ucha do ucha, wyciągając do niej ręce.
- No, cześć, zmoro - powiedział czule, drapiąc wijącego się radośnie psa po plecach i bokach - Opiekujesz się ładnie Elise i Noelem? Pilnujesz domu?
Pies nie posiadał się z radości, co okazywał, merdając całym sobą i łasząc się tak mocno, że niemal przewracał Daliena.
Ellis odchrząknął wreszcie, wyprostował się i spojrzał znów na żonę, przełykając nerwowo ślinę. Nie był całkiem pewien, czy może wejść, bo niby Elise się odsunęła, ale nie powiedziała wyraźnie, że jest mile widziany.
- Chciałem... - zaczął w odpowiedzi na jej pytanie. "No, co? Co chciałem?" - Chciałem cię zobaczyć. Tęsknię za tobą. Mogę...?
Nieznacznym ruchem ręki wskazał wnętrze domu. Pies najwyraźniej potraktował ten gest jak zaproszenie do obśliniania palców i szukania smaczków, bo teraz dłoń Daliena była już cała mokra.
Elise Ellis
-
W ostatnie święta
Oddałem Ci serce
Ale już kolejnego dnia
Zwróciłaś mi je
W tym roku
By oszczędzić sobie łez
Ofiaruję je komuś wyjątkowemu
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkityp narracji3 osobaczas narracjiprzeszłypostaćautor
- Głupek - wywróciła oczami, mówiąc rzecz jasna o psince (imię zobowiązywało, prawda?), kiedy ta wciąż wariowała z radości na widok swojego pana, którym Dalien najwyraźniej nie przestał być, mimo że od dawna już nie mieszkał razem z nimi w jednym domu.
Pozwoliła im się przywitać, wciąż przyglądając im się z lekkim uśmiechem na ustach, a gdy Dalien powiedział, że za nią tęsknił i chciał ją zobaczyć, westchnęła cicho. Założyła kosmyk włosów za ucho, spoglądając to na byłego męża, to na podskakującą wciąż radośnie Silly i ostatecznie skinęła głową w odpowiedzi na pytanie, czy Dalien może wejść do środka.
- Wejdź - uśmiechnęła się łagodnie, choć z cieniem lęku w oczach; nie bała się go per se, raczej obawiała się tego jak może się skończyć ta wizyta. Nie chciał kłótni, nie chciała wrzasków i bała się, że nie będą potrafili ze sobą rozmawiać po tym, co między nimi zaszło. Po rozstaniu, rozwodzie... po tym wszystkim, co miała mu za złe. - Napijesz się czegoś? Mam piwo, wino, mogę ci też zrobić kawy lub herbaty. - odwróciła się w stronę kuchni, licząc na to, że Dalien też zaraz wejdzie w głąb domu i że mały wariat w postaci suczki pozwoli mu ruszyć się na parę kroków bez wskakiwania mu na głowę.
Dalien Ellis
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkion/jegotyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
- No, chodź, mordo, wpuść mnie, proszę - zwrócił się do psa, przepychając go wgłąb domu, żeby samemu móc wejść. Silly kręciła kółeczka przy jego nogach, co chwilę z całej siły depcząc go po stopach. Jakimś cudem w końcu udało mu się wejść i zamknąć za sobą drzwi i odruchowo wykonał ruch, jakby chciał pocałować żonę. Zorientował się jednak w porę, co robi i cofnął, zawstydzony swoim zachowaniem.
- Kawy, jeśli to nie problem - wymamrotał, patrząc w stronę psa i udając, że ten gest pocałunku nie miał miejsca - Jest Noel, czy jesteśmy sami?
Syna oczywiście też miał ochotę zobaczyć, jeśli tylko on miałby na to ochotę, ale nie przeszkadzałoby mu, gdyby młodego gdzieś wywiało - w końcu był nastolatkiem i miał prawo do własnego życia, mało prawdopodobne, żeby siedział w domu. Dalien przyszedł dziś głównie do Elise.
- Co tam w ogóle u was słychać? Nie przeszkadzam? - popatrzył na żonę, mając nadzieję, że nie oświadczy, że owszem, przeszkadza - Chciałem po prostu cię zobaczyć i chwilę porozmawiać, cieszyć się twoim towarzystwem.
Elise Ellis
-
W ostatnie święta
Oddałem Ci serce
Ale już kolejnego dnia
Zwróciłaś mi je
W tym roku
By oszczędzić sobie łez
Ofiaruję je komuś wyjątkowemu
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkityp narracji3 osobaczas narracjiprzeszłypostaćautor
- Żaden problem - uśmiechnęła się lekko, wchodząc do kuchni i wstawiając czajnik elektryczny, po czym wyjęła z szafki dwa kubki i wsypała do nich kawę; do jednego rozpuszczalną, z lekko czekoladowym smakiem i cukier, a do drugiego czarną, sypaną, ze sporą dawką cukru. Prawdę powiedziawszy sama nie pijała w ogóle "plujki", więc jedynym powodem dla którego ta kawa tu w ogóle stała był chyba Noel, który czasem sięgał po taką kawę, bo podobno pomagała mu uczyć się przez nieco dłuższy czas, niż normalnie. Elise nie pochwalała jego picia kawy, uważała, że był na to za młody, ale póki nie pijał kilku kubków dziennie, to postanowiła nie suszyć mu o to głowy.
- Nie, Noel ma jakąś kilkudniową wycieczkę szkolną. Pojechali do Alberty. - oparła się biodrami o kuchenną szafkę i skrzyżowała ramiona na piersi, czekając aż woda się zagotuje. - Nie, nie przeszkadzasz mi. Niedawno wróciłam z pracy i jestem trochę zmęczona, ale wypicie z tobą kawy i rozmowa nie kosztuje mnie aż tyle energii, żebym nie była w stanie tego udźwignąć. - wzruszyła ramionami z lekkim uśmiechem. - U mnie w porządku, chociaż sporo pracuję i chyba muszę trochę ograniczyć godziny w klinice. A Noel... cóż, było trochę gorzej, ale już poprawił swoje oceny, ma kolegów, z którymi często wychodzi... raz jest lepiej, raz gorzej, jak to u nastolatka. Ale radzimy sobie. - odwróciła się znów w stronę czajnika, który właśnie zrobił pyk świadczące o tym, że woda się zagotowała, po czym zalała oba kubki wrzątkiem. Zamieszała w obu, żeby rozpuścił się cukier, po czym dolała trochę zimnej wody z dzbanka filtrującego wodę i podała ten z czarną kawą Dalienowi, a sama wzięła drugi, dolewając jeszcze uprzednio trochę mleka. - Idziemy do salonu? Tam możesz mi opowiedzieć co u ciebie, o ile zechcesz. - starała się nie zabrzmieć, jakby miała do niego pretensje i chyba nawet udało jej się powiedzieć to wszystko w miarę neutralnym, spokojnym tonem.
Dalien Ellis
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkion/jegotyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
Zmartwiła go informacja, że wcześniej było gorzej z ocenami Noela - domyślał się, że to przez problemy w domu: kłótnie, a później rozwód rodziców. Nawet jeśli oboje robili wszystko, żeby nie żreć się przy nim, to przecież chłopak nie był głupi i ślepy, musiał widzieć, co się dzieje.
- Czy mogę wam w czymś pomóc? - zapytał, zanim jeszcze dostał kubek do rąk - W czymkolwiek?
Nie chciał tak zabrzmieć, ale możliwe, że kiedy się teraz na niego spojrzało, przypominał szczeniaka dopraszającego się uwagi i odrobiny dobrego słowa. Kiedy otrzymał swoją kawę, objął ją obiema dłońmi, by je ogrzać i powędrował do salonu, gdzie zajął miejsce na kanapie. Tak, odebrał słowa Elise jako wyrzut, nawet jeśli nie wyczuł go w jej głosie - ale doskonale wiedział, że przecież od kiedy stał się tajniakiem (o czym ona nie wiedziała), to coraz mniej w ogóle mówił o swoim życiu. Miała prawo mieć o to pretensje.
- U mnie... hm... Niewiele - zaczął, zastanawiając się, co mógłby jej powiedzieć - Tak dosłownie niewiele, bo praktycznie nie mam życia prywatnego - zerknął na nią niepewnie, nie chcąc zabrzmieć, jakby już całkowicie stał się kimś niewartym splunięcia, skoro całe życie spędzał w pracy - Prawdę mówiąc, nie chcę wracać do domu, bo to nie jest mój dom i nie ma w nim nikogo. A skoro nie chcę wracać, to... staram się tego nie robić, jeśli nie muszę.
Zastanawiał się, jak to wszystko załagodzić i ubrać w odpowiednie słowa.
- Inaczej: kiedy jestem sam, to dostaję świra, dlatego spędzam większość czasu w pracy. Ale chciałbym się częściej widywać z wami, jeśli tylko byś mi na to pozwoliła...
Odchrząknął z zakłopotaniem i spojrzał w okno, bo miał wrażenie, że zaraz oberwie za bezczelność i naprzykrzanie się.
Elise Ellis
-
W ostatnie święta
Oddałem Ci serce
Ale już kolejnego dnia
Zwróciłaś mi je
W tym roku
By oszczędzić sobie łez
Ofiaruję je komuś wyjątkowemu
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkityp narracji3 osobaczas narracjiprzeszłypostaćautor
- Też często świruję, gdy jestem sama w domu, a bywam sama często, bo Noel jest w tym wieku, że częściej go nie ma niż jest. - westchnęła cicho, ogrzewając sobie dłonie poprzez obracanie w nich kubka z kawą. - Ostatnio trochę więcej pracuję, bo nie chce siedzieć sama. Czasem wychodzę się z kimś spotkać, na jakąś kolację czy drinka, ale... - wzruszyła lekko ramionami i posłała mu spojrzenie, które mówiło jednoznacznie "ale mimo, że chodzę na randki z innymi, to wciąż myślę o tobie". - Ale i tak głównie siedzę w pracy, bo tam przynajmniej są zwierzaki, które cieszą się na mój widok.
Siedząca pod kanapą, przy nogach Daliena Silly szczeknęła, zupełnie jakby chciała wyrazić swoje niezadowolenie z powodu tego, że jej pańcia zajmuje się innymi zwierzakami i jeszcze mówi o tym, że cieszą się na jej widok. No jak ona śmiała. Zaraz po szczeknięciu jej przednie łapki znalazły się na kolanach Daliena, a psiak wlepił w niego swoje ciemne oczka, przechylając łebek to na jedną, to na drugą stronę. Elise skomentowała to zachowanie suczki krótkim, trochę zakłopotanym chichotem.
- Nie wiem co na to Noel, bo naprawdę nie bywa tutaj aż tak często, ale... jeśli chcesz nas częściej widywać, to mam parę rzeczy, z których naprawą przydałaby mi się drobna pomoc i męska ręka. - uśmiechnęła się nieco niepewnie do mężczyzny, po czym upiła kilka łyków kawy i dodała:
- Jeśli oczywiście będziesz miał czas i... jeśli będziesz chciał.
Dalien Ellis
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkion/jegotyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
- Chodzisz... na randki...? - zapytał cicho, błądząc gdzieś w ciemności i czując się, jakby teraz obserwował świat rzeczywisty zza jakiejś szyby, zza szkła weneckiego, pogrążony w jakiejś potwornej ciemnej pustce. Dopiero łapki Silly, które nagle pojawiły się na jego kolanach, wyrwały go z tej paskudnej ciemności. Dalien spojrzał na pieska i uśmiechnął się, wyciągając do niego rękę. Po chwili odstawił kubek z kawą na stolik i wziął psiaka na kolana, obejmując go jedną ręką, a drugą drapiąc za uszami.
Poczuł się teraz, jakby jego świat się walił. Niemal widział przed oczami szare budynki, walące się w czerń, na tle której były; widział pojawiające się na nich pęknięcia, widział gruzy spadające w nicość. Jeszcze coś tam stało, ale niewiele tego było. Skoro Elise chodziła na randki, to znaczy, że zupełnie go skreśliła, że nie będzie chciała go widzieć w relacji innej, niż koleżeńska. Czuł, jakby wymykała mu się z rąk - dosłownie czuł jej dotyk, zsuwający się z jego palców.
Kiedy jednak usłyszał, że kobieta ma kilka rzeczy, przy których przydałaby jej się męska ręka, zareagował znów jak szczeniak: spojrzał na nią z wyraźną, bijącą z oczu nadzieją; jakby czekał, aż dostanie jakąś nagrodę, jakąś szansę, cokolwiek.
- A w czym mógłbym ci pomóc? Mogę coś zrobić teraz, jeśli chcesz: dokręcić opadający zawias, przeczyścić odpływ... - uśmiechnął się niepewnie.
Elise Ellis
-
W ostatnie święta
Oddałem Ci serce
Ale już kolejnego dnia
Zwróciłaś mi je
W tym roku
By oszczędzić sobie łez
Ofiaruję je komuś wyjątkowemu
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkityp narracji3 osobaczas narracjiprzeszłypostaćautor
Może i nie byli już razem, ale to nie było w żadnym razie tak, że sprawiało jej przyjemność ranienie mężczyzny. Nadal uważała, że był facetem jej życia i nie raz i nie dwa chciałaby cofnąć czas - niekoniecznie do rozwodu, ale nawet jeszcze wcześniej, o wiele lat. Nie pozwoliłaby mu zostać policjantem; uważała, że gdyby miał jakąkolwiek inną pracę, to ich życie byłoby inne, wtedy mogliby być szczęśliwi i nawet nie rozważałaby rozwodu. Mogła się jednak mylić, ostatecznie nie każdy glina znikał na całe tygodnie, a gdy już łaskawie wracał do domu, to jechał obcymi perfumami i alkoholem.
Szybko odsunęła od siebie te myśli, obawiając się, że jeśli zacznie przypominać sobie jak wyglądały ich ostatnie wspólne lata pod jednym dachem, to zacznie się denerwować, a wtedy automatycznie zacznie go atakować i ostatecznie zamiast normalnie porozmawiać, to zaczną się kłócić. Chciała tego uniknąć.
- Jeśli to nie problem, to poprosiłabym cię o ogarnięcie zawiasów w tej szafce nad zmywarką. No i w sumie w komodzie w sypialni wypada mi szuflada z tych takich... - podrapała się lekko po policzku, próbując odnaleźć w głowie jak to się nazywało. - No, wiesz, z tych szyn. I żarówka w sypialni coraz słabiej świeci, więc jeśli mógłbyś ją wymienić, to będę wdzięczna. - uśmiechnęła się do niego niepewnie, upijając parę łyków kawy i jednocześnie odczuwając ulgę, że Dalien stał się minimalnie mniej napięty, niż w momencie pytania o randki. Na tamto pytanie nie odpowiedziała, bo uznała je za retoryczne, a przyznanie się do tego, że owszem, chodziła czasem na randki, nie przyniosłoby niczego dobrego. A w tym, że lubiła czasem wyjść z domu i się rozerwać, nie widziała niczego złego.
Dalien Ellis