34 y/o, 190 cm
Bramkarz w klubie nocnym The Fifth Social Club - klub nocny
Awatar użytkownika
Zagubiony gdzieś we mgle własnych wspomnień
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
postać
autor

Powiedzieć, że zrobiło się niezręcznie to tak jakby nic nie powiedzieć. Bradley od dawna nie był w takiej sytuacji, nie wspominając już o tym, że dawno nie czuł tak przyjemnego kobiecego ciepła przy dotyku. Jednak próbował nie dawać po sobie poznać, że w jakiś sposób to na niego wpłynęło. Sloane przecież miała zniknąć. Znowu.
Pytanie brzmiało: kiedy?
Przez chwilę stał przy kuchence udając, że miesza sos jak i wodę z makaronem. W międzyczasie też znalazł jakieś resztki mięsa mielonego. Doprawił i wrzucił do garnka, a po mieszkaniu rozszedł się przyjemny zapach. Pies zaczął chodzić i merdać ogonem wierząc, że coś spadnie mu z blatu. Bradley pogłaskał czworonoga za uszami, a gdy tylko usłyszał głos kobiety wychodzącej z łazienki podskoczył nieco wystraszony. Był tak skupiony na własnych myślach, że kompletnie zapomniał o tym, że wyszła.
- Czy życie to nie wiem, ale na pewno ratują przed przeziębieniem. - Uśmiechnął się delikatnie wzruszając jednocześnie ramionami. Pokręcił tylko głową na wzmiankę o ewentualnej pomocy. Odprowadził ją wzrokiem, gdy siadała na krzesełku. On w tym czasie przygotował dwa talerze, podstawki pod ciepłe garnki, kubki i napój.
Nie wiedział czy ma podtrzymywać rozmowę, pytać o przeszłość czy przyszłość. Nie powinno go to w żaden sposób interesować, spotkali się przypadkiem i jutro oboje nie będą o nim chcieli pamiętać. Tak już bywało z przypadkowymi znajomościami.
- Gdzieś w dolnej szafce, ale naprawdę nie trzeba. Zrobiłaś wystarczająco dużo. - Postawił przed nią kubek herbaty wraz z ciepłym obiadem, zachęcił do nakładania, a sam czekał na swoją kolej. Przez jeden krótki moment ją obserwował, dosłownie kilka sekund, by zapamiętać jej twarz.
Była zmęczona, on również. Mimo to żaden z nich nie powiedziało tego głośno, ale Ayers widział, że się męczy. Zawsze pomagała, nie znał człowieka, któremu mogłaby odmówić. Bradley traktował ją jak ostatnią deskę ratunku i był przekonany, że trafiał do Sloane rzadziej niż inni.
Ile lat minęło? Dziesięć? Osiem? Sześć? Zbyt dużo, by pamiętać szczegóły każdej rany, która była szyta przez kobietę siedzącą na przeciwko. Nie był dobry w podtrzymywaniu rozmów, krępował się wtedy i nie wyglądał na dorosłego faceta, a dzieciaka. Wstał bez słowa, rozłożył kanapę w salonie i spojrzał zakłopotany na kobietę.
- Ja się przekimam tutaj, ty możesz w sypialni. Ostrzegam tylko, że mały i włochaty stwór na czterech łapach przyjdzie nad ranem i położy się w nogach. - Nie mógł jej puścić w ten deszcz do domu, mógł zrobić chociaż tyle i wierzył, że przyjmie jego propozycję. Nie chciał jej wprowadzać w stan większego zakłopotania, ale też nie miał zamiaru narażać na niebezpieczeństwo. Już dzisiejsza noc była wystarczająco ekscytująca. - Zjedz, ja pójdę się wykąpać i założyć coś na siebie. - Spojrzał w dół na swoją gołą klatkę piersiową. Gdy znikał za drzwiami łazienki poczuł dziwne uczucie. Nie była to ulga, a chęć wrócenia do kuchni i spędzenia więcej czasu w jej towarzystwie.

Sloane Marlowe
nic
Zagram wszystko
31 y/o, 170 cm
ratownikcza medyczna, która po godzinach ratuje życie typom spod ciemnej gwiazdy
Awatar użytkownika
I don’t want no scrub, a scrub is a guy that can’t get no love from me...
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

- Wbrew pozorom z nieleczonego przeziębienia do przeszczepu serca to całkiem niedaleka droga - stwierdziła, co było prawdą. Bo jeżeli ktoś nie zaopiekuje się sobą odpowiednio przy przeziębieniu, skutki bywają tragiczne. Tak mówili na studiach, choć nie była lekarzem, by przytaczać konkretne przypadki.
Obserwowała go przez moment w ciszy. Miała słabość do męskich pleców, a teraz mogła podziwiać całe jego wytatuowane ramiona, barki, łopatki i linię kręgosłupa. Zapatrzyła się na chwilę.
- Dla pewności wolę jeszcze na to zerknąć, ale na razie wymęczyłam twój bark - uśmiechnęła się, spoglądając na ciepłą kolację. Jej żołądek odezwał się, uświadamiając jej, że jest głodna. Wcześniej nie czuła tego aż tak bardzo. Nałożyła sobie grzecznie porcję i skupiła się na jedzeniu, starając się nie ubrudzić sosem - co w jej przypadku wcale nie było oczywiste.
- Nie przeszkadza mi mały włochaty stwór - zerknęła na psa, który wpatrywał się w nią swoimi wielkimi oczami, licząc, że coś mu skapnie. Mistrz proszenia. Sloane będzie musiała go usilnie ignorować, bo temu psiemu spojrzeniu trudno było odmówić. Najwyraźniej miał w sobie coś ze swojego pana.
Skinęła mu tylko głową, wciąż skupiona na jedzeniu. Odprowadziła go wzrokiem, kiedy zniknął w łazience. Przez moment wpatrywała się w drzwi.
To głupi pomysł, Marlowe.
Starała się wrócić do jedzenia, ale jej myśli krążyły wokół czegoś zupełnie innego. Nie chciała być sama i potrzebowała bliskości. Ramion wokół ciała.
Czy ty naprawdę rozważasz dołączenie do niego?
Jakby chcąc przerwać tę wewnętrzną walkę, ruszyła w stronę łazienki. Weszła po cichu i zamknęła za sobą drzwi. Para z prysznica gęstniała w powietrzu, a ciepło natychmiast ją otuliło.
Stał do niej plecami i chyba nadal nie był świadomy jej obecności. Zsunęła z bioder jego za duże spodnie, wciąż walcząc z rozsądkiem. Jednak, kiedy wszystkie ubrania wylądowały na podłodze, była już pewna tego, co robi.
Nadal był do niej plecami. Otworzyła drzwi niedużej kabiny i weszła bez słowa. Woda była przyjemnie ciepła, a para osiadała na jej skórze i włosach. Zapach mydła mieszał się z zapachem jego ciała.
Nie powiedziała nic, przesunęła tylko dłońmi z jego brzucha w górę na tors i przyłożyła policzek do jego pleców. Zamknęła oczy, nie zważając na wodę spływającą po twarzy.
Westchnęła z dziwną ulgą, sama nie rozumiejąc, dlaczego pozwoliła temu impulsowi sprawić, że po tylu latach znów się do niego zbliżyła.

Bradley Ayers
Slo
kiedyś tego nie było
34 y/o, 190 cm
Bramkarz w klubie nocnym The Fifth Social Club - klub nocny
Awatar użytkownika
Zagubiony gdzieś we mgle własnych wspomnień
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
postać
autor

Przez krótki moment cieszył się, że odpuściła. Dopiero po chwili zaczął tego żałować. Dziwne, ale znowu chciał poczuć ten delikatny dotyk opuszków palców kobiety na swoim ciele. Musiał odpędzić od siebie te myśli, były niepokojące, nieco nieprzyzwoite nawet jak na dorosłych ludzi.
Uśmiechnął się w momencie w którym wsadziła widelec w makaron. Dopiero wtedy mógł wyjść do łazienki ze spokojem. Choć i tak miał w sobie jakąś formę niepokoju. A co jeśli pod jego nieobecność wyjdzie? Przecież mogła. Nic, ani nikt jej tutaj nie trzymał. Wyłącznie jej własna wola i chęć.
Ściągnął z siebie przemoczone ciuchy, wszedł pod prysznic, a już chwilę później poczuł jak letnia woda dociera do najciemniejszych zakamarków jego ciała. Spukiwała z niego pot, zmęczenie i brud z próby ratowania życia Sloane. Oparł dłonie o kafelki i pozwolił sobie na zamknięcie oczu, na chwilowe zastanowienie się co dalej, jak rozegrać resztę wieczoru tak, by nie wyjść na gbura i niewdzięcznika.
Kiedyś taki nie był, ale świat się zmienia. Bradley również. Nie potrafił określić w którym momencie zaczął unikać ludzi, ufać im coraz mniej. Czy to był krótki moment po wyjściu z nałogu? A może to odsiadka tak na niego wpłynęła? Nie musiał się też jakoś wysilać. Znajomi sami ucięli kontakt, nie interesowało ich za co siedział, ale sam fakt, że był skazany.
Ciepło wody idealnie otulało. Zazwyczaj kąpał się w chłodnej, na tyle żeby móc się obudzić i otrzeźwić myśli. Dzisiaj zasługiwał jednak na odpoczynek, zrobił wiele, a to przecież jeszcze nie koniec wieczoru.
Usłyszał za sobą delikatny szmer, ale pozostał w tej samej pozycji. Nie chciał odbierać sobie nadziei na wypadek, gdyby to pies, tak jak zawsze, otworzył drzwi do łazienki łapami. Dopiero kiedy poczuł jej dłonie na swym ciele pozwolił swym ustom na uśmiech.
Nie pamiętał kiedy ostatni raz czuł tak szczery dotyk. Niewymuszony, chcący błądzić bez zastanowienia, zmuszający go do tego, by bez udawania emocji odwrócić się twarzą w twarz. Musiała widzieć, że mimo ciepłej wody poczuł dreszcz, a gęsia skórka wyszła na przedramiona. Serce zabiło mu mocniej. Ulga. To właśnie poczuł.
Westchnął cicho, uniósł dłoń ku górze, by jego dłoń mogła opleść tę jej. Przesunął kciukiem po skórze kobiety, musiał sprawdzić czy na pewno to nie tylko wyobraźnia.
Nie spytał czemu przyszła. Może byli do siebie na tyle podobni, że nie potrzebowali odpowiedzi i wyjaśnień. Nie zrobił też kroku w tył, a wręcz przeciwnie. Przysunął się bardziej, a druga dłoń oplotła biodro Sloane. Zmęczenie, które jeszcze jakąś chwilę temu ciągnęło go do spania, odeszło w niepamięć.
Najpierw lekkie muśnięcie, tak delikatne, że nawet go nie poczuł. Potem bardziej odważne, zdecydowane, chcące wreszcie coś poczuć. Pocałował ją, nie bojąc się wstydu, nie obawiając tego, że znowu odrzuci jego bliskość tak jak wtedy na ulicy. Odsunął się dosłownie na moment, krótkie sekundy, dla pewności czy na pewno chce zaryzykować. Chwilę później znów pozwolił sobie na zapomnienie.

Sloane Marlowe
nic
Zagram wszystko
31 y/o, 170 cm
ratownikcza medyczna, która po godzinach ratuje życie typom spod ciemnej gwiazdy
Awatar użytkownika
I don’t want no scrub, a scrub is a guy that can’t get no love from me...
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Ciepła woda ściekała po jej ciele, a para otulała skórę jak przeszłość, która ich łączyła. Nie wiedziała, czy drży od dotyku jego nagiego ciała na jej skórze, czy od gorącej wody, która spływała wąskimi strumieniami po ich złączonych sylwetkach.
Bradley odwrócił się powoli, jakby w tym ruchu ważył cały świat. Ich spojrzenia spotkały się - jedno, długie, przeciągłe spojrzenie, które mogłoby wstrzymać czas. W tej ciszy było więcej słów niż kiedykolwiek wymienili.
Pocałował ją. Nieśmiało, niemal z pytaniem, jakby obawiał się, że złamie coś kruchego. Zamiast odpowiedzieć słowami, wsunęła palce w jego włosy i przyciągnęła go do siebie bliżej. Jej pocałunek stał się zachłanny, głodny - mówił mu, czego pragnie, bez wahania, bez zasłon. Na chwilę to ona przejęła kontrolę.
Jej dłonie sunęły wzdłuż jego ramion, po mokrych tatuażach spływających wodą, po bliznach, których nie musiała pytać, skąd się wzięły. Czuła je wszystkie - jak rozdziały w książce, której nigdy nie czytała, ale jednak znała.
Z jej gardła wyrwał się cichy jęk - pragnienie zmieszane z ulgą. Musnęła ustami jego obojczyk, a potem poprowadziła pocałunki w górę, aż do jego ucha, czując, jak ich przyspieszone oddechy splatają się w jeden.
W tej chwili nie istniało nic poza nim. Żadnych myśli, żadnych pytań, czy właśnie się nie krzywdzą. Żadnej kontroli. Żadnego jutra. Odpuściła wszystko.
Jej ciało dopasowało się do jego - mokrego, drżącego, odpowiadającego na każdy jej ruch. Chciała tylko na chwilę zniknąć w jego ramionach, w tym jedynym miejscu, które nagle wydawało się bezpieczne.
Nie było w tym pośpiechu. Nie było w tym gry. Był tylko czysty, pierwotny impuls - taki, którego nie potrafiła już dłużej dusić w sobie.
Przesunęła palcami po jego karku i spojrzała mu w oczy z tak bliska, że widziała w nich każde drżenie, każdą niewypowiedzianą myśl. Krople wody zawisły między nimi.
- Nie zatrzymuj się - wyszeptała, a jej głos był zachrypły z emocji.

Bradley Ayers
Slo
kiedyś tego nie było
34 y/o, 190 cm
Bramkarz w klubie nocnym The Fifth Social Club - klub nocny
Awatar użytkownika
Zagubiony gdzieś we mgle własnych wspomnień
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
postać
autor

trigger warning
+18
Ten jak dotąd nieznany dotyk, był przyjemny. Mimo, że przechodził go dreszcz, to nie chciał pozbywać się tego uczucia. Już dawno czegoś takiego nie czuł, nie potrafił sobie również przypomnieć, kiedy ostatni raz pragnął bliskości. Wiedział, że to zapewne jednorazowe. Jutro się obudzi, a jej już nie będzie bądź zobaczy jak ubiera wyschnięte ciuchy i zniknie za drzwiami. Ale chciał zaryzykować. Sprawić żeby ten wieczór zakończył się inaczej niż oboje planowali.
Zamknął oczy, skupił zmysły pożądania na tym, by badać milimetry ciała kobiety swoimi dłońmi. Ciepła woda spływała po ich ramionach, jakby zachęcała do dalszych kroków. Bradley wahał się jedynie przez chwilę. Dosłownie na jedną sekundę, a potem wątpliwości odeszły, zostały zapomniane i miały powrócić dopiero następnego dnia.
Drażniła jego słabe punkty, znała je choć nigdy jej o nich nie mówił, nie wspominał. Mimo to wiedziała, gdzie powinna dotknąć, pocałować, musnąć opuszkami palców. Wymazał z podświadomości ból barku, jeszcze niedawno krwawiący łuk brwiowy czy starte kolana, zamienił je w przyjemność.
Nie biegł w nieznane, smakował ją na tyle długo na ile mógł sobie pozwolić. Z delikatną obawą, że to jest pierwszy i ostatni raz. Jutro nie miało w tym momencie żadnego znaczenia, liczył się dany czas, miejsce, ich dwójka, która w jakiś dziwaczny dla siebie sposób pragnęła tę noc spędzić z kimś, a nie samotnie.
Jego usta wciąż smakowały jej wargi, by po chwili znaleźć ukojenie nieco niżej. Delikatnie muśnięcia językiem po szyi, lekko zaciśnięte palce na biodrze, takiej bliskości nie zaznał już dawno. Tej mniej łapczywej, tej chcącej poczuć to samo co on.
Ich spojrzenia się spotkały, wolne, niewinne, ale z tym błyskiem w oku. Bradley delikatnie się uśmiechnął, dosłownie na chwilę, by potem złapać ją dłońmi tuż przy udach i podnieść do góry. Obrócił ją plecami do zimnych i mokrych kafelkowych łazienek, by oprzeć Sloane i mieć łatwiejszy dostęp. Jemu nie trzeba było powtarzać dwa razy.
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Sloane Marlowe
nic
Zagram wszystko
31 y/o, 170 cm
ratownikcza medyczna, która po godzinach ratuje życie typom spod ciemnej gwiazdy
Awatar użytkownika
I don’t want no scrub, a scrub is a guy that can’t get no love from me...
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Bradley Ayers
Slo
kiedyś tego nie było
34 y/o, 190 cm
Bramkarz w klubie nocnym The Fifth Social Club - klub nocny
Awatar użytkownika
Zagubiony gdzieś we mgle własnych wspomnień
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
postać
autor

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Sloane Marlowe
nic
Zagram wszystko
31 y/o, 170 cm
ratownikcza medyczna, która po godzinach ratuje życie typom spod ciemnej gwiazdy
Awatar użytkownika
I don’t want no scrub, a scrub is a guy that can’t get no love from me...
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Bradley Ayers
Slo
kiedyś tego nie było
34 y/o, 190 cm
Bramkarz w klubie nocnym The Fifth Social Club - klub nocny
Awatar użytkownika
Zagubiony gdzieś we mgle własnych wspomnień
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkion/jego
postać
autor

Nie sądził, że w jedną noc może tyle się zmienić. Zwykłe spotkanie po latach, coś co powinno trwać zaledwie kilka minut, nagle zaczęło przedłużać się w noc. Ale jemu to nie przeszkadzało. W żadnym stopniu.
Jeszcze przez chwilę tak trwał, z zamkniętymi oczami próbował chłonąć jej zapach. Chciał go zapamiętać, nie tylko ją, ale i całą sytuację sprzed chwili. Wiedział, że nie może stać tak wiecznie, ale nie potrafił się ruszyć. Dopiero kiedy ona dała ku temu znak przepuścił Sloane przodem.
Obserwował jak owija się ręcznikiem, ale udało mu się jeszcze rzucić okiem na nagie ciało kobiety. Przesunął wzrokiem po nagich pośladkach i linii pleców nim zdążyła je zakryć. Uśmiechnął się delikatnie, to był miły widok, taki którego dawno nie było mu dane zobaczyć. Oparł się plecami o zimne kafelki i zaśmiał cicho spoglądając na Slo. Miała rację. Coś im w końcu wyszło i to na tyle dobrze, że chciałby to powtórzyć.
- Spać? - Spytał wychodząc nago spod prysznica, jednocześnie szukając czystej bielizny, którą zostawił gdzieś przy pralce. - Myślałem, że spędzimy noc na poznawaniu swoich ulubionych kolorowo czy smaku chipsów. - Rzucił krótko odnajdując w końcu bokserki. Spojrzał na Sloane podnosząc dłoń. - Żartuje. Nie mam z tym wyczucia. - Pokręcił głową podchodząc powoli do kobiety. Ich wzrok się spotkał, a Bradley pocałował ją jeszcze raz delikatnie w usta, a potem wyszedł z łazienki, by dać psu jeść.
- To pytanie czy stwierdzenie? - Zawołał znad miski z wodą i karmą. Czworonóg przybiegł, odebrał kilka smaczków, a potem pobiegł do pokoju, by rozgościć się pod łóżkiem. Bradley wziął z niego przykład, a wchodząc do sypialni spojrzał na rozłożoną na łóżku Slo. Nie wiedział czy już zasypia czy już dawno odpłynęła w objęcia Morfeusza.
Stał tak chwilę, a potem położył się obok. Celowo nie odpowiedział na jej pytanie, bo tak naprawdę nie miał pojęcia. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz gościł w swojej pościeli kobietę. Rzadko zapraszał do mieszkania kogokolwiek, a tym bardziej na noc. Objął ją ramieniem przysuwając delikatnie do siebie. Idealny moment. Taki o którym nawet wcześniej nie marzył.
- W takim razie dobranoc. - Szepnął całując ją w czubek głowy, a ciszę przerywało jedynie wolne pochrapywanie psiaka i dźwięki nadchodzące z ulicy. Zostało mu tylko kilka godzin ciepła jej ciała, zamierzał to wykorzystać do ostatniej sekundy.

Sloane Marlowe
nic
Zagram wszystko
31 y/o, 170 cm
ratownikcza medyczna, która po godzinach ratuje życie typom spod ciemnej gwiazdy
Awatar użytkownika
I don’t want no scrub, a scrub is a guy that can’t get no love from me...
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Noc była długa, a jednak minęła za szybko. Sloane spała krótko, a może wcale nie spała, tylko leżała, wsłuchując się w równy, spokojny oddech Bradleya. Każdy ruch jego ramienia, które obejmowało ją przez większą część nocy, był zbyt bliski, zbyt intymny jak na kogoś, kogo, w teorii, nie znała.
Czuła ciepło jego skóry, zapach, miękkość pościeli. Wszystko to składało się na coś, co mogłoby być złudne, niebezpieczne. Myśl o tym, że być może wykorzystała chwilę słabości, podgryzała jej wyrzuty sumienia. Nie chciała go przecież wykorzystać, tylko dlatego, żeby spełnić swoją potrzebę bliskości.
Nie żałowała jednak ani sekundy. Ta noc była inna niż wszystkie, jakie pamiętała z ostatnich lat. Nie było w niej pośpiechu, ani gry, tylko bliskość, która wzięła ich z zaskoczenia. Nie musiała jej analizować, bo wystarczyło, że była prawdziwa. Dziwnie miękka, intymna, pełna czegoś, co trudno było nazwać, ale czego brakowało jej bardziej, niż chciała się przyznać.
O świcie, gdy pierwsze światło wlało się przez szczelinę w zasłonach, otworzyła oczy i ostrożnie, bardzo powoli, wysunęła się spod jego ramienia. Bradley poruszył się lekko, ale nie obudził. Zatrzymała się na moment, patrząc na niego, jakby chciała zapamiętać tę chwilę. Ten spokój, który tak rzadko gościł w jej życiu.
Zebrała swoje rzeczy, starannie je złożyła i ułożyła w równą kupkę na stole w kuchni. Znalazła w torbie niewielki kawałek papieru i długopis, który ledwo pisał. Po krótkiej chwili wahania zapisała kilka cyfr - swój numer - i dopisała prostymi, zdecydowanymi literami: lek na samotność
Położyła kartkę na samym wierzchu stosu, przygniatając ją kluczem, by wiatr z otwartego okna jej nie porwał.
Pies obserwował ją spod stołu, jakby wiedział, że za chwilę wyjdzie. Uśmiechnęła się do niego cicho i podrapała za uchem.
Nie oglądając się już więcej, przekręciła klamkę i wyszła, zostawiając za sobą ciszę mieszkania. Ciszę, w której on obudzi się dopiero za kilka godzin - i może, jeśli będzie chciał, sięgnie po ten mały skrawek papieru.
z/t x2
Bradley Ayers
Slo
kiedyś tego nie było
ODPOWIEDZ

Wróć do „Port of Scarborough”