34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

13
The music didn’t ask for permission.
It just took the room.
Muzyka dzwoniła w uszach, ale nie tylko, bo ta latynoska muzyka wypełniała też serca. Sprawiała, że ciężko było usiedzieć na miejscu.
A Madox to już w ogóle nie mógł usiedzieć, bo od rana kręcił się po klubie, dopinając wszystko na ostatni guzik przed jutrzejszą imprezą. Co wcale nie było takie łatwe, bo nie chodziło tylko o to, żeby nie zabrakło rumu. Wszystko miało być tak, jak on to zaplanował, każda kelnerka, każda barmanka i tancerka na swoim miejscu. A do tego ta ochrona, więcej niż zwykle, sami zaufani ludzie, bo przecież imprezy w Emptiness rządziły się swoimi prawami. A ta jutrzejsza miała być wyjątkowa, więc kiedy jedna z barmanek oznajmiła mu, że źle się dzisiaj czuje, to Noriega wysłał ją do domu. Nawet jej taksówkę zamówił i kazał jej się wyleczyć do jutra. Oczywiście już zadzwonił też do kogoś, żeby mieć w razie czego jakąś rezerwę. Ale na dzisiaj nie mógł znaleźć już nikogo, więc w pewnym momencie, to on wylądował za barem z tą nową latynoską barmanką.
Nie pierwszy i nie ostatni raz pewnie. Lubił czasem stanąć za barem, porozmawiać z ludźmi, a dzisiaj, przy piątku, kiedy była promocja na cuba libre byli szczególnie rozmowni. I nawet w pewnym momencie na barze wywiązała się jakaś rozmowa po hiszpańsku. Bo kiedy w Emptiness leciało latino, to ten język tam królował.
Tak jak na parkiecie królowała salsa, a w wysokich szklankach rum z colą właśnie. Chociaż w pewnym momencie ktoś zażyczył sobie mohito i Madox szukał właśnie mięty.
- ¿Cómo carajo es posible que no haya menta? - jak kurwa mogło zabraknąć mięty?, rzucił do tej nowej barmanki, a kiedy ona równie śpiewnie odpowiedziała mu, że nie ma pojęcia ubarwiając swoją wypowiedź kilkoma przekleństwami, to Noriega aż strzelił oczami, lubił temperamentne kobiety, a ta akurat też była narwana.
Ruszył na zaplecze i nie było go kilka minut, ale wrócił jako zwycięzca, z dwoma doniczkami ze świeżą miętą.
- I co? Mówiłem, że jest... - mruknął i schylił się, żeby odstawić ją za barem, a kiedy wyjrzał zza lady, to już wcale nie stała przed nim ta blondynka od mohito, tylko jakaś Azjatka. Madox uniósł jedną brew.
- Ty chciałaś mohito? - zapytał, ale no przecież kurwa wiedział, że nie, oparł łokieć na ladzie pochylając się w jej kierunku - chyba coś mi się pojebało, co dla ciebie? - zapytał. Chociaż liczył, że mohito, bo już w zasadzie zaczął je tworzyć, w wysokiej szklance, która przed nim stała. Ale jak nie będzie chciała, to sam wypije, bo w końcu musiał sobie zrobić przerwę. Należała mu się.

Jamie Park
zgrozo
stania w miejscu
30 y/o
For good luck!
159 cm
kręcę lody i piekę w Kitten and the Bear
Awatar użytkownika
Urocza i wesoła Koreanka, trochę pracoholiczka. Uwielbia piec, tańczyć i robi najlepszą kawę w Toronto.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
typ narracjiTrzecia osoba
czas narracjiCzas przeszły
postać
autor

Dla Jamie taniec był metodą na to, żeby spuścić parę. Prawda była taka, że nie miała za dużo innych możliwości. Cukiernia pochłaniała jej cały czas, więc nie było miejsca na randki, nie było miejsca na spotkania z przyjaciółmi, które nie oscylowałyby w okół prawdziwego, ale pustego: "znowu przebiłaś samą siebie, ten deser jest obłędny!". A stres zostawał. Próbowała wyładowywać co go na zajęciach z boksu, ale... Zostawał ten drugi stres w ciele, którego już nie dało się wyładować wysiłkiem fizycznym. Stres spowodowany brakiem bliskości fizycznej.
Kiedy już stawało się to nieznośne, bo brak dotyku czyjejś skóry i ciepła zaczynał palić, wtedy Jamie brała wolne sobie. Wiedziała, że musi odpocząć i naładować akumulatory i zbiornik miłości, a przecież była bardzo dotykalska. Brak osoby w jej życiu, która przytulałaby ją regularnie był strasznie trudny. Więc jedynym rozwiązaniem, na jakie wpadła - jednocześnie bezpieczniejszym niż przygody łóżkowe - był taniec. Nie bez powodu uwielbiała latynoskie rytmy, które wymuszały bliskość partnerów i dużo dotyku. Przez ten jeden wieczór czuła się zawsze jak seksbomba, pożądana i kochana przez mężczyzn, z którymi tańczyła. Jednocześnie jej "dusza", wpojona przez bardzo religijną i konserwatywną mamę, była w pełni bezpieczna, bo przecież taniec jest niewinny! Nawet jeśli na granicy.
Wybrała się więc do klubu, o którym dobrze wiedziała, że będzie miała okazję wyszaleć się w zdrowy sposób. No tak, samonarracja musiała się zgadzać, zupełnie tak, jakby dbanie o swoje potrzeby powodowały w niej wyrzuty sumienia. Doczekała się swojej kolejki przy barze, trochę zapominając o tym, że w większości przypadków ładne dziewczyny są obsługiwane jako pierwsze albo poza kolejką. Ale niebyła z tych narzucających się... Dziewczyna przed nią odeszła bez drinka, co było zastanawiające, ale w końcu barman podskoczył do niej z tym pytaniem.
- Ammmm... Myślałam raczej o whisky sour, ale mogę wziąć mojito, jeśli to problem. - odpowiedziała, przekrzykując trochę muzykę i uśmiechnęła się urokliwie.
Jej ciało już przestawiało się we flirciarski tryb, związany z tym, jak czuła się na parkiecie. Miała na sobie sweter i krótką, spódniczkę. Sweter miał dość duży dekolt, a pod nim prezentowało się chyba coś w rodzaju body, więc zdecydowanie była możliwość zrzucenia jeszcze jednego ciuchu, na wypadek zbyt gorących tanów. Do tego czarne rajstopy i ładne buciki, na szerokim obcasie - ostatnia rzecz, której teraz by chciała to skręcona kostka. Może powinna była przyjść w trampkach.

Kierownik Wodopoju
gall anonim
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Jeszcze zanim dziewczyna odpowiedziała, to Madox nasypał do tej wysokiej szklanki, w której miał robić mohito, lód, wrzucił tam nawet kilka listków mięty i plasterków limonki.
Niby patrzył na nią, ale jego ciemne spojrzenie wciąż schodziła gdzieś niżej na ladę, dopiero kiedy powiedziała o tym whisky sour, to podniósł na nią wzrok. Nawet zmrużył te ciemne oczy i pochylił się delikatnie w jej kierunku.
- Wieczór salsy i whisky sour… odważnie - rzucił, a jego wzrok odruchowo zjechał niżej, w jej dekolt, ale tylko na moment, bo w końcu się wyprostował i szurnął swoją szklanką z lodem po blacie. Ciemne tęczówki dopiero teraz omiotły wzrokiem jej sylwetkę i ten puchaty sweterek.
- No chyba, że nie tańczysz? - zapytał unosząc jedną brew. W zasadzie to pewnie byli tu też tacy klienci, którzy przychodzili tylko na drinka, albo dlatego, że lubili klimat Emptiness. Nie każdy musiał od razu być mistrzem tańców latynoskich.
Noriega sięgnął po shaker, wlał do niego whisky, sok z cytryny, syrop cukrowy i białko, jeszcze odrobina Angostury i zamknął metalowy shaker. Oczywiście wszystko na oko, bo akurat do tego Madox miał jakieś takie wyczucie. Do drinków i do ludzi. Wstrząsnął energicznie mieszadłem, może to nie był jakiś barmański pokaz, ale Madox w swojej kolorowej koszuli rozpiętej do połowy, ze złotymi łańcuszkami na opalonym torsie i tymi tatuażami, wszędzie, wyglądał po prostu dobrze. Miał w sobie coś takiego, co przyciągało wzrok, wyróżniał się z tłumu. Jamie też się tutaj trochę wyróżniała, tą swoją egzotyczną urodą, która w zasadzie nie pasowało do latino.
Może dlatego Madox znowu ją zaczepił?
A może mu się po prostu nu-dzi-ło.
Znowu pochylił się nad barem w jej kierunku, kiedy sypał do shakera lód.
- W zasadzie whisky mamy tutaj chujowe, ale postaram się, żeby jednak Ci smakowało. Rum za to najlepszy w Toronto - powiedział bez ogródek, bo Madox to jednak nigdy nie owijał w bawełnę, był bezpośredni, no i sporo przeklinał, ale to taki jego... latynoski temperament.
Później właśnie z takim ogniem wstrząsnął znowu shakerem, aż w końcu przelał drinka przez sitko do ciężkiej szklanki. Dopełnił ją lodem, a na wierzchu ułożył dla ozdoby pół plasterka cytryny, drugie pół wsadził sobie do ust, nawet się nie skrzywił, tylko przesunął po ladzie do Jamie jej drinka, tak, żeby zatrzymać zimną szklankę tuż przy jej dłoni, żeby mogła poczuć na skórze dotyk chłodnego szkła.
Bo tylko te drinki dzisiaj tu w klubie były zimne, na parkiecie panowała iść ognista atmosfera.
Dlatego pewnie Madox zaraz jak dał drinka Jamie, a później dokończył to swoje mohito, to złapał za szklankę i wyszedł zza baru.
- Idę na przerwę, muszę się trochę poruszać, kości mi się zastały... - rzucił do tej latynoskiej barmanki, z którą stał za ladą, a nawet na potwierdzenie swoich słów to pokręcił głową rozluźniając mięśnie na karku. Dziewczyna zaczęła już coś po hiszpańsku, że miał jej pomóc, ale Noriega kiwnął na nią tylko ręką. A po chwili to już stanął przy barze obok Jamie, żeby oprzeć się plecami o kontuar i napić się tego swojego mohito.
- No i jak? - zapytał zerkając na jej drinka. A może na dekolt? Ciężko stwierdzić.

Jamie Park
zgrozo
stania w miejscu
30 y/o
For good luck!
159 cm
kręcę lody i piekę w Kitten and the Bear
Awatar użytkownika
Urocza i wesoła Koreanka, trochę pracoholiczka. Uwielbia piec, tańczyć i robi najlepszą kawę w Toronto.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
typ narracjiTrzecia osoba
czas narracjiCzas przeszły
postać
autor

- Dlaczego? - zapytała, patrząc z powątpiewaniem na mojito. - Że whisky raczej się sączy i gryzie się z klimatem tańców?
Rzuciła trochę zaczepnie, ale z uśmiechem do barmana. Oczywiście, że nie wiedziała, iż droczy się teraz z właścicielem klubu. Niby skąd miała wiedzieć. Stałym bywalcem była o tyle, o ile wypad raz na miesiąc albo dwa można nazwać stałym bywaniem. Nie miała nigdy wcześniej okazji go poznać. Chociaż jego zachowanie sugerowało skrajny nieprofesjonalizm... Albo to, że może sobie na dużo pozwalać.
- Oh Sweetie... I can dance. - powiedziała z przekonaniem, a potem nieco się speszyła pod jego taksującym spojrzeniem.
Czy on oceniał to, czy potrafiła tańczyć na bazie tego, co miała na sobie? No co za burak! Nieco naburmuszona obserwowała to, jak Madox przygotowuje dla niej drinka i tak... Musiała przyznać, że ten vibe wiecznego chłopca był pociągający. Przecież łobuz kocha najmocniej... Aż się sama żachnęła śmiechem na swoją myśl, natomiast ten krótki moment sprawił, że zapomniała o swoim wcześniejszym naburmuszeniu.
Rzeczywiście mogla się wyróżniać, ale nie było lepszej muzyki do tańca niż właśnie latino. W niej było wszystko, czego potrzebowała i co lubiła. Seksowność, zwinność, energia. Dotyk ciał. Inne tańce były bardziej energetyczne, ale nie w ten zmysłowy sposób. Tutaj wygrywało właśnie to słowo... Zmysłowość.
Zaśmiała się wesoło i dźwięcznie, kiedy wspomniał o słabym whisky. Pokiwała głową na znak, że rozumie i wreszcie upiła łyk swojego drinka lekko się krzywiąc. Lubiła o orzeźwiające połączenie kwasowości, słodyczy i dymnego zapachu whisky. Ale zanim zdążyła zapytać o to, ile płaci, jej barmana już nie było.
Chwilę potem aż podskoczyła zaskoczona, kiedy pojawił się koło niej.
- Miałeś rację... Macie słabe whisky. Przerzucę się na rum. Ile płacę? - zapytała z rozbawieniem, mile zaskoczona i połechtana zainteresowaniem barmana.
Jeśli chodzi o dekolt to raczej nie miała czym się chwalić. Za to tyłek... Fakt, była zgrabna i bardzo proporcjonalna w swojej filigranowej budowie, ale i tak posturą przypominała drobne Azjatki niż latynoskie seksbomby. Tym milej było poczuć na sobie TAKIE spojrzenie Latynosa.

Kierownik wodopoju
gall anonim
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

- Inaczej grzeje, inny rodzaj... ognia - odpowiedział na jej pytanie i nawet mrugnął do niej jednym okiem. Rum palił w przełyk, osiadał na gardle i chyba miał w sobie coś takiego, co chciało się rozchodzić, rozruszać. A whisky usadzało, tliło się w żołądku zachęcając do długich rozmów. A przynajmniej według Madoxa, ale on pewnie już jako noworodek, to dostawał w Kolumbii kropelkę rumu do mleka, więc może to na niego tak to działało po prostu?
Oczywiście, że Madox oceniał jej zdolności taneczne na podstawie stroju, butów nie widział, ale przecież on doskonale wiedział jak się tańczy salsę, i w czym też... Albo może bardziej, bez czego. Na pewno bez takiego puchatego sweterka. Burakiem też trochę był, ale niektórym to wcale nie przeszkadzało, a nawet można się pokusić o stwierdzenie, że to jego szorstkie obycie przyciągało do niego troszeczkę.
Chociaż przecież on dzisiaj wcale nie miał na sobie tej koszulki z napisem "łobuz kocha najbardziej", a jednak... widać było, że Noriega to rozrabiaka. Może za sprawą tej jakiejś iskry w jego ciemnych oczach?
Ślepiach, które teraz znowu utkwił w Jamie, kiedy w końcu obok niej stanął. Na jej pytanie zastanowił się, zamyślił na jakiś moment, na te dwa dzikie uderzenia serca.
Po pierwsze to Madox nie pamiętał ile kosztuje whisky sour, bo nikt go u niego nie zamawiał. Kiedy staje przed Tobą taki Madox to od razu myślisz o drinku na rumie, a kiedy on go proponuje, to nie odmawiasz. A Jamie jednak odmówiła. I to było dla niego jakieś takie ciekawe.
Po drugie to nie chciało mu się wracać za ladę, żeby ją skasować, mógł o to prosić Laurę, tę latynoską barmankę, ale ona była na niego obrażona. Obejrzał się nawet na nią przez ramię, ale zwątpił, gdy posłała mu jakieś mordercze spojrzenie.
- Laura jest zajęta... więc uznajmy, że pierwszy drink jest na mój koszt, chociaż to whisky, zakuło mnie gdzieś tutaj... w serduszko - oparł sobie dłoń na klacie, na tym tatuażu lwa na lewej piersi, który trochę wystawał spod rozpiętej koszuli. Wychylił te swoje mohito w dwóch dużych łykach, a szklankę odstawił za ladę i już miał iść na parkiet, rzeczywiście potańczyć, ale jednak...
Madox lubił kusić los, i takie przypadkowe znajomości też całkiem lubił, zatrzymał się wpół kroku i obejrzał na Jamie. Uniósł jedną brew.
- No to co sweetie idziesz zatańczyć? - zapytał i znowu te jego ciemne tęczówki zatrzymały się na jej słodkiej buźce - chociaż... proponowałbym najpierw zrzucić to z siebie - i zrobił krok w jej kierunku, żeby spuścić spojrzenie na jej sweter - bo zaraz będzie ci gorąco - spojrzał na nią z góry i uśmiechnął się jakoś zaczepnie.

Jamie Park
zgrozo
stania w miejscu
30 y/o
For good luck!
159 cm
kręcę lody i piekę w Kitten and the Bear
Awatar użytkownika
Urocza i wesoła Koreanka, trochę pracoholiczka. Uwielbia piec, tańczyć i robi najlepszą kawę w Toronto.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
typ narracjiTrzecia osoba
czas narracjiCzas przeszły
postać
autor

Zmrużyła lekko oczy i pokiwała głową, to chyba miało oznaczać, że nie do końca mu ufa, ale przyjmuje takie wytłumaczenie, co do rumu. Mogło coś w tym być, nie bez powodu w końcu rum powstał, a whisky rzeczywiście lepiej pasowało do dymu cygar, albo fajki i długich rozmów niż szalonych imprez.
- Okej, niech będzie, że następny będzie rum. - dodała, może nie tyle przekonana, co rozbawiona całą sytuacją. - To tak, jak z szalonym wieczorem i tequillą?
Zapytała jeszcze dla pewności.
Zdecydowanie sweterek nie nadawał się do żadnych tańców, ale już to, co było pod jego głębokim dekoltem, który powodował, że odsłaniał często nawet ramię, czyli koronkowe body, już bardziej. Może było aż nazbyt śmiało. Jamie nie do końca to przemyślała. Z drugiej strony wzięła pod uwagę to, że na dworze jest jakaś kosmicznie niska temperatura, a do klubu trzeba było dotrzeć, nie zamarzając po drodze. Tak jak mówiłem, sweter można zdjąć, buty zmienić, kurtkę zostawić w szatni. Pewnie też Jamie miała taki plan.
- Rozumiem... - musiał być kimś ważnym, skoro pozwalał sobie na taką akcję.
Drink za darmo, może mieli tutaj w klubie taką zasadę, że pierwszy alkohol dla ślicznotki jest za darmo. To przyciągało dziewczyny, one zaś przyciągały facetów, a to ci zazwyczaj stawiali drinki i zostawiali najwięcej gotówki w klubie. Miało to sens... Och, gdyby tylko Jamie potrafiła zrozumieć, że mogła mu wpaść na tyle w oko, że sam chciał jej tego drinka postawić.
- No tak... Zawiniłam, przyznaję. Mogę Ci jakoś zadośćuczynić? - zapytała, żartobliwie wbijając mu piąstkę w to samo miejsce, które przed momentem zraniła wyborem alkoholu. - Miałeś rację, rum znacznie lepiej pasuje do tego wieczoru.
Odwróciła się na chwilę do swojego drinka, wszystko po to, by zagrać teraz nie tak bardzo dostępną. Nawet kierownik wodopoju musiał się wysilić trochę. Nie mniej jego zainteresowanie bardzo miło ją połechtało. Kurcze, tak dawno nie była w klubie. Tak dawno nie pozwalała się adorować w mniejszym lub większym stopniu. Mały flirt nie zaszkodzi.
- Już chcesz mnie rozbierać? To dopiero pierwszy drink! - jej brewki powędrowały w górę, kiedy wspomniał o ściąganiu swetra.
Ale rzeczywiście, zaczęła ściągać najpierw jeden rękaw potem drugi i chwilę potem sweter miała pod pachą, zastanawiając się, gdzie może go bezpiecznie zostawić razem z torebką. Spojrzała pytająco na Madoxa, robiąc buzię niewiniątka, ale kiedy wspomniał o tym, że będzie jej gorąco, na jej buzi pojawił się diabełkowy uśmiech, a w oczach błysk.
- Obiecujesz?

Madox A. Noriega
gall anonim
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

- Tequila to tylko jeśli lubisz bardzo dziko - powiedział trochę tajemniczo, czy chodziło mu o te dzikie wieczory po tequili, czy coś zupełnie innego?
Madox nie był jakimś wielkim fanem tequili, ale w sumie kojarzyła mu się właśnie tak... dziko.
Na to jej rozumiem przechylił na bok głowę, nie zabrzmiało mu to jakoś przekonywująco, a Madox to był trochę taki wstrętny i lubił pociągnąć za język.
- Takiej ładnej dziewczynie, pewnie cały czas ktoś stawia drinki - stwierdził i nawet uśmiechnął się miło. Chociaż Noriega to akurat miał w sobie jakoś niewiele tego bycia miłym, więcej jakiejś takiej zadziorności, nawet w tym uśmiechu, który jej posłał.
- Mylę się? - wciąż kontynuował.
Ale kiedy Jamie stwierdziła, że zawiniła, a do tego jeszcze zapytała o to, czy może jakoś to zadośćuczynić, to trochę spuścił z tonu. Pewnie, że mogła i Madox pewnie miał na to nie jeden pomysł, bo on jak chciał to był bardzo kreatywny. Na moment spuścił spojrzenie na tę jej drobną dłoń, zaciśniętą w pięść, kiedy wylądowała na tym jego tatuażu lwa.
- Zacznijmy od salsy, a później zobaczymy czy odkuło - powiedział powoli, ale zaraz dodał już bardziej pewny siebie - zawsze mam rację - bo coś w tym było. Madox dużo gadał, czasami za dużo, ale w większości rzeczy to jednak stawiał na swoim.
Dzisiaj też chciał, na tym tańcu, chociaż to jak Jamie uciekła od jego intensywnego spojrzenia do drinka nawet mu się spodobało. Miało w sobie coś uroczego.
Zresztą cała Jamie była jakaś taka słodka, i chociaż Madox ogólnie nie przepadał za słodkim, bo on lubił na ostro, to jednak zrobił krok w jej kierunku, wyciągnął rękę po ten jej sweterek, kiedy zaczęła go z siebie ściągać.
- Sama się rozebrałaś, ja bym to zrobił dużo... sprawniej - rzucił i wytknął jej czubek języka, a kiedy oddała mu ten sweter, razem z torebką, to jeszcze podszedł do lady i przewiesił się przez nią, żeby tam zostawić jej rzeczy.
A po chwili już wrócił do niej, na to jej pytanie wzruszył tylko ramionami, a jego spojrzenie prześlizgnęło się po tym jej koronkowym body.
- Przekonajmy się - rzucił tylko, a później, to już ją złapał za rękę, żeby pociągnąć ją za sobą na parkiet.

Jamie Park
zgrozo
stania w miejscu
30 y/o
For good luck!
159 cm
kręcę lody i piekę w Kitten and the Bear
Awatar użytkownika
Urocza i wesoła Koreanka, trochę pracoholiczka. Uwielbia piec, tańczyć i robi najlepszą kawę w Toronto.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
typ narracjiTrzecia osoba
czas narracjiCzas przeszły
postać
autor

No dobrze, powiedzmy sobie szczerze: Jamie tak tutaj kozaczyła z alkoholami, ale pewnie gdyby przyszło do prawdziwego picia, to odpadłaby po czterech kieliszkach wina. Przy jej wzroście i budowie, oraz braku doświadczenia alkoholowego... Musiała tańczyć pijąc, bo inaczej zasypiała. I dopiero Madox miałby pociechę z takiej śpiącej królewny! Bez sensu!
Zmrużyła oczy na ten komplement zastanawiając się, czy dzisiaj jest skromna i nieśmiała, czy już jest w stanie, w którym ma świadomość swojej atrakcyjności. Paradoksalnie zależało to w dużej mierze od jej nastroju. Kto wie, może być nieco dwubiegunowa? Albo autor, który ją stworzył sam nie wie, jaki powinna mieć charakter. Natomiast dzisiaj była ubrana już dość wyzywająco, po zdjęciu tego swetra, więc teraz skromność byłaby tylko fałszywa. Dlatego uśmiechnęła się do niego.
- Tak uważasz? Chciałbyś mi dzisiaj stawiać drinki? - zapytała z rozbawieniem, ale nie prześmiewczym.
Było to podszyte dużą dozą sympatii i zaciekawienia. Rzeczywiście latynoska krew buzująca w mężczyźnie, który teraz przed nią stał była ożywcza. Sprawiała, że robiło jej się goręcej i robiła się bardziej śmiała.
- Tylko ostrzegam: nie jestem taka... Trzeba ze mną chodzić. - zażartowała, chociaż trochę było w tym prawdy.
Raczej nie pozwalała sobie na jednorazowe przygody. Był taki czas, kiedy miała przyjaciela z bonusem, ale to się słabo skończyło, właściwie zaraz po pierwszym razie. Pokłócili się i żadne z nich nie miało woli, żeby potem coś naprawić. To znaczy on nie miał, bo ona się tylko trochę dąsała i była gotowa mu wybaczyć. Kobiety!
- No dobrze, zrobię co w mojej mocy! - kiwnęła głową i upiła dwa spore łyki swojego drinka.
Właściwie to ubyło go prawie połowę ze szklanki, ale chwilę potem była gotowa do działania. Dała się pociągnąć na parkiet bez żadnego ociągania się. Ścisnęła lekko jego dłoń, dając mu znać, że jest tuż tuż i chwilę potem wskoczyli w sam środek ociekającego zmysłowością latynoskiego tańca. Fachowcem nie jestem i trudno mi opisywać taniec, ale Jamie była naprawdę dobra. Czuła tę muzykę, jakby się z nią urodziła. Zarówno rytm i zmysłowość.

Latino Stud!
gall anonim
34 y/o
CHRISTMASSY
184 cm
właściciel klubu i informator policji | Emptiness
Awatar użytkownika
świąt nie będzie!
miał być cichy, niewidoczny, w końcu balansuje na granic między kokainą na złotych tacach i bronią ukrytą pod drogimi marynarkami, a kajdankami i odznaką przy pasku... a jednak tak bardzo rzuca się w oczy, że trudno go nie zauważyć, z tymi jego tatuażami, z tymi kolorowymi koszulami, złotymi łańcuchami na opalonym karku i... niewyparzoną gębą
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Na to jej pytanie, czy chciałby jej dzisiaj stawiać drinki, Madox znowu puścił jej oczko i nawet pochylił się delikatnie w jej kierunku, do przodu.
- Ale tylko jeśli wypijesz dwa, bo na więcej mnie chyba nie stać - on też sobie żartował, bo może byłoby go jednak stać na te trzy? Zwłaszcza, że on tutaj tych drinków dziennie to wypijał po kilka, i też za nie przecież nie płacił, bo jak? Policji też stawiał, kiedy chciał się czegoś dowiedzieć, a już półświatek to praktycznie pijał tutaj za darmo.
Aż dziwne, że ten klub jakoś w ogóle funkcjonował. Chociaż to wcale nie dziwne, bo na parkiecie bawiło się naprawdę dużo gości. A do tego dzisiaj było jakoś tak spokojnie. Żadnych gangsterskich porachunków, żadnych strzelanin, ani mordobicia.
Chociaż Madox wiedział, żeby nie chwalić dnia przed zachodem słońca. Ale też nie oceniać czy ktoś umie się ruszać zanim to zobaczy na własne oczy. No i Jamie zamierzał zobaczyć.
- A dokąd? - zapytał, kiedy powiedziała o tym, że trzeba z nią chodzić. Bo Madox nie do końca łapał takie angielskie zwroty, i może rzeczywiście tego nie załapał? A może się z nią droczył, bo to też trzeba mu przyznać, że on bywał czasem złośliwy. Ale nawet nie w jakimś takim sensie, że był po prostu zły, bo bardziej zadziorny. I lubił takie zaczepki.
Uśmiechnął się znowu, kiedy powiedziała, że zrobi co w jej mocy. Madox lubił determinację, bo sam taki był, walczył do końca. Nigdy się nie poddawał, a jak sobie coś zamierzył, to zawsze stawiał na swoim. Zawsze.
Tak jak z tym klubem, przecież kiedy go kupował, to była to podrzędna speluna, a teraz, jeden z najlepszych klubów w mieście.
Kiedy w końcu wylądowali na środku parkietu, to Noriega od razu objął ją w talii i przyciągnął mocno do siebie. Bo przecież salsa, to była ta zmysłowość, to ciało koło ciała. Bijące w rytmie tej ognistej muzyki serce, koło serca.
Oparł sobie jej drobną dłoń na wytatuowanym karku, na tych złotych łańcuszkach, które spływały mu po szyi pod kolorową koszulę. Sam Madox też zdecydowanie czuł ten rytm, ale on naprawdę się urodził w mieście, gdzie taka muzyka była po prostu wszędzie. W dzikim, pięknym Medellin salsę tańczyli wszyscy, młodzi, starzy, bogaci i biedni. I tutaj też na tym parkiecie nie było żadnych podziałów, bo wszyscy poruszali się w jednym ognistym rytmie. Rytmie przyspieszonych serc i tej latynoskiej muzyki.
Nie wiem też na ile sobie mogę pozwolić, z opisami, i chyba Madox też nie za bardzo wiedział na ile sobie może pozwolić, bo te jego dłonie spoczęły jakoś grzecznie na jej biodrach, kiedy tak poruszali się w rytmie latino.
A Madox to mógłby tak pewnie całą noc, bo on też czuł się jak ryba w wodzie, w tym tańcu.

Jamie Park
zgrozo
stania w miejscu
30 y/o
For good luck!
159 cm
kręcę lody i piekę w Kitten and the Bear
Awatar użytkownika
Urocza i wesoła Koreanka, trochę pracoholiczka. Uwielbia piec, tańczyć i robi najlepszą kawę w Toronto.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
typ narracjiTrzecia osoba
czas narracjiCzas przeszły
postać
autor

Gratulacje! Czuję się cokolwiek dumny z tego, że zrealizowałaś ze mną dwie odznaki!
- Pewnie te dwa drinki to i tak będzie dla mnie dużo za dużo... - odpowiedziała, ale znowuż nie było czasu na dalsze wymiany zdań.
Co prawda widać było, że Jamie w tańcu w znacznej mierze jest samoukiem, ale miała do tego talent. Doskonale czuła temperament muzyki i cudownie się czuła będąc łechtana tym ogniem, dotykiem, ciepłem drugiego ciała. Nie przeszkadzało jej to, że jego dłonie wędrowały gdzieś po jej ciele tak, jakby oddzielała taniec od intymności poza nim. Czuła się seksowna, pożądana i bardzo jej to odpowiadało, bo było na tyle bezpieczne, że nie musiało do niczego prowadzić. Jednocześnie sprawiało, że czuła się wyjątkowa, żeby nie powiedzieć kochana. Na pewno taka bliskość napełniała jej zbiornik miłości. Dawała ulgę przebodźcowanemu samotnością ciału.
Bez skrępowania wchodziła w grę, jaką prowadził Madox. Pozwalała się prowadzić w muzyce, odwzajemniając gesty, które balansowały na pewnej cienkiej granicy. Bliskość rozgrzanych tańcem ciał, mieszała się z lekkim dystansem, pozwalającym na ochłonięcie i regulację emocji, jakie między nimi buzowały. Zmysłowość tańca rodziła namiętność, chwila oddalenia tęsknotę i spokój, a wszystko razem sprawiało, że serce bijące w rytm salsy utrzymywało się w pewnym intymnym napięciu, jeszcze niewinnym, ale już bardzo blisko przekroczenia tej granicy. Właśnie to było podniecające w tańcach latynoskich. Trochę jak pierwsze randki z kimś, kto ci się bardzo podoba. Ta niepewność podszyta pragnieniem, a z drugiej strony chęć bycia blisko, podszyta strachem przed zrobieniem czegoś jako pierwszej. Skomplikowanie tych emocji sprawiało, że Jamie czuła się, jakby odżyła po raz pierwszy od dawna.
Ich taniec powoli stawał się coraz bardziej efektowny, bo Park naturalnie dawała się prowadzić partnerowi. Nie walczyła z nim, nie musiała się domyślać, co takiego chciałby teraz zrobić, po prostu wsłuchała się w jego rytm i ruchy ciała. Czytała jego język, czując jak pot pojawia się na jej karku i dekolcie. Taki pot w tańcu pachnie zupełnie inaczej niż przy wysiłku fizycznym. Przypomina zapachem ten pot łóżkowy... Mieszający się z perfumami i oddechami.

Madox A. Noriega
gall anonim
ODPOWIEDZ

Wróć do „Emptiness”