ODPOWIEDZ
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

cztery


Piątkowa Noc.
Miasto pachniało perfumami, spaloną gumą i przesadzonymi decyzjami. To nie mógł być spokojny wieczór, bo przecież to domena piątku, wtedy zaczyna się weekend, czyli to co tygryski (Galen) lubią najbardziej.

Lśniący czarny Porsche 911 Turbo S wykręcał z impetem z bocznej uliczki, przodem zahaczając o coś, co z pewnością nie było krawężnikiem. Nie było też hydrantem. Ani niczym, co dałoby się zignorować. Cholera. A dopiero co wrócił z auto detailingu, rura wydechowa błyszczała jak pierścionek z diamentem za milion dolarów, a w masce można było się przeglądać, jak w lustrze złej królowej, knując jak posadzić na przednim siedzeniu jakąś królewnę śnieżkę.

Jednak to o co zahaczył Galen to był samochód. Nie taki zwykły samochód. Raczej z górnej półki.
Piękny. Lśniący. Z pewnością droższy niż to, co miał dziś na sobie Galen. A Galen miał na sobie garnitur, który mógłby spłacić czyjś kredyt studencki.

Zgrzyt.
Zahamował. Spojrzał w lusterko.
No świetnie. — mruknął pod nosem. — A przecież mi mówiła: "Nie prowadź po whisky, Wyatt". I jeszcze dodała "nawet jeśli to tylko jedno". Ale kto by jej słuchał, nie?

Wysiadł powoli, poprawił mankiet, przeczesał palcami włosy, spojrzał na zderzak swojego auta. Niemal nietknięty. Oczywiście. Czysty, błyszczący i wciąż pachnący nowością, bez ani jednej ryski, a jednak te folie ochronne, woski i inne specyfiki robiły robotę. Zresztą to przecież Porsche.

Ale auto, które potrącił? Uff...
Na szczęście nie było dużego dramatu. Szybko oszacował koszty.
Trochę lakieru, jedna spora rysa, małe wgniecenie? Trochę jego dumy, bo właśnie minęła ich jakaś panienka, która mogła mu robić za królewnę śnieżkę. Ale przede wszystkim: jej mina.

Stała tam.
Modelka z okładki.
Piękna jak grzech, i tak samo nieprzewidywalna. To musiał być jej samochód. Nie było inne opcji.

Asterin Rose.
Imię, które kojarzył. Twarz – też.
Pojawiała się w kampaniach luksusowych marek, na billboardach, w klipach, w jego przeglądarce... przypadkiem oczywiście. No dobrze, nie do końca przypadkiem.

I teraz stała tu. Przed nim. Wkurzona. Nie pozostało mu nic innego, jak przywołać na twarz uśmiech numer osiem i zagadać. Tylko błagam Wyatt, rozegraj to jakoś z klasą...

Dzień dobry, Toronto. Jest godzina 23:47, a ja, Galen Wyatt, wjechałem w samochód kobiety, którą próbowałem zaprosić na drinka jakieś dwa lata temu na evencie Versace. I która wtedy zignorowała moje istnienie z gracją baletnicy.

Podszedł bliżej, nonszalancko, z rękoma uniesionymi w geście kapitulacji.
Uśmiechnął się. Taki lekko bezczelny uśmiech, który mógłby być reklamą szamponu albo problemów.

Technicznie rzecz biorąc, to był kontakt minimalny. W fizyce nazwalibyśmy to ledwie tarciem. A ja — jestem gotów naprawić nie tylko zderzak, ale i twoje wrażenie o mężczyznach w garniturach. Co ty na to?

Zerknął na auto.
Zerknął na nią.
Zerknął na swoje życie, które właśnie zjeżdżało z ronda rozsądku. Brawo, jak zwykle pełna klasa, albo dostaniesz zaraz w łeb, albo zaproszenie na drinka. Lubisz to Galen prawda?

Albo zróbmy tak: pozwól mi odkupić swoją winę… kolacją. Winem. Czekoladowym fondantem. Czymkolwiek, co sprawi, że zapomnisz, że jestem tym idiotą, który właśnie wjechał w twoje auto, bo szukał stacji jazzowej w radiu.

Nie spuszczał z niej wzroku.
Znał ten typ kobiet – takich, które wiedzą, że świat się za nimi ogląda.
Ale rzadko która miała taki błysk w oku.

I rzadko która miała teraz powód, żeby mu przywalić torebką.

A jeśli cię nie przekonam, zawsze możesz wezwać policję.

Rozejrzał się dookoła.
Światła miasta. Klubowy hałas. Drobny dym. I para, która właśnie zbiera się z ulicy po wypadku tanecznym w szpilkach.

Idealna sceneria dla katastrofy drogowej.

Albo... nowego początku?

Asterin Rose
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
26 y/o, 161 cm
Fotomodelka IMG Models
Awatar użytkownika
"Kiedy łamiesz zasady, łam je mocno i na dobre."

Terry Pratchett, Trzy wiedźmy
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiOna/Jej
postać
autor

outfit

Od rana nic mi się nie układało, przez co ja sama miałam coraz gorszy humor. Miałam wrażenie, że to piątek trzynastego i nic nie szło po mojej myśli. Kiedy tylko się wybudziłam, nawiedziła mnie potworna migrena i to tak ogromna, że nawet proszki mi nie pomagały. Miałam nawet ochotę odwołać wszystko i zostać w domu w piżamie i tak dalej, ale nie mogłam, bo miałam psa i miałam pracę, a przez to wiele ważnych sesji, w tym ta na okładkę Vogue. Anna Wintour nie mogła czekać. Wzięłam się w garść. Czekała mnie co prawda długa podróż w tę i z powrotem, ale nie miałam wyjścia. Na całe szczęście mogłam sobie pozwolić na lot prywatnym samolotem. Tatko zawsze pozwalał mi z niego korzystać. Wystarczył jeden telefon i córeczka tatusia, dostawała zawsze, czego chciała. Oczywiście nie odbyło się bez marudzenia mojej matki. Jakoś udało jej się przepchnąć do słuchawki. Zresztą to moja matka, ona potrafi wszystko.
Kiedy tylko dodarłam na miejsce sesji, tam też nie obyło się bez wpadek. A to sukienka nie taka, a to obcasy się złamały. A to fotograf okazał się chamem. Wreszcie zdjęcia zostały zrobione, a ja mogłam wrócić do Toronto i żeby poprawić sobie humor, postanowiłam odwiedzić pierwszy lepszy bar nocny. Mocna dawka alkoholu była mi niezbędna.
Będąc już przed klubem, usłyszałam wydobywający się z niego dudnienie muzyki i to tak głośne, że czułam jej wibracje w całym swoim ciele. Nawet mój samochód dostał dziwnych wibracji. Wysiadłam. Ledwo weszłam na chodnik i powoli oddawałam kluczyki parkingowemu i już szłam do środka i wtem usłyszałam rumor. Skierowałam swój wzrok, w kierunku hałasu i co się okazało? Jakiś gostek śmiał uderzyć w moje maleństwo. Podeszłam bliżej. Zderzak był całkowicie strzaskany. Skierowałam swój wzrok w kierunku winowajcy. Coś mówił, ale mało mnie to obchodziło, bo już się we mnie gotowało.
- Po pierwsze nie obchodzi mnie, co robiłeś w tym swoim gracie - wycedziłam. - Moje auto jest rozjebane i taki jest fakt. Po drugie, myślisz, że byle kolacja mi to wynagrodzi? - co za typ.
Bardzo przystojny typ, nie powiem. Jego wygląd trochę zbił mnie z pantałyku. Lubię takich. Ładnych i bogatych, pasujących do mnie. Ale wróć. Bądź w tej chwili poważna Asterin, zganiłam siebie w myślach. Nie mogłam sobie pozwolić na pokazanie, że zrobił na mnie wrażenie i to te dobre. Samym sobą.
Wyprostowałam się. Spojrzałam wprost w jego oczy. Bardzo ładne oczy swoją drogą. Było to trudne, zważywszy na jego wzrost. Całe szczęście miałam obcasy, ale nawet i one nie pomagały.
- Mam lepszy pomysł. Zapłać. Za całą naprawę. Za zderzak i mechanika. I za wszystkie moje drinki, które zamówię w tym klubie. Co do grosza - miał możliwości. Widać to było po nim. Widać było to po jego porsche. Miał pieniądze i mógł sobie na to pozwolić. A ja chciałam go wykorzystać.

Galen L. Wyatt
Luna
Wszystko do ustalenia
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Wysiadł z samochodu i przez moment tylko patrzył na nią, jakby próbował ustalić, czy właśnie się zakochał, czy dostał po głowie słownym tasakiem i jeszcze za to zapłaci. W tej sukience robiła piorunujące wrażenie, a Galen, no cóż, on po prostu bardzo łatwo ulegał kobiecym wdziękom, taki typ, albo trzeba go za to kochać, albo nienawidzić.

No dobra. Zdecydowanie to drugie. Ale i tak był zachwycony. Temperament to było coś, co działało na niego jeszcze bardziej niż wdzięki, no bo wiadomo, jak kobieta ma charakter, to nigdy nie jest nudno, a Wyatt nie lubił nudy. Zdecydowanie.

Asterin, Rose jak róża, kolce jak brzytwa — mruknął pod nosem, z uśmiechem, który ledwo maskował rozbawienie.

Schował ręce do kieszeni, jakby próbował zachować resztki godności i nie powiedzieć nic, co zabrzmiałoby jak: „zrujnuj mi życie jeszcze bardziej, proszę”. Bo Galen miał jakiś magiczny dar, zaczynało się od kłopotów, gdzie w tle była jakaś ślicznotka, a kończyło katastrofą. Jego super moc przyciąganie problemów, pięknych kobiet i patowych sytuacji, jako super bohater nazywał by się jakiś Trouble Casanova, czy coś w tym stylu.

Wiesz… to ciekawe. Takie słowa z tak pięknych usta brzmią diabelsko. Jeszcze do tego najpierw parkujesz w niedozwolonym miejscu, a potem wymagasz. I to jakie wymagania... — zacmokał kręcąc głową — mam zapłacić za zderzak, mechanika i wszystkie twoje drinki? — spojrzał na nią z przekąsem, unosząc brew. — Brzmi jak umowa z piekła rodem. Ale, cholera, jak się domyślam, nawet Diabeł nie wygląda tak dobrze w tej szmince — zrobił krok bliżej. Tylko jeden. Taki, który jeszcze nie kwalifikował się jako flirt, ale już był jak teatr cieni między nimi. Pierwsze łamanie granic, typowe dla Wyatta, to był facet dla którego granice chyba nie istniały, no chyba, że on je stawiał.

Wiadomo było go na to stać, na naprawę jej auta, zresztą jakiś taki takt i dobre wychowanie ukryte głęboko pod tymi niebieskimi oczami i dobrze skrojonym garniturem nie pozwoliłyby postąpić inaczej. A drinki z nią, to nawet lepsze niż kolacja. Win-win Panie Wyatt.

Umowa stoi. Ale mam jeden warunek — pochylił się lekko, konspiracyjnie, tak jakby właśnie zdradzał tajemnicę Pentagonu. — Jeśli za trzy drinki nadal będziesz uważać mnie za skończonego idiotę... to wtedy dorzucę jeszcze napiwek dla barmana i przeproszę twoje auto kwiatami — dorzucił, jak zawsze skandalicznie pewny siebie. Wyprostował się. Nonszalancki. Gotowy na egzekucję.

A teraz... może sprawdźmy, czy twoja lista drinków jest tak imponująca jak twoja zdolność negocjacyjna — wskazał dłonią na wejście do klubu — Ladies first. Ale uprzedzam — jeśli weźmiesz coś z palemką, będę się śmiać. Do końca życia.

Asterin Rose
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
ODPOWIEDZ

Wróć do „The Fifth Social Club”