ODPOWIEDZ
39 y/o
For good luck!
171 cm
właścicielka i weterynarz internista w Willowdale Animal Hospital
Awatar użytkownika
W ostatnie święta
Oddałem Ci serce
Ale już kolejnego dnia
Zwróciłaś mi je
W tym roku
By oszczędzić sobie łez
Ofiaruję je komuś wyjątkowemu
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
typ narracji3 osoba
czas narracjiprzeszły
postać
autor

outfit

Elise miewała lepsze i gorsze dni; momentami czuła się niczym piękna i pewna siebie dwudziestolatka, wtedy to stroiła się i wychodziła na miasto, nie nastawiając się przesadnie na cokolwiek, ale mając głowę otwartą na nowe znajomości. Inne dni były z kolei pełne melancholii, kiedy nie miała ochoty na żadne interakcje społeczne i nawet podczas rozmów z klientami ograniczała mocno swoje wypowiedzi, mówiąc tylko tyle, ile było konieczne. Wtedy najchętniej nie wychodziłaby z domu, ale jeśli miała akurat dyżur w przychodni, to chcąc nie chcąc musiała wyściubić nos spod kocyka i przynajmniej spróbować być na tyle zsocjalizowana, żeby przywitać się ze współpracownikami, powiedzieć parę słów do klientów, a potem skupić się na tym, co chyba jako jedna z niewielu rzeczy sprawiała jej przyjemność - zwłaszcza w takich kiepskich dniach - na diagnozowaniu i leczeniu swoich czworonożnych przyjaciół.
Jaki był jej humor tego konkretnego dnia? Chyba lawirował gdzieś pomiędzy "ok" a "do dupy". Z pracy wyszła wyjątkowo o czasie, nie przyjmując żadnego dodatkowego pacjenta poza tymi zapisanymi do niej wcześniej, wróciła do domu, przekąsiła coś i wzięła dłuższą kąpiel, a następnie ubrała się w coś ładnego i wyszła z domu. Nie miała koncepcji gdzie chciałaby pójść, ale w końcu złapała taksówkę i kazała się zawieźć do jakiegoś fajnego baru, zdając się całkowicie na znajomość miasta przez taksówkarza.
Lokal do którego jakiś czas później weszła wydawał jej się całkiem przytulny. Najpierw udała się do baru, gdzie zamówiła jakiegoś drinka z arbuzem, po czym rozejrzała się po sali w poszukiwaniu miejsca, gdzie mogłaby przysiąść. W pewnym momencie rzuciła jej się w oczy postać siedząca w pewnej odległości, przy jakimś niewielkim stoliczku, na widok której zmrużyła lekko brwi. Po chwili zawahania ruszyła w kierunku wysokiego mężczyzny, dobrze zbudowanego, w którego profilu widziała chłopaka, z którym kiedyś łączył ją... hm, wakacyjny romans? Chyba można to mniej więcej tak określić, mimo że wtedy oboje byli młodymi ludźmi, a ona była tuż przed wyjazdem do szkoły z internatem.
- Karrion...? - zapytała niepewnie, podchodząc do stolika przy którym siedział mężczyzna, w dłoni trzymając szklankę z drinkiem, którego jeszcze nie zdążyła nawet ruszyć.

Karrion Mercer
palermo
kierowanie moją postacią, wieczne śmieszki, fatalna interpunkcja i ortografia
40 y/o
Mark your calendar for Canada Day
191 cm
Właściciel klubu i trener boksu Kingsway Boxing Club
Awatar użytkownika
Nic tak nie rozwiązuje problemu jak prawy na wątrobę
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiSierra/Leone
typ narracjiDemokracja bezpośrednia
czas narracjiWłaściwy
postać
autor

Ostatnimi czasy Karrion dużo przebywał w różnych barach i tak naprawdę sam nie wiedział, po co się w to pakuje. Bardzo często bowiem kończyło się to tak, że spotykał jakąś osobę ze swojej przeszłości i komplikował swoje i tak już skomplikowane życie. Mnogość relacji, które nawiązał po powrocie do miasta oraz odkurzenie starych sprzed lat dawała mu pewną satysfakcję w uspołecznianiu się, ale jednocześnie generowała wiele problemów i rozterek. Ot choćby to, że jego życie seksualne było bogate, a jednak nie miał żadnej bardzo widocznej perspektywy na to, by zrealizować inną potrzebę - stabilizacji.
Mimo to, postanowił spędzić kolejny wieczór poza domem, obierając tym razem za cel bar Poor Romeo - jedną z tych lokalizacji, których jeszcze nie miał okazji odwiedzić. Toronto było dużym miastem, w dodatku jego znajomi chadzali raczej w inne miejsca, toteż dzięki wyborze tej lokalizacji było mniejsze ryzyko, iż kogoś spotka. Dziś bowiem nie miał nastroju na to, by pielęgnować relacje interpersonalne. Chciał się najzwyczajniej w świecie napić.
Wszedł do środka i od razu zamówił swój standardowy trunek: whisky z lodem, co dla barmana nie stanowiło żadnego problemu i już po chwili Mercer zajął jeden z wolnych stoliczków, których nie było aż tak dużo w środku. Nim rozsiadł się wygodnie, musiał przesunąć nieco mebel, żeby mieć więcej miejsca na swoje potężne nogi. Szklankę położył na blacie i trzymał ją cały czas w dłoni, rozglądając się po lokalu, nim nie postanowił upić pierwszego łyka swojego drinka.
Westchnął cicho i przyglądał się temu, co dzieje się w środku jeszcze przez moment, nim nie skupił niemal całej swojej uwagi na szklance obracanej w dłoni. Zamyślony, niemal nieobecny duchem nie zauważył, że ktoś do niego podszedł. Dopiero wywołanie jego imienia pozwoliło mu wrócić na ziemię.
Brunet uniósł lekko głowę i spojrzał na kobietę, którą bez trudu rozpoznał. Uśmiechnął się więc lekko w odpowiedzi.
- Elise? - odparł i tuż po tym podniósł się z siedzenia, zwiększając tym samym wizualną dysproporcję między nimi. Mercer zawsze był sporym chłopem, ale w czasach wakacyjnego romansu z Ellis przypominał jeszcze nieopierzonego gówniaka. Teraz był 40-letnim mężczyzną, który ma za sobą ponad 20 lat ciężkiej harówy dzień w dzień na sali treningowej i jakieś 40 kg czystych mięśni więcej niż w ogólniaku.
Objął brunetkę w przyjacielskim geście powitalnym i odsunął się, nie chcąc wprowadzać jej w jakiś dyskomfort.
- Toronto jest małe - przyznał z delikatnym rozbawieniem, po czym dłonią wskazał wolne miejsce naprzeciwko siebie, sugerując jej, że z chęcią zamieni kilka zdań.
Sam usiadł tam gdzie wcześniej i wykorzystał chwilę na to, by lepiej przyjrzeć się rozmówczyni. Nie zmieniła się aż tak bardzo od ich ostatniego spotkania. Jasne, inna fryzura, trochę zmarszczek, nieco inna budowa ciała, jednak uroda pozostała. Dziewczęcy urok ustąpił miejsca kobiecemu seksapilowi i nawet przy tak małej próbce Karrion mógł bez problemu stwierdzić, że Elise była równie atrakcyjna jak wtedy, gdy sam na te kilka tygodni stracił dla niej głowę.
- Świętujesz coś, czy integrujesz z miejscowymi? - zagadał, nie wiedząc tak naprawdę, co powinien zrobić, by jakoś podtrzymać rozmowę. Ale pierwsze koty za płoty!

Elise Ellis
Ash Ketchup z Alabamy
Nie lubię niekonsekwencji
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poor Romeo”