ODPOWIEDZ
38 y/o, 184 cm
detektyw ds. narkotyków w toronto police service headquarters
Awatar użytkownika
I don't understand what you're gonna do, I followed the rules, I took the abuse. I don't understand where you're coming from. I down all our pills.
I love you the most.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Ostatnie kilka dni w pracy były jednymi z najcięższych od ostatniego pół roku. Nie dość, że dostał nową partnerkę, której nie trawił, to jeszcze musiał zajmować się sprawą, która nawet nie była związana z jego wydziałem. Fakt faktem, jego informacje były potrzebne do rozwiązania wątku gangu narkotykowego, który był powiązany ze śledztwem Maze, ale pomagając jej dał się wplątać w niezłe bagno. A żeby była jasność - on nie nadawał się do wszelkich przestępstw seksualnych w szczególności sutenerstwa, gwałtów czy pedofilii, bo wywoływały w nim wstręt. Miał powołanie do czegoś innego, a czytanie akt o objętości dwustu stron nie należało do tego. Lubił swoje krótkie sprawy - te, przy których nie musiał sobie niczego przypominać, bo całe życie spędził na wydziale narkotykowym. Znał każdego większego przestępcę, wiedział o nich wszystko; mógłby recytować ich kartoteki nawet przez sen. Na domiar złego zbliżał się tydzień, w którym miał odebrać córkę od byłej żony. Przy tym natłoku obowiązków nie wyobrażał sobie sprawowania nad nią opieki. Ostatnio obiecał jej weekend nad jeziorem Ontario, a jako dobry ojciec musiał dotrzymać słowa.
Nie spał po nocach, bo właśnie wtedy najlepiej się koncentrował i pracował nad dokumentacją. Zaliczał krótką drzemkę, szedł do pracy, a po powrocie odsypiał kilka godzin, żeby mieć siły na kolejną rundę. I tak miało wyglądać jego życie przez najbliższy czas, dopóki nie znajdzie jakiegoś kluczowego tropu, który pozwoliłby mu zrezygnować z prowadzenia cudzego śledztwa.
Teraz nie mógł zasnąć. Kręcił się na kanapie, nie potrafił znaleźć wygodnej pozycji, a co chwilę coś mu przeszkadzało. Raz prawie udało mu się odpłynąć, ale Luna nagle zaczęła szczekać, bo przez okno zobaczyła śmieciarkę. Później przyszła fala myśli, poczucie, że o czymś zapomniał, i niepokojące wrażenie, że wydarzy się coś złego. Wszystko zwieńczyło pukanie do drzwi i dźwięk dzwonka. Początkowo myślał, że może mu się to śni, ale gdy odgłosy się powtórzyły, zwlókł się z kanapy z niezadowoloną miną i chęcią nakrzyczenia na gościa.
Jeżeli to znowu ci bezdomni, którzy proszą o pieniądze…
Czego? — rzucił od razu po otwarciu, jedną ręką trzymając drzwi, a drugą przecierając oczy. Na zewnątrz było zdecydowanie za jasno. Dopiero gdy wyraźnie spojrzał, zobaczył kogoś, kogo nigdy w życiu nie spodziewał się tu zobaczyć. — Przepraszam — dodał krótko, lekko zmieszany, po czym odsunął się, by zasugerować wejście do środka. Sięgnął do kieszeni po swój telefon, by zobaczyć czy może coś go nie ominęło, ale nie widział żadnych wiadomości ani nieodebranych połączeń.
Mogłaś zadzwonić, próbowałem spać. Zresztą… co ty tu robisz? Wakacje masz?


Saskia Rourke
astrid
musisz się bardzo postarać
25 y/o, 165 cm
2nd AD na planie filmowym
Awatar użytkownika
Glitter in the sky, glitter in my eyes, shining just the way I like. If you're feeling like you need a little bit of company, you met me at the perfect time.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

#1
Z dumą schowaną głęboko w kieszeni designerskiej - ale złowionej w lumpeksie - sukienki, Saskia stanęła na progu domu brata i bez większego zawahania zapukała, a później jeszcze na dokładkę zadzwoniła dzwonkiem.
Pojawiła się z samego rana, gdy z okolicznych domów nie wybiegły jeszcze żadne dzieciaki ani psy, a na podjazdach wciąż stały auta wszystkich tych, którzy dopiero za godzinę mieli zacząć ruszać do pracy. Słońce świeciło, a sądząc po hałasach za drzwiami już zdecydowanie pojawił się pies, a więc kwestią czasu było to, aż stanie w nich Nate.
Nie zapowiedziała się, chociaż za moment mogło okazać się to błędem, ale nie zwykła przyznawać się do porażek, a przecież spektakularne wyrzucenie jej z akademika do takich należało, nawet jeśli jednocześnie mogła się pochwalić znalezieniem nowej, stabilnej, dobrze płatnej pracy. Póki co była spłukana tak bardzo, że ledwo starczyło jej na benzynę auta, które zaparkowała na podjeździe, a w którym znajdowały się wszystkie jej walizki i pudełka z całym dobytkiem. Nie chciała straszyć tym widokiem brata, na pewno nie z samego rana, dlatego teraz w jednej ręce trzymała jedynie niewielką torebkę, a w drugiej torbę ze śniadaniem i miała nadzieję, że wszystko pójdzie po jej myśli.
Sądząc po minie, z jaką przywitał ją Nate, niekoniecznie musiało tak być.
- Niespodzianka - uśmiechnęła się radośnie, tylko trochę sztucznie i zamachała rękami jakby kończyła właśnie jazzowy występ.
W mig podjęła decyzję, że nie będzie nadwyrężać cierpliwości starszego brata, ale nie mogła odpuścić sobie odpowiedzi na jego ostatnie pytanie.
- Wakacje? W dorosłym życiu? A co to takiego? - czuła usilną potrzebę przypomnienia mu, że nie jest już nastoletnim podlotkiem, ale ze względu na to, co miała mu za chwilę przekazać, być może nie powinna za bardzo akcentować tego, jak bardzo jest dorosła, skoro ewidentnie jej ta dorosłość nie wychodziła.
Weszła za nim do środka i od razu poczuła na sobie czujne, psie spojrzenie, więc zastygła w miejscu, nie chcąc wkraczać na teren Luny nieproszona.
- Jadłeś już śniadanie? - zapytała, unosząc do góry torebkę z logiem znanej sieci serwującej kanapki śniadaniowe - Poczuj jak pachną świeże bajgle, specjalnie dla ciebie jeden z boczkiem - nie miała problemów z zakupem mięsa, jeśli miało to jej przynieść jakieś korzyści - Jeśli za bardzo ci nie przeszkadzam, to może porozmawiajmy?
Musimy porozmawiać brzmiało przecież tak bardzo poważnie. Uśmiech i słodkie spojrzenie młodszej siostry na pewno miały szansę złagodzić szok, jaki za chwilę miał na niego spłynąć. Prawda?

Nathaniel Rourke
ness
nie steruj moją postacią, a na pewno się dogadamy
38 y/o, 184 cm
detektyw ds. narkotyków w toronto police service headquarters
Awatar użytkownika
I don't understand what you're gonna do, I followed the rules, I took the abuse. I don't understand where you're coming from. I down all our pills.
I love you the most.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Wizyta jego siostry sama w sobie nie należała do rzeczy, które budziły w nim niepokój. Ale pojawiła się w takim momencie, że w głowie automatycznie zaczęły kłębić się czarne scenariusze. Przecież gdyby wszystko było w porządku, dałaby znać wcześniej. Zrobiłby obiad, przygotował pokój, nie był aż tak beznadziejnym bratem. Tymczasem zjawiła się bez zapowiedzi, a to nigdy nie wróżyło niczego dobrego.
Zdążył przeanalizować jej mimikę twarzy i to, co trzymała w ręce, pozwolił jej wejść do środka, zastanawiając się, co na to wszystko powiedzą rodzice. W końcu miała być na studiach, a może nie? Może czas tak szybko pędzi, że przestał zauważać, co dzieje się wokół niego? Od rozwodu stracił głowę, a racjonalne myślenie gdzieś odeszło. Praca stała się dla niego wszystkim, a z trudem pamiętał, które tygodnie to te, w których musi zajmować się córką. Na szczęście była żona pilnowała harmonogramu lepiej niż on sam, więc nie musiał się ośmieszać ani robić komukolwiek przykrości.
Niespodzianka — powtórzył po niej bez entuzjazmu, ale jej również nie udało się zagrać perfekcyjnie. Coś śmierdziało na kilometr i zdecydowanie nie był to zapach z torby, którą trzymała w ręce. Znał się na podstępach, kłamstwach i innych krętactwach.
Dorosłym? To ty nie masz szesnastu lat? — rzucił niemalże od razu, czekając tylko aż zdenerwuje się, że ją odmładza. On chciałby zostać na zawsze młodym, nużyło go dorosłe życie i branie odpowiedzialności za wszystko. Ona była na tym etapie, że chciała, aby wypominać jej dorosłość, bo była czymś na co długo czekała. Było pomiędzy nimi trzynaście lat różnicy, mieli kompletnie inną mentalność.
Nie miałem okazji, bo w sumie dopiero kładłem się spać, ale jeśli coś masz to dawaj, nie pogardzę — odpowiedział i wyciągnął rękę w jej kierunku, aby dobrać się do zawartości. Wiedziała, że przekupi go jedzeniem. — Luna przywitaj się! — Machnął ręką w stronę psa, dając siostrze do zrozumienia, że nie powinna się obawiać zwierzaka. To nie był pies obronny, Luna była aż nadto socjalna. Złodziej mógł przyjść i wynieść całą zawartość mieszkania, byleby podrapał ją po brzuszku. Też była sprzedajna jak właściciel.
Samantha miała szczęście, że od razu przy wejściu znajdowała się kuchnia i wolne krzesło przy stole, bo nawet i jeśli odebrał łapówkę w postaci jedzenia, to słowa “możemy porozmawiać” sprawiły, że spiął się w środku i wręcz zamarł. Dobrze przeczuwał, on nigdy się nie mylił. Usiadł, nie spuszczając z niej wzroku, powoli przesunął spojrzeniem od jej twarzy aż na brzuch. Przełknął ślinę, zanim wyszeptał:
Jesteś w ciąży?
Słowa nie mogły przejść przez jego gardło w pełnej okazałości. Koniec świata. Tragedia.


Saskia Rourke
astrid
musisz się bardzo postarać
25 y/o, 165 cm
2nd AD na planie filmowym
Awatar użytkownika
Glitter in the sky, glitter in my eyes, shining just the way I like. If you're feeling like you need a little bit of company, you met me at the perfect time.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Oczywiście, że tego nie przeanalizowała, bo podobnie jak w innych aspektach życia, kierowała się emocjami. Gdy poczuła, że potrzebuje bezpiecznego schronienia, od razu pomyślała o starszym bracie, nie o rodzicach. Nie wyobrażała sobie powrotu z podkulonym ogonem do domu rodzinnego, bo to w jej mniemaniu równało się z największą porażką. Co innego Nate - chociaż nie byli blisko i na dobrą sprawę niewiele wiedziała o tym, jak teraz mu się żyje, pod skórą czuła, że mimo różnicy doświadczeń on będzie w stanie jej zrozumieć. A jeśli nie zrozumie, to przynajmniej nie wyrzuci na bruk.
- Ha - przewróciła oczami, ale w żartobliwym stylu - Poczekaj, staruszku. Ani mrugniesz, a to Lily będzie miała szesnaście lat i ciekawa jestem, co wtedy powiesz.
Odłożyła torbę z jedzeniem na kuchenny blat i schyliła się, by pogłaskać psa, który rzeczywiście nie był tak straszny, na jakiego wyglądał. Saskia nie bała się psów, ale wolała zachować ostrożność; to przecież nie tak, że odwiedzała brata regularnie i mogła się pochwalić wspaniałą więzią z jego Luną.
Zsunęła brwi, gdy usłyszała, że dopiero kładł się spać. Może jego humor nie był związany stricte z jej pojawieniem się, ale gnębiło go coś innego? Coś, co wpędzało go w bezsenność? A może po prostu wrócił z nocnej zmiany, był zmęczony ściganiem bandytów i o niczym tak nie marzył, jak o kilku godzinach snu. No cóż, Rourke na razie musiała stanąć mu na drodze do tego luksusu.
Wyjęła z torby oba bajgle i podała mu ten, który zawierał mięso, dla siebie zostawiając pesto i mozzarellę. I pewnie najpierw uraczyłaby się kęsem, pragnąc odłożyć w czasie zrzucenie na niego wszystkich złych wiadomości, ale wysnuta przez brata teoria sprawiła, że Saskia parsknęła głośno. Akurat tego się nie spodziewała!
Ale może to miało okazać się dobrym tropem? Może powinna najpierw wymienić wszystkie grzechy, których NIE popełniła, by załagodzić cios?
- Nie, absolutnie, coś ty - zaprzeczyła szybko, dodatkowo kręcąc głową - Weź mnie tak nie strasz, bo przez chwilę zwątpiłam w samą siebie.
Ugryzła wreszcie swoją kanapkę, ale tym razem nie grała na czas, próbowała po prostu zaspokoić głód.
- Nie jestem też chora, nie zbankrutowałam, nie wplątałam się w nieciekawe towarzystwo i nie aresztowali mnie… chociaż mam nadzieję, że gdybym zadzwoniła do ciebie z aresztu to byś po mnie przyjechał? - spojrzała na niego podejrzliwie, ale musiał wiedzieć, że jej największym przewinieniem w takiej sytuacji byłoby pewnie branie udziału w strajku i zatarasowanie drogi, nic bardziej szalonego - I nikogo nie zabiłam, nie potrzebuję pomocy w pozbyciu się ciała.
Czy żartowanie w ten sposób z bratem-policjantem było w porządku? Saskia miała nadzieję na wprowadzenie luźnej atmosfery między nimi, zanim wyłoży wszystkie swoje prośby i błagania jak na tacy.
- Tak się składa, że po prostu nie po drodze było mi ze studiami - naprawdę starała się nie mówić z pełnymi ustami, ale ten bajgiel był taki pyszny - No i nie zaliczyłam roku. No i wyrzucili mnie z akademika - wzruszyła ramionami, obserwując uważnie reakcję Nathaniela na wszystko, czego właśnie się dowiedział.

Nathaniel Rourke
ness
nie steruj moją postacią, a na pewno się dogadamy
38 y/o, 184 cm
detektyw ds. narkotyków w toronto police service headquarters
Awatar użytkownika
I don't understand what you're gonna do, I followed the rules, I took the abuse. I don't understand where you're coming from. I down all our pills.
I love you the most.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Widoku swojej siostry w drzwiach, bez wcześniejszego uprzedzenia, spodziewał się tylko w określonych okolicznościach i z pewnością nie bez zapowiedzi. Liczył raczej, że dowie się o czyjejś śmierci, ciąży albo o tym, że za niedługo siostra pójdzie siedzieć. Nie byli tak zżytą rodziną, by się odwiedzać, wpadać na obiadki czy dzwonić i godzinami gadać o życiu; szczerze mówiąc, nawet wątpił, że Samantha wie o jego rozwodzie. Kiedyś ich relacje wyglądały inaczej, ale od rozwodu nie był wylewny - nawet gdy wpadała, to raczej po to, by zaopiekować się psem albo posiedzieć z jego córką. Żadnych głębszych rozmów.
Do ojca wysyłał jedynie krótkie SMS-y z życzeniami urodzinowymi, mamie czasem zdjęcia córki, gdy akurat u niego była i zrobiła śmieszną minę. Siostrze pisał czasem coś krótkiego, ale jeśli już się wszyscy widywali, to najwyżej dwa razy do roku, przy okazji świąt, gdy odwiedzali rodziców. I nie wspominał tych spotkań szczególnie dobrze, ot, obowiązek do odbębnienia. Od dwóch lat unikał nawet tego, bo nie chciało mu się tłumaczyć, dlaczego przyjechał sam. Wolał mówić, że ma dużo pracy i to jakoś działało.
Nawet mi tak nie mów, jeszcze wiele przede mną — powiedział. Kompletnie nie wyobrażał sobie upływu czasu, choć był go świadomy. Dosłownie pamiętał, jak wczoraj rodziła się Lily, a dziś miała już sześć lat. Czas przeciekał mu przez palce i nie był w stanie temu zapobiec.
Rozpakował swojego bajgla i wziął potężnego gryza, ale chwilę później pożałował rozpoczęcia posiłku. Nienawidził słów “musimy pogadać”. Ostatni raz słyszał je tuż przed rozwodem i od tamtej pory unikał ich jak ognia. Nie kojarzyły mu się z niczym dobrym. Odetchnął z ulgą, gdy zaprzeczyła ciąży (niby miał doświadczenie z ciężarnymi kobietami, ale chyba nie chciał przechodzić przez to drugi raz).
Wpatrywał się w nią już z większym spokojem, gdy zaczęła wymieniać wszystko, czego nie zrobiła. Kiwnął głową, gdy zadała pytanie raczej z gatunku retorycznych, bo mimo ich byle jakiego kontaktu, zwłaszcza w ostatnich latach, broniłby jej. Przede wszystkim przed rodzicami, co zabawne, że nawet mając trzydzieści osiem lat, wszystko sprowadzało się właśnie do tego, ale spróbowałby też załatwić jej wyjście za kaucją.
Wiesz, mam kilka fajnych pomysłów związanych z ukryciem ciała, których jeszcze nie testowałem... — mruknął i posłał jej uśmiech, próbując całkowicie rozluźnić atmosferę. Po jej wywodzie nie widział niczego, co faktycznie wymagałoby poważnej rozmowy, której tak się obawiał. Wbił w nią spojrzenie i wziął kolejnego gryza, próbując sam dojść do wniosku, o co chodzi, ale niemal natychmiast przyszła z rozwiązaniem.
Uniósł brwi i kiwnął głową, nie potrafiąc ukryć zdziwienia. Dobrze, że uspokoiła atmosferę, bo gdyby rzuciła tą informacją od razu, zareagowałby pewnie zupełnie inaczej.
No okej, tragedii nie ma — skwitował i skupił się na posiłku. Pozwolił sobie na chwilę ciszy, pochłaniając połowę bajgla, i dopiero wtedy dodał coś więcej: — Możesz u mnie zamieszkać, miejsca jest dużo, w końcu siedzę tutaj sam.
Ponownie poddał pod wątpliwość czy kiedykolwiek miał okazję poinformować ją, że ponownie został kawalerem. Nikomu się nie chwalił, ale było wiele kropek, które łatwo było połączyć. A jeśli nie wiedziała, dostała tym w twarz, zupełnie jak on jej wizytą. Byli prawie kwita.


Saskia Rourke
astrid
musisz się bardzo postarać
25 y/o, 165 cm
2nd AD na planie filmowym
Awatar użytkownika
Glitter in the sky, glitter in my eyes, shining just the way I like. If you're feeling like you need a little bit of company, you met me at the perfect time.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Nie byli blisko, za co Saskia oczywiście obwiniała rodziców, różnicę wieku i trochę samą siebie. Nigdy nie mieli szansy szczerze się zaprzyjaźnić, bo gdy ona wyszła z pieluch, on był już nastolatkiem, a gdy ona osiągnęła ten buntowniczy wiek, on wyjechał walczyć o policyjną odznakę. Gdyby nie dyscyplina, jaką wprowadzał ich ojciec, być może Rourke miałaby więcej odwagi, by walczyć o tę relację, ale przez wiele lat miała wrażenie, że Nate jest po prostu kopią Richarda. A później była tak zajęta przeżywaniem własnych wzlotów i upadków, że chwalenie się nimi przed bratem odnoszącym sukcesy nie wydawało jej się dobrym pomysłem.
Może nie wiedzieli dużo o swoich życiach, ale coś jednak kazało jej właśnie tutaj poszukać ucieczki. Być może podświadomość podpowiadała jej, że czas najwyższy pogłębić relację, która napinała się przy okazji spędzonych razem świąt i rozluźniała, gdy każde z nich rozjeżdżało się w swoim kierunku.
- Musisz mi je sprzedać w takim razie, może wykorzystam przy jakimś projekcie - cieszyła się, że brat wszedł w żart, który wcześniej rzuciła.
Obawiając się jego reakcji nie była gotowa na takie łagodne przyjęcie rewelacji o wyrzuceniu ze studiów i z akademika.
Tragedii nie ma. Możesz u mnie zamieszkać.
Szczęka niemalże opadła jej z wrażenia, ale na szczęście zdążyła wcześniej dobrze przegryźć swojego bajgla.
- Co? Tak po prostu? Mówisz serio? - zapytała szczerze zdumiona, ale i zadowolona.
Gdy myślała wcześniej o tej rozmowie, w jej wizjach czasem pojawiały się łzy, ale z zupełnie innego powodu. Teraz oczy też odrobinę jej się zaszkliły, ale to dlatego, że nie spodziewała się tak szybkiej akceptacji. Zupełnie, jakby z jej ramion ktoś ściągnął olbrzymi ciężar i mogła wreszcie odetchnąć.
- Wczoraj podpisałam umowę o pracę, więc będę zarabiać regularnie, nie za dużo, ale za jakiś czas powinnam uzbierać na wynajęcie czegoś, słowo, nie będę ci długo siedzieć na głowie - zaczęła obiecywać i zapewniać, jakby bała się, że za chwilę zmieni zdanie - Kręcimy w studiu Pinewood, więc to naprawdę solidna robota.
Wychwyciła to, że przyznał się do samotnego zamieszkiwania tego sporego domu, ale mimo wszystko nie było to dla niej szokiem. Podczas jednej z niewielu rozmów telefonicznych z mamą ta wygadała jej wszystko, co wiedziała na temat rozwodu syna.
- No to już nie będziesz sam - nie wiedziała, jak go pocieszyć, więc pewnie wyszło to dość pokracznie, gdy wyciągnęła rękę, by poklepać go po ramieniu - A w razie gdybyś miał gościa to wiesz, skarpeta na drzwi, ja założę słuchawki i będę udawać, ze mnie tu nie ma - obiecała, bo naprawdę miała nadzieję, że mimo wszystko brat nieco lepiej radzi sobie w życiu, niż ona.

Nathaniel Rourke
ness
nie steruj moją postacią, a na pewno się dogadamy
38 y/o, 184 cm
detektyw ds. narkotyków w toronto police service headquarters
Awatar użytkownika
I don't understand what you're gonna do, I followed the rules, I took the abuse. I don't understand where you're coming from. I down all our pills.
I love you the most.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

W tej rodzinie wszystko poszło nie tak, brakowało tych elementów, które pojawiały się tych najbardziej typowych familiach. Nathaniel zawsze czuł żal o to, że nikt go nigdy nie pochwalił, nie poklepał po plecach, tylko rodzice od razu gdy mogli to wysłali go w świat. Może gdyby poszedł do wojska to miałby lepszą relację z ojcem, może gdyby częściej opiekował się Samanthą to matka powiedziałaby mu, że go kocha. Może, może, może. Fundamentami Rourków były gdybania. Dobrze, że młodsza siostra pomimo tego miała go za bezpieczną opcję. Nie pokazał tego na zewnątrz, ale w środku zrobiło mu się miło, gdy to w końcu zrozumiał. On nie miał żadnej osoby, do której mógłby uciec, gdyby zaczęło się walić i palić; może dlatego, że był już dorosłym człowiekiem, który sam powinien zmierzyć się z przeciwnościami.
Słuchał jej w ciszy, skubał bajgla. Nie byli blisko. Tak. Zawsze to wiedział, może nie potrafił ubrać tego w słowa tak precyzyjnie, jak ona to właśnie zrobiła, ale czuł ten dystans odkąd tylko pamiętał. W domu, w rozmowach, w tych sztucznie uprzejmych wiadomościach wysyłanych z okazji świąt. I choć od lat nie próbował niczego naprawiać, czuł się winny, jakby przez swoją bierność sam pielęgnował tę przepaść.
Przy żarcie o jego notatkach uniósł nieznacznie kącik ust, pozwalając sobie na cień rozbawienia. Nie był pewien, czy żartowała dla rozładowania atmosfery, czy próbowała nawiązać nić porozumienia, ale docenił to.
Przemyślę stawkę, ale za ręczne zapiski będzie dopłata.
Nie był aż tak zszokowany jej wieściami. Na pewno dobrze go ograła, ale czy bez tego zareagowałby jakoś mocniej? Może odrobinę, gdyby dostał tym prosto w twarz. Teraz nie miał siły na denerwowanie się, zresztą to było jej życie a nie jego. Czasem zapominał, że Samantha jest żywą istotą z własnym umysłem i kompasem moralnym. Z drugiej strony potrzebował kogoś w tym domu, dostawał już na głowę, pies nie wystarczał.
Tak, mówię serio — dodał po chwili, by podkreślić, że nie ma żadnych wątpliwości. Nie wyobrażał sobie, że zostawi ją na bruku, albo co gorsza - wyśle do ojca. Nie był brutalem, w końcu była jego rodziną. Najbliższą.
Słuchał, jak się tłumaczy i opowiada o pracy. Nie przerywał, rejestrował fakty, ale nie analizował ich teraz, nie miał na to siły, jego mózg nie funkcjonował najlepiej. Jej nerwowe zapewnienia brzmiały znajomo, jak coś, co sam niegdyś mówił ojcu. Też mu wiele obiecał, byleby nie wylądować bez mieszkania, jeśli szkoła policyjna by nie wyszła. Poczuł dziwne ukłucie w klatce piersiowej. Byli do siebie bardzo podobni, nawet jeśli różniło ich tyle lat.
Nie musisz mnie przekonywać. Masz pracę, dasz sobie radę. Ja mam pokój, który od dawna stoi pusty, bo śpię w salonie, możesz go przejąć i urządzić po swojemu — odpowiedział na jej słowa, kiwnął głową i wziął kolejnego gryza bajgla. W międzyczasie wolną ręką pogłaskał psa, który przyszedł się przymilać, najpewniej tylko dlatego, że wyczuł boczek.
I wtedy padło coś jeszcze coś, co zbiło go z tropu i jednocześnie rozbawiło bardziej niż powinno. Uniósł brew, a potem parsknął krótkim, zaskoczonym śmiechem.
Boże, właśnie zniszczyłaś mi jakąkolwiek wizję normalnego życia towarzyskiego. — Pokręcił głową z uśmiechem. — Okej, ustalmy jedno: żadnych skarpet. Po prostu wysyłasz mi wiadomość i wychodzisz z domu. Ja zrobię to samo.
Od teraz mogli żyć jak współlokatorzy, mu to jakoś bardzo nie przeszkadzało. Nawet zobaczył w młodszej siostrze wizję posiadania opiekunki do dziecka, gdyby coś mu wypadło. Nie zamierzał tego aż nadto wykorzystywać, ale pewnie raz czy dwa będzie musiała się na to zgodzić. Szczególnie, że przyjął na swoje barki starą sprawę, która dawała mu jeszcze jakieś chęci do życia i pewnie równie tyle niebezpiecznych sytuacji.
Tylko nie sprowadzaj tu jakiś szemranych typków, pamiętaj gdzie pracuję i że co drugi tydzień śpi tu Lily.


Saskia Rourke
astrid
musisz się bardzo postarać
ODPOWIEDZ

Wróć do „#2”