ODPOWIEDZ
47 y/o, 186 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Zdecydowanie nadmiar wolnego czasu zaczął Madsowi doskwierać. Po przeprowadzce do Toronto z Nowego Jorku było co robić, bo dom sam się nie wybierze, dopilnowanie wykończenia, zmiana wystroju. Obowiązki w nowej pracy też się wpychały przed szereg, potem pierwsze sukcesy. Teraz cała ta ekscytacja nowościami, zmianami łagodnie przeszła w przyzwyczajenie, pojawiły się pierwsze puste plamy w grafiku dziennym. Trzeba je było czymś wypełnić.
Od kilkunastu dobrych tygodni, gdy brak zobowiązań pozwalał na pobyt w mieście, Mads spędzał czas w ogrodzie na tyłach domu. Przód dalej był ładnie przystrzyżony, zadbany, mokry sen ogrodofila. Większość tyłu wyglądała podobnie, aczkolwiek gdy tereny zielone przyciągnęły uwagę pana domu, mniej więcej w jego połowie pojawił się żywopłot będący niczym siatka na korcie, którego końcowymi liniami była linia zabudowy z jednej oraz linia rzeki z drugiej.* Żywopłot od razu przyjechał duży, gęsty, bez oczekiwania aż się przyjmie i zacznie pełnić swą funkcję - uroki posiadania pieniędzy. Wszystko to sprawiło, że z domu nie było widać co się dzieje za żywopłotem.
A działo się dość sporo.
Mężczyzna, na własne potrzeby, zawłaszczył sobie tę część od rzeki. Już dość dobrze zapoznał się z zawartością szopy z narzędziami, z której korzystała obsługa dbająca o porządek w ogrodzie. Nawet dokupił trochę tego i owego na własne potrzeby. Dotychczas ładnie zielony trawnik z ozdobnymi krzewami, skalniakami i innymi ozdobnymi akcentami, zaczął przypominać strefę działań wojennych w skali mini. Dwa skalniaki zostały rozebrane, a głazy z nich wylądowały na kupie. Rosnące tam krzewy wyglądały teraz jak ofiary jakiegoś ogrodnika-sadysty. W innym kącie, bliżej rzeki, na powierzchni kilkunastu metrów kwadratowych zniknęła trawa. Było jeszcze kilka akcentów, ale do tego dojdziemy.
Co robił Mads? Mads akurat szedł po domu w samych jeansach i butach roboczych w poszukiwaniach żony. Dom był duży, ale ją znalazł... gdzieś (up to you). Otarł ramieniem pot z czoła, zgniótł pustą plastikową butelkę po wodzie.
- Słuchaj Vers, jest sprawa - zaczął. O ile modelka nie miała na sobie słuchawek, to wcześniej musiała słyszeć dźwięk piły spalinowej. Okna w domu świetnie izolowały akustycznie, ale pewnych hałasów nie da rady wyciszyć - Dwie w zasadzie. Pierwsza, to trzeba przestawić twoje auto. Zrób to sama albo powiedz, gdzie masz klucze. Stoisz w miejscu, gdzie trzeba będzie zwalić dostawę, która powinna dotrzeć za moment. Druga natomiast - na chwilę urwał, sekunda, może dwie. Był od niej dwadzieścia lat starszy, pewnie ze dwadzieścia centymetrów wyższy i na pewno ważył dwa razy więcej niż ona. Niemniej złe wieści to złe wieści - Pamiętasz te wazy, czy tam stągwie ściągnięte krótko po przyjeździe tutaj z Włoch? Te wiesz, podobały Ci się i postawiliśmy je w ogrodzie bo pasowały do wizji artystycznej? Te w części za żywopłotem... no to spadło na nie drzewo i nic z nich nie zostało. Były jakoś ubezpieczone? - wypadek przy pracy. Dobrze, że spadły na wazę, a nie na drwala-amatora. Tutaj warto zaznaczyć, że dźwięk spadającego drzewa pewnie też dało się słyszeć w domu.

Veronica Rockefeller

*tak naprawdę to linia ogrodzenia parku nad rzeką, ale lepiej brzmi linia rzeki ;)
gall anonim
28 y/o, 165 cm
modelka IMG Models/ANM Management
Awatar użytkownika
say you love, say you love, say you love me;
losing all my innocence in the backseat ⏾
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

#2
Miała kilkanaście tygodni na to, żeby przyzwyczaić się do wojenno-ogrodowych batalii męża. Czego by nie wymyślił, wiedziała, że skończy się jego wygraną, więc unikała tematu możliwie jak najbardziej skutecznie. Na tyły domu praktycznie nie wchodziła, odkąd piękny trawnik utracił miano pięknego, a idealnie wkomponowana roślinność wraz z dodatkami, wyglądały niczym ofiary huraganu. Czasem spytała tylko, niby przypadkiem, czy z hortensjami na pewno wszystko w porządku. Dopóki nie ruszał jej ulubionych kwiatów, których pilnowała aż przesadnie, jeszcze w miarę potrafiła to znosić.
Ale ciężko było odpoczywać, kiedy zza okna przez połowę dnia dobiegał hałas piły, wiertarki, młotka i innych narzędzi, którymi napastował ich ogród. Zaszyła się w pokoju na piętrze, który był zaaranżowany głównie pod mini biblioteczkę. Oprócz niej, była tam też duża, miękka sofa, niewielki stolik i parę dodatków w postaci obrazów czy kwiata. Nic więcej.
Od jakichś piętnastu minut po raz kolejny czytała od nowa jedno zdanie książki. Zamiast skupić się na jego sensie, słyszała w myślach tylko dźwięk piły spalinowej. Mogła zamknąć okno i włączyć klimatyzację, ale to i tak niewiele by zmieniło. Poza tym – jak na złość samej sobie – ona chciała, by okno było otwarte. Bo tak i już; bo przecież było lato, a w taką pogodę aż żal nie wietrzyć pomieszczeń świeżym powietrzem.
Przy kolejnym głośnym huku zamknęła książkę i przyłożyła palce do skroni, wbijając plecy w oparcie kanapy. Zdecydowanie nie był to dźwięk maszyny, ale pomyślała, że gdyby coś się stało, usłyszałaby też krzyk. Zrobiła krótką przerwę na napicie się wody i poszperanie bez celu w telefonie. A kiedy zrobiła kolejne podejście do czytania i w r e s z c i e udało jej się odciąć od rzeczywistości, usłyszała nad sobą znajomy głos.
„…Vers, jest sprawa”.
Odłożyła powieść na bok, wlepiając w męża zirytowane spojrzenie.
Nie zdziwiła jej kolejna dostawa nie wiadomo czego, ale kiedy zrobił pauzę, mimowolnie wstrzymała oddech.
Jezu… — jęknęła, zanim jeszcze skończył mówić.
Podniosła się na kolanach tak szybko, że razem z nią podskoczył luźno związany kok z tyłu głowy.
Klucze są w torebce, na dole, w kuchni chyba, nie wiem — rzuciła, marszcząc brwi. — I jakim cudem drzewo spadło akurat na te wazy? Nie można ich było przestawić? Przecież to były antyki, Mads! — uniosła głos, rozkładając ręce. Wiedział, że to były antyki, bo paplała o nich przez cały powrót z Włoch do domu. — Nie ubezpieczałam ich, bo nie pomyślałam, że może na nie spaść pieprzone drzewo, wiesz? — Zdenerwowało ją to bardziej niż mogło się wydawać, ale… — Ile jeszcze będziesz się bawił w „ogrodnika”? — …główny problem nie leżał w rozbitych wazach.
Patrzyła na niego z wyrzutem i niedowierzaniem. Zaczynała tracić cierpliwość; chyba właśnie nadszedł moment, w którym miała zacząć mieszać się w to, co wyczyniał na tyłach posiadłości. To nic, że nawet część domu nie należała do niej.
Obrzuciła jego sylwetkę przelotnie, zatrzymując wzrok na butach. Roboczych, z widocznymi śladami zeschniętego błota, którymi wszedł do środka, na czyściutką podłogę. Tylko energicznie wskazała na nie dłońmi, zaciskając usta. Nic nie powiedziała.

Mads Rockefeller
47 y/o, 186 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Obyło się bez krzyków. Miło. Nieprzewidywalny temperament żony kazał, o ironio, spodziewać się tutaj wielkiej awantury i wodospadu emocji, a było względnie spokojnie. Temat kluczy został tylko pozornie zignorowany przez Madsa, ot po prostu przyswoił informację i jak skończą tutaj, to przestawi auto. Podejrzewał, że w tym stanie jego żona mogłaby dopisać do listy strat jeszcze jakieś dodatkowe elementy wyposażenia ogrodu
- No zostało ścięte i spadło, też jestem tym zaskoczony - przy czym mężczyzna brzmiał nader spokojnie z dłońmi swobodnie opartymi na biodrach. Zupełnie jakby zniszczeniu uległa jakaś tania pierdółka ze sklepu "wszystko za pińć dolków", a nie zabytki mające więcej lat niż Kanada i USA razem wzięte. - Powinno polecieć parę metrów obok, ale widocznie coś było źle napisane - wzruszył jeszcze beztrosko ramionami. Drzewo powinno wylądować w inne miejsce, w którym nie było absolutnie nic. Na bok zostawmy to, że gdy udadzą się na miejsce zbrodni to gołym okiem będzie widać, że i tak korona upadłej rośliny wpadłaby na te drogocenne wazy nawet wtedy, gdyby drzewo spadło tam, gdzie "powinno". Tak to jest jak za wyliczenia bierze się sportowiec, a nie ktoś kompetentny.
- No trudno - podsumował. Jasne, szkoda waz. Zamówią inne. - Czy czasem w Japonii nie ma tradycji klejenia zepsutej porcelany przy pomocy złota? - zabawne jakie zakopane gdzieś głęboko informacje wracają na powierzchnię. Ton głosu żony był jednak taki, że to nie wazy były problemem, a jego nowa pasja.  - Po pierwsze nie w ogrodnika, a budowniczego. Po prostu to drzewo przyda mi się jako materiał budowlany - uznał za konieczne, aby sprostować tę zasadniczą nieścisłość. Miał konkretny plan i wizję, a że nie przewidywał pomocy, może poza profesjonalnym sprzętem, to pewnie zabierze mu to wiele, wiele czasu. - Dopóki mi się nie znudzi. Każdy ma jakieś hobby. Ty czytasz, gotujesz i cholera wie co jeszcze, a ja teraz mam dużo czasu, to sobie go organizuję - chyba tutaj leżał pies pogrzebany. Ona, jako modelka, wciąż była aktywna zawodowo, a jego funkcja w McLarenie była bardziej reprezentacyjna. Od czasu zaangażowania w F1 rzadziej też pojawiał się na wydarzeniach związanych z baseballem.
- Mowę Ci odjęło? - rzucił jeszcze na sam koniec gdy wskazała na jego strój. Nie widział bałaganu na podłodze, to raz, a dwa... nie ona tutaj sprzątała.

Veronica Rockefeller
gall anonim
28 y/o, 165 cm
modelka IMG Models/ANM Management
Awatar użytkownika
say you love, say you love, say you love me;
losing all my innocence in the backseat ⏾
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

No… trudno… — powtórzyła za nim, przełykając ślinę. — Taki… tam… ZABYTEK! — wycedziła i podniosła się na nogach, przewyższając go wzrostem. — I nie wiem co się robi w Japonii, ale wiesz czego się nie robi tutaj?! — krzyknęła. — NA PEWNO NIE KUPUJE SIĘ NOWYCH, BO TAKICH NIGDZIE N I E MA!
Dla niego to była błahostka. Dla niej? Jakby ten cały ogród zapadł się i powstał na nowo, bez jej konkretnej wizji. Bez żadnego „ale” wciśniętego między jednym, a drugim kwiatkiem. Bo musiało być tak, jak sobie zaplanowała. Lubiła mieć coś do powiedzenia, nawet jeśli finalnie i tak większość decyzji podejmował on. W przypadku tamtych waz była to decyzja wyłącznie Ver, by ściągnąć je do Kanady, a później wdzięcznie wkomponować w perfekcyjnie rozplanowaną przestrzeń na tyłach ich domu.
No właśnie! Ja przynajmniej c o ś robię. Gotuję, czytam, kurwa gram na pianinie! — Najważniejsza część zdania podkreślona wielce poważnie, jakby na tym pianinie tworzyła arcydzieła. — I nijak się to ma do twojego brudzenia w ogrodzie! Robisz rozpierdol, Mads, totalny rozpierdol, który z każdym tygodniem wygląda coraz gorzej. Po co?!
Naprawdę tego nie rozumiała. Może gdyby postarała się choć w jednej dziesiątej z r o z u m i e ć, jej podejście wyglądałoby zupełnie inaczej. Ale tak nie było, a pytanie „mowę ci odjęło?” jedynie jeszcze bardziej ją podjudziło.
No włazisz tymi buciorami na czystą podłogę!
Ostentacyjne westchnięcie. Nie, ona w domu nie sprzątała. Robiły to dwie sprzątaczki, które dostawały za taką robotę prawdopodobnie więcej niż dostałyby gdzie indziej. Nawet gdyby faktycznie ubrudził podłogę, sprzątnęłyby to błoto z uśmiechem na twarzy i tipem od pani Rockefeller.
Wsparła się dłońmi o jego ramię i zeszła z kanapy. Z tego poziomu musiała zadrzeć głowę żeby w ogóle spojrzeć mu w twarz.
Chcę zobaczyć te wazy — warknęła, krzyżując ramiona na piersi.
Sama nie wiedziała czy była na to gotowa, ale skoro już jej o tym powiedział, zobaczyłaby je wcześniej czy później. Może nawet lepiej, że miało się to odbyć od razu.

Mads Rockefeller
47 y/o, 186 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

- Nie przesadzaj - brakowało tylko, aby machnął jeszcze ręką na reakcję żony - Okej, przyznaje się, były ładne, były drogie i były stare. Na bank znajdziemy podobne jak pojedziemy do Włoch, czy Grecji ponownie - próbował załagodzić sytuację Mads. To ten moment, gdzie jego europejska edukacja, przynajmniej w pierwszych latach, pozwoliła mieć jakieś pojęcie o świecie, zabytkach i historii. Był to jednak ledwie "zalążek" świadomości, bo natura sportowca była dużo silniejsza i o wiele głębiej zakorzeniona w osobowości mężczyzny. Mężczyzny, który splótł ramiona na klatce piersiowej, ściągnął brwi i ogólnie całe jego oblicze się zachmurzyło. Reakcja na podniesiony głos Veroniki.
- Bo mam taki kaprys. Dom zostawiłem Tobie - że była to hiperbola to jak nic nie powiedzieć - Układasz sobie co chcesz, jak chcesz i gdzie chcesz. Obrazy, kwiatki, dieta. Nie wpieprzam się w domowe, babskie sprawy. Ja na swoje potrzeby przejąłem tylko połowę ogrodu. Wyluzuj. Lepsze to niż jakbym miał szlajać się po klubach i przynosić do domu choroby weneryczne - jak widać, bycie negocjatorem rozminęło się z talentami ex-baseballisty, ale nie będzie na niego własna żona krzyczeć. Argument, że to jest JEGO dom, był bezsensowny bo oboje zarabiali tyle, że nawet na popieprzonym rynku nieruchomości mogliby sobie wykupić po pół osiedla mieszkaniowego. Przeprowadzka mogłaby zostać zrealizowana w kilka dni. Chwilę później stała przed nim w idealnie skopiowanej pozie. Na ten widok się uśmiechnął.
- Kopsnie się jakiemuś muzeum na drugim końcu wybrzeża, sami sobie posklejają - postanowił załagodzić atmosferę. Ramiona spuścił luźno - Wezmę też tę twoją torebkę - nie ma co, masochista. Przed zrobieniem pierwszego kroku jeszcze klepnął ją lekko w tyłek - Chodź - tak romantycznie ją zaprosił, aby ruszyła za nim.
Tutaj trochę przyspieszenie - znaleźli się na dole, w ogrodzie, na miejscu zbrodni. Widok jak z kreskówki: Względnie sporo miejsca dookoła, jedyna przeszkoda to misternie ustawione wazy. A na tych wazach, kawałkach waz, całkiem spore drzewo. Trzeba było dobrze przycelować, by trafić. Mads kucnął i sięgnął po jeden z kawałków - Naprawdę. Moim zdaniem jak znajdziemy jakiś studentów archeologii, to poskładają to i bę... - w tym właśnie momencie trzymany przez mężczyznę kawałek rozpadł się na kilka mniejszych - Zapłaci się im trochę więcej... - zbył kolejne straty wzruszeniem ramion, po czym słychać było dźwięk głośnego klaksonu, który dobiegał sprzed domu - O! Przyjechała koparka! - ewidentnie Mads był podekscytowany dostawą, o której mimochodem wspomniał na górze.

Veronica Rockefeller
gall anonim
ODPOWIEDZ

Wróć do „Porzucone”