ODPOWIEDZ
28 y/o
CHRISTMASSY
165 cm
mechanik w Scarborough Auto Care
Awatar użytkownika
In the end even the stars
choose destruction over life.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona / jej / ją
typ narracjitrzecioosobowa / pierwszoosobowa
czas narracjiprzeszły / teraźniejszy
postać
autor

005
Maybe there is
a little bit of a hero
in me after all
outfit


Wracała akurat do domu rodziców, kiedy jej uwagę zwrócił wóz zaparkowany przy krawężniku na przeciwnej połowie ulicy. Nie była w stanie dostrzec, co dokładnie dzieje się w środku przez słońce padające bezpośrednio na szybę od strony jej pleców, ale głośne, przeciągające się rzężenie, charakterystyczne dla odmawiającego współpracy zapłonu, dało jej całkiem niezły pogląd na sytuację.
Remy minęła kierowcę w ewidentnej potrzebie, nie zwalniając nawet na moment, ale nie ujechała zbyt daleko. Kilkanaście metrów dalej zasygnalizowała zmianę kierunku i wtoczyła czarne Camaro na podjazd domu rodziców, gdzie też ostatecznie je zostawiła. Upewniła się, że zamek zaskoczył, po czym wepchnęła dłonie do kieszeni kurtki i ruszyła marszem z powrotem.
Jeszcze na chodniku usłyszała ponowną próbę uruchomienia silnika i zwolniła odruchowo, wsłuchując się w ospałe krztuszenie. Miała pewne podejrzenie, co do przyczyny, ale wiedziała, że nie będzie w stanie się upewnić, póki nie zajrzy pod maskę. Z cichym westchnieniem pokonała ostatnie metry, dzielące ją od auta i zastukała w dach, nachylając się nad oknem po stronie pasażera.
Hej! Potrzebujesz może pom — Remy urwała, kiedy szyba zsunęła się w dół, a dziewczyna ugięła kark niżej i dostrzegła wreszcie podejrzanie znajomą twarz. Mimowolnie zmarszczyła brwi, zawahała się, ale jej rysy w końcu złagodniały. — Ruby?
Kąciki jej ust rozciągnęły się w przyjaznym uśmiechu. Jej ramiona rozluźniły się i Blythe oparła oba łokcie na drzwiach, po czym już z większą swobodą wepchnęła głowę do wnętrza wozu.
Myślę, że to akumulator — oznajmiła, od razu przechodząc do rzeczy, bo skoro miała do czynienia z kimś znajomym, nie musiała marnować czasu na próby wytłumaczenia czy przekonania kierowcy, że rzeczywiście zna się na samochodach. — Spróbuj odpalić jeszcze raz — poprosiła, ale kiedy chciała wychylić się nieco dalej, uderzyła głową w podsufitkę i zaklęła cicho. — Niech to, zaczekaj! — wymamrotała i wycofała się, ale tylko po to, aby otworzyć drzwi od strony pasażera i wślizgnąć się na drugi fotel, tuż obok panny Graham.
Teraz — powtórzyła z uśmiechem i wbiła uważne spojrzenie w zegary nad kierownicą, nie chcąc niczego przegapić. Ewidentnie na coś czekała, ale nie wyglądała, jakby miała zamiar wyjaśnić na co.


Ruby J. Graham
Ostatnio zmieniony wt gru 16, 2025 3:33 pm przez Remy Blythe, łącznie zmieniany 1 raz.
Remy
na pewno metagaming i posty pisane przy pomocy AI (szanujmy się), co do reszty - za długo by wymieniać; dam znać
28 y/o
For good luck!
164 cm
Doktorantka Biologii University of Toronto
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
typ narracji3 os
czas narracji
postać
autor

Nie zamierzała dziś znaleźć się w okolicy, w której mieszkał Michael. Ulica była cicha, jakby pogrążona w zimowym letargu – szare chodniki lśniły od wilgoci, a nagie gałęzie drzew kołysały się leniwie na wietrze. Ruby czuła się tu obco, jak intruz, który wślizguje się w przestrzeń czyjegoś życia bez zapowiedzi. Jednak od kilku dni, a może nawet tygodni, próbowała podrzucić mu książki, które zabrała z jego biblioteki podczas ostatniej wizyty. Nie powiedziała bratu, że zamierza wpaść – tym razem nie planowała zostać na dłużej. Chciała tylko oddać to, co nie należało do niej. Prosty gest, a jednak ciągnęło się to tygodniami. Dlaczego? Może dlatego, że każde spotkanie z Michaelem było jak otwieranie drzwi do przeszłości, której czasem wolała nie dotykać.
Zapukała do drzwi, a nawet nacisnęła dzwonek, stojąc jak kołek z książkami w rękach. Cisza w domu była niemal namacalna, przerywana jedynie odległym szumem samochodów z głównej ulicy. Zaczęła niecierpliwie przestępować z nogi na nogę, czując jak chłód przenika przez jej buty. W końcu zdecydowała się wrócić do auta, zapakować książki w reklamówkę, ładnie ją zawinąć i ponownie zanieść pakunek pod drzwi Michaela. Zostawiła go tam, wysłała bratu SMS-a z informacją, co na niego czeka, i pospiesznie wróciła do samochodu.
Gdy próbowała odpalić auto, odmówiło posłuszeństwa, wydając dziwne, chrapliwe dźwięki, które odbijały się echem w pustej ulicy. Ruby poczuła, jak jej serce przyspiesza – nie z powodu strachu, ale irytacji. „Świetnie. Po prostu świetnie” – pomyślała, wbijając wzrok w kierownicę. Nigdy nie rozumiała samochodów. Dla niej były czarną magią na czterech kołach. Silnik, akumulator, rozrusznik – słowa, które znała tylko z rozmów innych, ale nigdy nie potrafiła połączyć w sensowną całość. Gdyby ktoś teraz kazał jej zajrzeć pod maskę, pewnie patrzyłaby na to jak na obcy język. „Dlaczego to zawsze dzieje się w najgorszym momencie?” – westchnęła w myślach, czując, jak frustracja rośnie w niej jak fala. Spróbowała ponownie uruchomić auto, ale efekt był ten sam. Warknęła pod nosem i ze złości spróbowała jeszcze raz. Silnik zgrzytnął, jakby protestował, a Ruby miała ochotę krzyknąć: „No dalej, rusz się!”. Ale samochód milczał, jakby kpił z jej bezradności.
Przez ten hałas usłyszała nagle damski głos, jednak nie była w stanie rozróżnić, kto to ani co zostało powiedziane. Odwróciła głowę i zobaczyła znajomą sylwetkę, wyłaniającą się zza zaparkowanego SUV-a.
Remy? – zawołała, widząc nagle znajomą twarz. Serce Ruby zabiło szybciej – nie z powodu zaskoczenia, ale czegoś, co trudno było nazwać. Ulga? Radość? A może poczucie winy, że tak długo się nie odzywała? Szczerze mówiąc, odkąd wróciła do Toronto, nie miała okazji jej odwiedzić. Chciała zapytać, co tu robi, czy tu mieszka, jak się jej wiedzie... ale to musiało poczekać, bo Remy była w swoim żywiole, a Ruby nie zamierzała jej tego odbierać – szczególnie gdy ta wpakowała się na siedzenie pasażera i kazała spróbować odpalić auto jeszcze raz.
Ruby wykonała polecenie, ale rezultat był identyczny – samochód ani drgnął. Wokół nich rozciągała się spokojna, niemal senna ulica, z domami o zasłoniętych oknach i ogródkami przykrytymi cienką warstwą liści. Powietrze pachniało wilgocią i benzyną, a gdzieś w oddali zaszczekał pies. Ruby poczuła, jak jej myśli zaczynają krążyć wokół Remy. „Jak ona to robi? Wchodzi i od razu przejmuje kontrolę. Zawsze tak było. Zawsze miała w sobie tę pewność, której mnie brakowało.” Ruby uśmiechnęła się w duchu – trochę z podziwem, trochę z zazdrością. „Może właśnie dlatego zawsze lubiłam jej towarzystwo. Przy niej czuję się... mniej zagubiona.”
Dziewczyna westchnęła głęboko, mając ochotę z całej siły uderzyć głową w kierownicę, powstrzymując się jedynie resztkami woli. Zamiast tego odwróciła się w stronę znajomej.
Miło cię widzieć! Mieszkasz w okolicy? – zaczęła, uznając, że to dobry moment na rozmowę, skoro samochód ewidentnie nigdzie się nie wybiera. – Przepraszam, że tak mało się odzywałam odkąd wróciłam. Mało kto mnie widuje poza laboratorium, a jak już znajdę chwilę, to śpię. Przepraszam! Postaram się poprawić! – dodała, posyłając jej charakterystyczny Rubinowski uśmiech, który mniej więcej znaczył: „mówię szczerze i będę próbować, ale wszyscy wiemy, jak to się skończy”.
Ponieważ znały się nie od dziś, Ruby podejrzewała – i miała cichą nadzieję – że Remy to rozumie i nie będzie miała jej tego za złe. Ale Ruby naprawdę chciała się poprawić. W końcu nie po to przyjęła propozycję pracy na uniwersytecie w rodzinnym mieście, żeby nadal nie mieć czasu na spotkania z rodziną, nie mówiąc już o znajomych czy przyjaciołach.


Remy Blythe
PIERNICZEK!
28 y/o
CHRISTMASSY
165 cm
mechanik w Scarborough Auto Care
Awatar użytkownika
In the end even the stars
choose destruction over life.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona / jej / ją
typ narracjitrzecioosobowa / pierwszoosobowa
czas narracjiprzeszły / teraźniejszy
postać
autor

Umysł Remy od razu przełączył się na tryb pracy i wszystkie pozostałe funkcje uzyskały z automatu drugorzędny priorytet. Niemniej fakt, że po wszystkich tych latach Ruby również zdołała ją rozpoznać, mimowolnie wywołał napływ jakiejś cieplejszej emocji. Niezupełnie radości w najprostszym tego słowa znaczeniu, ale raczej przyjemnego sentymentu i szczerej satysfakcji, wynikającej ze świadomości, że zdołała zapaść komuś w pamięć.
We własnej osobie — mruknęła w odpowiedzi, wciąż jednak skupiona na zegarze.
Właściciel niewprawionego oka i w zasadzie każdy, kto nie miał w tej dziedzinie żadnego doświadczenia, mógłby założyć, że kolejna nieudana próba odpalenia auta nie wniosła nic nowego, co mogłoby pomóc zlokalizować problem, jednak nieznaczne mrugnięcie wyświetlacza było dla Blythe kolejną wskazówką. Mruknęła coś do siebie pod nosem, jej brwi ściągnęły się w zamyśleniu, ale zmarszczka na jej czole wygładziła się, gdy tylko uniosła wzrok i podchwyciła zakłopotane spojrzenie panny Graham. Na ułamek sekundy przyszło jej do głowy, że być może to jej bezmyślnie śmiałe zachowanie wywołało u dziewczyny dyskomfort i już otwierała usta, aby ją przeprosić, jednak jej towarzyszka ją uprzedziła.
Rems przechyliła głowę w zaskoczeniu. Słuchając zabarwionych wyraźną skruchą pytań i wyjaśnień, poczuła jak jej własne policzki stają się odrobinę cieplejsze pod wpływem narastających z każdą sekundą wyrzutów sumienia.
Daj spokój, Ruby — sapnęła, unosząc dłoń w obronnym geście. Nie po to, aby powstrzymać towarzyszkę przed mówieniem, ale by zasygnalizować własne zakłopotanie. Tę samą rękę uniosła zaraz wyżej i sięgnęła nią do własnego karku. — Ja też niezupełnie świecę tutaj przykładem — dodała i westchnęła, kręcąc głową z dezaprobatą dla własnego braku zaangażowania. Na swoją obronę miała wyłącznie to, że w tamtym okresie była tak skupiona na osiągnięciu celu, że właściwie nie zwracała uwagi na inne życiowe aspekty, póki nie spotkała Ruana. Chociaż tak na dobrą sprawę dopiero rozwód i rozstanie zdołały jej uświadomić, że bezmyślne gnanie do przodu nie zawsze popłaca. — Obie byłyśmy raczej zajęte. Studia, praca i tak dalej — zauważyła, zastanawiając się, co jeszcze powinna w tej sytuacji powiedzieć. — Po prostu… Zapomnijmy o tym, co ty na to? — podsunęła ostatecznie i uśmiechnęła się jakoś niewyraźnie, czekając na odpowiedź Ruby tak, jakby dziewczyna miała zaraz wygłosić jakiś ciężki wyrok, który zadecyduje o jej życiu lub śmierci.
Wracając do twojego pytania — odchrząknęła i kontynuowała po chwili — wróciłam do domu rodziców na jakiś czas, żeby móc sobie wszystko poukładać zanim zdecyduję co robić dalej — wyjaśniła. Nie dodała, że przeprowadzka nastąpiła półtorej roku temu i jak dotąd nie zanosiło się, aby znalazła interesujące ją odpowiedzi. — Otworzysz maskę? — poprosiła, wykorzystując moment, aby wrócić do głównego problemu, będącego jednocześnie sprawcą ich dzisiejszego spotkania. — Możemy rozmawiać, kiedy będę się upewniać, że to akumulator — zaoferowała, sięgnęła do drzwi i wyskoczyła z samochodu, zatrzymując się dopiero od frontu.
Wsunęła palce pod karoserię, zlokalizowała dynks i uniosła odblokowaną maskę w górę, zabezpieczając ją odpowiednio. Zaraz potem podciągnęła rękawy kurtki do łokci, aby ich przypadkiem nie pobrudzić i nachyliła się nad wnętrznościami wozu.
A co u ciebie? Kiedy wróciłaś z wielkiego świata? — zagadnęła, kiedy Ruby podeszła bliżej.

Ruby J. Graham
Remy
na pewno metagaming i posty pisane przy pomocy AI (szanujmy się), co do reszty - za długo by wymieniać; dam znać
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Dzielnica Mieszkalna”