a little bit of a hero
in me after all
Wracała akurat do domu rodziców, kiedy jej uwagę zwrócił wóz zaparkowany przy krawężniku na przeciwnej połowie ulicy. Nie była w stanie dostrzec, co dokładnie dzieje się w środku przez słońce padające bezpośrednio na szybę od strony jej pleców, ale głośne, przeciągające się rzężenie, charakterystyczne dla odmawiającego współpracy zapłonu, dało jej całkiem niezły pogląd na sytuację.
Remy minęła kierowcę w ewidentnej potrzebie, nie zwalniając nawet na moment, ale nie ujechała zbyt daleko. Kilkanaście metrów dalej zasygnalizowała zmianę kierunku i wtoczyła czarne Camaro na podjazd domu rodziców, gdzie też ostatecznie je zostawiła. Upewniła się, że zamek zaskoczył, po czym wepchnęła dłonie do kieszeni kurtki i ruszyła marszem z powrotem.
Jeszcze na chodniku usłyszała ponowną próbę uruchomienia silnika i zwolniła odruchowo, wsłuchując się w ospałe krztuszenie. Miała pewne podejrzenie, co do przyczyny, ale wiedziała, że nie będzie w stanie się upewnić, póki nie zajrzy pod maskę. Z cichym westchnieniem pokonała ostatnie metry, dzielące ją od auta i zastukała w dach, nachylając się nad oknem po stronie pasażera.
— Hej! Potrzebujesz może pom — Remy urwała, kiedy szyba zsunęła się w dół, a dziewczyna ugięła kark niżej i dostrzegła wreszcie podejrzanie znajomą twarz. Mimowolnie zmarszczyła brwi, zawahała się, ale jej rysy w końcu złagodniały. — Ruby?
Kąciki jej ust rozciągnęły się w przyjaznym uśmiechu. Jej ramiona rozluźniły się i Blythe oparła oba łokcie na drzwiach, po czym już z większą swobodą wepchnęła głowę do wnętrza wozu.
— Myślę, że to akumulator — oznajmiła, od razu przechodząc do rzeczy, bo skoro miała do czynienia z kimś znajomym, nie musiała marnować czasu na próby wytłumaczenia czy przekonania kierowcy, że rzeczywiście zna się na samochodach. — Spróbuj odpalić jeszcze raz — poprosiła, ale kiedy chciała wychylić się nieco dalej, uderzyła głową w podsufitkę i zaklęła cicho. — Niech to, zaczekaj! — wymamrotała i wycofała się, ale tylko po to, aby otworzyć drzwi od strony pasażera i wślizgnąć się na drugi fotel, tuż obok panny Graham.
— Teraz — powtórzyła z uśmiechem i wbiła uważne spojrzenie w zegary nad kierownicą, nie chcąc niczego przegapić. Ewidentnie na coś czekała, ale nie wyglądała, jakby miała zamiar wyjaśnić na co.
Ruby J. Graham