-
I wish I never ever told you all about it, but I just had to let you know I never meant to hurt you thoughnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Tak jest prościej, nie muszę godzinami szukać — przyznał z uśmiechem. Nie wyobrażał sobie szykować się do wyjścia dłużej niż piętnaście minut. Dzięki temu, że wszystko było ułożone pod niego, doskonale wiedział gdzie ma czego szukać - banalne, ale niesamowicie przyjemne. Gdyby mieszkał z partnerką to narzuciłaby mu swoje zasady i nigdy nie znalazłby koszuli w swojej ulubionej szafie w sypialni. Koszmar, którego by nie przeżył.
Kiwnął głową na jej słowa, rozumiejąc ją - na pewno przyjemnym było wracanie do mieszkania, w którym stęsknione zwierzę na ciebie czekało. Trudno byłoby zaprzeczyć, gdyby powiedział, że nie lubił wracać do pustego domu - lubił swoje towarzystwo, nie znosił innych ludzi, ale zwierzęta nie były dla niego rozwiązaniem. No chyba, że takie niebrudzące i nieniszczące.
Miała rację, przede wszystkim sprawy wygrywało się na samym początku, przy wejściu na salę. Postawa i wiara w siebie potrafiła zdziałać cuda, szczególnie, gdy trzeba było przekonać ławników. Czasami zdarzało się tak, że fakty i dowody schodziły na dalszy plan, co niesamowicie wkurwiało Cassiana. Ale życie nie bywało sprawiedliwe.
— I to robię. Wyłączam się — mruknął cicho i wzruszył ramionami. Sięgnął po swoją szklankę i nalał alkoholu. Tyle lat w tej pracy sprawiało, że musiał nauczyć się nie myśleć o tym, co działo się na sali rozpraw, bo inaczej szybko by oszalał. Jego praca była pod tym względem prostsza - nie musiał obcować z wątpliwymi ludźmi, nie myślał i nie zajmował się ich sprawami przez cały dzień. Przychodził, robił co musiał i później był praktycznie wolnym człowiekiem, bez zastanawiania się czy klient jest zadowolony. Groziła mu co najwyżej zemsta strony przeciwnej, zupełnie tak jak sędziom, bo “źle orzekli”, ale dało się do tego przyzwyczaić.
W stosunku do Kovalski też chciał się wyłączyć, już po tej pierwszej, większej interakcji. Wzmocnił swój mur, ale chyba za słabo, skoro udało jej się przebić już przez pierwsze warstwy. Wciąż podchodził z przekonaniem, że to jest ich ostatnie spotkanie i odetnie się od niej, zablokuje numer i będzie wymieniał się przydziałem do spraw - ale z drugiej strony co chwilę sam sobie zaprzeczał. Teraz zrzucał to na alkohol, nawet tę propozycję, którą sam złożył przed chwilą. Nie wyobrażał sobie ich następnego spotkania, a przecież nazwał je randką. Albo to ona mieszała mu w głowie, albo to on sam nie wiedział już co ma robić. Może w głębi serca tego chciał, bo wiedział, że gdy wytrzeźwieje, będzie musiał dotrzymać słowa?
— Chcesz coś zjeść? — zapytał, ignorując jej pytanie o to, czy będzie kolejna randka. Bał się cokolwiek powiedzieć, bo pierwszy raz w życiu nie wiedział jak się zachowa i czy zachowa tę swoją neutralność. Obraz jego osoby zaczął się kruszyć, w jego własnych oczach. Spojrzał na nią i uśmiechnął się, mając nadzieję, że to będzie wystarczająca odpowiedź. — Czy sugerujesz, że jestem brzydki? — zapytał lekko zmieszany. Może przez alkohol trudno mu było dosłownie zrozumieć, że chodziło o słowa osła, tych o warstwach emocjonalnych, które zgrabnie porównał do cebuli. Chyba do niego aż za bardzo pasowały. Miał ich dużo, każda była sumiennie budowana od dzieciństwa, by chronić go przed bólem - najpierw w niekochającej i wymagającej rodzinie, a później w dorosłości, gdzie raz po raz doświadczał odrzucenia.
Charlotte Kovalski
Kiwnął głową na jej słowa, rozumiejąc ją - na pewno przyjemnym było wracanie do mieszkania, w którym stęsknione zwierzę na ciebie czekało. Trudno byłoby zaprzeczyć, gdyby powiedział, że nie lubił wracać do pustego domu - lubił swoje towarzystwo, nie znosił innych ludzi, ale zwierzęta nie były dla niego rozwiązaniem. No chyba, że takie niebrudzące i nieniszczące.
Miała rację, przede wszystkim sprawy wygrywało się na samym początku, przy wejściu na salę. Postawa i wiara w siebie potrafiła zdziałać cuda, szczególnie, gdy trzeba było przekonać ławników. Czasami zdarzało się tak, że fakty i dowody schodziły na dalszy plan, co niesamowicie wkurwiało Cassiana. Ale życie nie bywało sprawiedliwe.
— I to robię. Wyłączam się — mruknął cicho i wzruszył ramionami. Sięgnął po swoją szklankę i nalał alkoholu. Tyle lat w tej pracy sprawiało, że musiał nauczyć się nie myśleć o tym, co działo się na sali rozpraw, bo inaczej szybko by oszalał. Jego praca była pod tym względem prostsza - nie musiał obcować z wątpliwymi ludźmi, nie myślał i nie zajmował się ich sprawami przez cały dzień. Przychodził, robił co musiał i później był praktycznie wolnym człowiekiem, bez zastanawiania się czy klient jest zadowolony. Groziła mu co najwyżej zemsta strony przeciwnej, zupełnie tak jak sędziom, bo “źle orzekli”, ale dało się do tego przyzwyczaić.
W stosunku do Kovalski też chciał się wyłączyć, już po tej pierwszej, większej interakcji. Wzmocnił swój mur, ale chyba za słabo, skoro udało jej się przebić już przez pierwsze warstwy. Wciąż podchodził z przekonaniem, że to jest ich ostatnie spotkanie i odetnie się od niej, zablokuje numer i będzie wymieniał się przydziałem do spraw - ale z drugiej strony co chwilę sam sobie zaprzeczał. Teraz zrzucał to na alkohol, nawet tę propozycję, którą sam złożył przed chwilą. Nie wyobrażał sobie ich następnego spotkania, a przecież nazwał je randką. Albo to ona mieszała mu w głowie, albo to on sam nie wiedział już co ma robić. Może w głębi serca tego chciał, bo wiedział, że gdy wytrzeźwieje, będzie musiał dotrzymać słowa?
— Chcesz coś zjeść? — zapytał, ignorując jej pytanie o to, czy będzie kolejna randka. Bał się cokolwiek powiedzieć, bo pierwszy raz w życiu nie wiedział jak się zachowa i czy zachowa tę swoją neutralność. Obraz jego osoby zaczął się kruszyć, w jego własnych oczach. Spojrzał na nią i uśmiechnął się, mając nadzieję, że to będzie wystarczająca odpowiedź. — Czy sugerujesz, że jestem brzydki? — zapytał lekko zmieszany. Może przez alkohol trudno mu było dosłownie zrozumieć, że chodziło o słowa osła, tych o warstwach emocjonalnych, które zgrabnie porównał do cebuli. Chyba do niego aż za bardzo pasowały. Miał ich dużo, każda była sumiennie budowana od dzieciństwa, by chronić go przed bólem - najpierw w niekochającej i wymagającej rodzinie, a później w dorosłości, gdzie raz po raz doświadczał odrzucenia.
Charlotte Kovalski
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Cassian Lennox
— Bałagan też ma swoje plusy — wzruszyła delikatnie swoimi ramionami, wpatrując się w Cassiana. Mogli być dwoma różnymi typami. Raczej wszystko to potwierdzało. Kovalski lubiła żyć w artystycznym chaosie. W szafie wszystko wydawało się być poprzewracane. Nigdy nie potrafiła znaleźć od razu odpowiednich ubrań, a te mniej potrzebne wrzucała z powrotem w nieładzie. Sama garderoba była przeogromna, a porządkowanie jej zajmowało kilka dni. Tylko po to by znowu nastał tam charakterystyczny nieład. Potrafiła się w nim odnaleźć, chociaż nie lubiła nieproszonych gości. Potrzebowała zawsze dłuższej chwili, by móc wszystko uporządkować.
— Ale nie rób tego przed ludźmi — zauważyła finalnie Charlotte, marszcząc przy tym brwi. Cassian nie był dla niej zamkniętą osobą jedynie w pracy, ale także poza nią. Tyle zdążyła go poznać. Sama mogła nie być otwartą księgą, uwielbiała za to kontakt z innymi ludźmi. Ciągnął ją za każdym razem w górę. Stąd była stosunkowo wylewna. Była w stanie powiedzieć wiele słów, wiele jednak ukrywała. W życiu nie spodziewałaby się po sobie, że gorzko przeżyje romans ojca i prawdopodobny rozwód rodziców. Pierwszy raz miała problem, by stanąć po którejkolwiek ze stron. Wolała od śmierdzącego gówna trzymać się z daleka, tylko... wszyscy kazali wybrać jej opcję. Rodzina nigdy nie będzie salą sądową, trochę miały do siebie podobieństw. Nic nie było czarno białe.
— Nie, wystarczy mi whiskey — skwitowała krótko, dopijając szklankę do końca. Wzięła butelkę w dłonie i dolała do szklanki więcej alkoholu. Mogła być pijana, nawet czkając pijacko. Tego wieczoru było to jedyna rzecz, którą faktycznie potrzebowała. Zapomnieć i wejść w następny dzień bez żadnych większych problemów — zabawny jesteś — rzuciła finalnie, po krótkim parsknięciu śmiechem. Rozbrajał swoim ponurackim trybem życia. Oczywiście, że nie zrozumiał nawiązania — przystojny jesteś i nie mogę Tobie tego odmówić — zawiesiła się przez moment na jego ustach. Odrobinę zbyt długo. Otrząsnęła się tylko po to, by móc napełnić swoją szklankę. Potrzebowała go w swoich żyłach, trudniej było nad sobą panować. Cel miała osiągnięty, poszła na randkę z Cassianem. Reszta wieczoru nie miała jakiegokolwiek znaczenia — chodziło mi o warstwy. Chyba oglądałeś Shreka, co? — nie wyobrażałaby sobie osoby, która go nie oglądała. Mogła dzielić ich różnica wieku, ale nie taka by nie oglądał tego filmu — jesteś jak ogr, bo one mają warstwy — wolała już dodać, bo jeszcze zostanie osądzona o własne upodobania. Fakty były inne, kobieta zauroczona była jego niebieskimi oczami — mam nadzieję tylko, że nie zdejmiesz ze mnie klątwy i nie zmienię się w pełnoetatową ogrzycę — parsknęła śmiechem, dopijając drugą szklankę. Bardziej żałosna już być nie mogła.
— Bałagan też ma swoje plusy — wzruszyła delikatnie swoimi ramionami, wpatrując się w Cassiana. Mogli być dwoma różnymi typami. Raczej wszystko to potwierdzało. Kovalski lubiła żyć w artystycznym chaosie. W szafie wszystko wydawało się być poprzewracane. Nigdy nie potrafiła znaleźć od razu odpowiednich ubrań, a te mniej potrzebne wrzucała z powrotem w nieładzie. Sama garderoba była przeogromna, a porządkowanie jej zajmowało kilka dni. Tylko po to by znowu nastał tam charakterystyczny nieład. Potrafiła się w nim odnaleźć, chociaż nie lubiła nieproszonych gości. Potrzebowała zawsze dłuższej chwili, by móc wszystko uporządkować.
— Ale nie rób tego przed ludźmi — zauważyła finalnie Charlotte, marszcząc przy tym brwi. Cassian nie był dla niej zamkniętą osobą jedynie w pracy, ale także poza nią. Tyle zdążyła go poznać. Sama mogła nie być otwartą księgą, uwielbiała za to kontakt z innymi ludźmi. Ciągnął ją za każdym razem w górę. Stąd była stosunkowo wylewna. Była w stanie powiedzieć wiele słów, wiele jednak ukrywała. W życiu nie spodziewałaby się po sobie, że gorzko przeżyje romans ojca i prawdopodobny rozwód rodziców. Pierwszy raz miała problem, by stanąć po którejkolwiek ze stron. Wolała od śmierdzącego gówna trzymać się z daleka, tylko... wszyscy kazali wybrać jej opcję. Rodzina nigdy nie będzie salą sądową, trochę miały do siebie podobieństw. Nic nie było czarno białe.
— Nie, wystarczy mi whiskey — skwitowała krótko, dopijając szklankę do końca. Wzięła butelkę w dłonie i dolała do szklanki więcej alkoholu. Mogła być pijana, nawet czkając pijacko. Tego wieczoru było to jedyna rzecz, którą faktycznie potrzebowała. Zapomnieć i wejść w następny dzień bez żadnych większych problemów — zabawny jesteś — rzuciła finalnie, po krótkim parsknięciu śmiechem. Rozbrajał swoim ponurackim trybem życia. Oczywiście, że nie zrozumiał nawiązania — przystojny jesteś i nie mogę Tobie tego odmówić — zawiesiła się przez moment na jego ustach. Odrobinę zbyt długo. Otrząsnęła się tylko po to, by móc napełnić swoją szklankę. Potrzebowała go w swoich żyłach, trudniej było nad sobą panować. Cel miała osiągnięty, poszła na randkę z Cassianem. Reszta wieczoru nie miała jakiegokolwiek znaczenia — chodziło mi o warstwy. Chyba oglądałeś Shreka, co? — nie wyobrażałaby sobie osoby, która go nie oglądała. Mogła dzielić ich różnica wieku, ale nie taka by nie oglądał tego filmu — jesteś jak ogr, bo one mają warstwy — wolała już dodać, bo jeszcze zostanie osądzona o własne upodobania. Fakty były inne, kobieta zauroczona była jego niebieskimi oczami — mam nadzieję tylko, że nie zdejmiesz ze mnie klątwy i nie zmienię się w pełnoetatową ogrzycę — parsknęła śmiechem, dopijając drugą szklankę. Bardziej żałosna już być nie mogła.
-
I wish I never ever told you all about it, but I just had to let you know I never meant to hurt you thoughnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Pokręcił głową, nie potrafiąc się z nią zgodzić. Dla niego bałagan był zapalnikiem, nie znosił go i dlatego dziękował, że mieszka sam i pracuje też sam. Oszalałby, gdyby codziennie przychodził do pracy i musiał sprzątać po kimś innym; akceptował tylko swój nieporządek, bo doskonale wiedział gdzie co leży. W tej kategorii postrzegał dokumenty, które były odłożone w kilka różnych kupek - dla każdego zwykłego śmiertelnika to było poukładane, dla niego było kontrolowanym bałaganem. Im bardziej się starzał to uświadamiał się, że miał kilka swoich dziwactw, których zmienić nie potrafił i nie chciał. Żył z tym niemalże od dzieciństwa.
— Mam słodką buźkę, nawet jeśli się zamykam na innych to ludzie mnie lubią — przyznał i wzruszył ramionami. Kiedyś ten uroczy wygląd był dla niego problemem, w końcu nie wyglądał poważnie i dorośle. Teraz było mu to obojętne, ludzie go lubili i pierwsze pozytywne wrażenie pryskało, gdy dowiadywali się, że albo będą musieli przed nim stanąć na sali rozpraw, albo gdy się odezwał. Na pewno, jeżeli nie spotkaliby się z Charlotte w takiej sytuacji, w jakiej akurat im się przytrafiło, to myślałaby o nim dobrze.
W takim razie on też musiał zostać na samym alkoholu, chociaż nie ukrywał, że zjadłby coś normalnego. Ostatni posiłek miał przed wyjściem do baru, a minęło już sporo czasu. Najwyżej nadrobi śniadaniem.
Prychnął na jej słowa i napił się alkoholu ze swojej szklanki. Nawet i jeśli nie potrafili się dogadać to ona wciąż uważała, że jest zabawny i przystojny - albo była cholernie pijana, albo próbowała go owinąć wokół swojego palca.
— Oglądałem — mruknął. Wszystko wydawało się być jasne, po prostu nie zrozumiał nawiązania do filmu. — Chyba nie mam zamiaru zamieniania cię w ogrzycę… — Miała rację, on sam to zauważył, bo w końcu był całkiem podobny do ogra i warstw cebuli. Miał dużo wspólnego ze Shrekiem, brakowało mu tylko Królewny Fiony do uratowania, ale od tylu lat żadna nie pojawiła się na horyzoncie. Charlotte nie pasowała do bajkowego kanonu, więc nie była mu pisana, a szkoda.
— Opowiedz coś o sobie. Ale nie takie głupoty jak wtedy w barze, chcę szczegółów i konkretów, bo wydajesz się być ciekawa. Co cię skłoniło do pójścia w prawo? Tylko nie mów, że wizja zarabiania dużych pieniędzy, bo się zaśmieję. Nie wydajesz się być płytka.
Nawet jej gadatliwość przestała mu przeszkadzać, może dlatego, że sam próbował jej dorównywać.
Charlotte Kovalski
— Mam słodką buźkę, nawet jeśli się zamykam na innych to ludzie mnie lubią — przyznał i wzruszył ramionami. Kiedyś ten uroczy wygląd był dla niego problemem, w końcu nie wyglądał poważnie i dorośle. Teraz było mu to obojętne, ludzie go lubili i pierwsze pozytywne wrażenie pryskało, gdy dowiadywali się, że albo będą musieli przed nim stanąć na sali rozpraw, albo gdy się odezwał. Na pewno, jeżeli nie spotkaliby się z Charlotte w takiej sytuacji, w jakiej akurat im się przytrafiło, to myślałaby o nim dobrze.
W takim razie on też musiał zostać na samym alkoholu, chociaż nie ukrywał, że zjadłby coś normalnego. Ostatni posiłek miał przed wyjściem do baru, a minęło już sporo czasu. Najwyżej nadrobi śniadaniem.
Prychnął na jej słowa i napił się alkoholu ze swojej szklanki. Nawet i jeśli nie potrafili się dogadać to ona wciąż uważała, że jest zabawny i przystojny - albo była cholernie pijana, albo próbowała go owinąć wokół swojego palca.
— Oglądałem — mruknął. Wszystko wydawało się być jasne, po prostu nie zrozumiał nawiązania do filmu. — Chyba nie mam zamiaru zamieniania cię w ogrzycę… — Miała rację, on sam to zauważył, bo w końcu był całkiem podobny do ogra i warstw cebuli. Miał dużo wspólnego ze Shrekiem, brakowało mu tylko Królewny Fiony do uratowania, ale od tylu lat żadna nie pojawiła się na horyzoncie. Charlotte nie pasowała do bajkowego kanonu, więc nie była mu pisana, a szkoda.
— Opowiedz coś o sobie. Ale nie takie głupoty jak wtedy w barze, chcę szczegółów i konkretów, bo wydajesz się być ciekawa. Co cię skłoniło do pójścia w prawo? Tylko nie mów, że wizja zarabiania dużych pieniędzy, bo się zaśmieję. Nie wydajesz się być płytka.
Nawet jej gadatliwość przestała mu przeszkadzać, może dlatego, że sam próbował jej dorównywać.
Charlotte Kovalski
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Cassian Lennox
Bałagan to stan umysłu. Cassian mógł mówić, że go nie lubił. Charlotte za to robiła mu go w głowie i jednak ciągnęli ten wieczór wspólnie. Miał on swego rodzaju intymność, którą nie zapewni seks. Wzrok, dotyk, nieznaczności to budowało atmosferę między nimi. Oboje zdawali sobie idealnie z tego sprawę. W ich relacji nie było nic poza chaosem. Wrócą do sądu i ponownie będą swoimi najgorszymi wrogami. Pewnie słowem się do niej nie odezwie. Kovalski zdawała sobie z tego sprawę, gdzieś głęboko kuło ją to w serce.
Prychnęła, słysząc o jego słodkiej buźce.
— Wątpię. W sądzie przypominasz kota srającego na puszczy, a gdyby te niebieskie oczy... — przez moment rozmarzyła się, patrząc prosto w jego oczy. Polubiła ten błękit mogłaby się w nim zakochać i patrzeć całymi dniami — to przestałabym Cię słuchać w mowie początkowej. Lennox, jesteś nudny dla przysięgłych, a z naszej pierwszej rozmowy pamiętam, że lubisz grać. Twarz to nie wszystko — ona za to uwielbiała robić show. W normalnym życiu, czy w sądzie. Ludzie których się zapamiętuje, muszą posiadać odpowiednie cechy, umożliwiające im to. Charlotte wolała być nacechowana. Uśmiechnięta, żartująca. Wchodziła ludziom do głowy. Wtedy pamiętali jej słowa i ją samą. W ten sposób zdobywała klientów, ale też znajomości. One mogły utorować jej drogę.
— Nie zmienisz mnie w nudną panienkę okrywającą się pod milionem warstw? — spytała, unosząc jedną ze swoich brwi dosyć wysoko. Jej mina za dużo nie zdradzała. Mogła nie być kanoniczną Fioną, piękną księżniczką, a jednak ten zgorzkniały ogr ruszył coś w jej sercu. Chociaż mógł to być tylko alkohol — szkoda — mruknęła ledwo słyszalnie pod nosem. Nawet procenty nie zapewniły jej tego, co chciała. Nie żałowała tego. Ten wieczór wydawał się magiczny, a Cassian inny. Pod wieloma względami różnił się od mężczyzn, których dotychczas poznała. Przede wszystkim nikogo nie udawał i próbował naprawdę ją poznać. Niespotykany okaz mężczyzny.
— Ktoś tu próbuje mnie ciągnąć za język — zaśmiała się pod nosem Charlotte, wkładając sobie kosmyk włosów za ucho — od dziecka lubiłam oglądać true crime. Szczerze, wiedziałam, kim chcę być, odkąd obejrzałam Zieloną Milę. Może wydawać się to banalne, ale wtedy zdałam sobie sprawę, że system jest niesprawiedliwy, wręcz nasączony fałszem... — jej powód był banalny. Widziała błędy systemu i chciała móc go naprawić. Wcale nie chodziło o pieniądze, gdyby weszła w rodzinną firmę nieruchomościową miałaby ich znacznie więcej. Nie przykładała do niej sensu, potrzebowała mieć coś, w co byłaby w stanie uwierzyć — chcę bronić tych, którzy nie mają na to sił. Gdyby chodziło o pieniądze, nie zobaczyłbyś mnie w sądzie. Moja rodzina zajmuje się nieruchomościami i inwestycjami finansowymi. Ojciec był zły za kierunek, który wybrałam — była całkiem szczera. Nie szukała poklasku, a rodzice byli dla niej trudnym tematem. Niedługo jeszcze trudniejszym, kiedy zostanie wepchana do toczącego się między nimi sporu o rozwód. Wolałaby zniknąć ze świata i przygasnąć, ale w jej zawodzie nie mogła. Miała zaplanowane rozprawy o miesiąc do przodu, niektóre nawet dalej — mam wrażenie, że go zawiodłam. Zawsze patrzy na mnie z taką dozą chłodu, jakbym była rodzinnym bękartem — wszystko dlatego, że nie była jego ukochanym synem. Sprawa dosyć nieoczywista, ale do dzisiaj ją to bolało. Mało komu mówiła o tym. Wolała pozostać uśmiechnięta, optymistyczna. Wtedy ludzie mogliby w nią wierzyć i zawierzyć życie.
Cały wieczór wydawał się być spełniony w tej samej atmosferze. Trudne rozmowy, większa intymność emocjonalna od fizycznej. Im to nie przeszkadzało, zasnęli w trakcie wspólnych rozmów na kanapie. Cassian nawet nie zdążył wstać przed wyjściem Charlotte. Nowy klient zadzwonił do niej, musiała pojechać do niego szybko, zanim ktoś postanowi urządzić przesłuchanie bez prawnika. Jemu zostawiła jedynie krótką notkę: Do zobaczenia w sądzie, praca wzywa.
z/t x2 ?
Bałagan to stan umysłu. Cassian mógł mówić, że go nie lubił. Charlotte za to robiła mu go w głowie i jednak ciągnęli ten wieczór wspólnie. Miał on swego rodzaju intymność, którą nie zapewni seks. Wzrok, dotyk, nieznaczności to budowało atmosferę między nimi. Oboje zdawali sobie idealnie z tego sprawę. W ich relacji nie było nic poza chaosem. Wrócą do sądu i ponownie będą swoimi najgorszymi wrogami. Pewnie słowem się do niej nie odezwie. Kovalski zdawała sobie z tego sprawę, gdzieś głęboko kuło ją to w serce.
Prychnęła, słysząc o jego słodkiej buźce.
— Wątpię. W sądzie przypominasz kota srającego na puszczy, a gdyby te niebieskie oczy... — przez moment rozmarzyła się, patrząc prosto w jego oczy. Polubiła ten błękit mogłaby się w nim zakochać i patrzeć całymi dniami — to przestałabym Cię słuchać w mowie początkowej. Lennox, jesteś nudny dla przysięgłych, a z naszej pierwszej rozmowy pamiętam, że lubisz grać. Twarz to nie wszystko — ona za to uwielbiała robić show. W normalnym życiu, czy w sądzie. Ludzie których się zapamiętuje, muszą posiadać odpowiednie cechy, umożliwiające im to. Charlotte wolała być nacechowana. Uśmiechnięta, żartująca. Wchodziła ludziom do głowy. Wtedy pamiętali jej słowa i ją samą. W ten sposób zdobywała klientów, ale też znajomości. One mogły utorować jej drogę.
— Nie zmienisz mnie w nudną panienkę okrywającą się pod milionem warstw? — spytała, unosząc jedną ze swoich brwi dosyć wysoko. Jej mina za dużo nie zdradzała. Mogła nie być kanoniczną Fioną, piękną księżniczką, a jednak ten zgorzkniały ogr ruszył coś w jej sercu. Chociaż mógł to być tylko alkohol — szkoda — mruknęła ledwo słyszalnie pod nosem. Nawet procenty nie zapewniły jej tego, co chciała. Nie żałowała tego. Ten wieczór wydawał się magiczny, a Cassian inny. Pod wieloma względami różnił się od mężczyzn, których dotychczas poznała. Przede wszystkim nikogo nie udawał i próbował naprawdę ją poznać. Niespotykany okaz mężczyzny.
— Ktoś tu próbuje mnie ciągnąć za język — zaśmiała się pod nosem Charlotte, wkładając sobie kosmyk włosów za ucho — od dziecka lubiłam oglądać true crime. Szczerze, wiedziałam, kim chcę być, odkąd obejrzałam Zieloną Milę. Może wydawać się to banalne, ale wtedy zdałam sobie sprawę, że system jest niesprawiedliwy, wręcz nasączony fałszem... — jej powód był banalny. Widziała błędy systemu i chciała móc go naprawić. Wcale nie chodziło o pieniądze, gdyby weszła w rodzinną firmę nieruchomościową miałaby ich znacznie więcej. Nie przykładała do niej sensu, potrzebowała mieć coś, w co byłaby w stanie uwierzyć — chcę bronić tych, którzy nie mają na to sił. Gdyby chodziło o pieniądze, nie zobaczyłbyś mnie w sądzie. Moja rodzina zajmuje się nieruchomościami i inwestycjami finansowymi. Ojciec był zły za kierunek, który wybrałam — była całkiem szczera. Nie szukała poklasku, a rodzice byli dla niej trudnym tematem. Niedługo jeszcze trudniejszym, kiedy zostanie wepchana do toczącego się między nimi sporu o rozwód. Wolałaby zniknąć ze świata i przygasnąć, ale w jej zawodzie nie mogła. Miała zaplanowane rozprawy o miesiąc do przodu, niektóre nawet dalej — mam wrażenie, że go zawiodłam. Zawsze patrzy na mnie z taką dozą chłodu, jakbym była rodzinnym bękartem — wszystko dlatego, że nie była jego ukochanym synem. Sprawa dosyć nieoczywista, ale do dzisiaj ją to bolało. Mało komu mówiła o tym. Wolała pozostać uśmiechnięta, optymistyczna. Wtedy ludzie mogliby w nią wierzyć i zawierzyć życie.
Cały wieczór wydawał się być spełniony w tej samej atmosferze. Trudne rozmowy, większa intymność emocjonalna od fizycznej. Im to nie przeszkadzało, zasnęli w trakcie wspólnych rozmów na kanapie. Cassian nawet nie zdążył wstać przed wyjściem Charlotte. Nowy klient zadzwonił do niej, musiała pojechać do niego szybko, zanim ktoś postanowi urządzić przesłuchanie bez prawnika. Jemu zostawiła jedynie krótką notkę: Do zobaczenia w sądzie, praca wzywa.
z/t x2 ?