ODPOWIEDZ
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

— 9 —


Galen Wyatt nie był wróżką, ale znał to uczucie, ten niepokój drgający gdzieś w kościach, kiedy w jego świecie pojawiało się coś – lub ktoś – niespodziewany. Miał szósty zmysł do takich rzeczy, wystarczyło spojrzeć w jej papiery, wystarczyła jakaś drobnostka, jakiś niuans, który dał mu do myślenia. A mimo powszechnej opinii Galen myślał, lubił dociekać i był w tym dobry, nawet jeśli nie do końca to okazywał na ważnych spotkaniach firmowych. Cóż poradzić, że nowy "asystent do spraw operacyjnych" był ciekawszy niż kolejne zebranie zarządu?

Dziś rano przewidział jednak wszystko, do pewnego momentu właściwie... Spotkanie z prawnikiem o dziewiątej, potem brunch z ważną inwestorką, której mąż uwielbiał golfa, a on właśnie przypadkiem miał dwie wejściówki na prestiżowy turniej! I jeszcze szybki przegląd CV kandydatów na stanowisko „asystenta do spraw operacyjnych” — tytuł zmyślony na poczekaniu przez HR, żeby mieć kogoś, kto ogarnie syf, którego nikt nie chciał dotykać.

A później pojawia się ona. Jej obcasy rozbrzmiały na chłodnym marmurze jak preludium do kłopotów, gdy przechodziła przez hol, a pewne siebie kroki kierowała do gabinetu prezesa. Ten stukot który nie brzmiał jak kolejny spacer niezdecydowanej specjalistki, która może by chciała tu pracować, ale trochę się boi, bo o prezesie słyszała taki rzeczy, że strach się bać. To był rytm pewny siebie i zdecydowany, tak mogła iść tylko kobieta, która wie czego chce, wie co tu robi i wie, że zrobi to dobrze. Miła odmiana. Pewnego rodzaju zaskoczenie, bo przecież zawsze było tak samo, zawsze to Wyatt onieśmielał jednym spojrzeniem. Czy tym razem będzie inaczej?

Nie wyglądała jak reszta. Nie miała w sobie tej chęci przypodobania się, tej drobnej nerwowości, ukrytej za CV wysmarowanym tak, że Galen na pewno go nie przeczyta. Mało które właściwie czytał, chyba, że coś go zaintrygowało. Z jej papierami tak było.

Weszła pewnym krokiem. Jakby znała to miejsce. Jakby już tu była.
A może po prostu nie bała się lwa?
To błąd. Niebawem okaże się jak wielki.

Galen wyprostował się w fotelu i złożył dłonie w koszyczek przybierając pozę profesjonalisty. Dobrego szefa, który jest tutaj, żeby jej wysłuchać, tej historii życia, którą zamierzała mu sprzedać. Na jego twarzy zagościł uśmiech. Ten uprzejmy, nienaganny, ten, z którym otwierał drzwi gościom i zamykał rozmowy, które poszły zgodnie z planem.

Dzień dobry — przywitał ją, ale nawet nie podniósł się z miejsca, od razu zaznaczył kto tutaj rządzi i czego się mogła spodziewać — proszę, niech Pani wejdzie — oparł się wygodnie o oparcie, obserwując ją spod lekko zmrużonych oczu. Miała coś w spojrzeniu – coś, co nie pasowało do rubryki "anonse o pracę w Northex”. Była zbyt spokojna. Zbyt skupiona. Jakby to ona go właśnie oceniała. Nie lubił być oceniany. Chyba że na skalę od zera do dziesięciu – wtedy zawsze celował w dwanaście.

Więc… — zaczął pozwalając jej rozgościć się na fotelu naprzeciwko. — Szuka pani pracy. W naszej firmie. Na stanowisku asystentki do spraw organizacyjnych. Fascynujące. — Sięgnął do dokumentów leżących na biurku, wyjął jedno z CV – nie jej. Jakieś losowe. Zerknął na nie z poważną miną, później na nią, a kartkę odrzucił na biurko — Ten kandydat uważa, że jego największym atutem jest „elastyczność czasowa i znajomość Excela”. Wierzę, że pani poprzeczka jest zawieszona nieco wyżej — spojrzał na nią uważnie. Zbyt uważnie. Galen Wyatt nie był idiotą – miał nosa do ludzi. — Zacznijmy od tego... Co panią tutaj sprowadza? Dlaczego akurat Northex i posada, która jest poniżej Pani kompetencji? — krótkie spojrzenie tym razem na jej dokumenty, które jednym palcem przesunął po biurku, tak by mieć je przed oczami. A później znowu podniósł wzrok na jej twarz, zerknął w międzyczasie na bajecznie drogi zegarek na swoim nadgarstku. — Proszę mówić. Mam dziesięć minut i naturalną słabość do ludzi, którzy wiedzą, czego chcą.

Cierra Morris
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
34 y/o, 170 cm
Detektyw w TPS
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiŻeńskie
postać
autor

#3
outfit

Jedną z cech, którą Cierra bardzo w sobie ceniła była upartość. Gdy już coś postanowiła, nie było opcji, żeby odpuściła. Nawet wiedząc, że może się sparzyć, że to nie był dobry pomysł, że to w ogóle bez sensu - nie wycofywała się. Dążyła do realizacji każdego zadania, które sobie wyznaczyła. Oczywiście nie raz się na tym przejechała. Jej upartość przejawiała się również w nie przyznawaniu się do błędu, co z kolei skutkowało kłótniami, gdy nie dawała za wygraną. Większość pewnie uznałaby tą cechę za jej słabość, coś negtywnego. Z kolei dla niej to był jej atut. Coś, co sprawiło, że awansowała po szczeblach kariery i była w tym miejscu, w którym chciała być.
Chociaż nie do końca, bo wolałaby już dawno zamknąć tą sprawę nad którą siedziała od miesięcy i która spędzała jej sen z powiek. Z każdym kolejnym mijającym tygodniem była jeszcze bardziej zdeterminowana. Może momentami też wręcz za bardzo zapatrzona w jeden punkt i zbyt skupiona na tym jednym celu, nie zauważając elementów wokół? Może nadejdzie taki dzień, kiedy się na tym mocno przejedzie?
Miała jednak nadzieję, że dzisiejszy dzień da jej przełom w sprawie, który od dawna potrzebowała. Dostała cynk, aby przyjrzeć się działaniom firmy Northex, a w głównej mierze jej prezesowi, który ją odziedziczył.
Bogaty, rozpuszczony dupek
Cierra od razu sobie pomyślała czytając o nim dostępne informacje. Wpatrując się w jego zdjęcie na ekranie komputera - w idealnie skrojonym garniturze - czuła ten smród pieniędzy. Czuła ten nepotyzm. Z góry też założyła, że na pewno nie działa czysto. Nie było to jej typowym zachowaniem, ale ostatnio pomału traciła trzeźwy ogląd sytuacji.
Nie zamierzała się umawiać z jego aystentką na spotkanie. Nie zamierzała zapowiadać swojego przybycia. Nie zamierzała pozwolić mu się przygotować do tej rozmowy. Zamierzała wziąć go z zaskoczenia. Los chyba się do niej uśmiechnął, bo gdy tylko podeszła na recepcję prosząc o spotkanie z prezesem, bez problemu ją odpowiednio pokierowano zanim jeszcze wyciągnęła odznakę. Było to dla niej nieco zastanawiające, ale skorzystała z tej okazji. Zmierzając do wskazanych drzwi szła pewnie, bez obaw - tak jak zawsze.
Bo Cierra Morris była odważna. Nie bała się niczego. Nie bała się igrać z ogniem. Wprost przeciwnie - dodatkowa dawka adrenaliny sprawiała, że czuje, że naprawdę żyje. Wchodząc do gabinetu od razu zwróciła uwagę na jego podkreślenie wyższości. Nawet w towarzystwie kobiety nie wstał, by tylko nie okazać szacunku. By tylko jego rozmówca nie poczuł się nie tylko pewnie, ale nawet komfortowo. To jej nie wybiło z rytmu, a jeszcze bardziej ją nakręciło. Usiadła naprzeciwko opierając się wygodnie jakby znajdowała się we własnym biurze, w swoim ukochanym skórzanym fotelu. Na całe szczęście była akurat schylona, gdy powiedział o jej kandydaturze na stanowisko u niego, ponieważ dostrzegłby drgnięcie jej powieki. Bardzo często wiele emocji można było wyczytać prosto z jej twarzy. Lecz teraz wszystko było jasne - na recepcji uznali, że przyszła na rozmowę o pracę. Niech będzie i tak.
Słuchając go założyła nogę na nogę, a prawą rękę oparła na podłokietniku. Słuchała go uważnie z lekkim, tajemniczym uśmiechem. Na koniec zerknęła również na swój zegarek - nie prestiżowy, ale jej własny. Powróciła do niego spojrzeniem - pewnym, przeszywającym.- Hmm, co mnie tu sprowadza?- powtórzyła jego pytanie pozwalając mu chwilę zawisnąć w powietrzu, przekręcając głowę i nie spuszczając już z niego spojrzenia.- Nie zawsze chodzi o to gdzie, tylko o kogo- mówiąc to jej ton był nieco niższy. Kokietowała go czy sprawdzała? Trudno ocenić. Nagle jej wzrok zaczął wędrować po gabinecie, jakby to właśnie je teraz oceniała. Nie śpieszyła się, bo tym razem to nie była tylko sztuczka, ale chciała zapamiętać jak najwięcej szczegółów do śledztwa.- Northex to ciekawe miejsce- odezwała się przesuwając wzrokiem po kolejnych elementach. - Ma w sobie to coś, co sprawia, że człowiek chce tu przyjść, zostać chwilę dłużej. Zagłębić się w firmę - na koniec jej wzrok ponownie skierował się na jego tęczówki. Przez ułamek sekundy, nieco dłuższy niż to było koniecznie, milczała przyglądając się mu uważnie. Wodząc wzrokiem po jego uwydatnionych kościach policzkowych. Po nieskazitelnie ułożonych włosach. Po jabłku Adama, by sprawdzić czy się stresuje. Mimo, że była w pracy to musiała przyznać, że był przystojny. Byłaby ślepa , gdyby sądziła inaczej. Ale to nie było coś, czego nie dostrzegła wcześniej na zdjęciach. W rzeczywistości również czuć było od niego dolarami na kilometr.
- A jeżeli chodzi o posadę, to chyba oboje wiemy panie Wyatt, że bardzo często to co jest na papierze, może nieco mijać się z prawdą. Prawdą, którą znajdziemy między wierszami. Prawdą, która dzieje się za kulisami- uniosła znacząco brew, a następnie pochyliła się przodu opierając dłonie na kolanach.- Poza tym lubię być tam, gdzie inni nie zaglądają- dodała nieco ciszej, zanim ponownie się wyprostowała. Przełożyła znowu nogę na nogę, ale tym razem oparła obie dłonie na podłokietnikach, jeszcze wygodniej się układając w tej pozycji. Próbował ją zdominować, ale ona się tak łatwo nie da.
- Więc może to pan powinien mi odpowiednio przedstawić państwa ofertę? Pokazać, że firma Northex jest firmą godną zaufania, rzetelną- zasugerowała czekając tym razem na jego odpowiedź.


Galen L. Wyatt
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
Bejba
Ucieczki bez słowa
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Bogaty, rozpuszczony dupek.
Właściwie Internet i te wszystkie magazyny plotkarskie stworzyły dość płytki obraz Galena, nieprawdaż? Tylko czy to do końca była prawda? Czy on naprawdę był takim dupkiem? Bogactwa nie można było mu odmówić, obnosił się z tym na każdym kroku, ale gdy tylko mógł to te pieniądze przeznaczał też na szczytne cele. Po prostu tabloidy wolały pisać o tym, że kupił sobie nowe Porsche, niż, że wpłacił kilka milionów na biedne dzieci. No bo przecież tak działała prasa, a Galen nawet mimo tego, że może i był dupkiem, to się z tym nie obnosił, chociaż przecież spece z PR nie raz mu mówili, że powinien częściej o tym mówić, może nawet w każdym wywiadzie. Ale Wyatt nie lubił wywiadów i właściwie rzadko ich udzielał i mówił tylko to, co musiał. Co innego jeśli chodzi o zdjęcia, do tych pozował wyjątkowo często, tak jak na przykład ostatnio te kilka fotografii na których pokazuje paparazzim środkowy palec. Ach, fotografowie go uwielbiali!
No cóż, Cierra będzie się musiała przekonać na własnej skórze. Czy rzeczywiście ma do czynienie z bogatym, rozpieszczonym dupkiem. A przede wszystkim, czy ten bogaty, rozpieszczony, dupek da jej wreszcie jakieś poszlaki, sprawi, że rozwiąże zagadkę, która spędza jej sen z powiek? Jak na dupka przystało na pewno nie pójdzie tak łatwo. A jak w tle są pieniążki i to w tak piekielnej ilości, jak obroty Northexu, to wtedy jest jeszcze trudniej. No i wiadomo Galen Wyatt zawsze stawiał na swoim, zawsze miał to, czego chciał.
A jednak bogaty, rozpuszczony, dupek.

Zmierzył ją spojrzeniem, z góry do dołu, grzeczna bluzka z guziczkiem pod samą szyję, jeszcze grzeczniejsze spodnie, które nawet dobrze nie podkreślały jej walorów, dobrze chociaż, że założyła szpilki, bo gdyby przyszłą w adidasach, to chyba od razu by ją wyprosił.
Od razu czuł, że coś jest nie tak, była za pewna siebie, a to jej spojrzenie zupełnie nie pasowało do kolejnej speszonej kandydatki na asystentkę do spraw organizacyjnych. W ogóle na żadną asystentkę.

Uniósł jedną brew, kiedy powtórzyła jego pytanie, kiedy pozwoliła by ta ciężka cisza zawisła między nimi w powietrzu. Cisza w tym gabinecie nie miała racji bytu.

Powinna już wyrzucać z siebie słowa jak z karabinu maszynowego, już próbować go przekonać, że jest odpowiednią osobą na to stanowisko. A ona błądzi, kręci, wodzi go za nos, z tym swoim pewnym siebie wyrazem twarzy i jakąś dziwną dociekliwością w tych pięknych tęczówkach.

Westchnął ciężko, jakoś tak ze zrezygnowaniem.

- Kogo? - tym razem to on powtórzył po niej - ciekawe miejsce? Ciekawe jak cyrk, czy Wielki Kanion? - zapytał, a brew znowu uniosła mu się ku górze, on nie spuścił z niej wzroku, patrzył jak się rozgląda. Jak wodzi spojrzeniem po gabinecie. - Zagłębić się w firmę... - powtórzył ponownie, a później zacisnął usta w cienką linię. Tyle mu wystarczyło Galen Wyatt nie był głupi, chociaż na ten temat mogły krążyć zgoła inne opinie. Złożył papiery, które jak myślał należały do niej, w równy stosik, a później włożył je do niszczarki. Ups, jakaś Brenda Stone właśnie wylądowała w koszu. Nie miała w CV zdjęcia, a rano mu powiedzieli, że na rozmowę przyjdzie na czternastą, było pięć po.

- Dobrze Brenda, jeśli w ogóle masz tak na imię... - zaczął jeszcze zanim skończyła, a później wywrócił oczami - gdyby nie to, że marnujesz mój czas to może nawet byłoby to zabawne. Szef Northex Industries namawiający do pracy w swojej firmie asystentkę. Kabaret? Czy od razu stand up? - on też pochylił się do przodu opierając łokcie na biurku. Patrząc jej prosto w twarz z bardzo bliska, tym razem nawet brew mu nie drgnęła, ani jabłko Adama, zero stresu, po prostu te niebieskie oczy utkwione gdzieś w jej twarzy. W oczach, ale też w podbródku, w wargach, które mogły ją teraz zdradzić.

- Dziennikarka, czy fotografka? Chciałaś mi zrobić zdjęcie, kiedy będę siedział nad dokumentami? W holu mamy lepsze światło, trzeba było umówić się na sesję. A może szukasz jakiegoś tematu? Jeśli chodzi o brukowce to zdecydowanie wolą pisać o moim życiu prywatnym, niż służbowym. Firma jest trochę nudna, tutaj tylko pieniążki i dobre wyniki - powiedział opierając się o oparcie swojego fotela prezesa. On już skończył.

- Możesz już szukać prawdy za innymi kulisami - dodał trochę kpiąco, niegrzecznie, a wzrok, który jeszcze przed chwilą przesunął się po jej żuchwie, szyi i każdym jednym guziczku grzecznej bluzeczki spuścił na biurko, na jakieś papiery, po które sięgnął. Które zaczął przekładać, by w końcu je podnieść i się za nimi schować. - Może z takimi tekstami powinnaś napisać jakąś książkę? Możesz mi przysłać egzemplarz, chętnie go podpiszę, z dzisiejszą datą i adnotacją, że ta rozmowa zmieniła Twoje życie i wskazała drogę - rzucił chwytając za pióro, bajecznie drogie oczywiście, i kreśląc nim coś na papierze. Odkładając je zerknął na drzwi. Chyba już wymowniej nie można było?

- Żegnam? - a jednak.

Dlaczego jeszcze tu siedziała? Musiała być naprawdę zdeterminowana, a Galen Wyatt nie lubił zdeterminowanych pismaków. Miał nadzieję, że nie będzie robiła scen i nie będzie musiał wzywać ochrony, nie miał dzisiaj na to ochoty.

Cierra Morris
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
34 y/o, 170 cm
Detektyw w TPS
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiŻeńskie
postać
autor

Cierrę do tej pory cechowała skrupulatność i ambicja. Nikt nie dał jej odznaki na złotej tacy. Nikt nie pociągnął odpowiednich sznurków i nie szepnął słówka odpowiednim osobom, aby znalazła się w tym miejscu, w którym jest teraz. Wszystko co zawdzięcza, osiągnęła dzięki własnej ciężkiej pracy, a przede wszystkim rzetelności. Nie wybierała drogi na skróty, nie przyjmowała łapówek, co niestety nie mogła powiedzieć o wszystkich swoich kolegach z pracy.
Jednak była również tylko człowiekiem. Człowiekiem, który popełnia błędy. Myli się. Powinna bardziej sprawdzić informacje o Galenie. Przeczytać wszystko na jego temat, co była w stanie wyciągnąć. Nawet informację, jakiej pasty do zębów używa i do jakiego okulisty chodzi. Wszystko. A jednak żądza zamknięcia sprawy zaślepiła ją na tyle, że zebrała tylko pobieżne informacje, zanim wyruszyła na spotkanie z nim. Jakby się obawiała, że przełożenie spotkania o jeden dzień może być katastrofalne w skutkach. Może gdyby poświęciła więcej czasu na przestudiowanie jego życiorysu, to by wykreśliła słowo rozpieszczony? A nawet dupek? Albo co najważniejsze - przyszłaby bez odgórnego oceniania, z otwartym umysłem.
Ale tak się nie stało, a w jej głowie z każdą kolejną mijającą minutą tańczyły kolejne epitety go opisujące.

Gbur, cham, prostak…

O tak, nie były to przyjemne określenia. Chociaż nie, wpadło też dowcipny, gdy zapytał o to jak interesująca jest jego firma. To było dosyć zabawne porównanie, które zostawiła bez odpowiedzi, ale kąciki jej ust delikatnie drgnęły ku górze, a w oczach zatańczyły rozbawione iskierki. Była kiepska w ukrywaniu emocji. Szczególnie, gdy ktoś ją rozbawił. Może potem mu odpowie na to pytanie.
Na razie jednak nie przerywała jego wypowiedzi. Pozwoliła mu na ten monolog, a jej twarz już nie wyrażała więcej emocji prócz czystego zaciekawienia. Próbowała dostrzec zmiany w jego zachowaniu, a przy tym słuchała go uważnie. Po słowach odnosiła wrażenie, jakby był zirytowany, chociaż jego twarz tego nie zdradzała. Mogła się mylić albo był świetnym aktorem. W tym momencie nie wykluczała żadnej opcji. Nie ruszyła się, gdy tak bezczelnie przesuwał wzrokiem po jej ubiorze ani gdy schował się za dokumentami, sugerując jej, że rozmowa się już skończyła.
Rzecz w tym, że to nie on o tym decydował. Nie przeszkadzało jej jego przeszywające spojrzenie. Dobrze się czuła w swoim ubiorze - była w pracy, nie na randce. Zamierzała go przesłuchać, a nie uwieść. Chociaż może powinna najpierw go uwieść, a potem przesłuchać? Kajdanki pewnie też by się znalazły.
- Żegna mnie już pan bez dowiedzenia się kim jestem?- spytała przekręcając głowę na bok i spoglądając na niego z lekkim uśmiechem. Nie był to wdzięczny uśmiech, a raczej z rodzaju tych pobłażliwych. Jakby było jej go szkoda w tym momencie, że nie zdawał sobie sprawy z obecnej sytuacji. Ponownie pozwoliła słowom zawisnąć w powietrzu nie dodając nic więcej oraz się nie ruszając z miejsca. Tylko ich dwójka i jej przeszywające spojrzenie. Ona miała czas i to znacznie więcej niż pozostałe osiem minut.
W końcu jednak się podniosła, ale nie podeszła do drzwi. Włożyła ręce do kieszeni i zaczęła przechadzać się po gabinecie. Spokojnym, lecz stanowczym krokiem. Tym razem jakby była w muzeum i podziwiała eksponaty. - Nigdy nie próbowałam swoich sił w fotografii, ale może powinnam- nawet przelotnie na niego nie spojrzała. Krążyła swobodnie, pozwalając by odgłos jej szpilek odbijał się głośnym echem.- Napisanie książki również wydaje się dosyć interesujące. Może faktycznie znajdzie się w niej rozdział o pewnym prezesie, który był przekonany o swojej władzy. Który wierzył, że to on rozdaje karty…- stanęła w końcu przyglądając się bliżej nieokreślonemu przedmiotowi, jakby ją niezwykle zainteresował.- Do czasu- dodała spoglądając na niego przelotem wciąż z tym samym uśmiechem. Pewnym siebie, nieco lekceważącym, z nutą rozbawienia. Po tych słowach jednak powróciła do fotela, w którym ponownie się rozsiadła opierając dłonie na podłokietnikach i zakładając nogę na nogę. - Proszę przestać mnie oceniać po moich guziczkach w koszuli i próbować zbyć. Wielu próbowało, ale ja zawsze dotrę do prawdy i po to tutaj dzisiaj przyszłam- z jej twarzy zanikał już ten uśmiech, a wzrok stawał się coraz bardziej zimny i oceniający. Każde jego słowo. Każdy jego gest były pod jej lupą.- A więc Galen, jesteś gotowy odpowiedzieć na kilka pytań?- uniosła znacząco brew specjalnie zwracając się do niego po imieniu, by sprawdzić jak na to zareaguje. Czy może straci poczucie kontroli? Czy wybuchnie?


Galen L. Wyatt
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
Bejba
Ucieczki bez słowa
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie prezes Northexu, nieoficjalnie: człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Lubi dobre garnitury, gorsze decyzje i ludzi, którzy nie pytają o zbyt wiele.
Ma dyplom z Ivy League i doktorat z komplikowania sobie życia.
Prawdopodobnie jedyny człowiek w Toronto, który raz przespał się z profesorką, raz z modelką, i raz – z poczuciem winy (to ostatnie nie trwało długo).
Nie ogarnia Exceli, ale ma świetne wyczucie do ludzi.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Nikt nie jest idealny, każdy się może mylić. Galen Wyatt też nie był, na pewno miał swoje za uszami, na pewno miał w sobie pierwiastek dupka, może nawet tego gbura, chama i prostaka? Chociaż pewnie by polemizował, w końcu prostak na pewno nie założyłby tak dobrze skrojonego garnitury. A cham może nawet od razu wezwałby ochronę? A gbur, właściwie w tej chwili miał minę jak ten ostatni gbur. Po prostu nie lubił kiedy dziennikarze przeszkadzali mu w pracy, a przecież pozwalał im czasem wejść do biura, wystarczyło poprosić, ale teraz powinien przeprowadzać rozmowę z kandydatką na stanowisko vice dyrektorki od spraw bardzo ważnych, czy czegoś tam... Czas, teraz liczył się czas, który marnował, a do tego wszystkiego jeszcze nie wiedział dlaczego. Galen nie lubił czegoś nie wiedzieć, nie lubił tracić kontroli, a ta dziewczyna sprawiała, że tak było...

Galen nie lubił też dziennikarek, miał do nich jakiś taki uraz, po tym jak jedna wprosiła mu się do apartamentu tylko po to, żeby napisać artykuł i zrobić kilka zdjęć, a on już schłodził szampana. Na szczęście się nie zmarnował. Postukał długimi palcami w blat biurka wystukując jakąś zniecierpliwioną melodię. Zerknął na nią z ukosa. Jeszcze tu była?

Kiedy się odezwała odłożył na biurko dokumenty, brzmiał zbyt mało dosadnie, czy po prostu ona była bardzo uparta? To akurat było na plus, Galen lubił zaciętość, ale jeden plus nie przeważy szali. Westchnął ciężko.
- Jeśli nie jesteś Brendą Walsh i nie przyszłaś tutaj na rozmowę o pracę, to to interesuje mnie jeszcze mniej niż wcześniej. Trzeba było przedstawić się w recepcji i zapowiedzieć, może wtedy rozwinąłbym czerwony dywan, ale teraz wybacz. Nie mam czasu... - wywrócił tymi swoimi niebieskimi oczami, w których mimo jego postawy dostrzec można było maleńkie iskierki zainteresowania. To kim ona była? Powinien zapytać? Czy już wzywać ochronę? A może pozwolić jej na tę gierkę? Nie, nie miał na to czasu, nie dzisiaj.


Kiedy wstała powiódł za nią spojrzeniem, ale nie podniósł się z miejsca, odsunął się tylko na krześle od biurka.
- Przepraszam, ale o ile dobrze wiem, to jesteśmy właśnie w mojej firmie, w moim gabinecie, od wczoraj się to chyba nie zmieniło, więc tak, ja tutaj rozdaję karty, ja tutaj rządzę - rzucił, ale gdy powiedziała to: do czasu, zmarszczył brwi. To jest jakaś gra? Czy ktoś wysłał, tę tutaj, paniusię w tym grzecznym ubranku, żeby mu groziła? Tylko kto, Galen miał swoich wrogów, ale załatwiał z nimi sprawy w cztery oczy, a jej w ogóle nie kojarzył. Odchylił się do tyłu opierając o oparcie na swoim prezesowskim fotelu, ręce skrzyżował na piersi. Cholera. A może powinien ją kojarzyć? Zaczął się nad tym zastanawiać. Próbował skojarzyć jej twarz, dość ładna, powinien zapamiętać.


- Kim jesteś? - zapytał w końcu. Czuł, że nie powinien, że tym pytaniem dał jej przyzwolenie na jakieś jej chore gierki. A przecież on nie miał czasu na gierki, na takie rozmowy z kobietą, której nawet nie znał. Nie dzisiaj, kiedy czekały te wszystkie rozmowy kwalifikacyjne, te papiery piętrzące się na biurku. Zerknął na te guziczki, kiedy o nich wspomniała, odruchowo, a później on się uśmiechnął. Ale tak nieprzyjemnie, chłodno i sztucznie, sięgnął po słuchawkę służbowego telefonu.
- Ładne przedstawienie, powiem szczerze, że jeśli nie odnajdziesz się w fotografii, czy pisaniu książek, to może nawet mogłabyś zostać aktorką, w jakiś grzecznych filmach, z guziczkami zapiętymi pod szyją - parsknął śmiechem, a później wystukał jakiś numer na telefonie - proszę połączyć mnie z ochroną... - rzucił do słuchawki, a później jeszcze raz spojrzał na nią, prosto w jej oczy - albo zaraz powiesz o co Ci konkretnie chodzi, albo niestety ale wyprowadzi Cię stąd ochrona i nie będzie czerwonego dywanu, a może nawet kajdanki... jeśli będziesz niegrzeczna - powiedział to takim tonem, jakby na to czekał. Na konkrety, a może na to, żeby była niegrzeczna? Galen Wyatt był dobrym aktorem, już od dzieciaka, kiedy grał w tych wszystkich sztukach, jako Romeo, Makbet, czy inna postać tragiczna. Teraz też bardzo dobrze przybrał maskę zniecierpliwionego, wcale nie zainteresowanego, chociaż oczy go zdradzały, zdradzały, że jest ciekawy, co to wszystko znaczy i kim ona jest.


Cierra Morris
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
ODPOWIEDZ

Wróć do „Northex Industries”