Lato, upał, słońce powoli chylące się ku zachodowi… a do tego tłum ludzi, głośna muzyka i wolność, tak charakterystyczna dla festiwali muzycznych. Te zawsze miały swój specyficzny klimat, który tak trudno było podrobić. Nigdzie też tak łatwo nie zdobywało się nowych znajomości. Krótkich, dłuższych, zaledwie przelotnych…
Ale czy to miało jakiekolwiek znaczenie? Liczyło się tu i teraz. A teraz? Teraz Lily bawiła się doskonale. Miała kilka dni wolnego i zamierzała je wykorzystać najlepiej jak potrafiła. Nie znała dobrze Vancouver, ale odezwała się do miejscowej znajomej i gdy ta powiedziała jej o wolnych biletach na festiwal – nawet dwóch sekund się nie zastanawiała. Biorę. Jak mogłaby przepuścić taką okazję? Nie byłaby sobą.
Bez najmniejszego skrępowania i chociażby odrobiny zawahania ominęła całą kolejkę do jednego ze stoisk alkoholowych, rzucając szeroki uśmiech do barmana zamówiła dwie kolejki szotów, całkowicie ignorując głosy sprzeciwu z oddali. Miała widocznie w sobie na tyle dużo uroku osobistego, ładnego uśmiechu albo wystarczająco dużego dekoltu, że mężczyzna po zawahaniu, które trwało zaledwie ułamek sekundy – skinął. A Lily po chwili równie tanecznym krokiem razem z tacką pełną kieliszków mogła wrócić do swojego towarzystwa.
- Mówiłam, że zrobię to szybciej. Ma się to coś… – zażartowała swobodnie, siadając na trawie naprzeciwko mężczyzny, na którego wpadła zaledwie parę chwil wcześniej. Nie znała go. Nie miała pojęcia kim był i z kim był. Nie miało to dla niej najmniejszego znaczenia, bo jeśli chciał jej dotrzymywać towarzystwa? Nic więcej nie miało znaczenia. Zmierzyła go spojrzeniem, uśmiechnęła się pod nosem, lekko zagryzła przy tym wargę, gdy ich spojrzenia na ułamek sekundy się spotkały i złapała za jeden z plastikowych kieliszków wypełnionych tequilą – Wypijmy za… ten zachód słońca! Kto wie? Może to ostatni taki zachód słońca w naszym życiu? – ewentualnie ostatni wspólny zachód słońca, ale tego już nie dodała. Poczekała aż chłopak złapie za swój kieliszek, dołączy do niej i razem je przechylą. Alkohol rozlał jej się po gardle, skrzywiła się lekko od tego jaki był mocny, zagryzła go cytryną, a w kolejnej chwili zrobiła coś, czego pewnie robić nie powinna, ale… ale dlaczego? Pochyliła się i pocałowała go. Krótko. Zaczepnie skubnęła jego wargi i zaśmiała się. Smakował tequilą. – Nie patrz tak na mnie… w tych stronach podobno tak się robi. – znowu się wyprostowała i uniosła dłonie w obronnym geście, bo co złego to nie ona – To nie moje zasady.
Koda Lennox
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
-
Pan Strażak, który chętnie ugasi każdy ogień. Potrafi świetnie gotować, słuchać innych, przyjaciel o złotym sercu, które chciałby komuś oddać, ale nie wychodzi mu to.nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkiona , jejpostaćautor
Musiał pojechać na urlop. Wziąć choćby kilka dni wolnego i wyjechać z miasta. Został cudownie wykopany przez swojego szefa, mówiąc, że ma nie wracać i najlepiej wyjechać z miasta. Tak właśnie było i tak kończy się brak brania wolnego jak normalny człowiek. Jego praca jest zbyt nieprzewidywalna i zbyt odpowiedzialna, aby brał ot, tak urlop. Odpowiada za cały zespół 132. Musiał też dawać przykład, czyli iść na zasłużone wakacje.
Spakował plecak, ruszył przed siebie. Trochę niepodobnie do siebie, bez większego planu na najbliższe dni. Wylądował w Vancouver, gdzie nikogo nie znał. Znalazł sobie jakiś przytulny apartohotel czy coś podobnego. Niedaleko centrum, gdzie jak dowiedział się odbywał się festiwal. Odwiedzi i zobaczy czy było warto.
Im bardziej wchodził w głąb festiwalu, tym bardziej miał wrażenie, że jego umysł wcale nie wyszedł z trybu pracy. Widział wciąż jakieś zagrożenia, jakieś inne niebezpieczeństwa. Kupił sobie alkohol i upił kilka łyków. Chciał pozostać bardziej trzeźwy, ale też trochę wyluzować. Kompromis jakiś musiał nastać.
Złapał spojrzenie kobiety będącej naprzeciwko, ale nie odwrócił go pierwszy. Miał wypić shota? Jednego lub dwalub kilka więcej mógł wypić. Opuścił na chwilę swój wzrok, aby złapać za odpowiedni kubeczek.
-Możemy wypić...
Mruknął cicho. Przechylił kieliszek, aby wypić zawartość, poczuć to przyjemne ciepło w gardle. Nie musiał brać cytryny, soli czy innych dziwnych dodatków. Spokojnie sam alkohol mógł zostać. Miał zamiar popić swoim piwem, jakie trzymał w drugiej ręce, ale... nie zdążył. Zaskoczyła go całkowicie tym krótkim i szybkim całusem. Tak zaskoczyła, że podniósł lekko brew do góry. Usłyszał jej tłumaczenie się i sam zaśmiał się cicho.
-Podobno?
Upił łyk swojego piwa, a na ustach wciąż miał lekko zadziorny uśmiech.
-Każdego nieznajomego tak całujesz?
Lilah Alexandre
Spakował plecak, ruszył przed siebie. Trochę niepodobnie do siebie, bez większego planu na najbliższe dni. Wylądował w Vancouver, gdzie nikogo nie znał. Znalazł sobie jakiś przytulny apartohotel czy coś podobnego. Niedaleko centrum, gdzie jak dowiedział się odbywał się festiwal. Odwiedzi i zobaczy czy było warto.
Im bardziej wchodził w głąb festiwalu, tym bardziej miał wrażenie, że jego umysł wcale nie wyszedł z trybu pracy. Widział wciąż jakieś zagrożenia, jakieś inne niebezpieczeństwa. Kupił sobie alkohol i upił kilka łyków. Chciał pozostać bardziej trzeźwy, ale też trochę wyluzować. Kompromis jakiś musiał nastać.
Złapał spojrzenie kobiety będącej naprzeciwko, ale nie odwrócił go pierwszy. Miał wypić shota? Jednego lub dwa
-Możemy wypić...
Mruknął cicho. Przechylił kieliszek, aby wypić zawartość, poczuć to przyjemne ciepło w gardle. Nie musiał brać cytryny, soli czy innych dziwnych dodatków. Spokojnie sam alkohol mógł zostać. Miał zamiar popić swoim piwem, jakie trzymał w drugiej ręce, ale... nie zdążył. Zaskoczyła go całkowicie tym krótkim i szybkim całusem. Tak zaskoczyła, że podniósł lekko brew do góry. Usłyszał jej tłumaczenie się i sam zaśmiał się cicho.
-Podobno?
Upił łyk swojego piwa, a na ustach wciąż miał lekko zadziorny uśmiech.
-Każdego nieznajomego tak całujesz?
Lilah Alexandre
posty będą pojawiać się powoli, do końca tygodnia każdy otrzyma
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
lemon
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Widziała zaskoczenie na jego twarzy i nie mogła się nie roześmiać. Czy jej zachowanie było głupie? Prawdopodobnie. Czy takie rzeczy robiło się raczej w wieku lat szesnastu, a nie prawie trzydziestu? Zdecydowanie. Czy miała mieć z tego powodu jakiekolwiek wyrzuty sumienia? Absolutnie nie. Korzystała z chwili, doskonale się bawiła i przecież… jutro, a już na pewno za dwa dni i tak jej tu nie będzie, prawda? Rzadko bywała w Vancouver, a szanse, że kogokolwiek z mijanych teraz ludzi spotka ponownie gdzieś w świecie? Znikome. A potrzebowała tego weekendu, potrzebowała odrobiny zapomnienia, oddechu i robienia głupot.
Całowanie się z nieznajomymi zdecydowanie się do tego zaliczało.
- To pytanie, na które nie ma dobrej odpowiedzi... – zaczęła enigmatycznie, podśmiechując się pod nosem i wbijając w mężczyznę roziskrzone tęczówki – Gdy powiem, że tak… będzie to o mnie źle świadczyło. – teoretycznie na pewno. Kto normalny całuje nieznajomych przy pierwszej lepszej okazji, prawda? Znali się ile? Gdzie znali to zdecydowanie za dużo powiedziane… gdzie przypadkiem znaleźli się w tym samym miejscu w tym samym czasie, sami i bez ogonka znajomych oraz przyjaciół. W takich okolicznościach przyrody też można było sobie na więcej pozwolić. I sobie pozwalała! I wbrew pozorom wcale nie była puszczalska jak to mogło się wydawać… a alkohol wcale tak mocno nie szumiał w jej głowie – Gdy powiem, że nie pomyślisz, że jesteś wyjątkowy. Nie znam cię na tyle, żeby stwierdzić, czy jesteś wyjątkowy… – zagryzła lekko dolną wargę lustrując mężczyznę spojrzeniem – Więc możemy albo uznać, że to zależy. Od czego? Nie wiem. Temperatury, ciśnienia, mojego nastroju... – rzucała beztrosko, nawet na moment nie odwracając od niego spojrzenia i sięgając po kolejny kieliszek, który mu podała – Albo możesz mi udowodnić, że miałam nosa i jesteś wyjątkowy. – zakończyła wyzwaniem, uśmiechnęła się przy tym promiennie, a w kolejnej sekundzie po prostu wypiła swoją kolejkę tequili.
Koda Lennox
Całowanie się z nieznajomymi zdecydowanie się do tego zaliczało.
- To pytanie, na które nie ma dobrej odpowiedzi... – zaczęła enigmatycznie, podśmiechując się pod nosem i wbijając w mężczyznę roziskrzone tęczówki – Gdy powiem, że tak… będzie to o mnie źle świadczyło. – teoretycznie na pewno. Kto normalny całuje nieznajomych przy pierwszej lepszej okazji, prawda? Znali się ile? Gdzie znali to zdecydowanie za dużo powiedziane… gdzie przypadkiem znaleźli się w tym samym miejscu w tym samym czasie, sami i bez ogonka znajomych oraz przyjaciół. W takich okolicznościach przyrody też można było sobie na więcej pozwolić. I sobie pozwalała! I wbrew pozorom wcale nie była puszczalska jak to mogło się wydawać… a alkohol wcale tak mocno nie szumiał w jej głowie – Gdy powiem, że nie pomyślisz, że jesteś wyjątkowy. Nie znam cię na tyle, żeby stwierdzić, czy jesteś wyjątkowy… – zagryzła lekko dolną wargę lustrując mężczyznę spojrzeniem – Więc możemy albo uznać, że to zależy. Od czego? Nie wiem. Temperatury, ciśnienia, mojego nastroju... – rzucała beztrosko, nawet na moment nie odwracając od niego spojrzenia i sięgając po kolejny kieliszek, który mu podała – Albo możesz mi udowodnić, że miałam nosa i jesteś wyjątkowy. – zakończyła wyzwaniem, uśmiechnęła się przy tym promiennie, a w kolejnej sekundzie po prostu wypiła swoją kolejkę tequili.
Koda Lennox
-
Pan Strażak, który chętnie ugasi każdy ogień. Potrafi świetnie gotować, słuchać innych, przyjaciel o złotym sercu, które chciałby komuś oddać, ale nie wychodzi mu to.nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkiona , jejpostaćautor
Od samego początku nie wiedział, co o niej sądzić, jak postrzegać. Trochę za głośna, trochę zbyt pewna siebie, nawet mógłby powiedzieć, że chaotyczna? Miała w sobie ten typ energii, który wciąga, ale też potrafi zmęczyć. Czyżby była z tych osób, które żyją chwilą, dla fabuły i nie przejmują się niczym? Najprawdopodobniej tak.
Siedział przez większość czasu cicho, patrząc na nią. Wciąż czuł na ustach smak jej nagłego pocałunku i nie był pewien, czy powinien to potraktować jako komplement, przypadek czy element jakiegoś repertuaru powtarzanego co weekend. Był ciekaw co mu odpowie, jak wybrnie z pytania, bo faktycznie nie było dobrej odpowiedzi, każda mogła być na jej korzyść lub też pokazać w złym świetle.
Przechyliła kolejny kieliszek z tequili, jakby to nie było nic. Dodatkowo rzucała mu jakieś wyzwanie? Sam trzymał nowy kieliszek w dłoni i spoglądał na nią z lekkim uśmiechem.
-Wszystko zależy...
Powiedział trochę parafrazując ją, jej wypowiedzieć na jego temat. Musiał jej udowodnić? To ona chciała się przekonać o tym, czy warto było, czy miała nosa. Może pozwolić jej odkrywać go z każdą chwilą coraz to bardziej? To też powinno być czymś ciekawym dla niej, a może wręcz przeciwnie? Nie będzie chciała i za chwilę go zostawi, pójdzie w tłum ludzi bawiąc się w najlepsze?
Koda wypił trzymany kieliszek tequili, nie skrzywił się po tym. Lekko nawet się uśmiechnął odkładając go. On sam nie chciał aż tyle pić, nie w takim tempie. Możliwe, że tym różnili się już na pierwszy rzut oka.
-To, co chciałabyś wiedzieć, hmm?
Zapytał spoglądając na nią i na to jak wypiła kolejną kolejkę.
-Aby przekonać się, czy jestem na tyle wyjątkowy, jak to Twój nos podpowiadał Ci, co?
Dodał jeszcze niemal od razu do swojej wypowiedzi, uzupełniając ją tym samym. Spokojnie chwycił kolejny kieliszek trunku, kołysał nim trochę i bawił się w ten sposób. Niemal cały czas patrzył na kobietę naprzeciwko niego, której imiona nawet nie znał tak naprawdę. Trzeba było to jakoś szybko naprawić.
-Koda.
Wyciągnął rękę do niej w geście powitania. Czy zdradzi mu swoje prawdziwe imię?
Lilah Alexandre
Siedział przez większość czasu cicho, patrząc na nią. Wciąż czuł na ustach smak jej nagłego pocałunku i nie był pewien, czy powinien to potraktować jako komplement, przypadek czy element jakiegoś repertuaru powtarzanego co weekend. Był ciekaw co mu odpowie, jak wybrnie z pytania, bo faktycznie nie było dobrej odpowiedzi, każda mogła być na jej korzyść lub też pokazać w złym świetle.
Przechyliła kolejny kieliszek z tequili, jakby to nie było nic. Dodatkowo rzucała mu jakieś wyzwanie? Sam trzymał nowy kieliszek w dłoni i spoglądał na nią z lekkim uśmiechem.
-Wszystko zależy...
Powiedział trochę parafrazując ją, jej wypowiedzieć na jego temat. Musiał jej udowodnić? To ona chciała się przekonać o tym, czy warto było, czy miała nosa. Może pozwolić jej odkrywać go z każdą chwilą coraz to bardziej? To też powinno być czymś ciekawym dla niej, a może wręcz przeciwnie? Nie będzie chciała i za chwilę go zostawi, pójdzie w tłum ludzi bawiąc się w najlepsze?
Koda wypił trzymany kieliszek tequili, nie skrzywił się po tym. Lekko nawet się uśmiechnął odkładając go. On sam nie chciał aż tyle pić, nie w takim tempie. Możliwe, że tym różnili się już na pierwszy rzut oka.
-To, co chciałabyś wiedzieć, hmm?
Zapytał spoglądając na nią i na to jak wypiła kolejną kolejkę.
-Aby przekonać się, czy jestem na tyle wyjątkowy, jak to Twój nos podpowiadał Ci, co?
Dodał jeszcze niemal od razu do swojej wypowiedzi, uzupełniając ją tym samym. Spokojnie chwycił kolejny kieliszek trunku, kołysał nim trochę i bawił się w ten sposób. Niemal cały czas patrzył na kobietę naprzeciwko niego, której imiona nawet nie znał tak naprawdę. Trzeba było to jakoś szybko naprawić.
-Koda.
Wyciągnął rękę do niej w geście powitania. Czy zdradzi mu swoje prawdziwe imię?
Lilah Alexandre
posty będą pojawiać się powoli, do końca tygodnia każdy otrzyma
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
lemon
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Czuła na sobie jego wzrok i w ogóle się tym nie przejmowała. I koniec końców też nie za bardzo przejmowała się tym, że to, co robiła lub mówiła mogło postawić ją w złym świetle. Już dawno przestała się przejmować tym, co ludzie o niej mówili, a tym bardziej, co o niej sądzili. Czy żyła chwilą i dla fabuły? Bardzo mocno się starała, bo życie było zbyt krótkie, żeby je tak po prostu przeżyć. Chciała doświadczać, a przede wszystkim chciała czuć. Wychowując się w domu, gdzie nie było miejsca na emocje i uczucia, gdzie wszystko było pod linijkę i musiało spełniać pewne oczekiwania – teraz chciała po prostu czuć. Tylko tyle i aż tyle. Dlatego nie przejmowała się tym, co chłopak mógł o niej pomyśleć. Bardziej… grała w grę.
A co chciała wiedzieć? Uśmiechnęła się pod nosem, bo no właśnie… tak naprawdę nic nie chciała wiedzieć. Wiedza nie była jej w tym momencie do niczego potrzebna. Chciała, żeby ją czymś zainteresował, żeby powiedział jej coś, co mogło sprawić, że był jedyny w swoim rodzaju… chociaż na pięć minut. Chociaż na krótką chwilę, gdy ich rzeczywistości się ze sobą skrzyżowały.
Spojrzała na jego wyciągniętą dłoń, przesunęła spojrzenie do męskiej twarzy i dopiero wtedy odwzajemniła jego uścisk – Lily – prawdziwe? Czy nie? Było tak pospolite, tak zwykłe, że każda jedna z tych opcji była tak samo prawdopodobna – I nie wiem, co chcę wiedzieć. Właśnie o to chodzi w tej grze, Koda. – pochyliła się lekko w jego stronę, jednocześnie nie przestawała się uśmiechać – Zaryzykowałam… a teraz twoja kolej. Potwierdzić albo wyprowadzić mnie z błędu. – nie chciała wiedzieć, czy chodził do katolickiej szkoły, czy studiował i czy jego rodzice byli już na emeryturze. Jego prywatne życie właściwie w ogóle jej nie interesowało, bo dlaczego miałoby, prawda? Następnego dnia pewnie nie będą pamiętać o swoim istnieniu – Co jest w tobie ciekawego? – wzruszyła lekko ramieniem i sięgnęła po kieliszek. Mężczyzna wpadł jej w oko, wydawało jej się, że miała nosa… ale może nie? Może to był kolejny nudny facet, z którym tylko mogła zmarnować czas? Więc nie zamierzała teraz wykonywać całej roboty. Rzuciła mu rękawice, a pozostawało pytanie, czy ją chwyci.
Koda Lennox
A co chciała wiedzieć? Uśmiechnęła się pod nosem, bo no właśnie… tak naprawdę nic nie chciała wiedzieć. Wiedza nie była jej w tym momencie do niczego potrzebna. Chciała, żeby ją czymś zainteresował, żeby powiedział jej coś, co mogło sprawić, że był jedyny w swoim rodzaju… chociaż na pięć minut. Chociaż na krótką chwilę, gdy ich rzeczywistości się ze sobą skrzyżowały.
Spojrzała na jego wyciągniętą dłoń, przesunęła spojrzenie do męskiej twarzy i dopiero wtedy odwzajemniła jego uścisk – Lily – prawdziwe? Czy nie? Było tak pospolite, tak zwykłe, że każda jedna z tych opcji była tak samo prawdopodobna – I nie wiem, co chcę wiedzieć. Właśnie o to chodzi w tej grze, Koda. – pochyliła się lekko w jego stronę, jednocześnie nie przestawała się uśmiechać – Zaryzykowałam… a teraz twoja kolej. Potwierdzić albo wyprowadzić mnie z błędu. – nie chciała wiedzieć, czy chodził do katolickiej szkoły, czy studiował i czy jego rodzice byli już na emeryturze. Jego prywatne życie właściwie w ogóle jej nie interesowało, bo dlaczego miałoby, prawda? Następnego dnia pewnie nie będą pamiętać o swoim istnieniu – Co jest w tobie ciekawego? – wzruszyła lekko ramieniem i sięgnęła po kieliszek. Mężczyzna wpadł jej w oko, wydawało jej się, że miała nosa… ale może nie? Może to był kolejny nudny facet, z którym tylko mogła zmarnować czas? Więc nie zamierzała teraz wykonywać całej roboty. Rzuciła mu rękawice, a pozostawało pytanie, czy ją chwyci.
Koda Lennox