ODPOWIEDZ
34 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
psychoterapeuta w CAMH
Awatar użytkownika
Jingle bells, Jingle Bells
Jingle all the way
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowy
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Mara miała w swojej karierze do czynienia już chyba z każdym wachlarzem pacjentów. Tymi bardziej upartymi, ale i tymi, którzy byli skłonni do współpracy. A także takich, którzy przez pierwsze pięć spotkań nie potrafili słowa z siebie wydusić i Lakefield podsuwała im kartkę, żeby chociaż napisali jak się czują bądź co im chodzi po głowie. Przychodzili do niej ludzie z różnymi schorzeniami. W ostatnim czasie nawet prowadziła terapię w nietuzinkowych warunkach, ponieważ podczas masażu w ekskluzywnym SPA. Ale skoro pacjent tego potrzebował i tylko w takim miejscu był bardziej otwarty? Dlaczego by nie. Sama na tym skorzystała, bo i znacznie więcej zapłacił za spotkanie, ale także i za jej masaż.
Gdy jej pacjenci kończyli terapię, zawsze była dumna i z siebie, a przede wszystkim z nich. Z postępów, które dokonali, z tego jak im się udało przepracować pewne traumy czy jak nauczyli się radzić sobie w życiu i społeczeństwie. Niektórzy oczywiście wciąż pozostawali pod stałą opieką, ale większość z nich jednak Mara wypuszczała spod swoich skrzydeł licząc na to, że już sobie ze wszystkim poradzą. Gdy wracali, to towarzyszyły jej wtedy mieszane uczucia. Z jednej strony martwiła się, co takiego zdarzyło się w ich życiu złego i ciężkiego, że znowu potrzebują jej wsparcia. Z drugiej strony zastanawiała się czy aby na pewno w odpowiedni sposób przeprowadziła terapię i może nie za szybko ją zakończyli? Ale gdzieś tam jeszcze tliła się w niej myśl, że pomimo tych obaw, to przecież są na tyle świadomi zaistniałego problemu, że zgłosili się po pomoc. Niestety wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, że potrzebuje wsparcia psychologicznego, a może nie chcą po prostu się do tego przyznać?
Podobnie było w przypadku dzisiejszego pacjenta. Lakefield już kilka dni temu zauważyła w kalendarzu znajome nazwisko. Od razu przypomniała sobie o kobiecie i wróciła pamięcią do jej historii, którą miała zapisaną. Przeczytała o jej problemach z apodyktycznym i zbyt wymagającym ojcem, który nie szanował i nie cenił swojej córki. Przejrzała też notatki o konfliktowym bracie. Było jej szkoda tej kobiety. Młodej, pięknej, inteligentnej i tak cholernie niedocenianej w tym świecie przesiąkniętym testosteronem. Jednak uważała Cherry za przede wszystkim silną kobietę, która poradzi sobie w każdym środowisku. Co w takim razie ją dzisiaj sprowadza?
Gdy Marshall weszła do gabinetu, od razu wstała, aby ją powitać uściśnięciem dłoni i delikatnym uśmiechem, a następnie wskazała jej kanapę naprzeciwko. Sama zajęła miejsce w fotelu.
- Witaj Cherry, co u Ciebie słychać?- nie użyła żadnych słów, że miło ją widzieć, bo cóż… To właśnie te mieszane uczucia. Swój notes trzymała na kolanach póki co zamknięty.- Co Cię dzisiaj do mnie sprowadza?- spytała dość swobodnym tonem i z lekkim , niezbyt szerokim uśmiechem. Była ciekawa, co tym razem się zadziało w jej życiu. Jak sama się ostatnio przekonała, tylko jeden wieczór może bardzo wiele zmienić.


Cherry Marshall
Jakoś miło
30 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Mara Lakefield

Nie wierzyła w to w jakiej sytuacji obecnie się znajdowała. Wszystkie emocje, które czuła były czarno-białe. Jak dotąd nie miała z tym problemu. Wybierała cel i dążyła do niego po trupach. W ten sposób przejęła rodzinną firmę. Co prawda miała kilka spraw do dopięcia. Łącznie ze ślubem. Tylko czy to miało jakiekolwiek znaczenie? Nie. Wszystko wyglądało idealnie.
Jej życie takie było. Bogata pani prezes z bielizną droższą niż niektóre auta jeżdżące po ulicach Toronto. Zdążyła samodzielnie zdecydować o własnym życiu. Ślub z narzeczonym, przyjacielem gejem. Wydawał się niesamowicie racjonalny. Za to w życiu Charity brakowało jednej zasadniczej rzeczy. Głębi. Ją spotkała, gdy pierwszy raz wkroczyła do gabinetu Galena Wyatta. Tylko czy było warto? Sama do końca nie wiedziała. Kochała go. Tego była pewna. Musiała przepracować wszystkie wydarzenia, które ją spotkały od tego czasu. Jakby na ich relacji powstała rysa, nie do zatrzymania w żaden sposób. Powiększała się z każdym oddechem. Kiedy przypominała sobie o ciąży, bo zawiodła. Jej ciało zawiodło. Kiedy przypominała sobie o drugiej kobiecie, lub gdy miała przed oczyma skrajne reakcje Galena. Wszystko albo nic. Czasami to za bardzo bolało. Nawet w biznesie było miejsce na negocjacje. Może dlatego tu się pojawiła? Siedziała na tak dobrze znanej kanapie z całkowicie innymi problemami niż wcześniej. Było to zaledwie kilka miesięcy, ale tak intensywnych jak dla niektórych całe życie.
Pani Marshall — poprawiła ją na wstępie Marshall. Nie lubiła przekraczać niektórych barier. Jedną z nich było przechodzenie z lekarzem, lub terapeutą na "ty". Nie wiązała z Marą żadnego emocjonalnego przywiązania, nie wypiłaby z nią alkoholu. Dla dobra terapii i racjonalnej oceny terapii wolała zatrzymać ich relację na poziomie profesjonalnym. Cherry mogli nazywać ją tylko bliscy ludzie — pytanie powinno brzmieć, co mnie nie sprowadza — mruknęła, sama nie wierząc w to, co zaraz powie. Choć jej życie przypominało przepiękną, interesującą książkę, tak miała jej najzwyczajniej dosyć. Cały czas ktoś podrzucał kłody pod nogi, a ona nie była w stanie się zregenerować.
Za dużo się wydarzyło, a ja chyba... — zawahała się przez moment. Marshall nie była osobą aż nadto uczuciową. Tak myślała bardzo długo, aż coś strzeliło ją jak piorun z jasnego nieba — nie daję sobie z tym rady — przyznała całkowicie szczerze. Przed samą sobą, ale także przed własną terapeutką. Nie miała problemu ze zwierzaniem się Lakefield. Tyle razy do niej chodziła, potrafiła zadać właściwe pytania, a Cherry potrafiła jej to umożliwić — naszą terapię zakończyłam na tym, że zaręczyłam się z moim przyjacielem gejem — z tego powodu była całkowicie zadowolona. Nie była to rada Mary. Sama do tego doszła. Wzięła w ręce własne przeznaczenie. Żaden mężczyzna nie mógł spowodować jej uwięzienia, duszenia się w klatce jak zwierzę, pragnące ucieczki.
Za to poznałam nowego mężczyznę, którego kocham całym sercem — dodała finalnie, a na jej twarzy pojawił się pierwszy uśmiech. Tak szczery jak te dziecięce w trakcie odpakowywania gwiazdkowych prezentów. Przymknęła na moment oczy, zastanawiając się, co powinna powiedzieć i w jaki sposób chciała to wyrazić — ale... — zawahała się. Ten uśmiechnięty kącik ust jej drgnął — to trudna miłość — raniąca się nawzajem. Cherry wiedziała o tym. Trudno przyjdzie jej opowiadanie o wszystkim. Przyszła tu dla samej siebie i... dla niego.
34 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
psychoterapeuta w CAMH
Awatar użytkownika
Jingle bells, Jingle Bells
Jingle all the way
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowy
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Mara uważała, że tak naprawdę każdy choć raz powinien pójść na spotkanie z terapeutą. Jeszcze nie spotkała w swoim życiu osoby, która nie miałaby czegoś do przepracowania. Wiele osób nie potrafiło w ogóle mówić o swoich uczuciach czy odpowiednio je nazywać. Wiele osób nie potrafiło określić swoich potrzeb i się ich trzymać. Ludzie podporządkowywali się pod schematy, partnerów, wymagania stawiane przez rodziców, w szkole, w pracy… W tym rzecz, że sama Lakefield powinna usiąść na kanapie i z kimś porozmawiać o swoim życiu i emocjach kłębiących się w niej samej. O słabym poczuciu przynależności do rodziny, o setkach negatywnych testów ciążowych, o swoim małżeństwie czy relacji z niektórymi osobami. To był pewien chichot losu, że osoba, która najlepiej słuchała i doradzała innym, miała największy problem z otworzeniem się przed kimś. Uważała, że sama sobie świetnie radzi i nie potrzebuje innych do tego. Jednak czy to nie zalatywało hipokryzją? Trochę tak.
I najwyraźniej to nie był jej jedyny błąd, bo zapomniała zanotować, że z Cherry wcale nie przeszły na Ty.- Przepraszam pani Marshall- pokiwała lekko głową na gest przeprosin. Z większością swoich pacjentów mówili sobie po imieniu. Była to dla niej jedna z form zburzenia muru pomiędzy terapeutą, a pacjentem, by mógł się czuć bardziej komfortowo zwierzając jej. Uważała, że łatwiej im będzie zbudować więź nie mówiąc do siebie tak oficjalnie, a przecież ta więź emocjonalna jest niezwykle ważna, aby móc się zwierzać ze swoich najbardziej skrywanych myśli. Jednak Lakefield nie upierała się, gdy pacjenci nie zgadzali się na jej propozycję. Nie było to częste zjawisko, ale oczywiście szanowała ich decyzję, skoro tak było dla nich lepiej. W końcu najważniejsze , żeby to oni czuli się jak najlepiej.
Najwyraźniej Cherry i tak czuła pewien rodzaj więzi z Marą, skoro powróciła do niej po kilku miesiącach. W takim razie chyba ufała jej odpowiednio. W tej rudowłosej głowie pojawiło się już mnóstwo pytań, które chciałaby zadać swojej pacjentce , ale (niestety) nie może jej od razu tak wszystkim zasypać.
- Słyszę , że faktycznie sporo się u Pani działo w ostatnim czasie- tak krótki odstęp, a tyle wydarzeń i to pewnie nie wszystko. Mara spojrzała na nią z pewnym cichym wsparciem w oczach na ten natłok zdarzeń.- Dobrze, to może mogłaby mi Pani zacząć opowiadać co dokładnie się działo od czasu naszego ostatniego spotkania? Pozwoli nam to uporządkować wydarzenia na osi czasu i opowiadanie o tym głośno, często też od razu wskazuje pewne związki przyczynowo - skutkowe- zaczęła tłumaczyć jej swoją propozycję przejścia przez dzisiejsze spotkanie, chociaż pewnie na jednym się nie skończy.- Zaręczyny, jak się domyślam fikcyjne, a także poznanie nowej miłości i to trudnej, to są już dwa duże tematy. Postarajmy się to wszystko odpowiednio rozłożyć chronologicznie- to pozwoli nie tylko Marze zorientować się w wydarzeniach, ale też i Cherry na chłodno spojrzeć na wszystko z szerszej perspektywy.


Cherry Marshall
Jakoś miło
30 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Mara Lakefield

Nie ma za co, pani Lakefield — powiedziała z całym spokojem w głosie, który mogła mieć Charity. Przyzwyczaiła się, że wiele ludzi próbowało przekroczyć granice nieprzekraczalne. W terapeutach ceniła przede wszystkim obiektywizm w stosunku do danej sytuacji. Byli daleko od sytuacji, dziejących się w głowach pacjentów, a Cherry... chciała się w to po prostu zanurzyć. Przymknęła na moment oczy, zastanawiając się, co dokładnie powinna przekazać dalej Marze. Wiele słów tliło się jej na ustach. Zbyt wiele rzeczy ją skrzywdziło. Nawet jeśli nikt nie chciał zrobić tego wprost. Czuła się gorszym sortem człowieka. Problemowym, choć próbowała wszystko rozwiązać na bieżąco łatać każdy kolejny pojawiający się konflikt. Tylko to czasem nie jest wystarczające, o ile druga strona nie chce odwzajemnić się tym samym.
Zdecydowanie... zbyt dużo — przyznała niezbyt chętnie Cherry, przegryzając swoją dolną wargę. Normalnemu człowiekowi od takich wydarzeń eksplodowałaby głowa. Jej też kilka razy by się to zdarzyło. Życie jej nie oszczędzało, a to wszystko przed jednego mężczyznę. Kochała go całym swoim sercem i pewnie nawet teraz... po rozstaniu chciałaby się jeszcze raz zanurzyć w jego bezpiecznych ramionach. U nikogo nie odnalazła takiego komfortu zmieszanego z poczuciem bezpieczeństwa. Choć wydawało się to być jedynie zwykłą iluzją.
Możemy zacząć od czegoś innego — nie chciała opowiadać o dobrych wspomnieniach, za które była mu wdzięczna. Nie chciała też przytaczać całej historii z Elliottem. On był przy niej nieważne, co się działo. Potrafił sprawić, że na jej twarzy pojawiał się uśmiech. Tego potrzebowała w tym momencie. Poczucia spokoju i jakiegokolwiek wyciszenia, zwłaszcza gdy w jej firmie nie działo się zbyt dobrze — zakochałam się, dałam mu wszystko, a zamiast tego usłyszałam, że uszczęśliwił go ktoś inny — pierwszy raz spuściła wzrok. Dalej czuła przedziwny uścisk w żołądku, kiedy wspominała tę sprawę. Mógł jej dawać zapewnienia, a dalej czuła się niewystarczająca — miałam ciążę pozamaciczną i dalej... — mruknęła już bardziej pod nosem. Pozwoliła samej sobie na krótkie spojrzenie w oczy Mary, gdzie próbowała doszukać się jakiegoś zrozumienia. Po chwili je odwróciła i przełknęła ślinę. Powoli brakowało jej na języku. Sama nie wiedziała, co powinna dokładnie powiedzieć oraz jakich słów użyć — budzę się w nocy z płaczem, wspominając tamtą noc — gdy straciła dziecko, ale też gdy Galenowi stanęło serce — jestem zmęczona — przyznała, chowając własną twarz w dłoniach. Czuła, jak powoli łzy dopływają do jej oczu. Mówienie o tym, takie zwierzenie wymagało od niej wielu pokładów siły.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Centre for Addiction and Mental Health”